Zdradzona przez Rebeccę

Prolog (1)

ADDY

Nigdy nie sądziłam, że będę tą kobietą.

Dwa całe lata i życie, które prowadziłam było kłamstwem. Nie zrozum mnie źle... to było dobre kłamstwo. Łatwo było w nie uwierzyć.

Przystojny burmistrz San Francisco zakochuje się w przełożonej organizacji charytatywnej.

Zakochani podbijają San Francisco swoją działalnością charytatywną i humanitarną. Ładne mieszkanie. Drogie samochody. Ale nic z tego nie było tak satysfakcjonujące jak cel, który znalazłam z mężczyzną, którego myślałam, że kocham.

Miłość nie była kłamstwem. To mężczyzna był.

Poznałam senatora Mitcha Arnella na gali fundraisingowej dwa lata temu. To było z okazji rozpoczęcia jego nowego przedsięwzięcia, Fundacji Arnell, która miała stworzyć bezpieczne domy w całym mieście dla kobiet, które potrzebowały nowego startu. Zostałam zatrudniona w fundacji niecałe dwa tygodnie wcześniej i byłam tak naładowana energią i podekscytowana pracą, którą wykonywaliśmy, że podeszłam do niego - szefa i bardzo uprawnionego burmistrza miasta - by zaoferować swoje wsparcie i gratulacje. I to było to.

Połączyliśmy się. Oboje mieliśmy motywację, a on był niesamowicie czarujący.

Trzy tygodnie później poprosił mnie, żebym z nim zamieszkała.

Od tego momentu moje pełnoetatowe stanowisko w pierwszej kryjówce rozrosło się do momentu, w którym praktycznie zarządzałam całą operacją. W ciągu półtora roku udało nam się w pełni sfinansować tuzin domów w mieście, w których mieszkało piętnastu pełnoetatowych mieszkańców i kolejnych piętnastu na pół etatu. Domy Arnell pomogły im w zdobyciu tożsamości, szkoły, pracy i opieki zdrowotnej - przez dwa lata żyły bez kosztów na pełną rehabilitację.

To było bardzo satysfakcjonujące widzieć, jak kobiety zapisują się na listę, próbując uciec od wcześniejszego życia pełnego narkotyków, obraźliwych związków lub kombinacji tych dwóch rzeczy. Spełnienie, ponieważ było to życie, od którego nie udało się uciec żadnemu z moich rodziców.

Pojedyncza łza pozostawiła zimny ślad po moim policzku.

Oczywiście, nie każda historia była sukcesem. Zdarzały się nawroty choroby. Byli mieszkańcy, którzy się podnosili, odchodzili i wracali do poprzedniego życia. Kobiety, które były jak moja matka... nigdy nie potrafiły odpuścić pewnych spraw. Na początku było to przykre, wiedzieć, że są kobiety, które potrzebują pomocy - które o nią proszą - a potem w niewytłumaczalny sposób ją odrzucają. Mitch zawsze mówił: "Możesz przyprowadzić konia do wody, ale nie zmusisz go do picia".

Zadrżałem. Za każdym razem, gdy myślałam o tym, co powiedział, zastanawiałam się, czy cokolwiek z tego było prawdą.

Ręce mi drżały, gdy wyciągałam komórkę z małej kopertówki Chanel. Zastanawiałam się, która dziewczyna zapłaciła za ten drogi prezent. Torebka wypadła mi z rąk jakby była toksyczna.

Stuknęłam w imię mojego brata bliźniaka; był wszystkim, co miałam. On i nasza młodsza siostra, Ewa, ale ona była dopiero w liceum.

"Addy?" Zeke odebrał zaskoczonym głosem. "Czy nie powinnaś być w drodze na bardzo wyjątkową noc?" droczył się.

Przycisnęłam palce do ust, chęć wymiotowania chwilowo mnie uciszyła.

"Addy?" Zmartwienie przeszyło jego ton.

"Zeke," wydusiłam z siebie. "Coś jest nie tak".

"Co? Co jest nie tak? Gdzie jesteś?" Jak przełącznik światła, mężczyzna, który był głową naszej małej rodziny przez tak długi czas, przełączył się w tryb ochronny.

"Jestem w mieszkaniu. Idę na galę." Mój wydech wstrząsnął. "Mieliśmy problemy z internetem w biurze, więc wysłałam maila z moją przemową do Mitcha, żeby mieć pewność, że jej nie stracę. Ale kiedy przed chwilą otworzyłam jego laptopa, ja... znalazłam coś... te wszystkie dziewczyny, które zaginęły w Arnell Houses... myślę..."- moje oczy się zacisnęły-"myślę, że Mitch jest za to odpowiedzialny. Myślę, że... że zabrał je i sprzedał".

San Francisco, jak większość dużych miast, miało problem z handlem ludźmi - zwłaszcza będąc na wybrzeżu. Ironią losu było to, że jednym z założeń programu politycznego Mitcha - teraz, gdy miał na oku miejsce w senacie - było przeznaczenie większej ilości środków na walkę z przestępstwami związanymi z narkotykami i handlem ludźmi. I na papierze, odniósł ogromny sukces.

Teraz zdałem sobie sprawę, że spalał ten udany mecz na obu końcach.

"Co?" Głos Zeke'a zabrzmiał na drugim końcu linii, czemu towarzyszyło kilka trzasków i przekleństw. "Jesteś pewna, Addy? Chryste, pieprz mnie. Oczywiście, że jesteś pewna."

Byłam pewna.

Czarny dół w moim żołądku był pewny.

Nie zadzwoniłabym do brata na kilka minut przed tym, jak miałam wyjechać na naszą coroczną galę, gdybym nie była pewna. Nie zadzwoniłabym do brata w noc, kiedy wiedziałam, że się zaręczyłam, gdybym nie była absolutnie, kurwa, pewna.

"Muszę się stąd wydostać i znaleźć sposób, by go powstrzymać."

To było wszystko, o czym mogłem myśleć - wszystkie sposoby, w jakie zawiodłem te dziewczyny... te, którym przysięgałem pomóc. A teraz, kto do cholery wiedział gdzie one są? Wszystko przeze mnie. Bo byłam zbyt zaślepiona przez moje idealne życie z moim idealnym chłopakiem, by zdać sobie sprawę, że używał naszej organizacji charytatywnej - mojej organizacji charytatywnej - jako przykrywki dla handlu ludźmi.

"Kurwa, Addison, nie - idę po ciebie. Idę na galę. Nie rób ani jednej cholernej rzeczy, dopóki nie dotrę do ciebie, rozumiesz?" rozkazał twardym głosem. W tle rozbrzmiało piknięcie odblokowującego go samochodu. "Jeśli zorientuje się, że wiesz..."

"Wiem", powiedziałam tak miękko. "Nic mi nie będzie."

"Addison?"

Mój kręgosłup zing prosto i ja whipped wokół, umieszczając rękę na mojej piersi.

"Mitch, zaskoczyłeś mnie." Roześmiałam się słabo, wpatrując się w mężczyznę, który mnie zdradził. Przystojny srebrny lis w dopasowanym garniturze, którego inteligencja zawsze mnie kręciła. Aż do teraz. Dopóki te ciemne, przebiegłe oczy nie zwróciły się na mnie.

Podniosłam do niego palec i spokojnie mówiłam do telefonu: "W porządku, Zeke, muszę iść. Porozmawiamy później".

"Bądź ostrożna, Addy", odpowiedział mój brat niskim głosem. "Jeśli cię skrzywdzi, to go, kurwa, zabiję".

"Powiem mu, że życzyłaś mu szczęścia". Uśmiechnęłam się do Mitcha, udając rozmowę i modląc się, żeby nie widział prawdy. "Ja też cię kocham".

"Wszystko w porządku?" Mitch zażądał, gdy telefon opuścił moje ucho.

"Oczywiście." Mój uśmiech poszerzył się, rozciągnięty przez adrenalinę jak napięta lina między moimi szybkimi uderzeniami serca.




Prolog (2)

"Dlaczego powiedziałeś bratu, że nic ci nie będzie?" powrócił, składając ręce i podchodząc do mnie.

Oblizałam się nad swoimi wargami. "Żołądek mnie dzisiaj męczył, ale myślę, że to tylko nerwy".

Nerwy to była pieprzona prawda. Moje serce czuło się jak jackhammer w mojej klatce piersiowej, a kiedy Mitch sięgnął po moje górne ramię, trzymając je, gdy schylił się i przycisnął swoje usta do czubka mojej głowy, przysięgałem, że wibracja pęknie przez moją quasi-calmową fasadę.

"Nigdy nie jesteś zdenerwowana" - mruknął cicho.

Kurwa.

Znał mnie zbyt dobrze. Nie byłam nerwowym typem. Byłam szczera. Byłam uparta. A on zawsze żartował, że jestem zbyt zajęta ratowaniem świata, żeby się czymkolwiek denerwować.

Nigdy nie widziałam też zdenerwowanego Mitcha, ale w jego przypadku było to spowodowane tym, że był zbyt spostrzegawczy. Z dbałością o szczegóły, która graniczyła z OCD, zawsze wiedział wszystko, więc nie było się czym martwić.

A w tej chwili martwiłem się, że ocenia wszystkie moje szczegóły, patrząc jak układają się przeciwko mnie.

"Cóż, dzisiejsza noc jest nieco większa niż zwykle", wróciłem z kokieteryjnym uśmiechem, kładąc dłoń na jego klatce piersiowej i przechylając głowę do góry.

Próbowałam udawać, że widzę tylko jedną twarz - czarne, przyprószone siwizną włosy, ostrą linię szczęki i biały uśmiech dobroczynnego, dobrego człowieka.

Próbowałam wyprzeć z pamięci to, że dałam się nabrać na fasadę.

Mitch Arnell nie odniósł sukcesu w oczyszczeniu miasta z handlu ludźmi - odniósł sukces w jego konsolidacji.

Jedna ręka czerpała zyski z nielegalnej działalności, podczas gdy druga likwidowała konkurencję.

"Tak, to prawda", pomyślał, skanując moje oczy jak ludzki wykrywacz kłamstw.

Wiedziałem, że planował zaproponować dziś wieczorem. Żadne z nas nie było typem ludzi-niespodzianek. A w związku ze zbliżającym się cyklem wyborczym Mitch od miesięcy mówił, że będzie miał narzeczoną na czas kampanii i żonę, aby uczcić jego reelekcję.

Nuciłam i kołysałam się przy nim, jakbym chciała go pocałować.

Jego głowa się pochyliła i przycisnął swoje usta do moich, żółć podniosła się w moim gardle, kiedy poczułam, że próbuje pogłębić pocałunek.

"Powinniśmy się zbierać." Odciągnąłem się tylko o włos za szybko i powiedziałem mu owczo: "Nie chcę się spóźnić".

Jeszcze jeden szczegół.

Jego kciuk pocierał pokutne kółko na moim ramieniu, zanim mnie puścił i schylił się.

"Będziesz chciał tego", powiedział, podając mi torbę, jakby to był kolejny dowód.

"Dziękuję." Przełknęłam i przytaknęłam. "Próbowałam odebrać telefon od brata i upuściłam ją".

Przesuwając pasek przez ramię, wgryzłam się w policzek i zastanawiałam się, dlaczego się tłumaczę, skoro wydawało się, że to tylko pogarsza sprawę.

Mitch przytaknął i odsunął się, pozwalając, by jego oczy wędrowały po mnie w zaborczy sposób, który nie sprawiał już przyjemności. Zamiast tego czułam się jak jego własność.

"Wyglądasz pięknie".

Torebka. Sukienka. Buty. Wszystkie prezenty od niego.

Mój umysł zaczął się kręcić wokół wszystkich sposobów, w jakie przeniknął do mojego życia, nawet do najmniejszych elementów. Niezależność, którą miałam - z której byłam dumna - była tylko fornirem... stworzonym przez niego.

Gorzki ślad jego dłoni na moich plecach przywrócił mnie do niebezpiecznej rzeczywistości. "Po tobie, kochanie." Wyciągnął rękę do drzwi.

Limuzyna czuła się jak więzienie.

Na szczęście Mitch powiedział, że musi wykonać kilka telefonów w ostatniej chwili, gdy odjeżdżaliśmy od naszego budynku, więc zostałam pozostawiona, by siedzieć w ciszy. Siedzieć i dusić się.

Oczywiście pierwszą rzeczą, o której pomyślałam, był e-mail, który był otwarty na jego komputerze - e-mail z serwisu aukcyjnego.

Gdyby wiadomość nie była otwarta, nic bym o niej nie pomyślał.

Niektórzy bogaci ludzie kolekcjonowali i sprzedawali dzieła sztuki; hobby Mitcha było kupowanie i sprzedawanie antycznych mebli. I wiedziałam o tym od dawna.

Ale armatura za dwadzieścia cztery tysiące dolarów?

Rodzina Arnellów wywodziła się ze starych pieniędzy, więc choć mogłabym się wzdrygnąć na widok ceny, nie kwestionowałabym tego, że bogaci ludzie płacili szalone sumy za rzeczy, które wydawały się nieco niedorzeczne.

Ale cena przykuła moją uwagę, jak robak na końcu żyłki, i skłoniła mnie do głębszego zastanowienia się nad tym, że ktoś zalicytował ofertę Mitcha. Wciągnęła mnie aż do nazwy szafy.

Jayla.

Jayla to imię młodej dziewczyny, która została przyjęta do programu fundacji i miała przybyć do głównego biura w zeszłą środę; nie pojawiła się.

Imię to utkwiło mi w pamięci głównie dlatego, że to ja przeprowadziłam z nią wywiad. To był przypadek, ponieważ Jeanne, która zwykle przeprowadzała wywiady, tego dnia zadzwoniła z powodu choroby, a ja akurat byłam w budynku i zaproponowałam, że to zrobię.

Jayla była bystrą dziewczyną. Pochodziła z rodziny narkomanów, którzy wychowali ją i jej siostrę w takim życiu. Odeszła, gdy zobaczyła, jak jej mama zmusza młodszą siostrę do opłacania dilera seksem. Chciała się oczyścić, znaleźć pracę i zabrać ze sobą siostrę.

I ta historia utkwiła mi w pamięci - zawsze tak było. Więc kiedy zobaczyłem to samo nazwisko, naturalnie mój umysł kliknął z intrygą.

Jakie były szanse? Myślałem, przewijając na liście.

Wtedy moje oko przykuły wymiary.

19 x 5 x 2.

115 funtów.

Czarna plama.

Roześmiałam się i pomyślałam, że Mitch popełnił błąd. Żaden mebel nie miał dziewiętnastu stóp w żadną stronę. I wtedy mój umysł znów kliknął, przypominając sobie, że Jayla, z którą przeprowadzałam wywiad, miała tylko dziewiętnaście lat.

5x2. 115 funtów.

Wzrost, potem waga.

Czarna plama. Afroamerykanka.

Zatrzasnąłem laptopa, zapominając o moim mailu, którego szukałem.

Nie było mowy, żeby to wszystko było przypadkiem. Nie ma mowy, żeby te wszystkie dziewczyny po prostu zrezygnowały z szansy na nowe życie.

Nie poddały się. Zostały zwabione, a potem zabrane. Sprzedane.

Zdradzone.

I to była moja wina - moja wina za ślepe zaufanie człowiekowi, który jak sądziłam, chciał czynić dobro tak jak ja.

"Addison."




Prolog (3)

Moja głowa zatrzasnęła się na Mitcha, gdzie wylegiwał się na boku limuzyny.

"Przepraszam, przeglądałem moje przemówienie w głowie". Wyciągnąłem wymówkę z kapelusza, zmuszając moje oczy, aby nie wzdrygać się, gdy patrzyłem na niego.

"Ta, którą wysłałeś do mnie mailem?"

Próbowałem przełknąć, ale kulka w moim gardle była zbyt duża. "Tak," odpowiedziałam, zbierając kawałek wyimaginowanych kłaczków z mojej sukienki.

On nucił. "Sprzedałem dziś mebel", powiedział, ostro zmieniając temat. "Nowy kawałek."

O cholera. Mój puls wbił się w ziemię.

"Gratulacje." Mój głos załamał się na końcu słowa, myśl, że pochwalam jego sukces handlowy była zbyt podła, by mój głos mógł ją utrzymać.

Nierzadko wspominał o swoich aukcjach przy okazji. Teraz zrozumiałem, że to wszystko było częścią podstępu. Kupowanie i sprzedawanie mebli nigdy nie było dla mnie tajemnicą. To było kłamstwo na widoku.

"Poszedł za cenę znacznie przekraczającą cenę wywoławczą", kontynuował, jego uśmiech był niezawodny.

Tym razem nie odpowiedziałam.

Odwrócił się do przodu samochodu i stuknął w zamkniętą przegrodę, zanim zwrócił swoją uwagę na mnie. "Czy chcesz wiedzieć, jak to się nazywało?".

Wessałam oddech i wpatrywałam się w niego.

"Jayla."

Gęsia skórka zaśmieciła moją skórę jak biologiczny dowód mojego strachu. On wiedział. Wiedział, że ja wiem.

"To miłe," wydusiłam, wiedząc, że po prostu muszę utrzymać tę fasadę, dopóki nie dotrzemy do gali. Wtedy byliby ludzie. Kamery ochrony. I w pewnym momencie, Zeke.

"Ładnie?" zapytał i przechylił głowę. "Nie chcesz chyba wspomnieć, jak to było z kobietą, z którą przeprowadzałeś wywiad w tamtym tygodniu?".

Moje ramiona napięły się, wypełniająca mnie wściekłość. "Dziewczyna," powiedziałem przez zaciśnięte zęby. "To była dziewczyna".

Jego uśmiech opadł. "Technicznie nie w wieku dziewiętnastu lat".

Mój oddech uwolniony w ulgowym whoosh jak drzwi limuzyny otworzyły się i, gorączkowo uciekając przed byciem zamkniętym z nim, wyskakiwałem z samochodu zbyt szybko, aby zdać sobie sprawę, że nie byliśmy przed hotelem, w którym odbywała się gala; byliśmy w słabo oświetlonym żwirowym przejściu podziemnym.

I miałam kłopoty.

Oddaliłem się o kilka kroków od kierowcy limuzyny. Mężczyzna był oczywiście jednym z lokajów Mitcha, który dostał sygnał, żeby tu przyjechać. Krew zagrzmiała mi w żyłach, patrząc jak ten chory kawał gówna, którego miałam poślubić, spokojnie podnosi się z limuzyny.

"Addison." Westchnął i potrząsnął głową, jakby był rozczarowany, że się spóźnię, a nie dlatego, że zdałam sobie sprawę, że sprzedaje pieprzone istoty ludzkie. Otrząsając się z kurtki i podając ją kierowcy, poinformował mnie: "Nie tak planowałem, żeby sprawy się potoczyły".

Parsknąłem. "Tak, cóż, złoczyńca zazwyczaj nie planuje, że zostanie złapany".

wzdrygnąłem się na jego mały śmiech. "Staram się planować na wszystkie okoliczności, wiesz o tym. Ale niestety, ten sznurek - ty wypełniający za Jeanne na ten wywiad, a potem zdarzający się, by złapać mojego otwartego maila w tym momencie, kiedy sprzedawała."

Szarpnęłam się do przodu i sucho zarechotałam na to, jak nonszalancko mówił o sprzedaży osoby.

"I oczywiście jesteś zbyt inteligentny, żeby się nie zorientować". Westchnął i rozpiął mankiety swoich rękawów. "Zbyt inteligentna i zbyt piękna. Dlatego cię wybrałem," powiedział z przymrużeniem oka, które sprawiło, że skrzywiłem się. Podsyciłem jego ego. Zbyt mądra - ale nie na tyle mądra, by go złapać. Aż do teraz. "Szkoda, że to musi się tak skończyć". Spojrzał na kierowcę limuzyny. "Przytrzymaj ją."

Czysty instynkt kazał mi biec, ale nie było mowy, że będę manewrować sześciostopowym mężczyzną, gdy byłam uwięziona w obcisłej sukience i czterocalowych obcasach.

Minęło zaledwie kilka sekund, zanim moje ramiona zostały wykręcone za mną i zostałam przytrzymana, dysząc, gdy Mitch zbliżył się do mnie.

"Będę tęsknił za tobą, Addison. Tęsknić za twoim napędem. Brakuje mi twojego ognia." Puścił niski chuckle. "Brakuje mi sposobu, w jaki lubiłaś być ostro rżnięta".

Mój żołądek znowu się uniósł.

"Nie ujdzie ci to na sucho." To mogła być najbardziej tandetna wypowiedziana kwestia, ale to było wszystko, co miałam - to było wszystko, na co miałam nadzieję.

Chore uderzenie ciała o ciało zarejestrowało się zanim jasny, palący ból wybuchł na mojej twarzy, moja głowa szarpnęła się na bok z siłą jego uderzenia.

"Już mam, kochanie", poinformował mnie, wodząc knykciami po moim zranionym policzku, jakby to nie on był za to odpowiedzialny. "Byłaś ze mną prawie dwa lata - miałaś mnie poślubić - i dopiero seria niefortunnych, nieplanowanych okoliczności sprawiła, że się zorientowałaś".

Początkowo myślałem, że to łzy kapiące mi z brody, ale kiedy jedna z kropel uderzyła w moją sukienkę głęboko czerwonym wykwitem, zrozumiałem, że to krew.

"A jak będzie wyglądać twoja kampania, kiedy zamordowałeś swoją narzeczoną?". Musiałam mieć nadzieję, że przynajmniej mój telefon do Zeke'a nie był na nic - że przynajmniej mógł wskazać policji właściwy kierunek człowieka, który zamierzał mnie zabić.

Moje ciało tym razem zatrzasnęło się do przodu, jego kolejny cios zapadł tak głęboko w mój brzuch, że przysięgłabym, że trafił aż do kręgosłupa.

"Żartujesz sobie, Addy?" Zaśmiał się. "Jedyną rzeczą, którą opinia publiczna kocha bardziej niż nowo zaręczonego kandydata, jest ten, który niedawno owdowiał".

Moje oczy rozszerzyły się, przystojna twarz, jasne oczy i chorobliwie promienny uśmiech były ostatnim pełnym wspomnieniem, jakie miałam, zanim ból i czerń przyszły falami.

Ciosy były wymierzane z precyzją lokomotywy, działając na moje ciało, aż ból zmienił się w odrętwienie, aż krzyki zmieszały się z chrzęstami i pęknięciami, i aż upadłam jak wiotka lalka na zakurzoną ziemię, ledwo trzymając się świadomości.

"Włóż ją z powrotem do samochodu i chwyć za benzynę".

Dławiłem się własną krwią, nie mogąc poczuć nic poza oślepiającym bólem. Nie mogłem zobaczyć nic poza ciemnością. Słyszałem lejącą się ciecz. Kłótnie. A potem pojedynczy strzał. W pierwszej chwili pomyślałem, że Zeke jest tutaj - że znalazł mnie i zabił Mitcha.

Ale kilka sekund później zapach dymu przewyższył płaski, metaliczny zapach krwi i śmierci.

Zeke'a tu nie było, a Mitch palił moje ciało w limuzynie.

Ja umierałem.

Umierałem odpowiedzialny za te wszystkie zaginione kobiety.




Prolog (4)

Odpowiedzialny za bycie zaślepionym przez moje emocje.

Odpowiedzialny za bycie zdradzonym przez moje serce.

Dwa dni później...

Beep.

Beep.

Beep.

Jęknąłem.

Bip. Bip.

Co... moje powieki uniosły się, jakby ważyły sto funtów, otwierając się na widok czystego, białego pokoju, mojego ciała ułożonego w szpitalnym łóżku oraz wystarczającej ilości sznurków i kabli wychodzących z moich rąk i ramion, by okablować Pentagon.

Zdecydowanie za długo trwało, zanim moja głowa obróciła się tak, żebym mógł zobaczyć, że nie jestem w szpitalu. Nie było okna na korytarz. W pokoju nie było żadnych szpitalnych znaków.

Gdzie... Jak...

Drzwi się otworzyły i zdałem sobie sprawę, że muszę być w Valhalli, norweskim niebie, bo to anioł wikingów wszedł do środka.

Ponad sześć stóp spiętrzonych mięśni wyrzeźbionych jak góry z kamienia, zatrzymał się krótko w drzwiach. Jedną połowę głowy miał krótko ściętą, przepuszczając cienie serii plemiennych tatuaży, podczas gdy ciemne blond włosy na drugiej połowie czaszki były splecione i ściągnięte w ciasny kok. Wyraziste czoło, ostre kości policzkowe i zadarty nos, który został złamany i zresetowany o jeden raz za dużo, wszystko to obramowało bladoniebiesko-szare oczy, które uchwyciły moje, ich kolor jak chmury w mglisty dzień.

"Addison."

Jak zaostrzony kamień, jego szczęka zacisnęła się, ściągając jego zaskakująco pełne usta w twardą linię.

Bez kolejnego słowa do mnie, odwrócił się i ponownie wyszedł z pokoju, zanim zdążyłam go o cokolwiek zapytać.

Natychmiast moja klatka piersiowa się zapadła, a ja zdałam sobie sprawę, że wstrzymywałam oddech, odkąd przestąpił przez drzwi. Spojrzałam na maszynę obok mnie i zauważyłam, że moje tętno wzrosło od momentu, gdy go zobaczyłam. Na szczęście to była jedyna zmiana w moim ciele, która została zarejestrowana. Resztę mogłam udawać, że nigdy się nie wydarzyła.

Zawsze pociągali mnie mężczyźni, którzy nosili w sobie potężną obecność, a ten mężczyzna nie tylko ją miał, ale władał nią jak bronią.

Sekundę później, drzwi otworzyły się ponownie i tym razem, to znajoma twarz przekroczyła próg.

"Zeke." Skrzywiłem się słysząc swój głos, niski i zgrzytliwy, jakby moje gardło było wypełnione suchą słomą i nie widziało wody od miesięcy.

"Addy." Mój bliźniak pospieszył w moją stronę, jego zapinana na guziki koszula i sukienne spodnie stanowiły ostry kontrast z Wikingiem, który wszedł za nim.

Drugie spojrzenie dało mi szansę na wzięcie pod uwagę sposobu, w jaki jego spodnie użytkowe pasowały w sposób, który nie był zamierzony, formując się na jego umięśnionych udach i szczupłej talii, i jak czarny t-shirt, który nosił, był rozciągnięty ciasno na jego szerokiej klatce piersiowej.

"Dzięki Bogu, obudziłeś się", powiedział chrypliwie Zeke, ostrożnie biorąc moją rękę i siadając na boku łóżka.

"Gdzie-" próbowałem wyszeptać moje pytanie, ale przerwałem, gdy palący ból strzelił w dół mojego gardła.

"Carmel Cove. Bezpiecznie."

Zacisnęłam oczy. Przywiózł mnie do domu.

Carmel Cove znajdowało się około godziny drogi na południe od San Francisco; było to nadmorskie małe miasteczko, w którym moi dziadkowie wychowali moje rodzeństwo i mnie, i gdzie mój brat i siostra nadal mieszkali.

"Jak-" Spróbowałam jeszcze raz, ale z takim samym niepowodzeniem.

Łzy zakwitły i wyciekły po moich policzkach.

"Pij."

Moje oczy wyskoczyły szeroko, wpatrując się w milczącego hulka, który w końcu właśnie przemówił. Podążając za jego spojrzeniem, zobaczyłem, że wyciągnął rękę z metalowym kubkiem, który wygląda jakby bardzo starał się nie załamać pod siłą jego chwytu.

Spojrzałam w stronę brata.

"Addy, to jest Ace Covington," przedstawił nas. "Dzięki niemu jesteś bezpieczna".

Spojrzałam na drugiego mężczyznę ostrożnie, natychmiast nie ufając mu z innego powodu niż to, że mnie do niego przyciągnął. A ten rodzaj przyciągania był tym, co mnie zdradzało.

"Twoje gardło jest spalone od wdychania dymu i krzyku," poinformował mnie Ace, obniżając kubek bliżej moich ust, gdzie mogłem łatwo uchwycić słomkę. "To ją ukoi".

Powinienem był po prostu się napić, ale myśl o poleganiu na człowieku, którego nie znałem - nawet w moim stanie, nawet przyjacielu Zeke'a, nawet po napój - była nie do zniesienia. Więc przełamałam ból, by podnieść zabandażowaną rękę i wziąć od niego kubek.

Utrzymywałem ręce stabilnie, gdy piłem. Dwa duże łyki czegoś, czego nawet nie chciałem spróbować.

"Dziękuję", wyszeptałem, gdy skończyłem. Byłam dumna, ale nie chciałam być niegrzeczna. Odwracając się do Zeke'a, w końcu miałam dość siły, by zapytać: "Co się stało?".

Podbródek brata zanurzył się, wpatrując się w miejsce, gdzie wciąż trzymał moją rękę. Jego włosy miały taki sam kolor jak moje - bogaty brąz. Zawsze myślałam o zrobieniu czegoś odważniejszego - bardziej żywego. Ale życie, które prowadziłam... Mitch... dziewczyna burmistrza mająca coś ekscytującego, jak niebieskie włosy, nie zostałaby zaakceptowana. Ale burmistrz sprzedający kobiety do handlu seksualnego, to było w porządku.

Jęknęłam, mój żołądek obrócił się, gdy powrócił do mojego ostatniego wspomnienia - jego twarzy - zanim próbował mnie zabić.

"Addy."

Moje oczy zatrzasnęły się, łapiąc w lustrzanym spojrzeniu Zeke'a, wdzięczny, że był tutaj, aby mnie uziemić.

"Po tym, jak zadzwoniłaś, nie zamierzałem ryzykować. Więc, sięgnąłem po Ace'a." Przechylił głowę w kierunku swojego przyjaciela. "On i jego brat, Dex, właśnie założyli firmę ochroniarską - to miejsce, w którym teraz jesteśmy. Kiedyś był w siłach specjalnych." Wyczyścił gardło. "W każdym razie, powiedziałem mu, żeby cię znalazł".

"Zeke." Moje brwi podniosły się.

"Nawet nie zaczynaj ze mną, Addy. Nie obchodzi mnie, ile minut jesteś starsza, zrobię wszystko, aby chronić ciebie i Evie," warknął na mnie - rzadki dźwięk dla mężczyzny, który zwykle był powściągliwy i miękko mówiący, równowaga dla moich głośnych sposobów.

Tylko kilka słów, a moje gardło już protestowało na myśl o kolejnych.

"Namierzyli twój telefon. Dowiedzieli się, gdzie była limuzyna."

Zadrżałam, przeżywając zaskoczenie, jakie poczułam, gdy rozejrzałam się i zobaczyłam ciemny wiadukt, a nie jasne światła imprezy charytatywnej.

"Kiedy tam dotarliśmy, już się paliła". Jego wolna ręka przejechała po włosach. "Ace dotarł tam pierwszy i, nie wiem jak, ale udało mu się wyciągnąć cię w samą porę". Chrząknął. "Chyba ma po swojej stronie jakieś bardzo specjalne siły..."




Prolog (5)

Ace.

Pozwoliłam, by moje spojrzenie zsunęło się na mężczyznę, który pomógł mi uratować życie, i ze zdziwieniem zauważyłam, że znacznie większy mężczyzna, który wydawał się tak stoicki, brzęczy niewidzialną energią.

Siły specjalne. Musiał widzieć wiele strasznych rzeczy.

Ale moja niemal śmierć go dotknęła.

Spojrzałem w dal. Może to był tylko mój wstrząs mózgu-czyżbym miał wstrząs mózgu?

"Co jest nie tak... ze mną?" Wydychałem z dumą, gdy osiągnąłem całe zdanie.

"Złamane żebra. Zwichnięte ramię. Złamana przegroda. Oparzenia drugiego stopnia od ognia. Wstrząs mózgu. I kilka skaleczeń i siniaków," Ace wyliczał listę obrażeń. "Nadal czekamy na testy, aby upewnić się, że nie ma żadnego wewnętrznego krwawienia lub uszkodzenia organów."

Złamany. To było to, do czego to wszystko się sprowadzało. Złamany i zdradzony.

Wpatrywałam się w brata, w końcu zmuszając się do zadania pytania, które mnie dręczyło.

"A Mitch?"

Pamiętałem, że słyszałem te strzały, które rozbrzmiewały przez trzask i łoskot ognia.

Nigdy nie życzyłem nikomu śmierci, aż do tego momentu. Nie z powodu tego, co zrobił mi - z powodu tego, co zrobił tym wszystkim kobietom. To, co pomogłam mu zrobić.

Zanim Zeke odpowiedział, wiedziałam, że nie spełniłam swojego życzenia.

"Żywy."

"Na razie", mamrotał Ace po mojej drugiej stronie.

"Słyszałem strzały."

"Zabił kierowcę."

Przytaknąłem, mój język czuł się jak obciążony koc w moich ustach. "Co on..."

Moje serce waliło boleśnie, jakby było ściskane przez dziadka do orzechów, coraz mocniej i mocniej ze wszystkimi moimi porażkami, aż miało pęknąć.

"Pojawił się na gali w rozsypce. Twierdził, że kierowca limuzyny wziął objazd, trzymał was oboje jako zakładników dla pieniędzy, a kiedy mu się postawiliście, zamknął was w limuzynie i podpalił ją."

Usta mi opadły. Nie mogłem nawet zacząć pojmować, jak wielkie kłamstwo utkał - i jak łatwo to wszystko przyszło.

"Mitch twierdził, że poszedł za kierowcą, zdołał wyrwać mu broń i zastrzelić go, ale było za późno; samochód już płonął".

"A co z dzwonieniem na 911?" wykrztusiłem.



"Powiedział, że kierowca zabrał i zniszczył jego telefon".

Gorące, wstydliwe łzy spadły jak palący wodospad po moich policzkach. Zostałam tak oszukana - tak oszukana przez człowieka, któremu chciałam wierzyć. Mężczyznę, któremu chciałam zaufać. Mężczyznę, którego moje serce chciało kochać.

I wtedy pojawił się gniew.

Miałam zamiar to przerwać.

Miałam zamiar wrócić tam i wyjawić prawdę o tym, co zrobił tym kobietom i mnie. Zamierzałem zrujnować go i jego karierę, a nawet jeśli więzienie nie wydawało się wystarczająco pasującą karą, miałem nadzieję, że konieczność życia w porażce wszystkich jego doskonałych planów zniszczyła go tak, jak wiedziałem, że będzie.

"Jak długo, aż będę lepszy?"

Moja głowa odwróciła się z bolesną szybkością do samego Wikinga sił specjalnych, który szybko zakrył swój śmiech kaszlem.

"Lepiej?" Jego twarz wykręciła się w zakłopotaniu. "To będzie kilka dni zanim będziesz w porządku, aby wrócić do domu i kilka kolejnych tygodni po tym, zanim gips będzie mógł zejść".

"Dobrze," zgrzytnęłam, trzymając jego spojrzenie. "W takim razie musisz sprawdzić Mayferry. To była strona internetowa aukcji-"

"Addy-"

"Muszę coś zrobić!" zawołałam, przełykając przez ogień w moim gardle. "Muszę go powstrzymać".

"Każę Dexowi się temu przyjrzeć," przerwał Ace, zatrzymując naszą kłótnię. "Ale, gdybym był Arnellem, prawdopodobnie kazałem usunąć stronę i wymazać ją z sieci do tej pory".

Zamrugałam gwałtownie, nienawidząc tego, jak spadło więcej łez. Nie byłem słaby. Byłam wściekła.

Ale on się nie mylił.

Chciałam myśleć, że coś wiem - że mam coś na niego. Ale Mitch był nie tylko inteligentny, ale i ostrożny. Zbyt ostrożny. Nawet mając mnie martwą, zmieniłby wszystko na wszelki wypadek.

"Na pewno masz dużo planów zapasowych", droczyłam się kiedyś z moim nowym chłopakiem.

"Polityka to nic innego jak gra w to, kto ma lepszy plan zapasowy. Mam plik na wszelki wypadek na wszystko, co robię."

"Zobacz, czy może coś znaleźć, a potem, jak tylko poczuję się lepiej, wrócę i wniosę oskarżenie -".

Zeke wypuścił dźwięk napięcia, gdy wydechnął. "Porozmawiamy o tym-"

"Nie wracasz do San Francisco, Addison," poinformował Wiking.

"Co masz na myśli?" Spojrzałam na Zeke'a. "Muszę wrócić. Muszę pomóc tym dziewczynom. Muszę go powstrzymać. Próbował...

"Zabił Addison Williams," przerwał mi Ace.

"Co?" Zamrugałam i spojrzałam na siebie z góry. Złamany. Posiniaczona. Zabandażowany. Ale żywy.

"Żebyś ty mogła żyć" - wymruczał masywny mężczyzna. "Addison Williams zginęła w tym samochodzie".

Moje usta się rozdzieliły.

"Jak tylko cię wydostaliśmy, powiedziałem Zeke'owi, co musi się stać". Ace wziął na siebie odpowiedzialność. "Mam przyjaciół w biurze koronera, więc poprosiłem o kilka przysług".

Spojrzałem między dwoma mężczyznami. Co oni zrobili?

"Umieściliśmy kolejną ofiarę poparzeń w limuzynie," wyjaśnił. "I kazałem Dexowi zmienić dane dentystyczne, żeby pasowały do twoich."

Nastąpiło długie uderzenie ciszy.

Kolejne ciało. Zmieniona dokumentacja.

"Sfingowaliśmy twoją śmierć, Addison", zakończył, każde słowo było trzaskiem sędziowskiego młotka skazującego mnie na los, o którym zdecydowali. "Pozwoliliśmy mu myśleć, że to zadziałało".

"Nie, to nie jest w porządku -"

"Addy," warknął Zeke i zacisnął moją dłoń. "Znalazłaś jeden kawałek dowodu przeciwko Mitchowi - kawałek, na który nie masz nawet dowodu. Dowód, którego jestem pewien, jest już dawno nieaktualny."

Mój puls zwolnił do ciężkiego uderzenia.

"Nie masz na czym stanąć, poza swoim słowem przeciwko najpopularniejszemu burmistrzowi Frisco". Zrobił pauzę. "A jeśli użyjesz swojego słowa, wiesz równie dobrze jak ja, on po prostu przyjdzie po twoje gardło ponownie".

"Nie mogę pozwolić, żeby uszło mu to na sucho," zarzuciłem wyzywająco, nienawidząc wszystkich moich głupich łez.

"Istnieją inne sposoby, abyś mógł czynić dobro - dokonać zmian".

Próba mojego brata, aby mnie udobruchać, nawet nie zaczęła rozmrażać zimnego, nieubłaganego spojrzenia, którym go zastrzeliłam.

"Nie mówię, że musisz pozwolić mu uciec na zawsze," przyznał Zeke z westchnieniem. "Ale na razie musisz odpuścić".

Moja głowa potrząsnęła niewypowiedzianymi zaprzeczeniami, ból w moim ciele wzrastał z coraz większą pilnością, gdy leki zaczęły się zużywać. Ale przylgnęłam do bólu. To była jedyna rzecz, która mogła mnie zatrzymać - przeprowadzić przez to, dopóki nie będę mogła się na niego odegrać.

"Gdyby wiedział, że przeżyłeś ten pożar, byłbyś zbyt zajęty bieganiem przez resztę swojego życia, aby zatrzymać się i znaleźć sposób na sprowadzenie tego skurwiela" - powiedział Ace, obracając ich argument w sposób, z którym nie mogłem się kłócić.

Moje usta rozstąpiły się, gubiąc wzrok w mętnej głębi jego stanowczego spojrzenia.

Chciałam się kłócić, ale nie mogłam. Nie wtedy, gdy podszedł do łóżka, złożył ręce na swojej masywnej piersi i powiedział niskim, dudniącym głosem: "Sprawimy, że zapłaci".

Jakakolwiek odpowiedź rozpłynęła się na moim języku pod wpływem jego zaciętej obietnicy, ale także palącego wyrazu twarzy, takiego, który w milczeniu przysięgał chronić mnie bez względu na wszystko.

Przytaknąłem i zmusiłem swoją uwagę z powrotem do brata, ciepło opuszczające moje ciało w procesie.

Niestety, nie potrzebowałem jego ochrony ani obietnicy.

Musiałam się wyleczyć i naprawić to. Musiałam znaleźć sposób, by pomóc tym wszystkim kobietom, które zawiodłam.

Ale przede wszystkim musiałam zamknąć swoje serce i nigdy więcej mu nie ufać.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Zdradzona przez Rebeccę"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści