Chaos

Część pierwsza. Aleppo, Syria

==========

ALEPPO, SYRIA

==========

==========

CZĘŚĆ PIERWSZA

==========




Rozdział pierwszy

==========

ROZDZIAŁ PIERWSZY

==========

Jeśli świat stoi na wszystkich czterech kołach i nic się nie pali, nie usłyszysz od takich facetów jak ja.

Ale, spójrzmy prawdzie w oczy, kiedy ostatni raz to była prawda?




Rozdział drugi (1)

==========

ROZDZIAŁ DRUGI

==========

ALMANZEL CAFE

ZOHER IBN ABI SOLMA ST

ALEPPO, SYRIA

Więc ... wyciągnęli mnie z tyłu Iveco LMV, który śmierdział psimi szczynami i ludzką krwią. Nawet z czarnym workiem na głowie oczy mi łzawiły. Nie mogę sobie wyobrazić, jak radzili sobie z tym czterej żołnierze, którzy mnie złapali. Może psychopatów nie obchodzą śmierdzące samochody.

Albo, z drugiej strony, może tak jest. Z psychologicznego punktu widzenia sam jestem trochę dziwakiem i to mi przeszkadzało. Byłoby zabawne, gdybym był bardziej szalony niż banda popleczników pracujących dla prezydenta Assada.

Rozmyślania faceta, który ma być torturowany i zabity.

Moje ręce były skute za plecami. Bicie, które mi sprawili, było, jak mogę przypuszczać, rodzajem powitania. Witamy w Syrii. Tego typu rzeczy.

Usłyszałem, jak otwierają ciężkie drzwi, a potem jak się za nimi zatrzaskują. Ciężkie zamki i tępy stukot poprzeczki wrzucanej na miejsce. Potknąłem się, gdy dwóch z nich trzymało mnie pod pachami. Liczyłem swoje kroki, numerowałem korytarze i zakręty. W dół jedno piętro, drugie, trzecie. Gdzieś głęboko pod. Miejsce to pachniało o wiele lepiej niż pojazd, poza jednym miejscem, gdzie unosił się ciężki, zjełczały smród. Nie był to zapach trupów. Nie do końca. Nie jak trup. Był to raczej smród gangreny i zastanawiałem się, czy może jakiś ranny więzień został zamknięty, gnijąc w tej fetorowej ciemności. Ale ruszyliśmy dalej i wkrótce poczułem zapach zdrowszych rzeczy - mąki pszennej, soczewicy, fig i kawy. Dużo kawy. Pachniała dobrze i przydałaby mi się filiżanka i dobre ciastko. Może namoura z jakimiś orzechami na wierzchu. Mniam.

Kolejne drzwi się otworzyły. Skrzypiące zawiasy.

"Daeh hunak", powiedział głos. Męski, w średnim wieku i autorytatywny, mówiący syryjskim arabskim. "Daeh fi alkursii."

Zrobili, jak im kazano, i posadzili mnie na krześle. Był trzepot noża, żeby usunąć plastikowe kajdanki, a potem metaliczny brzęk, gdy stalowe kajdanki zostały zatrzaśnięte zbyt mocno wokół moich nadgarstków, przewleczone przez tylne listwy krzesła. Byli bardzo ostrożni. Potem ten sam głos powiedział: "Khale alghata'".

Zdejmijcie maskę. Co zrobili.

W każdej sytuacji z zakładnikami, to nie jest dobry znak, kiedy pozwalają ci zobaczyć swoje twarze. To nie wróży dobrze, jak to się mówi. Oczekuje się, że będzie wypełniony rozsądną dozą strachu. Nie ma więc problemu. Pociłem się kulami ciężkiego kalibru i jestem pewien, że mój zwieracz nigdy się nie rozluźni. Nigdy. Nawet jeśli to przeżyję.

Zamrugałem czystymi oczami. Mieli mnie w małym magazynie, który został pozbawiony wszystkiego poza półkami, krzesłem, na którym siedziałem, i drewnianym stołem, na którym leżały takie przedmioty, jakich nigdy nie chciałbyś zobaczyć poza horrorem. Były ułożone tak, by zrobić na mnie wrażenie, od skalpeli aż po piłę do kości. Wymowne. I, o dziwo, butelka Diet Coke.

Mężczyzna w średnim wieku stał tyłem do mnie. Był średniego wzrostu, szczupły, miał na sobie khaki i białą koszulę. Patrzyłem, jak zdejmuje niebieski sportowy płaszcz, strzepuje z niego trochę piwnicznego pyłu i wręcza go strażnikowi. Jego buty były wypolerowane na wysoki połysk, a zegarek na rękę był drogi, Tag Heuer Monaco, który musiał kosztować czterdzieści tysięcy. Spory zegarek jak na faceta, który miał być urzędnikiem państwowym... ale powiedzmy sobie szczerze, korupcja wiązała się z przywilejami. W tym rzecz.

Czterej mężczyźni, którzy mnie tu przyprowadzili, byli ubrani w ubrania tak oczywiste, że równie dobrze mogliby nosić mundury. Jeansy, koszule, trampki. Poruszali się jak wojskowi, więc nikogo nie oszukali.

Facet w średnim wieku spędził kilka chwil na układaniu instrumentów na stole. Prostował je, podnosił jeden lub drugi, aby je obejrzeć, jakby były to przedmioty na jarmarku rzemieślniczym, a on był wymagającym kupcem. To wszystko było trochę teatrem. Psychodrama, żeby rozzłościć kogokolwiek, kto mógłby być przykuty do tego krzesła. Wątpiłem, że byłem pierwszą osobą, która uczestniczyła w tym pokazie.

Odwróć się. Chciałem, żeby się z tym uporał. Odwróć się i pozwól mi zobaczyć te niebieskie oczy.

Miałem nadzieję, że to będą niebieskie oczy. Tak jak miałam nadzieję, że w jego wąsach będzie biała smuga. Jeśli w ogóle miał wąsy.

Odwróć się, Bright Eyes.

I ... teraz w głowie grała mi ta cholerna piosenka Bonnie Tyler.

Odwrócił się. Prawie się uśmiechnęłam. Miał największe, najjaśniejsze, najsłoneczniejsze niebieskie oczy, jakie kiedykolwiek chciałabyś zobaczyć w twarzy praktykującego oprawcy i sponsorowanego przez państwo terrorysty. A ta biała smuga? Tak. Tuż pod lewym nozdrzem.

Qasim Almasi.

I trzymał smukły nóż, tak jak dyrygent trzyma batutę. Gotowy do tworzenia muzyki.

"Byliśmy bardzo precyzyjni", powiedział, wciąż mówiąc po arabsku. "Mieli nikogo nie wysyłać. Żadnej policji, żadnego wojska".

"To nie jest to, czym jestem" - powiedziałem w tym samym języku. Podrasowałem go niejasno wschodnioeuropejskim akcentem.

"Moi ludzie powiedzieli, że poruszałeś się jak żołnierz. Zauważyłeś, że idą za tobą, próbowałeś kilku bardzo profesjonalnych metod, aby uniknąć pościgu, i miałeś niezarejestrowany jednorazowy telefon."

"Nie jestem żołnierzem," powtórzyłem. "Jestem prywatną ochroną".

"Ochroną dla kogo?" zapytał Almasi. "Byliśmy bardzo konkretni, kiedy rozmawialiśmy z jej ojcem".

"Wiem, ale nie pracuję dla pana Jacobsena".

Dotknął punktu noża do trybowania nisko, tak że spoczywał bardzo lekko na moim kroczu.

"W takim razie dla kogo pracujesz?"

Uśmiechnęłam się. "Pracuję dla Overlegen Kjemi."

To zawisło w powietrzu na chwilę. Overlegen Kjemi była norweską firmą, która produkowała przemysłowe pestycydy i rolnicze środki przeciwgrzybiczne. Oliver Jacobsen był dziennikarzem, który przeniknął do firmy, aby zebrać niepodważalne dowody na to, że opracowywano nową generację mykotoksyn, które miały być sprzedawane syryjskiemu rządowi. Ta broń biologiczna powodowała natychmiastową anafilaksję. W przeciwieństwie do gazu sarin, który był ulubioną zabawką prezydenta Assada do pacyfikacji miast, te grzyby zostały specjalnie zaprojektowane tak, aby wyglądały jak naturalna mutacja. Lepsze morderstwo dzięki chemii.

Jacobsen wyszedł z dużą ilością informacji, wystarczającą, by cała firma wypadła z biznesu, a jej kierownictwo trafiło do więzienia. Dzięki temu ONZ przestałaby się opierdalać i wkroczyła do akcji, by zdjąć Assada.




Rozdział drugi (2)

Szpiedzy Assada dowiedzieli się o tym prawie za późno. Próbowali zgarnąć Jacobsena, ale przegapili go o trzy minuty i zamiast niego porwali jego jedyną córkę, Astrid. Układ był prosty - Jacobsen musiał oddać siebie i wszystkie swoje badania w ręce gońców Assada. W tym hasła do poczty elektronicznej i wszystkie inne dostępy, które mogłyby udowodnić, że nie miał żadnych kopii i nie wysłał żadnej historii do swojego serwisu informacyjnego. Jeśli tego nie zrobi, Astrid zostanie zgwałcona, torturowana i rozczłonkowana, a wszystko to zostanie nagrane na wideo w wysokiej rozdzielczości, aby jej ojciec mógł to obejrzeć.

Nóż do trybowania nacisnął w dół.

"Dlaczego Overlegen Kjemi wysłałby agenta terenowego?" zapytał Almasi. "My się tym zajmujemy. Czy oni nam nie ufają?" Skruszony wyglądał na zszokowanego i zranionego.

Wzruszyłem ramionami. "Bo oni nie ufają nikomu. A ty?"

Almasi uśmiechnął się. "A jaki jest twój brief?"

"Znaleźć miejsce, gdzie dziewczyna jest przetrzymywana. Upewnić się, że żyje."

"A jakie znaczenie ma dla ciebie jej bycie żywą?"

"Bo jej ojciec jeszcze się nie zgłosił" - powiedziałem. "I nie ma najmniejszej szansy, że zrobi to bez dowodu życia. Będzie tego potrzebował. To znaczy, daj spokój, wszyscy wiemy, że jest trupem, jak tylko ta transakcja się zamknie. Nie ma powodu, by trzymać go przy życiu i jest wiele dobrych powodów, by poderżnąć mu gardło, gdy tylko zdobędziesz jego akta. Wiedząc, że wchodzi w pułapkę śmierci, musi wierzyć, że jego poświęcenie będzie tego warte. Więc, tak, będzie chciał ją zobaczyć żywą. Pewnie będzie nalegał, żeby zobaczyć ją osobiście, zanim poda ci ostatnie hasła. Moi szefowie wysłali mnie, żebym upewnił się, że twój zespół nie spieprzy sprawy."

Rozważał to przez chwilę, po czym cofnął się o krok. Nie odłożył noża.

"Dolna linia tutaj," powiedziałem, "jest to, że jeśli to trafia na wybojach prędkości facet, który podpisuje moją wypłatę odchodzi na całe życie. Nasza cała firma upadnie, a wy, chłopcy, będziecie potrzebowali kolejnej grupy szalonych naukowców, żeby ugotować następną porcję imprezowych przysmaków."

Almasi odwrócił się i przemówił do jednego ze swoich ludzi w szybkim cyrku, który jest językiem używanym w niektórych wioskach na przedmieściach Aleppo. Nie rozumiałem z niego ani słowa. Nie jest to jeden z moich języków. Wtedy Almasi wyciągnął do mnie telefon komórkowy. Jakiś mężczyzna krzyczał coś ostrego, ale wyraźnie nie do telefonu. Potem kobiecy głos - młody i przestraszony - prosił o pomoc po norwesku. Słyszałem taśmy z Astrid Jacobsen. To była ona.

Było trochę krzyków, a potem Astrid krzyknęła w poważnym bólu.

Almasi zakończyła połączenie.

Dźwięk krzyku zdawał się przez chwilę wisieć w powietrzu. Słaby, ale na pewno nie był echem od wezwania. Słyszałem, jak krzyk wije się i rozpada na szloch.

Astrid była tutaj.

Uśmiechnąłem się. "Dziękuję", powiedziałem.

Almasi podniosła nóż do trybowania.

"Whoa," krzyknąłem, "co daje?".

Zbliżył się powoli. "Chcę, żebyś przekazał wiadomość swoim pracodawcom", powiedział, wciąż się uśmiechając. "Chcę, żebyś wyjaśnił, że wysłanie cię było niezdarne i głupie i że nie będziemy tolerować żadnych dalszych -".

Rozległo się kliknięcie.

I grzechotka.

A potem metaliczny klik-klak.

To go zatrzymało i jego oczy pomknęły w dół, na podłogę. Strażnicy też spojrzeli w dół. Leżały tam moje kajdanki.

Pieprzyć to, przez kilka lat byłem gliną, a potem strzelcem SpecOps. Jeśli nie mogłem się wydostać z pary kajdanek to nawet nie próbowałem.

Uśmiechnąłem się i powiedziałem: "Ups".




Rozdział trzeci

==========

ROZDZIAŁ TRZECI

==========

ALMANZEL CAFE

ZOHER IBN ABI SOLMA ST

ALEPPO, SYRIA

Gdy podniosłem się z krzesła, kopnąłem je piętą do tyłu, tak że uderzyło w jednego z dwóch strażników po mojej prawej stronie, użyłem tej samej stopy, by kopnąć rzepkę luźno w przedniego strażnika po mojej lewej stronie, po czym podszedłem do Almasiego i uderzyłem go w gardło. Nie był to cios zabójczy, ale wystarczająco mocny. Zakneblował i potknął się do tyłu; wyrwałem mu z ręki nóż do trybowania, obróciłem się i wbiłem go w oczodół pierwszego strażnika, który po mnie sięgnął. Potem chwyciłem ze stołu tasak do mięsa i duży nóż rzeźniczy.

Mieli broń, ale była podwieszona. Byłem pobitym, skuty więźniem, a było ich pięciu. W ich mniemaniu byłem tylko zdesperowanym więźniem podejmującym ostatnią desperacką próbę ucieczki. Nie dałem im czasu na naprawienie błędu. Facet z rozbitym kolanem próbował mnie złapać, gdy upadał, ale uderzyłem go kolanem w twarz i wbiłem tasak w ramię mężczyzny stojącego za nim. Ciężkie ostrze przebiło się przez mięso i kości, a krew poleciała aż pod sufit.

Obróciłem się w stronę czwartego mężczyzny, tego, w którego kopnąłem krzesło. Podnosił broń, ale ja byłem trzy stopy dalej i miałem ostrze. Nie na darmo nazywają to nożem rzeźniczym.

Gdy upadł, nie mając nic poza pasmem chrząstek utrzymujących jego głowę, odwróciłem się i wbiłem nóż między łopatki faceta z rozbitym kolanem.

Potem kopnąłem Almasiego w jaja. Głównie dlatego, że mogłem. Wziąłem ze stołu krótki, ciężki nóż i podciąłem gardła każdemu wrzeszczącemu mężczyźnie.

Całkowity czas, jaki upłynął? Może trzy sekundy. Nie chcesz, żeby walki trwały dłużej niż to.

Almasi próbował oddychać i próbował się czołgać, zawodząc w obu przypadkach. Jego twarz miała okropny odcień mauve. Miałem kiedyś samochód w tym kolorze. To też był bezwartościowy kawałek gówna.

Stuknąłem się z pieprzykiem na moim tragusie, małym płacie skóry i chrząstki na zewnętrznym uchu, i powiedziałem: "Rozumiesz to wszystko?".

"Zrozumiałem, Outlaw," powiedział głos w moim uchu. "Mamy zespół medyczny w trasie. ETA cztery minuty. Havoc Team jest sześć przecznic dalej".

"Powiedz Havocowi, żeby zamknął się na mojej lokalizacji, ale nie wchodził, dopóki nie dam słowa".

"Przyjąłem. Mam cztery drony gołębie w powietrzu. Sprawdzam termikę. Parter ma jedną sygnaturę i rozkwit ciepła zgodny z piecem piekarniczym. Według twojego chipa RFID, jesteś na dole trzech kondygnacji. Odbieram wiele sygnatur na ostatnim piętrze. Naliczyłem 16 sygnatur. Dwudziestu wrogów na pierwszym piętrze, ale skanery nie mogą odczytać nic więcej."

"Swell", powiedziałem. "Upewnij się, że Havoc przyniesie ich zabawki".

Głęboki głos powiedział: "Przynieśliśmy wszystkie zabawki, Outlaw".

Miło wiedzieć, że mój zespół był na tym samym kanale i że struktura budynku nie blokowała nikogo przed imprezą. Ten głęboki głos należał do Bradleya Simsa, znanego wszystkim jako Top, ale jego bojowym znakiem wywoławczym był Pappy, ponieważ był najstarszym operatorem terenowym, jakiego ktokolwiek znał. Wyglądający na pięćdziesiątkę, ale nie tam, gdzie to widać.

"Inne dzieci na placu zabaw to Gwardia Republikańska w cywilnych ubraniach" - powiedziałem. "Ciężko uzbrojeni".

"Sucks to be them, then," powiedział inny głos. Młodszy, z południowo-kalifornijskim rysunkiem surfera. Harvey Rabbit - niestety, to było jego prawdziwe imię. Nazywaliśmy go Bunny w każdej sytuacji poza tą, gdy byliśmy na koncercie. Jego bojowy znak wywoławczy to Donnie Darko.

Odebrałem broń żołnierzom, sprawdziłem magazynki w Makarovie PM i schowałem go z tyłu pasa, a do kieszeni włożyłem cztery zapasowe magazynki. Wziąłem cięższy Browning Hi-Power i wsunąłem go między klamrę pasa a brzuch. Tylko trzy magazynki, ale każdy mieścił po trzynaście naboi, w przeciwieństwie do ośmiorundowych magazynków w rosyjskiej broni. Długą bronią były AK-104 z trzydziestorundowymi magazynkami. Nie miałem pojęcia, ilu jeszcze gońców Almasiego jest w budynku.

Podsłuchiwanie przy drzwiach sprawiło, że usłyszałem ciszę. Najwyraźniej nikt nie przychodzi badać krzyków w takim miejscu jak to. Spojrzałem w dół na Almasiego. To miało być dla niego niefortunne.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Chaos"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści