Drugie dziecko

Prolog

Prolog

To agonia i ulga patrzeć, jak moje życie się kończy.

Nie umieram, choć serce mnie boli, jakby mogło. Krew bije w moich żyłach. Moje skronie pulsują, gdy moja matka zajmuje miejsce na podium. Reflektory świecą na nas, wypalając mrok przedpołudniowego światła. Zatrzymując się jak wytrawny dyrygent przed orkiestrą, matka czeka, aż umilkną oklaski. Jest wytrawnym politykiem, spokojnym przed zgromadzonym na dziedzińcu tłumem. Obserwuje kamery przed sobą, wiedząc, jaki wpływ ma jej stoicyzm na obywateli zgromadzonych pod wielkim balkonem Pałacu Miecza. Ich serca pękają dla niej - dla poświęcenia matki. To są jej zwolennicy, wybrani, by być tutaj, by być świadkiem historii.

Chłodne poranne powietrze wyrywa kosmyki jedwabistych brązowych włosów z eleganckiego węzła na jej karku. Sztandary w kolorze marynarki powiewają na wietrze, obrazy złotych mieczy powiewają za nią. Powstrzymuje uśmiech.

"Obywatele Mieczy i wszystkich Losów", zaczyna. Jej melodyjny głos rozbrzmiewa na terenie jej posiadłości, a jego dźwięk spada z balkonu jak kamień, przygniatając tłum poniżej do ciszy. "Dziś nasz sposób życia jest zagrożony, nie tylko z zewnątrz Losów Republiki, ale także z wewnątrz. Los naszego niegdyś wielkiego narodu leży w dłoniach, i nigdy bardziej niż dziś-Dzień Przejścia."

Nie jestem w stanie stłumić dreszczu. Dzień Przejścia. Słyszałem te słowa często w ciągu osiemnastu lat mojego życia. To materiał na koszmary, to, co ludzie mówią, kiedy chcą cię przestraszyć: pewnego dnia wkrótce staniesz się obcy dla ludzi, których kochasz. Zdjęcie w ramce. Zawsze wiedziałem, że dziś nadejdzie. Myślałam, że będę na niego gotowa. Ale nie jestem.

Na karku tworzą się drobne kropelki potu. Zaciskam ręce za sobą, żeby nikt nie widział, jak drżą. Moje długie brązowe włosy powiewają na wietrze.

"W żadnym innym momencie naszej historii pobór nie był bardziej istotny" - mówi matka. "Jesteśmy uwikłani w walkę na śmierć i życie - krwawą wojnę domową, wywołaną przez bezprawie zdrajców Losu, którzy naruszyliby nasze prawo do istnienia. My, pierworodni, musimy rządzić. Naszym prawem jest poświęcenie swoich dla ochrony Losów. To zaszczyt dla drugorodnych, by służyć jako mistrzowie w tej dumnej tradycji - oddać swoje życie Losowi i wezwaniu do służby."

Jej ramię zmierza w moim kierunku. Wszystkie oczy w tłumie kierują się na mnie. Ogromne wirtualne monitory wyświetlają mój obraz. Jestem większy niż życie na ekranach. Muszę walczyć, by zachować spokojny wyraz twarzy. Kamery widzą wszystko, a mój występ będzie później krytykowany. Lojalność wobec losu ponad wszystko.

Małe brązowe holograficzne miecze wystają z klapy mojego nowego, brudnego munduru. Tropo. Staram się nie skrzywić. Godło oznacza najniższą rangę w wojsku, znak piechoty, czyli ludzi zbędnych. Gardło mi się zwęża. Przełykam ciężko, próbując je udrożnić. Wysoka sylwetka Dune'a obok mnie jest pocieszająca. To, że mój mentor, kapitan Gwardii, nalegał, by być tutaj na ogłoszeniu, znaczy dla mnie więcej, niż mogę powiedzieć. Zależy mu na tym, co się ze mną dzieje, może bardziej niż mojej własnej rodzinie.

Holograficzne miecze na klapie Dune'a migoczą w moim peryferyjnym wzroku. Zawsze miałem nadzieję, że kiedy osiągnę Dzień Przemiany, będę nosił srebrne miecze jak Dune, mimo że nie jestem pierworodny. Będę strzegł Clarity - przywódczyni jednego z dziewięciu Losów Republiki - chroniąc ją przed zagrożeniami dla jej życia. Przywódca taki jak moja matka, Othala St. Sismode, Klarowność Losu Mieczy. Jako dowódca wojska jest jedną z najpotężniejszych Jasności, drugą po Najwyższym Przywódcy, Jasności Losu Cnoty we własnej osobie. Gdyby przyznała mi rangę Iono, uczyniła mnie oficerem w swojej osobistej straży, mógłbym udowodnić jej swoją wartość. Mógłbym zostać z moją rodziną i Dune. Mógłbym ich chronić.

Ale ona tego nie zrobiła.

Teraz wiem, że to była tylko fantazja. Nigdy nie będę jednym z nich. Zawsze będę tylko drugorodnym, cieniem, który wkrótce zniknie z ich życia.

Usta matki mają delikatny różowy kolor w mroźnym powietrzu. Obniża głos. "Nie jestem odporna na wasze cierpienie", wznawia. "Nie przedłożyłam swoich potrzeb jako matki nad potrzeby obywateli tego osaczonego narodu. Nie. Akceptuję poświęcenie, które wszyscy składamy jako sprawiedliwe i konieczne dla naszego przetrwania. Dziś oddaję naszej sprawie moją jedyną córkę, Roselle. Moje serce. Moje życie. Mojego drugorodnego."

Łzy moczą twarze widzów. Wierzą, że dobrze mnie znają. Dorastałem na ich oczach - przed kamerami. Patrzyli, jak stawiam pierwsze kroki, wypowiadam pierwsze słowa, jak przegrywam pierwszą walkę, jak wygrywam drugą i jak rygorystycznie trenuję z Dune, by pewnego dnia bronić Losów Republiki przed wszelkimi zagrożeniami dla ich suwerenności.

Oczy matki pozostają suche. "Roselle może być młoda", kontynuuje, "ale byłeś świadkiem, jak ewoluowała w żołnierza. Jest gotowa wykonać swój obowiązek - dołączyć do szeregów Mieczy, które teraz walczą, by na zawsze wybić rebeliantów z Wrót Świtu z naszej ziemi, z naszego świata i z naszych umysłów." Ryk oklasków jest ogłuszający. Matka przygryza wnętrze policzka. "To smutny dzień dla mnie i dla mojej rodziny, ale wytrzymamy Przejście. Będziemy rozkwitać wiedząc, że kolejny Święty Sismode będzie nas chronił."

Odwraca się do mnie i dołącza do tłumu w jego oklaskach. Nie ruszam się z miejsca. Nie uznaję ich w żaden sposób. Jestem jak sztandary powiewające za nami, symbol, rozdmuchiwany przez siły, nad którymi nie mam kontroli.

Matka pochyla się do mikrofonów. "Moim życzeniem jest mieć kilka ostatnich chwil sam na sam z moją córką. Możecie śledzić podróż Roselle do Transition, gdy opuszcza dziś posiadłość. Dziękuję za wsparcie. Niech żyją Losy!"

"Niech żyją losy!" Skandowanie zaczyna się na poważnie, gdy moja niepokorna matka odchodzi od podium. Wzmacnia swoje małe ramiona i przechodzi obok, nie patrząc na mnie.




Rozdział 1 Korona Mieczy (1)

Rozdział 1

Korona Mieczy

Śledzę moją matkę, jej osobistą asystentkę i czterech specjalistów od public relations, gdy wycofują się w stronę oszklonych drzwi pałacu St. Sismode. Clara, najnowsza asystentka PR, podaje Othali szklankę wody, czeka, aż ta ją wypije, i odbiera jej ją. Niezdarnie rozlewa trochę na siebie. Lśniące imię Clary, holograficzny symbol, który wystaje z grzbietu jej dłoni, błyszczy jak kryształ, gdy ona ociera krople wody koronkową chusteczką.

Ona jest Diamentem, tak myślę. Nie przetrwa długo tutaj, wśród arystokracji Miecza. Czuję lekkie współczucie. To nie tak, że Clara kiedykolwiek miała wybór. Jest wtórnie urodzona. Została umieszczona w tej jaskini lwów i jeśli jej się nie uda, to będzie to długi upadek. Samice, które nie radzą sobie na stanowiskach secondborn Transition, zazwyczaj kończą w sektorze rozrywkowym. Drżę. Pewnie zostanie zabawką dla jakiegoś pierworodnego oficera. Clara balansuje na swoich eleganckich wysokich obcasach i stara się dotrzymać kroku szybkiemu tempu mojej matki.

Kiedy wchodzimy do rezydencji, mój wzrok przyciąga kamienny fronton nad drzwiami. Zastanawiam się, czy Clara w ogóle zauważa starożytnych wojowników wyrzeźbionych nad fryzem, albo że nasze imię, St. Sismode, jest wyryte na mieczach żołnierzy. Czy zdaje sobie sprawę, że niejaki St. Sismode jest Jasnością Losu Mieczy odkąd ktokolwiek pamięta?

"Niech teraz próbują mnie krytykować za pobór!" mówi matka. Przechadza się po północno-niebieskim dywanie ozdobionym złotym fusionblade zwanym mieczem św. Sismode, po naszym przodku, który go zaprojektował. Zatrzymując się na punkcie wełnianego ostrza dywanu, przytula się w zwycięstwie. "Żadna Jasność żadnego Losu nie dała więcej niż ja!". Zwraca się do Emmitta Stone'a, swojego osobistego asystenta. On promienieje z dumy.

"Twój Los cię kocha!" Emmitt tryska, dodając płomienne oklaski. "Wszystkie z dziewięciu Losów cię kochają!".

"Tak jest, prawda?" Othala wygładza włosy do tyłu, zatracając się w tej chwili. Gdyby była kotem, mruczałaby.

Dune warczy nisko. "Nie musisz tego robić", mówi z goryczą. "Roselle jest jeszcze zbyt młoda. Nie jest gotowa na wojnę!"

Othala trzeźwieje. Zwęża oczy na swój zgromadzony personel. "Zostawcie nas." Clara i Emmitt niemal wpadają na siebie w swoim pośpiechu do drzwi. Odwracam się, by podążyć za nimi do wyjścia.

"Zostań, Roselle," rozkazuje Dune.

Waham się, patrząc na Matkę w poszukiwaniu potwierdzenia. Milczy, dopóki pozostali nie wyjdą, zamykając za sobą brązowe drzwi, po czym obraca się, by stanąć przed Dune'em. "To jest zrobione," mówi, szyderczo.

"Możesz to cofnąć", nalega Dune. "Możesz uratować Roselle". Jest sztywny z ledwo tłumionym gniewem, z wyjątkiem jednej ręki, która drga w pobliżu miecza zamocowanego u jego pasa. Moje oczy rozszerzają się. Dobrze znam jego agresywną postawę. To postawa, którą stosuje przed atakiem.

"Nie doceniasz jej", odpowiada moja matka. "Jest odporna i potrafi przetrwać wszystko, co się na nią rzuci. Ma moją krew."

"Przelejesz jej krew!" Piaskowe oczy Dune'a zwężają się. Robi groźny krok w stronę matki. Moja reakcja jest automatyczna. Wchodzę pomiędzy Clarity i mojego mentora, tak jak mnie szkolono. Moja ręka spoczywa na rękojeści mojego miecza. Staję przed Dune, moje ostrzeżenie jest nieomylne. "Widzisz?" Dune macha ręką w moją stronę. "Ona chce cię tylko chronić, Othala. Nie masz się czego obawiać z jej strony. Nigdy nie skrzywdziłaby ciebie ani Gabriela. Ona kocha was oboje."

"A ty dbasz o nią" - syczy matka. Obchodzi złotą jedwabną kanapę, stawiając ją między nią a nami. Dune zgrzyta zębami. To oskarżenie, którego nie do końca rozumiem.

"Oczywiście, że się o nią troszczę. Roselle jest moją uczennicą, odkąd potrafiła raczkować!". Pociera dłonią po krótkim, ciemnym zaroście swojej nowej brody. "Zawsze traktowałem ją z najwyższym szacunkiem".

"Tak, jesteście sobie dość bliscy. Ona patrzy na ciebie jak na ojca".

"Ty i ja oboje wiemy, jak mało interesował się nią jej własny ojciec."

Othala macha ręką, jakby chciała usunąć mojego ojca z rozmowy, a może z jej życia. "Kennet nie jest osobą, która tworzy przywiązania. Ale ty traktujesz ją, jakby była twoją własną córką. Nauczyłeś ją wszystkiego, co wiesz o byciu przywódcą, wojownikiem, kimś, kto może pewnego dnia będzie dowódcą tego Losu?"

"Starałam się przygotować ją na każdą ewentualność".

Moja matka chwyta się oparcia kanapy, jej zdobione perełkami paznokcie drążą w tkaninie. "Musiałbyś tylko pozbyć się wszystkiego, co stoi na jej drodze, prawda?".

Dune przeciera oczy, przez chwilę wyglądając na starszego niż jego trzydzieści osiem lat. "A więc to jest zemsta na mnie! Moja decyzja o zakończeniu osobistych relacji z tobą, Othala, nie ma nic wspólnego z Roselle."

"Ma z nią wszystko wspólnego, Dune. Jesteś jej mentorem. Oboje wiemy, że gdyby coś się stało Gabrielowi i mnie, to ona będzie Mieczem." Snarl wykrzywia wargi mojej matki.

Moja dłoń, wciąż spoczywająca na srebrnej rękojeści miecza, staje się wilgotna. Dune spotyka moje oczy, a jego miękną. "Twoja córka nie ma pojęcia, o czym mówisz, Othala. Ona jest uczennicą rycerstwa. Jej jedyną myślą jest to, jak zdobyć twoją miłość, a nie ukraść twoją moc".

Niebieskie oczy matki patrzą w górę. "Nawet jeśli ta myśl nigdy nie przeszła jej przez głowę, to nadal jest zbyt niebezpieczna, Dune. Muszę chronić Gabriela. On będzie pewnego dnia rządził Losem Mieczy, nie ona. To jego prawo urodzenia."

Skrzywiłem się, odwracając się twarzą do matki. "Nigdy nie skrzywdziłabym mojego brata. Chcę mu tylko służyć - chronić go".

Normalnie giętkie usta matki szczypią się. "Mówisz to teraz, Roselle, ale co się stanie w ciągu najbliższych kilku lat po twoim Dniu Przejścia? Gabriel wyjdzie za mąż - będzie miał dzieci. Uświadomisz sobie, że nigdy nie będziesz miała rodziny, nigdy nie będziesz trzymać dziecka w ramionach i nazywać go swoim własnym. Gabriel odziedziczy całe nasze bogactwo i majątek. Co zrobisz, gdy zdasz sobie sprawę, że jedyną opcją na resztę życia jest służba państwowa? Jesteś wtórnie urodzony. Twoje życie należy do losu. Lepiej, żebyś opuścił nas teraz. Gwałtowna zmiana będzie łatwiejsza niż powolny, dręczący marsz ku swemu przeznaczeniu".




Rozdział 1 Korona Mieczy (2)

"Będzie ci łatwiej, masz na myśli". Moje oczy rozszerzają się na moją własną śmiałość.

Po raz pierwszy wydaje się, że nie zauważyła mojego naruszenia protokołu. "Będzie nam wszystkim łatwiej, gdy odejdziesz".

Dune patrzy na Othalę. "Możesz zrobić z niej żołnierza Iono - część tej straży lub jedną dla innej Clarity. Mogłaby..."

"Nawet jeśli przyznam, że nie stanowi ona żadnego zagrożenia dla Gabriela," przerywa Othala, "czego nie robię, i zrobię jej stopień Iono i przydzielę obowiązki dla jednej z innych Jasności, każdy drugorodny o jakichkolwiek konsekwencjach będzie krzyczał 'Nepotyzm!". Puściła kanapę i rozeszła się.

"Oczekujesz, że uwierzę, że to dlatego zrobiłeś z niej Tropo?" pyta Dune. "To jest równoznaczne z rzuceniem jej wilkom, Othala, i dobrze o tym wiesz! I po co? Żebyś nie musiał wysłuchiwać kilku skarg? Nigdy wcześniej ci nie przeszkadzały. Sekundanci mogą mruczeć o niesprawiedliwości, ale ty uderzasz ich mocno, kiedy tylko to robią."

Zatrzymuje się. "Pokazuję im ich miejsce!"

"I zastanawiasz się, dlaczego mamy rebelię secondbornów? Nigdy nie słyszysz ich cierpienia."

"Ich cierpienia?" wypluwa. "Stanąłbyś po stronie Bram Świtu zamiast Losów? To jest zdrada!"

"Ty ze wszystkich ludzi wiesz, że moja lojalność jest wobec Losu Mieczy i wszystkich Losów Republiki. Walczyłem dla nich od dnia moich narodzin".

"Od dnia, w którym byłeś pierworodnym" - poprawiła. "Nigdy nie zapominaj, że jesteś jednym z nas, Dune".

"Othala, patrz na rozum! Kiedy Roselle zostanie przetworzona, stanie się gadżetem. Mogą ją postawić na linii frontu".

"Ona ma osiemnaście lat - i jest świętym Sismodem! Nasi dowódcy będą mieli więcej rozumu niż to zrobić".

"Więc nawet nie sprecyzowaliście, gdzie zostanie umieszczona? Zamierzasz zostawić to dowódcom drugorzędnym - lub jakiemukolwiek algorytmowi, którego używają - by decydowali o życiu twojej córki?"

"Muszę ufać, że Losy działają, Diunie. W przeciwnym razie, Ostra Brama ma rację. Mój ojciec wierzył w ten system. Zezwolił na organiczne Przejście dla swojego drugorodnego dziecka. Oczekiwałby ode mnie tego samego, gdyby żył."

"Bazzle zginął w ciągu miesiąca od swojego Przejścia".

"Służył Losom z honorem" - mówi słabo. Podchodzi do swojego biurka i staje przed nami zza jego szerokiej przestrzeni szkła i ekranów dotykowych.

"Twój brat zapłacił za pozycję twojego ojca jako Miecza, Othala. Został zamordowany w ramach zemsty za to, co niektórzy secondborns postrzegają jako niesprawiedliwość w systemie, który czyni ich niewolnikami."

Dune chwyta moje lewe ramię. Prowadzi mnie do biurka Matki, wyciągając przed nią grzbiet mojej dłoni. W kształcie ognistego miecza, chip wszczepiony pod skórę między moim kciukiem a palcem wskazującym świeci złotem. Mój moniker to to, kim jestem. Wszystkie moje informacje są w nim zapisane, od imienia i nazwiska po wiek, adres, profil DNA - niemal wszystko, co sprawia, że jestem sobą, może być dostępne po zeskanowaniu go. Zawiera wszystkie kody, które pozwalają mi podróżować zarówno w ramach Losu Mieczy, jak i do ośmiu innych Losów.

"Kiedy ją przetworzą i dowiedzą się, że jesteś jej matką", mówi Dune, "Roselle będzie musiała cierpieć za twoje decyzje jako Miecza. Czy chcesz tego?" Oczy Othali kierują się w stronę mojego monidła. Szybko odrywam rękę od Dune i chowam ją za plecami. Moje monidło zawsze było źródłem irytacji dla mojej matki. Nie jest takie jak u innych. Na lewej ręce mam małe znamię w kształcie półksiężyca. Kiedy holograficzny obraz z mojego implantu prześwituje przez moją skórę, jest częściowo przesłonięty przez znamię, więc hologram wygląda tak, jakby ciemna korona otaczała wierzchołek miecza. Gabriel dokuczał mi z tego powodu, nazywając mnie Koroną Mieczy.

"Nie będą potrzebowali jej monidła, by wiedzieć, kim jest. Jej twarz jest wszędzie. Wszyscy obserwowali, jak dorastała".

Oczy Dune'a rozszerzają się w szoku. "Nie obchodzi cię to, prawda?"

"Zostaw nas, Roselle," żąda Othala. "Poczekaj, aż Dune dołączy do ciebie w Wielkim Foyer". Wycofuję się przez brązowe drzwi, zostawiając je otwarte na szczelinę. "Dałam jej wszystkie narzędzia, których potrzebuje, aby przetrwać", mówi Matka. "Dałam jej ciebie przez osiemnaście lat. Szkolili ją najlepsi stratedzy. Ma większe szanse niż którykolwiek z secondbornów dwa razy starszych od niej. Obie wiedziałyśmy, że ten dzień nadejdzie, ale w przeciwieństwie do ciebie, byłam na tyle mądra, żeby się do niej nie przywiązywać. Wszystko, co czujesz w tej chwili, zależy od ciebie, Dune".

Stopa stuka za mną, a ja odwracam się, żeby zobaczyć Emmitta. Wzdychając, zamykam drzwi i staram się nie okazywać emocji. Nienawidzimy się, ale niebezpiecznie jest go antagonizować. To on organizuje wszystkie spotkania matki. Przez całe moje dzieciństwo, jeśli chciałam się z nią zobaczyć, musiałam przechodzić przez Emmitta, a rzadko kiedy udzielano mi audiencji u niej. Chcę wierzyć, że to on, a nie ona, trzymał mnie z daleka, ale w głębi duszy wiem, że to nieprawda. Emmitt jest jednak mściwy. Kiedyś zamówił wszystkie moje buty o kilka rozmiarów za małe po tym, jak poskarżyłam się na noszenie różowej aksamitnej kokardy we włosach na Dzień Wszystkich Losów.

Emmitt ocenia mnie, biorąc pod uwagę mój nowy, niepochlebny uniform. Szczypie mostek swojego nosa swoimi długimi palcami. "Przypomnij mi, żebym poruszył kwestię ohydnego stanu mundurów Tropo podczas naszej następnej sesji z Clarity," mówi do Clary, która stoi obok niego.

"A co to za różnica?" pyta, rzucając mi pobieżne spojrzenie i okręcając kosmyk swoich włosów w kolorze lawendy wokół ostrego paznokcia. Spokój Emmitta to maska. Nie lubi, gdy ktoś go przesłuchuje.

"Ten kolor nie gra dobrze dla kamer". Macha swoją lancetowatą ręką w moim kierunku. "Sprawia, że jej oczy wyglądają na nawiedzone, a skóra jest zbyt blada. I jeszcze to dopasowanie!" Stoję nieruchomo, gdy on prostuje mój już prosty kołnierzyk. "To ukrywa jej delikatną szyję".

"Ona idzie na wojnę, a nie na herbatę".

"To ważniejsze niż kiedykolwiek, aby pokazać drugorocznym obywatelom przykład poświęcenia. Roselle jest ucieleśnieniem służby, którą są winni Losowi."

"To znaczy, że jest propagandystką."

Emmitt prychnął. "Ona jest niezbędna dla naszego wielkiego narodu i dla supremacji pierworodnych. Sam Clarity of Virtues jest nieugięty, by złożyła dziś ostateczne oświadczenie, by pokazać swoje poparcie dla sprawy."




Rozdział 1 Korona Mieczy (3)

Klara prycha i dotyka rysikiem do pomalowanych na niebiesko ust. "Jej wsparcie? Ma osiemnaście lat. Została wychowana, żeby robić wszystko, co jej każesz".

"I robi to tak dobrze", mruczy Emmitt. Dyskutują o mnie, jakby mnie tu nawet nie było. Zatrzymuje się w swoim zamieszaniu z moim kołnierzem, aby wziąć pod uwagę efekt, przechylając głowę na jedną stronę z delikatnym podniesieniem jednej rumianej brwi.

"Czy uda mi się zobaczyć mojego brata przed wyjazdem?" pytam.

"Oczywiście, że zobaczysz swojego brata. Musisz tylko zapamiętać to oficjalne oświadczenie, a potem będziesz miał kilka chwil z Gabrielem." Wyciąga małą tabliczkę z herbem Świętego Sismode na jej spodzie. "Ile czasu zajmie ci zapamiętanie tego?"

""To dla mnie zaszczyt służyć Clarity Bowie i stać na straży zasad założycielskich Losów Republiki"," czytam. "'Dziś wypełniam swoje prawo do bycia obrońcą pierworodnych linii krwi". Przewijam w dół po więcej, ale nie ma tam nic więcej. "To wszystko?" Powstrzymuję się przed dodaniem, że mam taką samą linię krwi jak pierworodny z mojej rodziny.

Emmitt zmarszczył swój długi nos. "Masz to na pamięć czy potrzebujesz więcej czasu?".

"Ale nie mówi nic o Losie Mieczy - naszym Losie Republiki - ani o mojej matce -".

Emmitt wyrywa tabliczkę z moich rąk. Czyta ją na głos w mamrotliwy, obraźliwy sposób, po czym patrzy bezpośrednio na mnie. "Mówi dokładnie to, co Clarity Bowie chce, żeby mówiło. Czy masz z tym jakiś problem?"

"Nie." Opuszczam podbródek.

Emmitt wrzuca tablet z powrotem w moje ręce. "Masz mniej niż godzinę na przećwiczenie tego, zanim zostaniesz zabrany do swojego Punktu Przejściowego. Podążaj za mną."

Obraca się z dumnym obrotem bioder. Przemierzamy zachodnie skrzydło. Gdy mijamy na korytarzach drugorocznych służących, stają z boku i skłaniają głowy. Emmitt ich ignoruje. Podobnie jak oni, pochodzi z Losu Kamieni. Nie jest Mieczem, ale udaje, jakby zapomniał, że też jest secondbornem.

Wchodzimy do jaskiniowej recepcji Wielkiego Foyer przy wejściu do Pałacu. Z okien rozciąga się widok na fontannę Wojownika na zewnątrz, a ja studiuję tłumy fotografów i widzów zgromadzonych, by obserwować, jak hovercade transportuje mnie do przetwarzania secondbornów w Bazie Kamiennego Lasu.

Bramy i ogrodzenia z kutego żelaza na zewnątrz są wyłożone ludźmi, którzy czekają, żeby mnie zobaczyć. Małe dzieci spoczywają na ramionach rodziców, trzymając małe niebieskie flagi ze złotymi mieczami. Inne niosą "czerwone róże Roselle", modę, która rozpoczęła się, gdy ojciec wysłał matce kwiaty z okazji moich narodzin. Pomysł wyszedł od jednego z PR-owców Matki i miał sprawić, że związek moich rodziców będzie wyglądał na pełen miłości.

Odkładam tablet na pobliski stolik i przyciskam twarz do jednokierunkowej szyby, obserwując mieszkańców, którzy przyszli złożyć mi życzenia. Zamieszanie za mną sprawia, że się prostuję. Głos Gabriela podnosi się w irytacji, gdy wchodzi do foyer, schodząc po jednej stronie Wielkich Schodów. Kłóci się ze swoimi doradcami. "To moja młodsza siostra! Zamierzam się z nią zobaczyć przed jej wyjazdem i nie ma żadnej cholernej rzeczy, którą możesz z tym zrobić!". Jego odbicie jest wyraźne w szybie. Potrząsa ręką swojego mentora, Sustevena. "Następna osoba, która mnie dotknie, straci rękę!" ostrzega Gabriel.

Jego czarne buty klikają na marmurowej podłodze, gdy przechodzi bezpośrednio nad inkrustowanym herbem St. Sismode, który obaj zostaliśmy nauczeni omijać na znak szacunku. Jego obraz w szklance powiększa się - ciemny i ponury. Zatrzymuje się obok mnie, twarzą do szyby. Jest co najmniej o stopę wyższy ode mnie. Nasze niebieskookie spojrzenia spotykają się w oknie. Mały palec Gabriela dotyka mojego i szepcze: "To powinienem być ja".




Rozdział 2 No Sudden Moves (1)

Rozdział 2

Bez nagłych ruchów

Gabriel tak bardzo się zmienił od naszej ostatniej rozmowy. Kiedyś zakradał się na moje treningi, by obserwować, jak walczę. Prosił, bym nauczył go walki - chłopiec zakochany w wojnie, ale bez nikogo, kto mógłby go poinstruować w tej sztuce. Nikt nie miał odwagi podnieść na niego ręki. Teraz jest mężczyzną - mężczyzną, który robi wszystko, by zapomnieć, że jest pierworodnym.

Serce mnie boli, gdy patrzę na jego odbicie. Ma obrzmiałe, nocne spojrzenie. Prawdopodobnie nadal jest w trakcie zabawy pod wpływem narkotyków. On i jego pierworodny tłum są znani ze swoich fetów, które są niczym więcej niż pretekstami do odurzenia się i zniszczenia swoich pałacowych apartamentów, pozostawiając wraki drugorocznym w ich posiadłościach do uporządkowania. Słyszę, jak jego drugoklasiści szepczą o tym, kiedy myślą, że nie słucham.

Mówią, że w normalny dzień nie wychodzi ze swojego mieszkania przed południem. Jestem trochę zaskoczona, że zrobił dla mnie ten wyjątek. Nie było to dla niego łatwe, o czym świadczy jego wygląd. Jest zbyt chudy. Jego ramionom brakuje masy mięśniowej, którą mężczyźni ze straży osiągają dzięki ciągłym treningom fizycznym. Gabriel rekompensuje to sobie grubszą peleryną. Granatowa wełna przypina się do ramion złotymi klamrami w kształcie mieczy, spływając po plecach od jego imponującego wzrostu. Obwiązuje jeden biceps, drugi jest nieosłonięty. Jego jedyny w swoim rodzaju miecz jest przytroczony do pasa - prezent od naszego dziadka macierzystego dla dziedzica Miecza.

Opieram się o jego ramię. "To nie powinieneś być ty, Gabrielu. Nie jesteś przeznaczony do Przejścia. Los Mieczy potrzebuje cię tutaj. To ty dźwigasz ciężar jutra wszystkich".

Wstyd zmienia się w gniew. "Nie ma żadnego ciężaru! Dostaję wszystko, czego chcę, Roselle. Nie pracuję na nic. Jestem bezużyteczna."

"Jesteś następną Jasnością Mieczy".

"Nie wiem nawet, jak używać miecza, który noszę." Jego podbródek wystaje na zewnątrz. Skóra nad jego kośćmi policzkowymi jest wychudzona. Zastanawiam się, kiedy ostatnio jadł posiłek.

"Nauczyłem cię walczyć".

Parsknął. "Kiedy miałeś jedenaście lat. Od tego czasu nie dotknąłem miecza". Jego palce przesuwają się do łuku brwi, gdzie nie rosną już włosy. Mała biała blizna biegnie od brwi przez powiekę do tuż pod dolnymi rzęsami lewego oka. Pamiętam przerażenie w chwili, gdy przeciąłem jego skórę. To było niezamierzone, utrata koncentracji, ale kosztowało mnie to prawie cały kontakt z bratem, którego uwielbiam.

Ku mojej ogromnej uldze, nie stracił oka. Nadal jest niebieskie jak zawsze. Rana była powierzchowna, tylko zadrapanie od czubka mojego fusionblade. Nie było żadnej krwi. Intensywne ciepło złotego światła mojego miecza przeszyło jego ciało.

Gabriel widzi, że wpatruję się w bliznę, a jego twarz chmurzy się ze wstydu. "To nie była twoja wina. Błagałem cię, żebyś pokazał mi, jak walczyć".

"Groziłeś, że jeśli tego nie zrobię, wyślesz mnie do Transition. Słuchaj, wyglądasz na twardziela, Gabrielu. Ćwicz swój grymas, a zastraszysz Radę Dziedzictwa, by stanęła po twojej stronie we wszystkich ważnych sprawach."

On wypuszcza małe westchnienie i daje mi niechętny uśmiech. "Już to robię. Wszyscy boją się mnie za mój dziki blask."

Boją się twojego temperamentu. Myślę o kawałkach plotek przechodzących między strażnikami Miecza i pracownikami Kamiennej Komnaty. "Czy to dlatego nie usunięto ci blizny?" pytam. Regeneracja skóry jest powszechna, trwa zaledwie kilka godzin i jest niemal bezbolesna.

"Matka uważała, że powinienem ją zatrzymać".

Jego blizna jest przypomnieniem, żeby nie zbliżać się do mnie za bardzo. Zamrugam łzy i zmuszam się do uśmiechu. "Ach. Twoje szyderstwo będzie legendarne".

"Przepraszam, że nigdy nie przyszłam do ciebie po ...".

Ostry ból przeszywa moje serce, czarny znak na mojej duszy, który odzwierciedla bliznę Gabriela. "Wiem, że miałeś zakaz spotykania się ze mną".

"To nie jest wymówka."

Jakaś część mnie cieszy się, że nie przyszedł od razu. Dune został zmuszony do ukarania mnie - dwadzieścia batów ciężką laską. Nie mogłem chodzić przez tygodnie. Ale dni przeciągały się w lata, a Gabriel nie odezwał się do mnie ani słowem. Próbowałem go zobaczyć niezliczoną ilość razy, ale moje prośby zawsze były odrzucane. Zostałem zredukowany do szpiegowania go z okien i balkonów - oglądania relacji na ekranie, gdy dokonywał ceremonii przecięcia wstęgi i tym podobnych. "Jesteś tu teraz."

Jego oczy płoną z powstrzymywanym poczuciem winy. "Nie powinnaś odchodzić. Porozmawiam z matką. Ona zobaczy rozsądek-"

"Tęskniłem za tobą, Gabrielu."

Złapał mnie za rękę. Jego skóra jest gładka, jego dłoń nie jest zrogowaciała od treningu z mieczem. Odwracając moją dłoń, otwiera ją i przesuwa po niej palcami.

"Jesteś wojownikiem."

"To moje przeznaczenie."

"Chciałbym, żeby to było moje." Jego szczerość zawiera nutę zazdrości. Przekręca moją rękę na bok, jego ciepłe palce podążają za linią monidła implantu pod moją skórą. Kiedy jego holograficzny symbol jest równoległy do mojego, nasze dwa miecze świecą złotem. Przeszedł mnie dreszcz strachu. Wkrótce światło mojego miecza stanie się srebrne. Nie będzie już złote po moim Przejściu. Jego blask zbladnie, a moje życie zmieni się na zawsze.

Gabriel namierza moje znamię w kształcie korony. "Korona Mieczy", szepcze. "Jak myślisz, co to oznacza?"

"Nic." Próbuję odciągnąć rękę, ale on jej nie odstępuje. Jego uścisk staje się bolesny.

"Może wszyscy mieli rację co do ciebie," mruczy, w końcu puszczając. Jego głowa przechyla się. "Może jesteś niebezpieczna, Roselle. Czy chcesz mojej śmierci?"

"Moim przeznaczeniem jest ochrona wszystkich pierworodnych," gazuję. "To jest to, do czego się urodziłam".

Gabriel nagle wyciąga swój miecz. Rozbłyskuje złotem, świecąc długością skondensowanej energii fuzyjnej, zdolnej do cięcia diamentu. Ma kształt i długość dawnego miecza, ale bez ciężaru żelaza czy stali. Cofam się, ostrożny wobec jego zamiarów. Doradcy Gabriela przyglądają się nam. Kilku wygląda na przerażonych, ale większość, jak Susteven, ma złośliwe uśmieszki. Liczą na rozlew krwi.

"Oto twoja szansa, Roselle. Jeśli potrafisz mnie zabić, możesz zostać pierworodnym". Spojrzenie Gabriela jest milczącym popisem.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Drugie dziecko"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści