Księżniczka Mrocznego Królestwa

Rozdział 1 (1)

ROZDZIAŁ 1

"Gówno! Gówno! Shit!"

Próbując się uspokoić, rozluźniłem mój białoksięski chwyt na kierownicy samochodu i wziąłem głęboki oddech. Kiedy to nie pomogło, pociągnąłem za jedną z wielu gumek wokół mojego nadgarstka. Pstryk! Lekkie ukłucie zawsze mnie zakotwiczało, chwilowo ściągając moją uwagę.

Mentalnie kopałem siebie za zapomnienie mojego pendrive'a - jedynej rzeczy, którą musiałem upewnić się, że mam, zanim wyszedłem rano za drzwi. Mieściła się na nim moja prezentacja slajdów na popołudniowe zajęcia z psychologii, które miały się rozpocząć za trzydzieści minut. Większość mojej oceny zależała od tej przeklętej prezentacji, a oczywiście profesor musiał być bardzo wymagający, jeśli chodzi o punktualność i lubił zamykać drzwi, gdy tylko zajęcia się zaczynały.

Stres i wkurzenie były najgorszą kombinacją. Trudniej było utrzymać w ryzach to, co nazywałam swoją ciemnością. Po prostu oddychaj, Maura. Uspokój się. Łatwiej powiedzieć niż zrobić. Pstryk! Pstryk! Mój biedny nadgarstek będzie bolał do końca dnia.

Jadąc ponad dziesięć mil na godzinę ponad limitem prędkości, podjechałam do małej wspólnoty domów miejskich, położonej trzydzieści minut przed Trinity College, które udało mi się skrócić do dwudziestu. Wbiłam moje czarne Audi w zarezerwowane miejsce jak kiepski kaskader i zrobiłam pauzę, gdy zauważyłam Jeepa mojego chłopaka zaparkowanego na miejscu obok mojego.

Miał być w pracy.

Tom, mój chłopak od nieco ponad roku, zaczął pracować w kancelarii prawnej w centrum miasta. Sprawy szły mu tam świetnie. Jego szef przydzielił mu jego pierwszą sprawę, która wymagała dużo jego czasu, zwłaszcza w noce i weekendy. Nigdy nie przyznałabym się do tego na głos, ale trochę mi ulżyło, że był tak zajęty.

Tom skończył studia w maju. Wspólne lato było miłe. Kiedy jesienią musiałam wrócić do szkoły, on nudził się w domu, wciąż szukając pracy. Nasze relacje stały się... napięte. Przez pierwsze trzy tygodnie po powrocie do szkoły tylko się kłóciliśmy. Chciał uwagi i rzucał się, gdy nie mogłam mu jej dać. Pracowałam nad magisterium z psychologii behawioralnej i obciążenie pracą było okropne. Tom tego nie rozumiał. Zamiast tego, starał się, żebym czuła się winna, że nie poświęcałam mu każdej minuty każdego dnia.

Wzdychając, wyczerpana tym wspomnieniem, próbowałam sobie przypomnieć, że to był trudny czas dla nas obojga. Wszechświat postanowił dać nam spokój, gdy dostał wymarzoną pracę. On był zajęty. Ja byłam zajęta. Wszystko było lepiej.

Pomimo swoich wad, Tom potrafił być słodki i czarujący, i miał ten seksowny, inteligentny urok. Był trochę kujonem, ze swoimi głupimi okularami w grubej oprawce i brązowymi włosami z przedziałkiem na boku. Uwielbiał badać stare sprawy sądowe jako hobby i oglądać Prawo i Porządek tylko po to, by wytykać błędy. To było urocze. Dobro przeważało nad złem. Tak właśnie miało być. Nikt nie był idealny... prawda?

Najlepszy ze wszystkich jego atrybutów: był normalny. Pochodził z normalnej rodziny. Prowadził normalne życie z normalnymi myślami i aspiracjami. Samo przebywanie przy nim sprawiało, że czułam się normalna, co było czymś, czego pragnęłam od dawna.

Czy męczyło mnie wypowiadanie słowa normalny? Tak. Szczerze mówiąc, ostatnio częściej nienawidziłam tego głupiego słowa, ale to było to, czego potrzebowałam. To było to, czemu poświęciłem ostatnie sześć lat mojego życia, aby je utrzymać. Nie ma już odwrotu.

Wyskoczyłem z samochodu z kluczem do domu w pogotowiu. W mojej pogoni za pendrive'em, popędziłam przez frontowe drzwi i upuściłam torebkę na stolik do kawy w salonie, zanim wbiegłam po schodach i skierowałam się w dół korytarza prosto do naszego pokoju. Byłam tak skupiona na złapaniu mojego pendrive'a i wyjściu tak szybko jak tylko mogłam, że nie zwracałam uwagi na otoczenie, bo inaczej od razu zauważyłabym, że coś jest nie tak.

Skierowałem się w stronę mojej szafki nocnej, gdzie poprzedniego wieczoru położyłem pendrive'a. Z łazienki połączonej z naszym pokojem usłyszałam, jak działa prysznic. Tom musi być pod prysznicem, pomyślałem, wrzucając mały czarny dysk do przedniej kieszeni moich dżinsów. Ponieważ tak bardzo się spieszyłam, zastanawiałam się, czy powinnam po prostu wyjść bez słowa do niego, czy też wetknąć głowę do łazienki, żeby się szybko przywitać, zanim wyruszę z powrotem za drzwi. Zdecydowałam się na to drugie rozwiązanie. Jeśli dowiedziałby się, że przyszłam i wyszłam, nie dbając o to, by go zobaczyć, nigdy nie usłyszałabym końca.

Bądź bardziej troskliwa i wyrozumiała, Maura.

Tom był wrażliwym człowiekiem. Nie mówię, że ja nie byłam. Tylko, że ostatnio... bardzo starałam się ignorować fakt, że czasami czułam się jak uciążliwy obowiązek bycia wyrozumiałą wobec jego uczuć. Po raz setny przypomniałam sobie, że Tom był inny. Był dobrym człowiekiem, normalnym człowiekiem, nawet jeśli czasami potrafił być wielkim dzieckiem. Był zupełnie inny niż mężczyźni, z którymi dorastałam, to było pewne.

Przestań o nich myśleć. Oni są twoją przeszłością, a nie przyszłością. Tom jest twoją przyszłością. Musiałam przestać porównywać swoje życie teraz do tego, co było wcześniej.

Potrząsnąłem głową, aby oczyścić niechciane myśli, zanim skierowałem się w stronę drzwi łazienki, aby uzyskać moje "Cześć, kochanie! Bye, sweetie!" ponad z tak mogłem jechać jak szalony kobieta z powrotem do kampusu.

Wyciągając rękę, by pchnąć drzwi, zatrzymałam się. Co do kurwy nędzy? Dźwięk kobiecego chichotu uderzył we mnie jak półciężarówka. Stojąc kilka stóp od drzwi, które były lekko uchylone, byłem wystarczająco blisko, aby usłyszeć, co dokładnie dzieje się w mojej łazience.

Kiedy usłyszałem jęk kobiety, mój żołądek opadł. Cofnąłem się, nadeptując na coś przy okazji. Moje niewidzące oczy spadły z drzwi, znajdując moje stopy otoczone przez ubrania, które najwyraźniej zostały rzucone na bok. Obskurny czerwony stanik i pasujące do niego koronkowe stringi, które zdecydowanie nie były moje, wraz z garniturem, w którym widziałam Toma dziś rano, zanim rzekomo wyszedł do pracy. Co do kurwy nędzy? Mentalnie powtórzyłam.

"Och, Tom! Właśnie tam!" zawołała kobieta.




Rozdział 1 (2)

Znam ten głos!

Nóż zdrady zatopił się nieco głębiej w moich plecach. Byłam prawie pewna, że to głos mojej przyjaciółki Tiny. Przyjaźniłyśmy się od pięciu lat, odkąd byłyśmy współlokatorkami w akademiku na drugim roku. Jasne, była trochę dziką kartą i uprzedmiotawiała mężczyzn, jakby istnieli tylko dla jej przyjemności, ale zawsze to w niej lubiłam. Była zabawna i zawsze była dla mnie dobrą przyjaciółką. Na początku naszej przyjaźni, cierpliwie wyciągała mnie z mojej skorupy, pomagała mi przystosować się do normalnego trybu życia, co z kolei przygotowało mnie na Toma. Do diabła, zachęciła mnie do randki z nim!

Nigdy bym nie pomyślała, że... Wczoraj jadłyśmy lunch. Przez cały czas opowiadałam o problemach moich i Tomka, a ta suka tylko siedziała tam, udając moją przyjaciółkę i udzielając mi rad.

Zrobiłam kolejny krok do tyłu, próbując mentalnie odsunąć się od tego, co się działo. Potrzebowałam chwili, żeby wszystko przetrawić. Moje emocje groziły przejęciem kontroli, a pozwalanie na to nigdy nie było mądre.

Głos mojego ojca odbijał się echem w mojej głowie, ostrzegając mnie, żebym nie gonił królika. Pozostań pod kontrolą.

Wzięłam głęboki oddech, żeby się pozbierać. Kiedy już większość moich naglących emocji została zamknięta, spróbowałem pomyśleć, jak mam sobie z tym poradzić.

Czy powinnam tam wtargnąć i patrzeć, jak się miotają przy złapaniu? Czy powinienem zejść na dół i poczekać, aż skończą? A może powinienem pójść do klasy i udawać, że nic nie widziałem? Udawanie wydawało się najłatwiejszą i najbardziej atrakcyjną opcją, ale co to mówiło o mnie? Czy naprawdę mogłam patrzeć w inną stronę? Nigdy nie byłam typem, który pozwalałby innym wchodzić mi na głowę, więc dlaczego teraz było mi z tym dobrze?

Cholera! Nie wiem!

Woda w łazience zamknęła się, przerywając moją wewnętrzną debatę. Moje oczy rozejrzały się po pokoju, łapiąc się na drzwiach do mojej garderoby. To było najbliższe miejsce, do którego mogłem się dostać, gdy drzwi łazienki zaczęły się otwierać. Weszłam do maleńkiego pokoju, żałując tego natychmiast. Szafa, naprawdę, Maura?

Zostawiłam uchylone drzwi, dając pozbawionemu okna pomieszczeniu trochę światła. Najwyraźniej byłam żarłoczna do bólu, bo nie mogłam się powstrzymać od zerknięcia, jak Tom, a już na pewno Tina, wyszli z łazienki. Nie chcesz tego widzieć, mówiłam sobie, ale nie mogłam odwrócić wzroku.

Oboje byli nadzy, ociekający wodą z ich prysznica. Patrzyłam jak mój chłopak unosi moją przyjaciółkę z jej nogami owiniętymi wokół jego talii. Ich usta były przyklejone do siebie, podczas gdy ich języki grały w tonsil hockey. Jedna z jego rąk wsunęła się między nich, sprawiając, że skwierczała w jego ramionach.

Nie mogąc oderwać wzroku, nie mogłem się powstrzymać od porównania tego, co robili z tym, co on robił ze mną. Sposób, w jaki ją dotykał, jego palce między jej nogami. Wiedziałam, co czuły te palce, miękkie, ale stanowcze, gdy głaskał moje wrażliwe ciało.

Chyba będzie mi niedobrze.

Rzucił ją na łóżko, wzmacniając ich grę wstępną do szorstkiej namiętności, a potem wspiął się na nią i wepchnął małego Tomka między jej nogi. Zakryłam uszy, gdy dała godny pożałowania spektakl, wykrzykując jego imię, zanim zaczęli iść na siebie jak króliki.

Dźwięki sprawiły, że poczułem się jak uwięziony w kiepskim porno. Jego chrząkanie, jej jęki i drżenie mojego łóżka było gorsze niż słuchanie, jak ktoś drapie kredą po tablicy. Odsunąłem się od drzwi w daremnej próbie zrobienia przestrzeni między nami.

Niecałe pięć minut później - zakładałem, bo z doświadczenia wiedziałem, że nie wytrzyma zbyt długo - odgłosy ucichły. Zerknąłem ponownie, aby znaleźć ich przytulających się pod prześcieradłem łóżka.

"Kiedy Maura będzie w domu?" zapytała.

Tomek pochylił się, aby przeczytać zegar na mojej szafce nocnej. "Nie przez kolejne cztery godziny. Jej popołudniowe zajęcia zaraz się zaczną".

Kurwa! Zapomniałem! Ten dzień robił się coraz bardziej gówniany.

"Dobrze. Dostaję się mieć cię na trochę dłużej," mruknęła, gdy pochyliła się, aby pocałować go czule. "Czy przemyślałeś to, o czym ostatnio rozmawialiśmy?"

westchnął. "Potrzebuję więcej czasu."

Jego odpowiedź była najwyraźniej niewłaściwa. Tina szarpnęła się od niego, siadając gwałtownie, powodując opadnięcie prześcieradła skrywającego jej piersi. Sztuczne piersi! Przynajmniej moje były prawdziwe; nie tak duże, ale nie były niczym do kichnięcia.

"Nie widzę, jak trudno jest po prostu zostawić ją, Tom! Nie możesz jej znieść. Myśl o seksie z nią jest wyłączona, ponieważ ona została dojenia karty ofiary. Szczerze mówiąc, myślę, że kłamie, żeby zwrócić na siebie uwagę. Jeśli naprawdę została zgwałcona, to czy nie powinna już z tym skończyć? Minęło siedem lat. Jakby, kurwa, już z tym skończyć."

Mój oddech uderzył, płuca się zwęziły. Powiedział jej?

"Słuchaj, Tom. Maura nie jest tym, na co się pisałeś. To oziębła suka z poważnymi problemami psychicznymi, a jeśli nawet mówi prawdę, to ta cipka jest uszkodzonym towarem. Musisz to zakończyć."

Mój kręgosłup stał się prosty. Przez lata pracowałem nad zamknięciem ran, które pozostawiła po sobie ta straszna noc. To nie było łatwe. Przez większość czasu czułam się jak niekończąca się walka pod górę. Wciąż się leczyłem. Wciąż miałem pęknięcia w miejscach, gdzie kiedyś były rany. Słysząc jej okrutne słowa... to było tak, jakby jej kościste palce wślizgnęły się w moje pęknięcia, rozrywając mnie, by odsłonić cały mój ból i niepewność.

Ufałam im! Wiedziałam, że na tym świecie są źli ludzie. Boże, wiedziałam. Ale w tym nowym życiu, które sobie stworzyłam, nie miało ich być. Wszystko miało być normalne!

Czy wszechświat chciał mi powiedzieć, że jestem skazany na poznawanie tylko złych ludzi? Moje założenia i oczekiwania co do tego życia zostały rozwalone w drobny mak przez dwie osoby, o których myślałam, że się o mnie troszczą. Tak, myślę, że wszechświat właśnie sprawił, że mój los stał się całkowicie, kurwa, jasny.

Ponownie westchnął. "Wiem. Masz rację."

Całe moje ciało zaczęło się trząść. Jak ja na to pozwoliłam?

Wszystko we mnie bolało. Moja klatka piersiowa płonęła ze złości, ale przede wszystkim cała moja istota - moja dusza - czuła się obnażona.

Walka tocząca się wewnątrz mnie sprawiała, że ściany małej szafy zamykały się w sobie, a powietrze nie istniało. Miałam atak paniki. Miałam ich już kilka w przeszłości, więc rozpoznałam wszystkie znaki. Najlepszym sposobem na jego powstrzymanie było odzyskanie kontroli. Próbowałem złapać tę kontrolę, przez czarną dziurę moich przytłaczających emocji, tylko po to, by prześlizgnęła mi się przez palce jak piasek. Nie mogłem złapać się mocno, nie przy ciągłym przypomnieniu w drugim pokoju.




Rozdział 1 (3)

To pozbądź się przypomnienia - szeptała moja ciemność z głębi, bardzo głęboko we mnie.

Nie - potrząsnąłem gwałtownie głową. Nie mogę się cofnąć.

Ból nasilił się w mojej piersi. Pot pączkował na mojej skórze, przyklejając włosy do szyi i twarzy. Pokusa wślizgiwała się we mnie, gdy mój atak paniki się pogłębiał. Moja ciemność wzrastała i wzrastała, gdy moja wola słabła. Nie powinnam była się poddawać, ale byłam bezradna, by to powstrzymać. Otaczając mnie jak ciepła woda w kąpieli, ciemność pochłonęła mnie, wyrywając się na powierzchnię.

Nie wiedziałem, ile czasu minęło. Minuta? Dwie minuty? Nie byłem pewien, ale zmiana we mnie była szybka.

Dziwny spokój zawładnął mną, wyganiając atak, który dokonał spustoszenia w moim ciele. Czułem się jakby inna istota kontrolowała mnie swoimi własnymi myślami i uczuciami. Tylko że to nie była inna istota. To byłem ja - część mnie - ciemność, którą tak długo tłumiłem, próbując być normalnym. Teraz pieczęć została złamana.

Kiedy sięgnąłem po sejf na półce, poczułem się odrętwiały. Nie było żadnej wewnętrznej debaty ani niepokojących uczuć związanych z tym, co zamierzałem zrobić. Po prostu cel. Pistolet był prezentem od mojego ojca, zanim wyjechałem na studia, jako środek do ochrony siebie. Wprowadziłem kod do sejfu i wyciągnąłem elegancki srebrny pistolet i pasujący do niego tłumik. Tłumik był prezentem od egzekutora mojego ojca, Jamesona. Moja rodzina była... skomplikowana.

Przykręciłem tłumik, słuchając co się dzieje w drugim pokoju. Tom mówił o zejściu na dół po coś, a potem przekomarzał się z Tiną o drugiej rundzie. Wzdrygnęłam się na myśl o tym.

Zerknęłam, by zobaczyć, jak Tomek wychodzi z pokoju tylko w bokserkach. Tina leżała na brzuchu, grając na swoim telefonie. Jej plecy były do mnie, co dawało mi bezpośredni widok na jej skanky ass.

Pchnąłem bezdźwięcznie drzwi szafy i postąpiłem w kierunku łóżka. Podłoga skrzypiała pod moją stopą. Dźwięk nie był głośny, ale i tak przeszył ciszę jak kula do kręgli przerzucona przez sklep z porcelaną.

Zamarłam.

"Wracasz na drugą rundę, kochanie?" droczyła się, odwracając się. Jej oczy rozszerzyły się, gdy spotkały moje. Byłem zbyt szybki, żeby mogła zareagować w inny sposób. Podnosząc broń, uderzyłem ją tak mocno, jak tylko mogłem, w skroń. Jej ciało poleciało z powrotem na łóżko, nieprzytomne, krew ściekała po boku jej twarzy. Zająłem miejsce obok jej nóg na łóżku i czekałem.

Tom miał uśmiech na twarzy i sprężystość w kroku, kiedy wrócił.

Dopóki mnie nie zobaczył.

Jego uśmiech opadł, gdy stał zamrożony w szoku. Zauważył moją broń, zanim jego uwaga przesunęła się na Tinę za mną. Strach zakorzenił się w jego jasnobrązowych oczach. Podniósł ręce, dłonie na zewnątrz. Wiedziałam, że będzie próbował się wytłumaczyć, sypiąc tylko wymówkami. To było to, co zrobiłby każdy zdradzający, kłamliwy drań. To, czego nie wiedział, to fakt, że był już dla mnie martwy. Otworzył usta, żeby się odezwać; wycelowałem tak, jak uczył mnie ojciec i strzeliłem mu w kolano.

Krzyknął z bólu, upadając na podłogę. Czas się zatrzymał, gdy stanąłem i podszedłem do niego. Nie spieszyłem się, choć pewnie powinienem, zważywszy na to, jak głośno się zachowywał, ale nie mogłem się zmusić do szybszego ruchu. Chciałem, żeby cierpiał.

Gdybym nie był tak wkurzony, byłoby komiczne to, jak się turlał po podłodze, trzymając kolano, wijąc się z bólu. Użyłem palca mojego buta, aby popchnąć go na plecy i przytrzymałem go tam. Ponownie wycelowałem pistolet, po czym zacząłem opróżniać magazynek w jego pachwinę, raz po raz pociągając za spust. Jego ciało szarpało się pod moją stopą, jego krzyki wypełniły pokój. Ciągnęłam za spust, licząc każde zwolnienie, aż zeszłam do ostatniej kuli. Wpakowałem to w jego głowę.

Krzyki ustały, ale nadal dźwięczały mi w uszach. Zerknąłem na Tinę. Nadal leżała tam nieprzytomna, jej klatka piersiowa unosiła się i opadała z równomiernymi oddechami.

Z pustym pistoletem w ręku podszedłem do łóżka, zwalniając tylko, żeby podnieść z podłogi jedwabny krawat, który Tom miał na sobie tego dnia. Odłożyłem pistolet na szafkę nocną obok łóżka, zanim przewróciłem Tinę na brzuch.

Wspiąłem się na łóżko i posadziłem ją na plecach, spinając jej ręce pod moimi nogami. Owijając dwukrotnie krawat Toma wokół jej szyi, dobrze uchwyciłam i z całej siły pociągnęłam go mocno.

Doszła do siebie, gdy jej drogi oddechowe zostały odcięte. Miotała się pode mną. Pociągnąłem krawat jeszcze mocniej, aż mięśnie mnie paliły, a ręce zaczęły się trząść. Szamotała się dłużej niż przypuszczałem.

Długo po tym, jak jej ciało znieruchomiało, uwolniłem swój chwyt za krawat. Z ciężkim oddechem zszedłem z niej, chwyciłem broń i spokojnie zszedłem na dół.




Rozdział 2 (1)

ROZDZIAŁ 2

Ilekroć w rozmowach z Tomem czy nawet Tiną pojawiała się dyskusja o mojej rodzinie, albo byłam ciasna, albo kłamałam. Z tego, co wiedzieli, byłam sierotą. Tak, to był stek bzdur. Miałam ogromną rodzinę. Za niektórymi z nich tęskniłem, a innych mógłbym nie widzieć do końca życia, ale utrzymanie w tajemnicy tego, kim byli, było koniecznością. Więc najlepiej było udawać, że w ogóle nie istnieją.

Wyciągając komórkę z torebki, usiadłam na kanapie, zapadając się w siebie. Zamknęłam oczy, żeby uspokoić szalejące serce. To, co zrobiłam, było niewybaczalne. Rozumiałam to. Ale nie szukałam przebaczenia. Było zero winy na emocjonalnym rollercoasterze, który obecnie robił pętle i strome spadki w dole mojego żołądka. Stresowałam się tym, co będzie dalej, a raczej tym, co muszę zrobić dalej.

Na górze, ciała... Kompletnie nie wiedziałam, jak posprzątać ten bałagan. Nie wiedziałem nawet od czego zacząć, ani nie zamierzałem próbować. Gdybym to zrobił, równie dobrze mógłbym zabrać swój własny tyłek do więzienia. Nie byłem przyzwyczajony do poczucia bezradności. Nienawidziłem tego.

Jeszcze bardziej nienawidziłem tego, do kogo powinienem się udać po pomoc. Uparcie nie chciałam do niego dzwonić. Żeby nie zabrzmiało to dramatycznie, ale moje normalne życie skończyłoby się. Zmusiłby mnie do powrotu do domu.

Kogo ja oszukuję? To był koniec w chwili, gdy sięgnąłem po broń.

"Cholera" - wysyczałem, otwierając oczy, by spojrzeć w dół na mój telefon.

Prawie sześć lat temu mój ojciec zapytał mnie, czy chcę być poza rodziną, a ja się zgodziłem. Moim planem było pójście na studia, a następnie stworzenie nowego życia gdzieś na zachodnim wybrzeżu, najlepiej w Kalifornii. Spacer po ciepłej plaży, popijając margaritę, był moim marzeniem. Z pokaźnym funduszem powierniczym zostawiłam za sobą New Haven i od tamtej pory pracowałam nad realizacją tego marzenia tutaj, w Hartford.

Nikt w mojej rodzinie nie miał prawa wychodzić z domu, zwłaszcza kobiety. Nasze życie było na łasce i pod całkowitą kontrolą mężczyzn. To było archaiczne, popieprzone i nigdy mi nie odpowiadało. Nie byłam przystosowana do bycia na łasce kogokolwiek innego niż moja własna. Dlatego się buntowałam, bardzo. Gdyby Stefan nie był moim ojcem, prawdopodobnie nie dożyłabym wieku młodzieńczego, albo przynajmniej zostałabym pokonana, żeby się podporządkować już dawno temu. Powinnam być wdzięczna, że to nie był mój los. Ogromna część mnie była, ale mały promyk zastanawiał się, co by było gdyby, może nawet życzył sobie, żeby moje życie zatrzymało się zanim osiągnęłabym wiek nastoletni, ponieważ moje życie w okresie dorastania również nie było słońcem i tęczą.

Moim ojcem był Stefan Quinn, szef irlandzkiej mafii z Nowej Anglii. Nie był dobrym człowiekiem. W rzeczywistości był potworem, a teraz miałem zamiar wezwać na pomoc tego właśnie potwora.

Dobra, teraz czuję lekki żal. Jednak czysto egoistyczny żal.

Czy w ogóle byłam pewna, że mi pomoże?

Tak. Zależało mu na mnie, domyślałam się, nawet jeśli miał gówniany sposób na okazywanie tego. Zanim opuściłam dom, byłam w naprawdę złym miejscu. To było tuż po tej nocy i... cóż, powiedzmy, że zbuntowałam się na zupełnie innym poziomie w nadziei, że popchnę go na tyle, by mnie zabił. To były mroczne czasy w Quinn Manor, a skończyło się na tym, że zapytał mnie, czy chcę odejść. Odeszłam sześć lat temu, nie oglądając się za siebie. Poza sporadycznymi mailami nie rozmawiałam ze Stefanem ani z nikim innym z mojego poprzedniego życia od ponad roku.

Zacisnęłam telefon w dłoni aż do bólu.

Nie mogę tego zrobić!

Nie masz wyboru.

Wybrałam numer do jego komórki. Nie był zapisany jako kontakt w moim telefonie. Żaden z ich numerów nie był. Serce waliło mi w klatce piersiowej, sprawiając, że całe ciało mi szumiało, gdy przyłożyłam telefon do ucha. Poszedł prosto na pocztę głosową. Zirytowana, bo za pierwszym razem było to wystarczająco trudne, wybrałam telefon domowy. Był tylko jeden powód, dla którego jego komórka byłaby wyłączona. Spotkanie rodzinne. Telefon zadzwonił dwa razy, zanim odebrał kobiecy głos.

"Rezydencja Quinn. Mogę zapytać, kto dzwoni?" Nie rozpoznałam głosu.

"To Maura. Daj Stefana do telefonu, proszę." Starałam się być uprzejma. Widoczna irytacja i mój uprzejmy ton sprawiły jednak, że zabrzmiałam protekcjonalnie. Droga wolna, Maura.

Nastąpiła brzemienna w skutki pauza. Mimo że nie wiedziałam, z kim rozmawiam, nie było mowy, żeby o mnie nie wiedziała. Trudno by było nie wiedzieć. W całym domu były moje zdjęcia z okresu dorastania. Chyba że Stefan usunął je wszystkie. Gdy tylko ta myśl pojawiła się w mojej głowie, natychmiast wiedziałam, że jest nieprawdziwa. On nigdy by tego nie zrobił. Brody by mu na to nie pozwolił.

"Jest teraz na spotkaniu. Mogę mu powiedzieć, że dzwoniłeś." Jej ton powiedział mi, że wie, kim jestem, ale jej odpowiedź nie była tym, co chciałam usłyszeć, zwłaszcza w moim obecnym nastroju. Zachowaj spokój.

"Wiem, że jest na spotkaniu, ale to pilne".

"Przykro mi, proszę pani. Nie mogę przerwać..."

Proszę pani?! Nie miało znaczenia, czy Stefan był na spotkaniu, czy nagi pod prysznicem. Jeśli ja, jego córka, potrzebowałam go, należało zadzwonić do niego. Gdyby Brody odebrał, już rozmawiałabym z ojcem.

"Nie pytałem, co możesz, a czego nie możesz zrobić". To tyle jeśli chodzi o zachowanie spokoju, Maura. Z drugiej strony, nigdy nie twierdziłam, że jestem doskonała. To było dla mnie naprawdę trudne. Musiałam tylko dostać Stefana do telefonu, zanim stracę nerwy.

"Przepraszam?" przeciągnęła.

To zmierzało donikąd szybko. Musiałem się wycofać, zamiast zachowywać się jak dupek. "Słuchaj," westchnąłem. "Nie dzwoniłbym, gdyby to nie było ważne, uwierz mi. To nagły przypadek."

"To niefortunne. Dam mu znać, że dzwoniłaś, albo zapraszamy do oddzwonienia w innym terminie. Życzę pani wspaniałego dnia!" Zakończyła połączenie w szykownym tonie, który krzyczał sarkazmem.

Upuściłam telefon z ucha, by spojrzeć na niego z niedowierzaniem. Oczywiście, ekran pokazywał, że połączenie zostało zakończone. "Co jest kurwa!" To stawało się dziś moim nowym ulubionym zwrotem.

Byłem wściekły, gorączkowo odbijając moje kolano jak tweaker jonesing dla ich następnego fix. Zastanawiałam się, czy poczekać, czy Stefan oddzwoni. Coś w tej pani mi nie pasowało. Nie miała zamiaru powiedzieć mu, że dzwoniłam.




Rozdział 2 (2)

Była jeszcze jedna osoba, do której mogłam zadzwonić. Jamie.

Zawsze miał przy sobie telefon. Nawet podczas spotkań. Musiał ze względu na swoje stanowisko. Wybrałam jego numer i kiedy przycisnęłam telefon do ucha, za oczami mignęły mi wspomnienia, kiedy miałam siedemnaście lat, pobita, zakrwawiona i ukrywająca się w łazience na imprezie. Wow, zamknij to gówno. To nie jest odpowiedni moment.

Biorąc chwiejny, głęboki oddech, wsłuchałem się w dzwonki, licząc je. Przy piątym dzwonku nie czułam się optymistycznie i zaczęłam przygotowywać się do zostawienia mu wiadomości na poczcie głosowej. Przed szóstym dzwonkiem, mamroczący dźwięk wielu głosów rozmawiających w oddali wypełnił ciszę przez telefon. "Maura?" Głęboki, jedwabisty głos Jamiego wlał się do mojego ucha, jego ton wypełniony niedowierzaniem.

"Jamie..." Cholera, co mam powiedzieć?

"Maura przy telefonie?" Usłyszałam, jak Stefan pyta Jamiego i mamroczące głosy w tle ucichły.

"Maura?" Jamie powiedział ponownie.

"I..." Głęboki oddech. "Potrzebuję Stefana." Świetnie, zabrzmiałam żałośnie.

Jamie milczał przez chwilę. Mieliśmy już wcześniej rozmowę podobną do tej. Ten sam ton, inne okoliczności, i prawdopodobnie przywoływało to dla niego te same gówniane wspomnienia, co dla mnie. "Czy jesteś ranny?" To potwierdziło. Zdecydowanie chodził ze mną po uliczce pamięci.

"Nie."

"Nie brzmisz dobrze."

Suchy śmiech uciekł mi. "To dlatego, że nie jestem. Możesz proszę dać Stefana do telefonu? Próbowałam się z nim skontaktować bez powodzenia."

"Dlaczego po prostu nie zadzwoniłeś do domu?"

Z tym pytaniem przeszłam od zera do sześćdziesięciu. "Zadzwoniłam! Nowa pani odmówiła zdobycia Stefana dla mnie, nawet po tym, jak powiedziałem jej, że to nagły przypadek!" Pstryknęłam. Jamie znów był cichy. Cholera. Byłem sfrustrowany, ale nie musiałem wyciągać tego na niego. "Przepraszam. Proszę, daj Stefana do telefonu."

"Maura?" Głęboki pewny dźwięk głosu Stefana był esencją mojej ulgi, ale też przytłaczającego żalu. To właśnie dlatego nie chciałam do niego dzwonić, bo w głębi duszy znałam prawdę. Byłam osobą rozdartą. Tylko nie chciałam się z tym pogodzić. Sześć lat z dala od domu, zdecydowana, że potrzebuję zmian, normalnego życia i poof, jak magia lub policzek w twarz, zgadywałam wszystko po raz drugi. Czy naprawdę chciałem normalnego życia, czy tylko uciekałem od bólu mojego starego?

Kurwa, nie potrzebuję tego w tej chwili.

"Maura?" powiedział ponownie, tym razem bardziej stanowczo, uświadamiając mi, że nie odpowiedziałam mu.

Poświęciłam sekundę, aby starannie dobrać słowa. Mając za ojca szefa mafii, nauczyłeś się, żeby nigdy nie mówić nic obciążającego przez telefon. Nie wiedziałeś, kto może słuchać.

"Wracam do domu. I..." Uspokój się, Maura. Nie możesz okazać mu słabości. "Ale potrzebuję pomocy. Jamie może być odpowiednią osobą do wysłania" - powiedziałam, brzmiąc monotonnie.

Cisza rozciągała się między nami. Proszenie o pomoc nie było czymś, co robiłam. Zawsze byłam niezależna i samowystarczalna. Powiedzenie mu, że wracam do domu, było prawdopodobnie ostatnią rzeczą, jakiej się spodziewał, widząc, jak zasalutowałam wszystkim jednym palcem, gdy wychodziłam za drzwi sześć lat temu. Byłam uparta. To był mój dar jak i przekleństwo i on wiedział o tym lepiej niż ktokolwiek inny. Więc byłam pewna, że nie zajmie mu dużo czasu zorientowanie się, że jestem w gównie bez wiosła, jeśli będę skłonna przełknąć swoją dumę i wrócić do domu czołgając się.

"Jest w drodze".

Przytaknęłam, po czym zdałam sobie sprawę, że nie może mnie widzieć. "Okej." Oparłem się z powrotem na kanapie, nagle czując się bardzo zmęczony. Byłem tak spięty, siedząc sztywno. Teraz moje mięśnie zaczynały boleć. Moje ramiona jeszcze bardziej. To była adrenalina. Zużywała się, a chęć płaczu była silna. Nigdy nie płakałem. Przynajmniej od dawna nie płakałem, a już na pewno nie przy innych.

"Stefan, ja -" Mój głos pękł, sprawiając, że się skrzywiłam. Gówno!!!

"Nie gonić królika." Powtarzał to zdanie przez całe moje życie. Oznaczało to, nie ulegaj pokusie bycia pochłoniętym przez swoje emocje. "Jesteś ranny?" zapytał tak samo jak Jamie.

Na jego troskę, moje serce rozgrzało się. Potem, równie szybko, zamieniło się w kamień. To było to, co on robił. Rzadko pokazywał, że mu zależy. Kiedy to robił, to było po prostu wystarczająco dużo, aby utrzymać mnie zaczepiony lub complacent przejść przez kolejny długi okres bólu serca i bullshit on nieuchronnie umieścić mnie przez. "Nic, czego nie wyleczy cała butelka whiskey". Próbowałem żartować.

"Będę miał jeden czekający tutaj na ciebie".

Nie odpowiedziałam na to, bo nie wiedziałam co powiedzieć. Nie rozmawiałam z nim od ponad roku, a przez ostatnie sześć próbowałam wymazać wszystko o nim z mojego życia.

"Do zobaczenia wieczorem", stwierdził, zanim się rozłączył.

Minęło trzy i pół godziny, zanim rozległo się pukanie do moich drzwi.

Wreszcie!

Mieszkałem tylko godzinę drogi od New Haven. Po dwóch godzinach oczekiwania, zacząłem niespokojnie chodzić. Po dwóch i pół godzinach, najechałem na alkohol Toma. Przez resztę czasu oczekiwania, praktycznie wypiłem cztery szklanki taniego bourbona, nawet go nie smakując.

Zerknąłem ostrożnie przez wizjer z moim pustym pistoletem w ręku. W razie potrzeby mógłbym przynajmniej kogoś nim postraszyć. Nie żebym spodziewał się zagrożenia. Po prostu nie odłożyłem go, odkąd zszedłem na dół.

Przez maleńki otwór zobaczyłem Jamiego stojącego na moim progu. Nie był sam. Wystarczyło, że zobaczyłam głowę o złotych włosach, by wiedzieć, że to Louie. Nie powinnam była się dziwić. Gdzie był jeden, tam drugi był niedaleko. Byli tacy od czasów szkoły średniej.

Czując zdenerwowanie, odsunęłam się od drzwi. Minęło sześć lat, odkąd widziałem któregoś z nich. Kiedyś były moimi najlepszymi przyjaciółkami. Wiele się od tego czasu zmieniło - nie byłem już tą samą osobą. Bycie w mafii bez wątpienia też miało na nich wpływ. Zanim odszedłem, pracowali dla mojego ojca od lat, szybko awansując. Nie byłem ślepy na to, jak bardzo to na nich wpłynęło, niezależnie od tego, jak bardzo starali się to ukryć.

Czy będę otwierać drzwi dla obcych?




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Księżniczka Mrocznego Królestwa"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści