Zniewolony przez samotną matkę

Rozdział 1: Katie (1)

==========

Rozdział 1: Katie

==========

Witamy w Oak Ridge, czytał znak.

Katie prowadziła samochód przez sześć godzin. Noah był marudny, nie przyzwyczajony do tak długiego przebywania w foteliku samochodowym. Za każdym razem, gdy zaczynał marudzić, zdenerwowany, że mama nie może go wziąć na ręce i przytulić, Katie musiała walczyć z chęcią zjechania na pobocze i zrobienia sobie przerwy.

Ale wtedy niepokój kłuł ją w karku i sprawdzała w lusterku wstecznym, czy nikt nie jedzie za nią. Więc kontynuowała jazdę.

Teraz już od kilku godzin wiła się przez górski las, a to było pierwsze miasto, które widziała. Nie była pewna, kiedy pojawi się kolejne, więc może wreszcie nadszedł czas, by się zatrzymać.

Nikt nie mógł za nią iść, prawda? Przez pierwszą godzinę skręcała zupełnie przypadkowo, zmieniając kilka razy autostrady i trafiając na środek absolutnego pustkowia. Nie byłoby sposobu na przewidzenie jej trasy. Zatrzymanie się musiało być bezpieczne.

Nie żeby myślała, że Victor wysłałby za nią zabójców czy coś. Ale nigdy już nie miała wrócić do tego dusznego, okropnego domu i nie było mowy, żeby Noah miał tam dorastać, ucząc się lekcji, których udzielali ci ludzie.

Zamierzali rozpocząć nowe życie, z dala od starych błędów Katie.

Na tylnym siedzeniu Noah wydał z siebie przykry odgłos, który oznaczał, że się obudził i nie jest z tego powodu szczęśliwy.

Katie wzmocniła się i z pewnością nieszczęśliwe zawodzenie wypełniło samochód.

"Dobrze, kochanie," zawołała z powrotem. "Mama znajdzie miejsce, w którym można się zatrzymać. Nakarmimy cię i zmienimy ci pieluchę, dobrze?".

Jednak w wieku sześciu miesięcy Noah nie był zbytnio nastawiony na opóźnioną gratyfikację. Ciągle płakał.

Katie miała nadzieję, że w Oak Ridge jest jakiś hotel.

Jakby odpowiadając na jej myśli, po lewej stronie pojawił się znak - znak wykonany z dosłownego, prawdziwego drewna, a nie z pomalowanego metalu. Sleepy Oak Cabins, reklamował się. Na mniejszym kawałku drewna, zawieszonym na kołkach pod tekstem, widniał napis: Vacancy.

Katie zwolniła samochód, zafascynowana. Nigdy wcześniej nie była w takim miejscu na środku kraju. Z jej doświadczenia wynika, że hotele używały neonu albo szyldów z plastikowymi wstawkami. Nie z drewna.

"Co myślisz, Noah?" zapytała syna. "Powinniśmy to sprawdzić?"

Krzyk Noaha zwiększył swoją wysokość. Mamusiu - zdawał się mówić - skoro masz czas na zadawanie mi pytań, dlaczego nie wykorzystujesz go, by się mną zająć?

Katie wygrała. "Dobrze, kochanie. Jeszcze chwila."

Skręciła tam, gdzie wskazywał znak. Jakieś sto stóp dalej, chodnik zniknął i jechała po bruku.

Katie miała tylko tyle czasu, by zastanowić się, czy Sleepy Oak Cabins w ogóle jeszcze funkcjonują, gdy w polu widzenia pojawił się budynek. Podciągnięto do niego samochód, a w oknach paliły się światła.

Katie odetchnęła z ulgą - a potem doznała kolejnego przypływu niepokoju. To nie był Marriott. To nie był nawet uroczy bed-and-breakfast w wakacyjnym miasteczku z setką opinii na Yelp. Po prostu wyjechała na przypadkową drogę, kierując się znakiem.

Powinna była zrobić więcej planów. Powinna mieć miejsce, do którego chciała się udać, zamiast po prostu wybrać kierunek i zacząć jechać.

Ale oczywiście, nie było gdzie jechać. W tym tkwił problem. Opuściła jedyny dom, jaki kiedykolwiek znała.

Gdy Noah zaczął autentycznie krzyczeć, sięgnęła po telefon. Ledwo co działał, ale wystarczająco, by szybko wygooglować Sleepy Oak Cabins Oak Ridge.

Nie mieli strony internetowej, ale była jedna recenzja na Yelp. Jeździmy tu co roku na naszą rocznicę, zaczęła, i przeszła do opisywania kabin, i starszych właścicieli, w pochlebnych słowach.

Okay. Okay. Prawdopodobnie nie są to seryjni mordercy.

Nie żeby miała wiele innych opcji.

Zdecydowana, Katie wysiadła z samochodu, poszła na tylne siedzenie po Noaha i pomaszerowała w stronę drzwi wejściowych.

Noah uciszył się, gdy nie był już uwięziony w strasznym więzieniu fotelika samochodowego, choć nadal trochę marudził, a jeśli nie dostanie wkrótce mleka i zmiany, Katie wiedziała, że kolejne roztopy będą w drodze.

"Poznamy nowych ludzi" - powiedziała do dziecka, podskakując mu trochę na biodrze. "Czy nie jesteś podekscytowany? Tam przez jakiś czas nie mieliśmy okazji poznać zbyt wielu nowych ludzi."

Noah skomlał. Katie wzięła głęboki oddech, tłumiąc buzujące w niej napięcie - nikt nie mógł wiedzieć, gdzie jest, przypomniała sobie - i stanowczo pchnęła drzwi.

Uderzyła ją fala ciepłego powietrza i weszła do środka, by znaleźć się na pięknej drewnianej podłodze, patrząc przez pokój na ogień trzaskający w kominku. Nie gazowym, ale prawdziwym kominku.

"Wejdź!" odezwał się głos po jej lewej stronie, a Katie otrząsnęła się z zadumy i odwróciła się, by spotkać gospodarza.

Za ogromnym drewnianym biurkiem siedziała starsza kobieta. Wstała, gdy Katie podeszła, szeroki uśmiech wybuchł na jej twarzy.

"Nie spodziewałam się dzisiaj nikogo," powiedziała. "Witaj, kochana, i zapraszam! Jestem Rita."

"Katie," powiedziała Katie, podchodząc do przodu z przypływem ulgi. W obliczu odizolowanego domku w lesie, spodziewała się czegoś z horroru, a nie tego wygodnego foyer z miłą gospodynią. Uścisnęła dłoń Rity, odkrywając, że ma ona zaskakująco mocny uścisk jak na starszą panią. "A to jest Noah".

"Witaj, kochanie", powiedziała miękko Rita, uśmiechając się do Noaha.

Odciągnięty od swoich nieszczęść przez nową osobę, Noah potrzebował sekundy, aby zdecydować, co myśleć, ale potem wybuchł w bezzębnym grymasie. Katie odetchnęła cicho, z ulgą, że nie będzie żadnych krzyków, gdy próbowała zarezerwować pokój.

"My, um- potrzebujemy pokoju na noc. Może kilka nocy, nie jestem do końca pewna, jakie są nasze plany." Czy lepiej byłoby zostać w jednym miejscu przez jakiś czas i dopracować swoje plany, czy ruszyć jak najszybciej? Nie była pewna.

"Oczywiście, kochanie," powiedziała Rita, jej twarz rozświetliła się. "Sezon letni się skończył, a narty nie ruszą ponownie przez kilka miesięcy, więc jesteśmy teraz całkowicie wolni. Czy to tylko wy dwie, czy..."




Rozdział 1: Katie (2)

"Tylko my" - powiedziała Katie z tak wielką beztroską pewnością siebie, jak tylko potrafiła. Nie chciała, żeby ktoś pytał, gdzie jest tata Noah. "Nie wiem, czy macie dostępne łóżeczko, czy mam Pack-n-Play w samochodzie...".

"Oczywiście, że mamy łóżeczko", powiedziała stanowczo Rita. "Poproszę mojego męża, aby go ustawić w tej chwili." Wygrzebała z kieszeni telefon i zaczęła pisać SMS-y.

Katie musiała stłumić śmiech z powodu tego, jakie to było niestosowne - drewniany budynek ukryty wśród drzew, ryczący ogień w kominku, uprzejma, pomarszczona staruszka witająca ją w domu... i używanie smartfona do wysyłania SMS-ów do męża.

Domyśliła się, że ten kraj nie będzie tak całkowicie obcy, jak się obawiała.

"Proszę bardzo", powiedziała Rita, odkładając telefon na bok. "To zajmie tylko kilka minut, aby uzyskać pokój gotowy. Co powiesz na to, abyś ty i mały Noah czuli się komfortowo podczas oczekiwania?"

Katie zaprotestowała, ale Rita obeszła biurko i jakimś cudem znalazła się zapędzona na kanapę, podano talerz ciasteczek, a kiedy Noah znów zaczął marudzić, Rita skierowała ją do łazienki, w której znajdował się rozkładany przewijak.

To wszystko było trochę przytłaczające. Katie poświęciła minutę w łazience, żeby głęboko odetchnąć i zamrugać głupie łzy, które groziły jej za oczami. To była tylko miła starsza pani. Miła starsza pani wykonująca swoją pracę. Pewnie chciała, żeby Katie podwoiła liczbę recenzji na Yelp, jakie miało to miejsce.

"To nie fair" - szepnęła do Noaha, zaklejając taśmą nową pieluchę. "Ona pewnie naprawdę jest po prostu miła. Nie ma w tym nic złego, prawda?"

Nope. A Katie była całkowicie zdolna do uśmiechu, zjedzenia ciasteczka i odejścia do swojej kabiny, aby spać, nie mając żadnego rodzaju dziwnego załamania w procesie.

"Wszystko jest w porządku," powiedziała Noah jak zatrzasnęła onesie z powrotem na miejscu. "Jesteśmy po prostu na wakacjach. Wydostać się z miasta. Na naszej drodze do odwiedzenia rodziny. Prawda?"

Noah batted na taped-up brudną pieluchę, a Katie ledwo uratował go od uzyskania smacked przez pokój jak siatkówka.

Jej syn zawsze wiedział, jak ją rozproszyć, to było pewne.

Z powrotem w głównym pomieszczeniu, Rita miał wszystko ustawione na jej pobyt w najbliższej kabinie. "Po prostu podpisz tutaj, kochanie", powiedziała jej. "Czy to będzie karta czy gotówka?"

"Gotówka", powiedziała Katie, trzymając podbródek w górze.

Zastawienie biżuterii, którą Victor kupił jej, gdy po raz pierwszy zaczęli się umawiać - biżuterii, której nie nosiła od ponad roku - przyniosło jej ładny stosik banknotów, a ona zdecydowała się nie wpłacać ich na swoje puste konto bankowe, na wypadek gdyby Victor w jakiś sposób zorientował się, jak uzyskać do niego dostęp. Ale zastanawiała się, czy to nie utrudni niczego.

Rita nie rzuciła jej podejrzliwego spojrzenia, ani nawet nie mrugnęła; po prostu skinęła głową z uśmiechem i powiedziała: "W takim razie poproszę pięćdziesiąt dolarów za noc".

Teraz to była kolej Katie, aby mrugnąć. "To nie może być prawda," powiedziała. "Za całą chatę?"

"To poza sezonem," powiedziała Rita spokojnie. "Mamy zniżkę."

Katie wpatrywała się w nią, ale uprzejmy uśmiech Rity pozostał niezachwianie na jej twarzy.

"Nie chcę żadnego rodzaju specjalnych względów," powiedziała w końcu Katie. "To jest biznes i zasługujesz na to, aby otrzymać uczciwą cenę".

"Ta cena jest bardziej niż uczciwa," powiedziała Rita. "Rzeczy nie są bardzo drogie tutaj w lesie. Pięćdziesiąt dolarów, proszę."

Katie nie wiedziała jak dalej argumentować, chociaż była pewna, że pięćdziesiąt dolarów nie może być ceną za domek na noc, bez względu na porę roku. Mimo to odliczyła dwie dwudziestki i dziesiątkę ze swojego cennego stosu banknotów i wręczyła je.

Zawsze mogła zostawić hojny napiwek w pokoju przed wyjściem. Tak, to był dobry pomysł.

Nawet jeśli nie miała pojęcia, jak długo starczy jej pieniędzy.

Mimo to nie mogła usztywnić miłej starszej pani.

Rita skończyła rezerwację i wyszła z nią na zewnątrz, by wskazać drogę do domku. "Te lasy są bardzo bezpieczne," powiedziała Katie. "Wszędzie są ścieżki i szlaki, i żadnych niebezpiecznych zwierząt - lub ludzi - w okolicy. Zawsze mówię ludziom, że ich dzieci mogą bawić się na zewnątrz, mogą chodzić na wspólne spacery i nie ma się czego obawiać."

"Dobrze wiedzieć," powiedziała Katie. Miała trochę niepokoju o posiadanie drzwi, które po prostu otwierały się na... las. Co jeśli były tam niedźwiedzie czy coś?

Zerknęła w stronę, gdzie Rita wskazywała domek, i zobaczyła go tuż przy polnej drodze, schowanego wśród drzew. Droga, którą jechała, była stąd zupełnie niewidoczna, chociaż wiedziała, że to tylko kawałek drogi.

"Jesteś jeszcze trochę za młody, żeby bawić się na zewnątrz, prawda?" Rita mówiła do Noah. "Ale jesteś w odpowiednim wieku, aby odkryć las po raz pierwszy. Tyle rzeczy do oglądania!"

To była prawda, że Noah całkowicie ignorował Ritę na rzecz wpatrywania się w drzewo po ich lewej stronie. Katie stłumiła uśmiech. "Bardzo ci dziękuję", powiedziała Ricie. "Oboje jesteśmy bardzo wdzięczni".

"Nonsens, nie ma za co być wdzięcznym", powiedziała Rita. "A teraz, spadajcie. Musisz być zmęczona."

Była. Była tak bardzo, bardzo zmęczona. Byłoby miło mieć spokojne, bezpieczne łóżko na noc.

Katie zapakowała Noah z powrotem do fotelika samochodowego, przejechała maleńką odległość do domku, a potem znów wszystko rozpakowała. Miała mały klucz, który pozwolił jej wejść i znalazła się w prawdziwym, autentycznym domku.

Wszystko było z tego samego wspaniałego drewna, które było w głównym budynku, i była tam piękna mała kuchnia, salon z kolejnym dużym kominkiem i drzwi prowadzące do sypialni z wygodnym łóżkiem queen size i solidnym drewnianym łóżeczkiem ustawionym w rogu.

Na łóżeczku były prześcieradła i mały żółty kocyk dla dziecka. Na blacie kuchennym stał talerz z ciasteczkami i małą karteczką z napisem "Smacznego!

"Pięćdziesiąt dolarów, mój tyłek", powiedziała Katie oszołomiona, rozglądając się po tym wszystkim.

"Bah!" powiedział Noah.

"Bah ma rację", powiedziała mu Katie. "Jesteś głodny?"

Noah kąpał się w niej.

"Yep", powiedziała Katie i poszła do sypialni, aby pielęgnować.

Łóżko było szalenie wygodne. Oczywiście. Nie miała pojęcia, jak udało jej się szczęśliwie trafić do takiego miejsca. Może naprawdę mogliby zostać kilka dni, zamiast tylko jednej nocy.

Oczywiście im dłużej zostawała, tym więcej pieniędzy z pewnością wyłudzała od tej miłej staruszki. Prawdopodobnie lepiej byłoby ruszyć dalej.

Chociaż gdyby w przeciwnym razie mieli wolne miejsce... ale czy pięćdziesiąt dolarów pokrywało nawet wydatki związane z utrzymaniem tej chatki przez jedną noc? Do tego naprawdę musieli wymyślić, gdzie osiedlić się na stałe, jak najszybciej, zanim skończą się jej pieniądze.

"Nie wiem, Noah, jak myślisz, co powinniśmy zrobić?", zapytała syna, który spokojnie ssał swoją kolację.

Pielęgnacja napełniała ją rodzajem łatwego zadowolenia, o którym nigdy nie myślała, że będzie miała ponownie, zanim Noah się urodził. Spojrzała w dół na maleńkie ciało przyciśnięte do niej i wiedziała, że zrobi wszystko, co będzie musiała, jeśli to utrzyma to dziecko bezpieczne i w jej ramionach.

"Zrobimy to, dzieciaku", powiedziała Noahowi. "Zrobimy to na własną rękę i już nigdy nie będziemy musieli się martwić o twojego tatę. Obiecuję."




Rozdział 2: Ronan

==========

Rozdział 2: Ronan

==========

Rita znów była u siebie.

Ronan wpatrywał się, zrozpaczony, w Tupperware siedzące na jego progu.

Przyklejona była do niego mała karteczka z napisem "Myśląc o tobie! Jedz!

Wzdychając, podniósł go i wniósł do środka. Położył je na swoim kuchennym stole i zostawił na chwilę w spokoju. Cokolwiek było w Tupperware byłoby pyszne, ale nie chciał sugerować, że się poddaje.

Nie jestem jednym z was - powtarzał jej, nie raz. Dla wszystkich będzie bezpieczniej, jeśli zostawisz mnie w spokoju.

Nonsens, zawsze mówiła, a on nigdy nie był w stanie zmienić jej zdania.

Prawdę mówiąc, mógł opuścić miasto w każdej chwili w ciągu ostatnich dwóch lat, wyjechać gdzieś, gdzie nikt nie miałby pojęcia, kim lub czym jest.

Oak Ridge było miastem magicznych zmiennokształtnych. Wiedział o tym, gdy przybył tu po raz pierwszy, pełen wściekłości i bólu serca. Myślał, że może uda mu się osiedlić w mieście, ułożyć sobie nowe życie z dala od przemocy, jaką było jego wychowanie.

Ale odsuwał się od uśmiechniętych mieszkańców miasta. Ludzie, którzy dorastali w kochających rodzinach, uczynni dziadkowie, idealne wakacje.

To było jak patrzenie na słońce. Nie mógł tego znieść. Oślepłby.

Ale nie mógł też przekonać się do wyjazdu.

Więc kupił ten domek w lesie. Dowiedział się później, że pierwotnie był to rodzaj domku dla Rity i Luisa, miejsce, w którym ludzie mogli się zatrzymać, kiedy naprawdę chcieli być w lesie.

Ale kiedy starsze małżeństwo zaczęło naprawdę podnosić się w latach, stwierdzili, że jest to zbyt trudne do utrzymania, w środku lasu, z dala od wszelkich prawdziwych dróg, które samochód może dostać się w dół. Więc wystawili go na sprzedaż i tak już zostało, bo kto chciałby mieszkać w środku lasu?

Ronan chciał.

Zaczęło się od tego, że chciał się trzymać z dala od wszystkich, a wszyscy z dala od niego. A po co zmiennokształtnemu smokowi drogi? Mógł zaparkować na jednym z leśnych zjazdów i lecieć do swojego samochodu, kiedy tylko tego potrzebował. I nikt nie mógł się do niego dostać.

I nie mógł się do nikogo dobrać.

Nie dlatego, że bał się, że jego smok wpadnie w szał i po prostu zacznie atakować przypadkowych ludzi. Ale część niego zawsze była czujna. Widział, do czego dziki instynkt smoka może skłonić ludzi.

Przepraszam - wysyczał jego smok. Nie będę nikogo palił. Na pewno nie w zamian za herbatniki.

Już wcześniej spaliłeś ludzi - zauważył Ronan.

Złych ludzi, powiedział ostro jego smok, wciąż zaciekawiony Tupperware.

Wzdychając, Ronan otworzył je i wyciągnął herbatnik z szynką i serem. Jego smok mruknął na jego rozpływający się smak.

Człowiek może naprawdę zapomnieć, jak niebezpieczny jesteś, pomyślał.

I to, oczywiście, było problemem.




Rozdział 3: Katie (1)

==========

Rozdział 3: Katie

==========

Samochód był rozpakowany.

Noah był pełny, suchy i gmerał radośnie, gdy badał własne palce.

Katie zjadła wczesną kolację z kanapek, które spakowała dla siebie dziś rano w domu rodzinnym Victora.

Nie pozostawało więc nic innego, jak... zacząć wymyślać, co robić.

Świetnie.

"Ok," Katie powiedziała do Noah. "Jak myślisz, co powinniśmy zrobić?"

Noah dmuchnął w malinę.

"Cóż, zgadzam się z tobą w ogóle, ale praktycznie, to nie pomoże nam zbytnio", powiedziała mu Katie. "Ok. Zostawiliśmy miasto za sobą. Nikt nie wie, gdzie jesteśmy. Możemy zrobić wszystko!"

Noah mruknął z powrotem, gdy Katie uśmiechnęła się do niego.

"Ale nie mamy dużo pieniędzy," dodała Katie, uśmiech opadł z jej twarzy. "Więc musimy zarobić więcej. Jesteś tylko dzieckiem, więc to nie jest twoje zadanie, aby zarabiać pieniądze jeszcze. Nie, dopóki nie będziesz cały dorosły."

Noah zauważył klucze Katie siedzące na stoliku końcowym i obiema rękami wyprostował się w górę.

"Nie ma też jeszcze prowadzenia samochodu" - powiedziała Katie i wręczyła mu plastikową kulkę z małymi kształtami w środku, która poruszała się, gdy się ją obracało. Natychmiast został pochłonięty.

"Mama myśli, że ma pracę przy pisaniu dla stron internetowych" - powiedziała Katie. Był to pomysł, który narastał w jej głowie, odkąd podjęła decyzję o wyjeździe. Gdyby udało jej się znaleźć jakąś pracę online, coś, co mogłaby wykonywać, zajmując się Noahem, byłaby w stanie utrzymać się bez konieczności korzystania z pieniędzy rodziny Victora.

Skontaktowała się ze starą przyjaciółką, która zajęła się copywritingiem internetowym, aby sfinansować swoje studia. Tori mieszkała teraz na drugim końcu świata, zajmując się czymś wysoko postawionym, ale znalazła czas, by skontaktować Katie z kimś, kto potrzebował reklam do swoich wakacyjnych miejsc. W momencie, gdy Katie dostała od niego zgodę, zaczęła się pakować.

Nie mogła zostać w domu rodziny Victora ani chwili dłużej. Jego matka i siostra zawsze tam były, wylegiwały się i rzucały złośliwe komentarze na temat rodzicielstwa Katie i tego, jak głośne jest dziecko. Było to na tyle stresujące, że Katie złapała się na tym, że raz pstryknęła na Noaha, kiedy ten marudził. Wtedy wiedziała, że czas się wynieść.

Ale wiedziała też, że Victor nie pozwoli jej łatwo odejść. Może nie żywili do siebie ani grama romantycznych uczuć, ale Victor chciał zatrzymać to, co było jego.

A Victor miał więcej niż zwykłe, ludzkie sposoby, by to zrobić.

"Ach!" powiedział Noah, rzucając piłkę. Katie otrząsnęła się ze wspomnień i chwyciła ją i podała mu z powrotem.

"Dobra. Czas wysłać maila i przekonać się o otrzymaniu zadania. Dobrze, że nie zapomniałem laptopa, co, dzieciaku?". Pakowanie było niezwykle pospieszną sprawą, ukrytą przed Victorem i jego rodziną. Ale Katie nie żałowała niczego, co zostawiła, nawet małych pamiątek. Noah był ważniejszy niż cokolwiek innego.

"Czy to nie prawda?" zapytała syna.

"Ach!" Noah ponownie rzucił piłkę, po czym nie chciał jej z powrotem. Pokręcił się w kółko, szukając czegoś bardziej rozrywkowego.

"A może pójdziemy na spacer?" zapytała go Katie. "Niech mama wyśle tego maila, a potem możemy iść zbadać okolicę".

Było jeszcze jasno na zewnątrz, po wszystkim, i był to miły, ciepły jesienny dzień. Rita powiedziała, że las był całkowicie bezpieczny. A ona na wszelki wypadek trzymała się blisko domku, na wyraźnym szlaku.

Chciała sobie przypomnieć, że naprawdę uciekła. Że była tutaj, w czystym, pięknym lesie, a nie uwięziona w mieście, gdzie rodzina Victora była największą grą w mieście.

Las sprawił, że zaczęła się zastanawiać, czy są tu inni... magiczni ludzie. Zawsze wydawało jej się dziwne, że cała rodzina Victora mogła zmieniać się w zwierzęta, ale wybrała życie w mieście, a nie w dziczy, gdzie mogli zmieniać kształty i biegać. Ale nigdy nie była pewna, jak wiele wolno jej zapytać.

Odkrycie, że magiczni zmiennokształtni istnieją, było wystarczającym szokiem. A Victor dał jasno do zrozumienia, że nie chce mieć do czynienia z milionem pytań.

Może kiedyś uda im się znaleźć innych zmiennokształtnych. Milszych. Ludzi, którzy mogliby pomóc Noah, gdyby i on wyrósł na jednego z nich.



Noah stawał się coraz bardziej niespokojny, gdy Katie wypisywała swój szybki e-mail z pytaniem o obiecaną pracę pisarską. Do czasu, gdy nacisnęła Wyślij, Noah próbował porwać jej telefon i bardzo się denerwował z powodu odmowy.

"Ok, czas na spacer!" Katie powiedziała jasno. Twarz Noaha rozjaśniła się, mimo że prawdopodobnie nie mógł zrozumieć, co Katie miała na myśli.

Posiadanie dziecka było jak oglądanie świata nowymi oczami każdego dnia.

No dobra, a także jak uczenie się, co naprawdę oznaczają słowa "dług senny". Ale przede wszystkim było to niesamowite.

Nawet jeśli było kilka szczególnych rzeczy w tej sytuacji, które były trudne.

"To jednak nie ma znaczenia, prawda, kochanie?", zapytała Noah, gdy przypięła go do przedniego plecaka, aby mógł jeździć na klatce piersiowej Katie i rozglądać się po lesie. "Będzie nam wspaniale. Tylko my dwoje."

Rany, pomyślała, dobrze, że Noah był dzieckiem. W przeciwnym razie mógłby usłyszeć tam lekką nutę desperacji.

Bo bez względu na to, jak stanowczo powtarzała, że będzie dobrze, od momentu, gdy wyszła zza drzwi Victora i zostawiła to wszystko za sobą, nieustannie pojawiały się wątpliwości.

Czy podjęła złą decyzję? Czy zrezygnowała z dachu nad głową i jedzenia na stole na rzecz dzikiego planu, który mógł pozostawić ich spłukanych i bezradnych?

"Będzie dobrze", wyszeptała we włosy Noah, gdy zamknęła za nimi drzwi do kabiny. Przypływ miłości w niej, gdy wdychała czysty zapach dziecka Noah, był przytłaczający. Miłość, i ochrona, i zmartwienie. Zawsze zmartwienie.

Spacer na łonie natury odwróciłby jej uwagę do czasu snu, i miejmy nadzieję, że do tego czasu będzie miała jakieś wiadomości.

Gdy wyruszyli, Katie od razu uderzyło to, jak piękny był las. Była zbyt rozkojarzona szukaniem miejsca na nocleg, a potem załatwianiem spraw, by naprawdę to zauważyć.




Rozdział 3: Katie (2)

Ale drzewa tworzyły miękki baldachim zieleni nad nimi, właśnie zaczynając zmieniać kolory tu i tam na jesień. Niektóre z drzew były ogromne, rozciągające się tak daleko, że musiała wyciągnąć szyję, by spróbować dostrzec ich wierzchołki. Podłoże lasu było miękko pokryte sosnowymi igłami, z krzakami i sporadycznie ogromnym pniakiem lub kłodą.

Z jej domku prowadziła ścieżka, a ona trzymała się jej, choć część niej pragnęła wyruszyć w las, przedzierać się przez zarośla i odkrywać.

"Nie z tobą tutaj, kochanie," powiedziała do Noah. "Może kiedy będziesz starszy, możemy pojechać na kemping razem, co? Mama nigdy nie dostał się do tego, kiedy była dzieckiem. Babcia i dziadek byli zbyt zajęci prowadzeniem interesów, żeby jeździć na wycieczki."

Zawsze mówili, że będą podróżować po świecie, gdy przejdą na emeryturę. Katie przełknęła wokół nagłej bryły w gardle i ruszyła zdecydowanie przed siebie. To miał być miły spacer przyrodniczy, a nie przygnębiająca wycieczka w dół uliczki pamięci.

Noah, przynajmniej, faktycznie wydawał się cieszyć lasem. Gapił się dookoła, z szeroko otwartymi oczami, obserwując szelest liści i biegające wiewiórki.

Katie zdała sobie sprawę, że Noah nigdy wcześniej nie był w lesie. Większość swojego małego życia spędził w domu. Nie mieli nawet możliwości chodzenia do parków czy czegokolwiek innego. Czy jej dziecko kiedykolwiek czuło trawę? Może nie. Katie postanowiła jak najszybciej znaleźć park i posadzić Noaha, żeby raczkował po trawie.

Czekało na nich tyle pierwszych doświadczeń. Jasne, może być trochę samotnie, ale mogliby dotrzymać sobie towarzystwa. Wszystko, co Katie musiała zrobić, to zarobić tylko tyle pieniędzy, by zapewnić im wyżywienie i mieszkanie. Nie musieli być bogaci. Musieli być po prostu bezpieczni.

Na razie wydawało się, że dobrze zaczynają. Piękny domek, uroczy las do spacerowania, może nawet nowa przyjaciółka w Ricie. Może to się uda.

Kiedy szła, ciesząc się tym, jak późnopopołudniowe słońce przebija się przez drzewa, zaczęła słyszeć hałas. Ostry, rytmiczny dźwięk uderzenia, powtarzany w kółko.

Czy ktoś jeszcze był w pobliżu? A może to było jakieś zwierzę? Zaciekawiona, szła dalej, a dźwięk stawał się coraz głośniejszy.

Ścieżka zakrzywiała się w górę, gdy szła, z korzeniami od czasu do czasu wystającymi przez ziemię. Katie używała ich jako prowizorycznych schodów, ciesząc się uczuciem, że ćwiczy swoje ciało po miesiącach przebywania w środku z Noah.

Pokonała niewielkie wzniesienie i spojrzała w dół na nagłą polanę. Na jej środku stał mały domek, taki jak ten, w którym się zatrzymała, a tuż za nim... mężczyzna.

Mężczyzna bez koszuli.

Bezkoszulkowy mężczyzna ubrany w odcięte dżinsowe szorty, które naprężały się wokół jego potężnych ud. Trzymał w ręku siekierę. Prawdziwą, prawdziwą siekierę. Kiedy Katie patrzyła, podniósł ją nad głowę i mocno przyłożył do kawałka drewna spoczywającego na ogromnym pniaku. Stuknięcie było hałasem, który słyszała, a rezultatem tego uderzenia było to, że kawałek drewna rozpadł się czysto na dwie części.

Katie pomyślała, że najwyraźniej siedzi w tym od dłuższego czasu. Pot lśnił na jego piersi, mimo stosunkowo chłodnego jesiennego powietrza. Musiał zdjąć koszulę, bo zrobiło mu się za gorąco - powiedział.

Noah zrobił głośny hałas, machając rękami, i mężczyzna spojrzał gwałtownie w górę. "Kto tam?"

Katie pisnęła, automatycznie cofając się do tyłu.

Jej stopa złapała się na korzeniu, gdy wycofywała się bez patrzenia, jednak, i potknęła się.

Miała moment, w którym mogła dokładnie zobaczyć, co się stanie. Spadała do tyłu, jej ramiona zaczęły się kręcić, a żołądek opadał, gdy wpadła w swobodny spadek. Była górą z dzieckiem na piersi i nie było sposobu, by się uratować. Miała zamiar spaść całą drogę z powrotem w dół wzgórza, a Noah...

Noah szedł z nią, a Katie nie mogła zdjąć dziecięcego plecaka na tyle szybko, żeby go jakoś zabezpieczyć - miała się skulić wokół Noah i zapewnić mu bezpieczeństwo, o Boże, co będzie, jeśli uderzy się w swoją małą główkę - i nie mogła się uratować.

Silne ramiona złapał ją, a ona szarpnął do nagłego zatrzymania.

"Czy wszystko w porządku?"

Katie hiperwentylowała, zdała sobie sprawę. Panika na myśl o upadku z jej synem przypiętym do niej. "I-I-"

"W porządku. Oddychaj. Powoli. Wdech...wydech."

Jego głos był głęboki i miarowy, i nie sposób było go nie słuchać. Katie oddychała. Wdech. Na zewnątrz. Powoli bicie jej serca ustabilizowało się, jej wzrok się oczyścił i mogła spojrzeć na mężczyznę, który uratował ją przed upadkiem.

Był duży, nawet większy z bliska niż z daleka. Jakim cudem znalazł się tu tak szybko? I jak ktoś mógł mieć oczy w takim kolorze? Były jasnobrązowe, wyglądały prawie jak... czerwono-złote, rodzaj orzecha, którego nigdy wcześniej nie widziała w naturze.

I wpatrywały się w nią z intensywnością, która ją denerwowała. Oderwała swój wzrok od niego, by przyjrzeć się reszcie.

Jego włosy były czarne i dzikie, i było ich dużo: na głowie, na klatce piersiowej, na ramionach i - och, wow - na jego dużych, umięśnionych nogach. Odcięte szorty oznaczały, że było dużo do wzięcia w.

"Um," Katie udało się.

Jakby czekał na jej hałas, uwolnił ją natychmiast. "Czy wszystko w porządku?" powtórzył.

"Um," było wszystkim, co zdołała powiedzieć. Zbierz się do kupy!" pomyślała wściekle sama do siebie. Miała być na śmiałej przygodzie, używając swojego sprytu, aby uchronić siebie i dziecko przed krzywdą, a zamiast tego potykała się o korzenie, była ratowana przez nieznajomych i całkowicie traciła zdolność mówienia.

"Tak," wydukała w końcu. "Tak, nic mi nie jest. Dziękuję. To mogło być - dziękuję bardzo."

Nie wydawał się zainteresowany usłyszeniem podziękowań; patrzył przez jej ramię, skanując las wokół nich. "Czy jesteś tu sama? Ty i twoje dziecko? Czy potrzebujesz pomocy?"

Katie natychmiast potrząsnęła głową. "Nie, my - jesteśmy w porządku, po prostu zatrzymaliśmy się w jednym z domków Rity. Jesteśmy na wakacjach."

Boże, to było najmniej przekonujące kłamstwo, jakie kiedykolwiek powiedziała, a zawsze była strasznym kłamcą. Ze spojrzenia, jakim ją obdarzał, wiedział o tym.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Zniewolony przez samotną matkę"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści