Diabeł w przebraniu

Prolog

Prolog

"Padnij!" Rozkaz pochodzi od Rykera, bestii człowieka z jeszcze bardziej bestialskim temperamentem. Opada jak ołowiana waga, jego ciało uderza o podłogę z głośnym łomotem, a ja podążam za nim, nieco oszołomiony, moje uszy dzwonią i pulsują, krew pompuje jak bęben wewnątrz mojej głowy. Wybuch, który nastąpił zaledwie chwile temu był, delikatnie mówiąc, niespodziewany.

Czuję, jak krew, ciepła i lepka, powoli ścieka po boku mojej twarzy, tocząc się po skórze, aż wsiąka w zarost wyściełający moją szczękę. Zapach popiołu, krwi i śmierci przesiąka powietrze. Kurz prawie uniemożliwia widzenie, ogromne chmury białego smogu zakłócane jedynie przez wiatr wiejący przez rozbite okna z przodu domu, zwijające się jak węże, gdy są oświetlane przez reflektory na zewnątrz.

Co się, kurwa, dzieje!!!?

Z przodu, z łokciami przy ziemi, zaczynam czołgać się po gruzach, przepychając się obok martwych ciał i kałuż karmazynu wykwitających w gruzach. Śmierć nie była dla mnie nowym widokiem i widok tych ludzi, ludzi których znam, wpatrujących się szeroko otwartymi oczami w sufit z krwią wyciekającą z różnych ran nic mi nie robi. Nie przynosi żadnych emocji, żadnego bólu, poczucia winy czy smutku.

Śmierć, mimo wszystko, była nieunikniona. Jedna z jedynych rzeczy w życiu, która jest gwarantowana. Już dawno temu nauczyłem się, że nigdy nie da się przed nią uciec, nie da się ukryć, ale czasem, a to rzadkość, można było kontrolować to, jak się skończy.

Nie było mowy, by przy takim życiu, jakie prowadzę, dane mi było odejść w spokoju. Wchodzisz na ten świat gwałtownie; uważam za stosowne, byś tak samo go opuszczał. I tak właśnie miałem nadzieję, że będzie. Chciałem krwawych, niszczycielskich ruin, które zrównają z ziemią budynki i będą pamiętane przez lata. Ale ten czas dopiero nadejdzie, to nie będzie dla mnie koniec.

Chwytam za broń, wyciągając ją z miejsca, gdzie schowałem ją wcześniej tego wieczoru i ruszam w stronę rozbitych okien. Urządzenie zostało wystrzelone przez szybę, gdzie wylądowało i natychmiast eksplodowało. Nie było żadnego ostrzeżenia, żadnej informacji, w jednej chwili cieszyliśmy się małym spotkaniem z niektórymi urzędnikami miejskimi, imprezą zorganizowaną przez mojego ojca, a w następnej okno się roztrzaskało i mały okrągły obiekt uderzył w mahoniową podłogę, małe czerwone światło błysnęło szybko. Musiało to trwać najwyżej kilka sekund, a potem bum! Urządzenie zdetonowało, posyłając ciała w powietrze. Niektóre zostały trafione odłamkami, inne trzasnęły w ściany lub inne przedmioty znajdujące się w pobliżu.

"Alexander!" Słyszę, jak Ryker woła, ale jest to stłumione, jakbym słuchał podczas gdy jestem pod wodą. "Lex!"

Ten człowiek wykonywał tylko swoją pracę, chroniąc mnie, ale pod koniec dnia może być bestią, potworem dla każdego, kto patrzy z zewnątrz, ale ja byłem pierdolonym diabłem. A diabeł nie przyjąłby tego gówna na klatę. Nie ma mowy, żeby to gówno poleciało, on będzie stał pośród masakry z uśmiechem na twarzy.

Ktokolwiek nas uderzył, złamał jedyną zasadę, która oddziela nas, ludzi, od bestii.

Nie da się ukryć, że jako ród Silverów mieliśmy niezliczoną ilość wrogów, ale na tej liście wrogów, kto byłby na tyle głupi, żeby nas tak uderzyć?

Nikt nie jest niewinny, nigdy nie był, ale istnieją niepisane prawa, które są wplecione w tkaninę tego, kim jesteśmy. Rządzimy tym miastem i robimy to od pokoleń, ci wokół nas przestrzegają ich, jeśli chcą pozostać w granicach miasta i korzystać z tego, co stworzyliśmy.

Z moim Glockiem trzymanym w dłoniach, obryzganych krwią, podnoszę się, by obejrzeć ogrody przez rozbite okno. Reflektory rzucają białe światło na trawniki przed domem w centrum miasta i widzę kształty poruszające się po terenie.

To pieprzona mała armia.

"Kto to, kurwa, jest?" żądam.

"Valentine'owie!" odpowiada natychmiast Ryker.

Pieprzone Walentynki.

Warkam, ale nie odpowiadam, patrząc jak zbliża się mała banda uzbrojonych mężczyzn. Oczywiście, że to pieprzone Valentine'y.

Te chore skurwysyny groziły nam, odkąd przechwycono ich ostatni transport. Gdyby posłuchali pieprzonych instrukcji, nie angażowalibyśmy się, ale najwyraźniej byli zbyt głupi, żeby się połapać.

Silverowie rządzą Brookeshill i chociaż jest duże, nie ma miejsca dla nas dwóch, nie kiedy Valentine chce przejąć koronę.

"Lex!" Głos mojego ojca dzwoni przez chaos, przez cienie i rozlew krwi, słyszę żal rozdzierający go. Moje serce tonie, moje jelita się kurczą. Nie czuję fizycznego bólu moich obrażeń, lata kondycji i treningu sprawiają, że jest to tępy ból w tle, ale to, to jest coś, na co nie byłem szkolony.

Mogę być bezwzględny. Brutalny. Pieprzony Król, ale żadna ilość ostrzeżeń czy przygotowań nie przygotowałaby mnie na to, co widzę idąc przez ruiny w moją stronę.

Mój ojciec, poobijany, brudny, krwawiący, niosący w ramionach pozbawione życia ciało. Jej włosy zwisają wiotko, jej ręce i nogi kołyszą się z każdym krokiem, który stawia w kierunku mojego leżącego przy oknie ciała.

"Panie Silver", Ryker wpada w panikę, "Panie Silver, oni przygotowują się do strzału, musi pan zejść na dół!".

Mężczyźni biorą cel przez okna, jeśli spojrzę zarówno w lewo, jak i w prawo, mógłbym zobaczyć je wszystkie, ukryte na czas wydarzenia, ale teraz dostępne i gotowe do użycia.

Silverowie są królewską rodziną w tym mieście. Jesteśmy królami. Królami. Pieprzeni bogowie. A ci ludzie, ci którzy przygotowują się do wojny z intruzami są lojalni i zawsze będą.

Mój ojciec nie słucha ostrzeżenia Rykera, zamiast tego jego nogi bezwładnie niosą go do przodu, w moją stronę.

"Osłaniaj mnie", żądam od Rykera, który natychmiast zajmuje moją pozycję. Skurwiel jest ogromny i zajmuje całe okno, wykorzystując swoją masę do osłony mnie, gdy ruszam w stronę ojca.

Zgodnie z obawami, kobieta w jego ramionach jest martwa. Jej oczy są otwarte, gładka skóra pokryta krwią, biała sukienka nie jest już biała, a zamiast tego poplamiona karmazynem i czernią.

Powstrzymuję to. Emocja, która błaga o uwolnienie, zalega w tylnej części mojego gardła, stając się kwaśna i trująca. Sprawia, że moje tchawice zamykają się, a płuca zwężają.

"Synu", głos mojego ojca pęka.

Mówimy o człowieku, który nigdy nie kwestionuje swojej moralności, kiedy podnosi lufę pistoletu do czyjejś głowy, nigdy nie mruga powieką, kiedy ostrze jego noża przecina czyjeś gardło i stanie na przeciwników z podniesionym podbródkiem i szaleństwem w oczach, łamiąc - kurwa - na oczach swoich ludzi.

My tak nie robimy.

Nie okazujemy słabości.

"Zabiję ich wszystkich", oświadczam. "Powoli. Boleśnie. Jeśli Valentine'owie chcą wojny, to ja im ją dam."




Rozdział 1 (1)

1

Sześć miesięcy później

"Jeszcze raz" - rozkazuje Griff, oddychając ciężko z ciałem wciąż podatnym na walkę, obserwując ze swojej pozycji na środku maty.

Obręcze moich nozdrzy flarują, moja skóra jest mokra od potu i pewnie też od odrobiny krwi. Skurwiel dostał wcześniej tani strzał i od tego czasu krwawi stałym strumieniem, strumieniem, który miesza się z moim potem i sprawia, że jest wystarczająco wodnisty, by kapać z mojej brody i na niebieską piankę pod moimi bosymi stopami.

Chrząkam i przekraczam matę w sprincie, moje nogi niosą mnie ukradkiem. Kiedy jestem blisko, zamiast biec prosto na faceta, jak on się spodziewa, skaczę na bok, obracając się i zahaczając ramię wokół jego gardła, rzucając moje ciało w dół. Szybko uwalniam się i ląduję w kucki z boku, gdy Griff mocno uderza o matę. Jego plecy łopoczą, a głowa się odbija i przez chwilę, tylko krótką sekundę, martwię się, że wszedłem za mocno.

Nieoczekiwanie, szorstki śmiech wibruje z jego klatki piersiowej, "Dobrze. To było dobre."

"Skończyliśmy?" Oddycham głęboko, próbując uspokoić chaotyczne uderzenie mojego serca. Wycieram krew grzbietem dłoni, bez wątpienia rozprowadzając ją po moim policzku, ale w tym momencie nie obchodzi mnie to. Mam miejsca do bycia, ludzi do zobaczenia.

"Tak, Wren, skończyliśmy." Griff poziomuje się na łokcie, ćwiartując jedną ciemną brew w moją stronę, "Jesteś dziś rozproszona". Lubiłem Griff, trenowałem z nim od kilku lat i nauczył mnie wszystkiego, co wiem, ale z tego powodu znał mnie na tyle dobrze, by móc odebrać, kiedy moja głowa nie była w sesji.

"Jestem zajęty," I snap back, chwytając mój ręcznik i pocierając go przez moje brwi, a następnie w dół mojej twarzy przed swiping up moja butelka wody i biorąc kilka zdrowych łyków.

"Zbyt zajęty dla swojej rodziny?"

I oto jest. Niezależnie od tego, czy lubiłam Griffa, wiedziałam, że każda informacja, którą uzyskał ode mnie podczas tych sesji, skończy się z powrotem u mojego ojca. Stał się pośrednikiem, swoistym posłańcem.

Przewróciłem oczami: "Raczej są dla mnie zbyt zajęci".

"Twój ojciec prosił mnie, żebym poprosił o twoją obecność na dzisiejszej kolacji".

"Oczywiście, że tak", to tak, jakby ten człowiek miał łącze do mojego pamiętnika - jeśli oczywiście go miałem - i celowo wkraczał, kiedy myśli, że mam zamiar wyjść i się zabawić. Boże broń, żebym robiła coś, co sprawia mi przyjemność. "Powiedz mu nie".

"Wszyscy wiemy, 'nie', nie jest w słownictwie, które rozumie twój ojciec".

"Cóż, daj mu jednocześnie słownik, możesz go znaleźć pod literą N."

Griff chichocze, "Powiem mu, ale na twoim miejscu wyłączyłbym telefon, do rana będziesz miał tysiąc maili głosowych".

Kiwam głową. To byłoby prawdopodobne, "Później Griff, weź trochę aspiryny na ból głowy".

On potrząsa głową i wspina się z maty, gdy ja przepycham się przez drzwi, które zabiorą mnie z powrotem do szatni. Siłownia jest cicha tego wieczoru, tylko kilka innych osób ćwiczy na sprzęcie w głównym pomieszczeniu, miarowe uderzenia trampek na bieżni mieszają się z ciężką muzyką basową, która trzaska z systemu dźwiękowego, który widział lepsze dni.

Kiedykolwiek trenujemy, korzystamy z jednego z pomieszczeń na zapleczu, prywatnego obszaru, który jest zwykle zarezerwowany dla lekcji, ale Griff jest właścicielem siłowni i osobiście dogląda mojego treningu. Trening, którego wymaga ode mnie mój ojciec, wraz ze szkoleniem w zakresie broni, noży i wszelkich innych środków samoobrony. Ten człowiek ma paranoję, to oczywiste.

Przypuszczałam, że muszę mu podziękować za łatwość, z jaką jestem w stanie się bronić i chronić siebie, w dzisiejszych czasach bycie kobietą, która potrafi utrzymać się przy życiu jest wszystkim. Szybko wzięłam prysznic, a następnie przebrałam się w sukienkę, którą miałam schowaną w torbie, wyciągając jednocześnie makijaż i szczotkę do włosów. Nie było to idealne rozwiązanie, gdy prosto z treningu musiałam trafić do baru, ale z czasem nie miałam wyboru.

Wiedziałam lepiej, niż wierzyć, że mój tata ma po prostu paranoję. Słyszałem nocne telefony i byłem świadkiem, jak faceci przychodzili i odchodzili w godzinach, których nie powinna widzieć cywilizacja. Nie tacy jak on, ubrani w szyte na miarę garnitury i włoskie lochy, ale duzi faceci, w skórach i podartych dżinsach. To nie ich ubrania odróżniały ich od mężczyzn, których mój tata zwykle kojarzy, ale bezwzględny błysk, który wszyscy mieli w oczach. Niewiele rzeczy mnie przerażało, ale te skurwiele były przerażające.

A teraz powiedz mi, co miałby człowiek, który zasiada jako prezes firmy wartej miliony dolarów, co oznaczało, że ma do czynienia z facetami, którzy noszą broń schowaną w pasie dżinsów i ukryte ostrza pod nogawkami spodni.

To nie jest zachowanie człowieka, który żyje w starannie wyznaczonych granicach.

Podsłuchane rozmowy sugerują coś znacznie mroczniejszego, brudniejszego wręcz, narkotyki, broń...

Nie miałem wątpliwości, że mój ojciec jest zamieszany w coś znacznie większego niż firma, którą jest zdecydowany przekazać mi, gdy przejdzie na emeryturę. Coś znacznie bardziej podejrzanego i niebezpiecznego.

Paranoja jest jednym z powodów, dla których zmusza mnie do takiego treningu, ale to jego styl życia zdeterminował ten fakt i uczynił go koniecznością.

Nakładam na twarz niewielką warstwę makijażu, ukrywając rumieniec na policzkach obecny jeszcze po treningu, starając się jak najlepiej ukryć rozdwojenie wargi, i przejeżdżam palcami po moich wciąż mokrych włosach, których pasma już się kręcą. Do końca nocy będą dzikie, loki ciasne i niesforne, ale nie mam czasu, by się tym teraz zajmować.

Rory - Aurora, moja najlepsza przyjaciółka - spotykała się ze mną za dwadzieścia minut w koktajlowym barze na końcu ulicy i jeśli się spóźnię, będzie miała moją głowę. Upewniłyśmy się, że planujemy z dużym wyprzedzeniem, jak sześć tygodni wcześniej, a ona przypominała mi o tym co drugi dzień przez ostatnie trzy tygodnie. Mój harmonogram był zawsze maniakalny, dzięki mojej rodzinie, ale upewniłem się, że mój ojciec wie i rozumie, że dzisiejszy wieczór jest zablokowany. Jego prośba, żebym dołączyła do niego na kolację, nie jest jego chęcią miłego rodzinnego posiłku, to w rzeczywistości próba kontrolowania mojego życia, tak jak zawsze.

Sukienka przylega do mojego ciała, dekolt jest nisko, zanurza się poniżej dekoltu, prawie do marynarki, a dół jest tuż nad kolanem, kłęby czarnego atramentu na moim udzie tylko zerkają z dołu. Jest późne lato, więc noce są jeszcze na tyle ciepłe, że można zrezygnować z kurtki, co oznacza, że mój tatuaż na rękawie jest dziś w pełni widoczny. Wpatruję się w swoje odbicie, w miedziane włosy, które już zwijają się na mojej głowie, i w moje szerokie, zielone oczy, które wydają się prawie zbyt duże jak na moją twarz.



Rozdział 1 (2)

To się nada, chyba. Moje stopy wsuwają się w czarne sandały na ramiączkach, które spakowałam do sukienki, a następnie wychodzę z szatni i wychodzę na wieczór. Światło dnia przylega do linii horyzontu, niebo ma kolor zakurzonego indygo z odcieniami różu i pomarańczu. Moje Audi mruga światłami, kiedy naciskam przycisk, a potem wchodzę na fotel kierowcy, wrzucając moją torbę na siłownię do tyłu, gdzie prawdopodobnie pozostanie przez tydzień. Muzyka blasts z stereo, kiedy przekręcić klucz w stacyjce i nacisnąć na gaz, peeling z prawie pustej partii siłowni, w kierunku baru. To tam zaczynamy, ale nie tam kończymy według Aurory. Minęło o wiele za dużo czasu, odkąd uderzyłam do klubów z moją najlepszą przyjaciółką, po ostatnim razie stało się prawie niemożliwe, aby zaplanować cokolwiek z nią, dopóki nie postawiłam stopy z moim ojcem.

Miałam dwadzieścia trzy lata, zdecydowanie za młoda, żeby spędzać każdy weekend zamknięta w mieszkaniu, które wynajmowałam w centrum miasta, ale z pracownikami ochrony, których zatrudniał mój ojciec, ucieczka stała się niemożliwa.

Udało mi się, jakimś cudem, przekonać ojca, żeby dał sobie spokój. To, co się stało kilka miesięcy temu, było czymś, co mogło się przydarzyć każdemu. Chłopcy, którzy napadli na mnie po nocnym wyjściu byli bandytami, przestępcami i chociaż próbowałem poradzić sobie z nimi sam, to i tak wylądowałem w szpitalu z kilkoma złamanymi żebrami i twarzą, która wyglądała jak po dziesięciu rundach na ringu z profesjonalnym zawodnikiem MMA. Zlikwidowałem co najmniej trzech z nich, co mój ojciec przeoczył. Od tamtej pory wynajmuje ochroniarzy, żeby mnie wszędzie pilnowali. Ale nie dzisiaj. Dziś wieczorem jestem wolny.

Mały pęcherzyk podniecenia przepływa przez mój system i naciskam na gaz, kierując się ulicą do mojego apartamentowca, gdzie planuję zostawić samochód. Parkuję w podziemnym garażu, a następnie zjeżdżam windą na poziom ulicy. Na zewnątrz jest jeszcze wystarczająco dużo ludzi i ruchu, że nie muszę się martwić, że będę miała kłopoty i wędruję chodnikiem w kierunku świecącego niebieskiego znaku koktajlowego baru, w którym spotkałam się z Rorym.

Znajduję ją przy wysokim stole, jej czarna sukienka jest obcisła i odkrywająca, jej blond włosy są martwe i zwisają wokół twarzy jak kurtyna. Nie jest taka jak ja w tym sensie, że ja dorastałem w ogromnej rezydencji na obrzeżach miasta, ona dorastała w przyczepie kempingowej z ojcem alkoholikiem i matką, która odeszła od niej, gdy miała zaledwie trzy lata.

Nie żebyś to poznał, patrząc na nią teraz. Kończyła studia i zostanie nauczycielką w szkole podstawowej w Brookeshill.

Macha entuzjastycznie, a ja przechodzę przez pokój, stukot moich obcasów głośno słychać w cichej przestrzeni. Muzyka jest na niskim poziomie, raczej delikatny szum niż wybuch, a grupy ludzi śmieją się i rozmawiają wokół mnie.

Kurwa, nie zdawałam sobie sprawy, jak dawno nie czułam się normalnie.

Próbuję ignorować cały ten syf z moją rodziną, podejrzane układy, nocne rozmowy telefoniczne i dziwne plamy krwi na rękawach mojego ojca, ale niełatwo o tym zapomnieć. Wiem, wiem, że mojej rodzinie daleko do czystości, mam tylko nadzieję, że nie spodziewał się, że pójdę w jego ślady.

Nie miałem pojęcia, w co dokładnie był zamieszany i nie chcę wiedzieć.

"Cholera", Rory szczerzy się, "wyglądasz świetnie".

Przeczesuję włosy i dramatycznie trzepoczę rzęsami, ze śmiechem mówię: "Dzięki".

Swoimi wypielęgnowanymi palcami popycha ku mnie martini pornstar i bierze łyk swojego, "Za wolność!".

Chichoczę, odchylając głowę do tyłu, "Za wolność!".

Pierwszy łyk koktajlu spływa zdecydowanie zbyt gładko, "Więc gdzie po tym?"

Ona kręci brwiami, "Club Silver."

I quirk brwi, "Wow, jak można zabezpieczyć, że?"

Club Silver został otwarty w centrum miasta nieco ponad cztery miesiące temu i od tego czasu cieszył się dużym zainteresowaniem. Miasto żyło w nocy, z setkami klubów prosperujących, ale od czasu otwarcia tego jednego, jest to miejsce, gdzie każdy chce iść, do tego stopnia, że teraz trzeba rezerwować z wyprzedzeniem i płacić wysoką opłatę za rezerwację, aby zabezpieczyć miejsce.

Ściska usta w grymasie, "Nie jestem pewna, właściwie", śmieje się, "Wpadłam na jakiegoś faceta pewnego dnia, trochę strasznie wyglądał, ale rozdawał osobiste zaproszenia do klubu i tak się złożyło, że byłam we właściwym miejscu o właściwym czasie."

Wzruszyłem ramionami, "Wygląda mi to na przeznaczenie".

Rory zachichotała i odchyliła pozostałe resztki swojego koktajlu, zanim zeskoczyła ze stołka i skierowała się do baru, by zamówić kilka kolejnych. Siedzę tam, alkohol, który spożyłem rozgrzewa moje żyły, osiadając w moim pustym żołądku. Cholera, nie miałem czasu na jedzenie po treningu i do końca nocy jestem pewien, że będę to czuł. Zerkam w stronę frontu baru, oglądając się za serwerami biegającymi tam i z powrotem, by towarzyszyć rozochoconemu tłumowi, by sprawdzić, czy robią jedzenie lub choćby małe przekąski, byleby tylko wypełnić mój żołądek, a jednak to, co znajduję, to nic innego jak jedzenie.

To znaczy, przypuszczam, że można go zaklasyfikować jako przekąskę.

Dopasowany garnitur, nie za ciasny, ale wystarczająco obcisły, by drażnić mięśnie, które ukrywa pod spodem. Biała koszula włożona w czarne spodnie, klamra od paska błyszczy w słabym świetle. Srebrne spinki do mankietów, brak krawata, dwa górne guziki rozpięte, by odsłonić opaloną, oliwkową skórę. Ciemny zarost pokrywa ostrą krawędź jego szczęki, wysokie kości policzkowe i nisko osadzone brwi, na tyle nisko, że rzucają cień na jego stalowe oczy. Kosmyk ciemnych włosów opada mu na czoło, jest zbyt długi, by uznać go za profesjonalistę, a powinnam wiedzieć, że przebywając na co dzień w otoczeniu dusznych garniturów pracujących w biurach mojego ojca, żaden z nich nie odważyłby się zapuścić tak długich włosów. Zawsze krótkie, zawsze poskromione, jak dobre małe roboty, którymi są.

Wpatruje się prosto na mnie. Nigdy nie byłem jednym z tych, którzy flirtują czy nawet zaczepiają, nie jestem prawiczkiem, ale spojrzenie, którym mnie obrzuca, można sklasyfikować tylko jako gorące.

Choć to nie do końca to, jakby czegoś brakowało, ale nie mogę się zorientować czego.




Rozdział 1 (3)

Pewnie, ze sposobu, w jaki jego oczy podróżują po moim ciele, jego spojrzenie przesuwa się po moich nagich nogach, zatrzymując się trochę na czarnym tuszu zerkającym z obszycia mojej sukienki, ale potem przesuwa się szybko po moich biodrach, do krzywizny mojej talii i dalej w górę, podążając za głębokim V mojej sukienki, gdzie moje piersi napierają na siebie - dziękuję za taśmę do ciała - a potem w dół mojego prawego ramienia, gdzie tusz jest wyryty w mojej skórze. Kwiaty i mandale, misterne i delikatne, kobiece, choć moja rodzina ich nienawidzi. Pewnie dlatego to zrobiłam. Wiedziałam, że nie spodoba im się ta sztuka, tak jak pierścień w nosie, tak jak piercing w mojej marynarce. Byłam młoda, kiedy je zrobiłam, trochę naiwna, a jednak wcale tego nie żałuję.

Jego brwi marszczą się, jakby zmieszane, ale dzieje się to tak szybko, że zastanawiam się, czy sobie to wyobraziłam, a potem jego oczy przemierzają resztę drogi w górę mojego ciała, przez kołnierz i szyję, zanim w końcu zrównają swoje spojrzenie z moim.

Podnosi krótką kryształową szklankę do ust, niewielka ilość bursztynowego płynu wlewa się do jego ust, utrzymując wzrok na mnie ponad brzegiem szklanki.

Kiedy w końcu pozwalam sobie skupić wzrok na jego oczach i naprawdę patrzę, znajduję tylko ciepło, intensywne spalanie, ale jest ono zmieszane z bezwzględnością, którą z przykrością rozpoznaję. Chłód, brutalność, którą widziałem u chłopaków odwiedzających mojego ojca. Jego jest twardszy, głębszy, zimniejszy, jakby ta strona jego osoby nie była czymś, co pojawia się od czasu do czasu, ale tym, co czyni go człowiekiem, którym jest. Dreszcz przebiega po moim kręgosłupie, sygnał ostrzegawczy i naturalny instynkt przetrwania, który daje mi znać, że jestem w towarzystwie drapieżnika.

Mój ojciec zadbał o to, żebym nigdy nie była damulką, nawet podczas ataku kilka miesięcy temu nie dałam się zbić z tropu, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jestem tu mniejsza i słabsza. To nie jest typ faceta, którego chciałabym spotkać w ciemności. Choć będziesz cholernie pewna, że dałabym radę.

Potwory są wszędzie, Wren, głos mojego ojca odbija się echem w mojej głowie, fantomowy szept zapewniający, że zawsze będę czujna, to nie potwory pod łóżkiem czy w szafie, na które musisz uważać, to te, które wyglądają jak ja i ty, których powinnaś się obawiać. To te, które wydają się zupełnie normalne, a jednak w ich oczach kryje się zło. Właśnie tam je znajdziesz, Wren, w ich oczach. Kiedy to zobaczysz, upewnij się, że uciekniesz. Uciekaj tak daleko i tak szybko jak tylko możesz.

Nie chciałam jednak biegać. Chciałam pokazać światu, że potrafię sobie poradzić sama. Nie potrzebowałem ochroniarzy i bezpieczeństwa. Mój ojciec uznał za stosowne wyszkolić mnie najlepiej jak potrafię, udoskonalił moje umiejętności, nauczył mnie jak wykorzystać mój rozmiar i szybkość na swoją korzyść, a wszystko to z powodu jego podejrzanych interesów i choć mogę się z tym nie zgadzać, chciałam udowodnić, że potrafię sobie poradzić.

Wyprostowałam ramiona i zwęziłam oczy, ładna buzia i ciało z grzechu nie wystarczyłyby, żeby mnie oszukać. Może wierzyć, że znalazł we mnie łatwy cel, ale jestem gotowa udowodnić mu, że się myli.

Aurora wraca z dwoma kieliszkami wypełnionymi różowym płynem z drobnymi kawałkami pokrojonych truskawek i wskakuje na stołek. Jej brwi ściągają się w dół, gdy śledzi moje oczy i podsuwa mi drinka.

"No witaj wysoki, ciemny i przystojny", Rory ssie zęby.

Zmuszam się do oderwania wzroku i odwracam się z powrotem do mojej przyjaciółki, oddając facetowi swoje plecy, co wydaje mi się błędem. Nigdy nie odwracasz się plecami do drapieżnika. Nie jestem jednak ofiarą i jeśli zdecyduje się uderzyć, będę gotowa.

"Co to jest?" Pytam, przesuwając moją szklankę ostatnie kilka cali w moją stronę i zawijam usta wokół słomki, czerpiąc ze szkła.

Mżawka i cukier uderzają w mój język, napój jest tak słodki, że boli mnie szczęka. Rory tylko wzrusza ramionami, "Ostatni i potem idziemy do Silver".

Kiwam głową, biorąc kolejny łyk. Alkoholowy szum z wcześniejszego dnia rozwiał się, pozostawiając po sobie jedynie świadomość. Jestem czujny, gotowy, moje zmysły skupiają się na otoczeniu, nasłuchując zbliżających się kroków. Jeśli jest coś, czego nauczyłem się na wszystkich zajęciach z samoobrony, w których brałem udział, to to, że ludzki instynkt w obliczu niebezpieczeństwa bardzo rzadko się myli, ale w miarę ewolucji ludzi zaczęliśmy ignorować tę podstawową naturę, wybierając ślepe zaufanie i naiwne przekonanie, że wszyscy jesteśmy bezpieczni.

Pijemy nasze drinki, a ja odgrywam swoją rolę, śmiejąc się, rozmawiając, żartując i dopiero gdy jestem w połowie drogi do końca, ciepło w moich plecach w końcu ustępuje. Subtelnie spoglądam za siebie, by znaleźć wolny stołek przy barze, miejsce, które zajmował, całkowicie puste.

Odprężam się. Mam nadzieję, że poszedł dalej, by znaleźć jakąś inną bezbronną dziewczynę do terroryzowania.

Nie wiem, kim on jest, ani czego mógłby chcieć od takiej dziewczyny jak ja, ale wyczułam to niebezpieczeństwo i kiedy zobaczyłam go, mężczyznę o oczach tak bladych, że dorównywały księżycowi, mogłam stwierdzić, że jego rasa brutalności nie jest tą, którą łatwo przeżyję.




Rozdział 2 (1)

2

Przestudiowałem zdjęcia. Śledziłem linie jej obfitych krągłości, spadki i wybrzuszenia jej ud, jej bioder. Oglądałem filmy. Widziałem jej piękno dzięki nim, widziałem je już na własne oczy i nawet wtedy uważałem, że jest piękną kobietą, ale widząc ją tutaj, w sukience, która ledwo zakrywa jej grzesznie rozkoszne ciało, z delikatnie namalowanymi tatuażami i dziko rudymi włosami, zostałem zaskoczony, nieprzygotowany na to, jak może wyglądać twarzą w twarz.

Nogi, ciało, twarz z masą miedzianych loków i niewinne oczy.

Niewinne oczy. Nikt nie jest niewinny, zawsze jest coś, za co jest winny, wszyscy jesteśmy tu grzesznikami, ale jest coś w tym, jak wygląda na niej ta niewinność, co prawie wzbudza we mnie poczucie winy.

Prawie.

Śmieję się z siebie. Emocje. Straciłem je dawno temu. Poczucie winy czepia się zakamarków mojego umysłu, próbując się w nie wcisnąć, ale zamykam to gówno. Tak jak mnie uczono. Dziewczyna jest środkiem do celu. Potrzeba zemsty znacznie przewyższa kryzys sumienia. Nie jestem człowiekiem moralnym, a nie było fizycznie możliwe, żeby taka kobieta jak ona nagle wzbudziła we mnie jakiekolwiek poczucie dobra i zła. Nie doszliśmy do miejsca, w którym jesteśmy, kierując się uczciwością czy przyzwoitością.

Jest wspaniała, potrafię to docenić, ale w tej drodze życia spotykam piękne kobiety cały czas, mam je na ramieniu, w łóżku, nadziane na mojego kutasa i krzyczące moje imię. Nie było w niej nic szczególnego poza celem, do którego jej potrzebowałem.

Zerkam w dół na mój telefon, patrząc na obraz na ekranie.

Wren.

Dwadzieścia trzy, niedawna absolwentka z wyróżnieniem.

Inteligentna dziewczyna.

I dokładnie taka, jakiej potrzebuję.

Plan powstawał już od sześciu miesięcy i w końcu jesteśmy na ostatnim etapie.

Mój ojciec nie jest taki sam od nocy, kiedy zamordowano moją matkę, i to na mnie spoczywa obowiązek kontynuacji. Podjąłem się tego. To mój pieprzony czas i zamierzam go rozpocząć, wysyłając wiadomość.

Wiadomość, by nie okazywać litości, nie mieć litości. Od tej pory nie będzie wątpliwości, kto rządzi tym miastem. Ja jestem królem.

I wszyscy będą o tym, kurwa, wiedzieć.

Odepchnąłem się od stołka, moje oczy nadal trenują na jej plecach, śledząc krzywiznę jej talii, rozkwit jej bioder, rozdęcie jej tyłka i pozwalam sobie, tylko na chwilę, wyobrazić sobie, jak jej pulchne usta wyglądałyby owinięte wokół mojego kutasa. Szkoda, że taki potencjał skończy zakopany w sześciostopniowym rowie.

Marcus Valentine był inteligentny, to bym mu przyznał, gdybym mógł mu dać cokolwiek.

Wiedziałem dokładnie, gdzie skończy dziś wieczorem, w końcu to był mój plan przez cały ten czas i nie było mowy, żebym pozwolił jej wyślizgnąć się z palców.

Zostawiając ją w koktajlbarze z jej przyjaciółką, kieruję się ulicą do Club Silver. Muzyka rozbrzmiewa z budynku, wypełniając ulicę w obu kierunkach, a ja kieruję się w prawo do drzwi wejściowych, wślizgując się obok Matthew, który kiwa na mnie głową i kontynuuje sprawdzanie dokumentów przy drzwiach.

Przyćmione oświetlenie klubu rzuca mnie w cień i zamiast przedzierać się przez tłum, który tarza się i żyruje do muzyki z lat 90-tych, która wybrzmiewa z głośników, skracam w lewo i kieruję się przez drzwi, zakamuflowane tak, aby wyglądały jak część ściany, takie, które są oznaczone jako Storage, ale opadają do stromej klatki schodowej, która zabierze mnie pod klub. Było tylko dwoje drzwi, które doprowadzą mnie na dół, te i drugie na zewnątrz. Beton jest gruby, muzyka powyżej tylko miarowo dudni, gdy schodzę, wibrując ściany.

Drugi klub otwiera się przede mną, jeden nie znany ludziom powyżej, prostym przyziemnym obywatelom tego miasta, jeden, gdzie transakcje idą naprzód, hazard, dziewczyny w skąpo odzianych sprzętach, które ocierają się o mężczyzn w garniturach z liniami koki zakurzającymi stoły i oferowanymi na srebrnych półmiskach. Miejsce, w którym krew jest tak powszechna jak ziemia wyściełająca kwietnik, a korupcja jest tym, co wypełnia kieszenie najbardziej wpływowych ludzi w tym mieście.

Dziewczyna ubrana w czerwoną koronkową bieliznę podchodzi do mnie, jej skóra niemalże świeci w świetle, uśmiech unosi się w kącikach jej pomalowanych na czerwono ust, gdy oferuje tacę. Tuż obok szkockiej są dwie kreski białego gówna i debatuję, naprawdę, ale z potrzeby posiadania głowy w planie omijam ją na ten wieczór.

Biorę szklankę i rzucam ją z powrotem, odsączając bursztynowy płyn w środku, zanim wezmę drugą i opuszczę narkotyki.

"Coś jeszcze?" Pyta niskim dusznym głosem, jej oczy zakapturzone, długie rzęsy, które zastosowała, rzucając cienie na jej policzki. Wyrzuca swoją klatkę piersiową na zewnątrz, półksiężyce jej piersi wylewają się z miseczek, które trzymają resztę jej w. "Czy szef potrzebuje może trochę relaksu?"

Nie mogłem mieć dziś wieczorem żadnych rozproszeń, nie ryzykowałem mojego planu.

"Innym razem", mówię jej, pochylając się, aby wyszeptać słowa do jej ucha, "upewnij się, że znajdziesz mnie, kiedy będę tu następny".

"Tak jest," oddycha, a ja cofam się, przyglądając się atletycznie stonowanemu ciału, szczupłym, długim nogom i wąskim biodrom.

"Jak masz na imię?" pytam.

"Josie," odpowiada.

"Miłej nocy, Josie", mówię, wydobywając zwitek gotówki z kieszeni i chowając go w pasie jej ciasnych, czerwonych, koronkowych majtek.

Rumieniec różu wznosi się na jej policzki, nawet w tym słabym świetle to widzę, ale zostawiam ją w spokoju i kieruję się w stronę wind po drugiej stronie, które zabiorą mnie na balkon, który wychodzi na rewelatorów w klubie.

Moja karta-klucz otwiera drzwi i stłumiony hałas wita mnie wewnątrz metalowego wózka. Mieszanka niskiej, erotycznej muzyki podziemnego klubu i ciężkiego basu Club Silver powyżej. Winda jest wolna, ale nie przeszkadza mi to, ponieważ zabiera mnie z powrotem do góry.

W czasie, który zajmuje mi przemieszczanie się po poziomach, przypominam sobie twarze, które widziałem, burmistrz i szef policji byli tu dziś wieczorem, to dobrze, pochłonięci liniami koki oferowanej im i dziewczynom siedzącym na ich kolanach. Ukryte kamery wystarczą, jeśli kiedykolwiek wyjdą poza linię. Było tam też kilka wysokich rangą korporacji, kilku urzędników państwowych.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Diabeł w przebraniu"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści