Plan gry

Hot And Bothered (1)

==========

"Człowieku, jestem gorąca". Dakota Savage wrzuciła wałek malarski z powrotem do patelni, po czym z westchnieniem ulgi wykręciła swój respirator i gogle.

"Cóż, nie zamierzałam nic mówić. Mam klasę." Jej partner, Evan O'Donnell, już metodycznie układał materiały na gołej betonowej podłodze tego, co ostatecznie będzie Tamarack Suite. Po tygodniach pracy Wild Horse Resort, sto sześćdziesiąt pokoi i apartamentów w luksusowej destynacji zmieniającej miasto, był ledwie o tydzień od całkowitego pomalowania. To dobrze, bo im szybciej skończą, tym szybciej M & O Painting dostanie swój kolejny czek. I złe, bo im szybciej skończą, tym szybciej ich ładna, duża praca wyschnie. Dosłownie.

"Co? Oh. Tak, racja." Dakota zeskrobała paznokciem kilka przypadkowych plamek białej farby z okularów, skropiła soczewki wodą, po czym wysuszyła je na nieco czystej części swojego białego kombinezonu, zanim chwyciła szmatę i wiadro z wodą i zaczęła wycierać okna. Wszystko śmierdziało teraz, gdy jej respirator był wyłączony, ale, hej - smród był jej życiem. "Wkrótce, gdy skończymy, płynę. To znaczy, jak tylko skończymy, jestem w tej wodzie, kochanie. Treat time."

Teraz, gdy oczyszczała szybę z ochronnej warstwy lakieru do włosów i mogła znów zobaczyć jezioro, ciągnęła ją ku niemu niemal fizyczna siła. Dziś była dopiero środa, a przed nią jeszcze dwa długie dni, zanim będzie mogła zniknąć w swojej pracowni. Miała taki pomysł... ale to będzie musiało poczekać. Tymczasem temperatura na zewnątrz była gorętsza niż północne Idaho miało prawo być pod koniec maja, a tutaj jeszcze wyższa, zwłaszcza pod jej warstwami ubrań. Żadnej klimatyzacji dla załogi. Bez względu na to, jak "luksusowy" miał być ośrodek i jak bogaty jego właściciel, budżet był wszystkim. Z drugiej strony ludzie? Nie tak bardzo. Nie wzięłaby tej pracy za żadne pieniądze, gdyby nie potrzebowała - no właśnie, żadnych pieniędzy.

Ale tam... tam było niebiańskie błękitne niebo, falująca błękitna woda i wznoszące się za nią pokryte cedrami góry. Bezpośrednio pod punktem widokowym Dakoty na piątym piętrze ośrodka rozciągała się przystań, której schludne rzędy nowo wybudowanych doków jak na razie mogą pochwalić się zaledwie garstką łodzi, zamiast tłumu, który w końcu - jak wszyscy mówili - zapełni każdy slip. A potem, oczywiście, był ten długi półksiężyc piaszczystej plaży po lewej stronie pod polem golfowym, które kiedyś było dzielnicą mieszkalną. Złoty piasek prywatnej plaży błyszczał pod popołudniowym słońcem, zachęcając ją obietnicą orzeźwiającej kąpieli w wodzie, która wciąż była prawie zimowa, ale kogo to obchodziło?

Oczywiście, nie planowała korzystać z plaży.

"Idź już." Evan wzruszył dużym ramieniem w kierunku drzwi, ponieważ jego ręce były pełne. "Skończę tutaj, sprawdzę resztę załogi".

"Nah, jestem dobry." Evan sam wyglądał na dość zmęczonego, chociaż ktoś inny mógłby tego nie zauważyć. Jego bladoniebieskie oczy wydawały się zacienione w jego pokrytej rysami twarzy, a w ciągu ostatnich miesięcy stał się jeszcze cichszy niż zwykle. Kiedy była zestresowana, robiła się drażliwa. Evan stawał się bardziej sztywny niż kiedykolwiek, aż do momentu, gdy wydawał się być wyrzeźbiony z wyjątkowo twardego bloku drewna, który, co było zaskakujące, mógł się poruszać i mówić. Kiedy pięć miesięcy temu powiedziała mu, że przejmuje część firmy M & O Painting należącą do jej ojczyma, powiedział: "Dobrze" i to było wszystko. Oczywiście, był wtedy naprawdę zestresowany. Tak jak ona.

Teraz, wzruszył ramionami. "Zastąpiłaś mnie tamtego dnia, kiedy musiałem zabrać Gracie do lekarza. Plus te wszystkie inne czasy. Należy ci się."

Nadal pracowała nad oknami. "Konieczność kontra luksus. Nie ma porównania. I wiem, że chcesz wrócić do domu, do niej."

"I tak mam cię dość. Wyjdź na zewnątrz. Ale nie płyń tutaj" - dodał Evan. "Okaż trochę rozsądku. Jedź dalej do miasta i stamtąd ruszaj. Wiesz, jakimi ciasnymi dupkami byli w tej kwestii, a ja nie będę cię ratował."

Dakota skończył okna, po czym zaczął odklejać taśmę od drewnianych listew. "Wykupiłbyś mnie w mgnieniu oka i dobrze o tym wiesz, ale nie będziesz musiał. Nie idziesz do więzienia za wtargnięcie, panie Prosta Strzała. To nie byłby taki duży problem. Oto, co się stanie. Jerry Richards lub jeden z jego popleczników krzyczy na mnie, żebym się wynosił, a ja na początku zachowuję się tak, jakbym go nie słyszał. Potem wychodzę z wody, suszę się naprawdę powoli i udaję, że mi przykro. Wiesz, że Jerry to brudny pies, a większość z tych facetów nie jest lepsza".

Evan zaciął pokrywę na pięciogalonowym wiadrze z farbą kilkoma uderzeniami swojej wielkiej pięści, po czym uniósł je z łatwością. "Racja."

"Hej. To może zadziałać."

"Kupiłeś sobie kiedyś bikini?"

"Cóż, nie. Przysięgam, im mniejszy strój, tym więcej kosztuje. I co z tego? To wciąż strój kąpielowy, prawda?"

"Przygotuję pieniądze na kaucję. Nie mówiąc, że nie masz - w każdym razie". Czubki jego uszu robiły się czerwone. "Ale widziałem już ten czarny garnitur, babciu".

"To jest granatowy".

"Jeszcze gorszy".

Jak dotąd nowy plan życiowy Blake'a Orbisona nie spełniał jego oczekiwań. A może to był on sam. Wiedział tylko, że gdyby był jego pracownikiem, sam by się zwolnił. Ośrodek Wild Horse Resort potrzebował jego uwagi teraz, na kilka tygodni przed wielkim otwarciem, ale on ciągle... odpływał.

"Wskakuj, gnojku", mruknął.

"Słucham?" Jennifer Cardello, jego asystentka z północnego Idaho, zapytała, patrząc w górę od swojego telefonu i potykając się o korzeń drzewa.

"Przepraszam." Już wcześniej złapał ją za ramię. Teraz wyholował ją do pionu. "Czy ja za szybko dla ciebie chodzę?"

"Och, nie. Uwielbiam speed-walking i pisanie na maszynie, zwłaszcza gdy na zewnątrz jest około stu stopni. Często zadaję sobie pytanie, dlaczego do tej pory brakowało tego w moim życiu? I wtedy odpowiadam sobie. Bo to jest do bani."

"Nie kochając koncepcji spotkania na spacerze, co? Lepiej myślę, gdy się ruszam. Cóż, kiedyś tak było, z powrotem, kiedy byłem w stanie się poruszać." Kolano wciąż zaskakiwało go czasem, gdy zaczynał biegać, a potem przypominał sobie, że nie działa już tak dobrze.




Hot And Bothered (2)

"O, tak", powiedziała. "Jesteś teraz totalnym frajerem". Na jego zaskoczone szczeknięcie dodała: "Przełączam na dyktowanie głosowe. Trzymaj się."

"Racja," powiedział. "Wykreśl to z nagrania, chociaż. Część, w której użalam się nad sobą."

Nadal krzątała się przy swoim telefonie, ale teraz westchnęła. "Blake. Pracuję dla ciebie. Nie wolno mi osądzać, nawet gdybym, no wiesz, osądzała. Co może i bym robiła, ale nie mówię, widzisz?".

"To prawda. Ktoś mi powiedział, że jesteś profesjonalistą. Kto to był? A, no tak. Burmistrz."

"Więc zwolnij mnie. To byłoby błogosławieństwo. Tak tylko mówię." Na jego grymas, powiedziała: "Oboje jesteśmy zrzędliwi. Ty możesz być. Mnie nie. Więc zrzędź do przodu, a ja będę udawać, że jestem wesoła".

"Mam dość", zdecydował. "Narzekanie i spotkanie. Poza tym chyba już czas, żebyś poszedł robić... cokolwiek".

"Zostawić pracę? Nieee. Żyję dla ciebie." Kiedy znów się uśmiechnął, bo właśnie wyrwała go ze złego nastroju, powiedziała poważniej: "Wpiszę to i zaktualizuję twój kalendarz. A potem - tak, wychodzę stąd, jeśli nie masz nic przeciwko".

"Idź, i dzięki."

Ona zawahał się, choć, po raz, a on strzelił spojrzenie na nią i zdał sobie sprawę, że prosząc ją do spaceru obok jeziora w obcasach i nieco zbyt ciasnej spódnicy prawdopodobnie nie był jego najlepszy pomysł. Wyglądała na spoconą i zdecydowanie zarumienioną. Westchnął i powiedział: "Masz mnie za winnego. Wynoś się stąd, zanim będę musiał dać ci premię lub coś równie strasznego, żeby to wynagrodzić".

"Nope," powiedziała, z powrotem do brisk znowu. "Powiedziałem rzecz o tym, że jesteś przegrany. Byłem ironiczny, dla porządku. Plus grumpy."

"Rozumiem. Głowa na powrót. Do zobaczenia rano."

Obserwował, jak wybierała drogę po nierównym gruncie i poczuł kolejne niepożądane ukłucie sumienia i irytacji. Co do cholery się z nim działo? Nie radził sobie z pogodą. Deszcz, śnieg, czy słońce, załatwiałeś sprawę. Nie robił nastrojów i nie robił wątpliwości. Tylko, że teraz miał je wszystkie. Przeszedł kilka zmian w życiu, na pewno, w zbyt szybkim przejściu od rozgrywającego NFL do pełnoetatowego biznesmena, ale niepewność była częścią umowy, tak samo jak kontuzja. Tak samo jak przyjmowanie tego, co się pojawiło na twojej drodze, radzenie sobie z tym i ruszanie dalej.

To było akurat wystarczające. Nie zajmował się też introspekcją. Do diabła, większość ludzi wątpiłaby, czy wie, co to słowo oznacza.

Ku swojej uldze zaokrąglił róg ścieżki na urwisku i zobaczył Jerry'ego Richardsa, szefa ochrony projektu, stojącego z kilkoma innymi facetami, wszyscy wyglądali na podekscytowanych.

Skierował się tam. Jeśli nie mogłeś zrobić dyscypliny, zrób rozproszenie. Nie było to motto, które powiesiłby na ścianie, ale na razie się sprawdzało.

"Hej," powiedział, podchodząc do trzech mężczyzn z napisem SECURITY wyhaftowanym białym kolorem na ich czarnych koszulkach. "Co się dzieje?"

Pozostali dwaj spojrzeli na Jerry'ego, który powiedział: "Mamy tam intruza". Wbił pas w górę pod bebechy. "Zajmuję się tym. Zmierzam tam w tej chwili, żeby się tym zająć".

Blake rzucił okiem i zobaczył pływaka poruszającego się równolegle do brzegu. Idąc szybko, prawdopodobnie dlatego, że było tam zimno. To było to wielkie zagrożenie bezpieczeństwa? Północne Idaho może być czasami trochę krótkie na emocje. "Pływak w wodzie, tak", przyznał. "Ale nie jestem właścicielem jeziora".

"Worek gimnastyczny na brzegu", powiedział Jerry. "Stuck it behind a rock there, see? Małe dranie myślą, że są słodkie. Zaraz go przegonię."

"Nah," Blake powiedział. "Zrobię to. Dobrze mi zrobi skopanie kilku tyłków. Nie dosłownie, oczywiście", zorientował się, że lepiej dodać.

"Hej, rób co musisz", powiedział Jerry. "To ty jesteś szefem. Nikt nic nie powie, do cholery." Spojrzał na swoich chłopaków, którzy pospiesznie przytaknęli, a Blake przypomniał sobie plotki, które słyszał o metodach szefa ochrony i zrobił mentalną notatkę. I westchnął. Ten projekt...

Cóż, chciał wyzwania.




Badasses Gotta Badass (1)

==========

Dakota była już o jakieś trzydzieści stopni chłodniejsza. Dosłownie. Nie czuła już stóp. Skierowała się na brzeg, wdrapała się na najwyższą ze zwietrzałych szarych skał, którymi wyłożona była linia brzegowa w małej zatoczce, i odbiła się kilka razy na palcach.

Właśnie miała skoczyć, gdy usłyszała zza siebie "Hej!". To zaskoczyło ją tak bardzo, że potknęła się o palec, krzyknęła, upadła i nie zdążyła się wyprostować, gdy uderzyła w wodę piętnaście stóp niżej z ogromnym trzaskiem.

To był brzuszek. Nie ma innego sposobu, żeby to opisać. Pamiętała też, dlaczego się tego nie robi. Bo to bolało.

Wynurzyła się na powierzchnię, chlapiąc, nabierając wody i wciągając powietrze z powrotem do płuc, próbując jednocześnie zignorować ukłucia z maltretowanej twarzy, brzucha i, przysięgłaby, organów wewnętrznych. Może nie starczyło jej tchu, żeby powiedzieć na głos "Dupek", ale pomyślała o tym.

Zmrużyła oczy w stronę brzegu i zobaczyła kogoś. Nie mogła stwierdzić bez okularów, ale wydawało jej się, że to facet, a on - być może - ma na sobie czarną koszulę.

Pewnie Jerry Richards, podekscytowany tym, że dostał szansę na oficjalną obecność. Co on miał, lornetkę?

Pomyślała, że to może się zdarzyć. Ktokolwiek to był, nigdzie się nie wybierał, a woda była zimna, więc popłynęła z powrotem i wciągnęła się po mniejszych skałach na brzeg. Nie była zbyt blisko niego - to był facet, pomyślała - ale on niestety skierował się w prawo.

Nie była pewna, czy uda jej się zdobyć "słodkie", teraz, gdy stanęła przed tym faktem. Nigdy nie była blondynką, nigdy nie była bliska perkali, i nigdy nie była dobra we flirtowaniu. To było prawdopodobnie głupie. Dobrze, że już prawie skończyli pracę.

Poza tym, że był jeszcze Evan. Oh, strzelaj. Evan. Który potrzebował każdego dnia tej pracy. Heck, ona potrzebowała każdego dnia pracy. Nieodpowiedzialny, tym właśnie był ten pomysł. Jakkolwiek nieodparty się wydawał i jakkolwiek buntownicza się czuła.

To nie był Jerry. Tyle mogła powiedzieć, gdy się zbliżył. To był ktoś o wiele szczuplejszy. Wysoki, sprawdzone. Krótkie ciemne włosy, sprawdzone. Czarna koszula, sprawdzone. Ale bez jelit i wydawało jej się, że wokół szczęki jest jakaś ciemność, która nie była całkiem brodą. Kolejny facet z ochrony. Mogłaby być dla niego wystarczająco urocza. Może. Co by go obchodziło, tak naprawdę, co robiła?

"Cześć," powiedziała, gdy się zbliżył. "Następnym razem może nie krzycz tuż po tym, jak skaczę". Przejęcie inicjatywy. Prezentowanie pewności siebie. Była w tym lepsza niż "słodka".

"Piekielnie zgrabne lądowanie", zgodził się, a okulary czy nie, mogła dostrzec błysk białych zębów przez ciemny zarost. Również to, że miał parę ramion, za które można umrzeć, i kilka bardzo ładnych ramion w tej koszulce. Nie wspominając o długich nogach w zakurzonych dżinsach i butach roboczych, a także o około sześciu stopach i trzech szczupłych mięśniach. Nikt, kogo znała, bo na pewno by go zauważyła. Może nie mogła go zobaczyć, dokładnie, ale mogła zobaczyć wystarczająco dużo.

"Jeśli jesteś ochroną", powiedziała, "Właśnie szłam".

"Nie jestem ochroną. I mam nadzieję, że to kłamstwo, że właśnie szłaś, bo to wyglądało naprawdę zabawnie."

Miał południowy drawl, którego z pewnością nigdy nie słyszałaby w Wild Horse. Powolny jak melasa, i właśnie taki gruby i słodki. Ah hope thass a lah that you were juss goin'. "Niech zgadnę", powiedziała, czując podstępny mały przypływ podniecenia. "Jesteś tu, aby zrobić coś złego. Znak mówi 'No Trespassing,' a ty otrzymałeś wielki wykład, ale nie martwisz się, bo jesteś badass jak to."

Jeszcze jakiś grymas. "Może być. Czy ta woda jest wystarczająco głęboka, aby być bezpiecznym? Obie jesteśmy zbyt ładne, żeby dać się sparaliżować".

"Och, tak", zapewniła go. "Najlepsze miejsce na jeziorze na to. Żadne inne miejsce nie ma takich skał jak to, ani tak głębokiego basenu. Co oznacza oczywiście, że Człowiek przychodzi i ogradza go i mówi ci, że nie możesz już z niego korzystać, nawet jeśli tu pracujesz. Gotta love capitalism, and this is about the worst."

Spojrzał w dal i podrapał się w zamyśleniu po policzku. "Złe miejsce do pracy, jak myślisz? Huh."

"Nie robiłbym tego z bólem serca, gdybym nie potrzebował pieniędzy. Można powiedzieć, że nie jestem zakochany w panu Blake'u Orbisonie ani w jego firmie. Ale wiesz, wszyscy potrzebujemy pieniędzy".

"Tak jest. Arogancki facet?"

"Powiedzmy, że nie podoba mi się sposób, w jaki traktuje ludzi. W skali... instytucjonalnej." Whoa, dziewczyno, powiedziała sobie. Strać gorzką i wróć do lekkomyślności. Bardziej atrakcyjna, i o wiele bardziej zabawna. Zaufaj jej, że choć raz spotka naprawdę pierwszorzędny okaz męskiego ciała i natychmiast go odtrąci. "Więc jestem pewna, że nie powinnam skakać z jego skał. Ale hej, czym jest życie bez odrobiny niebezpieczeństwa?" Tam, to było lepsze.

"Teraz, zobacz, kochanie", powiedział, jego głos staje się jeszcze głębszy, akcent idący cień bogatszy, "to jest to, co mówię sobie cały czas. To prawdziwa szkoda, że tak niewielu ludzi myśli tak jak my."

"Hmm." Ona może nie być dobra we flirtowaniu, ale on wyraźnie miał wystarczająco dużo flirtu dla dwóch. "Sam jesteś w tym projekcie?"

"Pewnie, że jestem. Mind if I join you?"

"To nie są moje skały".

"Cóż, to prawda." Nieodparty, krzywy mały grymas Hot Guy'a wciąż trwał jak gangbusters, a ona przypomniała sobie z ukłuciem czegoś zbyt podobnego do chagry, że jej strój kąpielowy był granatowy i jednoczęściowy styl, który był na wyprzedaży za 7,99$, ale że jej babcia przerzuciłaby przeszłość z "Nuda, kochanie. Może jestem stara, ale nie martwa." Jej włosy były w niechlujnym, kapiącym warkoczu, nie miała na sobie żadnego makijażu, z nosa pewnie ciekło i nie była niczyją wymarzoną dziewczyną.

Nic jednak nie mogła teraz z tym zrobić. Już miała się odwrócić i ponownie skierować w górę skały, ale mogła się nieco rozproszyć. Bo Dream Boy podciągał tę czarną koszulkę, a okulary czy nie... mogła zobaczyć, że nie miał sześciopaku. On miał ośmiopak. A potem szedł dalej, a w ustach mogło jej trochę zaschnąć. Minęło trochę czasu. I dłużej... nie, nigdy nie widziała tak dobrej klatki piersiowej. Nie z bliska i poza ekranem.




Badasses Gotta Badass (2)

Kiedy zrzucił koszulę, a jego ręce powędrowały do klamry paska, zdała sobie sprawę, że stoi i się gapi. A co on robił?

"Ach...", powiedziała. "Wokół tego miejsca, ludzie generalnie noszą ubrania do pływania. To znaczy, ja po prostu zostanę wyrzucony, ale ty możesz zostać aresztowany".

"Ale wtedy", powiedział, "jak mówisz, żyjemy niebezpiecznie. Badasses gotta badass." Usiadł na kamieniu i zaczął rozwiązywać sznurówki swoich butów roboczych, co było wtedy, gdy zdała sobie sprawę, że stanie tam gapiąc się na niego, gdy się rozbierał, prawdopodobnie nie było jej najgładszym posunięciem. Odwróciła się więc i ponownie skierowała się w stronę skały.

Tym razem zeskoczyła z niej czysto. A jeśli obejrzała się za siebie, kiedy usłyszała plusk za sobą... cóż, i tak nie mogła go zobaczyć, chyba że podszedł naprawdę blisko. Co nie miało miejsca.

Co było w porządku.

Blake nie wiedział, kim ona jest, ale miał zamiar się dowiedzieć. Miała dziwne zeza, jej ciało było bardziej wysportowane niż ułożone, a to był jeden z najbrzydszych strojów kąpielowych, jakie kiedykolwiek widział na kobiecie poniżej czterdziestego roku życia, ale miała wystarczająco dużo postawy dla dwojga, skórę w kolorze miodu, która była już dotknięta przez słońce, zestaw kości policzkowych, nad którymi jego kciuki musiały się przeczesać, gdy trzymał jej głowę do pocałunku, i nogi, które nie chciały się poddać. Gdyby to on nią kierował, kazałby jej założyć coś wyciętego aż do pasa, tylko po to, by mógł patrzeć na te nogi. Jej uszy były przekłute w kilku miejscach, a potem w kilku kolejnych, bo miała dwa kolczyki na szczycie lewego ucha z pierścieniem przez każdy z nich i małym srebrnym łańcuszkiem łączącym je.

Jeśli cokolwiek wyglądało bardziej jak para kajdanek, to nie wiedział, co by to było. Ten łańcuszek był gorący jak diabli.

A potem była jeszcze ta druga rzecz.

Kiedy odwróciła się i odeszła, a potem zaczęła wspinać się na tę skałę, odkrył, że ma dokładnie taki tyłek, jaki południowy chłopak uwielbiał najbardziej. Taki, który trzeba trzymać dwoma rękami. Jędrny, okrągły i soczysty.

Do diabła, tak.

Kiedy weszła tam, wsunęła kciuk pod każdą stronę granatowego materiału i zatrzasnęła kostium w dół nad cudowną krzywizną policzka, a on myślał, że dostanie zawału. A potem wyskoczyła, a on powiedziałby tylko, że podążanie za nią w górę nie wymagało wcale podejmowania decyzji, a płynięcie za nią do brzegu, żeby zrobić to wszystko jeszcze raz, było przesądzone.

Po drugim razie, gdy skoczyli, odwróciła się do niego w wodzie, drepcząc jedną ręką, podczas gdy drugą ulizała swoje ciemne włosy z powrotem z twarzy, i powiedziała: "Zbyt zimno, by zostać długo. W każdym razie, muszę iść."

"Aw, teraz, kochanie", skarżył się, "to są słowa, które tną człowieka do kości".

Został nagrodzony uśmiechem, który rozświetlił całą jej twarz. To były też jakieś usta. To usta powiedział hojny i dobry czas, nie wspominając Lay mnie w dół i kochać mnie prawo.

"Ktoś kiedykolwiek powiedział ci, że jesteś do przodu?" zapytała. "Rozbierając się do bielizny przed kobietą, którą dopiero co poznałeś i w ogóle? Czarny mógł być trochę mniej oczywiste niż ognisty czerwony, zbyt, nie, że spojrzałem."

"Can't get anywhere if you don't try," powiedział. "Słowa do życia. I myślałem, że ustaliliśmy, że jestem badass. Dwa badassy powinny się lepiej poznać, nie sądzisz? Może wypić drinka, trochę potańczyć, zobaczyć czy dojdą tam gdzie chcą. Założę się, że znasz też miejsce na to".

Nie odpowiedziała. Patrzyła obok niego, a on odwrócił się w wodzie i zobaczył Jerry'ego Richardsa sprawdzającego ich, z rękami na biodrach.

"Kurcze," powiedziała jego nowa przyjaciółka, prawie pod jej oddechem, przez zęby, które zaczęły paplać. "Czy to ochrona?"

"Tak, szef ochrony".

"Jerry? Strzelaj. Słuchaj, ja wejdę pierwszy, przepłynę w lewo, aż do plaży. Ty pójdziesz na prawo, za skały. Tam jest miejsce, gdzie można się wyślizgnąć z wody. Daj mi pięć minut. Albo się z tego wygadam, albo on mnie wyciągnie. On odejdzie, a ty będziesz miał szansę się wydostać."

"Eee..." Nawet nie wiedział, jak na to odpowiedzieć. "Z reguły nie pozwalam, żeby kobiety brały na siebie upadek za mnie".

"On mnie zna i nie lubi mnie. Gdy tylko się zbliżę, rozpozna mnie bez względu na wszystko. Ale tylko nazwie mnie imieniem lub dwoma, spojrzy na mnie z góry i z dołu, i pogrozi mi trochę, bo jest oszustem. Z tobą - kto wie. Mam wrażenie, że nie szanujesz władzy, a Jerry nie jest zbyt dobry w "rozsądnym używaniu siły", zwłaszcza gdy czuje się nieszanowany. A czuje się nieszanowany bardzo często."

Właśnie to, o czym myślał. Miał zamiar zrobić coś ze swoim działem bezpieczeństwa. "Powiem ci co. Nazwiemy to Dniem Przeciwności. Idźcie dalej za swoje skały. Mam to."

Nie czekał na jej odpowiedź, tylko popłynął do brzegu. Najgłupszy argument, jaki kiedykolwiek słyszał, i tak. Musiała spotkać kilku prawdziwych książąt, skoro znała jakiegokolwiek faceta, który by na to poszedł.

Niestety, poszła za nim. Mogła mieć usta, które uwielbiał w obie strony, mogła mieć ciało, od którego swędziały go dłonie i ducha, który wołał jego imię, ale była kiepska w podążaniu za wskazówkami.

Zabranie jej do łóżka byłoby walką o władzę na całej linii. Najbardziej smakowitym rodzajem, ponieważ nigdy nie chciałeś grać w łatwą grę. Najlepsze zwycięstwa to te, o które walczyłeś, a najlepsi przeciwnicy to ci, nad którymi musiałeś pracować. Długo i ciężko.

Nigdy więcej złych dziewczyn, przypomniał sobie. Żadnych więcej dzikich przejażdżek. Szukacie słodkich. My tu idziemy po klasę, pamiętasz? Czas znaleźć materiał na żonę.

Ale była jedna część jego ciała, która miała tendencję do mówienia najgłośniej w takich sytuacjach, i niestety, nigdy jeszcze nie udało mu się sprawić, by był to jego mózg.




Wild Child (1)

==========

Dakota podążyła za nim do brzegu, mentalnie klepiąc się po głowie.

Wiedziała, że to był zły pomysł. Wzięła na siebie odpowiedzialność; taka była teraz jej umowa. Poza tym, nie mogła znieść, że ktoś zostanie zwolniony tylko dlatego, że tęskniła za skokiem z tych skał, jakby miała szesnaście lat i... i życie było inne.

Albo raczej jakby miała dwadzieścia dziewięć lat, tęskniła za zrobieniem czegoś lekkomyślnego i znalazła kogoś, kto zdawał się tęsknić za dokładnie tym samym. Co nie znaczyło, że powinna prowadzić go, niczego nie podejrzewającego, w dół tego, co wiedziała, że jest złą ścieżką. Nie będzie jej zbytnio lubił, kiedy będzie bezrobotny.

Podnosił się i wchodził na skalisty brzeg, tyle mogła zobaczyć. Wspięła się za nim, a on wyciągnął rękę na jej ramię i ją podtrzymał, co było miłe z jego strony.

Jego majtki były na pewno czerwone, a... no cóż, była tam ta sakiewka. Obrysowana czernią, na wypadek gdyby ktoś ją przeoczył. Z tej bliskości mogła to dostrzec równie dobrze. Gdyby działo się tam jakieś skurczenie, powiedziałaby po prostu, że wersja niekurczliwa musi być...

Podniosła wzrok na jego twarz i znów pojawił się ten półuśmiech, jakby wiedział dokładnie, o czym myślała. Nadal też trzymał ją za rękę. Oderwała je i zwróciła uwagę na Jerry'ego, bo oczywiście przyszedł ich przyskrzynić. I czy Panu Hotness się to podobało, czy nie, ona brała tego jednego.

"Moja wina", powiedziała, mówiąc prosto nad tym, co Jerry mówił. "Skoczyłem z skał i zrobił bellyflop, a on ... uh ... myślał, że jestem w tarapatach i skoczył do mnie, aby mnie uratować."

Życzyła sobie, żeby lepiej widziała Jerry'ego, bo nie mówił, tylko gapił się na nią, pomyślała. "Trzymaj się", powiedziała gwałtownie i potknęła się na skalistym podłożu do miejsca, gdzie schowała swoją torbę. Było to pod dużym krzewem, który widziała jako rozmyte koło zieleni. Zawsze wybierała taki punkt orientacyjny, żeby nie błądzić w kółko i nie musieć ćwiartować ziemi w poszukiwaniu swoich rzeczy.

"To jakiś rytuał? Pacyfikacja terenu poza domem?" To był jej wymarzony facet. Szedł za nią, wciąż mając na sobie tylko majtki. Z jakiegoś powodu Jerry pozwolił mu odejść. To zupełnie nie w stylu Jerry'ego.

Ah. Czerwona torba zauważona. Poklepała się po jej wierzchu, znalazła okulary i z westchnieniem ulgi włożyła je na twarz. Potem wstała, spojrzała na swojego towarzysza i prawie zemdlała.

"Och, sh-shoot," zająknęła się. "Powiedz mi, że nie zrobiłam tego przed chwilą".

"Zrobić co? I muszę przyznać, że podoba mi się ten bibliotekarski wygląd."

Ledwo go słyszała. Widziała Jerry'ego wystarczająco wyraźnie teraz, podchodząc do nich i mówiąc: "Ja po prostu zdjąć, a następnie, panie Orbison, iść sprawdzić z mojej wieczornej zmiany".

"Tak," powiedział on -riggin' Blake Orbison-. "Idź i zrób to."

"Dbasz o siebie, Dakota," Jerry powiedział z tym, co domyślała się, że miał być ojcowski uśmiech, ale zamiast tego był po prostu sleazy. "Chcesz uważać na skoki wokół tych skał. Wiem, że nie chciałbyś, żeby pan Orbison został pozwany, a twoja - no, chyba nazwiemy to twoją rodziną - nie potrzebuje więcej wypadków, prawda?".

Nie spoliczkowała go, ale na pewno chciała. Nie spojrzała na niego w ogóle, tylko poszła po swój ręcznik, po czym zdała sobie sprawę, że daje obu mężczyznom wspaniały widok na jej tyłek, który nie był częścią siebie, z którą lubiła prowadzić. Że tak powiem. Wstała ponownie, owinęła ręcznik wokół talii, starała się ich ignorować, jednocześnie rozmawiając z nimi, i powiedziała: "Masz rację. Nie potrzebujemy więcej wypadków na posesji pana Orbisona". I podniosła swoją torbę i wyszła.

Nadal była boso, a kamieniste podłoże obijało podeszwy jej wrażliwych na zimę stóp. Nie przejmowała się tym. Była stąd na wylocie.

"Co do cholery?" mruknął Blake, po czym sięgnął po swoje dżinsy i z trudem wciągnął je na wciąż mokre nogi.

Jerry oczyścił gardło. "Powiedziałem im wszystkim, żeby wykonali zadanie i wyszli. Wiedzą, że nie mają się potem kręcić po okolicy ani wchodzić w żadne miejsce, w którym nie pracują".

"Co mnie obchodzi, że ktoś bierze kąpiel?" Blake zapiął pas, po czym wsunął stopę do buta roboczego, nie zawracając sobie głowy skarpetkami. "Jest jedną ze sprzątaczek czy co?"

"Dakota? Nigdy nie złapałbyś Dakoty Savage robiącej coś tak kobiecego. Jest jedną z wykonawczyń, które przejęły malowanie po tym, jak zwolniłeś ekipę Steve'a Sawyera. Oczywiście, zwykle jest cała zakryta."

Blake spojrzał na niego ostrzej, po czym wrócił do wiązania sznurowadeł butów. "Niech zgadnę. Uważasz, że zwolnienie Sawyera było błędem".

Jerry wzruszył mięsistym ramieniem. "Steve to dobry człowiek. Dakota jest... cóż, cała ta rodzina to niezły śmieć. Ale hej, czasami śmieć jest dokładnie tym, czego szukasz, wiesz co mam na myśli?"

Gdyby Blake tego nie zrobił, uśmiech na twarzy Jerry'ego powiedziałby mu o tym. I nawet jeśli to było to, o czym myślał kilka minut wcześniej, to i tak go to cholernie zirytowało. Tak czy inaczej, miał już na sobie buty. Chwycił koszulę i skarpetki i ruszył.

Dogonił ją nie na parkingu, jak się spodziewał, ale w okolicach budynku. Nie zauważyłby jej, gdyby nie błysk pomarańczy w jego peryferyjnym polu widzenia.

Zawiązywała sznurówkę, kiedy do niej podszedł. Miała na sobie teraz szorty, co wcale nie wyglądało źle. Miała na sobie trochę nogi, to było pewne.

"Dakota," powiedział, a ona wirowała, by stanąć przed nim i nie straciła równowagi. Nadal kucała, co oznaczało, że patrzył w dół na przód jej kombinezonu. Zakrywał go, wcale niezbyt dokładnie, pomarańczowy tank top. Jej włosy nie wyglądały zbyt dobrze. Jej ciało prezentowało się po prostu dobrze. A "Dakota Savage"? To było imię. Wyglądało na to, że i ona może mu sprostać.

Stanęła prosto, strzepnęła surowe prostokątne okulary w czarnych oprawkach, które miały wypisane "seksowna bibliotekarka", i powiedziała: "Muszę iść".

Już się nie uśmiechała. Jej twarz była cała zamknięta w sobie. Niemal surowa w swoich liniach, kości policzkowe, nos i szczęka wszystkie jędrne, mocne i ostro zarysowane. Ktoś mógłby nazwać te spojrzenia "egzotycznymi". Nie mógł sobie wyobrazić, że ktokolwiek mógłby ją nazwać słodką, ale nie widział też, jak można by ją nazwać tandetną. Poza tym łańcuszkiem w jej uchu. Ten łańcuszek podsuwał mu konkretne pomysły, nawet gdy jej mowa ciała i brzydki strój kąpielowy mówiły coś dokładnie przeciwnego. "Wyzwanie" było słowem na wyrost.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Plan gry"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



👉Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści👈