Zasady przetrwania

Rozdział 1

Rozdział 1

Zanikanie świadomości następuje powoli, jak topnienie lodu. Woda jest wciąż obecna. Po prostu zmienia formę. Umysł Claire nie był w stanie przetworzyć całości okoliczności, w jakich się znalazła. Wiedziała, że się budzi. Czuła na skórze ciepło miękkiej pościeli i grubej kołdry, ale czuła się źle. Gdzie ona się znajdowała?

Nagle lód stał się płynny, a jej żyły wypełniły się zimnym, skraplającym się płynem. Bicie jej serca nasiliło się, gdy biedny mięsień próbował pompować lepki roztwór. Ukłucie spuchniętych powiek przywołało wspomnienia z jej przybycia do tego miejsca. Wytężyła słuch, by cokolwiek usłyszeć. Jedynym dźwiękiem, który zarejestrowała, było nieustanne dzwonienie w jej uszach. Bardziej z ciekawości niż z odwagi, ostrożnie otworzyła oczy. Rozglądając się po pokoju, odkryła, że rzeczywiście jest sama. Chwilowa ulga sprawiła, że jej klatka piersiowa skurczyła się, a z ust wydobyło się westchnienie.

W innych okolicznościach mogłaby rozkoszować się niesamowitą miękkością jedwabnej pościeli lub wspaniałością królewskiego łoża. Dziś jednak, mimo ciepłego kokonu, jej ciało zadrżało, gdy mgła w jej umyśle się rozwiała. Wspomnienia ostatniej nocy zaczęły wypływać z głębi jej nieświadomości. Być może to był koszmar. Próbowała przekonać samą siebie, że to nie było prawdziwe.

Ale jeśli nie było prawdziwe, to jak się tu znalazła? I gdzie się tu znajdowała?

Ogromne okna, obecnie zasłonięte złotymi zasłonami, wpuszczały tylko tyle światła słonecznego, by jej oczy mogły się dostosować. Po raz pierwszy od przybycia naprawdę przyjrzała się otoczeniu. Zobaczyła cztery ozdobnie rzeźbione narożne słupki łóżka. Były przepiękne, a patrząc dalej, podobnie jak pokój, w którym się znajdowało. Powabna sypialnia wyglądała na większą i bardziej wystawną niż jakakolwiek, którą kiedykolwiek widziała. Pokój wyglądał jak niebo, ale ona już wiedziała, że to piekło.

Znów słuchała - nic. Jedynymi dźwiękami były wspomnienia w jej głowie. Słyszała, jak krzyczy, aż jej gardło staje się surowe, i jak wali w drzwi sypialni, aż boli ją zaciśnięta pięść. Nikt nie słyszał. Albo jeśli ktoś słyszał, nikogo to nie obchodziło. Ten piękny pokój był jej więzieniem.

Powoli podjęła próbę usadowienia się. Akt sam w sobie powodował dyskomfort, kolejny dowód na to, że ostatnia noc była prawdziwa. Powoli przesuwając się, zdołała dostrzec większą część swojej celi, kącik wypoczynkowy z przepastnym fotelem, uzupełniającą sofę, mały kominek w ścianie otoczony marmurowymi płytkami i przytulny stolik dla dwojga z kryształowym wazonem świeżych kwiatów. Intymność stołu spowodowała, że Claire zaburczało w żołądku. Żółć, która przesiąkła do jej gardła, smakowała podle. Desperacko próbowała przełknąć.

Brakowało komody i innych mebli kojarzonych z sypialnią. Jednak słabo pamiętała, że powiedziano jej, że to jej nowa sypialnia. Rozglądając się po obwodzie pokoju, zobaczyła piękną białą stolarkę: wbudowane regały na książki, półki i troje drzwi. Te, które znajdowały się najdalej od jej łóżka, wydawały się solidne, mocne i nieuszkodzone po tym, jak poprzedniej nocy dostała lanie. Nie było powodu, by sądzić, że teraz będą otwarte. Claire wiedziała z całą pewnością, że to jedyna droga do wolności. Musiała znaleźć drogę powrotną przez te drzwi.

Zamykając oczy, przypomniała sobie wydarzenia z ostatniej nocy. Gdy wspomnienia zaczęły wypływać z zakamarków jej nieświadomości, jej nowym celem było ich powstrzymanie. Nie udało jej się, widząc go za zamkniętymi powiekami.

Anthony Rawlings tak bardzo różnił się od człowieka, którego poznała niecały tydzień temu - przystojnego, wysokiego mężczyzny o brązowych włosach i najciemniejszych oczach, jakie kiedykolwiek widziała. Był uprzejmy, miły i dżentelmeński. Ostatniej nocy żadne z tych słów nie mogło być użyte do opisania go. Powiedzenie, że był okrutny, nie wyjaśniłoby tego, co przeżyła. Można powiedzieć, że był wymagający, agresywny, szorstki, kontrolujący - ale przede wszystkim szorstki.

Przesuwając się lekko, zdała sobie sprawę, że najmniejszy ruch sprawia, że bolą ją mięśnie. Jej uda pulsowały. Jej ciało było czułe, a usta spuchnięte i surowe. Pamiętała jego zapach, jego smak i brzmienie jego głosu. Te myśli wznieciły bunt głęboko w zakamarkach jej żołądka. W tym momencie obrazy jego osoby sprawiły, że jej serce zaczęło się bić - nie w oczekiwaniu, ale ze strachu. To było szaleństwo. Takie rzeczy zdarzały się w serialach kryminalnych i filmach, a nie w prawdziwym życiu i nie dla ludzi takich jak ona.

Próbowała ocenzurować wspomnienia, by znaleźć to, w którym w końcu opuścił pokój, a potem obrazy jej daremnej zapory na drzwiach. Łzy spadły z jej spuchniętych oczu, gdy wizje odtwarzały się w jej umyśle. Położyła głowę z powrotem na aksamitnej poduszce, pozwalając sobie na luksus większego snu i ucieczki od tej rzeczywistości.

Po następnym przebudzeniu Claire wiedziała, że nie może już dłużej odkładać szukania innych drzwi. Musiała znaleźć te, które mieściły łazienkę. Wystawny dywan otulił jej stopy, gdy zeszła z łóżka. Pomimo pluszowego dywanu, ciężar jej ciała sprawił, że jej nogi krzyczały z bólu. Niestety, pamiętała, że płakała więcej niż raz. Jej monolog wewnętrzny krzyczał pytaniami bez odpowiedzi: Jak to się stało? Jak się tu znalazłam? Dlaczego tu jestem? I najważniejsze: jak mogę się wydostać?

Trzy drzwi, które wcześniej wyliczyła, były rozmieszczone: dwoje przy łóżku i jedno przy kąciku wypoczynkowym. Claire wiedziała, że samotne drzwi to jej przejście do wolności. Owinęła prześcieradło wokół swojego obolałego ciała i powoli podeszła do masywnej bariery z litego drewna. Klamka była z gatunku tych, które tak naprawdę były dźwignią. Niepokój sprawił, że jej ręka drżała, gdy powoli sięgała po zimny metal. Czy gdyby się poruszyła, uciekłaby owinięta tylko w prześcieradło? O tak!

Podniecenie szybko zmieniło się w rozczarowanie, gdyż dźwignia pozostała idealnie pozioma. Nawet nie drgnęła, jak robi to wiele zamkniętych drzwi. Solidna nieprzenikniona bariera stała nieugięta. Mimo oczekiwanego rezultatu, rozczarowanie sprawiło, że ból w ciele Claire nasilił się. Odwracając się, obejrzała swoją celę. Jedno z dwóch pozostałych drzwi miało największe szanse na utrzymanie jej upragnionego celu. Otworzyła pierwsze drzwi i odsłoniła szafę, jedną z wielkości większości sypialni. Dokładniej można by ją uznać za garderobę z wbudowanymi szufladami, stojakami na buty, półkami i wieszakami. O dziwo, stojaki i półki były pełne. Te ubrania wydawały się pochodzić prosto z sesji zdjęciowej Saks, a nie takie, które Claire wybrałaby lub mogłaby wybrać dla siebie. Była bardziej w typie Target lub Vintage. Te ubrania należały do kogoś, kto żył życiem bogatych i sławnych. Kim był ten ktoś? Claire zastanawiała się, dlaczego jest w pokoju tej osoby i dlaczego pamięta, że powiedziano jej, że to jej pokój.

Otwierając kolejne drzwi, Claire znalazła swój cel. Weszła do łazienki podobnej do tych, które widziała w telewizji, dużej i bardzo białej. Chłód kafelków uderzył w podeszwy jej bosych stóp. Biały marmur, biała porcelana, srebrne akcenty i szkło otaczały ją. Gdyby nie pluszowe fioletowe ręczniki, pokój byłby całkowicie pozbawiony kolorów. W łazience znajdowała się duża wanna ogrodowa i pełny szklany prysznic, w którym z każdej strony znajdowały się duże i małe deszczownice. Do umywalki przylegała toaletka z dużym, podświetlanym lustrem i stołkiem.

Odwróciła się, żeby zobaczyć osobę w lustrze. Obraz przeraził Claire, gdy przestudiowała odbicie. Jej splątane brązowe włosy obramowywały nieznaną twarz. Wokół jej ust widniały siniaki starające się dopasować do koloru ręczników, a lewa skroń wydawała się czerwona i spuchnięta. Powoli zrzucając prześcieradło, wizualny dowód bolesności, której doświadczyła, można było zobaczyć jako czerwone i fioletowe siniaki na jej ciele i kończynach. Wizja ta ponownie uruchomiła jej łzy. Z niezłomną determinacją chwyciła za dźwignię kolejnych drzwi i znalazła swój cel.

W pobliżu prysznica wisiał pluszowy biały szlafrok. Przekręcając pokrętła, by wyregulować wodę, Claire zdecydowała, że prysznic poprawi jej samopoczucie. Gorąca, parna woda uderzyła w jej skórę, gdy weszła pod przestronny prysznic. Uczucie kłucia tysiąca igieł przeszyło jej ramiona, gdy gorąca woda spłynęła po jej sponiewieranych mięśniach. Było to uczucie zarówno przyjemności, jak i bólu. Pozwoliła wodzie kontynuować swój atak, a w miarę upływu czasu i utrzymywania się wysokiej temperatury, jej mięśnie rozluźniły się. Słodki kwiatowy aromat szamponu i mydła zastąpił zapachy ostatniej nocy. Odnowione poczucie siły wypełniło jej postanowienie. Jakoś uda jej się przetrwać ten koszmar.

Claire opracowała plan, kiedy używała luksusowego lawendowego ręcznika do osuszenia swojego sponiewieranego ciała. Porozmawia z Anthonym i wyjaśni, że to był błąd. Mogliby się rozstać, bez żadnych pytań i oskarżeń. Miękki szlafrok ogrzewał ją, zapewniając złudne poczucie bezpieczeństwa.

Kobieta w lustrze wyglądała lepiej. Jednak jej ciemne włosy opadały teraz niechlujnie w mokrych plątaninach. Bez namysłu Claire zaczęła otwierać szuflady i szafki. Tak jak szafa, tak i wanna była w pełni zaopatrzona. Przed sobą zobaczyła warte tysiące dolarów kosmetyki znanych marek. Znalazła wszystko, od kosmetyków do pielęgnacji skóry po eyelinery. Oczywiście był też cały szereg przyborów do włosów. Miała na sobie cudzy szlafrok, spała w swoim łóżku, a prysznic brała w swojej łazience. Używanie jej szczotki do włosów tylko powiększyło listę ingerencji. Claire nie miała zbyt wielu opcji.

W apteczce znalazła szczoteczkę do zębów, wciąż zamkniętą w celofanie. Claire nie mogła się oprzeć. Prysznic, mydło, szampon, a teraz pasta do zębów - wszystko to pomogło jej poczuć się mniej zabrudzoną.

Kiedy Claire otworzyła drzwi do sypialni, ze zdziwieniem zobaczyła tacę z jedzeniem czekającą na stole jadalnym. Przed tą chwilą zignorowała uderzenia głodu. Bóg jeden wie, że myśli o poprzedniej nocy przyprawiły ją o skręty żołądka. Jednak aromat z przykrytego talerza zaintrygował ją. Podniosła pokrywę i odkryła parującą jajecznicę, tosty i świeże owoce. Na tacy zauważyła również szklankę soku pomarańczowego, jedną wody i karafkę kawy.

Mając pełny żołądek, ciało odprężone po prysznicu i brak bezpośredniej drogi do wolności, Claire zdecydowała, że chce więcej snu. Wtedy zdała sobie sprawę, że łóżko zostało nie tylko pościelone, ale również zmienione. Pokój wyglądał tak, jakby horror ostatniej nocy nigdy nie miał miejsca. Jej ciało mówiło jej co innego. Odsunęła kołdrę, weszła między miękką satynową pościel, wdychała świeży, czysty zapach i zamknęła oczy. Nie była to ucieczka, której pragnęła, ale stanowiła chwilową dywersję.

Pukanie do drzwi w pobliżu kącika wypoczynkowego obudziło Claire. Była gdzieś w odległym śnie. Pukanie i nieznane otoczenie sprawiły, że była chwilowo zdezorientowana. Jak długo spała? Światło słoneczne, choć już nie tak jasne, nadal sączyło się z krawędzi zasłon. Powtarzające się uderzenia sprawiły, że jej emocje i myśli gwałtownie wróciły do teraźniejszości. Strach ogarnął jej ciało, gdy zastanowiła się, kto jest po drugiej stronie drzwi. Tak, była dwudziestosześcioletnią dorosłą osobą. Jednak w tym momencie Claire postanowiła zachować się jak każde pięcioletnie dziecko i naśladować sen. Leżąc jeszcze w łóżku, usłyszała, że drzwi się otwierają.

Nieśmiało otwierając oczy, obserwowała, jak kobieta po cichu wchodzi do pokoju. Z perspektywy Claire trudno było to stwierdzić, ale kobieta wydawała się wyższa od niej o kilka centymetrów, z słonymi włosami. Claire założyła, że była w wieku jej matki, gdyby ta jeszcze żyła. Gdy kobieta podeszła, Claire postanowiła się odezwać. "Przepraszam, jeśli jestem w pani pokoju".

"Nie, pani Claire, to jest pani apartament, nie mój. Jestem tu, aby pomóc pani przygotować się do kolacji. Mam na imię Catherine."

Claire powoli usiadła w zdumieniu. Jak to, do cholery, miała na myśli przygotowanie się do kolacji? Była przetrzymywana jako więzień w jakimś luksusowym apartamencie, pokryta siniakami, a ta osoba miała jej pomóc przygotować się do kolacji. "Nie próbuję brzmieć niewdzięcznie. Ale co to znaczy 'przygotować się do kolacji'?".

"Pan Rawlings będzie tu dokładnie o 19:00 na kolacji. Oczekuje, że będziesz gotowa i odpowiednio ubrana. Przypuszczałem, że może pani potrzebować pomocy".

Na początku Claire nie mogła owinąć sobie umysłu wokół całego scenariusza. Chciał, żeby ubrała się na kolację. Za kogo on się do cholery uważał? "Słuchaj, jeśli chcesz mi pomóc, wypuść mnie stąd". Claire zrobiła wszystko, aby utrzymać swój głos przed podniesieniem się o kolejną oktawę, jednak strach przed zobaczeniem Anthony'ego i możliwość ucieczki sprawiły, że było to wszystko, ale niemożliwe.

"Pani Claire, to nie zależy ode mnie. Jestem tu, by pomóc pani, jak tylko mogę." To nie miało żadnego sensu. Jednak w desperacji sytuacji, z jakiegoś powodu, Claire uwierzyła tej pani. Catherine kontynuowała: "Mamy tylko godzinę. Może zaczniemy od twoich włosów?"

Niezrażona wyglądem Claire, a nawet okolicznością jej obecności, spokój Catherine uspokoił Claire. Potrząsnęła głową i westchnęła. Pamiętając o postanowieniu z prysznica, przemówiła z przekonującym autorytetem. "Catherine, dziękuję za zaoferowanie pomocy, ale nie planuję ubierać się na kolację. Właściwie wierzę, że doszło do pomyłki. Niedługo stąd wyjdę." Podczas gdy Claire wyjaśniła nieporozumienie, Catherine przyszła i wyszła z szafy z niebieską sukienką koktajlową i pasującymi butami. "Och, nie wiem, do kogo należą te ubrania".

"Dlaczego, panienko, one należą do ciebie. Teraz naprawdę powinniśmy ruszyć w drogę. I nawet jeśli nie planujesz jeść, czy nie potrzebujesz ubrań?" Claire zauważyła, że jej wzór wypowiedzi wydawał się formalny. Nie potrafiła umiejscowić jego pochodzenia. Z pewnością nie był to akcent z Georgii, który nauczyła się doceniać i desperacko próbowała nie powielać.

Catherine delikatnie wzięła Claire za rękę i zaprowadziła ją do łazienki. Claire posłusznie usiadła na toaletce, gdy Catherine zaczęła delikatnie czesać jej włosy, decydując, że nie będzie protestować przeciwko Catherine. Zamiast tego, oszczędziłaby swoją energię, aby zmierzyć się z Anthonym.

"W szufladach przed tobą są kosmetyki. Być może mogłabyś zacząć stosować niektóre, podczas gdy ja robię twoje włosy." Potem dodała: "Jesteś bardzo ładna bez niego, ale po przespaniu większości dnia wierzę, że poprawi ci to samopoczucie."

Claire spojrzała w lustro. Widząc swoje oczy, skroń i usta, zaczęła płakać. Nie były to szlochy z wcześniej, ale pęd łez spokojnie spływających po jej policzkach.

"Teraz, panienko, to nie pomoże w sytuacji. Pan Rawlings ceni sobie punktualność. Płacz sprawi tylko, że kosmetyki będą działać."

Zaczęła tłumaczyć Katarzynie swoją desperację: "Nie chcę stawić mu czoła". Ale po pierwszym zdaniu zawahała się. Claire nie znała tej kobiety. Oczywiście pracowała dla Anthony'ego. Dlaczego miałaby się jej zwierzać? Wtedy Claire spojrzała w odbicie, nie na siebie, ale na kobietę stojącą za nią. Jej oczy miały kolor stali, były szare i miękkie. Jej wyraz nie był wyrazem obowiązku ani litości, ale w jakiś sposób Claire wyczuwała współczucie. Może to było myślenie życzeniowe, ale z jakiegoś powodu słowa nadal płynęły. "Po ostatniej nocy czuję się tak ... brudna. Nie wiesz, co zrobił, co kazał mi zrobić. Jestem zbyt zawstydzona." Jej słowa przyszły w towarzystwie łez, a jej nos zaczął uciekać.

Głos Catherine nie zawierał osądu ani dla Claire, ani dla Anthony'ego, zamiast tego środki do zrozumienia, jak gdyby to mogło być możliwe od Claire. "Znam pana Rawlingsa od dłuższego czasu. Czy wczoraj wieczorem wydarzyło się coś, czego nie chciał?"

Claire potrząsnęła głową nie. "Wszystko, co się stało, on chciał, żeby się stało".

"W takim razie nie ma potrzeby, abyś była zakłopotana. To jest wtedy, kiedy robisz coś, czego on nie chce, abyś zrobiła. To wtedy nie chcesz stawić czoła panu Rawlingsowi."

Catherine podeszła do szafki, wyjęła ścierkę i zmoczyła ją w zlewie. Podała ją Claire, która posłusznie wytarła twarz i zaczęła nakładać makijaż. Nie minęło wiele czasu, gdy były zadowolone z efektów. Siniaki były dość dobrze ukryte pod warstwą podkładu i pudru. Szminka sprawiła, że opuchlizna stała się mniej widoczna. Kiedy Catherine weszła do łazienki z sukienką, Claire zdała sobie sprawę, że jest naga pod szlafrokiem.

"Umm, nie mam żadnej bielizny".

"Tak, panienko. Czy nie pamiętasz zasad pana Rawlingsa?" Nie czekając na odpowiedź, Catherine kontynuowała, "Żadnej bielizny, nigdy". Claire walczyła z mgłą ostatniej nocy. Nie mogła zrozumieć, dlaczego wspomnienia były tak rozmyte. A jednak gdzieś miała jakieś wspomnienie takiej rozmowy czy, dokładniej, żądania. Jednak po raz kolejny wkraczało to w świat niedorzeczności. Kim on do cholery był, że w ogóle myślał, że może stawiać takie żądania i zostaną one spełnione?

Catherine asystowała Claire przy ubieraniu sukni, tak aby nie zepsuć jej włosów i makijażu. Claire przyrzekła sobie, że to fiasko się skończy. Nie jestem pewna jak i kiedy. Ale wyjdę stąd, ucieknę od niego i pójdę do miejsca, gdzie kobiety noszą bieliznę.

Catherine uśmiechnęła się aprobująco do Claire, gdy ta stanęła przed lustrem. "Pan Rawlings będzie zadowolony. Teraz muszę iść. Niedługo tu będzie." Przypomnienie o jego zbliżającym się przybyciu wyssało część determinacji z zachowania Claire, jak również powietrze z jej płuc. Catherine go znała. Może gdyby została, on by ... . Claire nie wiedziała, jak zakończyć tę myśl. Byłby miły? Pozwoliłby jej odejść? Przy tej kobiecie wydawało się to bezpieczniejsze.

"Może mogłabyś zostać do czasu jego przyjazdu?" Catherine nie odpowiedziała, ale spojrzenie zadowolenia na krótko zmieniło się w smutek. Od razu Claire wiedziała, że wyjazd Catherine był poza kontrolą obu z nich. Claire miałaby stanąć twarzą w twarz ze swoim strachem, mężczyzną, który maltretował i zdominował ją poprzedniej nocy. Wiedziała też, że jest on jej jedyną drogą ucieczki. Tylko z tego powodu stawiła mu czoła. "Jeszcze raz dziękuję za pomoc. Naprawdę wątpię, że będę tu jutro. Przedyskutujemy to z nim przy kolacji."

Katarzyna skinęła głową. Było to przyjęcie do wiadomości wypowiedzi Claire, a nie potwierdzenie jej prawdziwości. Następnie wyszła z łazienki. Claire usłyszała słaby sygnał dźwiękowy, gdy opuszczała apartament. Przypominało jej to odgłos wydawany przez samochodowy pilot.

Będąc jeszcze w łazience, jej tętno wzrosło, gdy ponownie usłyszała słaby sygnał dźwiękowy. On nie zapukał. Po prostu otworzył drzwi i wszedł. Claire wyobraziła sobie, jak rozgląda się po pustym apartamencie. Czy gdyby została w łazience, to w końcu by po nią przyszedł? A może by wyszedł. Czekał w milczeniu w sypialni. Trwało to minutę lub dwie. Ale powoli Claire otworzyła drzwi łazienki i weszła do apartamentu.

Zdeterminowana, by spotkać się z nim w jego grze umysłowej, użyła wszystkich swoich sił, by stłumić lęki, które krzyczały, by się wydostać. Pierwszą rzeczą, którą zobaczyła po wejściu do apartamentu były jego oczy, jego ciemne czarne oczy. Przypominały pustki lub czarne dziury. Jego usta poruszały się. Mówił, jednak Claire słyszała tylko wspomnienia z poprzedniej nocy. Podeszła do regału na dalekim końcu apartamentu, udając siłę.

Udawana determinacja rozpłynęła się, gdy odwróciła się, by zobaczyć wpatrujące się w nią oczy. Potem, niemal natychmiast, znalazł się tam, tuż przed nią. Jego bliskość sprawiła, że jej żołądek skręcił się, smakując paskudną żółć z wcześniejszego dnia.

Złapał ją za podbródek, wyciągając jej oczy i twarz w stronę ciemnej pustki. Jego silny głos był głęboki, powolny i autorytatywny. "Czy spróbujemy tego jeszcze raz". To nie było pytanie, ale stwierdzenie. "Jest zwyczajem, że jedna osoba odpowiada na powitanie drugiej. Powiedziałem "dobry wieczór".

Kolana Claire zrobiły się słabe pod jego dotykiem. Chciała krzyczeć, uciekać, ale nie pozwoliła sobie. Jeśli nie mogła być silna, mogła przynajmniej uniknąć omdlenia. "Przepraszam. Nie wierzę, że czuję się dobrze." Wciąż trzymając jej podbródek, musiał czuć, jak jej ciało drży.

Powtórzył: "Dobry wieczór, Claire". Tym razem było to bardziej przeciągnięte. Jego oczy były takie zimne. Claire nie mogła rozróżnić, co mówiły, tylko że głębia ich ciemności wydawała się nieskończona.

"Dobry wieczór, Antoni." Powiedziałaby sobie, że zabrzmiała mocno, ale tak nie było. W tym momencie drzwi otworzyły się ponownie i młody mężczyzna pchający wózek przyniósł im posiłek. Claire zaczęła iść w kierunku stolika, ale ręka Anthony'ego chwyciła jej ramię, zatrzymując ją. Spojrzała z powrotem na niego, w te oczy. Sięgnął drugą ręką, by podnieść jej sukienkę i położyć dłoń na jej pośladkach. Szok wywołany jego dotykiem szybko zmienił się w gniew. Jej zielone oczy błysnęły ogniem, a szyja zesztywniała. "Co do cholery ... ?" Jej impulsem było wyszczerzenie się, ale ręka, która trzymała jej ramię zacisnęła swój uścisk, sprawiając, że zapomniała o słowach.

"Widzę, że potrafisz poradzić sobie z przestrzeganiem przynajmniej jednej zasady. Zjemy?" Jego uchwyt rozluźnił się, gdy jego głos podjął próbę rozsądnego tonu. Anthony odsunął krzesło Claire przy intymnym stole. Omiotła wzrokiem wystawę, a jej myśli podsumowały tę scenę. Wszystko wygląda tak ładnie i jest taką maskaradą.

Jedzenie pachniało cudownie, ale żołądek Claire nie pozwalał jej jeść. Udało jej się uporać z kilkoma kęsami. Jednak przełykanie było trudne. Jej niepokój sprawił, że usta były suche jak bawełna. Wszystkie jej gadki o tym, że powinna mu się postawić, okazały się bezwartościowe. Zamiast tego siedziała grzecznie, bawiąc się swoim jedzeniem i przytakując z uwagą.

Była to próba rozmowy. Patrząc na kolację, Claire miała wrażenie, że czegoś brakuje oprócz zdrowego rozsądku. Młody człowiek nalewał wodę do kieliszków, a przecież, aby maskarada była kompletna, powinno być wino lub szampan. Było niemal tak, jakby czytał w jej myślach, gdy Anthony skomentował: "Nie lubię pić alkoholu. Hamuje zmysły." Natychmiast pomyślała, jak miło byłoby wypić piątą część Jacka Danielsa mniej więcej teraz.

Anthony rozkoszował się jej dyskomfortem. "Nie lubisz swojego jedzenia?"

"Lubię. Chyba nie jestem dziś głodna".

"Słyszałem, że dzisiaj jadłaś tylko śniadanie. Proponuję, żebyś się posilił. Będziesz potrzebował swojej siły." Uśmiechnął się, gdy wziął kęs. Jego oczy nie grymasiły. Użyła każdej uncji energii, by pozostać w pozycji siedzącej i nie biec, choć drzwi były zamknięte, a ona słyszała słabe piknięcie, gdy kelner wyszedł.

Gdyby biegła, mogłaby uniknąć kolejnych przerażających godzin swojego życia. Najwyraźniej poprzednia noc była tylko preludium. Gdy Anthony skończył jeść, stanął i wziął Claire za rękę. Jej drżenie nasiliło się, gdy stał. Uśmiechnął się i trzymał ją na wyciągnięcie ręki. "Czy to ty wybrałaś tę suknię na wieczór?".

"Nie, to była Catherine." Pozostała wysoka i wyzywająca, mimo że wiedziała, że jej wola nie będzie brana pod uwagę w jego planach.

"Tak, ona mnie dobrze zna. A teraz zdejmij to." Żadnej słodkiej rozmowy, żadnych pocałunków, nic - tylko żądanie zdjęcia jej sukni. Nie ruszyła się z miejsca. Spojrzała najpierw na niego, a potem na podłogę.

Biorąc głęboki oddech i wracając wzrokiem do jego spojrzenia, powiedziała: "Myślę, że musimy o tym porozmawiać ...". Czekał, aż posłusznie wykona jego polecenie. Gdy wydawało się, że miała inne plany, przekierował rozmowę. W nagłym ruchu, sukienka spadła z jej ramion, gdy zerwał wystawny materiał z jej ciała. Claire stanęła w szoku, znajdując się w samych wysokich obcasach.

"Najwyraźniej nie pamiętasz wszystkich zasad. Zasadą numer jeden jest robienie tego, co ci się każe".

Drżenie nasiliło się, gdy łzy łzawiły na jej pomalowanych powiekach. Z jej ust nie popłynęły żadne słowa. Wszystko było w porządku. Antoni miał inne plany co do jej ust. Popchnął ją na ziemię, nakazał jej uklęknąć i rozpiął spodnie. Od razu zauważyła, że przestrzegał własnych zasad, żadnej bielizny. Nie odzywał się, ale szorstko zaangażował jej ruch. W pierwszej chwili myślała, że się udusi. Próbowała walczyć, cofnąć się, ale on wplótł palce w jej włosy i kierował nią tak, jak uznał za stosowne. Od tego momentu wieczór trwał do około pierwszej w nocy.

Kiedy Anthony w końcu wyszedł z pokoju, Claire odrzuciła koce, chwyciła szlafrok i popędziła do drzwi. Jej dłoń chwyciła gładką szarą dźwignię i pociągnęła z całej siły. Nie puściły. Uformowała pięść i uderzyła ponownie. Jej ręka pulsowała, ale nikt nie reagował. Jedyną odpowiedzią był niesamowity spokój.

Claire sięgnęła po coś, po cokolwiek. Znalazła wazon z kwiatami i rzuciła nim o ścianę. Kryształ roztrzaskał się, obsypując ściany i dywan odłamkami kryształu i wodą. Kwiaty, nie mogąc się napić, zostały rozrzucone na podłodze, pozostawione, by zwiędły i umarły. Claire osunęła się na ziemię, zalewając się łzami. Poddając się wyczerpaniu i desperacji, zasnęła.

Następnego ranka do apartamentu wszedł Anthony. Dźwięk sygnału dźwiękowego i otwierające się drzwi zaskoczyły Claire. Podniosła się, aby spotkać się z jego spojrzeniem, a ich oczy spotkały się. Obejrzał apartament: lampę przewróconą przy łóżku, szalik przywiązany do jednego ze słupków łóżka i rozbity wazon koło ich stóp. Uśmiechnął się. "Dzień dobry, Claire."

"Dzień dobry, Anthony," powiedziała z większą determinacją niż była w stanie zmusić się do tego poprzedniego wieczoru. "Chcę, żebyś wiedział, że postanowiłam wrócić do domu. Jeszcze dzisiaj będę stąd wyjeżdżać".

"Nie podoba ci się twoje zakwaterowanie?" Czarne oczy Anthony'ego zabłysły, gdy jego uśmiech się poszerzył. "Nie wierzę, że tak szybko wyjedziesz. Mamy prawnie wiążącą umowę." Wyjął z kieszeni garnituru serwetkę barową. "Datowane i podpisane przez nas oboje".

Claire wpatrywała się zdumiona, gdy jej umysł zaczął się kręcić. Cała ta sytuacja była tak idiotyczna, że nie mogła być prawdziwa. Kto przy zdrowych zmysłach myślał, że serwetka barowa jest umową prawną? A nawet gdyby była, co było jak szansa na śnieżkę w piekle, to nigdy nie dawała prawa do znęcania się, poniżania czy skazywania człowieka na niewolę. Oszołomiona, wpatrywała się bez słowa.

Antoni kontynuował: "Być może nie pamiętasz. Zgodziłaś się pracować dla mnie, robić wszystko, co uznam za stosowne lub przyjemne, w zamian za spłacenie przeze mnie wszystkich twoich długów."

Claire pulsowała głowa. Przypomniała sobie coś z serwetki, może ofertę pracy, ale było to niewyraźne. Poza tym, pozostałaby w długach i pracowała na podwójne lub potrójne zmiany w barze, zanim by się na to zgodziła!

"Najwyraźniej w ciągu ostatnich dwudziestu sześciu lat byłaś zajęta. Z edukacją, czynszem, kartami kredytowymi i samochodem udało ci się zgromadzić około 215 000 dolarów długu. Ta umowa była datowana na 15 marca i jak w przypadku każdej prawnie wiążącej umowy, ty lub ja mieliśmy trzy dni na recesję. Dziś jest 20 marca. Obecnie jestem twoim właścicielem, dopóki twój dług nie zostanie spłacony. Nie wyjdziesz, dopóki nasza umowa nie zostanie zakończona. Koniec dyskusji."

W desperacji, jej drżenie wznowiło się, a ona znalazła swój głos. "To nie jest koniec tej dyskusji. To jest niedorzeczne. Umowa nie daje ci prawa do zgwałcenia mnie! Wychodzę."

Wpatrywała się w drzwi na korytarz, oddalone zaledwie o kilka stóp i cudem pozostawione otwarte. Bez ostrzeżenia ręka Anthony'ego zetknęła się z jej lewym policzkiem i posłała ją w drugą stronę przez podłogę. Powoli podszedł do miejsca, w którym leżała. Nie pofatygował się, by się schylić, jedynie spojrzał na nią z wysoka i powtórzył: "Może z czasem poprawi się pani pamięć. Wygląda na to, że jest to problem. Przypomnę ci jeszcze raz, że zasadą numer jeden jest to, że będziesz robić to, co ci się każe. Jeśli powiem, że jakaś dyskusja jest skończona, to jest skończona". Podnosząc serwetkę i umieszczając ją w kieszeni swojego garnituru, kontynuował, "A ta pisemna umowa stwierdza, że cokolwiek jest dla mnie przyjemne, oznacza konsensualne, a nie gwałt."

Nadal górując nad nią, wyprostował swoją marynarkę i wygładził krawat. "Zdecydowałem, że będzie lepiej, jeśli nie opuścisz swojego apartamentu przez jakiś czas. Proszę się nie martwić. Mamy mnóstwo czasu, czasu wartego 215 tysięcy dolarów." Z tym, odwrócił się, aby opuścić apartament, dźwięk tłuczonego kryształu odbijający się echem spod jego loafersów Gucci. Jego kontrolowany, imponujący ton przeraził Claire bardziej niż jego słowa. Mówił z takim autorytetem, że nie mogła się ruszyć ani odezwać.

"Powiem personelowi, że możesz zjeść swoje śniadanie po tym, jak ten kryształ zostanie oczyszczony". Zniknął za dużymi białymi drzwiami.

Claire usłyszała sygnał dźwiękowy i zamek, gdy pozwoliła sobie sięgnąć i dotknąć szczypiącego policzka. Całkowita cisza powróciła, a ona spojrzała na bałagan przed nią. Podczas małego, nic nieznaczącego protestu, usłyszała siebie mówiącą: "Wolałabym umrzeć z głodu niż to posprzątać".

Ze łzami w oczach i odgłosem chlipania, chwilę później znalazła się na podłodze, czołgając się po niej, zbierając kawałki kryształu. Miała już pozbierane większość dużych kawałków, gdy zauważyła krew na swojej szacie. Po zbadaniu sprawy Claire ustaliła, że pochodzi ona z rozcięcia na jej dłoni. Bezskutecznie próbowała usunąć z dłoni strzępek kryształu, zamazany wzrok utrudniał jej zadanie. Nagle zbyt znajomy sygnał dźwiękowy sprawił, że odwróciła się w stronę drzwi, przerażona powrotem Anthony'ego.

Katarzyna weszła, rozejrzała się i potrząsnęła głową. "Pani Klaro, proszę pozwolić mi doprowadzić to do porządku. W końcu się pani skaleczy".

"Myślę, że już to zrobiłam." Claire wyciągnęła rękę. Bardzo czule, Catherine zaprowadziła Claire do łazienki i usunęła kryształ. Następnie oczyściła i zabandażowała jej rękę. Kiedy wróciły do apartamentu, dowody poprzedniej nocy zniknęły. Apartament był czysty, nie było przewróconych lamp, szali, a wazon zniknął. Na stole stała taca z jedzeniem.

Claire podeszła do stołu i posłusznie zjadła swoje śniadanie, sama. Przytłaczające uczucie desperacji wypełniło ją. Była w pułapce. Była zupełnie sama. I nie wiedziała, co robić. Postanowiła wziąć prysznic i mieć nadzieję, że coś wymyśli.




Rozdział 2

Rozdział 2

Pięć dni wcześniej . . .

Dzień wypełniony spotkaniami służył swojemu celowi. Najpierw spotkał się z kierownikiem stacji, potem niekończące się godziny z zespołem sprzedaży, słuchając raportów budżetowych, po których następowały propozycje. Prawdę mówiąc, te spotkania zwykle nie uzasadniały obecności prezesa macierzystej korporacji. Sądząc po sposobie, w jaki kierownictwo WKPZ przewróciło się, by uzasadnić każdy wydatek i każdą propozycję, pokazali, że mają przynajmniej na tyle zdrowego rozsądku, by uznać tę wizytę za niezwykłą. Prawdę mówiąc, Anthony Rawlings miał w dupie tę dwulicową stację telewizyjną. Już spełniła swoje zadanie. Gdyby ją jutro zamknął, nie straciłby snu. Spotkania pokazały mu jednak, że stacja przynosi zyski. A biorąc pod uwagę obecny stan gospodarki, zyskowna to dobra rzecz. Po powrocie do głównego biura wyznaczyłby zespół, który zbadałby zbliżającą się sprzedaż. Czy nie byłoby wspaniale, gdyby mógł czerpać z tej nabytej stacji zarówno osobiste, jak i pieniężne korzyści?

Po zakończeniu spotkań umówił się na spotkanie towarzyskie z nowym dyrektorem personalnym stacji i jego asystentem. Gdyby wiedzieli o nim cokolwiek, zdawaliby sobie sprawę, że to zupełnie nie w jego stylu. Przyjął ich zaproszenie z jednym zastrzeżeniem: muszą iść do Red Wing. Słyszał, że mają tam najlepsze smażone zielone pomidory w Atlancie, w stanie Georgia.

Na szczęście obaj współpracownicy mieli rodziny, które czekały na ich powrót. Po wypiciu piwa Red Wing i spożyciu porcji przystawki ze smażonych zielonych pomidorów, pan Rawlings nalegał, aby wzięli urlop i spędzili czas ze swoimi bliskimi. Podziękował im za oddanie WKPZ i uważnie wysłuchał ich planów personalnych. Jednak gdyby został przesłuchany pod przysięgą, nie byłby w stanie przypomnieć sobie ani jednego słowa, które powiedzieli. Jego uwaga skupiła się na brązowowłosej barmance o zielonych oczach. Miała rozpocząć swoją zmianę o czwartej, a on wiedział, że będzie tutaj. Gdy tylko jego współpracownicy wyszli, wysłał SMS-a do swojego kierowcy i poinformował go, że będzie w Red Wing do późna. Potem niezobowiązująco podszedł do pustego stołka na końcu baru, przy ścianie. Zmniejszał prawdopodobieństwo, że ktoś nawiąże rozmowę o 50 procent. Wolałby 100, ale cholera, nie można mieć wszystkiego. Jedynym obiektem jego rozmowy i uwagi byłaby uśmiechnięta młoda kobieta po drugiej stronie błyszczącego, gładkiego baru.

"Hej, przystojniaku, czy potrzebujesz jeszcze jednego piwa?".

Antoni podniósł wzrok, by spojrzeć w jej szmaragdowe oczy. Miał przystojną twarz i wiedział po wielu latach praktyki dokładnie jak ją wykorzystać. Jednak w tej chwili jego uśmiech był szczery. W końcu z nim rozmawiała. To była długa samotna droga, ale cel był wreszcie w zasięgu wzroku. "Dziękuję, chciałbym."

Oceniając pozostałą zawartość jego szklanki, zapytała, "Czy to jeden z naszych customowych wheatów?"

"Cóż, tak, to La bière Blanche". Uśmiechnęła się słodko i pospieszyła, by napełnić mu kolejną szklankę. Kiedy wróciła z bursztynowym płynem, sprawnie usunęła jego pustą i zastąpiła ją pełną szklanką i świeżą serwetką Red Wing. "Chciałabym założyć kartę".

"Byłoby wspaniale. Jeśli mógłbym mieć twoją kartę kredytową, zacznę ją od razu."

Z tym Anthony otworzył swoją marynarkę Armani i wyjął portfel z wewnętrznej kieszeni. Miał tak wiele rzeczy, które chciał powiedzieć, ale miał całą noc. Jej zmiana kończyła się dopiero o dziesiątej, a on planował spędzić wieczór siedząc właśnie tam. Wręczając jej swoją platynową Visę, patrzył, jak czyta nazwisko.

"Dziękuję, panie Rawlings. Zwrócę to panu za chwilę". Jej uśmiech ani wyraz twarzy nigdy się nie zachwiał. Odwróciła się w kierunku kasy. Anthony usiadł z powrotem na krześle z krótką chwilą satysfakcji. Nie wiedziała, kim on jest. To było doskonałe rozwiązanie.

W ciągu następnych kilku godzin Anthony obserwował, jak Claire rozmawia i flirtuje z każdym klientem. Jej uwagi były przyjazne i uważne, ale nigdy jawnie osobiste. Niektórych klientów witała po imieniu, gdy znaleźli drogę do wolnego miejsca. Wielu znało jej imię, zanim zdążyła się przedstawić. Anthony założył, że to stali bywalcy. Zarówno mężczyźni, jak i kobiety wydawali się zadowoleni, że to ona na nich czeka.

Poruszała się non stop, sprzątając puste szklanki i talerze i zastępując je kolejnymi takimi samymi lub czekami wymagającymi zapłaty. Wycierała błyszczący drewniany bar i uśmiechała się nawet wtedy, gdy jakiś komentarz zasługiwał na zdecydowaną ripostę. Po tak długim czasie obserwowania jej z daleka, bycie tak blisko dawało mu więcej pędu niż zabezpieczenie wielomilionowej transakcji. Być może była to wiedza o tym, co ma nadejść.

Po latach pracy w barze, Claire Nichols wiedziała, jak czytać ludzi. Co ważniejsze, szczerze lubiła te małe dziwactwa, które czyniły ich prawdziwymi. Na przykład, weźmy pana Przystojniaka popijającego swoją La bière Blanche. Obserwował ją przez ostatnie kilka godzin jak lew oceniający swoją ofiarę. Oceniła, że był co najmniej dziesięć lat starszy od niej, ale dobrze ukrywał swój wiek za tym perfekcyjnym uśmiechem, ciemnymi, falującymi, ułożonymi włosami i niesamowitymi brązowymi, prawie czarnymi oczami. Claire uśmiechnęła się tajemniczo. Ona też go obserwowała.

"O której godzinie wysiadasz?" Jego głos rezonował mocno i husky przez hałas baru, patronów i muzyki.

"Teraz, Anthony, czy to nie jest to, co powiedziałeś, że masz na imię?" Gawędziarski ton pracy Claire zawierał najmniejszy z południowych drawl, rodzaj akcentu, który odbierasz od bycia wokół niego tak dużo. Jej korzenie w Indianie z matką, która uczyła angielskiego, nie pozwoliłyby jej na zbytnie przeciąganie tych sylab, chyba że celowo.

Uśmiechając się diabelskim grymasem i błyskając tymi zmysłowymi oczami, spotkał jej spojrzenie. "Tak, to prawda. I jeśli dobrze pamiętam, masz na imię Claire".

"I chociaż mi to pochlebia, to zazwyczaj nie widuję swoich klientów poza tym szacownym zakładem".

"W porządku, o której wysiadasz? Może moglibyśmy usiąść w jednej z tych kabin, właśnie tutaj... ...w tym szacownym lokalu... ...i porozmawiać? Chciałbym dowiedzieć się o tobie czegoś więcej."

Cholera. Mówił płynniej niż jakikolwiek zwykły Joe, który siedzi na tych stołkach. A teraz, gdy jego jedwabny krawat był w kieszeni jego garnituru Armani i górny guzik jego jedwabnej koszuli był rozpięty, jego swobodna biznesowa persona była niesamowicie seksowna.

"Teraz powiedz mi jeszcze raz, co sprowadza cię do Atlanty. Nie jesteś stąd, prawda?" Claire powiedziała, opierając się o bar.

"Biznes i nie, ale myślę, że to ja chciałem zadać pytania". Jego ton zawierał figlarną jakość, a jednocześnie był skupiony i kontrolowany. Intuicja Claire podpowiadała jej, że był przyzwyczajony do załatwiania swoich spraw. Coś kazało jej się zastanawiać, czy to właśnie sprawiło, że odniósł sukces w biznesie, bo jego wygląd zdecydowanie mówił o sukcesie, i czy przeniosło się to na jego życie osobiste.

Claire słuchała i patrzyła, jak oczy Anthony'ego błyszczą. Był wysoki. Teraz, po zdjęciu płaszcza, mogła stwierdzić, że był umięśniony, z szeroką klatką piersiową i jędrną talią. Co najważniejsze, jego lewa ręka miała pusty czwarty palec. Claire zdecydowanie nie chciała tam iść. Wbrew swojemu lepszemu osądowi, zdecydowała, że chce odpowiedzieć na te pytania.

"Dobrze." Uśmiechnęła się uroczo. "Ale będę stał za tym barem przez sześć godzin prosto. Nie mogę obiecać, że będę najlepszym towarzystwem".

"W takim razie przyjmuję to jako tak? Ale czy powiedziałeś mi godzinę? A może wciąż czekam na tę odpowiedź?" Znalazła się pochłonięta w jego oczach.

"Yo! Hej, kochanie, może dasz nam jakiś serwis na dole?". Uwaga Claire nagle została odciągnięta od trzymania tych niesamowitych oczu. Ten dupek przy barze potrzebował więcej Jacka i coli. Zaczęła się oddalać. Anthony sięgnął po jej rękę, która spoczywała na barze, zaledwie centymetry od jego. Jego dotyk był ciepły i sprawił, że jej skóra poczuła mrowienie. Nie zapytał ponownie, ale jego wyraz twarzy to zrobił.

"O dziesiątej, wysiadam o dziesiątej". Usunęła rękę spod jego ręki, potrząsnęła głową i zeszła z baru, uśmiechając się do siebie. Musiała dowiedzieć się, czego chciał ten dupek.

Głęboko czerwone winylowe siedzisko półokrągłej budki usytuowanej na skraju parkietu bezskutecznie próbowało imitować szlachetną tapicerkę. Muzyka wypełniała powietrze, zbyt głośna i zbyt szybka. W mniemaniu Anthony'ego była to idealna zachęta, by usiedli blisko, aby się wzajemnie słyszeć. Miał też butelkę najlepszego cabernet sauvignon z Red Wing. Spoglądając po raz setny na zegarek, odczytał wskazówki, które wskazywały godzinę 22:30. Wtedy właśnie zobaczył Claire idącą przez pusty parkiet w kierunku jego kabiny.

To była zdecydowanie noc na zachowania niestandardowe. Anthony Rawlings nie tylko zazwyczaj nie bratał się z regionalnymi współpracownikami, ale też nigdy na nikogo nie czekał. W każdych innych okolicznościach wstałby i wyszedł przed 22:05. Jego przyjaciele, współpracownicy i pracownicy znali jego obsesję na punkcie punktualności. Ale dzisiejszy wieczór był inny. Gdy Claire wgramoliła się do budki, uśmiechnęła się zmęczonym grymasem i przeprosiła za spóźnienie. Był problem z kasą, ale wszystko jest już w porządku.

Delikatnie dotknął jej dłoni. Chwilowo stał się zafiksowany na kontraście - jego duża i jej mała. "Zacząłem się zastanawiać, czy mnie nie wystawiasz." Jego grymas wskazywał na powagę. "Ale ponieważ widziałem cię po drugiej stronie pokoju, miałem nadzieję, że mogę mieć jeszcze szansę na przyjacielską rozmowę". Wydech Claire i uchylone usta powiedziały mu, że poczuła ulgę. Czy to dlatego, że wciąż czekał, czy tylko dlatego, że jej zmiana została zakończona? "Być może moglibyśmy wypić kieliszek wina i mógłbyś cieszyć się siedzeniem zamiast stania".

"Uważam, że byłoby to bardzo miłe." Antoni nalał wino i zauważył, że wyraz twarzy Claire rozluźnia się. Przemiana zachodząca przed nim była z barmana w prawdziwą Claire Nichols. Obserwował, jak wzięła kieliszek, położyła usta na brzegu, zamknęła oczy i rozkoszowała się gęstym czerwonym płynem na języku. Anthony zwalczył chęć myślenia zbyt wiele o jej działaniach.

"Więc co taka klasyczna dziewczyna jak ty robi czekając na takich stoików jak my?" Bogaty głos Anthony'ego ponownie skupił uwagę Claire. Jej oczy mrugały szmaragdowymi światłami, gdy odwróciła się, by stanąć przed nim.

"Dlaczego, Anthony, wierzę, że to samodeprecjonujące stwierdzenie było w pewnym sensie komplementem dla mnie". Jej ton trzymał ten południowy akcent, który był daleki od jej rodzimej kadencji Indiany. On tylko wygiął brwi, czekając cierpliwie na odpowiedź. Claire potrząsnęła głową i wpadła w jego urok. "Jestem niepracującym meteorologiem. Moja stacja informacyjna została kupiona jakiś rok temu. W swojej nieskończonej mądrości uznali, że nie jestem już potrzebna, więc to" - powiedziała, przesuwając wolną rękę otwartą nad stołem - "jest moje nowe, wspaniałe życie. Nie odrzucaj tego. Spłaca moje kredyty studenckie, jak również wiele innych rachunków."

Jego śmiech był głęboki i nieosądzający. "Czy nie wolałbyś robić rzeczy związanych z pogodą niż to?"

"Oczywiście, ale szczerze mówiąc, to nie jest takie złe. Mam tu kilku wspaniałych przyjaciół. Zawsze coś się dzieje i spotykam miłych ludzi, takich jak ty." Claire wzięła kolejny łyk wina i pochyliła się nieco bliżej. "Więc to jest moja historia w skrócie. Proszę pana, teraz pańska kolej. Powiedział pan, że jest tu w interesach. Jakimi interesami się zajmujesz?

"W rzeczywistości jestem zaangażowany w wiele biznesów. Przyjechałem do Atlanty w celu przejęcia, a niektórzy współpracownicy przekonali mnie do przyjścia tutaj do waszego szacownego lokalu, aby spróbować słynnych na cały świat smażonych zielonych pomidorów."

"Och, tak zrobili. A ty?"

Anthony przytaknął. "Tak, zrobiłem."

Parsknięcie Claire spowodowało, że spojrzała w dół do swojej szklanki. "Czy ci się podobały?"

On podobnie spojrzał w swoją szklankę. "Nie, nie wierzę, że jestem przeznaczony do gruzińskiej kuchni." Śmiech Claire sprawił, że podniósł wzrok. "Dlaczego się śmiejesz?"

"Bo uważam, że są okropne! Za każdym razem, gdy ktoś je zamawia, chcę szepnąć: 'Nie, nie rób tego'. To jest po prostu to, że są takie ..."

"Oślizgłe?" Oboje powiedzieli razem i roześmiali się. Rozmowa postępowała bez wysiłku. Pytała o jego nabytek. Czy jego podróż będzie udana? Antoni był szczerze zaskoczony jej głębią i wiedzą. Szkoda, że jej stacja informacyjna nie zatrzymała jej przy sobie. Zasługiwała na dużo więcej niż obsługiwanie baru. Oczywiście to właśnie jej powiedział. Omówili jej możliwości zawodowe. Ponieważ Anthony był zaangażowany w wiele przedsięwzięć, zaoferował możliwość pomocy przy bardziej dochodowym zatrudnieniu. Claire podziękowała mu za ofertę, ale wątpiła w jego zdolność lub chęć prawdziwej pomocy.

"Wiesz, twoje przeznaczenie może być tak proste, jak oferta i podpis w dal". Przywołał każdą umowę, którą kiedykolwiek zawarł, a było ich więcej niż mógł policzyć lub przypomnieć sobie. Umieszczając serwetkę na stole, zwrócił jej uwagę na środkowy wzór. "Wyobraź sobie, że zamiast wirującego napisu 'Red Wing' jest on zablokowany i brzmi 'Weather Channel'."

Butelka cabernet sauvignon była prawie pusta. Claire zamknęła oczy i zrobiła tak jak powiedział Anthony - wyobraziła sobie. Wydychając słyszalnie, powiedziała: "To byłoby wspaniałe. To byłaby oferta, o jakiej marzy meteorolog".

Zamykając sprawę, powiedział: "Cóż, Claire, gdyby ta serwetka była tym kontraktem"- sięgnął po długopis do kieszeni na piersi i napisał na górze serwetki "Umowa o pracę"- "czy byłabyś skłonna podpisać? Czy naprawdę oddałabyś to wszystko za ofertę pracy?".

Nie mrugnęła. "W okamgnieniu!" Wyjmując długopis z ręki Anthony'ego, podpisała się "Claire Nichols" obok insygniów baru.

Około północy Claire podziękowała Anthony'emu za urocze towarzystwo i wyjaśniła, że jest bardzo zmęczona długim dniem i musi wrócić do domu. "Będę w mieście jeszcze przez kilka dni. Może mogłabym zadzwonić do ciebie na kolację? To nie jest właściwe, aby zaoferować damie alkohol i bez jedzenia".

"Dziękuję. Jestem zaszczycony, ale wierzę, że zrzucę to na karb mojego spotkania z niesamowitym dżentelmenem i będę kontynuował moją wspaniałą egzystencję. Obawiam się, że kanał pogodowy nie będzie się ze mną kontaktował w najbliższym czasie."

Chociaż jej odmowa go zaskoczyła, nie dał tego po sobie poznać. Na dłuższą metę nie miałoby to znaczenia, ale grałby w jej czystość. "Naprawdę rozumiem, niebezpieczny człowiek spoza miasta próbuje poznać twoje sekrety i oferuje ci pomoc w twoich dążeniach. Jesteś mądra, aby zachować dystans." Chociaż jego grymas miał złowrogi napis na całej powierzchni, zakładał, że wykryje fasadę.

"Dziewczyna nie może być zbyt ostrożna. Zaprawdę, jestem zaszczycony i nie wydaje mi się, żebyś był aż tak niebezpieczny." Zaczęła wyskakiwać z budki, ale złapał ją za rękę. Ich oczy spotkały się, a on pochylił głowę, by pocałować tył jej dłoni.

"Wspaniale było cię poznać, Claire Nichols." Z uśmiechem odzyskała rękę i powoli wysunęła się z budki. W następnej chwili został sam. Wziął długopis, podpisał się swoim nazwiskiem i na tej samej serwetce napisał datę. Starannie ją złożył i włożył do kieszeni marynarki od garnituru. Następnie wyciągnął telefon i napisał sms-a do swojego kierowcy: "ODBIERZ MNIE TERAZ". Zawsze używał pełnych słów. Język sms-ów to był żart. Zamykając oczy, pomyślał: Tak, mój nabytek idzie całkiem dobrze. Dziękuję, że pytasz.




Rozdział 3

Rozdział 3

Jedząc, kontemplowała swoją sytuację. Nie traktowała poważnie dyskusji o serwetkach. Anthony prawdopodobnie się tego spodziewał. Nie przygotowywała się do przeprowadzki ze swojego mieszkania w Atlancie ani nawet nie rozważała takiej możliwości. Jego wspomnienie o dokumencie, który prawnie ich wiązał, było całkowitym zaskoczeniem. Jelito Claire mówiło jej, że to nie jest legalne, ale jakie miała wyjście, żeby walczyć z tego pokoju? Szukała telefonu, komputera, albo jakiegoś sposobu na wezwanie pomocy - nic.

Myślała, że uda jej się wyjść z tego pokręconego koszmaru. Jednak to nie był koszmar, pokręcony czy inny. To była jej rzeczywistość, a jej umysł szukał sposobu na przetrwanie i ucieczkę.

Claire rozkoszowała się ciepłą owsianką, owocami, bekonem, doskonale zaparzoną kawą i sokiem. Pochłaniała każdą uncję, nawet dwa razy sprawdzając, czy w karafce nie ma więcej kawy. Wczoraj prawie nie jadła. Była wdzięczna, że głód nie był częścią jego planu.

Stojąc, by pójść pod prysznic, poruszała się ostrożnie, odczuwając te same bóle, co dzień wcześniej, tyle że spotęgowane. Claire nie była pewna, czy chce zobaczyć siebie w lustrach, gdy ostrożnie wkroczyła do obfitej łazienki i powoli podeszła do toaletki. Odbicie, które spojrzało do tyłu, było przerażające. Włosy miała potargane i splątane, a twarz w różnych odcieniach czerwieni i błękitu. Najgorszy obraz musiały stanowić jej usta, wyglądające tak, jakby dostała zastrzyki z botoksu. Tym razem nie było łez. Zamiast tego wpatrywała się i rozważała.

Babcia Nichols nie raz mówiła jej, że jest niezwykle silną młodą kobietą. W mniemaniu Claire babcia zawsze była silna. Praca dziadka w organach ścigania zabierała go z dala od domu, a babcia nigdy się nie skarżyła. Zamiast tego była sercem rodziny - zawsze była dla wszystkich i często udzielała rad, takich jak: "To nie okoliczności sprawiają, że człowiek odnosi sukces. To jak ta osoba reaguje na te okoliczności". Babcia wierzyła, że każdą sytuację można uczynić lepszą dzięki odpowiedniemu nastawieniu. Claire zrzuciła szatę. Patrząc na wizję w lustrze, wierzyła, że babcia nigdy nie przewidziała takiej sytuacji jak ta.

Po prysznicu Claire postanowiła nie ubierać się odpowiednio w oczekiwaniu na wizytę Antoniego. Gdyby wszedł do jej apartamentu, zastałby ją w dżinsach, koszulce i rozmytych skarpetkach. Co więcej, nie byłoby makijażu ani upiększania włosów. Może to mały akt buntu, ale Claire nie miała wielu buntowniczych opcji, a każda kość w jej ciele kazała jej walczyć. Próbowała walczyć podczas ostatnich dwóch nocy, ale nie wyszło jej to na dobre.

Wchodząc do wielkiej szafy / garderoby, Claire zdała sobie sprawę, że wczoraj nie doceniała tak naprawdę wszystkiego, co miała do zaoferowania. Najpierw zaczęła szukać bielizny, ale przypomniała sobie, że nie ma jej w żadnej z szuflad. Claire szukała więc dżinsów. Było ich wiele par, różne odcienie niebieskiego z różnymi fasonami nogawek. Noszenie dżinsów nie może łamać żadnych zasad; gdyby tak było, nie byłoby ich. Marki, które przeczytała na metkach, widziała tylko w sklepach takich jak Saks: Hudson, J Brand i MIH. Nigdy w życiu nie przymierzała dżinsów takich jak te. Były miękkie, niesamowicie wygodne i idealnie pasowały.

Teraz zapragnęła mieć koszulkę. Czując chłód, gdy zdejmowała szlafrok, zdecydowała, że lepszy będzie sweter. Wybór był niezliczony i modny. Zdecydowała się na różowy sweter z rozmytego kaszmiru marki Donna Karan. Zanim go założyła, poszukała stanika. Najwyraźniej staniki też były wbrew zasadom, bo nie mogła żadnego znaleźć. Znalazła jednak szufladę pełną różnokolorowych camisoli; wybrała różowe.

Przeszukiwanie szuflad i szafek w szafie było jak poszukiwanie skarbów. Wciąż grzebiąc w poszukiwaniu rozmytych skarpetek, znalazła wiele szuflad z bielizną. Jedwabiste czarne i czerwone negliże w wielu długościach przypominały jej pokaz mody Victoria's Secret. Wreszcie odkryła skarpetki. Claire nie mogła pojąć, że te wszystkie wystawne i ekstrawaganckie ubrania należą do niej. Prawdę mówiąc, nie chciała ich.

Kierowana ciekawością czytała metki na sukniach wieczorowych: Aidan Mattox, Armani, Donna Karan i Emilio Pucci. Same te suknie mogłyby opłacić jej czynsz w Atlancie przez sześć miesięcy. Przez chwilę zastanawiała się nad sukienką z wczorajszego wieczoru. Jej metka pozostanie tajemnicą. Zniknęła, gdy pokój został posprzątany.

Następnie obejrzała buty: czółenka, sandały, kozaki i pantofle - wszystkie na czterocalowym lub większym obcasie. Marki były równie drogie jak sukienki: Prada, Calvin Klein, Dior, Kate Spade i Yves Saint Lauren. Claire nigdy nie przepadała za butami, zwykle nosiła swobodne obuwie, Crocsy i trampki - rzadko na obcasach i nigdy tak wysoko. Oczywiście każda para miała jej rozmiar.

Jej umysł cofnął się do czasów liceum. Dziesięć lat temu zrobiłaby wszystko, żeby zaopatrzyć się w taką szafę jak ta, w której stała. Wtedy siostra pomagała jej się dopasować, mimo skromnych dochodów rodziców. Emily zabierała ją do sklepów z rzeczami do zbycia, polowała na okazje i przeszukiwała regały z wyprzedażami. To działało. Była częścią tłumu, nosiła odpowiednie ubrania, buty i torebkę. Obracając się powoli i biorąc do ręki wszystkie ubrania, żałowała, że nie ma tej szafy ani żadnych wspomnień.

Usłyszała sygnał dźwiękowy i drzwi apartamentu otworzyły się. Jej serce przyspieszyło. Kto tu był? I jak długo była w szafie? Wchodząc do apartamentu, zobaczyła, że obiad przyniósł ten sam młody człowiek, który przyniósł kolację poprzedniego wieczoru. Claire nie zauważyła wczorajszego wieczoru, ale pojawił się Latynos. Zapytała go o jedzenie. Uśmiechnął się i powiedział: "Przynoszę pani Claire lunch". Zapytała o Catherine, czy będzie się pojawiać. Odpowiedział: "Przynoszę pani Claire lunch". Inne pytania wydawały się bezsensowne. Claire uśmiechnęła się i podziękowała mu za lunch.

Każdej odpowiedzi i uśmiechowi młodego człowieka nie towarzyszył kontakt wzrokowy. Claire pomyślała o jego pracy, przynosząc jej jedzenie. Oczywiście przy braku makijażu mógł dostrzec jej siniaki. Do diabła, otworzył zamknięte drzwi, żeby przynieść jej jedzenie. Co myślał o niej, o tej sytuacji? Myśl o zobaczeniu jej trudnej sytuacji z czyjejś perspektywy mocno ciążyła jej na piersi. Smutek nasilił się na myśl, że po raz kolejny była zupełnie sama.

Zamiast podejść do stołu, Claire usiadła na kanapie i owinęła ręce wokół kolan. Wpatrując się w kominek, rozważała jego włączenie. Czas mijał bez zapisów. Nie pamiętała, że spała. Jej pozycja nie zmieniała się. Nieznośna cisza i odosobnienie łączyły się ze sobą, tworząc coś w rodzaju kontinuum czasoprzestrzennego. Było po trzeciej na zegarze przy łóżku, zanim ruszyła się z kanapy. Wtedy też zorientowała się, że jedzenie pozostało na stole, nietknięte.

Subtelna poświata zza zasłon przypomniała Claire, że nie wyglądała przez okna, odkąd obudziła się wczoraj rano. Pierwszej nocy sprawdziła, czy nie ma drogi ucieczki, i wszystko było szczelnie zamknięte. Ale potem zapadł zmrok i nie widziała nic poza własnym odbiciem.

Spośród wielu złotych draperii największa zakrywała fragment ściany w pobliżu kącika wypoczynkowego. Claire ruszyła w jej kierunku, szukając czegoś, za co mogłaby pociągnąć, aby draperia się poruszyła i odsłoniła tajemnicę drugiej strony. Po kilku minutach poszukiwań Claire znalazła przełącznik. Podniosła go. Zasłony otworzyły się i odsłoniły wysokie francuskie drzwi prowadzące na balkon.

W swojej histerii poprzedniej nocy nie zauważyła, że to były drzwi, a nie okna. Na pewno nie widziała balkonu. W głowie miała wiele możliwości: może z balkonu dałoby się zejść na dół. Niestety nie, francuskie drzwi były zamknięte i zaryglowane. Nigdzie nie można było znaleźć klucza. Claire domyślała się, kto go posiada.

Widok za drzwiami ukazał ogromny, niezamieszkany krajobraz, przez wiele mil tylko drzewa - tysiące i tysiące drzew na bardzo płaskim terenie. Kiedy przestała widzieć ogrom bezludnej ziemi, zrozumiała, że drzewa nie są zielone, a ziemia nie jest czerwona. Kiedy ona i Anthony zawarli umowę, byli w barze, Red Wing, w Atlancie.

To, co widziała z zamkniętych drzwi balkonowych, nie wyglądało jak Georgia. Tęskniła za swoim domem w Atlancie. Chociaż nie pochodziła stamtąd, jej ścieżka kariery zaprowadziła ją do WKPZ, lokalnej filii z Atlanty. Ta ścieżka zaczęła się od kierunku meteorologii na Uniwersytecie Valparaiso w Indianie. Urodziła się i wychowała w Fishers, poza Indianapolis, więc studia w Indianie były oczekiwane. Jej marzenia prawie się skończyły, gdy oboje jej rodzice zginęli tragicznie podczas jej pierwszego roku studiów. Cudem otrzymała stypendium. To, wraz z kredytami studenckimi i barmaństwem, pozwoliło jej na kontynuowanie edukacji. Po ukończeniu studiów, jej droga zaprowadziła ją na roczny, bezpłatny staż w Upstate New York. Będąc w branży pogodowej, powinna była zdawać sobie sprawę, jak bardzo znienawidzi pogodę w Albany. Jednak możliwość zamieszkania z siostrą i szwagrem sprawiła, że oferta była łatwa do przyjęcia. Niedawno poślubieni Emily i John bardzo chętnie pomagali Claire w każdy możliwy sposób. Emily uczyła w szkole, a John niedawno zaczął praktykować prawo w cenionej firmie w Albany. Ponieważ oboje byli ukochanymi w liceum, Claire znała Johna przez większość swojego życia. Życie z nimi było łatwe. Z perspektywy czasu może nie dla nowożeńców; ale dla Claire byli jej jedyną rodziną.

Kiedy pod koniec jej stażu w WKPZ pojawiła się oferta, Claire chętnie podążyła do Atlanty. Uznała, że Vandersolowie potrzebują trochę czasu dla siebie, pogoda w Atlancie jest lepsza, a praca była wszystkim, o co się modliła. W miarę upływu lat uczyła się coraz więcej o tym biznesie, zdobywała szacunek, rozgłos i coraz większe dochody. Kierownik stacji niejednokrotnie mówił jej, że jej chęć do nauki i pracy czyni z niej wschodzącą gwiazdę.

Droga napotkała przeszkodę w kwietniu 2009 roku, kiedy to WKPZ została kupiona przez dużą sieć korporacyjną. Claire nie była jedyną osobą, która straciła pracę. W zasadzie ponad połowa weteranów i większość stażystów i asystentów została zwolniona. Do tego czasu miała już kredyty studenckie, mieszkanie, samochód i zadłużenie na karcie kredytowej. Szczerze mówiąc, ta karta kredytowa i barmaństwo utrzymywały jedzenie na stole, podczas gdy ona szukała nowego zatrudnienia. Rozważała opuszczenie Atlanty. Ale podobało jej się miasto, klimat i ludzie.

W Atlancie mogła polegać na błękicie nieba w kolorze indygo i rdzawo-czerwonym brudzie. Wizja za jej oknem była czarno-biała, jak stara fotografia. Ziemia, drzewa i trawa były bezbarwne. Pokryte chmurami niebo wisiało nisko i bez końca. Słowo, które przyszło jej na myśl to "zimno". Mogła być w Indianie, Michigan, czy gdziekolwiek na Środkowym Zachodzie. Wszystkie wyglądały tak samo. Nienawidziła zimy, ciemności i braku kolorów. Teraz patrzyła na to przez okna swojego więzienia.

Claire zastanawiała się, czy powinna była odsłonić zasłony. Jej odkrycie sprawiło, że jej sytuacja stała się bardziej dramatyczna. Jeśli nie była w Atlancie, to gdzie była? I jak się tu dostała? Spojrzała na głupi przełącznik i rozważyła zamknięcie ponurego świata zewnętrznego. Nie pomagało to jej nastawieniu. Claire zdecydowała, że przełącznik nie pomagał jej nastawieniu, ani nie mówiący po angielsku służący, drogie ubrania, ani wystawne otoczenie. Była więziona przez szalonego człowieka, który w jakiś sposób wierzył, że teraz jest jej właścicielem. Jej położenie, luksusowe otoczenie, wymyślne ubrania - nic z tego nie miało znaczenia. Mogła być w celi z pustaków. Wciąż była więźniem i te głupoty nic by nie pomogły.

W miarę upływu godzin i dni Claire nie miała nic do roboty poza myśleniem. Myślała głównie o ucieczce, fantazjując o bieganiu przez masywną, zalesioną scenę za jej oknem. W jej fantazji, zbawienie było przez drzewa. Ale nie mogła wyjść z pokoju, a tym bardziej do drzew. Po kilku dniach, w chwili gorącej desperacji, Claire wzięła jedno z krzeseł ze stołu i próbowała rozbić szyby we francuskich drzwiach. Cholerne krzesło odbiło się od szyby. Przeszukała apartament w poszukiwaniu czegokolwiek ciężkiego. Najbliższą rzeczą była gruba książka. Nawet przy wielokrotnych uderzeniach nie miała wpływu na szyby.

Godziny i dni spędzone w samotności sprawiły, że zatęskniła za zgiełkiem Red Wing. Zastanawiała się nad stałymi bywalcami i swoimi współpracownikami. Czy ktoś zgłosił jej zaginięcie? Te myśli zazwyczaj kończyły się łzami i bólem głowy. Próbując zachować spokój i rozsądek, zaczęła myśleć o przeszłości. Czy w przeszłości było coś, co do tego doprowadziło?

Lubiąc nauki o Ziemi i pogodę, meteorologia wydawała się naturalnym wyborem. Uwielbiała to, co nieznane. Jako nastolatka doświadczyła swojego pierwszego tornada. Siła i nieprzewidywalność burzy zafascynowały ją. Z radością obserwowała, jak zderzają się ze sobą ciepłe i zimne fronty. Uwielbiała dowiadywać się więcej o tym i o tym, dlaczego. Komputery mogłyby pomóc w przewidywaniu pogody. Ale to taka mała część. Dlaczego niektóre fronty zacinają się i tworzą powodzie, skoro kilka dni wcześniej modele przewidywały tylko cal deszczu? Jak to się dzieje, że ciepły słoneczny dzień może nagle zmienić się w burzowy? Chciała to lepiej zrozumieć, kontrolować wyniki w jakiś sposób, być może zminimalizować jego destrukcyjne siły. Ale teraz stopień naukowy z meteorologii był bezużyteczny.

Pod koniec marca...

Był w mieszkaniu wielokrotnie. Na szczęście to była jego ostatnia wizyta. Patrząc na swój zegarek TAG Heuer, wiedział, że przeprowadzki powinny być za trzydzieści minut. Powoli chodził po małych pokojach. Zaczynając od sypialni, sprawdził, co pozostało z jej rzeczy. Wszystko inne, ubrania i przedmioty domowego użytku, zostały umieszczone w pudłach oznaczonych jako przeznaczone do oddania. Pełnowymiarowe łóżko było rozebrane. Pozostał tylko materac, sprężyny i rama.

Na górze komody leżały przedmioty, nad którymi zastanawiał się Antoni. Były tam zdjęcia w ramkach, wskazujące na jakieś sentymentalne przywiązanie. Znał większość twarzy. Niektóre widział osobiście. O innych dowiedział się za pomocą wszelkich niezbędnych środków. W jednej z tych tanich ramek z napisem "Dziadkowie" było zdjęcie jej dziadków. Potem było stare zdjęcie Claire z siostrą Emily i ich rodzicami zrobione przed mostem Golden Gate. Gdyby musiał zgadywać, Claire miała jakieś dwanaście lub trzynaście lat. Było też zbliżenie Claire i Emily na ślubie Emily. Poznałby to miejsce nawet bez dowodu w postaci welonu Emily. Przypomniał sobie ten dzień. Było gorąco i wilgotno, nawet jak na Indianę. Ostatnie było bardziej aktualne zdjęcie Emily i Johna siedzących na kanapie.

Na komodzie leżało też kilka sztuk biżuterii. Niedrogie rzeczy znalazły się w pudełkach na datki. Te kawałki, jednak, były drobniejszej jakości. Naszyjnik z pereł na łańcuchu z białego złota był tym samym, który nosiła na zdjęciu ślubnym z Emily. Była tam również para diamentowych kolczyków. Gdy Anthony obmacywał diamentowe ćwieki rękawiczkami, postanowił wrzucić je do pudełka na datki. Te cholerne rzeczy nie mogły mieć pół karata wagi całkowitej. Uśmiechnął się. Jeśli chciał, żeby Claire miała diamentowe kolczyki, to na pewno byłyby większe niż te.

Idąc w stronę salonu, zerknął do łazienki, całkowicie pustej, z wyrzuconą większością jej zawartości. Nikt nie chce używanej zasłony prysznicowej. Salon był niesamowicie sterylny, kontrastując z tym, jak go zastał. Miesiące temu, kiedy po raz pierwszy wszedł do mieszkania, żeby umieścić kamery monitoringu, mały salon go zaskoczył. Miał szafy większe od tej, a jednak było domowo, jeśli to było możliwe. To mogły być zdjęcia, rośliny lub eklektyczne umeblowanie - naprawdę nie wiedział. Czułam się jak ona.

Teraz pokój był zredukowany do najistotniejszych rzeczy. Spojrzał na zegarek: jeszcze siedemnaście minut. Podniósł laptopa i umieścił go w futerale. Wracając do sypialni, postanowił zachować wszystkie oprawione zdjęcia i naszyjnik z pereł. Włożył je do walizki razem z laptopem.

Wspominając, komputer był nieoceniony. Dzięki niemu miał dostęp do jej kalendarza, poczty elektronicznej i różnych kont. Znalazł wszystkie zaplanowane zobowiązania i poprzez e-mail z żalem je odwołał. Wysłał też e-maile do jej pracodawcy, znajomych z Facebooka i siostry. Wszyscy otrzymali podobną wiadomość opisującą niesamowitą okazję, którą otrzymała, jak będzie nieosiągalna przez jakiś czas, ale wróci do nich, jak tylko podejmie decyzję dotyczącą jej przyszłości. Przez laptopa, jej konta bankowe, karty kredytowe, kredyt samochodowy, rachunki za media, telefon komórkowy - wszystko - zostało ocenione. Salda wszystkich rachunków wynosiły teraz zero. Po opłaceniu każdego ostatniego wyciągu w całości, konta zostały zamknięte. Pieniądze, które wpływały na jej konta bankowe, były trudne do wyśledzenia, ale gdyby ktoś poświęcił czas, by to zrobić, dowiedziałby się, że była to ugoda z WKPZ. Anthony miał nadzieję, że nikt nie będzie tego dokładnie badał, ale jeśli tak, to odkrycie powinno go spacyfikować. Oczywiście WKPZ nie posiadała żadnego zapisu takiej transakcji, ale prawdopodobieństwo, że ktoś to dokładnie zbada, było niewielkie. Fakt, że pieniądze zostały wpłacone na jej różne konta oszczędnościowe i czekowe cztery dni przed jej zniknięciem, doprowadził do aluzji. Uśmiechając się, przypomniał sobie, jak siedział z nią w Red Wing, wiedząc, że miała na kontach dodatkowe 200 tysięcy dolarów i nie miała o tym pojęcia. Anthony wiedział z obserwacji, że sprawdzała swoje konta tylko w weekendy. Wtedy siadała i próbowała związać koniec z końcem. Dzień po tym, jak zrobiła swój mały balans, pieniądze pojawiły się elektronicznie.

Pieniądze z ugody i e-maile "do zobaczenia" w połączeniu sprawiły, że jej zniknięcie wyglądało na zaplanowane. Gdyby mógł dosięgnąć własnych pleców, Anthony dałby sobie mocnego poklepania - zasłużył na to!

Kierownik w Red Wing był najtrudniejszy do uciszenia. Po e-mailu natychmiast zaczął dzwonić i pisać SMS-y na jej telefon. Na szczęście Anthony zabrał ze sobą do Iowa jej Blackberry. Claire odpowiedziała przepraszająco menedżerowi przez SMS-a. Bardzo żałowała, że wyjechała w takim pośpiechu, ale trzeba odpowiadać, gdy okazja puka. Anthony był pewien, że gdyby wróciła do Atlanty, a tego nie zrobi, Red Wing nie będzie chciało jej ponownie zatrudnić.

Trzymając jej laptopa, mógłby sprawdzić jej pocztę elektroniczną i stan konta. Mógłby też okresowo wysyłać e-maile lub zamieszczać status na Facebooku, by nie dopuścić do przesadnej reakcji ciekawskich. Nawet jeśli komputer byłby w Iowa, adres internetowy i URL nie zmieniłby się. Nikt nie znałby miejsca pochodzenia.

Blackberry Claire spotkał nieszczęśliwy wypadek. Wiele telefonów komórkowych zawiera nadajniki GPS. Anthony nie chciał ryzykować. Wysłano masowy tekst wyjaśniający, że Claire będzie miała wkrótce nowy numer i skontaktuje się ze wszystkimi tak szybko, jak to możliwe. A potem, po usunięciu karty SIM, Anthony cofnął wypożyczony samochód przez telefon. Nie udało się go uratować. W jego walizce znajdował się również ostatni sprzęt do inwigilacji. Zdecydowanie nie chciał, żeby jakiś głupi malarz natknął się na jedną z jego kamer.

Sześć miesięcy materiału filmowego nauczyło go wiele o Claire Nichols. Trzymała się późnych godzin pracy i lubiła spać do późnych godzin porannych. Lubiła gotować i piec, ale dużo rozdawała. W mieszkaniu nie było chłopaków ani męskich gości, co cieszyło Anthony'ego. Lubiła rozmawiać przez telefon i czatować z ludźmi na komputerze. Rzadko oglądała telewizję, z wyjątkiem serialu Grey's Anatomy i innego na tej samej stacji. Lubiła ćwiczyć, czasem spacerowała z panią obok. Rzadko kiedy zostawała w okolicach mieszkania. Często wychodziła z przyjaciółmi. Wiele razy wracała do domu w stanie mniej niż trzeźwym, ale znów zawsze sama. W okresie świątecznym stawiała ozdoby, a nawet choinkę. Najlepszą częścią inwigilacji był dostęp do jej terminarzy i haseł. Włamanie do komputera byłoby trudniejsze bez tych haseł. Och, mógłby to zrobić, ale tak było łatwiej.

Antoni usłyszał pukanie do drzwi. Zdjął rękawiczki, włożył je do kieszeni i otworzył drzwi. "Cześć tam, jesteś John Vandersol?" zapytał zwalisty mężczyzna z plamami pod pachami i zalaną potem twarzą.

"Tak, to ja. Jesteście tymi, którzy się przeprowadzają? Wejdźcie." Anthony uznał, że choć w niczym nie przypominał szwagra Claire, jego obecność w jej mieszkaniu miała więcej sensu niż jakiegokolwiek innego mężczyzny. Ludzie i tak rzadko zapamiętywali twarze.

Podpisał umowę i zapłacił mężczyźnie gotówką, z napiwkiem w wysokości 200 dolarów. Wyjaśnił, że jego szwagierka przeprowadziła się do innego miasta w związku z pracą i chce, żeby wszystkie jej rzeczy zostały przewiezione do miejscowego schroniska w celu oddania. Przewoźnik nie był zainteresowany tylną historią, a Anthony nie naciskał. Podał wystarczająco dużo informacji, żeby przemiana była wiarygodna, ale nie za dużo, żeby nie brzmiało to wymyślnie. Szkoda, że Claire nie składała podatków. Mogłaby otrzymać piekielnie wysokie odliczenie za swoje darowizny. Opróżnienie mieszkania nie zajęło mężczyznom dużo czasu.

Jej samochód sprzedano za zadziwiająco niską cenę. Właściwie to nie wystarczyło na spłatę kredytu, ale chodziło o to, żeby się go pozbyć. Podrobienie jej podpisu na dokumentach nie było trudne. Użył jej podpisu na serwetce jako wzoru. Szczęśliwy nabywca nie zadawał pytań.

Pieszcząc walizkę, w której znajdowały się jedyne pozostałości poprzedniego życia Claire, Anthony wytarł rękawiczkami klamkę, zamknął drzwi do pustego mieszkania i włożył klucze do koperty. Kompleks został poinformowany e-mailem o nagłej przeprowadzce Claire, a także o zwrocie kosztów zerwania umowy najmu. Koperta została włożona do otwartej szczeliny w drzwiach biura. Wsiadając do samochodu, zadzwonił do kierowcy: "Odbierz mnie z Budget Rental, za dziesięć minut".

Anthony nie lubił wykonywać wszystkich tych zadań sam. W innych okolicznościach zatrudniłby kogoś, kto zapakowałby przedmioty do pudełka lub poczekał na przeprowadzki. To jednak nie były normalne okoliczności. Nie mógł ryzykować, że inni poznają jego plan. Nie mógł nawet zaufać swojemu najlepszemu przyjacielowi i szefowi swojego zespołu prawnego. To wszystko było bardzo prywatne.

Eric, kierowca Anthony'ego, miał pewne pojęcie o sprawach rozgrywających się w Atlancie. Miał więcej niż tylko pojęcie. Pomógł przetransportować Claire do Iowa. Ale jego wierność była niezłomna, podobnie jak reszty jego personelu domowego.

Wzdychając, gdy zaparkował szarą niepozorną Toyotę Camry na działce Budget, dziękował Bogu, że to już koniec. Teraz należało przebrać się w ubrania w jego stylu, wrócić do prawdziwego życia, przygotować się do zaplanowanych spotkań za granicą i zdecydować o przyszłości Claire. Błysnął prywatnym uśmiechem - przejęcie było zakończone.



Rozdział 4

Rozdział 4

Wielokrotnie w ciągu dnia myślała o swoim przypadkowym spotkaniu z Anthonym Rawlingsem. Uważała, że jego nazwisko brzmi znajomo, ale nie wiedziała i nadal nie wie dlaczego. Boże, chciałaby wpisać jego nazwisko w Google i zobaczyć co wyskoczy; może Crazy Abusive Man albo Nut Job with a Supremacy Complex?

Pewnego dnia podczas obsługi baru zaczęli rozmawiać, nie o niczym, co Claire mogłaby zapamiętać, po prostu rozmawiali. Był uważny i czarujący. Jego oczy zahipnotyzowały ją, ale nie ze strachu, jak to miało miejsce teraz, bardziej z przyciągania. Jej polityką było nie spotykać się z patronami towarzysko. Jednak z jakiegoś powodu, kiedy zaprosił ją do małej budki po jej zmianie, zgodziła się. Z perspektywy czasu Claire uważała, że jest bezpieczna, wciąż przebywając w Red Wing. Gdy już tam byli, rozmawiali i wypili trochę wina. W pewnym momencie miał serwetkę i mówił o pomocy w uzyskaniu przez nią pracy. Było to coś o kanale pogodowym - zdecydowanie nie to. Pamiętała, że podpisuje serwetkę, ale nie jego. Wydawało się to nieszkodliwe. Nie mogła sobie przypomnieć, co było napisane na serwetce. Nie rozmawiali o tym więcej, podczas gdy dzielili jeszcze kilka kieliszków cabernet sauvignon. Po tym wszystkim poszła do domu sama.

Następnego dnia wyspała się, zrobiła zakupy spożywcze, które teraz gniły w jej lodówce, i pracowała na zamykanej zmianie. Gdyby wiedziała, że to jej ostatni pełny dzień wolności, spędziłaby go w bardziej produktywny sposób: odwiedzając przyjaciół, ciesząc się tłumem w centrum handlowym lub dzwoniąc do siostry. Claire zastanawiała się, czy Anthony wrócił tego dnia do baru. Nie sądziła, ale pamiętała jego telefon.

17 marca, mniej więcej tydzień temu ... .

Zmiana Claire kończyła się o szóstej, co było dobrym rozwiązaniem. Chciała wyjść, zanim świąteczny tłum uderzy w Red Wing. Zielone piwo z niepokojem czekało na irlandzkich patronów, którymi w Dzień Świętego Patryka byli wszyscy.

Dzień wcześniej, kiedy Anthony Rawlings zadzwonił do Red Wing, Claire była zszokowana. Naprawdę nie spodziewała się, że jeszcze kiedykolwiek od niego usłyszy. Telefon nadszedł, gdy miejsca przy barze zaczynały się zapełniać. Jej szef nie doceniał osobistych telefonów w powolnych porach dnia, a tym bardziej w godzinach największego ruchu. "Witam, tu Claire. W czym mogę pomóc?"

"Dobry wieczór, Claire." Jej serce przeskoczyło rytm, natychmiast rozpoznając głęboki husky głos, który towarzyszył przystojnemu ciemnowłosemu, ciemnookiemu mężczyźnie.

"Anthony?"

Najpierw chichot, a potem: "Jestem pod wrażeniem. Masz wspaniałą pamięć do głosów".

No tak, kiedy towarzyszą takim ludziom jak ty. "Dziękuję, rozmawiam z ludźmi dla życia. Jestem zaskoczony, że zadzwoniłeś. Zapomniałeś czegoś albo coś zostawiłeś?"

"No cóż, tak i nie". Kierownik podszedł do niej. Zakryła telefon i szepnęła: "Klient z wczoraj szuka czegoś". Odwrócił się i poszedł do kuchni.

"Dobrze, jeśli da mi pani znać, co to jest, mogę się rozejrzeć i oddzwonić. Najpierw pozwól mi zdobyć twój numer".

"Och, na pewno masz mój numer. Najpierw myślę, że powinnaś wiedzieć, co zostawiłem". Claire czekała z niecierpliwością. Brzmiał tajemniczo, ale przecież czekali ludzie. W końcu powiedział: "Ty, Claire . . ."

Jej policzki zarumieniły się. "Przepraszam?"

"Myślałem o tobie i byłbym zaszczycony, gdybyś zgodziła się towarzyszyć mi na kolacji".

Claire zakręciło się w głowie. Próbowała myśleć, ale bar wypełniał się patronami, z których wszyscy patrzyli na nią w poszukiwaniu usług. Anthony czekał na jej odpowiedź. Wczoraj wieczorem był taki przystojny i czarujący. Perspektywa, że ktoś taki jak on, starszy i odnoszący sukcesy, poświęca czas, by zadzwonić do niej po kilku godzinach pogawędki, była pochlebna. Pracowała, by brzmieć sprężyście. "Przykro mi, pracuję do zamknięcia. To za późno na kolację".

"Ktoś o imieniu Crystal, kto odebrał telefon wcześniej, powiedział, że jutro pracujesz na wczesnej zmianie. A może znowu mnie odrzucisz i wyślesz do domu ze złamanym sercem?".

Claire westchnęła. To było poza jej strefą komfortu, ale potem znowu, nie chciała być odpowiedzialna za wysłanie jakiegoś biednego udanego wspaniałego biznesmena do domu ze złamanym sercem. "Mam wysiąść jutro o szóstej, ale jeśli pamiętasz z ostatniej nocy, nie zawsze jest punktualny. Mogę być gotowy o siódmej, jeśli to nie jest zbyt późno dla Ciebie?"

Jego ton był lżejszy i szybszy. "Wspaniale. Mam cię odebrać w Red Wing czy u ciebie?"

O Boże, nie była gotowa, żeby wiedział, gdzie mieszka. "Mogę się z tobą spotkać-"

Uciął ją. "Jestem pewien, że możesz, ale pozwól mi odebrać cię w stylu. Widzę cię o siódmej w Red Wing, a my idziemy do Chez Czar. Do jutra, Claire." Telefon się rozłączył.

Przez następne sześćdziesiąt do siedemdziesięciu minut baraż zamówień i klientów wymagających pacyfikacji nie pozwalał jej umysłowi w pełni zarejestrować swoich działań. Przyjęła zaproszenie do jednego z najlepszych lokali gastronomicznych w Atlancie z kimś, kogo ledwo znała. Złamała zasadę "nie umawiać się z klientem" i zasadę "nie jechać tym samym samochodem na pierwszą randkę". Ale może pierwsza randka była w kabinie w Red Wing. Wtedy to będzie oficjalnie druga randka, co jest całkowicie dopuszczalne. Ojej, w co by się ubrała?

O szóstej piętnaście oficjalnie wybiła zegar, jej rejestr się wyważył. Na tyłach baru znajdowała się mała szatnia, w której pracownice trzymały torebki, płaszcze i dodatkowe ubrania. Claire wiedziała, że jej koszulka Red Wing i dżinsy nie nadawałyby się do Chez Czar. Poza tym, kiedy ostatnio widziała Anthony'ego, miał na sobie bardzo ładny garnitur.

Otwierając swoją szafkę, wyciągnęła czarną sukienkę. Nie miała dziś rano zbyt wiele czasu, ale po ogoleniu nóg postanowiła pobiec do Greenbriar Mall i sprawdzić, czy Macy's ma coś w jej przedziale cenowym. Okazało się, że nie ma nic za darmo, ale znalazła prostą czarną sukienkę na drugiej przecenie. Była krótsza, niż zwykle nosiła, ale pasowała, a ona nie miała czasu na wybrzydzanie. Po szybkim przejściu przez Burlington's, zakupiono parę prostych czarnych sandałów na obcasie. Miała czarny bawełniany pół sweter, który dobrze uzupełniał sukienkę i byłby idealny na chłodny wiosenny wieczór.

Po przebraniu się i wepchnięciu koszulki i dżinsów z powrotem do szafki, spojrzała na siebie w lustrze. Od razu poczuła się głupio. To nie była ona. Była w dżinsach, koszulce i tenisówkach.

Kilka kresek eyelinerem, tusz do rzęs i błyszczyk do ust, a także szybkie przeczesanie włosów to wszystko, co mogła zrobić. Sądząc po okrzykach z obu stron baru, kiedy weszła do Red Wing, wszystko poszło dobrze. "Sprawdź cię, gorąca rzecz. Gdzie idziesz tak wystrojona?" Menedżer Claire miał w swoim repertuarze różne głosy. To był jego flirtujący.

Czując się figlarnie, postanowiła rzucić to z powrotem do niego i odpowiedzieć all Southern belle, "Dlaczego, sir"- sylaby wyciągnięte-"Nie wiem, co masz na myśli". Podniósł brwi i wpatrywał się. "Cóż, na miłość boską, mam małą 'ole randkę z wysokim ciemnym, przystojnym nieznajomym".

Kilka minut później Claire zobaczyła, jak lśniące czarne Porsche podjeżdża pod front baru. "Do zobaczenia później. Nie czekajcie." Współpracownicy za barem zrobili jeszcze kilka hoot'n i holler'n. Claire uśmiechnęła się, gdy głosy zamarły w dźwiękach nocy po drugiej stronie drzwi.

Anthony wysiadł od strony kierowcy. Od razu ucieszyła się, że postanowił znaleźć sukienkę. Jego jasny garnitur od Armaniego był idealnie skrojony. Jego powitanie było uprzejme, gdyż po raz kolejny ucałował jej dłoń i odprowadził ją do drzwi pasażera. Ten prosty akt wydawał się elegancki.

Będąc czterogwiazdkową autentyczną włoską restauracją w sercu Atlanty, wszyscy wiedzieli, że Chez Czar ma reputację miejsca trudnego do zdobycia rezerwacji. Jednak hostessa natychmiast pokierowała ich do jednego z najlepszych stolików.

Kiedy kelner przyszedł z menu, Anthony natychmiast poprosił o ich najlepszą butelkę Batasiolo Barolo. Po odejściu kelnera Claire zaczęła przeglądać menu. Nie mogła nie zauważyć, że nie ma w nim cen. Co to oznaczało? Kiedy podniosła wzrok zza dużej teczki oprawionej w skórę, Anthony patrzył na nią, a nie na swoje menu. Po raz kolejny Claire poczuła, że jej policzki się rumienią. "Czy już wiesz, na co masz ochotę?" zapytała.

"Wierzę, że tak." Sięgnął po jej menu. Claire wypuściła go, chociaż nie miała okazji naprawdę zobaczyć swoich wyborów. Cała rzecz "bez ceny" miała ją trochę być stłumiona. "I nie widzę cię za tym wielkim menu". Claire uśmiechnęła się. Nigdy nie spotkała takiego mężczyzny jak Anthony. Czuła, że ma jego pełną uwagę i to było miłe, ale niepokojące. Kiedy kelner wrócił z winem, nalał niewielką ilość do kieliszka. Antoni skosztował płynu i odpowiedział: "Ach, tak". Kelner nalał dwa kieliszki.

Claire zastanawiała się, czy to właśnie o tym mówili ludzie na statku wycieczkowym z niesamowitą obsługą. Bóg wie, że nikogo nie traktowano w ten sposób w Red Wing czy Applebee's, jeśli o to chodzi. Zanim zorientowała się, co się stało, Anthony zamówił kolację. "Cóż, dziękuję." Jej ton był nieśmiały.

"Czy nie lubisz sałatki Cezar i linguine z krewetkami?" zapytał, przerażony.

"Och, lubię. Po prostu nigdy nie zdarzyło mi się, żeby ktoś zamawiał dla mnie bez pytania o moje preferencje." Claire pomyślała sobie: "Ale z drugiej strony, nigdy nie spotkałam nikogo takiego jak ty.

Czubki jego ust przesunęły się w górę, a oczy zabłysły. "Jeśli nie lubisz swojego jedzenia, z pewnością możemy je odesłać na coś innego".

Jedzenie rzeczywiście jej smakowało. Gdy tylko linguine dotarło na stół, a aromat czosnku i masła przeniknął jej zmysły, wiedziała, że smak będzie jeszcze lepszy. Kiedy krewetki dotknęły jej języka, rozkoszowała się ich przyprawionym smakiem. Anthony był niesamowicie czarujący i uprzejmy. Po kolacji, gdy czekali na lokaja, delikatnie objął ją w pasie ramieniem. Był znacznie wyższy, niż zdawała sobie sprawę w Red Wing. Pochylając się do jej ucha, wyszeptał: "Mogę cię pocałować?".

Czując niepowstrzymane uczucie jego spojrzenia, Claire tylko przytaknęła. Gdy jego usta dotknęły jej, były miękkie i pełne. Momentalnie poczuła, jak reszta świata znika. Skończyło się to zbyt szybko. Kiedy oderwał się od kontaktu, Anthony uśmiechnął się, a Claire poczuła, że jej policzki się zarumieniły. Gdy byli już z powrotem w samochodzie, zapytał: "Jesteś gotowa wrócić do Red Wing, czy mam cię zabrać do domu?". Claire kontemplowała swoje opcje. On zaproponował jej trzecią alternatywę. "A może chciałabyś dołączyć do mnie w moim apartamencie, może na jeszcze jakieś wino, albo moglibyśmy zadzwonić do room service na deser?".

Uśmiechając się, odpowiedziała: "Lubię desery".

Foyer hotelu było wykwintne - marmurowe podłogi, duże świecące żyrandole i ogromne kompozycje kwiatowe. Claire starała się nie rozglądać. Nigdy nie wchodziła do tak ekskluzywnego miejsca. Jego apartament w Ritzu Carltonie był duży jak mieszkanie, a kiedy wszedł do środka, pozostał elegancki i zmysłowy. Jego oczy były głębokie. Dały jej odczucie czekolady, ciemnej i roztopionej. Chociaż nie znała go tak dobrze, zgodziła się na romans i seksualne przyjemności. Był romantyczny i uważny. Było w nim coś, co sprawiało, że łamała wszystkie własne zasady.

Było po północy, kiedy Claire podniosła głowę, aby spotkać się z teraz mleczno-czekoladowymi oczami Anthony'ego. "Naprawdę muszę wrócić do siebie". Claire zbytnio rozkoszowała się miękkimi prześcieradłami o numerze 700. "Nie chcę ci przeszkadzać, więc mogę dostać taksówkę na dole". Zaczęła się odsuwać, kiedy delikatnie sięgnął po nią.

"Jeśli obiecam ci podwiezienie rano, czy rozważyłabyś jeszcze jakiś deser?" Wyraz twarzy Anthony'ego, jak również inne jego cechy informowały Claire, że chciał, aby to ona wybrała deser. Wiedziała, że następnego dnia nie ma jej w ogóle w planie być w pracy.

"Nie chcę zakłócać twojego harmonogramu. Jestem pewien, że jesteś zajęty".

"Obiecuję, że to nie jest zakłócenie. I może po większej ilości deseru, moglibyśmy wypić jeszcze jeden kieliszek wina. W butelce jest jeszcze trochę z obsługi pokoju." Ostatni raz spojrzała na zegar; była godzina 1:15. Nawet w tym momencie Claire nie zdawała sobie sprawy z konsekwencji ich serwetkowej umowy.

Gdy Claire leżała na sofie przypominając sobie wydarzenia, które doprowadziły ją do tego miejsca i tej sytuacji, nie mogła sobie przypomnieć podróży. Pamiętała samochód, ale nie mogła sobie przypomnieć żadnej innej części tego domu. Nie mogła sobie przypomnieć żadnych innych wspomnień z Atlanty. Tamta godzina, 1:15, była jej ostatnim świadomym wspomnieniem z życia.

Z pozostałych okien w pobliżu łóżka widziała tylko drzewa. Musiała być na końcu mieszkania, bo nie widziała więcej domu. Jej okna były daleko od ziemi. Nawet gdyby się otworzyły, z tej wysokości coś by stłukła. Dzień po dniu niebo rozjaśniało się do odcieni szarości, a potem zbyt szybko ciemniało, śledzenie dni stało się trudne.

Zastanawiając się, gdzie jest, Claire powiedziała sobie, że kiedy Catherine wróci, zapyta o ich położenie. Catherine nie przyszła, zrobił to młody, nie mówiący po angielsku mężczyzna. Dzień po dniu nikt nie przychodził, by z nią porozmawiać. Jedzenie przychodziło, a pokój był sprzątany. Ubrania były cudownie prane i wracały do jej szafy lub szuflad, ale nigdy nie widziano żadnej osoby. Była sama. Izolacja była piekłem. Może nie pozostawiała fizycznych śladów, ale była zgrabniejszą formą znęcania się Anthony'ego.

Claire nigdy nie była telewidzem, a telewizor w jej apartamencie nie odbierał wielu stacji. Jednak każdego ranka sprawdzała wiadomości, by dowiedzieć się, jaki jest dzień. Zaczęły się mieszać. Drugiego kwietnia usłyszała w końcu powtarzające się pukanie do drzwi.

Ostatnie trzynaście dni nie były całkowicie stracone. Po dwóch lub trzech, Claire zorientowała się, że kanał pogodowy robi lokalną pogodę. Gdy po raz pierwszy usiadła do oglądania, była oszołomiona. Spikerka o północy, Shelby, ukończyła Valparaiso rok przed nią. Claire patrzyła z niedowierzaniem. Jakim cudem Shelby mogła być w kanale pogodowym, a ona sama była więziona w domu w Iowa? Lokalna pogoda pochodziła z Iowa City, Iowa.

Odkryła, że jej okna wychodzą na południowy wschód. Słońce świeciło przez kilka z trzynastu dni jej odosobnienia. Godziny słoneczne wydłużały się o minuty każdego dnia, ale nadal było zimno. Dzięki izolowanym oknom i ciepłemu kominkowi, jedyną wiedzą Claire o temperaturze na zewnątrz pozostawała Shelby i jej koanchory.

Jako środek ucieczki Claire zwróciła się ku lekturze. Wbudowane regały z książkami były wypełnione aktualnymi bestsellerami. Były tam serie i pojedyncze książki. Uwielbiała czytać, gdy była dzieckiem, ale życie stało się zbyt zajęte. To już nie wydawało się być problemem.

Odkryła też małą lodówkę, która zawsze była zaopatrzona w wodę i owoce. Nikt nigdy nie pytał, co chciałaby zjeść. Prawdę mówiąc, nie była głodna, biorąc pod uwagę, że nie robiła nic, co mogłoby zbudować apetyt. Wzięła prysznic, ubrała się i trochę wypucowała. Bunt wydawał się bez znaczenia, gdy nie było przeciwko komu się buntować. Jedna oznaka postępu, siniaki wyblakły od czerwieni, przez błękit, fiolet, zieleń, a teraz bardzo niewyraźną żółć.

Pukanie rozległo się ponownie. Jedzenie zwykle wchodziło po pierwszym pukaniu, ta osoba czekała na zaproszenie. Nie sądziła, że to Antoni, on nie pukał. Czy to mogła być Katarzyna? Powoli Klara podeszła do drzwi.

"Tak, kto tam?" Oczekiwanie, że faktycznie usłyszy głos odpowiadający jej, było stymulujące.



Rozdział 5

Rozdział 5

"Pani Claire, czy mogę wejść?"

Serce Claire podskoczyło. Kobieta, którą ledwo znała, była osobą, o którą Claire modliła się, by przyszła do niej każdego z ostatnich trzynastu dni. Podekscytowana możliwością ponownego użycia głosu, odpowiedziała: "Tak, Catherine, proszę wejść". To nie było tak, że Claire mogła otworzyć drzwi ze swojej strony.

Claire usłyszała sygnał dźwiękowy. Catherine otworzyła drzwi i uśmiechnęła się smutno do Claire. Claire chciała ją przytulić, ale coś w oczach Catherine mówiło: "Nie, nie teraz. Wcześniej nie byłam w stanie tu podejść." To było tak, jakby mówiła, a jednak jej usta nigdy się nie poruszyły.

"Pani Claire, wydaje się pani ... dobrze wypoczęta. Mam dla pani wiadomość." Claire skinęła głową, oczekując wiadomości od Anthony'ego. "Pan Rawlings przyjdzie do pani wieczorem. Będzie późno w mieście. Powiedział, że należy się go spodziewać między dziewiątą a dziesiątą".

Claire spojrzała na zegar koło łóżka. Była dopiero 16:35. "Dobrze." Nie wiedziała, co zrobić. Nie mogła dokładnie odmówić jego wejścia. Nie zapytał, tylko ogłosił. "Czy będziemy jeść posiłek?"

"Będziesz jadła sama. On będzie tu za późno na kolację". Katarzyna wyglądała, jakby chciała powiedzieć coś więcej, ale wiedziała lepiej. Może kiedyś Claire będzie taka, będzie wiedziała lepiej. Wtedy znowu, miejmy nadzieję, że ona będzie stąd przed tym.

"Catherine, czy mogłabyś mi pomóc w przygotowaniach?"

"Nie, panienko. Przykro mi, ale twój strój i prezentacja mają być z własnej woli." Catherine odwróciła się, by wyjść z apartamentu.

"Proszę czekać. Catherine, czy nie możesz zostać i porozmawiać ze mną, choćby przez chwilę? W końcu mamy pięć godzin, zanim pan Rawlings przybędzie".

"Muszę iść, ale czy mogę powiedzieć, że wyglądasz pięknie. Podoba mi się twoja twarz ... no, ach ... wyraźna." Catherine uśmiechnęła się prawdziwie i czule i wyszła z apartamentu.

Jakoś Claire wiedziała, że to gra umysłowa. Testował ją, aby zobaczyć, jak będzie się ubierać, wyglądać i zachowywać. Testował ją również, by ustalić, czy sama jego obecność wywołuje niepokój. Uznała, że to badanie jest okazją, by zamiast reagować, odpowiedzieć na okoliczności. On weźmie jej ciało. Ta rzeczywistość stała się boleśnie jasna. Nie pozwoliłaby mu jednak zawładnąć swoim umysłem. Chciał, żeby spędziła następne pięć godzin samotnie, obawiając się jego przybycia, pełna strachu i drżenia. Nie dałaby mu tej satysfakcji.

Miała pięć godzin na udowodnienie, że panuje nad swoim życiem - jeśli nie przed nim, to przynajmniej przed sobą. Weszła do swojej szafy i jak generał wybierający swoich żołnierzy, przeglądała półki i regały w poszukiwaniu stroju, który wzmocniłby jej pewność siebie. Znalazła go - czarną sukienkę z długą, lejącą się spódnicą. Myśl o przebywaniu w pobliżu niego w sukience przyprawiała ją o mdłości, ale podobała jej się ta śmiałość.

Z każdym błyskiem tuszu do rzęs lub zamka błyskawicznego czarnej, satynowej sukienki, weryfikowała swoją decyzję. Ucieczka z tego pokoju nie jest możliwa. Jedynym sposobem na wydostanie się stąd jest pogodzenie się z tym, czego on żąda, i znalezienie innego wyjścia. Patrząc na siebie w lustrze, Claire wyprostowała szyję, wyprostowała ramiona i potwierdziła swoją misję. Fizyczna walka przyniosła efekt odwrotny do zamierzonego, zdawała się tylko wzmagać determinację Anthony'ego. Musiała tymczasowo poddać się jego żądaniom, aby uzyskać dostęp do drogi ucieczki. Kończąc układanie włosów, przeanalizowała swój plan. Wyglądało to na poddanie się, ale jej jelito mówiło jej, że rezygnacja z nim z prostą twarzą i doświadczenie efektów jej werbalizacji wymagało większej kontroli niż błagania, oskarżenia i walka z dwóch tygodni wcześniej.

Była ósma czterdzieści pięć, kiedy Claire zapięła sandały Jimmy Choo. Czuła się pewna, że wygląda jak należy. Musiała tylko wykonać ją również. O dziewiątej trzydzieści nerwy robiły spustoszenie w jej żołądku. Niech go szlag trafi! Taki był jego plan. Nie chciała dać mu satysfakcji. Sięgnęła po swoją aktualną powieść przy łóżku, podeszła do przepastnego fotela i usiadła. Zaczęła czytać, ale słowa nie miały sensu. W klatce piersiowej zagrzmiało jej serce, gdyż biło zbyt szybko, a usta smakowały jak bawełna. Wstając, sięgnęła po butelkę wody. Jej spocone dłonie utrudniały otwarcie nakrętki. Woda pomogła jej wyschnąć w ustach, dopóki nie uderzyła w żołądek. Obawiając się, że będzie musiała pobiec do łazienki, przypomniała sobie o głębokich, oczyszczających oddechach. Jej nerwy zaczęły się uspokajać. Płomienie ognia ogrzewały ją, gdy próbowała skupić się na słowach książki.

O dziewiątej pięćdziesiąt osiem, poprzedzone sygnałem dźwiękowym, otworzyły się drzwi jej apartamentu. Anthony wszedł, jakby był tam wcześniej tego dnia, a nie dwa tygodnie temu. Ubrany w ciemnoszary, dwurzędowy jedwabny garnitur, wydał się cięższy, niż pamiętała; może nie ciężki, masywny, o szerokiej klatce piersiowej. Nie była pewna jego wzrostu, ale zgadłaby, że ma około sześciu czterech lat, czyli całe dwanaście cali więcej niż ona. Jego wiek uwidocznił się w cienkich liniach wokół ciemnych oczu, szacując, jak sądziła Claire, na późne lata trzydzieste.

"Dobry wieczór, Claire."

Ciepło z kominka pomogło odpędzić drżenie. Claire wstała i skinęła głową. "Dobry wieczór, Anthony." Przyjmując polecenie: "Usiądziemy?".

Anthony usiadł na sofie, odchylił się do tyłu i rozpiął marynarkę. Claire usiadła na brzegu fotela i spojrzała mu prosto w oczy. Nie okazywałaby strachu, chociaż te ciemne oczy były najstraszniejszymi rzeczami, jakie kiedykolwiek widziała.

"Czy uważasz, że jesteś gotowa kontynuować naszą umowę? Czy może potrzebujesz jeszcze trochę czasu w samotności, aby rozważyć sytuację?".

"Po konsultacji z moim adwokatem, czuję, że nie mam innego wyboru, jak tylko kontynuować naszą umowę".

Oczy Anthony'ego pociemniały na wzmiankę o konsultacji. "Claire, wiem, że żartujesz. Ale czy naprawdę uważasz, że to dobry pomysł? Biorąc pod uwagę twoje okoliczności?"

Zachowując nienaruszony uśmiech, odpowiedziała: "Miałam dużo czasu do namysłu, jowialność mnie podtrzymywała."

"Muszę powiedzieć, że twoje zachowanie robi na mnie wrażenie. Będę musiał deliberować nad tą nową osobowością."

Dwójka siedziała w milczeniu, podczas gdy dmuchawa kominka szumiała w tle. Claire używała każdej uncji kontroli, aby wydawać się spokojną, podczas gdy Anthony zastanawiał się. Pozostał oparty o oparcie kanapy, ale jego szczęka zdawała się zaciskać, gdy jego oczy pożerały ją, skanując i pochłaniając. Chciałaby umieć czytać w jego oczach. Nagle złapały jej. "Powiedz mi, czego nauczyłaś się podczas czasu refleksji".

"Dowiedziałam się, że mam wiele ubrań, bardzo ładnych ubrań, mogę dodać. Mam balkon, do którego nie mam dostępu, bo drzwi są zamknięte. Mam lodówkę i małą mikrofalówkę. Ale szczerze mówiąc, mikrofalówka wydaje się niepotrzebna, ponieważ mam też jedzenie przynoszone do mnie trzy razy dziennie".

"To wszystko jest bardzo miłe," powiedział Antoni z nutą sarkazmu. "Ale co odkryłeś na temat swojej sytuacji? Czy w ogóle wiesz, gdzie jesteś?" Jego wyraz twarzy był pewny siebie, jakby tylko on trzymał odpowiedzi na jej pytania.

Claire rozważała swoją odpowiedź. Czy powinna być szczera i powiedzieć mu, że dowiedziała się o Iowa City z kanału pogodowego? A gdyby to spowodowało utratę stacji telewizyjnych, mogłaby nie wiedzieć, jaki jest dzień. I znowu, gdyby skłamała i powiedziała, że nie wie, a on przyłapałby ją na kłamstwie, co by się stało? Zachowując aurę pewności siebie, powiedziała: "Jestem w Iowa, a przynajmniej gdzieś w pobliżu Iowa City".

Chwytając prawą ręką ramię sofy, Claire widziała, jak jego mięśnie się napinają. "I dowiedziałaś się tego od kogo?" Każde słowo stawało się bardziej przesadzone, gdy mówił.

"Nauczyłem się tego z kanału pogodowego, Lokalnie na Ósemkach. Lokalna pogoda dla tego obszaru pochodzi z Iowa City, Iowa." Claire nadal brzmiała tak lekko, jak to tylko możliwe.

Ciało Anthony'ego rozluźniło się, a on sam kiwnął głową w aprobacie. "Bardzo dobrze, to oszczędzi mi przekazania ci tej informacji". Claire chciała zapytać, jak się tam dostała. "Dla jasności, ponieważ to wydawało się być problemem w przeszłości, jesteś świadoma, że twój dług wobec mnie może być określony spłacony tylko przeze mnie?"

Claire przełknęła. Tego właśnie się spodziewała, uśmiechając się kiwnęła głową twierdząco.

Jego głos był silny i autorytatywny. "Wolę słowne potwierdzenie".

"Jestem świadomy, że tylko ty możesz zdecydować, kiedy mój dług zostanie w pełni spłacony". Nawet Claire była zaskoczona spokojem swojego głosu. Zmówiła cichą modlitwę, żeby nie zauważył jej dłoni zwiniętych w pięści z paznokciami obgryzającymi własne dłonie. Gdyby się skoncentrowała, mogłaby sobie przypomnieć, jak rozluźnić dłonie. Ale w tej chwili, jej koncentracja była potrzebna gdzie indziej.

"Jesteś również świadoma, że twoje obowiązki wymagają, abyś była dla mnie dostępna zawsze, wszędzie i jakkolwiek zażądam?". Jego oczy nie odrywały się od niej, a mimo to jego język ciała wyglądał na zrelaksowany, arogancki. Był człowiekiem gotowym popchnąć Claire na skraj. To było jak oglądanie gry w pokera, przesuwanie szans. Czy dojdzie do wypłaty? A może ktoś by mrugnął?

"Jestem świadomy".

"Jesteś świadomy, że musisz przez cały czas przestrzegać moich zasad?" Oczy Antoniego przeniknęły.

"Jestem świadoma, że muszę robić to, co mi się każe". Słowa bolały ją w gardle, ale brzmiały łatwo wypowiedziane. Nie zamierzała pozwolić, by ją spłoszył. I cholera, i tak nie potrzebowała tej skóry na dłoniach. Jej uśmiech pozostał stały i niezachwiany.

Anthony milczał przez dłuższy czas, obserwując Claire. W końcu przemówił. "Bardzo dobrze." Stanął. Claire spodziewała się jakiejś dyrektywy. Zamiast tego, poszedł w kierunku drzwi.

"Poczekaj." ogłosiła. Odwrócił się, by na nią spojrzeć. Jego wyraz twarzy wskazywał na zdumienie jej poleceniem. Natychmiast zdała sobie sprawę, że jej słowa przekroczyły granice, ale nie mogła iść dalej zamknięta sama w apartamencie. Jej ton złagodniał. "Przykro mi, ale czy mogę opuścić ten apartament?".

"Tak długo, jak jesteśmy pewni co do warunków naszej umowy i przestrzegasz zasad i wydanych poleceń, nie widzę problemu, abyś włóczyła się po domu". Sięgnął po klamkę. "Jest on raczej duży. Jutro będę pracował w domu. Twoje usługi zostaną wtedy wykorzystane, więc bądź przygotowany na moje wezwanie. Kiedy będę miał okazję, oprowadzę cię po domu i określę twoje ograniczenia. Myślę, że najlepiej będzie, jeśli nie będziesz się dziś włóczył. Nie chcę, żebyś się zgubiła." Zaczął wychodzić. Usłyszała sygnał dźwiękowy, gdy sięgnął po klamkę.

"Antoni? Nie mam dziś wieczorem żadnych ... obowiązków?" Jej głos zaczął ją zawodzić. Brzmiała mniej jak silna, lekka kobieta, którą desperacko starała się przedstawić, a bardziej jak dziecko.

"Niedawno przybyłam z serii spotkań w Europie i jestem dość zmęczona. Cieszę się, że mamy wzajemne zrozumienie. Dobranoc, Claire."

"Dobranoc, Anthony." Zamknął drzwi. Usłyszała sygnał dźwiękowy i zamek.

Jej myśli wirowały. On był w Europie! Byłam zamknięta tutaj, podczas gdy on był na innym kontynencie! Dobra, skup się, jutro drzwi będą otwarte. Zaangażowałam się w rozmowę, pierwszą od prawie dwóch tygodni. Nie powiedział nic o moim wyglądzie. Cała ta praca i ani słowa. Może komplementy nie są w jego stylu, tylko krytyka. To było w porządku, bo jutro opuszczam ten apartament. A opuszczenie apartamentu to jeden krok bliżej do powrotu do domu!

Tossing and turning, Claire miała zbyt wiele energii, aby spać. Nie tylko jej ciało, jej umysł wirował z podniecenia z powodu zbliżającego się uwolnienia. W ciągu ostatnich trzynastu dni jej każda potrzeba została zaspokojona, z wyjątkiem potrzeby przebywania z ludźmi. Nie mogła sobie przypomnieć czasu w swoim życiu, który nie zawierałby interakcji. To było coś, co uważała za oczywiste, aż do teraz. Izolacja była nie do zniesienia. Kiedy to się działo, nie pozwalała sobie na myślenie o tym, ale teraz, kiedy koniec był bliski, jej oczekiwanie było coraz większe.

Leżała w łóżku i zastanawiała się nad Anthonym Rawlingsem. Jakim był człowiekiem? Najwyraźniej lubił kontrolę, całkowitą kontrolę. Co miał na myśli mówiąc: "Bądź przygotowana na moje wezwanie"? Czy to oznaczało, że powinna wstać wcześniej, czekając, aż ktoś po nią przyjdzie? Nie podał jej godziny. Spojrzała na zegar: 5:33. Czy powinna wstać już teraz? A jeśli zasnęła i nie była gotowa, kiedy zadzwonił? Czy mogłaby skończyć zamknięta w swoim apartamencie przez kolejne trzynaście dni? Nie mogła tego znieść. Claire potrzebowała towarzystwa.

Wróciła myślami do college'u i przypomniała sobie, że mieszka w domu bractwa w otoczeniu dziewczyn. Często tęskniła za czasem spędzonym w samotności, z dala od dramatów. Zawsze były problemy między siostrami, z chłopakami, klasami lub rodzicami. Pragnęła mieć własne miejsce i czas dla siebie. Przyszło jej na myśl inne powiedzenie babci: "Uważaj, czego sobie życzysz". Bardzo chciałaby mieć znowu to koleżeństwo, a nawet dramat.

O 6:00 rano poddała się, wstała z łóżka i poszła do łazienki, aby przygotować się na cokolwiek, co dzień miał w zanadrzu. Spędziła prawie dwa tygodnie, robiąc to samo. Teraz przygotowywała się do wyprawy w nieznane. To ją zarówno przerażało, jak i podniecało. To było jak nieprzewidywalność pogody.

Jej śniadanie czekało na stole, gdy wyszła z łazienki. Włosy spięte w niski kucyk, swobodne, ale z klasą. Zrobiła makijaż, postanowiła się ubrać przed jedzeniem i weszła do szafy. Wchodząc w morze materiałów Claire zastanawiała się, czy każdy strój będzie tak trudny do wybrania, czy każda akcja to test? Podjęła decyzję, założyła ciemne dżinsy i sweter. Wchodząc do swojego apartamentu, gotowa na kawę, nagle zrzuciła buty i wydała z siebie zaskoczony, stłumiony krzyk.

Zagubiona we własnych myślach, jego obecność zaskoczyła ją. Nie słyszała, jak wchodził. Cholera. Czy mógłby nauczyć się pukać? Wyraz zaskoczenia i szoku na twarzy Claire, któremu towarzyszyło zrzucenie butów, sprawił, że się uśmiechnął. Zaskoczył ją. Wiedziała, że to go cieszy. "Dzień dobry, Claire."

"Dzień dobry, Anthony, nie słyszałam, jak wszedłeś". Podniosła swoje buty i odzyskała trochę opanowania.

"Jesteś gotowa na swoją wycieczkę?" Spojrzał na jej niezjedzone śniadanie. "Czy planowałaś najpierw zjeść? Mam konferencję internetową za czterdzieści pięć minut".

"Co to jest konferencja internetowa?" Nagle pomyślała, że nie powinna była pytać, a może powinna? Po prostu nie wiedziała, co zrobić lub powiedzieć. Wiedziała, że to po prostu miło mieć kogoś, z kim można porozmawiać, nawet z nim.

"To jest jak rozmowa konferencyjna między wieloma różnymi osobami, ale zamiast przez telefon jest przez Internet".

Nie mogła uwierzyć, jak swobodnie i przyjaźnie mówił. Wyglądał nawet na bardziej zrelaksowanego, ubrany w spodnie i koszulę, ale bez krawata czy marynarki. Przypominało jej to Antoniego, którego poznała w Atlancie. "To jest w porządku. Naprawdę nie jestem głodny. Jestem bardziej podekscytowana tym, że dostanę wycieczkę." Założyła buty i łyknęła trochę kawy.

Zaczął od wyjaśnienia kształtu domu, głównej części, która mieściła jadalnię, formalny salon, pokój wypoczynkowy, kuchnię i wielkie foyer. W foyer znajdowała się główna klatka schodowa. Od głównej części odchodziły dwa duże skrzydła. Schody znajdowały się również na końcu każdego z tych skrzydeł. Personel miał dostęp do windy do transportu wózków i większych przedmiotów na drugi i niższy poziom.

Gdy wyszli z apartamentu, wyjaśnił, że apartament Claire znajduje się na drugim piętrze południowo-wschodniego skrzydła. Claire patrzyła powoli w dół wielkiego korytarza na wiele innych drzwi. Przez cały pobyt nie słyszała nikogo ani niczego. Anthony ruszył pięć kroków przed siebie, zanim przypomniała sobie, że ma iść. Uczucie wyjścia z apartamentu było przerażające, jak opuszczenie bezpiecznego gniazda.

Szybko go złapała i robiła wszystko, by iść w jego szybkim tempie. Czasami nie mówił ani słowa, po prostu szedł. Innym razem mówił bardzo długo o tym dziele sztuki lub tym antyku.

W trakcie wycieczki pokazał jej bibliotekę ozdobioną piękną wiśniową stolarką i półkami wyłożonymi książkami. Zajmowała dwa piętra i zawierała tylną ścianę z przesuwaną drabiną, jak to się widzi w filmach. Mogłaby się tam zgubić na wiele dni. Rozejrzała się w poszukiwaniu komputera. Czy nie wszystkie biblioteki miały komputery? "Czy jest tu jakiś komputer, jakiś sposób na znalezienie książek?".

"Myślę, że najlepiej byłoby dla pani, gdyby nie miała pani dostępu do komputerów, Internetu i telefonów". Wypowiedź Anthony'ego nie była odpowiedzią na pytanie Claire, była proklamacją.

Zwiedzanie jego wspaniałego domu zawierało tyle skarbów, że Claire chwilowo zapomniała, po co tam była. Jego deklaracja sprawiła, że powód powrócił. Wiedziała, że w jej apartamencie nie ma żadnych form komunikacji, ale założyła, że za drzwiami będzie Wi-Fi. Mimo że nie widziała swojej Blackberry od ponad dwóch tygodni, miała nadzieję, że znów będzie połączona z prawdziwym światem. Patrzył na nią swoimi ciemnymi oczami, gdy mówił. Zrobiła wszystko, by utrzymać jego spojrzenie, przełknęła i przytaknęła w odpowiedzi.

Następnie zabrał ją do sali ćwiczeń na niższym poziomie, wyposażonej we wszelkiego rodzaju sprzęt do ćwiczeń z ciężarkami, a także bieżnię, eliptyczny i stepper. Do sali treningowej przylegał kryty basen. Choć nie był pełnowymiarowy, był wystarczająco duży, by pływać w nim okrążenia. Kiedy zobaczyła basen, oszałamiające płytki mozaikowe, które pokrywały ściany i podłogę, okna, które pozwalały na przenikanie światła słonecznego, i poczuła znajomy zapach chloru, wydała z siebie okrzyk. "Czy lubisz pływać?" zapytał.

"O tak. To jest niesamowite." Oczy Claire zalśniły.

"Jutro będziesz miała stroje kąpielowe". Jego słowa zaskoczyły ją; nie pytała. Jednak oferował, a ona rzeczywiście lubiła pływać.

"Dziękuję."

Formalna jadalnia była wykwintna. Stół był ustawiony na dziesięć osób, ale pomieszczenie sprawiało wrażenie, jakby mogło pomieścić co najmniej trzy razy tyle. Misterna stolarka akcentowała jasnożółte ściany i zawierała ręcznie rzeźbione wykończenia, listwy i wbudowane szafki. Sufit był podzielony na sekcje oddzielone drewnianymi listwami, każda z nich była ozdobiona innymi wzorami i pewnego rodzaju złotymi łuskami, które tworzyły błysk w świetle słońca. Szafki mieściły to, co Claire uważała za bardzo wystawny kryształ i porcelanę. Wysokość sufitu pozwoliła, aby okna i francuskie drzwi były wyższe niż większość, co najmniej dziesięć stóp, i ozdobione wykwintnymi, płynącymi draperiami. "Będziemy jeść tutaj, kiedy zdecyduję. Jeśli nie będzie mnie w domu, zjesz w swoim apartamencie".

W dół zachodniego korytarza tuż przy głównej części znajdował się zestaw wielkich podwójnych drzwi. "To jest moje biuro. Twoje usługi będą tu potrzebne w dni, kiedy pracuję w domu, jak dzisiaj. Moje biuro jest surowo zabronione bez mojej zgody. Czy to jasne?" Claire przytaknęła. Anthony odwrócił się, aby spojrzeć na nią, stojąc bardzo blisko. "Claire, chcę słownych odpowiedzi na moje pytania. Nie każ mi tego powtarzać".

"Rozumiem. Twoje biuro jest poza zasięgiem, chyba że każesz mi tam być." Jej oczy trzepotały z jego na ścianę, wysilając się, by utrzymać kontakt wzrokowy. Nie zdążyli jeszcze przejść reszty zachodniego korytarza, kiedy Anthony spojrzał na zegarek.

"Mam sprawy, które muszę załatwić. Jest siódma dwadzieścia pięć. Chcę, żebyś wrócił do mojego biura o dziesiątej trzydzieści. Masz pewien dług do spłacenia". Najwyraźniej podobało mu się niewygodne uczucie, jakie wywołały jego uwagi. "Czy myślisz, że możesz znaleźć drogę powrotną do swojego apartamentu?".

"Tak, mogę. Ale czy muszę?" Powiedziała mu, jak bardzo chciałaby wrócić do biblioteki i rozejrzeć się. Obiecała, że wróci przed dziesiątą trzydzieści.

Zawahał się, ale niechętnie się zgodził. "Nie omówiliśmy wszystkich zasad odnoszących się do domu. W tym momencie nie wychodź na zewnątrz. Pozwolenie na wyjście na teren będzie uzależnione od twojej zdolności do przestrzegania zasad wewnątrz domu."

"Rozumiem, i wrócę przed dziesiątą trzydzieści". Przepełniona radością Claire szła marmurowym korytarzem w kierunku biblioteki. Wrażenie butów na marmurowej podłodze, odgłos jej kroków i chłód pustego korytarza poruszyły jej zmysły. Być tak pozbawionym czegokolwiek poza tymi samymi czterema ścianami, nieważne jak pięknymi, i być wolnym, by się włóczyć, to była ekstaza. Miała trzy godziny do spędzenia w bibliotece.

Kolekcja książek Anthony'ego była niesamowita. Miał klasyki, "Opowieść o dwóch miastach", "Dumę i uprzedzenie", "Wielkie oczekiwania", "Moby Dicka" i dosłownie setki innych. Były tam książki źródłowe, encyklopedie, słowniki, książki do tłumaczenia języków. Znalazła biografie i pamiętniki, science fiction, romanse i fantasy. Akurat gdy weszła do kolejnego działu Anthony spotkał się z nią twarzą w twarz. Po raz kolejny podskoczyła, ale tym razem nie uśmiechał się.

Umysł Claire wirował, nie mogę się spóźnić, patrzyłam na ten zegar tam. Zegar wskazywał 10:37. Gdzie podział się ten czas? "Och, Anthony, tak mi przykro. Byłem po prostu pochłonięty tym wszystkim, co masz -".

Jego ręka wbiła się w jej policzek. Nie upadła, ale zachwiała się z równowagi. Następnie pociągnął ją ku sobie. Jego dłoń ciepła na karku, wpleciona w jej włosy, spowodowała, że jej twarz przechyliła się do góry, aż jedyne co mogła zobaczyć to jego przenikliwe oczy.

"Proste instrukcje, które są tym, co ci dałem. Być może nie jesteś jeszcze gotowa na opuszczenie swojego apartamentu." Rozluźnił uchwyt na jej włosach.

"Nie, proszę, nie mów tak. Mogę wykonywać instrukcje, mogę." Claire nie chciała błagać, ale nie mogła znieść myśli, że kolejny dzień będzie zamknięta w swoim apartamencie.

"Chodź za mną do mojego biura, teraz".

Każdy jego krok równał się trzem krokom Claire, praktycznie biegła, by nadążyć. Kiedy dotarli do podwójnych drzwi jego biura, otworzył jedne i wepchnął ją do środka. Wcześniej widziała tylko drzwi jego biura, ale teraz rozejrzała się po wnętrzu. Jak wszystko inne w rezydencji było wystawne i pokaźne. Ściany były pokryte bardziej imponującą wiśniową boazerią, dekoracyjnymi listwami i ozdobnymi regałami na książki. Było tam bardzo imponujące mahoniowe biurko, skórzana sofa, krzesła i stół konferencyjny. Jego biurko zawierało wiele ekranów komputerowych, jak również duży ekran na ścianie, który mógł być jednym lub podzielony na wiele ekranów. Obecnie był podzielony, a każdy ekran zawierał informacje o akcjach. Światła na telefonie wskazywały, że zawierał on wiele linii.

Odwrócił się i zamknął drzwi. Serce Claire waliło w piersi, jej twarz była zarumieniona i czuła, że zaczyna drżeć. Stojąc samotnie w ogromie jego biura, obserwowała Anthony'ego, jak rozważa swój kolejny ruch. Jego gniewny wyraz obejmował całkowicie czarne oczy, których świadkiem była w swoim apartamencie dwa tygodnie wcześniej. Po przeciągającym się milczeniu odezwał się równym, płaskim tonem.

"Więc mówisz, że możesz wykonywać polecenia, zobaczymy". Debata była zakończona. To właśnie wynik przeraził Claire. Jeszcze kilka godzin temu był inną osobą. Teraz stał przed nią ten sam mężczyzna, który tak brutalnie znęcał się nad nią przez pierwsze dwie noce jej pobytu. Jego grymas nie był figlarny, był bezwzględny. "Zacznijmy od tego, że się rozbierzesz".

Robiąc wszystko, aby być posłuszną, Claire zrobiła to, co jej kazano i zdjęła swoje ubrania, zaczynając od butów, a kończąc na swetrze. Następnie kazał jej położyć się na dywanie, twarzą do ziemi i nie patrzeć w dół. Zrobiła to i poczuła, że pluszowy dywan jest szorstki wobec jej skóry. Bezbronność pozycji zaalarmowała ją, potęgując drżenie. Nie mogła zobaczyć ani usłyszeć jego ruchów. Starając się słuchać, w końcu usłyszała, jak jego pas przechodzi przez każdą pętlę. Pierwsze uderzenie było tak niespodziewane, że sprawiło, iż krzyknęła w agonii i szoku. Przysunęła rękę do ust, zagryzła i nie chciała już krzyczeć.

Kiedy nie reagowała, odwrócił ją, stanął nad nią i zdjął krawat i spodnie. Nie powiedział ani słowa, ale obserwował jej reakcję. Być może była w szoku. Cokolwiek to było, Claire nie była w stanie odpowiedzieć. Obserwowała, wiedząc, że cokolwiek zdecyduje się zrobić, będzie złe. Jego ręce siłą poruszały jej nogami, gdy ona patrzyła, odłączona jakby w innym wymiarze. Scena, którą widziała, była brutalna i dominująca. Dzięki łasce Boga, odczuwała wszystko w sposób usunięty, ale obecny. Obserwowała jego działania i słyszała jego żądania. Była obecna, widziała jego wyraz twarzy, czuła jego ciało, zapach jego skóry i smakowała swój wstyd. A jednak była w jakiś sposób oderwana, nie było jej tam. Kiedy skończył, jej ciało wykazywało różne oparzenia, a włosy były splątane i zmatowione od tego samego bujnego dywanu.

Anthony Rawlings bezdusznie wstał i ubrał się. Zatrzymał się na chwilę, stojąc sześć stóp nad nią, a potem w milczeniu przeszedł do dołączonej łazienki. Tam przeczesał włosy i zastąpił zdjęty krawat. Tymczasem Claire siedziała na środku pokoju mimowolnie drżąc, trzymając się za ubranie i cicho szlochając, niepewna co robić.

Wracając do biura spojrzał na nią z pogardą, jego ton był płaski i zimny. "Możesz iść do swojego apartamentu, oczyścić się i przygotować się do ponownego zademonstrowania mi swojej zdolności do wykonywania poleceń".

Claire zaczęła zbierać swoje ubrania i ubierać się, kiedy dodał "Nie opuszczaj swojego apartamentu, dopóki nie podejmę decyzji. Twoja przepustka do włóczenia się zostaje cofnięta". Jej umysł był nie do ogarnięcia, myślenie poza schematami było czymś więcej niż mogła sobie poradzić. Przypomniała sobie umowę z samą sobą o samozachowaniu, ustępowaniu przed żądaniami. Jednak w tej chwili Claire nie wiedziała ani nie rozumiała, co robi, na co się zgadza, do czego jest zmuszana. Była zagubiona i najprawdopodobniej doznała szoku. Pamiętała tylko jego dyrektywy, by wrócić do swojego apartamentu i posprzątać.

Wychodząc z jego gabinetu skierowała się w stronę okazałej klatki schodowej. Za schodami przez wspaniałe foyer z wysokim sufitem Claire zobaczyła podwójne drzwi, które prowadziły na zewnątrz. Były wysokie i ozdobne. Bez zastanowienia poszła w ich stronę, może powinna była uciekać, ale nikogo nie było w pobliżu. Dom był pusty, jak muzeum. Słyszała jak serce wali jej w uszach, gdy zbliżała się do klamki zastanawiając się czy się otworzy. Nie dowiedziałaby się. Nagle usłyszała dźwięk butów na marmurowej podłodze korytarza. Kroki nie brzmiały pospiesznie, ale zdecydowanie i były coraz bliżej. Claire szybko odwróciła się i rozpoczęła wspinaczkę na drugie piętro. Nie oglądała się za siebie w dół. Nie chciała widzieć osoby, która wyprodukowała te kroki, zwłaszcza jeśli ta osoba spotkałaby się z jej spojrzeniem o czarnych oczach. Zamiast tego szła w kierunku swojego apartamentu.

Zanim zamknęła drzwi, jej wewnętrzny monolog był już w pełnym biegu. On rzeczywiście uderzył mnie pasem! Mój Boże! Ten człowiek jest szalony. Muszę znaleźć sposób, żeby się stąd wydostać!

W tym momencie nie szukała ucieczki. Zamiast tego wzięła prysznic, poprawiła włosy, makijaż i założyła inny strój. Podczas gdy się myła, rozważała ucieczkę. Pojawiły się pytania. Gdzie by się udała? Jak by się tam dostała? Jak daleko do cywilizacji? I jakie miała szanse na powodzenie? I co najważniejsze, gdyby jej się nie udało, co by zrobił?

Nadszedł jej lunch. Mimo że tęskniła za śniadaniem, prawie nie jadła. Siedziała spokojnie na kanapie, czytała książkę, wpatrywała się w przestrzeń i czekała na instrukcje. Uczucie bezradności osiadło w jej piersi jak nic, co do tej pory znała.

Około czwartej trzydzieści zabrzmiał sygnał dźwiękowy, drzwi się otworzyły, a ona posłusznie wykonała polecenie. Jego postawa, mniej złośliwa niż poprzednio, wydawała się po prostu bezduszna. Wyrozumiałość wczesnego poranka i wycieczki zniknęła. Antoni miał cel dla swoich działań. Claire musiała zrozumieć, kto sprawuje kontrolę. Sama to sobie zrobiła, powiedział jej. Musiała zrobić to, co jej kazano. Ale czy zrobiła? Nie. Kazał jej powiedzieć: "Nie, nie zrobiłam tego, co mi kazano". A zachowania mają swoje konsekwencje. Czy ona to pamięta? "Tak, rozumiem, że zachowanie ma konsekwencje".

Tego wieczoru nie ubrali się odpowiednio na kolację w apartamencie Claire. Anthony zdecydował, że chce, aby modelowała jakąś bieliznę. Kolacja została zjedzona, gdy miała na sobie lejący się czarny jedwabny negliż.

Za każdym razem, gdy myślała, że skończył i wyjdzie, przegrupowywał się. Może napił się wody albo sprawdził wiadomości na swoim iPhonie, po czym wznowił pracę. Przemoc się skończyła, ale dominacja trwała nadal. Claire chciała krzyczeć. Ale nie zrobiła tego. Im bardziej była posłuszna, tym mniej bezwzględne były jego polecenia. Po północy Anthony opuścił jej apartament. Nie powiedział, czy rano jej drzwi będą odblokowane, a ona nie pamiętała, czy słyszała znajomy sygnał dźwiękowy. Chciała sprawdzić, ale jej ciało ledwo się poruszyło. Zamiast tego zamknęła oczy i zasnęła.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Zasady przetrwania"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści