Plany są po to, by je łamać

Rozdział pierwszy (1)

ROZDZIAŁ JEDEN

Seducing My Boss

"HURRY UP. HURRY UP. Pospiesz się." Kołysałam się na piętach w zapełnionej windzie, patrząc, jak liczby wznoszą się w leniwym tempie. Ostrożnie balansując dwie kawy, jedna na drugiej, sprawdziłem godzinę na komórce. 9:02 w poniedziałek rano. Chciałabym mieć pracę, w której nie byłoby wielkim problemem, gdybym miała kilka minut opóźnienia, zwłaszcza w poniedziałek.

Zwłaszcza po tym, jak musiałem codziennie zatrzymywać się w Starbucksie, żeby przynieść mojemu szefowi jego oczekiwane potrójne venti soy no foam latte, najgłupszy napój znany człowiekowi.

Zwłaszcza po tym, jak musiałam wychodzić z mieszkania godzinę wcześniej niż zwykle, bez wynagrodzenia, żeby stanąć w kolejce do Starbucksa najbliżej agencji literackiej w Rockefeller Center, gdzie pracowałam, po tę kiepską wymówkę na kawę.

Zwłaszcza że musiałam zacząć zamawiać tę samą kawę dla siebie na wypadek, gdybym ją upuściła, co zdarzyło się pewnego razu. Wpadka była czymś, czego chciałbym uniknąć w przyszłości.

Wolałam podstawowe Americano z mlekiem od prawdziwej krowy, a nie to sztuczne badziewie. Wiedziałem wszystko o alergiach mojego szefa. Nie miał żadnej nietolerancji na nabiał. Był po prostu dupkiem, a jego wybór napoju to potwierdzał.

W końcu dzwonek windy wyrwał mnie z mściwych myśli i wjechałem przez drzwi do dużej, nowoczesnej recepcji.

"9:03," zaśpiewała za mną recepcjonistka, jej głos był niemalże smagły.

"Wiem. Wiem." Przejechałem obok biurka z Bartlettem, Derringerem i Price'em wielkimi, pogrubionymi literami na ścianie za nim, nie pozwalając nikomu, kto wyszedł z tej windy, zapomnieć, gdzie się znajduje. Zastanawiałem się, czy partnerzy próbują coś nadmiernie skompensować.

"I jest w nastroju" - dodała ostrzegawczo.

"I to jest inne jak?" mamrotałem, mój głos był prawie niesłyszalny.

Biegnąc obok kabiny za kabiną, modliłam się, żeby dzisiejszy dzień nie był tym, w którym poślizgnęłam się na śliskich marmurowych kafelkach i przewróciłam tyłek na czajnik do herbaty. Odkąd zaczęłam tu pracować ponad pół roku temu, codziennie miałam w głowie tę wizję.



Gdy w polu widzenia pojawiło się moje biurko, odetchnęłam z ulgą. Mój wzrok powędrował za nim do sięgających od podłogi do sufitu szklanych okien, oddzielających wielkiego złego wilka od reszty nas, owiec. Obserwowałem go rozmawiającego przez telefon, przemierzającego swój gabinet, z zaciętym wyrazem twarzy. Przynajmniej był zajęty. Może nawet nie zauważyłby, że spóźniłam się cztery minuty.

Gdy z hukiem postawiłam na ziemi swoją ciężką torbę kurierską, moje ramię krzyczało z ulgi z powodu mile widzianego braku ciężaru, zdałam sobie sprawę, że moje życzenie się nie spełni.

"Avery!" - zawołał jego potężny głos. "Wejdź tu!"

"Cholera." Subtelnie tocząc oczy, otworzyłem szufladę biurka, aby odzyskać mały notatnik, wrzucając go do kieszeni mojej marynarki. Przejeżdżając dłońmi po mojej kremowej bluzce i szarej ołówkowej spódnicy, aby wyprostować linie, złapałam jego żałosną wymówkę za poranny napój. Zatrzymałam się tuż przed drzwiami jego biura, wzięłam głęboki oddech, po czym weszłam do legowiska diabła.

"Spóźniłeś się", szczeknął na mnie w chwili, gdy moja stopa przekroczyła próg.

"Przepraszam, panie Price". Napotkałem jego twarde spojrzenie. Wszyscy inni moi znajomi mogli się spóźnić do pracy pięć, dziesięć, może nawet dwadzieścia minut. Kiedy już się pojawili, nie oczekiwano, że od razu wezmą się do pracy. Mogli spokojnie wejść w dzień, porozmawiać o swoich weekendach, o tym, do jakich barów poszli, jakie filmy widzieli. Ale nie ja.

Przynajmniej raz w tygodniu rozważałem rezygnację z pracy, ale przypominałem sobie, że mam rzadką okazję, aby dostać się do branży, która zazwyczaj zamyka ludzi na zewnątrz. To była moja szansa, by mieć wpływ na to, kto może być następnym Stephenem Kingiem, Norą Roberts lub J.K. Rowling. Musiałam tylko poświęcić swój czas i nauczyć się tej branży. Potem mogłam założyć własną firmę i, miejmy nadzieję, rodzinę.

"Jaka jest wymówka tym razem, panno Rollins?" Wyrwał mi kawę z ręki.

"Żadnej wymówki, proszę pana. Powinnam była lepiej zaplanować i opuścić mieszkanie wcześniej" - odpowiedziałam, aż za dobrze znając to, co lubił słyszeć. Powiedzenie mu prawdziwego powodu byłoby bezużyteczne - że barista w Starbucksie dwukrotnie zepsuł moje zamówienie. Powiedziałby po prostu, że powinnam była się na to przygotować.

"A gdzie dokładnie mieszkasz?" Wyszedł zza biurka i usiadł na rogu, jego wyraz twarzy i głos złagodniały. Zerknąłem za siebie, zastanawiając się, czy nie byliśmy sami.

Ze swoim dudniącym głosem, szerokimi ramionami, wysokim wzrostem i nienagannym wyglądem, pan Jackson Price miał władczą i onieśmielającą obecność. W ciągu pół roku, odkąd zaczęłam pracować jako jego asystentka - stanowisko, które było jak drzwi obrotowe, zanim się pojawiłam - nigdy nie pokazał nic poza swoją egomaniacką stroną. Nie tylko podniecało go bycie szefem, ale miałam chytre podejrzenie, że czerpał przyjemność z tego, że wszyscy inni też o tym wiedzieli.

"Panno Rollins?" Podniósł brwi na mnie, kiedy nie odpowiedziałam od razu, złapana nieco z zaskoczenia przez jego zmianę zachowania.

"Umm... Queens, sir."

"Czy ma pani współlokatora?" Odszedł od biurka, przemierzając swój gabinet. Zamknął drzwi, zasuwając żaluzje. Pozostałem mocno osadzony w miejscu, jego zainteresowanie mną było co najmniej niepokojące.

"Bez niego nie byłoby mnie stać na mieszkanie w Queens przy tej pensji" - zażartowałam, po czym skrzywiłam się, przygotowując się na jego odpowiedź. Pomimo miesięcy praktyki, nadal miałam problemy z kontrolowaniem mojej wrodzonej sarkastycznej natury przy nim.

Jego obecność stała za mną, górując nad moimi pięcioma stopami i trzema calami. Dreszcz przeszedł mi po kręgosłupie, a skórę przeszyła gęsia skórka. Jego przesycony kawą oddech ogrzewał moją szyję, a cała moja istota była w stanie podwyższonej gotowości. Moja reakcja na niego zaskoczyła mnie, dezorientując. To z pewnością nie był pierwszy raz, kiedy byliśmy razem sami. Ale dzisiaj moje ciało brzęczało z oczekiwania i głodu.

Może dlatego, że spędziłam weekend na czytaniu tandetnego romansu, w którym główni bohaterowie prawdopodobnie spędzali więcej czasu nago niż w ubraniu. Być może dlatego, że nie miałam orgazmu z ręki innej osoby od tego, co wydawało się wiecznością. Być może dlatego, że brakowało mi dotyku mężczyzny - mój chłopak od prawie czterech lat niedawno zerwał ze mną, bo ciągle pracowałam. Niezależnie od przyczyny, w niewytłumaczalny sposób podniecił mnie ten kompletny dupek.



Rozdział pierwszy (2)

Nadal wpatrywałam się w nieskazitelne biurko pana Price'a. Fantazje o jego falującym ciele, wyginającym mnie nad nim, gdy on się ze mną pieścił, przenikały do mojej podświadomości. Wyobrażałam sobie, że będzie równie wymagający i asertywny jak w życiu zawodowym. Brałby co chciał i uczyłby mnie rzeczy, o których nigdy nie myślałam, że są możliwe.

"Szkoda." Jego głęboki, zmysłowy głos przebił się przez moje perwersyjne myśli. Próbowałem wepchnąć je głęboko w dół i zapomnieć, że kiedykolwiek przekroczyły mój umysł. Ten człowiek był moim szefem.

Jego ręka zmiotła na bok moje blond włosy, odsłaniając tył mojej szyi. Przełknęłam ciężko, rozkoszne drżenie ogarnęło mnie, gdy jego oddech zbliżał się coraz bardziej do mojej skóry. Kiedy jego rozgrzane usta z delikatną łatwością wylądowały na moim ciele, w moim sercu wybuchły fajerwerki. To było mylące, niewłaściwe i desperacko pożądane w tym samym czasie.

Moje pożądanie do niego rosło z każdym przesunięciem jego języka po mojej mlecznej skórze. Głos w mojej głowie szeptał, że to zły pomysł. Wiedziałam, że tak jest, ale cholera, czułam się dobrze, jakby miał instrukcję obsługi Avery'ego Rollinsa i wiedział dokładnie, co zrobić, żeby doprowadzić mnie do szaleństwa z pożądania.

Jego silna dłoń przesunęła się po przodzie mojej bluzki. Uczucie jedwabistego materiału na moim nagim ciele zwiększyło moją świadomość. Chwycił moje biodra, zmuszając mnie do oparcia się o jego twardy brzuch. Jego kutas napierał na moje plecy, rzeczywistość sytuacji wyrwała mnie z mojego erotycznego snu.

Obróciłem się, spotykając jego niebieskie oczy, moje usta agape. "Wha-"

"Nie mów mi, że nie fantazjowałeś o tym", powiedział chłodno. Przejechał palcami po moich włosach, ciągnąc, zmuszając moją głowę do tyłu. "Byłem od dnia, w którym cię zatrudniłem. Miałaś wszystko, czego szukałem w asystentce. Piękną. Inteligentna. Sarkastyczna. Ale przede wszystkim posłuszna."

"Nie jestem..."

"Jesteś, Avery. Możesz myśleć, że jesteś silną kobietą i byłbym skłonny się z tym zgodzić, ale masz w sobie uległą stronę. Stronę, którą jestem zainteresowany głębszym zbadaniem."

Czy miał rację? Czy miałam uległą stronę? Nie wiedziałem, ale obraz tego mężczyzny wiążącego mnie, zawiązującego oczy, pozostawiającego mnie całkowicie na jego łasce nie sprawił, że zrobiło mi się zimno. W rzeczywistości, to mnie podnieciło.

Przejechał językiem od mojego ucha do obojczyka, zostawiając ślad ognia na moim ciele. Warknęłam, moje oczy prawie zwinęły się w tył głowy. Zakazana natura tego, co robiliśmy, sprawiła, że mój głód wzrastał z każdym ukłuciem jego zębów na mojej skórze.

Jego ręce znalazły drogę z powrotem do moich bioder. Z niebywałą łatwością podniósł mnie i przyparł do ściany. Podnosząc moją spódnicę, zmusił moje nogi wokół swojej talii. Zamknęłam oczy, niespodziewany jęk opuścił moje gardło, kiedy poczułam, co mogło być tylko jego ogromną erekcją napierającą na mnie. Niewolnica mojego libido, nie obchodziło mnie już, że ten człowiek był moim szefem. Że to było złe na każdym poziomie. Że to może zagrozić wszystkiemu, na co ciężko pracowałem od mojego pierwszego roku w NYU. Wiedziałam tylko, że oboje mamy na sobie o wiele za dużo ubrań niż to konieczne.

Zachłannie chwyciłam jego twarz w dłonie i zmusiłam jego usta do moich, próbując udowodnić, że nie jestem uległą małą dziewczynką, za którą mnie uważał. Z jego klatki piersiowej wydobył się seksowny pomruk, a pocałunek stał się głębszy. Jego język omiatał mój z niepokojącą biegłością. Ręce były wszędzie - szczypały, ciągnęły, szarpały. Jego zęby skubały moje usta, wysyłając wstrząs prosto do mojego rdzenia.

"Avery," jęknął, odciągając się, jego oddech tańczył na moich ustach. Pachniał jak połączenie mięty pieprzowej, kawy... i surowych ścieków.

Ścieków?

Wyrwałam się z transu, w którym byłam, wpatrując się w ekran laptopa przede mną, z zakłopotanym wyrazem twarzy. Odrażający smród dotarł do moich nozdrzy.

"Och, Pee Wee! Co ty do cholery zjadłeś?" Strzeliłem spojrzeniem do lekko otyłego labrador retrievera skulonego obok mnie na moim dużym sectional, jego chrapanie było wystarczająco głośne, aby zagrzechotać nawet najgłębiej śpiącym. Ignorował mnie, jego wielkie łapy poruszały się, jakby we śnie coś gonił. Zakryłem nos koszulą na tyle długo, by obraźliwy smród się rozwiał, po czym wróciłem wzrokiem do laptopa, próbując wrócić do rytmu.

Wpatrywałem się w słowa, które właśnie napisałem w ciągu ostatnich kilku godzin, próbując wymyślić, gdzie zabrać tę scenę, ale już jej nie czułem. Wszystko było takie samo. Dziewczyna spotyka chłopaka. Dziewczyna nie jest zainteresowana chłopakiem. Chłopak jest seksowny, może trochę graczem. Dziewczyna ląduje na kutasie chłopaka i cudownie się w nim zakochuje. Chłopak mówi, że nie lubi romansów, ale coś w dziewczynie, być może jej pozłacana wagina, sprawia, że zmienia on swoje grające podejście. Potem żyją długo i szczęśliwie i pieprzą się jak króliczki aż do osiemdziesiątki.

Nie byłem niewdzięczny. Zrobiłam karierę, używając tej formuły, z kilkoma wariacjami, by dodać pikanterii. Moje czytelniczki kochały parę i napięcie, połączone z gorącym samcem alfa, ale ta czuła się jak każda inna książka. Nie wiedziałam, ile nowych słów mogłam wymyślić na określenie penisa... kutas, kutas, trzon, laska miłości, męskie mięso, termometr wołowy, anakonda, kucyk boloński, mięsny popsicle, pan Winky. Byłem znany z bycia bardzo kreatywnym, ale w języku angielskim było tylko tyle słów, aby opisać te jogurtowe slingery, które były przyczyną najprzyjemniejszych orgazmów, jakich moje bohaterki kiedykolwiek doświadczyły.

To była czysta fantazja na każdym poziomie. Opierając się na moim doświadczeniu, wyczyn wielokrotnych orgazmów był niczym więcej niż miejską legendą, opowieścią, którą mężczyźni opowiadali kobietom, żeby dłużej trzymały rozłożone nogi. Nie było to bardziej realne niż potwór z Loch Ness czy Wielka Stopa, a jednak wszystkie kieszonkowe rakiety, które opisałem w swoich książkach, były w stanie dostarczyć nie tylko jeden czy dwa orgazmy na noc, ale czasami graniczące z dwucyfrową liczbą. Byli złotymi medalistami olimpijskimi wśród wieprzowych mieczy. Kiedy orgazmowanie w takim stopniu stało się powszechne? Kto chciałby uprawiać tyle seksu? Nie obchodziło mnie, czy posiadasz tallywackera z tallywackerów. Żadna rozsądna kobieta nie chciałaby mieć tak rozłożonych nóg, chyba że dostawałaby zapłatę.

Sfrustrowana zamknęłam laptopa i zerknęłam na zegar w moim zaciemnionym salonie, żeby zobaczyć, że jest tuż przed szóstą rano. Chwyciłam za duży wełniany sweter udrapowany na oparciu kanapy i naciągnęłam go na głowę. Przygładziłam swoje falowane blond włosy w niechlujny kok, a następnie zgarnęłam ze stolika kawowego puszkę M&M'sów i skierowałam się w stronę pary francuskich drzwi. Otwierając je, wyszłam na balkon z widokiem na wąską publiczną uliczkę w bostońskim North End, słynnej włoskiej części miasta, gdzie ludzie z całego świata przyjeżdżali, żeby spróbować najlepszej kuchni.




Rozdział pierwszy (3)

Wspiąłem się na szczyt małego drewnianego stolika i usiadłem twarzą do okna oddalonego o kilka metrów. Księżyc wciąż był na zewnątrz, gwiazdy migotały na bezchmurnym kwietniowym niebie. Było na tyle zimno, że widziałem przed sobą swój oddech.

Uwielbiałem tę porę dnia, kiedy miasto w większości jeszcze spało, nie licząc samochodów dostawczych rozpoczynających swoje poranne trasy. Bary zostały zamknięte, pijani studenci college'u gdzieś się ulotnili, a ja mogłem po prostu siedzieć i cieszyć się otaczającym mnie spokojem, zanim nasz mały kawałek nieba został przeniknięty przez turystów, którzy myśleli, że Olive Garden serwuje autentyczną kuchnię.

Dorastając w dużej włoskiej rodzinie, w bardzo młodym wieku nauczono mnie dwóch rzeczy. Po pierwsze, zawsze odmawiaj modlitwy przed pójściem spać. Ta zasada poszła w zapomnienie, gdy w wieku sześciu lat wyrzucono mnie z katolickiej szkoły. Po drugie, nigdy nie umawiaj się z mężczyzną, który uważa sos ze słoika za autentyczny. Tej zasady udało mi się przestrzegać dość ściśle. Nie umawiałam się na randki. Kropka.

Chwyciłam czekoladkę z cukierkiem i rzuciłam ją w okno po drugiej stronie alei, z uśmiechem na twarzy, gdy kontynuowałam moje niestrudzone drażnienie szyby. W końcu zapaliło się światło z czegoś, co znałem jako stolik nocny. Sekundy później rolety zostały zaciągnięte, a okno otwarte. Masa ciemnych włosów wystawała na zewnątrz.

"Dzień dobry, Mols," powiedział mój brat groggily, przejeżdżając ręką po swojej twarzy, której prawdopodobnie nie golił od trzech lub czterech dni. Był dwa lata starszy i zawsze był szorstko przystojny. Większość moich przyjaciółek w liceum była prawdopodobnie tylko moimi przyjaciółkami, bo chciały mieć zaproszenie do mojego domu, żeby mieć nieskrępowany dostęp do mojego brata. Nastoletnie dziewczyny powinny być zinstytucjonalizowane. "Dzięki tobie nigdy nie będę musiał inwestować w budzik".

"Nieważne, Drew. Jakby te twoje dziewczyny i tak szybko cię nie obudziły" - strzeliłem z powrotem w spokojne, wczesnowiosenne powietrze.

"Pewnie masz w tym rację". Przewrócił oczami, udając irytację, ale wiedziałem, że nic nie może być dalsze od prawdy. Alyssa i Charlotte były jego życiem. Bycie samotnym ojcem dwóch przedwcześnie dojrzałych dziewczynek, w wieku sześciu i czterech lat, było wyzwaniem, delikatnie mówiąc, ale miłość, jaką mój brat darzył te dzieci, była niepodobna do żadnej innej, jaką kiedykolwiek widziałem. "Another all-nighter?"

Westchnęłam, przypominając sobie powód, dla którego chciałam z nim porozmawiać. Mój brat był jedną z niewielu osób, które faktycznie wiedziały o moim alter-ego, Vivienne Foxx, autorce grzesznie seksownych romansów. Wszyscy wiedzieli, że jestem pisarką, ale mieli wrażenie, że jedyne, co piszę, to humor sytuacyjny dla magazynu o modzie. Chociaż to była prawda, mogłam wyciągnąć to gówno z dupy na pięć minut przed tym, jak poszło do druku.

"Tak." Pociągnąłem sweter bliżej, gdy bryza dmuchnęła przez alejkę, stukając dawno zapomniane butelki po piwie i kubki po kawie wokół ulicy dwa piętra pod nami. Nigdy nie rozumiałem, dlaczego ludzie zaśmiecają.

"O co chodzi tym razem? Miliarder ze złym chłopcem? Wytatuowany motocyklista? Udręczona gwiazda rocka?"

"Sexy boss."

"To nowe", pomyślał, z uśmiechem na ustach.

"Czy różnorodność nie powinna być przyprawą życia?" Podniosłam brwi.

"Touché. Więc co wydaje się być problemem?"

Chwyciłem garść M&M'sów i wepchnąłem je do ust, nie przejmując się tym, że była ledwie szósta rano. Moim zdaniem czas na jedzenie M&M'sów był cały czas. "Co nie jest problemem? Ta książka czuje się jak wszystko inne, co kiedykolwiek napisałem." Potrząsnąłem głową. "Mam tę dziewczynę skaczącą na kutasa swojego szefa w mniej niż dwadzieścia stron. Czegoś mi brakuje, ale nie wiem czego".

"Romansu," odpowiedział szybko Drew.

Przewróciłam oczami. "Romans jest przereklamowany".

"Mówi to pisarka romansów".

Dając mu zirytowane spojrzenie, zacisnęłam usta, ściągając sweter ciaśniej wokół mojego lekkiego ciała.

"Kocham cię, Molly", kontynuował, gdy nie odpowiedziałam, "ale twój brak życia miłosnego był widoczny w twoich książkach od pierwszego dnia".

"Mam życie miłosne!" Argumentowałam.

"Bzykanie mięśniaków, kiedy ci to pasuje, nie kwalifikuje się jako życie miłosne".

"Czy ty serio właśnie powiedziałaś boink?" Stłumiłam śmiech.

"Odwracasz uwagę".

"Mogę mieć życie miłosne bez wybierania porcelany i zasłon. A jeden z tych mięczaków był jednym z twoich kolegów z drużyny. Pisałem książkę o hokeju, więc zawodowy hokeista był dla mnie idealną muzą."

"I upewniłem się, że dałem mu czarne oko, kiedy się dowiedziałem". Zwęził na mnie spojrzenie.

Nie chodziło o to, że sypiałam w pobliżu, chociaż byłam pewna, że mój brat tak myślał. Po prostu wolałam utrzymywać swoje tak zwane związki na lekkiej i swobodnej stronie. To było lepsze dla wszystkich zainteresowanych.

"Nie spieszy mi się, żeby się ustatkować. Mam dopiero dwadzieścia dziewięć plus jeden-".

"Trzydzieści," przerwał, tak jak zawsze to robił. Strzeliłam do niego sztyletami za wypowiedzenie tego bluźnierczego słowa na "t".

"Nie jestem gotowa zrezygnować ze wszystkiego, na co ciężko pracowałam i co osiągnęłam, dla mężczyzny, który uważa, że powinnam po prostu poświęcić cały swój czas na opiekę nad tuzinem dzieci" - wyjaśniłam. Przez całe moje dwudziestolecie straciłam kontakt ze zbyt wieloma przyjaciółmi, by je zliczyć, ponieważ chcieli się ustatkować i założyć rodzinę, porzucając wszystkie inne związki dla jednej osoby i w końcu paczki wrzeszczących, rzygających i płaczących dzieci. Odmówiłem bycia kimś, kto poświęciłby wszystko dla faceta i obietnicy szczęśliwego końca.

"Właściwa osoba nigdy nie poprosiłaby cię o rezygnację z twoich marzeń tylko po to, by on mógł żyć swoim. Właściwa osoba zachęcałaby cię do realizowania tych marzeń, bez względu na koszty." Przez jego twarz przemknął zrezygnowany wyraz. Mogłem powiedzieć, że nadal był zraniony po tym, co przeszedł ze swoją byłą suką, jak ją uroczo nazywałem. Właściwie suka była chyba komplementem dla kobiety, jaką była Carla. "I jestem całkiem pewna, że nie spotkasz go w barze na Boylston".

"Takie miejsca to genialne źródło materiału" - kontrowałam. "Czy wiesz, ile pomysłów na opowiadania zdobyłam tylko dzięki podsłuchiwaniu rozmów? Do diabła, książka, nad którą teraz pracuję, przyszła do mnie po wysłuchaniu, jak jakaś pijana laska mówi wszystkim swoim współpracownikom, że posuwa ich szefa."




Rozdział pierwszy (4)

Potrząsnął głową, śmiejąc się. "Cokolwiek powiesz, Molly Mae, ale widziałem, jak pracujesz nad książkami opartymi na czymś, na czym się nie znałaś. Robisz swoje badania. Nie przestajesz, dopóki czegoś dokładnie nie zrozumiesz. Może musisz zrobić to samo tutaj".

"Tutaj?" Wzdrygnęłam się w brwi. "Co masz na myśli?"

"Piszesz romanse. Może w końcu musisz..." Zrobił pauzę, wzruszając ramionami, "ya know, zbadać to".

"Jak wywiady z ludźmi o ich życiu miłosnym? Brzmi trochę jak When Harry Met Sally, jeśli mnie pytasz."

Zakłopotanie zmarszczyło jego czoło.

"Nigdy nie widziałeś tego?" zapytałem, niemal z przerażeniem.

"Jestem facetem. O ile nie ma tam cycków, pocisków lub bomb... albo wiemy, że się zaliczamy... nie jesteśmy tym wszystkim zainteresowani".

"Nieważne." Przewróciłem oczami. "Jestem całkiem pewien, że widziałem kilka łez spadających po tych twoich męskich policzkach, kiedy oglądaliśmy Króla Lwa z dziewczynami w zeszłym miesiącu. Możesz udawać twardziela, jeśli chcesz, ale w środku jesteś kompletnym mięczakiem".

"Posiadanie dzieci to robi", przypomniał mi, jak to często robił. Jakbym nie słyszała tego wystarczająco dużo od moich ciotek, które ostrzegały mnie, że moje jajniki skurczą się, jeśli nie będę miała wkrótce dziecka.

Otworzyłam usta, żeby odpowiedzieć, kiedy słaby aromat kawy spotkał się z moimi zmysłami. To musiało uderzyć Drew, jak również, ponieważ jego ramiona opadły lekko. "Pachnie jak ciocia Gigi tam na dole".

Jęknął, przejeżdżając dłonią po swoim zaroście. "Przypuszczam, że powinienem się pojawić. Ona zachowuje się tak, jakby była właścicielem tego miejsca, a nie na odwrót."

"Czy winisz ją? Pracuje tam, odkąd skończyła szesnaście lat".

Ciocia Gigi, w skrócie Giorgina, była młodszą siostrą naszego ojca. Nasz pradziadek, Alfonso Brincoli - zmieniony na Brinksa, kiedy wylądował na Ellis Island - założył Modern Grounds na początku dwudziestego wieku. Wtedy był to tylko mały wózek, który pchał na nabrzeże, gdzie sprzedawał kawę i ciasteczka rybakom. Teraz była to jedna z niewielu niesieciowych kawiarni w mieście i znajdowała się w North End w Bostonie, jedynym miejscu w mieście, gdzie restauracje typu Mom-and-Pop i kawiarnie wciąż kwitły. Kawiarnia była przekazywana przez pokolenia, aż nasz ojciec przejął ją kilkadziesiąt lat temu. Kilka lat temu prawie upadła, ale Drew wkroczył i kupił lokal, utrzymując rodzinny biznes na powierzchni. A co ważniejsze, utrzymał Starbucksa z dala od North End.

Mój pradziadek kupił budynki, w których mieszkaliśmy, kiedy przeniósł swój biznes do obecnej lokalizacji. Przez lata te dwa mieszkania były zazwyczaj wynajmowane pracownikom kawiarni lub ich znajomym. Kiedy Carla odeszła od Drew, on wprowadził się do mieszkania nad kawiarnią, a ja wprowadziłam się do budynku po drugiej stronie uliczki, żeby mieć w pobliżu możliwość pomagania mu przy dziewczynkach. Poza tym uwielbiałem być o kilka kroków od najlepszej kawy w Bostonie.

"Tato!" zawołał mały głos za Drew. Bałagan ciemnych loków pojawił się obok niego, zerkając głową przez okno, z szerokim uśmiechem na twarzy. "Dzień dobry, ciociu Molly!"

"'Dzień dobry, Alyssa," odpowiedziałam z grymasem zarezerwowanym tylko dla moich siostrzenic.

"Chcesz wpaść i zrobić gofry?"

"Muszę dziś pracować, księżniczko", odpowiedziałem. "I jestem całkiem pewna, że ty i twoja siostra macie szkołę. Może wpadnę wieczorem i zrobimy pizzę".

"Pizza!" wykrzyknęła z entuzjazmem. "A potem obejrzymy też film?".

"Oczywiście, głuptasie!"

Usłyszałem szuranie wewnątrz mojego condo i spojrzałem przez ramię, aby zobaczyć wysoką sylwetkę, która pojawiła się na widoku. Moje oczy rozszerzające się na jego nagość, wystrzeliłem ze stołu, prawie rozsypując moje M&M's. "Gotta go! Do zobaczenia później, Drew. Love ya, Lis!"

Otworzyłam francuskie drzwi i szybko wbiegłam do środka.

"Hej, kochanie", powiedział Kevin, drapiąc się, gdy pośpiesznie zamknąłem żaluzje, aby nie zbesztać mojej siostrzenicy na całe życie. Do diabła, byłam pewna, że rozmiar jego śmieci już mnie naznaczył na całe życie. "Co robisz tak wcześnie? Nawet nie słyszałem, że wstałeś."

"Nie śpię już od jakiegoś czasu." Odwinęłam sweter i zarzuciłam go na krzesło, gdy przeszłam przez przytulny salon i do kuchni. Sprawdziłem czajnik, upewniłem się, że jest wystarczająco dużo wody, a następnie zapaliłem palnik gazowy.

"Robiąc co?" Oparł łokieć na kwarcowym blacie. To było trochę niepokojące jak wygodnie wyglądał włócząc się po moim mieszkaniu nago, jego schlong powiewający na wietrze, że tak powiem.

"Niewiele", skłamałam, wsypując ziarna do młynka i naciskając przycisk zasilania. Nie byłam typem dziewczyny, która wyjawia swoje najskrytsze sekrety facetowi, którego, jak to ujął mój brat, podrywa. Szczegóły mojego życia były zupełnie niezwiązane z umiejętnościami Kevina w sprawach łóżkowych. Był miłym roztrzepańcem i był otwarty na próbowanie nowych rzeczy, co było niezwykle korzystne w moim zawodzie, zwłaszcza gdy pracowałem nad bardziej parnymi częściami moich książek. Poza tym, nie czułam do niego zbyt wiele.

"Często wstajesz wcześnie", praktycznie krzyknął nad dźwiękiem sproszkowanych ziaren kawy.

"Po prostu pracuję nad rzeczami do magazynu". Wyłączając młynek, unikałem kontaktu wzrokowego, odmierzając fusy z kawy do francuskiej prasy.

Skrzyżował ręce przed klatką piersiową, jego duże bicepsy wybrzuszały się. Ukrywałam swoje niezadowolenie. Kevin był fantazją każdej kobiety. Napięte mięśnie. Ośmiopak. Kilka gustownych tatuaży na rękach i ramionach. Ale to nie był mój wymarzony mężczyzna. Lubiłam moich mężczyzn trochę miękkich, z pewnymi niedoskonałościami. Jednak piwne brzuchy i włosy na nosie nie sprzedają książek. Ludzie czytają, żeby uciec, a nie żeby przypomnieć sobie o swoim zwykłym, przyziemnym życiu.

Przez ostatnie kilka miesięcy Kevin był moją nieświadomą muzą dla kilku książkowych chłopaków. To był świetny układ, nawet jeśli on pozostawał nieświadomy szczegółów. Używałam go jako źródła inspiracji do pisania moich skwierczących, rozpalających jajka romansów. W zamian za to miał dziewczynę, która nie zaczepiała go, żeby poznał jej rodzinę i spędzał czas z przyjaciółmi. Która nie stałaby godzinami przed lustrem, pytając go wielokrotnie, czy wygląda grubo. Która nie potrzebowała być obsypywana winami i obiadami, by móc zaliczyć.




Rozdział pierwszy (5)

"Mols?" Głos Kevina sprawił, że oderwałam wzrok od jego piersi. Napotykając jego spojrzenie, rozpustny uśmiech przeciął jego usta, zakładając, że przyłapał mnie na oglingu. "Słyszałeś mnie?"

"Co to było?"

"Powiedziałem..." Zrobił krok w moją stronę, opierając swoje ręce na mojej talii. Jego kciuk dotykał mojej kości biodrowej.

Dreszcz przeszedł przez moje ciało. Mentalnie przebiegłam przez notatki, które zrobiłam na temat kilku wątpliwych pozycji. Tugging na mojej dolnej wardze, starałem się zapamiętać, który z nich chciałem sprawdzić następny, aby upewnić się, że mam blokowanie prawo.

"Wygląda na to, że dużo pracujesz, ale twoje felietony nie pojawiają się w magazynie tak często".

Jego usta szeptały o moją szyję, dotyk tak subtelny jak lekka bryza. Zamknęłam oczy, wyginając się w jego stronę. Myślałam, że tym razem może pod ścianą. Był wysoki i umięśniony, co stanowiło wyraźny kontrast z moją krótką i smukłą ramą. Mógłby z łatwością podtrzymać mnie samą siłą górnej części ciała, ledwo łamiąc pot.

"Dlaczego tak jest?"

"Nie mam kontroli nad tym, co publikują lub nie," odpowiedziałem zdyszanym głosem, powtarzając tę samą historię, którą opowiadałem praktycznie każdemu.

"O czym jest ta nowa kolumna?" mruknął, jego ręce zahaczając o talię moich spodni od piżamy z Myszką Minnie i ściągając je w dół.

"Biurowe romanse". To nie było kompletne kłamstwo.

"A co z nimi?" Jego język okrążył to wrażliwe miejsce w kącie mojej szyi, mrowienie rozgrzewające moje wnętrza.

"To by cię nie interesowało." Mając nadzieję na odwrócenie jego uwagi, chwyciłem jego policzki, przyciągając jego usta w moją stronę. "Pocałuj mnie, Kevin."

Przez pół nocy pisałem, zupełnie bez inspiracji. Może to było to, czego potrzebowałem, by przebrnąć przez tę książkę. Może potrzebowałem poczuć złudzenie miłości i wszystkie jej fałszywe obietnice.

Moje usta oddech od jego, on odepchnął, jego postawa prostuje. "Dlaczego to robisz?"

"Co?" I gapił się na niego, zaskoczony jego nagłej poważnej postawy.

Przejechał ręką przez swoje jasnobrązowe włosy. "Kiedykolwiek próbuję dowiedzieć się więcej o tobie jako osobie, odpychasz mnie".

"Nie odepchnęłam cię" - argumentowałam. "Do diabła, byłam gotowa, żebyś mnie zerżnął pod ścianą, na zawołanie! To ty mnie odepchnąłeś".

"Nie mówię fizycznie". Jego umięśniona postura skurczyła się, sprawiając, że wydawał się bezbronny. "Słuchaj..." Z jego ust padło westchnienie. "Lubię cię, Molly. Jesteś piękną kobietą, która dokładnie wie, czego chce. Jak ten związek ma działać, jeśli nawet nie wiem, kim jesteś jako osoba? Twoich marzeń i lęków?"

"Związek?" Praktycznie zakrztusiłem się własną śliną, moje tętno podniosło się na jego użycie strasznego słowa "r".

W ciągu kilku miesięcy, w których niezobowiązująco się spotykaliśmy, co w dużej mierze polegało na piciu drinków przed powrotem do mojego mieszkania, nigdy nie byliśmy osobiści. Nie wiedziałem o nim zbyt wiele i vice versa. Podobało mi się to. Dostarczał mi dokładnie tego, czego potrzebowałam. Nigdy nie było żadnej dyskusji na temat tego, czego oczekiwaliśmy od siebie nawzajem, ponieważ miałem wrażenie, że nie było żadnych oczekiwań.

"O czym ty mówisz?" Czajnik do herbaty zaczął śpiewać, ale zignorowałam go.

"Nas." Gestykulował między naszymi ciałami.

"Nas?" Czułam się jakbym była w jakimś równoległym wszechświecie.

"O czym myślałeś, że mówię?"

"Nie wiem, ale na pewno nie myślałem, że o tym. Kevin, jesteś fajnym facetem. Lubię spędzać czas, ale związek?"

Odsunął się, jego poprzednio masywna erekcja nie stała już na baczność. Niezależnie od tego, wciąż robiła wrażenie.

"I czy możesz się zakryć?" Parsknęłam śmiechem. "Nie mogę traktować cię poważnie z twoim śmieciem latającym wokół".

Jego oczy zwęziły się, ból widoczny w jego wyrazie. "Jesteś kawałkiem pracy," splunął tonem, który podkreślał, że to nie był komplement. Wycofał się z kuchni i szturmem ruszył korytarzem do mojej sypialni.

Wzruszając się, podciągnęłam z powrotem spodnie od piżamy, po czym skierowałam się w stronę kuchenki. Wyłączyłam gaz, zdejmując czajnik z ognia. Nalałem wodę do ekspresu i pozwoliłem, żeby fusy z kawy się zaparzyły, pozbywając się poczucia winy, które próbowało wtargnąć do mojego sumienia. Katolickie poczucie winy. To nie była moja wina, że Kevin chciał zmienić zasady po kilku miesiącach.

"Wychodzę stąd", zawołał. Odwróciłem się, aby zobaczyć go idącego w kierunku drzwi wejściowych.

"Dobrze." Zawahałem się, niepewny protokołu w sytuacjach takich jak te. Nigdy nie zbliżyłem się do kogoś na tyle, by wiedzieć, jak zachować się po nieporozumieniu. Albo kłótni. Nie byłam do końca pewna, która to była. "Chcesz wpaść później?"

Jego ręka na klamce, zatrzymał się. Jego ramiona podniosły się i opadły, po czym stanął przede mną. "Nie, Molly. Nie mam zamiaru przyjść później. Skończyłem z wkładaniem czasu i wysiłku w coś, czego ty nie zrobisz."

"Kevin..." Podeszłam do niego. "Ja tylko... nie sądziłem, że to poważna sprawa".

"Cóż, jest...albo była. Dla mnie w każdym razie. Ale to nic nie szkodzi. Rozumiem to. Myślałem, że jesteś inna, ale jesteś taka sama jak reszta dziewczyn w tym mieście. Widzisz tylko mięśnie i nic więcej". Odwrócił się i rzucił otwarte drzwi, szturmem wychodząc z mojego mieszkania.

Stałam zamrożona w miejscu, niepewna co zrobić. Czy powinnam pobiec za nim i przeprosić? Za co? Za to, że jestem sobą? Jasne, lubiłam jego towarzystwo, a on był całkiem niezły w łóżku, ale to było tak daleko, jak sięga.

Jak słyszałam, jak mój ojciec powiedział te wszystkie lata temu, kiedy moja matka go zostawiła, bo chciała od życia czegoś więcej niż dzieci, jak przypomniano mi, kiedy była suka Drew, Carla, zostawiła go, bo nie był już hokejową gwiazdą, którą kiedyś był, "prawdziwa miłość to nie jest prawdziwe życie". Nie istniało coś takiego jak szczęśliwe zakończenie. Ludzie istnieli tylko po to, by zadawać innym ból serca.

Nic mnie nie przekona, że jest inaczej.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Plany są po to, by je łamać"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści