Człowiek bez przeszłości

Prolog (1)

==========

Prolog

==========

Bretania, Francja

Osiemnaście miesięcy wcześniej

Wciąż słyszał krzyki, okrzyki mężczyzn, którzy poszli na dno. Wciąż widział krew, która zaczęła płynąć. Jego brat... Boże, wciąż widział swojego brata.

Został złapany, zamknięty w celi i nie mógł dołączyć do walki. Nie żeby chciał walczyć. Kiedy rozległy się pierwsze strzały, odruchowo odetchnął z ulgą. Wiedział, że w ten czy inny sposób to koniec. Żyć czy umrzeć, nie będzie już pod jej kciukiem.

Ktoś w końcu przyszedł po matkę. Ktoś miał ich uratować.

Wtedy jego szkolenie wzięło górę i wiedział, że musi spróbować albo zginie. Matka nie akceptowała porażki u swoich chłopców. Wciąż było mu niedobrze, ten spust w mózgu, który wbrew instynktom kazał mu być posłusznym.

Nie był, kurwa, posłuszny.

"Czy wiesz, co stało się z człowiekiem przed twoją celą?" Po drugiej stronie stołu od niego stał masywny blondyn. Był tym, który poprowadził szarżę. To on skierował swoich ludzi do zabezpieczenia tego, co nazwał Zagubionymi Chłopcami.

Blondyn miał rację. On był taki zagubiony.

"George? Mówisz o nim?" Jak ten człowiek miał na imię? Zmagał się z imionami. Nawet własnymi, ale wtedy "urodził się" w pełni dorosłym człowiekiem, budząc się na szpitalnym łóżku bez pamięci o czymkolwiek przed tą chwilą. "To był mój brat."

Jego bratem. Był tam, kiedy George się "urodził". Matka nigdy nie przyprowadzała nowego rekruta sama. Był przy nim, gdy George otworzył oczy, w których było zakłopotanie. Był milszy dla George'a niż Sasha była dla niego.

I obserwował, jak George zdał sobie sprawę, że nie może wygrać, jak George zrobił to, czego Matka nauczyła ich robić, gdy zawiedli.

Sprzątnij swój bałagan. Nie każ mi tego robić za ciebie.

Nienawidził matki. Coraz łatwiej było mu zrzucić skórę, do której go zmusiła. Był jednym ze złych chłopców, jednym z tych, którzy nie sprzątali swojego bałaganu.

"Tak, ten człowiek." Do blond kolesia dołączyła przepiękna kobieta o skórze koloru aksamitnej nocy i ciemnych oczach, które patrzyły na niego ze współczuciem. Ariel. Tak miała na imię i była jakimś lekarzem. Może psychiatrą.

Jak to było, że mógł pamiętać, co to jest lekarz i że lekarz, który badał zachowanie i umysł, to psycholog, ale nie potrafił nikomu powiedzieć, jak się nazywał, zanim matka zabrała mu przeszłość?

"George był na patrolu". Wypowiedział te słowa ze spokojem, którego nie czuł. "Nie było go w celi, gdy nastąpiło wtargnięcie. Jego szkolenie wzięło górę, gdy zorientował się, że Matka odeszła i że zostanie zabrany."

Żegnaj, Harvey. Musimy posprzątać ten bałagan. Nie pozwól im cię zabrać. Do zobaczenia wkrótce, bracie.

"Jego trening?" Doktor spojrzał na niego wyczekująco.

Teraz właśnie jego trening powinien wziąć górę, a on powinien się zamknąć. Nie wolno im było o tym rozmawiać. Mieli być grzecznymi chłopcami, wykonywać swoje obowiązki.

Inaczej ktoś by ich pobił. Z niego. Bo był uparty i arogancki, a żartować nie wolno było. Mieli być poważni przez cały czas.

"Zabił się, bo Matka... ta obłąkana pani, która nas porwała i wymazała nasze wspomnienia... podłożyła impuls. W tym czasie przez drzwi przechodził brat Tomasa. Wszyscy byliśmy uczeni, żeby nie dać się złapać".

"Ma na imię Theo - powiedział Blond Dude.

Tak, Theo. W tej misji nie chodziło o uwolnienie się. Chodziło o uratowanie Theo Taggarta. Jego własne ocalenie było przypadkowe, ale wtedy jego życie wydawało się dość przypadkowe. W końcu, kto by przypuszczał, że zostanie wybrany do eksperymentu? Założyłby się, że to dość rzadka rzecz.

"George był tym, co lekarz nazwał jednym z dobrych. Rzadko wymagał korekty" - wyjaśnił. "Zamierzasz nas zabić?"

Nas. On i Dante oraz Sasha i Tucker byli jedynymi, którzy pozostali. George'a już nie było. Stracili Charlesa i Alberta podczas misji w Dallas, by odzyskać Roberta i Theo- misji, która nie poszła najlepiej. Nadal miał blizny.

Nie był zdenerwowany tą myślą, chciał jedynie wiedzieć, czy powinien przygotować się do egzekucji.

Ariel pochyliła się do przodu, kładąc rękę na jego dłoni. Wpatrywał się w dół, gdzie go dotykała. Nie mógł sobie przypomnieć, by ktokolwiek dotykał go z życzliwością. Ani nigdy. "Nie. Nikt nie chce cię skrzywdzić. Nikt z was."

"Cóż, mogę uderzyć tego rosyjskiego skurwiela. Jest obleśny" - powiedział Taggart. Ian Taggart. Tak, tak się nazywał. Najstarszy brat Theo.

"Sasha potrafi być dupkiem". wzdrygnął się.

Taggart spojrzał na niego poważnymi oczami. "Nie podobało jej się, że przeklinasz?".

Usiadł bardziej wyprostowany. Nie musiał teraz przestrzegać jej zasad. W tylnej części jego mózgu zaczęło pojawiać się przeczucie, że to właściwie dobra rzecz. Theo i Robert byli tutaj i wyglądali dobrze. Szczęśliwi nawet. Może nie zostaną przekazani ludziom, którzy wsadzą ich do więzienia za przestępstwa, do których popełnienia zmusiła ich doktor, albo dokonają wiwisekcji, żeby poznać jej sekrety. Może stojący przed nim mężczyzna miał na myśli to, co mówił. Zaoferował im ochronę i pomoc w odkryciu, kim byli wcześniej.

"Kurwa, nie zrobiła tego. Suka. Właściwie suki to samice psów, a ja lubię psy. Psy są fajne. Nie zamierzam ich obrażać nazywając ją suką. Była dupkiem. Zabiła George'a. Zabiła wielu moich braci."

"Cholera jasna, że tak." Taggart pochylił się do przodu. "Nikt cię tu nie skrzywdzi. Zabierzemy ciebie i innych do Londynu. Mamy tam bezpieczne miejsce, w którym możesz się zatrzymać i mamy cały zespół gotowy do pracy z tobą. Ariel pomoże ci przetworzyć to, co się stało i przejść do świata, w którym nie dostajesz codziennie po dupie. Żadnych więcej narkotyków. Nie takie, jakich ona używała. Jak już mówiłem, mogę przefiltrować Euros".

Nie kłóciłby się o to. Dante też był w pewnym sensie kutasem.

Spojrzał na dobrego lekarza, tego nie złego. "Wiesz co jest najgorsze?"




Prolog (2)

"Tortury i wymazywanie pamięci? Nie mogę sobie wyobrazić, jak bardzo było to złe." Ścisnęła jego dłoń.

Skończył z byciem ostrożnym. To był nowy świat i zamierzał być... nim. Kimkolwiek był, do cholery. Teraz on podejmował te decyzje. "Brak uścisków."

Lekko zagazowała, jej oczy były współczujące. Stanęła, ale zanim zdążyła ruszyć, by go objąć, Taggart ją zatrzymał.

Potrząsnął głową. "Będziesz sprawiać kłopoty, prawda, ty napalony draniu?".

Po raz pierwszy w pamięci poczuł, że na jego twarz osuwa się grymas. To był już koniec. Był na zewnątrz i nie musiał wracać. Nie przyjdzie po niego ponownie, bo Matka Dupek była martwa i odeszła, a on był wolny. Wolny, by być głupim i jeść węglowodany i być napalonym. "Myślę, że będę kłopotem. I jestem zdecydowanie tą drugą rzeczą, ale poważnie, brak fizycznego uczucia rani moje serce. Jestem bardzo uszkodzona."

Wyraz Ariela zmienił się z sympatycznego na rozbawiony. "Widzę, że będziemy musieli pracować, abyś poważnie potraktował swoją terapię. Ale na razie chciałam dać ci opcję, którą dałam innym." Osiadła z powrotem na swoim miejscu. "Nadała ci imię. Pomyślałam, że mogłoby to mieć znaczenie dla ciebie, aby to zmienić, wybrać własne imię."

Rozważał to przez chwilę. "Nikt nie wybiera swojego własnego imienia. Robią to rodzice. Ludzie, którzy są tam, gdy się rodzisz, wybierają imię. Ale ja nienawidzę Harveya. Nie czuję się Harveyem. Nie chcę go, bo ona mi je dała".

"Wyglądasz trochę jak postać z serialu, który lubiłem" - powiedział Taggart. "Choć on źle skończył. Był jednak złym człowiekiem."

"Jak miał na imię?"

"Jax."

Tak, to czuło się o wiele bardziej odpowiednie.

"Mam na imię Jax." Nie zapomniałby o swoich poległych braciach. Pamiętałby ich i to, że życie było w najlepszym wypadku niepewne.

Dni wcześniej modlił się o śmierć, ale kiedy nadszedł czas, nie miał na to ochoty. Coś wewnątrz niego przeważyło nad treningiem, nad wyzwalaczami, które zaszyła głęboko w jego umyśle. Coś w środku tak bardzo chciało żyć.

Będzie żył na ich cześć.

Nagle nie mógł się doczekać, aż zobaczy świat.

* * * *

Creede, CO

18 miesięcy przed

River Lee chciała odciąć się od świata.

Po raz pięćdziesiąty spojrzała w dół na notatkę. Wciąż tam była, wciąż napisana czystym, męskim pismem. Słowa nie uległy zmianie.

Przepraszam za to, kochanie, ale tak właśnie robię. Żałuję jednak czasu. Byłaś piękną kobietą. Gdybym miał w sobie to coś, by być prawdziwym mężem, chciałbym cię mieć za żonę. Jesteś silna. Przetrwasz.

Zabrał wszystkie pieniądze. Jej konta były puste, zarówno osobiste jak i służbowe, bo była na tyle głupia, że dała mu dostęp do obu. W końcu był jej mężem, choć teraz rozumiała, że to małżeństwo nie było legalne. Oszukiwał ją przez ponad dwa lata i w końcu dostał swoją wielką zapłatę, kiedy jej ojciec podpisał pełnomocnictwo i oddał w jej ręce całe swoje oszczędności życia.

Straciła to wszystko. Jej ojciec umierał, rak zżerał jego ciało i duszę. Jak miałaby się nim zaopiekować?

Jak miałaby mu powiedzieć, jaka była głupia?

Odłożyła list i pomyślała o wezwaniu policji. Z kim miałaby rozmawiać? Mieszkała na niezagospodarowanym terenie między Creede a maleńkim miasteczkiem Bliss. Mieszkała w ruderze, którą jej dziadek zbudował w latach pięćdziesiątych. Każdy kawałek gotówki, który miała, wkładała w swój biznes.

A teraz nie mogła pracować. Musiałaby sprzedać sprzęt.

Wyszła na ganek, wpatrując się w otaczające ją góry Sangre de Cristo. Rio Grande przebiegała przez jej podwórko. Rano zadzwoniłaby do Nate'a Wrighta. Szeryf hrabstwa Bliss był dobrym człowiekiem. Przynajmniej złożyłby raport na oszusta, o którym myślała, że ją kocha.

Człowieka, który całkowicie ją zdradził.

Ponad szumem rzeki usłyszała odgłos kaszlu ojca. Wydawało się, że to grzechotka w kabinie.

Przynajmniej nie będzie długo cierpiał. Lekarze dawali mu najwyżej trzy miesiące. Przez trzy miesiące z pewnością mogłaby utrzymać wszystko w ryzach. Jej ojciec nie musiał wiedzieć, że wszystko zniszczyła.

Usiadła na krześle Adirondack, które kupiła, gdy wyszła za Matta. Było ich dwoje, a ona wyobrażała sobie, że ona i Matt zestarzeją się razem właśnie tutaj.

Obserwowała rzekę i płakała najdłużej.




Rozdział pierwszy (1)

==========

Rozdział pierwszy

==========

Bliss, CO

Dzień dzisiejszy

Jax wpatrywał się w masywne okna, a jego wzrok przykuwały żywe kolory przed nim. Samo słońce wydawało się tu inne. Jaśniejsze, jakby ktoś miał pilota i podkręcił jasność obrazu. Cały swój czas spędzał w środku. Jego logiczny umysł wiedział, że kompleks Hope McDonald był na wsi, odizolowany w celu zachowania prywatności, ale nie pozwolono mu na wędrówkę po ziemi. Znał białe ściany placówki i wnętrze swojej utylitarnej celi. Nawet gdy zabierano go w nowe miejsce, odbywało się to samolotem, a ziemia pod nim była tak odległa, że wydawała się nierealna. Ale to, to było coś ze snu, dobrego snu.

Zieleń tak głęboka, że wyglądała jak z palety artysty. Masywne sosny wyrastające z ziemi w górę i w górę, w niebo. Góry dominujące nad wszystkim. I rzeka. Uwielbiał szum tej rzeki. Zasypiał przy kołysance, którą tworzyła.

Tutaj mógł oddychać. Po raz pierwszy w życiu czuł, że może wziąć pełny oddech, jakby jego płuca zostały związane i ktoś spiął linę.

"Dołączysz do nas, księżniczko Jax?".

Nie żeby wszystko było idealne.

"Nie jestem pewien, czy mam coś do dodania. Masz sarkazm na dole." Trzymał oczy na scenie przed nim. Chciał wyjść na zewnątrz i pozwiedzać. Weszli do środka poprzedniej nocy, ale było niesamowicie ciemno. Nie widział nic poza gwiazdami świecącymi nad głową. W te też wpatrywał się najdłużej. Stał na dużym ganku domu, w którym się zatrzymali, z głową opuszczoną do tyłu i oczami skupionymi na tym, jak te diamenty lśniły w głębokiej północy.

Duży Tag też go wtedy szturchnął.

Z westchnieniem Jax odwrócił się i przeszedł z powrotem przez wielki pokój, aby dołączyć do swoich braci przy masywnym stole w jadalni. Był on oczywiście przeznaczony na przyjęcia i zabawy, ale oni przejęli go i zamienili całe miejsce w jedną wielką salę konferencyjną.

Historia jego życia. Bez względu na to, gdzie się udał, miejsce stawało się miejscem pracy, piękno jakiejkolwiek przestrzeni, w której się znajdował, było pochłaniane przez wykresy, laptopy i mapy do wszelkiego rodzaju horrorów. W ciągu półtora roku, odkąd został uwolniony spod czułej opieki matki, zaszył się w pracy jako śledczy dla McKay-Taggart and Knight w Londynie, rzadko opuszczając budynek znany jako Ogród. Stał się doskonały w wyszukiwaniu informacji w ciemnych zaułkach Internetu.

Rzadko wypuszczano go na zewnątrz. Czasami czuł się, jakby zamienił jedną klatkę na drugą.

Mimo to zmusił się, by usiąść na krześle naprzeciwko swojego obecnego więźnia, Iana Taggarta. I tak, wiedział, że to nie było sprawiedliwe. Big Tag trzymał go w środku, ponieważ było na niego kilka listów gończych i nakazów. Kiedy był dronem Matki, popełnił wiele przestępstw, za które należałoby pójść do więzienia. Ale małomiasteczkowe Kolorado powinno być inne niż Londyn. Z pewnością nikt nie powinien go tu szukać.

Duży Tag podniósł teczkę z aktami. "Nic do dodania? Myślałem, że jesteś ekspertem w tej sprawie. Czy się myliłem?"

"Jax jest tym, który w pierwszej kolejności znalazł to miejsce" - odpowiedział Robert. Robert był tym, który próbował wszystko załagodzić. W ich dziwnej rodzinie Robert byłby najstarszym bratem, tym, który trzymał ich razem, który brał na siebie odpowiedzialność.

"Więc on jest powodem, że jesteśmy tutaj w tej gównianej dziurze". A Sasha byłby bratem, którego wszyscy chcieliby urodzić z innej matki. Jego akcent był rosyjski, gruby i ciężki. Rozejrzał się dookoła, jego ciemne oczy wzięły w scenie.

"To nie jest gówniana dziura. Myślę, że jest tu ładnie." Tucker był jego ulubionym bratem, najbliższym przyjacielem w grupie. Ale on i Tucker byli sobie bliscy wewnątrz kompleksu. On, Tucker i George byli jednostką. To Tucker zakradał się do celi Jaxa po szczególnie brutalnym pobiciu. Był doskonałym złodziejem i pojawiał się w celi z rzeczami, które ukradł lekarzom, aby ulżyć Jaxowi w cierpieniu. Wiele nocy spędził pod opieką Tuckera. "Jest inaczej niż w Londynie. Podobają mi się drzewa. Wstałem dziś wcześnie rano i usiadłem na ganku, a tam biegało kilka wiewiórek. Na początku było fajnie. Myślałem, że się bawią. Potem zdałem sobie sprawę, że to porno o wiewiórkach, a ten koleś nie był łagodnym kochankiem. Jak ja wiem, że czasem jest do bani być ludzką kobietą, ale pomyśl o wiewiórkach".

Był też najdziwniejszy z grupy.

"Aha, pewnie mówisz o Feliksie i Finoli". Najnowszy chłopak w zespole pochylił się do przodu. Krótko poznał człowieka, którego nazywali Henry Flanders, poprzedniej nocy, kiedy wpuścił grupę do masywnej kabiny przypominającej rezydencję po ponad dwudziestu czterech godzinach lotów, w tym bocznej podróży do Dallas, aby odebrać wielkiego szefa. Henry Flanders był nijako przystojnym mężczyzną, który wyglądał na wczesną lub średnią czterdziestkę. "Tak nazwała je moja żona. A my nie wiemy, że nie ma zgody. To niezwykle osądzające z twojej strony, Tucker".

Słyszał, że Henry Flanders miał kiedyś inne nazwisko. Teraz był łagodnym mężem, który prowadził kilka przyjaznych dla środowiska firm i kochał swoją piękną, ciężarną żonę. Ale kiedyś był człowiekiem o nazwisku John Bishop i był śmiertelnie niebezpiecznym agentem CIA. Szkolił Iana Taggarta i Ten Smith.

Teraz nosił Birkenstocki i najwyraźniej nie miał nic przeciwko odrobinie ostrego seksu.

Tucker potrząsał głową. "Nie. Byłem świadkiem tej sceny. Nikt by się na to nie zgodził. Nikt. Nigdy wcześniej o tym nie myślałem, ale myślę, że lubrykant może być najlepszym stworzeniem w historii. Z pewnością najmilszym."

Big Tag westchnął i wziął łyk swojej kawy. "Knight ostrzegł mnie, że tak będzie. Czy moglibyśmy, proszę, przejść do tematu zinky chipmunks? Wszyscy wy, dranie, byliście albo zbyt senni, albo zbyt pijani, by odbyć to spotkanie wczoraj wieczorem. Potrzebuję informacji, dlaczego jestem tutaj w Kolorado, kiedy mógłbym być w domu, będąc wykorzystywanym jako stadnina dla planów mojej żony, aby mieć tak wiele dzieci, że tworzą własną armię i przejmują świat. Nie myśl, że żartuję. Moje córki mają plany. Używają tych małych kucyków do układania map bitewnych".




Rozdział pierwszy (2)

Dante usiadł z powrotem w fotelu, jego oczy zapadły się. Oczywiście był jednym z tych pijanych w samolocie poprzedniej nocy. Przylecieli prywatnym odrzutowcem tajemniczą, okrężną trasą, która miała zmylić każdą agencję, która ich szukała, lotnicza wersja zgubienia ogona. Prywatny odrzutowiec został wypożyczony przez rodzinę królewską z Loa Mali i zawierał w pełni zaopatrzony barek, który Dante zrobił wszystko, aby go opróżnić. "Jesteśmy tu, bo Jax lubi - jak to nazwać? Gęsi. On goni gąski, a my siedzimy i nic nie robimy."

Ezra pomyślał, że Dante jest prawdopodobnie Rumunem. Z jego akcentu Jax w to wierzył.

"To nie jest gonitwa za gęsiami," powiedział mężczyzna z grubym szkockim akcentem, wchodząc z kuchni. Owen był stosunkowo nowy w "rodzinie". Urodził się w dniu nalotu, który uwolnił resztę z nich. Matka wykorzystała go, by sprowadzić do siebie Theo i Erin Taggart. Porwała matkę i siostrę Owena, używając ich jako dźwigni, by zmusić mężczyznę do wypełnienia jej woli. Oczywiście i tak je zabiła i ukarała Owena za to, że nie zabrał ze sobą dziecka TJ Taggarta. Owen był jedynym z grupy, który wiedział, kim jest, skąd pochodzi. Ale ta wiedza nie była osobista. Owen musiał przeczytać o swojej historii w raporcie.

Czasami Jax zastanawiał się, jak wyglądałby jego własny raport. Nie żeby było o nim więcej niż pusta kartka. Zastanawiał się, jak naprawdę się nazywa, skąd pochodzi, dlaczego jest dobry w obsłudze komputera. Innymi razy zdawał sobie sprawę, że nigdy nie chciał takiego raportu. Nigdy. Nie mógł mieć wspaniałej przeszłości, skoro tak łatwo go wymazać. A jednak był odpowiedzialny za szukanie czegoś, czego może nie chciał znaleźć. "To miejsce jest prawdziwe. Mam zbyt wiele dowodów, by mogło być czymkolwiek innym niż prawdziwe".

Sasha potrząsnął głową. "Myślę, że ludzie, którzy wierzą w Sasquatcha myślą tak samo".

"Tak, cóż, nie ma zdjęć lotniczych Bigfoota," odpowiedział.

"Masz nagrania satelitarne? To dlaczego nie możemy po prostu udać się na miejsce?" zapytał Tucker. "Po co to całe ukrywanie się tutaj? Nie żeby to miejsce nie było fajne. Ale dlaczego nie zaszarżować, nie wziąć plików i nie uciec jak diabli?"

To było bardziej skomplikowane niż to. "Widziałem materiał filmowy, ale rzeczywista długość i szerokość geograficzna została zredagowana i nie mogę znaleźć nikogo, kto znałby dokładną lokalizację. Najwyraźniej jeśli pracowałeś w tej bazie, byłeś wprowadzany z technicznym odpowiednikiem opaski na oczach. A większość tego miejsca jest pod ziemią. Materiał pochodzi sprzed lat. Podejrzewam, że miejsce to jest teraz zarośnięte roślinnością."

"Dlaczego ktoś nie wyjaśni, czym dokładnie jest to miejsce?" zapytał Big Tag. "I jak jest połączone z McDonaldem."

Nie wzdrygnął się na dźwięk jej imienia, ale jego żołądek trochę się skrzywił. Hope McDonald. W jakiś sposób było to gorsze niż Matka. Matka była potworem. Hope McDonald brzmiała normalnie. Przypomniało mu to, że miała rodziców i rodzinę, a mimo to okazała się zła jak cholera. "To była pierwotnie podziemna baza zbudowana podczas szczytu zimnej wojny. Miała służyć do ochrony wojskowych ważniaków i ich rodzin. Przez lata przekształciła się w bazę naukową, gdzie w tajemnicy można było przeprowadzać pewne eksperymenty."

Big Tag zmarszczył brwi i otworzył plik. "Więc Agencja ją przejęła".

To nie było pytanie. Szef wiedział, gdzie umieścić winę. "CIA przejęła ją na początku lat dziewięćdziesiątych. Z informacji, które odkryłem, nosiło ono kryptonim The Ranch".

Szczęka Henry'ego Flandersa zacisnęła się. "Słyszałem już tę nazwę".

Big Tag zerknął na drugiego byłego agenta CIA w pokoju. "Co ty o tym wiesz, John? Przepraszam. Henry. Zbyt wiele nazwisk. Cieszę się, że nigdy nie zostałem w Agencji na tyle długo, żeby poznać wszystkie nazwiska, które posiadają długoletni agenci."

Słaby uśmiech przeciął twarz Henry'ego. "Cóż, za jednym razem, kiedy poprosiłem cię o pracę pod przykrywką, nazwałeś się Frodo Baggins. Poważnie. Miał paszport i wszystko. Nie mam pojęcia, jak to przeszło przez wsparcie".

Tag mruknął. "Nie mów Charlie, bo myśli, że byłem prawiczkiem, dopóki jej nie poznałem, ale bzykałem laskę odpowiedzialną za wsparcie. To był jej pomysł. Była geekową dziewczyną, pewnie mającą wiele wspólnego z Finolą. I pomyślałem, że to całkiem apropos. Prosiłeś mnie o eskortowanie transportu broni do obozu dżihadystów, żebyśmy mogli znaleźć informacje. Uwierz mi. Czułem się jak koleś z obrączką".

Jax nie chciał siedzieć i słuchać starych wojennych opowieści. Zależało mu na wyjściu, na zobaczeniu czegoś, co nie było klubem w Londynie ani bankiem, który miał obrabować. Po raz pierwszy czuł się tak, jakby świat był tuż obok, a on tkwił tutaj. Na zewnątrz, patrząc w głąb. Tylko że on chciał być na zewnątrz...

"Ranczo było obiektem czarnych operacji. Było ściśle tajne. Słyszałem tylko plotki, ale podejrzewam, że był to ośrodek badań medycznych," wyjaśnił Henry. "To co musisz zrozumieć o Agencji to to, że są różne oddziały i te oddziały mają wiele zespołów, a te zespoły dzielą się na jednostki. To wielka biurokracja i czasami jedna ręka nie ma pojęcia, co robi druga."

"Czy to dlatego Ezra skończył zwolniony?" zapytał Owen.

Ezra Fain był ich nowym "ojcem". Jeśli Taggart był szefem, to Fain był człowiekiem, który czuwał nad nimi na co dzień teraz, gdy opuścili bezpieczne miejsce, jakim był Ogród. Fain pojechał wcześniej do miasta, aby spotkać się z niektórymi przedstawicielami władzy w Bliss w Kolorado. Wszystko po to, by upewnić się, że mogą działać w spokoju. Małe miasteczko było dobrym miejscem do ukrycia się, ale mieszkańcy na pewno zauważyliby wszystkie nowe twarze. Fain musiał się upewnić, że ich przykrywka będzie bezpieczna.

"Fain odszedł z Agencji, ponieważ jego strona śledztwa przegrała z mosiądzem" - wyjaśnił Taggart. "Wiecie, że każda grupa wywiadowcza na świecie chciałaby dostać w swoje ręce któregoś z was. No, przynajmniej na kilku z was. Owen jest chroniony przez swoje obywatelstwo. Mój brat ma weryfikowalną przeszłość i powiązania. Ale reszta z was nie ma żadnych powiązań. Mogę powiedzieć, że myślę, że Robert i Tucker i Jax są Amerykanami, ile chcę, ale nie mogę tego udowodnić. Sasha, jesteśmy prawie pewni, że jesteś Rosjanką, ale nie ma żadnych zapisów. Jestem prawie pewien, że Dante został wypluty z wnętrzności piekła, stąd jego imię".




Rozdział pierwszy (3)

Sasza przytaknął chętnie. "Tak, w to mogę uwierzyć. Co mówisz jest Ezra chciał poradzić sobie z nami jeden sposób. Levi Green chce przynieść nas wszystkich i złamać nas otwarte aż dowiedział się, jak lek pracował w naszym mózgu. Agencja preferuje metodę Greena i dlatego Ezra został poinformowany, aby dostać się z programem lub odejść."

Sasha był draniem, ale nie był głupi. On zrobił punkt ładnie. "To oznacza, że możemy zaufać Ezrze. Oddał swoją karierę, aby nam pomóc. Ale oznacza to również, że Agencja prawdopodobnie się nie zatrzyma."

Dante zmarszczył brwi. "Albo ten Ezra wrabia nas wszystkich i dostaniemy się do tego laboratorium i okaże się, że jesteśmy badani".

Jax czuł się znużony. Sprzeczali się o motywy Ezry Faina od momentu, gdy mężczyzna pojawił się na miejscu zdarzenia.

Owen wpatrywał się w mężczyznę. "On nie jest taki. To dobry człowiek. Wszyscy ciężko pracują, by nam pomóc. Nie możemy traktować ich jak brud."

Dante wzruszył ramionami i wstał, odsuwając się od stołu. Było oczywiste, po której stronie sporu się znajdował. "Więc mówisz. Co do ludzi pomagających, to ja też się na tym nie znam. Mogę tylko powiedzieć, że nikt nie wie kim jesteśmy, a minęło już półtora roku. Myślę, że mało ich to obchodzi. Dostają od nas darmową pracę".

"Niewiele od ciebie dostaję, kolego" - powiedział Taggart. "Jax, Robert i Owen zarabiają na swoje utrzymanie. Tucker jest przynajmniej w pewnym stopniu zabawny. Sasha jest dość dobry w komunikacji, chociaż przez większość czasu nie mogę zrozumieć ani słowa z jego wypowiedzi. Prawie cały czas spędzasz na piciu i narzekaniu na to, co się nie dzieje. Jeśli ci się to nie podoba, drzwi są w tamtą stronę".

Dante wpatrywał się w wielkiego szefa. "Cóż, zabrałeś mnie do miejsca, gdzie jeśli odejdę, prawdopodobnie zostanę zjedzony przez niedźwiedzia. Myślę, że zostanę. Kiedy będziesz potrzebował mnie do zabicia kogoś, obudź mnie."

Oddalił się. Dante był taki mroczny. Oprócz Sashy, najwięcej czasu spędził z Moth... McDonald. Sasha był jej ulubionym synem, a Dante, cóż, on też próbował pomóc Dantemu, ale wyglądało to tak, jakby mężczyzna z radością przyjmował ból.

Taggart odchylił się do tyłu, wyraźnie zmęczony długą nocną podróżą i brakiem snu. "Czy ktoś mógłby wyjaśnić, jaki jest związek McDonalda z Ranczem?"

Zerknął na schody, na których zniknął Dante. Dante dzielił tam pokój z Sashą. Pomimo tego, jak duży był to dom, bunkrowali się razem. Mimo to Sasha zdawał się nie przejmować tym, że jego partner wyjechał. Jax wziął głęboki oddech. Tucker był jego partnerem. Nie mógł biegać za każdym ze swoich braci, który miał problemy. Nigdy nie przestałby biegać. Skupił się na omawianej kwestii. "Z informacji, które zebrałem, Ranczo zostało opuszczone. Przez lata stało uśpione, a potem zostało ponownie otwarte, ale tym razem Agencja przyjęła gotówkę za wynajem powierzchni, że tak powiem. Gotówkę i wgląd w niektóre z rzeczy, którymi zainteresowane były pewne firmy farmaceutyczne, a które mogłyby nie przejść przez FDA."

"Dlaczego mieliby badać rzeczy, których nie mogą sprzedać?" zapytał Owen.

"Ciemne rzeczy mogą prowadzić do rzeczy, które mogą sprzedać," wyjaśnił Henry. "FDA ma różnego rodzaju zasady. Ranczo zaoferowało im miejsce do eksperymentowania poza normalnymi przestrzeniami i prawie bez nadzoru. Zapewniam cię, że wiele leków, których używamy dzisiaj, nie zostało opracowanych z myślą o dobroci. I mogą zarobić mnóstwo pieniędzy w ciemnej sieci, sprzedając leki na tortury rządom, dżihadystom i kartelom narkotykowym. Pod tym błyszczącym światem, który widzimy, jest cały świat".

Wiedział o tym lepiej niż większość. "Z informacji, które znalazłem wynika, że firma farmaceutyczna o nazwie Kronberg prowadzi badania na Ranczu. Hope pracowała tam w tym czasie i znalazłem zapisy jej lotów do Colorado Springs. Przylot i wylot dzieliły miesiące. Była tu, ale nie ma rezerwacji hotelowych, ani samochodów. Jej czas pobytu tutaj w ciągu czterech lat to tysiąc czterdzieści dwa dni. Była tu i pracowała nad swoim lekiem na dylatację czasu. Wierzę, że jej wczesne notatki są nadal w tej bazie".

"Dlaczego nie miałaby ich zabrać ze sobą?" Tucker pochylił się.

Henry wziął to na siebie. "Bo jeśli jej firma płaciła za to, by miała tę przestrzeń, jednym ze sposobów zapłaty byłyby informacje. Agencja przechowywałaby dokumentację wszystkich eksperymentów, które tam przeprowadzono."

"Opracowała ten lek właśnie tutaj", zastanawiał się Taggart. "Jej ojciec był senatorem, zanim stał się trupem. Jestem pewien, że to on skontaktował ją z Agencją. Nic dziwnego, że walczą. Pomogli w opracowaniu leku. A czas jej odejścia pasowałby. Opuściła Kronberg, gdy porwała mojego brata".

"Jest tego więcej. Coś się stało tuż przed wyjazdem McDonalda do Argentyny." Spędził większą część ostatnich osiemnastu miesięcy na układaniu tej linii czasu. "Plotka głosi, że na Ranczu miał miejsce incydent biologiczny. Zamknęli je w nocy trzy lata temu i od tamtej pory nikt tam nie wrócił. Dlatego potrzebujemy kombinezonów biologicznych, choć wątpię, by istniało prawdziwe zagrożenie biologiczne. Wierzę, że to zasłona dymna, by trzymać ludzi z daleka."

"Więc jaki jest prawdziwy powód, że go zamknęli?" zapytał Robert.

Myślał o tym długo i ciężko i wymyślił tylko jeden powód, który miał sens. "Mniej więcej w tym samym czasie nastąpiła zmiana władzy w prezydium. Zack Hayes został wybrany i zrobił porządek. Agencja dostała nowego szefa. Podczas zmiany reżimu skasowano całą masę plików, a jednym z nich były wszystkie informacje dotyczące The Ranch. Zanim jednak polecenie usunięcia plików zostało wykonane, znalazłem dowody na to, że Ranczo zostało zamknięte i zablokowane, aby poczekać na bardziej przychylną administrację. To wszystko miało miejsce kilka tygodni przed tym, jak McDonald pojawia się na Wielkim Kajmanie, kradnie Theo Taggarta i umieszcza go w swojej stajni eksperymentów."

"To strasznie przypadkowe." Taggart wpatrywał się w dół w plik przed nim, jakby mógł zmienić słowa na stronie.

"Tak, ale mówimy o świecie wywiadu. To nie jest zaskakujące." Dużo się dowiedział o tym świecie. "Agencja jest dobra w przypadku zbiegów okoliczności".




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Człowiek bez przeszłości"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści