Nic nie jest zabronione z wyjątkiem miłości

Rozdział pierwszy (1)

------------------------

Rozdział pierwszy

------------------------

Zanim zaczniemy... Koniecznie zapisz się na mój newsletter - dostaniesz od razu trzy darmowe opowiadania i jako pierwszy dowiesz się o nowościach wydawniczych, specjalnych ofertach i ekskluzywnych treściach bonusowych.

* * *

Tessa zrobiła dwa chwiejne kroki w stronę ozdobnej bramy prywatnego podjazdu i zatrzymała się. Czy naprawdę zamierzała to zrobić?

Możesz im zaufać, powiedziała Ella. Ella, sąsiadka, która pojawiła się dokładnie w odpowiednim momencie i uratowała jej życie.

Tessa przygryzła wargę. Materiał na ramieniu jej koszuli był rozerwany, a gardło bolało ją od ataku. Jej palce wciąż się trzęsły, a umysł nawiedzały wizje przerażającej bestii. Jak mogła zaufać komukolwiek po tym, co stało się niecałe dwadzieścia cztery godziny wcześniej?

Musisz im zaufać. Nikt inny nie ochroni cię przed tym potworem.

Świerszcze ćwierkały z bujnego listowia, a nietoperz przeleciał nad głową, plamą czerni na tle ciemnej nocy. Palmy kołysały się na tropikalnej bryzie, powtarzając słowa Elli. Nikt inny. Nie ma nikogo innego.

Tessa zadrżała mimo balsamicznej nocy, nie chcąc zaufać własnym zmysłom. Jasne, morze szeptało nad brzegiem w uspokajający sposób. I tak, falujące odbicie księżyca nad Pacyfikiem powinno być kojące, jak słodki zapach hibiskusa. Ale nawet rajska wyspa Maui mogła próbować ją zwieść. Koszmary mogły zburzyć najgłębszy spokój - prawdziwe koszmary, których nie mogła zablokować z pamięci, nieważne jak bardzo się starała. Wciąż widziała świecące oczy istoty, która ją zaatakowała.

Moje. Będziesz moja, jego głos zabrzmiał w jej umyśle.

Odetchnęła głęboko i obejrzała się przez ramię, żałując, że nie odesłała taksówki. Ostatnie dwadzieścia cztery godziny to był istny wir. Ledwo spała, a strach pulsował w jej żyłach jak trucizna. Jak mogła ocenić, komu zaufać?

Odchyliła głowę w stronę gwiazd i przełknęła. Była sama w nocy w odległym zakątku Maui, z dala od utartych szlaków, i miała zapukać do drzwi zupełnie obcego człowieka z prośbą o pomoc.

Bardzo bogaty nieznajomy, uznała, dokonując oględzin bramy. Na środku znajdował się misterny wzór, ale nie mogła go do końca rozróżnić. Coś wirującego. Zębate. Zaraz - czy to był ogon? Cholera, czy to był smok, czy ona coś widziała?

Otrząsnęła się z tej myśli i kazała sobie myśleć. Tak masywna brama musi chronić niezłą posiadłość - nadmorską posiadłość w Maui, która sprawiła, że taksówkarz zagwizdał, gdy podała adres na lotnisku.

"Koa Point Estate," powiedział. "Ma pani odpowiednich przyjaciół, panienko".

Tessa zagryzła wargę. To nie byli przyjaciele. To byli zupełnie obcy ludzie. A poza tym mężczyzna, który zaatakował ją w Phoenix, też był bogaty. Bogaty nie oznacza godny zaufania - ani nawet ludzki.

Przeszedł ją dreszcz na wspomnienie, jak paznokcie napastnika zamieniają się w szpony i sięgają po nią.

Moje. Ty będziesz moja.

Tessa potrząsnęła głową i zawróciła na drogę. Kto wiedział, jakie tajemnice kryją się za tą bramą? Bezpieczniej byłoby wrócić do Lahainy i znaleźć hotel na noc. Po dobrze przespanej nocy mogłaby...

Promienie podwójnych reflektorów oślepiły ją, a potężny silnik mruknął na podjeździe. Tessa zamarła, gdy zabytkowy Jaguar zbliżył się, a następnie zatrzymał. Przez chwilę nic się nie działo i Tessa rozważała, czy uciekać, ale jej nogi pozostały przyklejone do miejsca.

Drzwi kierowcy otworzyły się i wysiadł z nich wysoki mężczyzna. Tessa zmrużyła oczy w świetle, próbując rozróżnić jego twarz, gdy stał w milczeniu, badając ją przez całą minutę.

"Czy zdecydowałaś się już?" Jego głęboki głos zabrzmiał, sprawiając, że podskoczyła.

Tessa zacisnęła swoją torbę na piersi. "Kim jesteś?"

Wystąpił do przodu, a drobny grymas uformował się w jednym kąciku jego ust. "Kim jesteś?"

Tessa próbowała sformułować odpowiedź, ale jej usta drżały, podobnie jak reszta ciała. Czy ten człowiek był potencjalnym sojusznikiem czy śmiertelnym wrogiem?

Jego ciemne włosy i jasne, niebieskie oczy kontrastowały z czystą bielą koszuli, rozpiętej pod szyją. Ostre, skośne rysy rzucały na jego twarz własne podcienie. Wysoki i imponujący, wydawał się doskonale czuć w nocy.

Wampir, krzyczała jej podświadomość. On musi być wampirem.

Tessa odrzuciła tę myśl sekundę później. Z pewnością wampir wywołałby u niej przerażające wibracje. Pomimo delikatnego kroju jego ubrania, ten mężczyzna emanował nieokiełznanym, zwierzęcym uczuciem, jak lew lub wilk. Drapieżnik tak samo zdolny do rozerwania wroga na strzępy, jak i do ochrony tej, którą kochał.

Mały dreszcz przeszedł jej po kręgosłupie.

Tessa spróbowała otrząsnąć się z tego uczucia i zebrała myśli. Wątpiła, żeby był wampirem. Ella wysłała ją do bandy zmiennokształtnych, prawda?

"Jestem Tessa. Tessa Byrne."

Nie miała zamiaru podawać swojego pełnego nazwiska, ale cholera. Było coś zawzięcie rozkazującego w tym mężczyźnie - to, i był tak oślepiająco przystojny, nawet w mroku nocy - że jej mózg miał zwarcie.

"Więc, Tessa," mruknął jak człowiek delektujący się nową brandy. "Czy zdecydowałaś już?"

"Zdecydowała co?" zapytała, robiąc kolejny krok w tył.

"Czy przychodzisz, czy odchodzisz".

Przychodząc, część jej mózgu powiedziała. Część, która nie mogła nie zauważyć falowania mięśni pod cienką tkaniną jego koszuli.

Idę, krzyczała przerażona część jej duszy. Idź, szybko.

Ale ona się nie ruszała. Nie mogła. A może nie chciała, bo to mogłoby oznaczać utratę go z oczu - i bycie samą, kiedy instynkt krzyczał, żeby została.

"Ja...nie jestem pewna." Boże, nienawidziła bycia niezdecydowaną. Przez całe życie była pewna siebie, zdolna i silna. Ale odkąd została zaatakowana przez coś nie do końca ludzkiego, nie wiedziała już na czym stoi.

Stał i przyglądał się jej przez całą minutę, zanim znów się odezwał. Minutę, w której jego oczy błądziły po jej ciele, a nozdrza zapaliły się. Zupełnie jak jej napastnik, a jednak w zupełnie inny sposób. Z jakiegoś tajemniczego powodu, ten nieznajomy sprawiał, że czuła się spokojna, podczas gdy ona była ostrożna wobec napastnika na długo przed tym, jak pokazał swoje prawdziwe oblicze.




Rozdział pierwszy (2)

Kiedy mężczyzna zamknął na nią oczy, serce waliło jej mocno i ciężko, a pod żebrami pojawiło się obolałe uczucie. Niewytłumaczalne uczucie tęsknoty, jakby przez całe życie brakowało jej czegoś strasznie ważnego i dopiero teraz to sobie uświadomiła.

"Co ty tu robisz?" zapytał.

Potrząsnęła swoim umysłem i zadała sobie to samo pytanie. Delikatna morska bryza całowała jej policzki, przypominając jej, gdzie tu jest. Maui. Plamka wyspy na środku Pacyfiku. Czy byłaby tu bezpieczna?

"Ella mnie przysłała. Powiedziała, żebym przyszła do Koa Point i poprosiła o pomoc. Powiedziała, że mam wyjaśnić, co się stało."

"I co to może być?"

"Zostałam zaatakowana przez Damiena Morgana. Ostatniej nocy, w Phoenix."

Słowa wypłynęły, a kiedy mężczyzna nie zareagował, Tessa wpadła w panikę. Czy powiedziała coś niewłaściwego?

Wtedy zdała sobie sprawę, że zesztywniał cały, a jego oczy nie były już na niej, ale zamiatały ciemność za nią.

"Chodź ze mną", powiedział kurtuazyjnie, stukając w klawiaturę obok bramy.

Strach deptał jej po piętach, a ona pospieszyła w stronę samochodu. Jego głos był taki pilny, taki przekonujący.

"Wsiadaj", powiedział, wskazując jej miejsce pasażera.

Jego ramiona były tak długie i wyrzeźbione, że zrobiła podwójne ujęcie przed posłuszeństwem. Mężczyzna był zbudowany jak olimpijski pływak - wielcy faceci, którzy pływali motylkiem, z niewiarygodnie szerokimi barkami i bryłami mięśni wzdłuż obu ramion. Nawet kiedy wsunął się do samochodu obok niej, był czystą, zwiniętą siłą.

Uderzył w pilota, mruknął coś, czego Tessa nie mogła usłyszeć do głośnika, po czym wjechał.

Tessa wczepiła się w swoje skórzane siedzenie, zastanawiając się, czy bezpieczniejsza byłaby ucieczka. Ale teraz było już za późno.

Podjazd był pełen zakrętów, zasłaniając widok przed sobą. Księżyc zerkał spomiędzy palm, dając jej krótkie przebłyski zróżnicowanego krajobrazu: łaty idealnie przyciętego trawnika pomiędzy gęstymi bambusami i ogromnymi, liściastymi krzewami, które szeptały i kołysały się. Jeden zamaszysty zakręt później podjazd kończył się przy długim, łukowatym garażu. Wyglądał jak stajnia, przez co Tessa zastanawiała się, ile rasowych silników drzemie w środku. Mężczyzna zaparkował i jednym płynnym ruchem wysiadł z samochodu.

"Chodź za mną."

Pokierował ją w dół flagowej ścieżki między bujną bugenwillą i palmami, podążając wystarczająco blisko, że powinno to ją zdenerwować, a jednak czuła się pocieszona zamiast stłoczona. Jakby chronił jej plecy, upewniając się, że jest bezpieczna.

Ale kiedy wyszli na polanę oświetloną pochodniami tiki, Tessa zatrzymała się w miejscu. Spodziewała się bujnej rezydencji, być może z umundurowanym służącym lub dwoma, ale to, co zobaczyła, było otwartą chatą z dachem pokrytym strzechą, w której roiło się od strażników. Cóż, czterech mężczyzn wyglądało jak strażnicy. Byli duzi - naprawdę duzi, nie wspominając o tym, że byli skupieni i skoncentrowani, gdy się zbliżała. Trzymali ręce z dala od boków, gotowi do natychmiastowej akcji. Jakby to była strefa wojny, a nie Hawaje.

Wtedy przypomniała sobie, co powiedziała Ella. Oni są siłami specjalnymi. No cóż, byli. Mężczyźni o surowym pochodzeniu i trudnych początkach. Ale nie pozwól im się przestraszyć. W środku to szczeniaki.

Tessa wzdrygnęła się, ponieważ Rottweiler był bardziej trafnym opisem mężczyzn, którzy stali teraz przed nią.

Najwyższy z czwórki wystąpił do przodu i popędził ją do budynku żwirowym: "Wejdź".

Kiedy się zawahała, mężczyzna, który spotkał ją przy bramie, skinął jej do przodu gestem, który mówił: "Nie martw się. Zapewnię ci bezpieczeństwo.

Może i by prychnęła na ten pomysł, ale wtedy zobaczyła, jak omiata wzrokiem pozostałych mężczyzn, przyjmując wyraźną postawę "dotknij i umrzyj". Zrobiła więc krok do przodu, zastanawiając się, dlaczego już mu zaufała. Dlaczego ufała jakiemukolwiek z nich.

"Usiądź", powiedział wysoki mężczyzna. "Mów. Wyjaśnij."

Zdecydowanie był wojskowym, zdecydowała, nawet jeśli otoczenie było czymś innym. Struktura na wolnym powietrzu przypominała niektóre luksusowe apartamenty, które widziała - rodzaj miejsca z dużym, otwartym układem, tyle że bez ścian. Była tu część dzienna z czterema kanapami ustawionymi w kwadrat. Z jednej strony stał szeroki stół jadalny otoczony ciężkimi krzesłami. Designerska kuchnia zajmowała lewą stronę konstrukcji, w komplecie z wyspą i stojakiem z wiszącymi miedzianymi garnkami - rodzaj kuchni, którą chętnie by odkryła, gdyby nie była całkowicie na krawędzi. Ogromny grill zajmował jeden róg, a ponadwymiarowa lodówka ze stali nierdzewnej stała obok głębokiego zlewu. Morska bryza unosiła się w powietrzu, ponieważ nie było tu ścian, tylko słupy podtrzymujące szeroki dach, który rozciągał się na dobre podwórko z każdej strony.

To była piękna przestrzeń. Prosta, a jednocześnie elegancka w czysto męski sposób - jak parter bardzo wymyślnego bractwa z tropikalnym motywem.

Tessa poszła za gestem mężczyzny i zatopiła się w głębokiej kanapie - tak głębokiej, że nigdy by nie uciekła, gdyby ją przeskoczyli, ale już prawie się tym nie przejmowała. W sekundzie, gdy dotknęła miękkich poduszek, część niej westchnęła, jakby wróciła do domu. Co było głupie, po prostu głupie dla kobiety w biegu.

"Daj jej drinka", warknął mężczyzna z bramy na jednego z pozostałych.

Jeden z nich ruszył się, aby być posłusznym, co spowodowało, że czterech dużych, potężnych mężczyzn stłoczyło się wokół niej, sprawiając, że zadrżała. Jej oczy błądziły od jednego do drugiego, zastanawiając się, komu może zaufać.

Zmiennokształtni, jak powiedziała jej Ella. Ludzcy, ale nie całkiem ludzcy.

Tessa wyśmiałaby kobietę, gdyby nie miała przerażających dowodów na to, że takie rzeczy są możliwe - jak widok Damiena Morgana morfującego w smoka.

"Dobra, chłopaki" - powiedział jeden z nich o piaskowo-brązowych włosach zdecydowanie bardziej spokojnym głosem. "Dajcie jej trochę miejsca, już." Uśmiechnął się. "Nie martw się. My nie gryziemy."

Boone, wilczy zmiennik, głos Elli odbił się echem w jej umyśle. To on jest najbardziej wychodzący.

Tessa zacisnęła wargi. Wychodzący był pojęciem względnym, bo mogła sobie wyobrazić Boone'a warczącego na wroga równie łatwo, jak wyobrażała go sobie merdającego ogonem. Potem złapała się na tym, że naprawdę mogła go sobie wyobrazić w postaci wilka. Było coś w sposobie, w jaki jego zmierzwione włosy opadały na oczy, co sprawiało, że łatwo było to sobie wyobrazić. Nie żeby kiedykolwiek wcześniej widziała wilkołaka. Chryste, do poprzedniego dnia nigdy nie widziała żadnego zmiennokształtnego. Nigdy też w nich nie wierzyła. Ale teraz...




Rozdział pierwszy (3)

Rozejrzała się dookoła. Każdy z pięciu mężczyzn skupionych wokół niej mógłby znaleźć się w kalendarzu Hawajskich Hunków lub muskularnych Marines. Ale teraz, kiedy świat zmiennokształtnych został jej objawiony, mogła dostrzec także ich drugie oblicze. Wyprostowała szyję, zaciekawiona ciemnowłosym mężczyzną z bramy. Stał jednak za nią - chroniąc ją przed innymi, czy odcinając szansę na ucieczkę?

"Masz zamiar nas przedstawić, Kai?" Boone zapytał z wilczym uśmiechem.

Kai. Miał na imię Kai. Serce Tessy biło szybciej, jakby natknęła się na jakiś wielki sekret, a nie tylko na imię.

Kai. Kai. Kai. Zacementowała liryczny dźwięk w swoim umyśle, jednocześnie próbując rozpaczliwie przypomnieć sobie, co Ella powiedziała o nim. Ale człowiek miał taki wpływ na nią, jej mózg nie mógł całkiem kopać w biegu.

"Tessa Byrne," jego głęboki głos rezonował zza jej pleców.

Tessa zawsze myślała o sobie jako o osobie godnej zapomnienia, ale ten mężczyzna zapamiętał jej imię po jednej krótkiej wzmiance w ciemności. Pamiętał, powiedziała sobie, czując maleńki promyk nadziei mimo swojej rozpaczliwej sytuacji.

Nadzieja, która roztrzaskała się w momencie, gdy trzeci mężczyzna chrząknął i przemówił.

"Gdzie ją znalazłeś, Kai?" szczeknął, wciąż górując nad nią.

Chciała, aby zobaczyć Kai, ale nie. I ten nowy człowiek - lider, na pewno - był wpatrując się w nią tak zaciekle, ona wstrzymała oddech. Jego oczy zaiskrzyły, a gdy przyjrzała się dokładniej, mogła dostrzec pojedyncze płomienie. Czerwone, żółte i pomarańczowe, liżące w tę i we w tę.

Silas. Głowa grupy. Musiał nim być. Co oznaczało, że był smokiem, jak człowiek, który ją zaatakował.

Uważaj na niego, powiedziała Ella. To dobry człowiek, ale wiele przeszedł i jest drażliwy.

Drażliwy? Ten facet był przerażający.

Nie ufa ludziom, dodała Ella. Niewiele smoków ufa.

Tessa skurczyła się z powrotem w poduszkach. Czy nie powinno być na odwrót?

Kiedy za nią rozległ się głęboki dźwięk, Silas oderwał swoje spojrzenie od Tessy i skierował je na mężczyznę stojącego za nią.

To był Kai, uświadomiła sobie. Kai, warczący w ostrzeżeniu. Chroniący ją po raz kolejny.

"Ja jej nie znalazłem. To ona nas znalazła. I myślę, że może mówić za siebie," zadudnił.

Gdyby Tessa nie była tak spięta, mogłaby go przytulić właśnie tam. Ale kim był Kai, naprawdę? On wpatrywał się w nią całą drogę z garażu - czuła jego oczy na jej plecach przez cały czas - a jego nozdrza miał flary, kiedy wziął w jej zapachu. Jaki zmiennik to zrobił? Ella wspominała o tygrysie...

Tessa zdecydowała, że mężczyzna wiszący w cieniu, chodzący tam i z powrotem po obwodzie przestrzeni o otwartych ścianach, był tygrysem.

Cruz. Trzymaj się z dala od niego, jeśli miał zły dzień, ostrzegała Ella.

W tym czasie Tessa chciała powiedzieć: To ja mam zły dzień. Ale teraz, trzymała swoje usta zamknięte. Na wszelki wypadek.

Więc Kai nie był tygrysem. Tessa zerknął wokół. Wielki, zwalisty facet stojący dwa kroki za Silasem był cały w uszach i nie mówił wiele. Potrafił przejść od dzikości do przyjaźni przy najmniejszym drgnięciu swoich ciężkich brwi i przechylał głowę, kiedy inni się odzywali.

Łowca, niedźwiedź. Wszystkie mięśnie. Cała lojalność. Ale też dużo bólu.

Tessa pozwoliła, by jej spojrzenie zatrzymało się na Hunterze tylko na tyle długo, by zastanowić się, skąd ten ból. Ale wtedy Kai wkroczył z powrotem na widok, a wszystko, co mogła patrzeć na niego było.

Kai nie był większy, wyższy, lub bardziej przystojny niż inni, ale wziął jej oddech. Jej puls przeskoczył, a ona znalazła się pochylając się do przodu. Jaki rodzaj shifter był on?

Na pewno takim, z którym nie można się pieprzyć. Podszedł do Silasa i ostrzegawczo położył rękę na jego szerokiej piersi. Każdy mężczyzna w pokoju napiął się i Tessa również. Ci dwaj spojrzeli na siebie z siłą dwóch huraganów, które miały się zderzyć.

Boone, wilczy zmiennik, mruknął coś zbyt niskiego, by mogła to wychwycić, próbując uspokoić tych dwoje. Niedźwiedź uniósł ramiona wielkości głazu i podszedł bliżej, gotów przerwać walkę. Wąsiska tygrysa - er, dwudniowa broda - zadrgały, a Tessa przysięgła, że powietrze trzeszczało z czystej mocy.

"Uh, chłopaki," powiedziała bez zastanowienia.

Każda twarz whipped wokół w zaskoczeniu, a napięcie wrócił w dół notch. Ale kiedy spotkała Kai's oczy, jej własne wewnętrzne pole burzowe wirował w wysoki bieg. Jej twarz zarumieniła się. Jej krew pounded w jej żyłach, a wizje chmur grzmotów ścigał się przez jej umysł wraz z dźwiękiem wiatru whipping. Dlaczego tak na niego reagowała?

Wtedy jego oczy zaiskrzyły tak, jak Silas miał, a Tessa zamarła.

Kai, kolejny smok, głos Elli zabrzmiał w jej umyśle. Spokrewniony z Silasem. Każdy trochę tak samo niebezpieczny, ale nieco bardziej zdrowy.

Wpatrywała się. Smoki. Jasna cholera. Została zaatakowana przez smoka niecałe dwadzieścia cztery godziny temu. Dlaczego Ella powiedziała, że będzie tu bezpieczna? Może Ella była częścią jakiegoś spisku. Może nie można było jej ufać. Może...

"Kto cię tu przysłał?" Silas zażądał. "Jak znalazłaś to miejsce?"

"Ella mnie przysłała," powiedziała Tessa, czując się źle.

Tygrysica przestała gwałtownie pacać, a każdy mężczyzna zamilkł. Brwi Silasa wystrzeliły w górę. Kai skinął na nią, żeby kontynuowała.

To dobrzy ludzie - zapewniła ją Ella. Honorowi ludzie, jeśli trochę szorstki wokół krawędzi. Oni przeszli przez tak wiele, przeżyli straszne rzeczy. Możesz im zaufać.

Tessa zarumieniła się. Jak mogła zaufać każdemu z tych mężczyzn, a najmniej Kai? Smoki były wrogiem, na litość boską!




Rozdział drugi (1)

------------------------

Rozdział drugi

------------------------

Głos kobiety drżał, gdy mówiła, ale jej oczy były zacięte, sprawiając, że wewnętrzny smok Kai nucił z dumą. Całe jego ciało szumiało, a on płonął z chęci, by podejść bliżej. Aby chronić ją. Aby ją dotknąć. By pokazać jej, że mu zależy.

Ale nie odważył się. Nie przy innych mężczyznach w pobliżu. Nie z nią strzelającą do niego sztyletami.

Ona jest silna. Jest zadziorna, mruknął z aprobatą jego wewnętrzny smok.

Jest człowiekiem, powiedział swojej wewnętrznej bestii.

Ona jest naszą towarzyszką, dudnił jego smok.

Ona nie może być. Nie mogła!

Ale cholera, nawet zanim zobaczył Tessę, czuł jej obecność, tak jak wyczuwał wszystkie ważne momenty w swoim życiu na pół sekundy przed tym, jak faktycznie się wydarzyły. To było tak, jakby przeznaczenie stuknęło w jego grubą czaszkę i powiedziało: Uważaj, panie. Nadchodzi moment, którego nigdy nie zapomnisz.

Poczuł to w dniu śmierci matki i rano, zanim po raz pierwszy przedstawiono mu mężczyzn, którzy mieli zostać jego braćmi. To uczucie nie pojawiało się często - tylko przy kilku naprawdę doniosłych okazjach w jego życiu. A już na pewno nigdy nie dopadło go przy kobiecie.

Aż do teraz.

Wpatrywał się w nią. Cóż, raczej nadal się gapił, bo Tessa urzekła go od samego początku. Nawet w świetle księżyca, podziwiał jej gęste, czerwone włosy. Był oczarowany jej czystym, jasnym głosem, nawet gdy był zabarwiony strachem. Jej zielone oczy rzuciły na niego urok, ale cholera - krążyły po pokoju, szukając wyjścia, zamiast tańczyć nad nim jak wcześniej.

Jego smok jęknął i rzęził ogonem. Na początku nam zaufała. Teraz ty poszedłeś i ją przestraszyłeś.

To nie była jego wina, do cholery. Silas był tym, który górował nad Tessą.

Więc dlaczego tak się na nas gapi? Jego smok zażądał.

"Skąd znasz Ellę?" Boone zapytał miękko.

Kai przechylił głowę na wilka, wdzięczny za jego spokojną, stateczną obecność. Boone był taki od początku - dużo jak Hunter, niedźwiedź. Oni wszyscy dołączyli oddzielne oddziały wojska przed szansa - lub przeznaczenie - rzucił pięć z nich razem w elitarnej jednostki sił specjalnych. Ich ludzcy dowódcy nigdy nie podejrzewali, że są zmiennokształtnymi, a oni sami starali się nigdy nie dać tego po sobie poznać. Wspólnie przeszli drogę od zgranej grupy do zahartowanych żołnierzy. Teraz znów byli cywilami, próbującymi odnaleźć się w świecie. Silas był mastermind ich mały gang. Kai miał czystą moc, podczas gdy Boone i Hunter były klejem, który trzymał je razem. Cruz był ich sercem, nawet jeśli lubił udawać, że go to nie obchodzi.

Kai zerknął na Silasa, zanurzając lekko brodę w stronę starszego kuzyna. Wszystko co mieli to siebie nawzajem, nawet jeśli to było trudne do zapamiętania, gdy ich wewnętrzne smoki starły.

A cholera, jego smok był dziś podenerwowany. Zazwyczaj, Silas był nieprzewidywalny jeden. Ale od czasu Kai przyniósł Tessa w, jego wewnętrzny smok miał wściekły i krzyknął, żądając inni trzymać się z dala.

Tessa przełknął i podniósł jej brodę, boi się, ale defiant. "Ella mieszka w mieszkaniu obok mojego. Przyszła w samą porę, żeby mnie uratować-".

"Ratować? Od kogo?" zażądał Silas.

Wewnętrzny smok Kai'a ryknął na myśl o tym, że ktoś zagraża Tessie.

"Damien Morgan. Potentat nieruchomości z Phoenix, Arizona, który..."

Oczy Silasa strzeliły do Kai'a, gdy Tessa trail off na nagłą ciszę w pokoju.

Kai dał Silas lekki ukłon. Yep. Damien kurwa Morgan. Kai swędził, aby wypuścić swoje pazury.

"Znasz go?" zapytała Tessa. Potem zmarszczyła brwi i mruknęła do siebie. "Oczywiście, że go znasz. On też jest smokiem."

Silas olśnił i szczeknął bez ostrzeżenia, sprawiając, że Tessa skurczyła się do tyłu. "Nie jesteśmy niczym takim jak Damien. Nic."

Sentyment, z którym Kai całkowicie się zgadzał, choć strzepnął Silasa z powrotem i strzelił ostrzeżeniem w umysł kuzyna. Quit scaring ją.

Obaj ją straszycie - zauważył Boone. A może by tak usiąść?

Kai spojrzał na swoje buty, po czym wziął głęboki oddech i usiadł na kanapie - nie za daleko, nie za blisko Tessy, rozkładając ręce, by nikt inny nie śmiał naruszyć jej przestrzeni.

"Skąd znasz Damiena Morgana?"

Tessa wyglądała na tak przygnębioną, że miał ochotę wtulić się obok niej i przytulić uczucie prosto z niej. Ale gruba szansa na to, jeśli myślała, że wszystkie smoki są jak Damien.

"Jestem prywatnym kucharzem," powiedziała, sprawiając, że uszy Huntera zamigotały. Typowy niedźwiedź, mający obsesję na punkcie jedzenia. "Zakontraktował mnie, żebym dla niego gotowała i wczoraj pojechałam do jego nowej posiadłości".

Kai skulił się, wyobrażając sobie to miejsce. Nigdy nie był tam, ale widział zdjęcia. Byli na okładce każdego magazynu architektonicznego, bo wszystko Damien zrobił, zrobił wielki. To jego orle gniazdo - ostatnie z serii ekskluzywnych posiadłości Damiena na całym świecie - wydawało się być w połowie wykute w klifie Camelback Mountain w Phoenix. Całe ze szkła i kamienia, z płynącym basenem, było to idealne legowisko smoka. Jak donosiła poczta pantoflowa, za rezydencją znajdowała się jaskinia wypełniona niewypowiedzianymi skarbami. Skarby Damien miał skradzione z rodziny Kai nie tak dawno temu.

Kai warknął, a Silas również.

Tessa trajkotała, więc Kai delikatnie ją podpowiadał. "Poszłaś do jego posiadłości i...?"

"Jego gospodyni wpuściła mnie do środka, a ja nie sądziłam, że nawet go spotkam. Ale potem wszedł do kuchni i miał taki wyraz twarzy." Oczy Tessy stały się ostrożne i odległe. Jej palce pieściły się z wisiorkiem na jej szyi. "Podszedł bliżej i bliżej, a potem mnie obwąchał..." Trailed off, garbiąc ramiona, jakby Damien był tuż obok, próbując wdychać jej zapach. "Potem poparł mnie i zaczął mówić te wszystkie szalone rzeczy. Że byłam jego. Że musiał mnie mieć. Że-"

Zatrzymała się i potrząsnęła głową, nie chcąc dzielić się resztą. Kai i tak nie chciał słyszeć więcej. Chciał wyskoczyć w powietrze, polecieć aż na stały ląd i spalić tego drania na popiół. Jego oddech rozgrzał się na samą myśl o tym.




Rozdział drugi (2)

Silas strzelił mu spojrzenie, marszcząc nos na lekki powiew siarki, który towarzyszył smoczemu gniewowi.

Jasne, śmiało, oddychaj ogniem - powiedział Boone. To naprawdę pomoże jej się zrelaksować.

Kai wessał wargi i przytrzymał język.

Tessa wzięła głęboki oddech i pominęła coś w swojej opowieści. Tyle, Kai był pewien. "Zaczął mnie dusić, a ja myślałam, że zamierza mnie zabić..."

Nie zabić cię, Kai prawie powiedział. Tylko przynieść cię do krawędzi, a następnie przynieść cię z powrotem. Chora forma gry wstępnej niektóre z jego skręcone braci cieszył przed gwałceniem swoich ofiar. Niektóre kobiety zostały w końcu uwolnione, tak uszkodzone, że ledwo mogli sobie przypomnieć, co się stało. Inne umierały przed zakończeniem "zabawy", a ich ciała były wyrzucane gdzieś daleko, daleko stąd.

Zacisnął pięści, pozwalając paznokciom wbić się w dłonie. On i Silas nigdy nie uprawiali tej okrutnej formy przyjemności, ale niektóre osobniki ich gatunku to robiły.

Zabiję Damiena. Przysięgam, że go zabiję - powiedział Silasowi.

Silas przewrócił oczami. Stań w kolejce, człowieku. Ustaw się w kolejce.

"Ale wtedy ktoś przyszedł do drzwi," Tessa kontynuowała, przytulając się. "Damien zamknął mnie w pokoju, podczas gdy on poszedł spotkać się z kimkolwiek to było, a ja nie mogłam uciec. Ale Ella pojawiła się i pomogła mi."

Silas przytaknął, a Boone się uśmiechnął. Dobry stary Ella.

Kai zrobił mentalną notatkę, aby podziękować Ella, kiedy dostał szansę. Ale shifter był lisem pustyni, co uczyniło ją niemożliwym do spięcia. Ona służyła w wojsku obok Kai i innych w ich tajnym, elitarnym korpusie.

"Skąd znasz Ellę?" Silas zapytał. "I skąd wiesz o zmiennokształtnych?"

Tessa zrobiła minę. "Nie wiedziałam aż do wczoraj. Ale byłam tak wystraszona po tym jak zobaczyłam kły Damiena, że kazałam Elli wyjaśnić."

Cruz, tygrys, warknął swoje myśli do umysłu wszystkich. Przypadek, że Ella mieszkała obok niej? Że Ella pojawiła się dokładnie w odpowiednim momencie, by uratować tę kobietę przed Damienem?

Żaden przypadek - zgodził się Silas. Ella musiała obserwować Tessę - albo Damiena. Nienawidzi go tak samo jak my.

Ale dlaczego Morgan miałby się uganiać za tą kobietą? Dlaczego miałby się interesować człowiekiem? Boone zapytał.

Kai odgryzł się od warknięcia. Jak ktoś może nie być zainteresowany Tessa? Nawet zanim zobaczył ją w bramie do nieruchomości, czuł jej pociąg na niego jak magnes. Spieszył się do domu wcześnie z miasta tylko po to, aby zaspokoić instynkt, że coś strasznie ważnego wymaga jego uwagi - natychmiast. I była tam, stała przy bramie.

Mówiłem ci - przytaknął jego smok. Ona jest nasza. Przeznaczenie sprowadziło ją tutaj.

Nie chciał w to wierzyć, ale na pewno nie wyglądało na to, żeby inni faceci byli równie zauroczeni jej urodą, jej zapachem, jej... jej wszystkim.

"Chciałam iść na policję, ale Ella powiedziała mi, że nigdy mi nie uwierzą. Powiedziała, żebym przyszła tutaj. Żeby poprosić cię o pomoc." Oczy Tessy zabłysły, a ona sama zamrugała z powrotem łzy. Łzy smutku? Strachu?

Łzy dumy - mruknął jego smok. Nasza towarzyszka jest silna.

"Więc złapałem pierwszy lot i -"

Silas wyrzucił ręce w górę. "Zarezerwowałeś lot? Używając karty kredytowej?"

Potrząsnęła głową. "Nie sądzę, żeby mógł mnie namierzyć".

"Damien Morgan może wyśledzić każdego w dowolnym miejscu". Silas zmarszczył brwi.

Tessa ponownie potrząsnęła głową, a serce Kaia puchło. Niewielu ludzi odważyło się zaprzeczyć Silasowi, ale Tessa nie wydawała się stonowana. Nawet przez smoka.

"Nie sądzę. Moi klienci znają mnie jako Thérèse Brûler." Wzruszyła ramionami. "Kiedy dopiero zaczynałam w branży, trudno było znaleźć pracę, a przyjaciel zasugerował bardziej chwytliwe imię".

"Czy to zadziałało?" Boone zapytał, błyskając swoim wilczym grymasem.

Tessa zarządzane mały uśmiech, a Kai życzył, że to on zrobił to do niej.

Pewnego dnia, będziemy, jego smok ślubował. Zrobimy ją tak szczęśliwą, że będzie się do nas uśmiechać każdego dnia.

"Tak było." Tessa zapaliła się na sekundę, zanim jej twarz opadła. "Ale zobacz, gdzie mnie to zaprowadziło".

"Nie wiedziałeś o Damien," powiedział Kai.

Ona została unikając jego oczy, ale teraz spotkała jego spojrzenie ponownie, trochę mniej przerażony niż wcześniej. Czy rozumiała, że były dobre smoki i złe smoki, tak jak byli dobrzy i źli ludzie?

"Chyba nie." Rozejrzała się po pokoju i wessała głęboki oddech. "Nie wiedziałam o żadnym rodzaju zmiennokształtnych".

"Cóż, nie pozwól, aby smoki dały nam wszystkim złą sławę," mądrzył się Boone. "Jak już mówiłem, nie gryziemy".

"Nawet wilki?" Tessa strzeliła z powrotem.

Boone uśmiechnął się. "Wilki są bardzo cywilizowane. Ale nie każ mi zaczynać od tygrysów."

W rogu pokoju Cruz wypuścił niskie, kocie warczenie.

Tessa roześmiała się. Właściwie to się roześmiała.

Albo jest najtwardszym człowiekiem na świecie, albo jest tak wyczerpana, że nie widzi prosto, zauważył Hunter swoim niskim, grizzly głosem.

Kai szturchnął szklankę z wodą bliżej. Hunter miał rację. Zielone oczy Tessy miały pod sobą ciemne kręgi, a jej twarz wyglądała na uszczypliwą. I po tym, co przeszła...

Tessa osunęła się na ziemię. "Nie wiedziałam, co jeszcze mogę zrobić. Nie wiedziałam gdzie iść."

"Pomożemy ci," powiedział natychmiast Kai. "Możesz tu zostać."

Boone zakaszlał. Silas uderzył go łokciem w bebechy, a Cruz prychnął, wciskając swój protest w umysły współzmiennych.

Ona nie może tu zostać. Żadnych ludzi. Zgodziliśmy się.

Kai obrócił się, by zaszklić się na tygrysa.

Myślałem, że nie ufasz ludziom tak samo jak ja - tygrysie oczy Cruza o żółtym zabarwieniu spotkały się z jego.

Kai złapał na języku słowa, I do.

Jego smok wzruszył ramionami. My naprawdę nie ufamy ludziom. Tylko nie ten jeden.

Silas strzelił mu boczne spojrzenie. Dlaczego tak bardzo zależy ci na ochronie tego człowieka?

Nie wydawało się rozsądne, żeby powiedzieć: Bo myślę, że to moja partnerka, więc tylko warknął. Smok jej groził. Naszym obowiązkiem jest to wyjaśnić.

Silas zastanowił się i w końcu skinął na Tessę. "Jest już późno. Mamy pensjonat, w którym możesz się zatrzymać - na razie." Dał Kai spiczaste spojrzenie potem złagodniał, gdy odwrócił się z powrotem do Tessy. "Będziesz tu bezpieczna. Daję ci moje słowo. Będziesz bezpieczna."




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Nic nie jest zabronione z wyjątkiem miłości"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



👉Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści👈