Luna jest mną

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Pierwsze światło świtu jeszcze nie pocałowało horyzontu, gdy ocknęłam się ze snu, a w moich żyłach jak żywy drut pulsowało oczekiwanie. Dzisiejszy dzień nie był zwyczajny - to była wigilia moich osiemnastych urodzin, dzień, w którym miałam spotkać mojego wilka. Sama myśl o tym sprawiła, że dreszcz przebiegł mi po kręgosłupie. Mówili, że pierwsza przemiana to tygiel bólu i radości, rytuał przejścia, na który byłam więcej niż gotowa.

Leżąc w ciszy mojego pokoju, moje serce bolało z tęsknoty. Jakże żałowałem, że moi rodzice nie mogli być świadkami tego kluczowego momentu. Minęło osiem długich, wyczerpujących lat, odkąd zostali mi odebrani, a ich życie pochłonął nieuczciwy atak. Ból spowodowany ich nieobecnością nie osłabł; przylgnął do mnie jak cień.

Łotrzy - wilki, które zerwały więzi ze swoimi stadami, wygnane za ciężkie występki lub kierowane rzadkim, lekkomyślnym pragnieniem samotności. Byliśmy istotami społecznymi, prosperującymi w oparciu o więzi i stada. Wybór życia łotra był często ścieżką naznaczoną tragedią lub szaleństwem.

Nasze stado wciąż szeptało o tej fatalnej nocy, kiedy cienie połączyły się z krzykami, a łotrzykowie zstąpili jak widma. Nie były to tylko samotne wilki; były skoordynowane, zjednoczone pod sztandarem zemsty przez postać znaną teraz tylko jako Rogue King. Jego rządy terroru nie ustały, a zagrożenie, które prześladowało naszą watahę i innych, uderzyło w najmniej oczekiwanym momencie.

Pośród tego chaosu wiele lat temu, w noc odzwierciedlającą moje własne zbliżające się święto, syn naszej Alfy stał się celem ataku. To był jego osiemnasty rok życia, jego inicjacja w prawo pierworództwa, ale to, co się wydarzyło, było chrztem przez rozlew krwi. Nasz ukochany Alpha Luke poległ tamtej nocy, pozostawiając swojemu synowi dziedzictwo przesiąknięte nagłą, brutalną odpowiedzialnością.

Mój ojciec był prawą ręką alfy Luke'a, jego betą. Wspomnienia były odłamkami szkła w moim umyśle, ostrymi i poszarpanymi. Gdy podniosłam się z łóżka, determinacja otoczyła mnie niczym zbroja. Dziś zbliżyłem się do swojej przyszłości, do bestii w sobie i cokolwiek mnie czekało, stawię temu czoła, wzmocniony duchem tych, którzy kroczyli tą ścieżką przede mną.

Odsunąłem zasłony i pozwoliłem, by zalało mnie rodzące się światło, składając cichą przysięgę zarówno moim rodzicom, jak i mojemu przyszłemu ja. Jutro się przemienię i jutro rozpocznę swoją podróż, nie tylko jako wilk, ale jako przywódca. Cokolwiek zaplanował Rogue King, jakiekolwiek cienie mogły się zebrać, byłam gotowa. Nadchodził świt mojego nowego życia, a ja miałam stawić mu czoła, z ogniem mojego rodu płonącym we mnie jasno.

Noc, w której zginęli moi rodzice, była burzą zarówno natury, jak i losu. Byli opiekunami, zaciekłymi obrońcami Alfy, Luny i ich młodego syna. Poświęcili wszystko w walce z naszymi przeciwnikami. Ich dziedzictwo przetrwało jednak dzięki ich niezłomnemu poświęceniu dla bezpieczeństwa i jedności naszego stada.

W następstwie tak głębokiej straty mój brat Lawrence wstąpił do roli Bety. Jego więź z naszą Alfą była nie tylko zakorzeniona w koleżeństwie z dzieciństwa; została wykuta w nieustannym ogniu wspólnego przeznaczenia i wzajemnego szacunku. Razem prowadzili nasze stado przez burzliwe wody z niezachwianą determinacją.Lawrence miał zaledwie 17 lat, gdy na jego barki spadła odpowiedzialność. Jednak podjął swoje obowiązki z dojrzałością, która przeczyła jego latom. Był nie tylko wzorowym Beta; był bratem o nieskończonym współczuciu i sile. Chronił mnie przed ostrzejszymi wiatrami naszej rzeczywistości, zapewniając, że nigdy nie poczuję pustki, jaką pozostawili po sobie nasi rodzice.

Ukończenie szkoły średniej oznaczało dla mnie nowy rozdział, mniej obciążony obowiązkami akademickimi i bardziej skoncentrowany na przetrwaniu i dobrobycie naszego stada. Po atakach, które naruszyły nasz spokój, Lawrence i nasz Alpha wprowadzili obowiązkowe szkolenie bojowe dla wszystkich. Stało się jasne, że aby chronić nasz dom, musimy być zawsze przygotowani.

Nasz system edukacji, podobny do ludzkich szkół średnich, był wyjątkowo dostosowany do naszych potrzeb jako wilkołaków. Obejmował wszystko, od naszej bogatej historii i praw po specjalistyczne dziedziny, takie jak rolnictwo i obrona. Mój wybór zagłębienia się w administrację stada nie był przypadkowy. Z Lawrence'em jako Beta, bezpośrednia pomoc w obowiązkach przywódczych wydawała się najbardziej naturalnym przedłużeniem mojej własnej ścieżki.

Tylko alfa, beta i uzdrowiciel stada wychodzili na zewnątrz, aby przejść specjalistyczne szkolenie, które zwykle trwało rok. Jednak konieczność podyktowała szybsze przygotowanie Lawrence'a i naszej nowej Alfy po niedawnym ataku i tragicznej śmierci naszego byłego przywódcy. Przyspieszona nauka była świadectwem ich poświęcenia i tragicznych okoliczności, w jakich się znaleźliśmy.

Stojąc teraz, gotowy wnieść większy wkład w nasze stado, niosę nie tylko nadzieje mojej obecnej rodziny, ale także zaszczytną pamięć tych, którzy odeszli. Nasze stado, odporne i adaptacyjne, nadal rozwija się pod czujnym okiem przywódców takich jak mój brat i jestem dumny, że mogę go wspierać w każdy możliwy sposób.

Tego ranka w powietrzu wyczuwalna była pilna potrzeba, jakby sam las szeptał o potrzebie pośpiechu. Mój brat odszedł pod osłoną zmierzchu, jego odejście było cichym świadectwem wymagań naszego stada. Rozumiałam, choć moje serce bolało z powodu jego nieobecności, zdając sobie sprawę, że to, co robił, było ważne dla nas wszystkich.

Jutro miała nastąpić rzadka przerwa w moim rygorystycznym treningu, ponieważ były to nie tylko moje urodziny, ale także inauguracyjna zmiana. Takie momenty były czczone w naszej kulturze; to wtedy po raz pierwszy spotkałeś swojego wilczego ducha i potencjalnie swojego przeznaczonego partnera. Oczekiwanie było namacalną nicią wplecioną w każdą moją myśl.

W naszym świecie partnerzy są nie tylko ważni - są święci. Wybrani przez świetlistą łaskę Bogini Księżyca, reprezentują głębokie zjednoczenie dusz. Znalezienie partnera oznacza znalezienie wiecznego obrońcy, duszy związanej z twoją nieskończoną miłością i zaciekłym oddaniem.

Jednak los nie był tak łaskawy ani dla mojego brata, ani dla naszego Alfy - obaj wciąż wędrowali swoimi ścieżkami bez partnera. Pod ich nieobecność Winslow, matka naszego Alfy i obecna Luna, utrzymała swoją rolę z odpornością, która budziła szacunek. Jej siła po stracie własnego partnera - byłego Alfy - była niczym innym jak cudem. Żal prawie ją pochłonął, co świadczy o niszczycielskiej sile utraty partnera. Ale wytrwała, stając się filarem wsparcia i miłości w naszej społeczności.Darzę Lunę Winslow głębokim uczuciem; po tym, jak nasi rodzice zostali nam odebrani, weszła w ich pustkę, stając się matczyną postacią nie tylko z tytułu, ale w każdym działaniu. To właśnie ją poprosiłem, by była świadkiem mojej pierwszej zmiany, a ona przyjęła ten zaszczyt z ciepłym uściskiem, który wiele mówił o naszej więzi.

Na to kluczowe wydarzenie wybrałam starannie: mojego brata, pomimo jego nieobecności, Lunę Winslow, oraz moich najbliższych towarzyszy, Lily i Henry'ego. Każdy z nich wyraził zaszczyt i podekscytowanie byciem częścią tak osobistej chwili. Ich obecność sprawi, że to doświadczenie będzie jeszcze bardziej niezapomniane.

Gdy zbliżał się dzień mojej zmiany, nerwy i podekscytowanie walczyły we mnie. Wyobrażałem sobie moją przemianę, mając nadzieję, że być może ja również wkrótce spotkam tego, który ma być u mojego boku, w przeciwieństwie do przedłużających się poszukiwań mojego brata.

Z ciężarem nadchodzącego dnia w głowie, przygotowałem się do kolejnej sesji treningowej. Szybko umyłam zęby, wzięłam prysznic i ubrałam się w mój zwykły strój: czarne rajstopy, stanik treningowy, szarą bluzę z kapturem i moje niezawodne czarne trampki Nike. Związałam długie, brązowe włosy w kucyk i zeszłam na dół, gotowa stawić czoła wszelkim wyzwaniom, które na mnie czekały, z obietnicą, że jutrzejsze tajemnice zatańczą kusząco blisko.


ROZDZIAŁ DRUGI

Gdy światło słoneczne wpadało przez okna, rzucając długie cienie na podłogę w kuchni, zszedłem po schodach, zatrzymując się dopiero na widok Stelli.

Stała tam, ze skrzyżowanymi ramionami i spojrzeniem na tyle ostrym, by przeciąć poranny spokój.

"Stella - przywitałem się lodowatym głosem, sięgając po kubek.

Jej uśmiech był wykrzywionym półksiężycem. "Dzień dobry, brzydalu - zadrwiła, a jej słowa były przepełnione jadem. "Musi być dobrze spać tak długo jak ty".

Nalałem sobie kawy, ciemny płyn odzwierciedlał burzę, która się we mnie rozpętała. "Może ty też powinnaś spróbować - odparłem płaskim tonem.

Obecność Stelli była cierniem w moim boku, ciągłym przypomnieniem o dwulicowości, która tańczyła wokół krawędzi harmonii naszego stada. Wpatrując się w wirującą głębię mojego kubka, przygotowałem się na kolejny dzień w cieniu jej wrogości, zastanawiając się, jak długo potrwa ta fasada, zanim wszyscy zobaczą prawdziwą Stellę.

Gdy poranne światło przefiltrowało przez zasłony, rzucając złoty odcień na kuchnię, atmosfera była naładowana napięciem, które mogło przeciąć nieruchome powietrze.

"Potrzebujesz jak najwięcej pięknego snu - zadrwiła, a jej głos ociekał pogardą.

Nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu, instynktownej reakcji na jej ciągłą gorycz.

Zbliżyła się, jej oddech był gorący ze złości. "Ty mała suko - wysyczała, zaciskając zęby. "Wkrótce stanę się Luną i wygnam cię tak szybko, że nie zdążysz mrugnąć.

Zanim zdążyłem coś odpowiedzieć, dźwięk otwieranych drzwi przeciął narastające napięcie.

Do środka wszedł mój brat Lawrence o potężnej posturze i nasz alfa, Bryson.

Wyraz twarzy Stelli zmienił się w jednej chwili, zastąpiony przez najbardziej cukierkowy z uśmiechów - fasadę tak przezroczystą, że podziwiałem jej skuteczność.

"Dzień dobry, maleńka - przywitał mnie ciepło Lawrence, pochylając się lekko, by pocałować mnie w czoło, co przypomniało mi o mojej drobnej posturze w porównaniu z jego imponującym wzrostem, umięśnionym od rygorystycznych treningów i walk.

"Dzień dobry, Lawrence. Dzień dobry, Bryson - odpowiedziałam, oferując uśmiech, na który pozwalała tylko rodzinna zażyłość z Brysonem, znanym mi publicznie jako Alpha lub Alpha Bryson.

Kątem oka dostrzegłem grymas Stelli, której oczy rzucały mi sztylety przez ramiona.

Bryson, siadając przy stole, skinął głową. "Dzień dobry, Chloe.

Lawrence, zawsze opiekuńczy, zajął się nalewaniem kawy dla siebie i Brysona. "Jakie masz dzisiaj plany, Em? - zapytał, jego głos był spokojny, ale jego oczy skanowały moją twarz w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak wcześniejszego konfliktu.

"Nic wielkiego - odpowiedziałam, starając się utrzymać lekki ton rozmowy. "Za godzinę mam sesję treningową, a potem spędzę czas z Lily i Henrym.

Wzmianka o moich przyjaciołach wywołała szczery uśmiech na mojej twarzy.

Pytanie Brysona zawisło w powietrzu, gdy podał mojemu bratu parujący kubek. "Jesteś podekscytowany?" Jego głos, zwykle surowy, niósł dziś nutę szczerego zainteresowania.Moja odpowiedź była jasna, niemal zbyt gorliwa. "Tak - powiedziałam, a kąciki moich ust rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. "Nie mogę się doczekać spotkania z moim wilkiem.

Ton Stelli przeszył ciepłe kuchenne powietrze, zimny i ostry. "Może znajdziesz swojego towarzysza, Chloe. Jej oczy błysnęły błyszczącym smutkiem, gdy spojrzała na mojego brata. "I może jutro cię dla niego stracimy.

Mój brat, zawsze opiekuńczy, uspokoił ją, nie wyłapując jadu w jej słowach. "Nie martw się, Stello. Ona zawsze będzie naszą młodszą siostrą. Żaden brat nam tego nie odbierze".

Wewnątrz mnie zawrzało. Stella, moja "siostra" - tytuł, który nosiła jak kostium na maskaradzie.

Bryson zmienił temat, być może wyczuwając napięcie. "Po twojej zmianie możesz zacząć pracować w stadzie - powiedział, kiwając na mnie z nutą dumy. "Poszłaś do liceum, żeby pracować w biurze stada, prawda?

"Tak - odpowiedziałam, a mój nastrój nieco się podniósł po zmianie tematu rozmowy. "Nie mogę się doczekać rozpoczęcia pracy.

"Dobrze - potwierdził Bryson, a na jego twarzy pojawił się rzadki uśmiech.

Stał tam, uosabiając siłę i powab alfy.

Gdy moje spojrzenie zatrzymało się na nim o chwilę za długo, przypomniałam sobie przejrzyste ambicje Stelli.

Przenikliwe dzwonienie do drzwi przerwało moje rozmyślania. Henry tu był.


ROZDZIAŁ TRZECI

"Czy to Henry? Głos Jake'a przebił się przez poranny spokój, a jego ton zabarwiony był ciekawością.

Po prostu skinęłam głową, a moje ręce zajęte były wkładaniem kubka do zmywarki. Ceramika brzęknęła cicho o sąsiednie naczynia, tworząc przyziemną symfonię w naszej zagraconej kuchni.

"Do zobaczenia wieczorem. Do widzenia, Bryson. Stella - mruknęłam, składając szybki pocałunek na policzku Jake'a. Jego uśmiech był ulotnym pocieszeniem w obliczu burzy, jaka rozpętała się w lodowatym spojrzeniu Stelli. Jej cicha pogarda wisiała ciężko między nami, niewypowiedziane wyzwanie.

Wychodząc z rodzinnego chaosu, otworzyłam frontowe drzwi i oto był - Henry, otoczony złotym blaskiem porannego słońca, jego uśmiech był latarnią w ponury dzień. Moje serce podskoczyło, zdradzając mój spokojny wygląd. Henry, ze swoją posągową sylwetką i kruczoczarnymi włosami, zawsze wzbudzał we mnie wicher emocji. Jego oczy w kolorze głębokiej, hipnotyzującej czekolady zdawały się wciągać mnie głębiej w marzenia o tym, co mogłoby być.

Pomimo drżenia w klatce piersiowej, rzeczywistość mnie zakotwiczyła. Byliśmy przyjaciółmi, związanymi niewypowiedzianymi zasadami i niezrealizowanymi pragnieniami. "Zawsze się w nim podkochiwałam. Wciąż się w nim podkochuję" - przyznałam sama przed sobą, co w niewielkim stopniu ukoiło ból tęsknoty. Myśl o nim jako moim partnerze tańczyła na krawędzi mojej wyobraźni, kusząca możliwość, która była zarówno słodka, jak i bolesna.

Nasza społeczność, choć nie była ściśle przeciwna związkom poza świętą więzią partnerską, miała pewne zastrzeżenia. Starszyzna patrzyła na to nieprzychylnie, rzucając cień dezaprobaty, którego większość wolała unikać. I chociaż szepty o romansach krążyły po stadzie, Henry i ja pozostaliśmy nieugięci, być może mając nadzieję na przeznaczenie związku.

Henry, w wieku 22 lat, nie znalazł jeszcze swojej partnerki, pozostawiając otwarte okno, choć wąskie, dla moich nadziei. "Może on jest mój, a ja jestem jego" - rozmyślałam, choć myśl o jego przeszłości, prawdopodobnie zaśmieconej romantycznymi uwikłaniami, zepsuła słodycz.

"Dzień dobry, piękna - przywitał się Henry, a jego głos wyrwał mnie z zadumy. Ciepło jego pocałunku na moim policzku wywołało kaskadę motyli.

"Dzień dobry, Jake - odpowiedziałam, przejęzyczając się. Szybko się poprawiłam i zamknęłam za nami drzwi, wkraczając w niepewność tego, co mnie czeka.

"Gotowa na wielką zmianę? Głos Henry'ego był zabarwiony podekscytowaniem, gdy ściskał moją dłoń, a jego oczy błyszczały z niecierpliwości.

Nie mogłam się powstrzymać od odwzajemnienia jego spojrzenia. "Absolutnie - powiedziałam z entuzjazmem. "Zmiana po raz pierwszy to jak spełnienie marzeń".

Uśmiech Henry'ego poszerzył się. "Będziesz fenomenalna, Emmy. To dla mnie bardzo ważne, że mnie tam chciałaś".

"Jak mogłabym nie chcieć?" odparłam figlarnie. "Ty i Lily jesteście kimś więcej niż przyjaciółmi; jesteście moją paczką.

Jego oczy błysnęły złośliwie. "Kto wie? Po jutrze może będę jeszcze bardziej. Mrugnął sugestywnie.

Roześmiałam się, kręcąc głową. "Być może, Henry. Być może."

Razem udaliśmy się w kierunku tętniącego życiem placu treningowego, gdzie powietrze tętniło energią oczekiwania i nerwów.Lily już tam była, jej postawa była zrelaksowana, ale czujna. Poznanie jej w liceum było fortunne; nie tylko stała się cenioną przyjaciółką, ale także przedstawiła mnie swojemu kuzynowi, Henry'emu. Stojąc tam, z kruczoczarnymi włosami łapiącymi światło słoneczne i oczami jaśniejszymi od Henry'ego, była niemal jego lustrzanym odbiciem.

"Oto i oni, moje ulubione przyszłe wilki! zawołała Lily, jej głos był pełen ciepła.

"Hej, Lily! Henry przywitał się, składając delikatny pocałunek na jej policzku.

Objęła mnie mocno. "Nie mogę się doczekać, by zobaczyć twoją wilczą formę, Emmy. Alora będzie miała nową najlepszą przyjaciółkę. Tak jak my.

Uśmiechając się, odpowiedziałam: "A ja nie mogę się doczekać, by poznać kumpla Alory. Zastanawiam się, jakie imię wybierze mój wilk".

Naszą rozmowę przerwało przypomnienie Henry'ego. "Powinnyśmy zacząć trening, drogie panie.

Gdy pobiegł do wyznaczonego obszaru, zastanawiałam się nad jego rolą. Henry był wilkiem patrolowym, którego zadaniem było pilnowanie naszej społeczności, co wymagało intensywnego, specjalistycznego treningu. W przeciwieństwie do Lily, która miała magiczny kontakt z roślinami w lokalnej szklarni, świat Henry'ego polegał na dyscyplinie i czujności.

Od czasu do czasu Henry dzielił się ze mną spostrzeżeniami na temat swojego treningu, a jego opisy były pełne pasji do swoich obowiązków, które były zarówno onieśmielające, jak i budzące podziw. Gdy patrzyliśmy z Lily, jak znika w grupie doświadczonych wilków patrolowych, poczułem mieszankę dumy i zdenerwowania na myśl o ścieżce, która czekała nas oboje.

Zawsze był natarczywy, a w jego głosie z każdym słowem pobrzmiewało przynaglenie. "To ważne, byś wiedziała, jak się chronić", mówił, a jego oczy skanowały horyzont, jakby niebezpieczeństwo czaiło się na każdym rogu. Jego pragnieniem było nie tylko moje bezpieczeństwo, ale także wzmocnienie mojej pozycji.

Po rygorystycznych dziewięćdziesięciu minutach uników, uderzeń i nauki subtelnej sztuki samoobrony, Jake sprawdził zegarek, zauważając, że wciąż ma zadania do wykonania. Lily i ja, zanurzone w satysfakcji z naszej codziennej harówki, zdecydowałyśmy, że nadszedł czas, aby się odświeżyć.

"Spotkamy się w restauracji" - powiedziałam jej, gdy się rozstawałyśmy, a znajomy lokal już malował w mojej głowie przytulny obraz.

Kiedy przyjechałam, w domu panowała niezwykła cisza; Lawrence był poza domem i zajmował się swoimi obowiązkami jako Beta. Jego rola była wymagająca i nieprzewidywalna - podobnie jak alfa, pod którym służył, Bryson, który wymagał ciągłej czujności i niezachwianej lojalności.

Nie tracąc czasu wskoczyłem pod prysznic, pozwalając ciepłym strumieniom zmyć pot i zmęczenie. Przebierając się w moje najlepsze codzienne ubrania - dżinsy, biały sweter i czarne Converse'y - pozwoliłam włosom swobodnie spływać kaskadą po plecach, tworząc rzekę ciemnych fal.

Gdy dotarłam do naszej ulubionej knajpki, Lily siedziała już w naszej zwykłej kabinie, a jej obecność była władcza, a jednocześnie zachęcająca.

"Hej, pani" - przywitała się ze swoim charakterystycznym, promiennym uśmiechem. "Wyglądasz oszałamiająco jak zawsze".

Szczerze odwzajemniłam jej komplement, podziwiając, jak bez wysiłku wyglądała pięknie, a jej pewność siebie była równie uwodzicielska jak jej budowa ciała.

"Jutro wielki dzień, co? - zauważyła nonszalancko, bawiąc się słomką w swoim koktajlu mlecznym.Podniecenie zatrzepotało mi w piersi. "Absolutnie. Nie mogę się doczekać."

Jej następne słowa były drażniące, przeplatane nadzieją. "Może Jake okaże się twoim partnerem. Czy to nie byłoby coś? Bylibyśmy praktycznie rodziną!

Ta myśl rozgrzała mnie od środka. "Bardzo bym tego chciała - wyznałam. "Wiesz, co do niego czuję. Byłby wspaniałym partnerem.

"I jest w tobie zakochany po uszy! - zaśmiała się, a jej oczy błyszczały złośliwością. "Szczerze mówiąc, większość chłopców jest.

Zatrzymałem się, zaskoczony. "Co masz na myśli?" Moje brwi zmarszczyły się lekko w zakłopotaniu.

Właśnie wtedy pojawiła się kelnerka, stawiając przede mną truskawkowy koktajl mleczny. Podziękowałem jej, poświęcając chwilę na delektowanie się kremową słodyczą, zanim kontynuowałem rozmowę.

Lily przewróciła figlarnie oczami. "Chloe, daj spokój. Jesteś cudowna i nawet tego nie widzisz. Sposób, w jaki ci faceci na ciebie patrzą? To doprowadza Jake'a do szaleństwa z zazdrości.

Wzruszyłam ramionami z rozbawieniem. "Zawsze myślałam, że tylko na ciebie patrzą. Odchyliłam się do tyłu, a na moich ustach zatańczył figlarny uśmieszek. "Zdecydowanie patrzą w ten sposób - drażniłam się.

Śmiech Lily rozbrzmiał w powietrzu jak dzwonki wietrzne. "Och, patrzą. Ale kochanie, nie jesteś jedyną gwiazdą w tej galaktyce - odparła.

Moje policzki pokryły się ciepłym rumieńcem, gdy spojrzałam w dół, bawiąc się palcami. "To nie ma znaczenia. Czekam na mojego partnera - mruknąłem, bardziej do siebie niż do niej.

"O wilku mowa - szepnęła Lily, kiwając głową w stronę wejścia z psotnym błyskiem w oku.

Jake wszedł do środka, a jego obecność zawładnęła pokojem niczym światło słoneczne przebijające się przez chmury. Jego uśmiech był niczym latarnia morska, gdy szedł w naszą stronę, wślizgując się bez wysiłku do kabiny obok mnie. Jego usta musnęły mój policzek w lekkim jak piórko pocałunku. "Cześć, dziewczyny. Jaki jest dzisiaj gorący temat? - przywitał się, a jego oczy błyszczały z ciekawości.

"Kumple - oświadczyła Lily, uśmiechając się szeroko.

Jake zaśmiał się cicho. "To temat, który z chęcią poruszę ponownie jutro - mrugnął do mnie, wywołując kolejną falę rumieńców na mojej twarzy.

"Przestań, przez ciebie się rumienię - zaprotestowałam, choć moje słowa zostały zdradzone przez chichot wymykający się z moich ust.

"Dlaczego miałabym? Jake zachichotał, żartobliwie szczypiąc mnie w policzek. "Nie ma piękniejszego widoku.

"Dobra, gołąbeczki, wystarczy - przerwała Lily, śmiejąc się. "Chloe, jaki mamy plan na jutro?

Wzięłam głęboki oddech, a w mojej głowie pojawiły się szczegóły tego dnia. "Cóż, jem lunch z moim bratem - to nasza tradycja. Tylko on i ja przez cały dzień. Spotkamy się w miejscu zmiany o 20:00".

Nasze urodziny były święte; dzień zarezerwowany dla solidarności rodzeństwa. Zaczynaliśmy od śniadania, przechodziliśmy do filmu, a kończyliśmy odpustową ucztą z ciastem. To był rytuał, który bardzo ceniłem.

Śmiech Lily przerwał moją zadumę. "Nie mogę się doczekać, by zobaczyć, czy twój wilk jest tak drobny jak ty - drażniła się.

Jake dołączył, a ja rzuciłam im obu kpiące spojrzenie. "Wy palanty."

"Daj spokój, Emmy - powiedział Jake, wciąż chichocząc. "Uwielbiamy twój dziecięcy urok".Chociaż starałem się nie marszczyć brwi, ich zaraźliwy śmiech wkrótce sprawił, że dołączyłem do nich. Reszta dnia zamieniła się w rozkoszną mgiełkę rozmów, śmiechu i marzeń o naszym zbliżającym się pierwszym wspólnym biegu.

Gdy dotarłam do domu, niebo było usłane gwiazdami, a w domu panowała cisza. Po szybkim prysznicu wślizgnęłam się w piżamę i wczołgałam pod kołdrę, a w mojej głowie kłębiło się oczekiwanie na jutrzejsze przygody.


ROZDZIAŁ CZWARTY

"Dzień dobry, Chloe".

Powitanie odbiło się echem w ciszy mojego pokoju, przyciągając mnie do drzwi, oczekując znajomego uśmiechu mojego brata. Ale przestrzeń była pusta. Zamrugałam, czując napierającą samotność. Czyj głos zakłócił ciszę?

"To ja, głuptasie. Twój wilk."

Szarpnęłam się do tyłu, a po moim kręgosłupie przebiegł dreszcz. Zgadza się - to były moje urodziny. Dzień, w którym w końcu miałam poznać swojego wilka. Mimo to rzeczywistość, w której usłyszałem jej głos w moim umyśle, była zaskakująca.

"Przyzwyczaisz się - zapewniła mnie, jej ton był lekki i kpiący.

"To zajmie trochę czasu - mruknąłem, bardziej do siebie niż do niej.

"Mamy tyle czasu na świecie - odpowiedziała z uśmiechem w głosie.

"Jak masz na imię? zapytałem z zaciekawieniem.

"Eliza.

Na mojej twarzy pojawił się ciepły uśmiech. "Podoba mi się - przyznałam.

"Wiem, że ci się podoba, Chloe. A teraz wstawaj i idź spędzić dzień ze swoim bratem. Asher już wyczuł moją obecność i bardzo chce mnie poznać.

Ożywiona tą interakcją, poderwałam się z łóżka, a moje serce biło z niecierpliwości. To nie były zwykłe urodziny - to był dzień, w którym poznałam Elizę.

Po szybkim umyciu zębów i wzięciu prysznica, ubrałem się w najwygodniejsze dresy i bluzę z kapturem, idealne na luźne urodziny. Schodząc po schodach, zastałam Lawrence'a przewracającego naleśniki, a w powietrzu unosił się zapach naszego tradycyjnego urodzinowego śniadania.

"Wszystkiego najlepszego, Chloe!" Przytulił mnie, a jego podekscytowanie było wyczuwalne. "Asher wyczuł Elizę. Jest podekscytowany, że w końcu pozna swoją siostrę.

"Ona też nie może się doczekać - odparłam, a więź z moim wilkiem już się pogłębiała.

Uśmiech Lawrence'a poszerzył się. "Chodźmy coś zjeść.

Pochłonęliśmy naleśniki, śmiech mieszał się z syropem i masłem. Po śniadaniu usiedliśmy w salonie, rozpoczynając nasz maraton filmowy od serii Avengers - ludzie mieli talent do robienia imponujących filmów.

Gdy nadeszła godzina 13:00, nasza uwaga przeniosła się na lunch. To była urodzinowa tradycja: lasagne dla mnie, pizza dla Lawrence'a w jego dzień. Gdy zaczęłam nakładać makaron i sos, Lawrence usiadł przy kuchennym stole, a jego wyraz twarzy stał się zamyślony.

"Być może wkrótce znajdziesz swojego partnera - zaryzykował, z nutą kpiny w głosie.

"Może - odpowiedziałam, skupiając się na ricotcie. Temat był delikatny i chociaż ceniłam sobie towarzystwo brata, niektóre dyskusje wydawały się zbyt surowe, zbyt żywe na tle idealnego dnia.

Pomysł omawiania kolegów zawsze uderzał w osobliwą strunę między nami. Był moim bratem, moim powiernikiem, jedyną stałą w życiu naznaczonym dziką nieprzewidywalnością naszego wilczego dziedzictwa. Myśl o opuszczeniu jego boku była czymś więcej niż tylko onieśmieleniem - to było jak rozerwanie samej tkanki mojego istnienia.

"Może to będzie Henry" - zasugerował swobodnie, gdy siedzieliśmy na werandzie, wpatrując się w horyzont, gdzie słońce zaczęło powoli opadać.

Odwróciłam się, by na niego spojrzeć, szukając otuchy w jego znajomych rysach. "Naprawdę by ci to nie przeszkadzało?" zapytałam, czując na sobie ciężar przyszłości."Tak - odparł, wzruszając ramionami, a jego spojrzenie nie opuszczało nieba. "To jeden z naszych najlepszych wojowników, Chloe. Z nim będziesz bezpieczna, a czy nie to jest najważniejsze? Jego głos złagodniał, gdy dodał: - Poza tym widziałem, jak jesteście razem. To może sprawić, że to... przejście będzie dla ciebie łatwiejsze.

Usiadłam obok niego, czerpiąc pociechę z jego bliskości. "Odejście nie będzie łatwe, bez względu na to, kto to będzie - wyznałam, a mój głos ledwo przekroczył szept. "Jesteś kimś więcej niż tylko moim bratem; jesteś moim sercem.

Uśmiechnął się ciepłym, uspokajającym uśmiechem. "Wiem, Em - mruknął. "I nienawidzę myśli o twoim odejściu. Ale jeśli przeznaczenie sprowadziło do twojego życia partnera, to musisz odejść. Poradzimy sobie, zawsze sobie radzimy.

Rozbłysła we mnie uparta iskra. "Może go nie znajdę - odparłam, wstając z niespokojną energią. "W końcu nigdy tego nie zrobiłaś.

Przytaknął, a jego wyraz twarzy był zamyślony. "To prawda, ale coś mi mówi, że to zrobisz i prawdopodobnie będzie to Henry.

Przewracając oczami, zaśmiałam się lekko. "Zobaczymy."

Wstał i razem uprzątnęliśmy resztki naszego lunchu, przyziemne zadanie chwilowo odwracając naszą uwagę od powagi naszej rozmowy. Później, gdy nadszedł wieczór, usadowiliśmy się w salonie, zatracając się w kolejnym filmie, migoczące obrazy były chwilową ucieczką od naszej rzeczywistości.

Gdy zegar wybił siódmą, głos Lawrence'a przebił się przez napisy końcowe. "Czas się szykować - powiedział, a w jego słowach pobrzmiewała nuta powagi.

Wędrowaliśmy przez gęsty las, chrzęst liści pod stopami przerywał naszą wędrówkę, aż dotarliśmy do polany - świętego miejsca skąpanego w świetle księżyca, nietkniętego przez gęsty baldachim, który spowijał resztę lasu.

Ubrana w biel, kolor nowych początków, czułam, jak każdy nerw w moim ciele pulsuje z niecierpliwości. Chłodny materiał mojej sukienki otarł się o moją skórę, gdy schodziłam po schodach, gdzie czekał Lawrence z kurtką w ręku.

Serce waliło mi w klatkę piersiową, dzikie bicie bębna zsynchronizowane z pierwotnym pulsem lasu. Lawrence musiał wyczuć mój niepokój, ponieważ chwycił mnie za rękę, a jego uścisk był mocny i uspokajający.

"Nie bój się, Chloe - wyszeptał, gdy weszliśmy na oświetloną księżycem polanę. "To chwila, dla której się urodziłaś. To będzie niesamowite.

Chrupiące grudniowe powietrze szczypało mnie w skórę, gdy stałam na polanie, otoczona wysokimi sosnami, które zdawały się dotykać nieba. Księżyc był świetlistą kulą nad nami, rzucając srebrzystą poświatę, która sprawiała, że śnieg wokół nas lśnił. Serce waliło mi z niecierpliwości, a w żyłach płynęła mieszanka strachu i ekscytacji.

"On ma rację, Chloe - głos Lawrence'a wyrwał mnie z zadumy. Wyciągnął rękę, delikatnie wyjmując kurtkę z moich drżących dłoni. "Stań tutaj, na środku. Już czas.

Kiwnęłam głową i zrobiłam krok do przodu, śnieg chrzęścił pod moimi stopami. Twarze moich przyjaciół były mieszanką podekscytowania i troski, ich uśmiechy były zachęcające, ale napięte. Odwrócili się, dając mi prywatność, której potrzebowałam na to, co miało nadejść.Powoli, z celową ostrożnością, zdjęłam sukienkę, a następnie pozostałe ubrania, składając je starannie obok siebie. Zimno wgryzło się głębiej w moje ciało, ale to było najmniejsze z moich zmartwień. Spojrzałam w górę, na księżyc, czując w sobie obecność mojego wilka.

"Jesteś gotowa, Chloe? Jej głos był kojącym szeptem w moim umyśle.

"Jestem - odparłam szeptem, a mój oddech utworzył mglistą chmurę w mroźnym powietrzu. "Jak to zrobimy?"

"Po prostu puść. Na początku będzie bolało, ale nie opieraj się. Poddaj mi się - poinstruowała.

Biorąc głęboki, uspokajający oddech, zamknęłam oczy i zrzekłam się kontroli. Ostry ból wybuchł we mnie, palący ogień przeszywający moje kości. Z moich ust wyrwał się cichy krzyk, gdy upadłam na kolana, a śnieg zamortyzował mój upadek.

"Zgadza się, Em - odezwał się znajomy głos. Ton mojego brata był spokojny, co wyraźnie kontrastowało z chaosem, który we mnie panował. "Wszystko będzie dobrze. Po prostu odpuść."

Agonia była przytłaczająca, kakofonia trzasków i echa odbijające się w moim ciele. Zacisnęłam szczękę, walcząc z mdłościami, które groziły ogarnięciem mnie, skupiając się wyłącznie na uwolnieniu mojego człowieczeństwa.

W miarę postępu transformacji ból zaczął ustępować, zastąpiony przez rosnącą siłę i zaciekłą jasność. Wyrosło mi futro, wyostrzyły się zmysły i wkrótce tam, gdzie kiedyś klęczała młoda kobieta, stał majestatyczny wilk.

Otwierając moje nowe oczy na świat, zobaczyłam wszystko skąpane w nieskazitelnym, eterycznym świetle. Ukazały się twarze moich przyjaciół i rodziny, a na każdej z nich wyryty był podziw i ulga.

Luna podeszła do mnie z szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami. "Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Chloe - powiedziała, a jej głos był przepełniony emocjami. "A może powinnam powiedzieć, szczęśliwego dnia odrodzenia?

Z mojego gardła wydobył się pomruk aprobaty, gdy szłam naprzód, a ziemia pod moimi łapami była twarda i znajoma. To było coś więcej niż urodziny; to był początek nowego rozdziału, nowego życia, w którym przyjęłam swoją prawdziwą naturę.

Gdy moje stado otoczyło mnie, a ich ciepło wypędziło resztki zimna, wiedziałam, że jestem dokładnie tam, gdzie powinnam być.


ROZDZIAŁ PIĄTY

Światło księżyca padało na polanę, zmieniając miękkie białe futro, które teraz pokrywało moje ciało, w połyskujący płaszcz. Gdy stanęłam na czworakach, chłodne nocne powietrze wypełniło moje płuca i instynktownie uniosłam głowę, duma wzbierając we mnie niczym przypływ.

Wokół mnie krąg znajomych twarzy odwrócił się, a ich wyraz twarzy zmienił się w zbiorowe westchnienie zdumienia.

"Ona jest biała - mruknęła Luna Winslow, a w jej głosie zabrzmiał podziw.

Zdziwiona, przechyliłam swój wilczy łeb w jej stronę, nadstawiając uszu. Czy mój kolor był aż tak niezwykły?

"Chloe, jesteśmy czysto białymi wilkami - głos Elizy odbił się echem w moim umyśle, czysty i dźwięczny. "To rzadkość. Nikt nie jest taki jak my.

Zdezorientowana zmarszczyłam brwi, odpowiadając w myślach: "Ale są inne białe wilki, prawda? Widziałam je."

"Tak, ale zawsze noszą ślady - odcienie szarości lub czarne plamy. My jesteśmy całkowicie białe" - wyjaśniła z nutą dumy.

Z krawędzi zgromadzonego tłumu, miękki głos Lily przebił się przez szmery. "Co to znaczy?

Mój brat, stojący blisko, nie odrywał ode mnie wzroku, wzruszając lekko ramionami. "Nie wiem. Ale jest piękna.

Henry, zawsze cichy, zgodził się szeptem: "Jest".

Spojrzałem na niego, szukając tej legendarnej iskry, połączenia, o którym mówiła legenda między partnerami. Nic się we mnie nie poruszyło poza pustym rozczarowaniem. Żadnych iskier. Żadnego połączenia. Nie był moim partnerem.

"Nie jesteśmy sobie przeznaczeni - potwierdził uroczyście głos Elizy w moich myślach. "Nasze przeznaczenie leży w kimś innym.

Zaskoczona zapytałam: "Czy wiesz, kto jest naszym partnerem, Eliza?".

"Wiem - odpowiedziała tajemniczo. "Wkrótce się dowiesz.

"Nie będę teraz o tym rozmawiać - ucięła ostro Eliza. "Skup się na swoich przyjaciołach i rodzinie. Lawrence próbuje cię połączyć.

Przekierowując swoją uwagę, otworzyłam się na znajomy mentalny dotyk mojego brata. Teraz, gdy się przemieniłam, zdolność telepatycznej komunikacji ze stadem w pełni się we mnie obudziła.

"Chloe? Jego myśl otarła się o moją, niepewna, ale wyraźna. "Chloe, słyszysz mnie?

"Tak - odpowiedziałam, pozwalając mojemu umysłowi dotrzeć do jego, obejmując nowe, ekscytujące połączenie, które pulsowało między nami.

Byłam pochłonięta rozmową z Elizą, gdy z jego ust popłynęły słowa zabarwione dumą. "Jesteś piękna, Chloe. Co powiesz na przebieżkę?"

Przepłynęła przeze mnie fala podekscytowania, a moja odpowiedź wybuchła. "Tak!"

Mój brat wskazał na naszych przyjaciół i wkrótce wszyscy biegliśmy przez las, a nasze stopy synchronizowały się z biciem serca ziemi. Eliza została przedstawiona wilkom - naszej dalszej rodzinie w ich majestatycznych, futrzastych formach. Patrzyłem, jak jej oczy błyszczą z zachwytu, co było odzwierciedleniem uczuć, jakie otrzymywała, szczególnie od Ashera. Jego zachowanie wobec niej przypominało mi to, jak Lawrence zawsze mnie traktował - z delikatną, opiekuńczą miłością.

W miarę jak bieg wciągał nas coraz głębiej w dzikie ostępy lasu, zmęczenie zaczęło nadwyrężać moją determinację. Wyciągnęłam rękę przez łącze umysłu, cicha rozmowa popłynęła do Lawrence'a. *Cofnijmy się - ponagliłam, czując się jednocześnie podekscytowana i wyczerpana.Powrót na polanę był rytuałem samym w sobie. Każdy z nas chwytał swoje ubranie trzymane mocno w szczękach i chował się za drzewami. Powrót do ludzkiej postaci był zawsze szarpiącym przejściem, mniej bolesnym niż za pierwszym razem, ale wciąż trudnym. Eliza, łapiąc oddech obok mnie, mruknęła zachętę. "Za każdym razem będzie łatwiej. Wkrótce w ogóle nie poczujesz bólu".

Gdy wróciłam na polanę, moja transformacja dobiegła końca, ogarnęło mnie ciepło mojego stada. Ich uściski i pocałunki spadły na mnie, świętując moją nowo odkrytą tożsamość jako wilka. Pomimo mojego czystego białego futra - rzadkości, która nie umknęła niczyjej uwadze - powstrzymali się od wspominania o tym. Przyjęłam tę ciszę, decydując się zrzucić ciężar bycia postrzeganą jako inna. Byłam po prostu Chloe i to wystarczyło.

Luna Winslow odeszła pierwsza, zostawiając nas na polanie, a śmiech rozbrzmiewał wokół nas jak muzyka. Gdy w końcu wróciliśmy do domu, Henry stanął obok mnie. Lawrence i Lily rozmawiali z ożywieniem.

Głos Henry'ego przebił się przez moje myśli, ciężki od niewypowiedzianych uczuć. "Więc nie jesteśmy parą.

Nie odrywałam wzroku od ziemi, a w moim gardle zawiązał się supeł. "Chyba nie.

Jego następne słowa zatrzymały moje kroki. "To nie znaczy, że nie możemy być. Wybrałbym cię na swoją partnerkę. Kocham cię, Chloe.

Wstrząsnął mną szok, podnosząc moje oczy na jego. Zanim zdążyłam sformułować odpowiedź, w oddali rozległ się surowy głos mojego brata. "Henry, nie - rozkazał z autorytatywną nutą w tonie. "Przynajmniej jeszcze nie teraz.

Te słowa zawisły między nami, delikatne napięcie, które groziło wpleceniem się w tkankę naszej przyjaźni. Spojrzałam na Henry'ego, którego wyraz twarzy był mieszanką nadziei i niepewności, i zdałam sobie sprawę, że bez względu na to, jaką ścieżkę wybrały nasze serca, podróż należała do nas.

Napięcie w powietrzu było wyczuwalne, gdy stałam między Lawrence'em i Henrym, dwoma mężczyznami uwikłanymi w niewypowiedzianą bitwę woli. Szczęka Henry'ego była zaciśnięta, a jego pragnienie podważenia granic wyznaczonych przez mojego brata było widoczne w zaciśniętych pięściach. Spojrzenie Lawrence'a było niezachwiane, a ciężar jego autorytetu jako mojego opiekuna wyraźny w jego spokojnych oczach.

"Wiem, że bardzo zależy ci na mojej siostrze - Lawrence w końcu przerwał ciszę, jego głos był stanowczy, ale nie niemiły. "Ale ona ma dopiero 18 lat, Henry. Jest świat, którego jeszcze nie odkryła, są ludzie, których jeszcze nie poznała. Zasługuje na taką szansę.

Ramiona Henry'ego zwiotczały lekko, a walka z niego uszła, gdy spojrzał mi w oczy. Widziałam w nim zamieszanie, walkę między jego uczuciami do mnie a szacunkiem dla mojej wolności. "Masz rację - przyznał cicho, a w jego głosie słychać było niewypowiedziane obietnice. "Poczekam na nią, jeśli będzie trzeba.

Wyciągnęłam rękę, czując szorstkość jego skóry na mojej. "Przepraszam, Jake - wyszeptałam, ściskając delikatnie jego dłoń.

Jake uśmiechnął się smutno, a jego oczy złagodniały. "Nie masz za co przepraszać - zapewnił mnie, a jego kciuk lekko musnął moje kostki.

Lily, która do tej pory była cichym obserwatorem, odwróciła wzrok, a jej wyraz twarzy zmąciło rozczarowanie. Było jasne, że miała nadzieję na inny wynik, taki, w którym Jake i ja byliśmy sobie przeznaczeni.Gdy wznowiliśmy nasz spacer przez gęsty las, drzewa zdawały się zamykać wokół nas, szepcząc tajemnice na wietrze. Ścieżka w końcu doprowadziła nas z powrotem do znajomego widoku naszego domu. Z cichym pożegnaniem Jake i Lily odeszli, pozostawiając po sobie poczucie tego, co mogło być.

W środku Lawrence powiesił moją kurtkę swobodnym gestem. "Hej, chcesz obejrzeć jeszcze jeden film? Jeszcze nie jest za późno - zaproponował z nadzieją w głosie.

Ogarnęło mnie zmęczenie, cięższe niż wieczorne cienie. "Chętnie, ale jestem taka zmęczona, Lawrence - odpowiedziałam, mając w głowie wydarzenia całego dnia.

Uśmiechnął się ze zrozumieniem, marszcząc kąciki oczu. "Tak. Pierwsza zmiana tak na ciebie działa - zachichotał cicho.

"Pójdę już do łóżka - powiedziałam z wdzięcznością w głosie. "Dziękuję za dzisiejszy dzień. Bardzo mi się podobało.

"Mnie też się podobało, mała - odpowiedział Lawrence, a jego uśmiech się poszerzył. "Asher i ja kochamy twojego wilka.

"My też cię kochamy - odwzajemniłam jego uczucia, moje serce było lekkie pomimo zawiłości dnia.

Wchodząc po schodach, skierowałam się prosto do mojego pokoju. Rutyna brania prysznica i wciskania się w piżamę była pocieszająca, znajoma. Kiedy wczołgałam się pod kołdrę, zmęczenie szybko pociągnęło mnie w stronę snu.

Wydawało mi się, że zaledwie chwilę później obudziło mnie głośne pukanie. Z walącym sercem usiadłam, a echo pukania rozniosło się po cichym domu. Kto to mógł być o tej porze?


Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Luna jest mną"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści