Ta fatalna burza

Część I

==========

Część I

==========

----------

Pierwszy raz, gdy ją zobaczyłem

----------

Żadna aureola nie wisi nad jej kasztanowymi włosami, a ona sama jest bledsza niż większość czczących słońce dziewczyn na imprezie. Wtapia się w tło. Niewiele w jej stroju się wyróżnia - sztruksowa minispódniczka, pomarańczowe rajstopy, buty do kostek i bordowy top przewiązany w pasie. Nikt inny nie wydaje się jej zauważać.

Poza mną

. . . I Troya Hogana.

Ale widząc, jak owija rękę wokół jej szyi, powiedziałbym, że są już dobrze zaznajomieni. To niedobrze.

Dla niego.

Ona może się z nim spotykać, ale jeszcze się nie poznaliśmy.




Rozdział 1 (1)

==========

1

==========

----------

Cooper Reed Haywood

----------

Pięć miesięcy później

Nigdy nie wierzyłem w omeny ani znaki, ale w ciągu ostatniej godziny otrzymałem ich kilka.

Światła kawiarni Bean There świecą jak latarnia morska przez ciężki deszcz. Szalonym krokiem zmierzam do drzwi, otwierając je z większą siłą niż to konieczne w moim pośpiechu, by dostać się do środka. Nikt nie wydaje się zaniepokojony, kiedy dzwoni dzwonek nad drzwiami, ale dostaję dwa szybkie spojrzenia znad blatów laptopów przy ladzie.

A potem zajmują się swoimi sprawami.

"Siadaj", mówi głos zza wahadłowych drzwi. Przez uchylone okno widzę brunetkę, która krzątała się na zapleczu.

Zdobywam stolik przy oknie i, na szczęście, gniazdko. Mój laptop nie ma wystarczająco dużo soku, aby przetrwać godziny potrzebne do napisania mojej pracy. Kiedy w moim budynku zabrakło prądu, a generator nie zadziałał, poszedłem do biblioteki. Horda przepełnionych kofeiną i prokrastynujących studentów wylewająca się z drzwi powiedziała mi, że nie będę miała tam szczęścia.

Po wytarciu włosów do sucha kapturem kurtki, rozpakowałam torbę, aby przygotować się na długą noc, która mnie czeka. Ponieważ ta kawiarnia znajduje się po przeciwnej stronie miasta niż moje miejsce zamieszkania i dalej od kampusu Uniwersytetu Atterton niż zwykle podróżuję po gorący napar, jest to moja pierwsza wizyta. Ale jest tu przyzwoicie, cicho, z czymś w rodzaju oldschoolowej kryjówki - lampy zamiast jasnych świateł, wytarte drewniane podłogi, które widziały lepsze dni, i jazz grający w tle.

Najwyraźniej jestem jedynym, który nie zna tego sekretu. Każdy stolik, choć mały, jest zajęty. Torby na podłodze, otwarte laptopy, niepochlebny blask białych świateł LED odbija się od twarzy na wpół ukrytych przez ekrany.

Małe talerzyki z babeczkami i kubki z kawą wypełniają stoliki do tego stopnia, że zaczynam myśleć, że ci ludzie zajmują miejsce zamieszkania, zamiast być tu tylko na wieczór. To albo obsługa się obija. Ponieważ nie widzę nikogo poza dziewczyną z tyłu, myślę, że to może być bardziej prawdopodobne.

Kiedy sięgam w dół, żeby podłączyć laptopa, słyszę: "Burza przetoczyła się bez ostrzeżenia".

Odwracam się, by zobaczyć złote, orzechowe oczy spoglądające na mnie i uśmiech, który chwilowo każe mi myśleć, że promienie słońca przedarły się przez deszcz. Ale te pomarańczowe rajstopy zdradzają urodę brunetki, gdy wracają obrazy z imprezy z zeszłego lata.

Nie wiem, dlaczego zerkam na jej palec serdeczny. Chyba z przyzwyczajenia.

Nieraz nazywano mnie graczem, ale tylko jeden związek udało mi się rozbić.

Jej.

Ciekawe, czy to zadziałało. "Cześć", mówię.

Jej uśmiech się poszerza. "Cześć." Kiedy spogląda przez okno, dostaję szybką szansę, by ją przestudiować. Znowu.

Nie minął rok, odkąd widziałem ją po raz ostatni, nie minęło nawet pięć miesięcy, ale wygląda trochę inaczej. Poza małym zielonym fartuszkiem, który świadczy o tym, że tu pracuje, sznurki są mocno zaciągnięte wokół małej, krągłej talii, którą nie miałbym nic przeciwko temu, żeby kiedyś poznać, a jej włosy są dłuższe z wtopionymi jaśniejszymi pasmami.

Wysokie kości policzkowe podkreślają te ładne, orzechowe oczy i długie rzęsy, ale moją uwagę przykuwa naturalny róż jej ust, kiedy bada pogodę na zewnątrz. Większość dziewczyn wybiera wiśniowy błyszczyk, ale jej usta są matowe. To sprawia, że jestem ciekawa, jak smakuje.

Czarna zamszowa spódnica zamiast sztruksu i te same buty, które nosiła na mojej imprezie. Ale to nie jest ta różnica, którą wyczuwam. Nie potrafię jej wyczuć.

Przesuwa się, by spojrzeć na mnie z powrotem. "Mówiłam, że burza pojawiła się znikąd".

"Aplikacja pogodowa to przewidziała, ale nikt nie spodziewa się takiej letniej burzy w grudniu."

"Nie bez śniegu, ale pięćdziesiątka nas tam nie zaprowadzi. I technicznie rzecz biorąc, to byłaby wtedy zimowa burza."

"Nienawidzę śniegu."

Jej uśmiech pozostaje tak samo jasny jak jej oczy. "Nie przeszkadza mi to tak bardzo".

"Tak?" Tym razem ja się szczerzę. "Co takiego jest w śniegu, że tak bardzo ci nie przeszkadza?".

Wślizguje się na miejsce naprzeciwko mnie bez zaproszenia. To mi się w niej podoba. Pochylając się do przodu, jakby zdradzała tajemnicę, odpowiada: "Myślę, że to raczej obrazy, które wyczarowuje. Gorąca czekolada z Baileys Irish Cream przy płonącym ogniu. Skulona w dużym, wygodnym fotelu, czytająca książkę, gdy na zewnątrz pada śnieg. Świąteczny poranek i prezenty pod choinką".

"Brzmi idealnie".

"Dla mnie też." Ona stoi. "Czy mogę przynieść ci coś do picia i jedzenia?"

Patrzę w stronę gabloty pod ladą. Nic nie przemawia do mnie, więc patrzę na kredowe menu na ścianie. "Jaką masz dziś zupę?"

"Pomidorowa z bazylią. Jest naprawdę dobra i jeszcze lepsza z grillowanym serem." Ona przesuwa niektóre włosy za ucho, odsłaniając tag z nazwiskiem przypięty do jej zielonego fartucha.

"Wiesz, jak upsell," mówię, dostając dobre spojrzenie na imię, którego nigdy nie dostałem, kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem. "Story. To...

"Unikalne. Dziwne. Dziwne imię. Dostaję to cały czas." Wzrusza ramionami i śmieje się do siebie. "Mogłabym opisać moją mamę w ten sam sposób".

Nasze oczy spotykają się, a ja mówię: "Piękna. Chciałam powiedzieć piękna."

"Oh." Cringing, ona wydaje się tracić niektóre z opanowania, które trzymała na sekundy przed. Ah, kurwa. Ona się rumieni, i wiem, że jestem zrobiony dla. "Um, to bardzo miło z twojej strony, że tak mówisz. Dziękuję."

"Nie ma za co, Story."

"Nie zakładaj go teraz."

Boże, chciałabym to zużyć.

Jej śmiech tańczy wokół nas, utrzymując uśmiechy na obu naszych twarzach. Jest całkowicie zapierająca dech w piersiach. "Jak masz na imię?" pyta.

"Story?" Jakiś facet woła do niej z drugiej strony kawiarni, przekierowując jej uwagę na niego.

"Zaraz tam będę, Lou." Odwraca się z powrotem do mnie, ale kciuki wystawia przez ramię. "Louis. On jest garstką wokół finałów." Wyciągając długopis i podkładkę z fartucha, pyta: "Zupa i kanapka?".

"Jak mogę się oprzeć?"




Rozdział 1 (2)

"Dobry wybór." Z przymrużeniem oka odchodzi, ale cofa się i wraca. "A do picia?"

"Kawa. Czarna jest dobra."

Nie oczekuję uśmiechu w zamian za moje zamówienie, ale i tak go dostaję. Łatwo ją podziwiać. Ładna, jak jej imię. To nie jedna rzecz konkretnie, ale to, jak jej cechy współpracują z kształtem serca jej twarzy, czyni ją tak pociągającą. Stuka długopisem w mój stolik. "Wrócę."

"Mam nadzieję, że tak."

Cofa się, wciąż patrząc na mnie, ale potem wpada na krzesło innego patrona. "Och, przepraszam."

Facet nie ma do niej cierpliwości i marudzi pod nosem coś, co sprawia, że mam ochotę nauczyć go manier uderzeniem w twarz. Odpuszczam jednak tym razem i wracam do tego, po co tu w ogóle jestem.

"Jestem tutaj," mówi Story przy stole.

"Co?"

Przeciąga swoją wolną rękę pod kubkiem dla efektu. "Twoja kawa".

"A, to." Pocieram bok swojej szyi. "Racja. Kawa."

Odkładając ją na bok, mówi: "Nie chciałam się do ciebie zakradać".

"Czasami życie tak robi."

"Kiedy najmniej się tego spodziewasz", mówimy unisono, a potem wybuchamy śmiechem.

Ona opiera rękę na przeciwległym krześle i przechyla głowę, jakby planowała zostać na dłużej. Nie mogę powiedzieć, żeby mnie to denerwowało. Wolę spędzać z nią czas niż pracować nad tym pieprzonym wypracowaniem. "Używam tego cytatu cały czas i nikt nigdy nie wie, o czym mówię", mówi.

"Może byliśmy jedynymi dwoma, którzy widzieli ten film?".

"Możliwe." Jej oczy rozszerzają się i wychwytują blask z pobliskiej lampy. "W teatrze była tylko jedna inna osoba, kiedy oglądałam go w Panteonie".

"Pokaz o godzinie drugiej?"

"Tak," odpowiada, jej uśmiech rośnie z sekundy na sekundę. "Czy wiesz, że grano go tylko przez jeden dzień?".

Pstrykając palcami, wskazuję. "Dziewczyna z ogórkiem?"

Wybucha śmiechem, zanim się uciszy i rozejrzy. Nikt nie śmie rzucić Story'emu brudnego spojrzenia. Ja, z drugiej strony, dostaję trzy. Oni są po prostu zazdrośni.

"Czuję się, jakbym był winny twój sekret, skoro znasz jeden z moich brudasów".

"Mam silne podejrzenie, że nie jesteś jedyną osobą, która zjada ogórki podczas filmu".

"Prawda. Trzymają słoik na ladzie. Oh, crap!" Przebiega przez sklep, przepychając się na zaplecze. "Dammit!" Jej głos dociera aż do mojego stolika z przodu.

Zaczynam się zastanawiać, czy powinienem zaoferować pomoc, ale tak jak stoję, ona przepycha się przez drzwi i kieruje się w moją stronę z talerzem w rękach. "Wszystko w porządku?" pytam.

"Wszystko jest w porządku. Spaliłem jeden grillowany ser na kawałki, bo zostawiłem go zbyt blisko ognia na grillu." Odstawia talerz z miską wyważoną na wierzchu. "Na szczęście dla ciebie, to był mój obiad, a nie twój".

Patrząc na talerz, a potem z powrotem na nią, proponuję: "Możemy się podzielić?". Gestem wskazuję na drugie krzesło ponownie, mój papier teraz na tylnym palniku w pobliżu ognia, gotowy zawieść mnie za ignorowanie go.

"Nie, to jest twoje."

"Nie mam nic przeciwko." Podnosząc jedną połowę pokrojonej kanapki, zanurzam ją w zupie. "Szef kuchni polecił." Biorę kęs, pozwalając kremowej zupie połączyć się z serowym chlebem. Nie jadłem grillowanego sera od dłuższego czasu. Zapomniałem, jakie są dobre. Chłód od deszczu już minął, ale zupa i kanapka rozgrzewają mnie od wewnątrz. "To naprawdę dobre."

Jej ręka zakrywa brzuch, a ona rozgląda się, jakby inni podsłuchiwali. "Mój żołądek właśnie warknął".

Przesuwam talerz bliżej niej. "Weź drugą połowę".

"I-"

"Nalegam."

Ona kiwa głową w debacie, a potem siada. "Cóż, skoro nalegasz." Podnosi drugą połowę, zanurza róg w zupie, a następnie pożera duży kęs. "Mało znany fakt o kawiarni. Robimy to danie tylko w burzliwe dni. Błagałam kierownictwo, aby utrzymać go w menu, ale właściciel upiera się, że smakuje tak dobrze, bo go pożądamy."

"Nieobecność sprawia, że żołądek staje się milszy".

"Coś w tym stylu." Bierze kolejny kęs i obserwuje innych gości. Wszyscy są zbyt zaangażowani w swoją pracę, by przejmować się tym, że zrobiła sobie ze mną przerwę.

Kiedy kończymy nasze połówki, przesuwa miskę na moją stronę stołu. "Doceniam przekąskę. Teraz zjedz swoją zupę." Podnosząc się, dodaje: "Muszę wracać do pracy".

Zerkając na laptopa, mówię: "Chyba też powinienem".

"Zostawię cię z tym." Odsuwa się i dodaje: "Dzięki za podzielenie się. Jedzenie jest na mnie."

Jestem pewien, że ma na myśli coś zupełnie innego niż obrazy zaludniające mój mózg. Kończę zupę, a następnie zagłębiam się w mój papier. Profesor przekroczyła granicę, kiedy zagroziła mi F. Co z tego, że opuściłam kilka zajęć i zapomniałam o kilku zadaniach? Zdałam testy i będę złota, gdy skończę ten referat.

Gdyby tylko coś ciekawszego nie przykuło mojej uwagi. To właśnie kiedy obserwuję ją pląsającą po sklepie, uświadamiam sobie, że w przeciwieństwie do imprezy, tutaj wcale się nie wtapia, mimo ubrań w ciemnych kolorach.

Nie, Story to po prostu książka, którą chcę przeczytać.

Ale jeśli pamięć mnie nie myli, a zawsze tak jest, to jeszcze w sierpniu miała chłopaka.

Kurwa.

Troy Hogan.

On i ja mieliśmy więcej niż sprawiedliwy udział w spotkaniach. Żadne nie było dla niego dobre. Rzecz w tym, że Story nigdy nie była obecna. Czy oni zerwali?

Zauważyłem, że się na mnie gapi i uśmiechnąłem się. Uśmiecha się zza lady, jakbym jej właśnie nie przyskrzynił, i dalej się na mnie gapi. Nie przeszkadzają mi te orzechowe oczy na mnie, ale nie mogę jej rozgryźć.

Kiedy ta postać Lou znowu ją przywołuje, sprawdzam ją. Pięć-trzy. Maksymalnie pięć-cztery. Włosy całują środek jej pleców. Nawet przez cięższy materiał ubrań mogę powiedzieć, że ma rockowe ciało. Nie wygląda na dziewczynę, która ukrywa swoje krągłości. Ma po prostu pewność siebie, by nosić to, co lubi.

Przechodząc obok, podrzuca mi szklankę z wodą i zamiata pusty talerz i miskę. Zapomniałam o kawie, bo zamówiłam ją tylko po to, żeby nie wyrzucili mnie z lokalu. Biorę łyk, mimo że jest wystudzona. Naprawdę muszę się skupić, a może kofeina w tym pomoże.

Wkładam słuchawki do uszu, włączam utwór z białym szumem i zaczynam tam, gdzie skończyłam badania. Nie jestem pewna, jak długo pracuję, ale kiedy siadam, żeby się rozciągnąć, zauważam, że połowa miejsca się opróżniła.

Story zeskoczyła z lady i przyszła z dzbankiem wody. Dopełniając moją szklankę, mówi: "Nigdy nie poznałam twojego imienia".

Myślałem o tej dziewczynie przez ostatnie pięć miesięcy, zastanawiając się, co się z nią stało. Widziałem Hogana i szukałem jej, by wyskoczyła z jego ciężarówki do bicia. To nigdy nie miało miejsca. Ale oto ona, jakby coś większego właśnie zagrało swoją ręką, a my trafiliśmy w dziesiątkę. Wyciągam rękę. "Cooper."

Wsuwa swoją dłoń w moją, a kiedy się uścisnęliśmy, mówi: "Miło cię poznać, Cooper".

"Cała przyjemność po mojej stronie." Nasze ręce się rozchodzą. Ponieważ nigdy nie byłem jednym z tych, którzy owijają w bawełnę, pytam: "Spotykasz się z kimś?"




Rozdział 2 (1)

==========

2

==========

----------

Story Salenger

----------

Cooper jest tak przystojny, że moje ciało rozgrzewa się pod jego złotym chłopięcym blaskiem.

Czego tu nie kochać i nie pożądać, jeśli chodzi o tę ostrą jak brzytwa szczękę lub sposób, w jaki jego zielone oczy przeszywają cel nawet w słabym świetle kawiarni? Szerokie ramiona i na tyle wysoki, że czuję się malutka w jego cieniu? Nie potrafię określić, czy jego atletyczna budowa została wypracowana przez treningi, czy też życie pełnią życia.

Nie mogę nawet zacząć o włosach, które nie są zbyt czarne, by pasowały do obrazów, które już stworzyłam na jego temat, bo inaczej będę tkać palcami miękkie fale, tak jak on to robił. To jego tik, podobnie jak sposób, w jaki jego szczęka napina się, gdy próbuje czytać w moich myślach. Z determinacją w źrenicach jego oczu, myślę, że może myśleć o czymś więcej niż moje życie towarzyskie.

Co dziwne, nigdy nie widziałam go w pobliżu - nie po tej stronie miasta, ale nawet nie na kampusie. I chociaż pyta o mój status związku, zastanawiałam się też nad jego i nad tym, kim może być szczęśliwa dziewczyna w jego życiu i jak wygląda. Przez ubrania, jestem całkiem pewna, że dziewczyna na jego ramieniu byłaby po designerskiej stronie mody, zamiast chodzić w podartych rajstopach i starym swetrze.

Nie jestem tylko pewna, czy powinnam angażować się w związek, gdy do ukończenia studiów pozostał tylko jeden semestr. Nie będzie mnie w tym mieście, jak tylko otrzymam dyplom.

Z drugiej strony, powiedzenie mu, że jestem singielką, to nie to samo, co zerwanie z facetem. Człowiek... to jest różnica między Troyem a Cooperem. Troy był dzieckiem z nadmiarem zazdrości w żyłach i marnującym czas. Jego problemy nigdy nie były bezczynne, a ja miałam dość bycia wciąganą w jego kłopoty.

Cooper jest tutaj, wykonując pracę w szkole, jakby dbał o swoją przyszłość. To odświeżające. Odpowiadam: "Z nikim się nie umawiam".

Patrzy w dół i uśmiecha się do siebie, ale kiedy jego oczy znów odnajdują moje, w jego pewności siebie jest taka szczerość. Nie arogancja. Jest po prostu pewny tego, kim jest. Prawdopodobnie nie powinnam uważać tej cechy za tak atrakcyjną.

Z tego, co się dowiedziałem, brutalność arogancji i pewność siebie to jedno i to samo. Więc dlaczego Cooper miałby być inny?

Wcześniej byłam bardziej beztroska... Daj mu szansę.

On kątów siebie w kierunku mnie w jego krzesło. "Prawdopodobnie nie powinienem pytać w tygodniu finałów, ponieważ jestem pewien, że masz wystarczająco dużo dzieje się w swoim życiu, ale co myślisz o zbieraniu się w czasie przerwy wakacyjnej? Po zakończeniu semestru?"

"Nawet nie wiesz, czy jestem studentem."

Skanuje pokój, ale potem wraca do mnie. "Jasne, że tak. Każdy tutaj jest studentem."

"Lou nie jest."

"Lou przychodzi tu, bo cię lubi". Jego spojrzenie zbacza za moje biodro w kierunku Lou. "Nie może znieść, że rozmawiam z tobą."

Moja głowa obraca się, by zobaczyć, jak oczy Lou wracają do ekranu. Kiedy spoglądam na Coopera, on unosi brew, jakby jego punkt został udowodniony, podczas gdy uśmiechnięty smirk siedzi mocno na jego wyrazie, dając mi sneak peek arogancji, która udowadnia mój punkt. Siedzi z powrotem i krzyżuje ręce na piersi. "Czy się mylę?"

Nie myli się. Lou przychodzi tu na dobrą kawę i żeby mnie zobaczyć. Nigdy nie zdobył się na odwagę, żeby mnie zaprosić na randkę, ale wiem, że chce. "Lou jest..." Przewracam oczami. "To nie ma znaczenia o nim. Mówimy o nas."

"Podoba mi się to brzmienie."

Przechylając głowę na bok, pytam: "Z czego?".

Pochyla się do przodu i zanurza czubek palca w kieszeni mojego fartucha. Przyciągając mnie bliżej, następnie staje i pochyla się, aby szepnąć mi do ucha, "Możliwość nas."

Moje serce bije szybciej, gdy jego słowa ścigają się przez moje żyły. Ciepło jego oddechu owiewające moją skórę powoduje, że gęsia skórka rośnie jak na komendę.

Podnoszę brodę, powodując, że nasze policzki ocierają się o siebie. "Zaczynam podejrzewać, że burza Zeusa szalejąca na zewnątrz nie jest jedynym bogiem, który miesza dziś z losem."

Odchylając się do tyłu, łapie moje spojrzenie i wpatruje się w moje oczy. Uśmiech zniknął i został zastąpiony spojrzeniem, które sprawia, że mój oddech łapie się i jest ciężki w mojej piersi. "To pozostawia nam tylko dwa wyjścia, Story. Walczymy z losem i odchodzimy. Albo-"

"Zaryzykujemy i pójdziemy ich śladem". Z wciąż walącym sercem, zdaję sobie sprawę, że nasz los jest już przypieczętowany.

Chociaż jestem pełen wątpliwości co do wkroczenia w kolejny ogień, którego mogę nie być w stanie powstrzymać, przynajmniej jego uśmiech jest uspokajający. "Odbiorę cię w czwartek. O siódmej."

Przepięcie elektryczne zaskakuje mnie, zabierając światła, a kawiarnia pogrąża się w ciemności. Blask ekranów komputerów przygasa, ale zbiorowo świecą one wystarczająco jasno, by wszyscy byli widoczni. Łapię oddech i pędzę do lady. "Wszystko jest w porządku. Możesz zostać aż do zamknięcia lub odebrać rachunek, jeśli jesteś gotowy do wyjścia".

Cooper siedzi przy stole, obserwując, jak inni walczą o zebranie swoich rzeczy. Gdy wplatam się w stoły, aby sprawdzić wszystkich, zaczynam słyszeć, jak większość nie ma gotówki. Jesteśmy w świecie technologii i nie mamy jak zapłacić. No właśnie.

Zaczynam przyjmować IOU od stałych bywalców, a inni ... domyślam się, że to wczesny prezent dla nich, gdy wychodzą za drzwi.

Ponieważ kawa jest już zaparzona, domyślam się, że reszta jest na mnie dziś wieczorem, mimo że garnek powoli stygnie. Wiem, że będę musiał pokryć tę dysproporcję z mojej wypłaty, ale i tak bym ją po prostu wyrzucił. Ross, właściciel Bean There Coffee Cafe, nie przyjmuje żadnych wymówek, choćby nie wiem jak zasadnych. A brak prądu podczas burzy wydaje się być ważnym powodem, aby utrzymać drzwi otwarte i klientów szczęśliwych.

Jestem pewien, że on widzi to inaczej.

Ekrany zaczynają się ściemniać w ciągu następnej godziny, a więcej klientów znika za frontowymi drzwiami, kiedy ja jestem na zapleczu i myję naczynia przy świetle latarki. Kiedy wracam na front, zostaje tylko jedna osoba. Cooper jest intensywnie skupiony na ekranie. Nawet nie słyszy, jak wchodzę, choć moje kroki odbijają się echem w ciszy pomieszczenia.




Rozdział 2 (2)

Zdejmując fartuch, kładę go za ladą. Jestem wykończona psychicznie i fizycznie na tę noc, więc siadam po drugiej stronie stołu od niego. Patrzy w górę i uśmiecha się. Zdejmując słuchawki, pyta: "Co cię sprowadza, Story?".

"Tossed in the towel. Jesteśmy tylko ty, ja i burza na zewnątrz".

Rozgląda się ze zdziwieniem, jakby do tej pory nie zauważył pustego pokoju. Chichocze. "Spieprzyłem wiele, ale odmawiam, aby mój profesor miał rację. Ten referat ma być na jej biurku do dziewiątej".

"Ile zostało ci sił?"

"Najwyraźniej czterdzieści trzy minuty".

"Czy możesz go skończyć w tym czasie?".

"Nie. Zostały mi co najmniej dwie godziny pracy". Szoruje dłońmi po twarzy i wzdycha, jakby wyczerpanie miało zaraz wygrać bitwę. "Moje mieszkanie straciło zasilanie. W bibliotece było ciemno, a księgarnia wyrzuciła mnie, gdy zamknęli wcześniej z powodu burzy. Ta kawiarnia była zbawczą łaską, ale nawet ona nie może tym razem uratować mojego tyłka."

Znów pcham się na moje obolałe stopy i wpatruję się w niego. Flirtowanie było zabawne. To miłe uczucie, gdy patrzy się na mnie jak na smaczną jak nasze domowe bułeczki cynamonowe. Jeszcze lepsze jest to, że przyciąga mnie do niego coś więcej niż tylko jego wygląd. Jest w nim pewien klimat, który mnie pociąga, który chciałabym odkryć nieco bardziej. Zaryzykuj, Story. "Chodź. Możemy iść do mnie."

Siedzi, prawy kącik jego ust podąża za nim. "Twoje miejsce?"

Macham palcem przez powietrze. "Mówimy o elektryczności -"

"Uważam, że to bardziej chemia, którą się dzielimy".

"Ha," szydzę z szybkim przewróceniem oczami. Ma rację, ale coś jest tak satysfakcjonującego w nie dawaniu mu przewagi. "Słuchaj, wysłałem SMS-a do sąsiadki, żeby sprawdzić co u niej, i wygląda na to, że mój rinky-dink budynek zdołał przetrwać wyłączenie do tej pory. Więc, jeśli ten papier jest tak ważny, jak mówisz, oferta jest tam." Zostawiam go, patrząc jak odchodzę.

Kogo obchodzi, że jest tu ciemno? On rozumie, co to znaczy.

"Tak czy inaczej, muszę się zamknąć, więc nie możesz tu zostać", dodaję.

Zamek błyskawiczny jego plecaka, dźwięk zamykania laptopa, luźne zmiany w kieszeni, a następnie szuranie jego stóp są słyszalne, jak wsuwa swój wełniany płaszcz. "Twoje miejsce to jest, ale muszę cię ostrzec . . ."

Cholera. Może nie powinnam była tak szybko wyrzucać tego zaproszenia. Tylko dlatego, że wydaje się miłym facetem, nie oznacza, że nie jest seryjnym mordercą. Wyciągam gaz pieprzowy z tylnej kieszeni i odwracam się, trzymając go w powietrzu. "O?"

Jego spojrzenie volleys między gazem pieprzowym i mną, zanim zdecyduje się pozostać na moich oczach. "Nie mieszaj się do mnie, dobrze, Story?" pyta, jego zdecydowanie ponury ton stawia mnie na krawędzi. Z jego rękami wtulonymi głęboko w kieszenie dżinsów, nie martwię się o moje fizyczne samopoczucie. Po tym jak dobrze się z nim bawiłam, flirtując czy cokolwiek innego, nie mogę powiedzieć tego samego o moim stanie psychicznym.

Zaskoczona pytaniem, pytam: "Ale zaprosiłeś mnie na randkę? W czwartek o siódmej, pamiętasz?".

"Nie powinienem był cię zapraszać".

"Wow," mówię przez westchnienie. "Chyba nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się, żeby ktoś cofnął zaproszenie na randkę". Daję mu kciuk w górę, a następnie przesuwam się, aby założyć płaszcz. "Dzięki za wzmocnienie ego. To idzie dobrze z byciem usztywnionym, nie tylko za jedzenie i napoje dzisiaj wieczorem, ale także moje napiwki." Odwracając się, wyrzucam szeroko ramiona. "W zasadzie pracowałem dziś za darmo, więc to tylko wisienka na torcie".

Podchodzi bliżej, każdy krok niepewny jak podłoga skrzypi pod jego stopami. "Nie chodzi mi o to. Szczerze mówiąc, uważam cię za niesamowicie pociągającą i chętnie zabrałbym cię na randkę."

"Kusząca?" Wsuwam ręce w rękawy płaszcza, potem sięgam po kapelusz. Śmieję się, ale nie jestem upokorzony tym zwrotem akcji. "Czym jesteś, wampirem?" Odrzucając włosy na jedną stronę, odsłaniam szyję. "Czy mam ci mówić Edward?"

Tym razem, on chichocze. Jest prawdziwy i hardy i warto zrobić z siebie głupka, żeby go usłyszeć. "Nie." Wyrywa mi kapelusz, po czym wciąga go na czubek głowy. Nadal trzymając dzianinę za boki z dala od moich uszu, mówi: "Po prostu facet, który już wie, że nie jestem dla ciebie dobry".

Wraca do swojej torby i zarzuca ją na ramiona. Mówię: "Na szczęście nigdy nie miałam dobrego wyczucia co do mężczyzn. Chodźmy."

"Bałem się, że to powiesz". Jakby był zdecydowany na nasz los, idzie za mną do drzwi.

Po nastawieniu alarmu, chwytam z uchwytu parasol. "Ten zmieści nas obu pod sobą".

Wychodzimy na zewnątrz, wciskając się w otwór pod markizą, gdy odwracam się, by zamknąć sklep. "Jak daleko stąd mieszkasz?"

"Dwie przecznice." To nie jest tylko ulewny deszcz. Woda płynie jak rzeka w dół ulicy. Jeden krok w dół i moje zamszowe buty do kostek są zniszczone na zawsze. Nie stać mnie na kolejną parę. To był wydatek, a zeszłego lata były mocno przecenione.

"Najszybsza droga?" pyta Cooper. Pochylam się, decydując, że jestem gotów poświęcić moje rajstopy z nowym biegiem w nich nad moimi butami, i zaczynam je zsuwać. "Co ty robisz?"

Kiedy mam już drugi off, odpowiadam: "Nie chcę zniszczyć moich butów".

"Nie widzimy nawet chodnika. Tam może być szkło i inne odłamki. Nie ma mowy. Załóż buty".

"Kocham te buty i nie stać mnie na kupno kolejnej pary". Zaczynam chować je do torby, ale on mnie zatrzymuje.

"Nie pójdziesz na boso. Nawet na dwie przecznice." Gorące uderzenie przechodzi między nami, ale napięcie stacza się z jego ramion, a on dodaje: "Kupię ci nową parę, jakąkolwiek parę butów, którą chcesz, ale musisz nosić te buty."

Nie ma groźby wplecionej w jego ton, ale troska skleiła jego brwi i stłumiła światła w jego oczach. Wiem, że ma rację, ale bolesne będzie wsunięcie butów z powrotem na siebie, celowo nastawiając się na ich zniszczenie. "Nigdy nie będą takie same".

"Lepiej oni niż ty".

Oszklamy się nawzajem przez kilka sekund, zanim skończy się impas. "Dobrze." Używając jego ramienia, aby utrzymać mnie w pionie, wsuwam buty z powrotem na. On może mieć warstwy na, ale mięśnie pod tym wszystkim jest rock hard. Kiedy moje buty są z powrotem na, daję mu trochę postawy. "Happy?"




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Ta fatalna burza"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści