Boże Narodzenie w Snowsly

Rozdział 1 (1)

==========

Jeden

==========

----------

Sebastian

----------

Ostatnim razem, kiedy sprawdzałem, nie byłem Świętym Mikołajem i nie było to święto państwowe, co oznaczało, że nie było nic, co mogłoby tłumaczyć świąteczną muzykę buchającą przez drzwi mojego biura. Wziąłem głęboki oddech i spróbowałem rozplątać szczękę. Czy ludzie rezygnowali z pracy na cały miesiąc grudzień? Czy nie wiedzieli, że jestem na spotkaniu, a oni powinni robić swoje?

"Potrzebuję zestawienia do końca jutrzejszej pracy" - powiedziałam do Ali, gdy moją uwagę przykuł obrazek na swetrze Łukasza. Renifer? Naprawdę? Mój szef ds. zgodności był zwykle tak niezawodny.

"Nie wylatujesz dziś wieczorem?" zapytała Ali.

Nie odpowiedziałam. Nie byłam pewna, co ja biorąca samolot na Barbados miała wspólnego z czymkolwiek.

"Tak oczywiście, mogę załatwić ci tę awarię", chlapnęła, ryjąc w swoim notatniku.

"Dobrze, więc to wszystko." Stałem, a wszyscy zgarnęli swoje papiery i wyszli w ciszy - mój preferowany szum tła dla biura. Raczej niż Mariah Carey, Wham! czy Michael cholerny Bublé.

Kiedy otworzyłem drzwi mojego biura, nie dało się pomylić z ckliwymi tonami Slade'a życzącego mi Wesołych Świąt. Udałem się do zewnętrznego biura, gdzie siedział mój asystent.

"Get. Them. To. Turn. It. Off," powiedziałem przez zgrzytanie zębów.

"Ludzie są po prostu szczęśliwi, Sebastian," powiedziała z westchnieniem. "Ale tak, poproszę ich, żeby to wyłączyli".

"Nie ma powodu, żeby byli teraz bardziej szczęśliwi niż w zeszłym miesiącu. Albo miesiąc wcześniej." Nie mogłem powiedzieć, co mnie bardziej zirytowało- idiotyzm sezonu świątecznego, czy moja wściekłość na idiotyzm sezonu świątecznego. "Czy to ... tinsel wokół twojego ekranu?" Zapytałem, niedowierzanie. Co to było o tej porze roku, że wysłał wszystkich na bok? Sprawiło, że ludzie nosili okropne ubrania, słuchali okropnej muzyki i jedli za dużo okropnego jedzenia? Nie mogłem się doczekać, żeby wyjechać z kraju i uciec od tego wszystkiego. Jeszcze tylko kilka godzin i udałbym się na karaibską plażę. Jeden z moich najstarszych przyjaciół, Griffin, miał przylecieć, żeby dołączyć do mnie na kilka dni, ale poza tym będę błoga sama.

Moja komórka zawibrowała na biurku, a ja skierowałem się z powrotem do biura, żeby zobaczyć, kto to. Przyjęłam połączenie. "Babcia?" Nigdy nie dzwoniła do mnie w tygodniu.

"Sebastian. Potrzebuję twojej pomocy."

Mój puls zagrzmiał nisko w moich bębenkach i wysłałem w górę cichą modlitwę, że nic nie jest w porządku. Nie było dla mnie nikogo ważniejszego niż babcia. Dzwoniłem do niej w każdy weekend, a ona przyjeżdżała do mnie kilka razy w roku i zostawaliśmy na noc, pijąc za dużo whisky, przeklinając i stawiając świat na nogi. Była dla mnie przewodnikiem w dorastaniu, była dla mnie bardziej rodzicem niż mama i tata. Była jedyną osobą, której ufałem bardziej niż komukolwiek na świecie, jedyną osobą, dla której zrobiłbym wszystko - bez żadnych pytań.

"Co mogę zrobić?" zapytałem.

"Zwichnęłam kostkę i..."

Dlaczego nie miałaby po prostu przyjechać i zamieszkać ze mną, jak prosiłem ją o to sto razy wcześniej? "Wysyłam samochód, który przywiezie cię do Londynu".

"Nie bądź śmieszny. Nie przyjadę do Londynu".

"Wyślę do ciebie pielęgniarkę -"

"Sebastian, mam siedemdziesiąt trzy lata. Jestem pewien, że zasłużyłem na prawo do tego, by nie przerywano mi, gdy mówię."

Nikt na tej ziemi nie mógł uciec od mówienia do mnie w ten sposób. Nikt oprócz babci. "Przepraszam. Czego potrzebujesz?"

"Lekarz powiedział mi, że muszę trzymać kostkę uniesioną i nie mogę jej obciążać".

Brzmiało jak dobra rada.

"Jesteśmy w drugim tygodniu grudnia. Jarmark świąteczny w Snowsly ma się otworzyć za trzy dni, a my nie jesteśmy prawie przygotowani. Nawet nie skończyłam rozstawiać dekoracji w Dworze."

"Jestem pewien, że nie musisz się martwić o Snowsly. I niech pracownicy recepcji postawią dekoracje w Dworze". Babcia miała mały hotel w wiosce Cotswold w Snowsly. Miała tam kierownika w tych dniach, ale lubiła mieć zajęcie, szefując wszystkim dookoła.

"Wioska polega na mnie. Wiesz, że przewodniczę komitetowi świątecznemu. Nawet w ciągu dwóch dni, odkąd zwichnęłam kostkę -"

"Dzwonisz dopiero teraz, kiedy dwa dni temu zwichnęłaś kostkę? Dlaczego ja dowiaduję się o tym jako ostatni?"

"Ja i moja kostka będziemy w porządku. To nie jest moje zmartwienie. Problemem jest to, że zanim wyzdrowieję, Boże Narodzenie będzie już za nami i tak samo może się stać z niektórymi mieszkańcami wioski, jeśli nie uda nam się zorganizować Bożego Narodzenia, które będziemy pamiętać. Sklepikarze w wiosce zarabiają najwięcej pieniędzy w okresie przedświątecznym. Musisz przyjechać do Snowsly i być moimi oczami i uszami. Tylko tyle mogę zrobić, siedząc na mojej kanapie."

"Przyjechać do Snowsly?" Byłem godziny od lotu pierwszą klasą na Karaiby, gdzie Boże Narodzenie było prawie zapomniane. Ostatnią rzeczą, jaką chciałem zrobić, była zmiana planów i udanie się do świątecznej siedziby w sercu Anglii.

"Wiesz, jak bardzo wiejskie firmy polegają na zwyczajach, które otrzymują na jarmarku świątecznym".

Wiedziałem, ale tylko dlatego, że słyszałem to od niej. Tak naprawdę nigdy nie widziałem Bożego Narodzenia w Snowsly na własne oczy. Odkąd skończyłam osiemnaście lat, zawsze spędzałam okres świąteczny na plaży lub przy basenie, gdzieś z dala od szaleństwa Bożego Narodzenia. To było niedorzeczne, jak ludzie w grudniu porzucali zdrowy rozsądek, udając, że tak cudownie się bawią. A dlaczego? Nikt nigdy mi tego odpowiednio nie wytłumaczył. Znacznie wolałem rzeczywistość margarity przy basenie, gwarantowane słońce i brak wzmianki o okresie świątecznym.

"Jestem pewien, że wszyscy będą w porządku. Czy chcesz, żebym wysłał kogoś na górę?"

"Nie, Sebastian." Mogłem policzyć na palcach jednej ręki liczbę razy, kiedy babcia wydawała się tracić cierpliwość do mnie, a na podstawie jej wyeksploatowanego westchnienia, to był jeden z nich. "Wszyscy nie będą w porządku i nie, nie chcę, abyś wysłał któregokolwiek ze swoich biednych pracowników w górę, którzy, bez wątpienia, mają swoje własne kryzysy świąteczne, aby poradzić sobie z nimi. Potrzebuję cię, abyś przyszedł i pomógł. Nie prosiłbym, gdyby to nie było ważne."

Westchnąłem. Nie zamierzałem jej odmówić. Nie mogłem. Nie było rzeczy, której nie zrobiłbym dla babci. To było po prostu, że jeśli moce piekielne wymyśliły bespośredni sposób torturowania mnie, to zmuszenie mnie do pójścia do Snowsly, aby zorganizować Boże Narodzenie, było o tyle złe, o ile mogło być. Prędzej wyrwę sobie paznokcie, zmuszę się do przejścia przez rzekę pełną krokodyli, czy nawet polecę samolotem ekonomicznym, niż zniosę święta w Anglii. Zwłaszcza Boże Narodzenie w Snowsly. Nigdzie nie było bardziej świątecznie.



Rozdział 1 (2)

Samochód wił się w górę i w dół wzgórz, przez wąskie, kręte drogi, które łączyły każdą małą wioskę i przysiółek Cotswolds w grudkowatą sieć malowniczej Anglii. Nic i nikt nie podróżował tu szybko.

Drogi zostały zaprojektowane dla koni, a nie dla samochodów, więc przynajmniej połowę każdej podróży między wioskami spędzało się z dwoma kołami w rowie, czekając, aż nadjeżdżający samochód nieśmiało ruszy do przodu, a centymetr przestrzeni między samochodami stanowił różnicę między dalszą podróżą a roszczeniem ubezpieczeniowym. W lecie drogi były długimi, zielonymi tunelami, zbudowanymi z gałęzi drzew po każdej stronie, zazębiających się nad sobą jak gdyby łączących ręce w jakimś trzystuletnim wiejskim tańcu. Boki tuneli były wyłożone żywopłotami, pełnymi orzechów, jagód i zwierząt, które się nimi żywiły. Na końcu każdego tunelu czekała nagroda w postaci gwarantowanego spektakularnego widoku na farmę lub las. Niektóre widoki rozciągały się na odległe niebiesko-szare cienie wzgórz Malvern.

Teraz, w ferworze zimy, żywopłoty były nagie, a gałęzie drzew ciągnęły się po drodze jak szkielety, bezskutecznie próbując zasłonić białe zimowe niebo.

Następna ładna wioska wyglądała tak samo jak poprzednia - nieunikniona jaskrawoczerwona skrzynka pocztowa gdzieś w centrum, kontrastująca z miejscowymi żółtymi kamiennymi ścianami Cotswold i pstrokatymi domami z każdej epoki ostatniego tysiąca lat. Pub. Kościół. Spacerowicz z psem, owinięty od stóp do głów w wełnę i tweed. I wskazówki tu i tam, że byliśmy w miesiącu szaleństwa - wieńce na drzwiach, światła wokół okien, udekorowane drzewa w ogrodach. Szaleństwo.

Minęło sporo czasu, odkąd byłam w tej części świata, ale okazało się, że nadal znam ją tak dobrze, jak sufit mojej sypialni. Przez ostatnie kilkanaście lat wysyłałem mojego kierowcę, żeby przywiózł babcię do Londynu, żeby została ze mną. Oszczędzało mi to czasu, a ona cieszyła się z przerwy. Nieczęsto opuszczałem Londyn, chyba że po to, by wyjechać za granicę. Jaki to miało sens? Londyn miał wszystko, czego potrzebowałem. Biznes rekrutacyjny, na który pracowałem bez wytchnienia. Apartament z widokiem na Tamizę. Życie, które sobie zbudowałem.

Powrót do Cotswolds był jak cofnięcie się do dzieciństwa. Spędzałem każde lato nawigując po wzgórzach, które otaczały Snowsly. Żerowanie w żywopłotach, gubienie się na polach kukurydzy, bycie dzieckiem bez zmartwień. Każdego lata. Każdą Wielkanoc. Każde szkolne wakacje.

Z wyjątkiem Bożego Narodzenia.

"To jest to, Bradley" - powiedziałem do kierowcy, gdy skręciliśmy w High Street. Snowsly było jedną z większych wsi w Cotswolds. Oprócz obowiązkowego pubu-dwóch, w rzeczywistości i skrzynki pocztowej, miał szereg sklepów zlokalizowanych wokół zieleni wiejskiej, wszystkie popularne zarówno wśród turystów, jak i mieszkańców. Herbaciarnie, które otwierały się tylko na śniadanie i lunch, restauracja. I Dwór.

"Manor jest na samym szczycie wzgórza" - powiedziałam do Bradleya.

Babcia kupiła dwór przed śmiercią mojego dziadka i przed moimi narodzinami. Od kilku lat nie prowadziła go aktywnie. Kilka lat wcześniej przekonałem ją, że potrzebuje zarządcy w tym miejscu. Ale to nie znaczyło, że nie miała nosa w większości spraw. I nie znaczyło to, że nadal nie prowadziła wioski. Babcia nie mogła siedzieć z założonymi rękami. Przejęłam od niej tę cechę.

Przejeżdżaliśmy obok wiejskiej zieleni - miejsca, gdzie każdego lata grałem w krykieta, a wiosną polowałem na jajka wielkanocne, gdzie babcia ciągnęła mnie, by oglądać, jak miejscowe dzieci tańczą wokół majoliki w majowe święto. Teraz na miejscu majdanu stała wielka choinka, rozświetlona tysiącami złotych lampek. Krawędź zieleni okalały buki ozdobione kolejnymi lampkami.

Nawet ja musiałam przyznać, że wyglądało to ładnie.

Podjechaliśmy przed Dwór i wysiadłam, moje drogie, nieodpowiednie buty chrzęściły na śniegu.

Cóż za ironia.

Jako dziecko, widok Snowsly w śniegu w okresie świątecznym był wszystkim, czego pragnęłam. To było tak, jakby to miejsce zostało zbudowane dla tego sezonu. Byłam przekonana, że wszystko, czego potrzebuje wioska, aby była idealna, to odrobina lodu i śniegu.

Wtedy byłaby to Narnia.

Teraz, ponad dziesięć lat po mojej ostatniej podróży tutaj, moja dziecięca fantazja się spełniła. Odchyliłem głowę do tyłu, by przyjrzeć się czterem piętrom okien osadzonych w żółtym kamieniu Dworu. Znałem każdy cal tego miejsca, dorastając. To było moje sanktuarium. Moja bezpieczna przystań. Miejsce, w którym czułam się najbardziej sobą. I nawet teraz, było w nim coś pocieszającego. Nie tak pocieszające jak miejsce w pierwszej klasie na Barbados, ale tak samo pocieszające.

"Sebastian?"

Zatrzasnąłem głowę w kierunku dźwięku mojego imienia i uśmiechnąłem się. "Mary. Dobrze cię widzieć." Pochyliłem się i złożyłem pocałunek na policzku gospodyni babci. Wyglądała dokładnie tak samo jak ostatnim razem, gdy ją widziałem - z dużym biustem i nie do ruszenia, jak jakaś matrona z lat pięćdziesiątych. Wiedziałem, że w środku była czystym marshmallow.

"W końcu zobaczę cię na Boże Narodzenie", powiedziała. "Mam dla ciebie przygotowany niebieski pokój".

Może nie byłem tu od dawna, ale wiedziałem wystarczająco dużo, aby wiedzieć, że Niebieski Pokój był najlepszy w domu. "Czy na pewno nie jest zarezerwowany dla gości? Chętnie zostanę w Zielonym Pokoju." Pokój Zielony miał pojedyncze łóżko i był tak mały, że nie można było w nim huśtać kota, ale wiedziałem, że moja Babcia wolałaby odwołać Boże Narodzenie niż przyjąć pieniądze ode mnie, więc wolałbym, żebym nie przygnębiał takingów.

"Jesteśmy w pełni zarezerwowane oprócz Blue Room." Ton Mary był przycięty i nie można było z nim dyskutować.

"Nie mogę się doczekać," odpowiedziałem, biorąc małą walizkę od Bradleya. Z mojej walizki z Barbadosu wyjęłam rzeczy, które mogły być użyte w Snowsly, a Bradley wziął resztę z powrotem. Ubrania odpowiednie dla Cotswold zostaną wysłane jutro przez kuriera. Byłem pewien, że będę potrzebował czegoś więcej niż okularów przeciwsłonecznych i kąpielówek, aby przetrwać następne kilka tygodni.

"Pozwól mi to wziąć." Mary wyrwała mi z ręki walizkę. "Musisz dostać się na spotkanie komitetu. Zaczyna się za trzy minuty."

Babcia wyraźnie nadal rządziła żelazną pięścią.

Wzięłam walizkę z powrotem. "W takim razie będę musiała iść schodami po dwa na raz", powiedziałam. Nie było mowy, żebym pozwolił Mary wziąć za mnie walizkę. Nie byłem gościem. Byłem tu dla babci.

I nie byłoby mnie do Wigilii.




Rozdział 2 (1)

==========

Dwa

==========

----------

Celia

----------

Adrenalina płynąca w moich żyłach sprawiała, że nogi mi się podskakiwały, panika przeganiała z piersi trzepoczące oddechy, podczas gdy mdłości wirowały w żołądku. Każda sekunda, w której czegoś nie robiliśmy, była czasem straconym. Przełknęłam i ściągnęłam usta w uśmiech.

Święta w Snowsly w tym roku miały być najlepsze jak dotąd. Tak po prostu musiało być.

W dwa dni można było wiele osiągnąć. Byleby tylko nikt nie zwichnął kostki, nie złamał nogi albo nie przewrócił wiejskiej choinki.

Zerknęłam na komitet Śnieżnych Świąt i zapięłam małą złotą "C" na łańcuszku na mojej szyi w tę i z powrotem. Potem ukradkiem skrzyżowałam palce. Trochę szczęścia nie mogło zaszkodzić, prawda?

"Celia, rozkrzyżuj palce i zostaw ten naszyjnik w spokoju. Wszystko będzie dobrze" - szczeknęła Ivy. Mogła zwichnąć kostkę, ale nie było nic złego w jej wzroku.

"Wiem", skłamałam, przytakując.

"Ahh, oto on", powiedziała, grymas wypełniający jej twarz, jakby w drzwiach pojawił się sam Mikołaj. "Większość z was zna mojego wnuka, Sebastiana."

Odwróciłem się, aby zobaczyć, jak wysoki, dopasowany mężczyzna z poważnym wyrazem twarzy przechadza się w kierunku Ivy i składa pocałunek na jej policzku.

"Chodź i usiądź przy mnie", powiedział Ivy i zaczęła szurać po swojej sofie.

"Jeśli się ruszysz, wtedy będę prosto z powrotem do Londynu," powiedział przez uśmiech. Jego głos był jak gęsta śmietana wylana na czekoladowe yule log - bogaty i jedwabisty. Zrobiłam mentalną notatkę, aby kupić składniki w tym tygodniu, aby zrobić świąteczny przysmak. "Lekarz kazał ci odpoczywać. W końcu po to tu jestem".

"Sebastian, młody człowieku. Dobrze mieć cię tutaj. Minęło trochę czasu" - powiedział Jim, na wpół stojąc, jego zwykła koszula w kwiaty przykryta jednym z moich ulubionych jego świątecznych swetrów: zieloną koszulą dresową ze zdjęciem jego wnuków przebranych za elfy na froncie. Jim, wiejski florysta, miał inny świąteczny sweter na każdy dzień grudnia.

"Za długo" - powiedział Sebastian, ściskając rękę Jima. "Jestem tu do pracy i nie chcę przeszkadzać. Co jest w programie?"

Co jakiś czas słyszałem, jak ludzie mówili o wnuku Ivy, który jako dziecko często odwiedzał Snowsly, ale nigdy wcześniej nie spotkałem Sebastiana. Kiedy Ivy powiedziała, że zamierza go namówić na pomoc, spodziewałem się nastolatka z zarośniętymi włosami w koszulce z zespołem, o którym nigdy nie słyszałem. Ostatnią rzeczą, której się spodziewałem, był ... mężczyzna. Mężczyzna tak wysoki, że musiał schylić się pod framugą drzwi, kiedy wszedł. Mężczyzna w drogim garniturze i z twarzą, która pasowała bardziej do wielkiego ekranu niż do tylnego salonu małego hotelu w środku Anglii.

Pierwszy mężczyzna, którego zauważyłam, odkąd mój chłopak mnie zostawił.

"Celia?" Ivy podpowiedziała. "Co dalej?"

Prawie podskoczyłam, gdy przerwała moje uznanie dla jej wnuka. "Priorytetem na jutro są stragany rynkowe - lub chaty, lub miniaturowe niemieckie domy, jakkolwiek chcesz je nazwać. Są one stawiane na wiejskiej zieleni. Firma, od której je wynajmujemy, nie może zapewnić tylu ludzi do ich rozstawienia, co zwykle, więc będziemy musieli zapewnić posiłki. Ponadto musimy dokończyć rozstawianie dekoracji w Dworze - postaram się to zrobić dziś wieczorem." Mój telefon zabrzęczał w mojej dłoni i próbowałem go zignorować, ale kiedy zerknąłem w dół na ekran, mogłem zobaczyć, że dzwoni firma, od której wynajmowaliśmy stragany. "Przepraszam, muszę to odebrać."

Starałem się utrzymać równy oddech, gdy słuchałem, jak Bruce opowiada o tym, że nie tylko brakuje ludzi, którzy przyjdą jutro rozstawić stragany, ale także brakuje straganów. "Dzięki za poinformowanie mnie o tym", powiedziałem. "Zobaczymy się jutro".

"Co to jest?" zapytała Ivy.

"Nic, z czym nie mógłbym sobie poradzić", odpowiedziałem, uśmiechając się, jakby nie było żadnym problemem zaopatrywanie się w dodatkowe przypominające wyglądem alpejskie chaty. Od czego miałbym zacząć? Może wyciągnąć parę z mojego dekoltu albo z tyłu szafy. Z pewnością, jeśli Bruce był krótki, oznaczało to, że problem z zaopatrzeniem istniał na całego.

"Wszyscy jesteśmy w tym razem" - powiedziała Keely, zawsze nieskazitelna właścicielka galerii sztuki. "Co się stało?"

Wziąłem głęboki oddech i potrząsnąłem głową. "Będziemy mieć dwa braki na świątecznych straganach. Ale nie szkodzi. Coś wymyślę."

"Musieliśmy powiedzieć Christmas Shop, że mogą mieć tylko jeden stragan, jak to jest", powiedział Keely. "Jak mamy zamiar powiedzieć dwóm innym sklepom, że nie mogą brać udziału w rynku? Rynek przynosi dwadzieścia procent mojej całorocznej sprzedaży. Wiem, że tak samo jest w przypadku innych sklepów w wiosce".

"Wszyscy jesteśmy świadomi tego, jak ważny dla wsi jest jarmark świąteczny" - powiedziała Ivy. "To dlatego wszyscy tu jesteśmy. To dlatego Sebastian odwołał swoją podróż na Barbados, aby być tutaj. Snowsly jest synonimem Bożego Narodzenia i miejscem docelowym dla ludzi szukających świętowania w okresie poprzedzającym Boże Narodzenie. Nic tego nie zmieni."

Mój uśmiech był ustalony w miejscu. Nie byłoby sensu panikować. Sprawy zaczęłyby się kręcić i to miało się stać nad moim martwym ciałem. "Jest rozwiązanie," powiedziałem. "Łatwa naprawa. Po prostu zostaw to ze mną." Jeszcze o tym nie myślałem, ale wiedziałem, że coś wymyślę. Musiałam.

"Może Sebastian mógłby pomóc," powiedziała Ivy.

"Szczęśliwy, aby być pomocne z każdym kryzysem chaty, że przychodzi," powiedział.

Nie byłem pewien, czy był sarkastyczny, czy szczery. Zerknęłam na niego, a on zaoferował mi ciasny uśmiech i przez sekundę mój umysł błądził i zastanawiałam się, czego używał na swoich włosach, aby wyglądały tak błyszcząco.

"Tak", powiedziałem, ciągnąc się z powrotem do chwili. "Świąteczne stragany powinny być priorytetem dla wszystkich jutro". Zerknąłem między Howardem i Barbarą, którzy siedzieli po obu stronach Ivy i Sebastiana. Starałam się unikać patrzenia bezpośrednio na niego, jakby nawiązanie kontaktu wzrokowego miało spowodować, że wybuchnę w płomieniach. "Musimy je podnieść i musimy je udekorować. Wszystko musi być idealne na otwarcie jarmarku świątecznego za dwa dni." Musiałem wydostać się z tego spotkania, aby móc wymyślić, co zrobić, ponieważ byłem całkiem pewien, że moje cycki lub moja szafa nie zamierzały produkować rozwiązania. "Proponuję skupić się na tym i spotkać się tu ponownie jutro o szóstej. W międzyczasie zdobędę kilka dodatkowych chat i udekoruję Śnieżny Dwór." Byłem pewien, że gdy tylko zacznę dekorować Dwór, przyjdzie mi do głowy kreatywne rozwiązanie problemu braku straganów. Wtedy wrócilibyśmy na ścieżkę do posiadania najlepszych świąt w historii Snowsly.



Rozdział 2 (2)

"Sebastian może pomóc Celii udekorować Dwór tego wieczoru, czyż nie, Sebastianie?" zapytała Ivy.

Sebastian oczyścił swoje gardło. "Cokolwiek potrzebujesz, babciu".

"Nie ma potrzeby," powiedziałam. "Mogę to zrobić".

"Dwie pary rąk będą oznaczać, że jesteś w domu i schowany w łóżku wcześnie. Sebastian zdecydowanie powinien pomóc" - powiedziała Keely, zerkając na Petera.

"Zgadzam się," powiedział Peter. "Wszyscy potrzebujemy dobrego snu, kiedy mamy przed sobą tak pracowity dzień".

Zerknąłem w górę na Keely, a potem na Petera. Dlaczego ich obchodziło, czy miałem pomoc w dekorowaniu choinki? A jeśli tak, to dlaczego nie zaoferowali własnej pomocy?

"Jak już mówiłem," powiedział Sebastian. "Chętnie pomogę".

"Świetnie!" Powiedziałem, nie do końca to rozumiejąc. Musiałem myśleć prosto i wymyślać rozwiązania. Już czułem, że obecność Sebastiana rozmywa moje skupienie, a to ostatnia rzecz, jakiej potrzebowałem. "Wyciągnęłam wszystkie dekoracje z magazynu, więc pokażę wam, co musimy zrobić".

Spotkanie rozproszyło się, pozostawiając tylko Ivy, Sebastiana i mnie w salonie.

"Zostawię was dwóch, aby nadrobić zaległości," powiedziałem, "i zrobić początek na dekoracjach".

"Nie, nie, nie", powiedziała Ivy, machając swoją laską w moim ogólnym kierunku. "Mamy mnóstwo czasu na nadrobienie zaległości. Potrzebujemy dekoracji. Sebastian, idź dalej z Celią i pomóż jej, jeśli byś chciał."

Sebastian przytaknął, a ja poprowadziłem drogę do recepcji, gdzie wszystkie dekoracje czekały. Życie nie może być lepsze niż dekorowanie na Boże Narodzenie, z niekończącą się ścieżką dźwiękową świątecznej muzyki płynącej przez głośniki recepcji. Chyba, że dwa dodatkowe chaty świąteczne rynku magicked ich sposób na zielonym nocy.

"Dziękuję, że zgodziłeś się pomóc", powiedziałem. "Ale muszę nalegać na posiadanie ostatecznych sań w sprawie umieszczenia dekoracji". Promieniowałem w górę na niego, zachwycony moim żartem, ale jego twarz nie zarejestrowała przebłysku uśmiechu. Będę musiała podnieść swoją grę w kalambury.

Pomachałam do Ewy stojącej za recepcją, z telefonem podsuniętym pod ucho, kiedy pisała na komputerze przed sobą. Uśmiechnęła się, a potem jej oczy przesunęły się na Sebastiana i jej policzki rozkwitły na różowo. Zerknęłam na Sebastiana, by stwierdzić, że nawet nie patrzył na Ewę. Zauważył pudła z przepełnionymi dekoracjami przy biurku. Najwyraźniej potrafił sprawić, że dorosła kobieta rumieniła się samym przebywaniem w tym samym pomieszczeniu co ona.

Trudno było się temu dziwić. Teraz stał obok mnie, jeszcze bardziej widać było, jak bardzo jest wysoki. A jego ciemne włosy właśnie zaczynały się kręcić na końcach... Musiałam się powstrzymać przed sięgnięciem w górę, by poczuć, jak błyszczące pasma czują się między moimi palcami.

Położyłam dłonie na policzkach, próbując zarejestrować współczynnik ciepła na własnej twarzy. Musiałabym po prostu udawać, że jest to windchill.

"Założę się, że jesteś podekscytowany, że będziesz w Snowsly na święta", powiedziałem, utrzymując wzrok na drzewie. Gdybym nie patrzyła na niego, nie zauważyłabym, jaki był przystojny. To raczej nie działało i prawdopodobnie musiałabym poświęcić sen dzisiejszej nocy, żeby znaleźć rozwiązanie kryzysu w chacie. Sebastiana nie było łatwo zignorować. "Ivy nie przestała mówić o tym, że yule będzie w domu na święta".

"Snowsly nie ma w domu." Zabrzmiał tak, jakbym powiedział mu, że wyglądał trochę overdressed w jego pysznie dobrze skrojony garnitur, a nie zrobił jeden z wszech czasów najlepszych świątecznych kalamburów, które kiedykolwiek wymyśliłem. To była jedna z moich najlepszych prac. Może był zmęczony?

"Czym się zajmujesz?" zapytałem, próbując skłonić go do otwarcia się nieco. Wydawał się raczej sztywny.

"Jestem właścicielem własnej firmy rekrutacyjnej."

To brzmiało imponująco, choć nie byłem pewien, co powiedzieć w odpowiedzi. Osiadłem na, "To musi być zabawne." Pochyliłem się, by zorientować się, co zostało wyciągnięte z magazynu. "O, patrz." Pociągnąłem otwarty karton pełen dekoracji świątecznych Snowsly Annual. "To jak przeglądanie świątecznej historii Snowsly". Każdego roku Keely zaprojektowała świąteczną ozdobę na choinkę na zieleni. Ivy umieściła ozdobę na drzewie co roku podczas otwarcia jarmarku świątecznego. Kilka lat temu zaczęłyśmy sprzedawać repliki na wybranych straganach na rynku. Wyciągnęłam szklaną bombkę z bałwanem. "2018. Piękna. Taka świąteczna." Umieściłem ją z powrotem w jego kartonowym uchwycie. "2019 był jednak moim ulubionym". Przeskanowałem dekoracje, podnosząc rogi bibuły, próbując znaleźć błyszczącego elfa, który obudował Boże Narodzenie dla mnie - był wesoły i jasny i wszystko, co powinno być Boże Narodzenie.

"Czy mamy się skupić na teraźniejszości, a nie na przeszłości?" zapytał Sebastian zza moich pleców.

Uśmiechnąłem się, zachwycony jego żartem. "Podoba mi się to, co tam zrobiłeś. Rozumiem to - prezent świąteczny. Uwielbiam dobry świąteczny kalambur."

Obdarzył mnie spojrzeniem, jakbym całkowicie zgubiła bombki. "Mogę cię zapewnić, że nigdy nie zrobię celowego świątecznego kalamburu. Nigdy."

"Och Sebastian," powiedziałem, smutny dla niego. "Jak bardzo tęsknisz." wydyszałem. "W każdym razie, masz rację. Musimy się za to zabrać. Jestem po prostu sentymentalny, ponieważ są to piękne przypomnienie szczęśliwszych - to znaczy, szczęśliwych czasów." Musiałam skupić się na dobrych rzeczach. Nie każde święta miałyby być zrujnowane tylko dlatego, że ostatni rok był tak trudny.

Sebastian nie odpowiedział. Po prostu wpatrywał się w pudełka, jego usta ustawione w twardą linię i smutek w oczach, którego nie rozumiałam.

"Zacznijmy od drzewa", powiedziałem, wyciągając ponadwymiarową czerwoną torbę duffle. "Więc ... gdzie jest dom, jeśli Snowsly nie jest nim dla ciebie?" zapytałem.

"Londyn."

"Och, nie byłem, aby zobaczyć dekoracje tam na zawsze", odpowiedziałem. "Światła na Bond Street są zawsze moimi ulubionymi. Jaki jest motyw przewodni w tym roku?"

Zmarszczył brwi. "Skąd miałbym wiedzieć?"

Musiałam nieco zmusić się do uśmiechu. Jak mógłby nie wiedzieć? "Ahh, założę się, że robisz wszystkie swoje świąteczne zakupy online. Lubię wychodzić do sklepów i pić w atmosferze, ale musisz być bardzo zajęty prowadzeniem własnej firmy."

Sebastian westchnął, ignorując moje zaproszenie do rozwinięcia. "Choinka jest w tej torbie? Jest wystarczająco duża, by pomieścić kilka trupów."

"Co za unikalny sposób mierzenia objętości," powiedziałem, dając mu boczne spojrzenie. "Być może mógłbyś zbadać inne rozwiązanie przechowywania dla wszelkich ciał, które możesz mieć. My używamy tego worka ponownie każdego roku."




Rozdział 2 (3)

Kąciki jego ust zadrgały. W końcu! Miał poczucie humoru, ale nadające się raczej do żartów o morderstwie niż kalamburów o Bożym Narodzeniu.

"Na szczęście wszystkie lampki są już na choince, więc pozostaje nam tylko zabawa."

Sebastian prychnął, a jego surowy wyraz zastąpił jakąkolwiek nutę uśmiechu. "Żadna z tych rzeczy nie jest zabawą."

"Co masz na myśli?" Rozpakowałem torbę i wywlokłem dolną trzecią część sztucznego drzewka. Te po obu stronach wejścia były w doniczkach i prawdziwe, ale o wiele łatwiej było utrzymać recepcję schludną i uporządkowaną, jeśli igły nie spadały ciągle na podłogi. No i jeszcze ten incydent z psem jednego z mieszkańców sprzed roku, którego nikt nie chciał ponownie przeżywać. "Możemy założyć bombki, filcowe renifery, cukierki. Musimy je wszystkie ułożyć i sprawić, by wszystko wyglądało idealnie. Będziemy mieli całą górę zabawy". Potrzebowaliśmy tylko zapachu grzanego wina i mince pie i byłabym w świątecznym niebie.

"Czy nieustająca świąteczna muzyka nie doprowadza cię do kompletnego szaleństwa?" zapytał Sebastian, gdy podałam mu wtyczkę do lampek na choince, którą włożył do gniazdka, które wskazałam z boku recepcji.

"Szalenie szczęśliwy?" zapytałem. "Byłem znany z tego, że już w sierpniu podkradałem sobie trochę świątecznego albumu Bublé".

Przewrócił oczami. "Co dalej?" zapytał, zerkając między torbą duffel a stojakiem, który umieściłem na podłodze u dołu schodów. Światło z okien sprawi, że bombki będą błyszczeć dzień i noc. To miało być spektakularne.

"Dolna część choinki musi wejść jako pierwsza". Naprężyłam się, żeby ją podnieść, zanim Sebastian, łapiąc sedno tego, co się dzieje, wyrwał mi ją z rąk i bezceremonialnie wrzucił do stojaka. "Racja. Dziękuję."

"Następna sekcja?" zapytał.

"Nauczyłem się swojej lekcji w zeszłym roku, że trzeba spulchnić przed podłączeniem następnego kawałka pnia".

"Słucham?" powiedział Sebastian.

"Jak to," powiedziałem, ściągając gałęzie i spulchniając je tak, że ożyły. Prawie.

Sebastian westchnął i zaczął pracować po drugiej stronie drzewa.

"Wiesz, może będzie ci wygodniej, jeśli przebierzesz się ze swojego kombinezonu". Przypuszczalnie miał zmianę ubrania. Wyglądał trochę nie na miejscu w tak formalnym stroju.

"A w mój świąteczny sweter?" Skinął w kierunku kardiganu, który miałam na sobie, a który był moim drugim ulubionym świątecznym swetrem. Miał świąteczne puddingi na każdej z kieszeni, a guziki były malutkimi wieńcami świątecznymi. Zajmował miejsce numer jeden aż do września ubiegłego roku, kiedy to znalazłam najbardziej uroczy sweter, który miał koło reniferów wokół obszycia, patrzących w nocne niebo. Reszta swetra była pokryta gwiazdami, które rzeczywiście świeciły. Zachowywałam go na Wigilię. Może faktycznie dostałbym się do noszenia go w tym roku po raz pierwszy.

"Absolutnie" powiedziałem. "Mogę trzymać fort tutaj podczas gdy ty się przebierasz, jeśli chcesz".

On przewrócił oczami, a ja zmrużyłam oczy. On żartował. "I'm good. Możemy wcisnąć następny odcinek?"

Zerknąłem na jego stronę drzewa. To nie było całkiem jak trzeba. "Hmmm, tylko sekunda," powiedziałem, tasując się wokół drzewa. "Dlaczego nie sprawdzisz mojej strony, a ja zrobię twoją. Dwie pary oczu są lepsze niż jedna".

"Twoja strona wygląda dobrze," powiedział, ledwo zerkając na nią. Zignorowałem go i zacząłem ponownie przelewać jego stronę. Gdy przechodziłem obok niego, wdychałem jego zapach. Może nie był w najlepszym nastroju, ale jednocześnie był zbudowany jak Adonis i pachniał jak Boże Narodzenie - całą świeżo ściętą sosną i trzaskającymi ogniskami. Mógłby być po prostu idealnym mężczyzną. Gdyby tylko lubił Michaela Bublé. I był trochę bardziej ... świąteczny.

"Tam", powiedziałam, stojąc z powrotem, zanurzając się pod różnymi kątami, aby upewnić się, że pokryłam wszystkie dziury. "Myślę, że skończyliśmy".

"Wreszcie." Podniósł kolejną sekcję i wcisnął ją w szczelinę. "Teraz, niech zgadnę. Spulchniamy tułów tego dużego faceta?"

Dużego faceta? "Gałęzie," poprawiłem go. "Więc jak to się stało, że nie widziałem cię wcześniej w Snowsly?" zapytałem, gdy pracowałem palcami przez gałęzie.

"Zajęty. Ivy przyjeżdża do Londynu w odwiedziny".

"To musi być dla ciebie taka zabawa wtedy", powiedziałem, szczerząc się do niego, gdy podniósł ostatnią sekcję drzewa, jak to było nic więcej niż jedna z bombek, które mieliśmy zamiar powiesić. Silny, przystojny, pachniał świętami. O co miał być zrzędliwy? Zatrzasnął ostatni kawałek drzewka na miejscu i wszystkie trzy części zapaliły się. Od razu recepcja wyglądała bardziej świątecznie.

Znajome takty otwierające "Last Christmas" rozlały się po hotelowym lobby i mój żołądek zaczął się skręcać. Nie chciałem myśleć o tym czasie w zeszłym roku.

Wtedy nagle, na szczęście, Mariah przejęła kontrolę. Zerknęłam w górę. Czy ktoś to celowo zmienił?

"To jest dokładne przeciwieństwo zabawy dla mnie", powiedział Sebastian, sprowadzając mnie z powrotem do chwili.

Stanęłam prosto i położyłam ręce na biodrach. "Sebastian Fox, to tak jakbyś wbił mi nóż w serce z girlandą z laski cukrowej. Nie lubisz Snowsly?"

"Kocham Snowsly," powiedział, podejmując szorstką próbę puszenia gałęzi. Doceniłem udawany wysiłek. "To Boże Narodzenie, z którym mam problem".

Zrobiłam nagły krok w tył od drzewka, jakby jeden z przewodów trzymających lampki przyprawił mnie o mały wstrząs elektryczny. "Nie lubisz świąt?"

Wzruszył ramionami, jakby było całkowicie rozsądne nie lubić najwspanialszego czasu w roku. Właściwie to na wpół zaśpiewałam tę myśl w swojej głowie. Jak ktoś mógłby nie lubić świąt?

Zrobiłam kilka kroków bliżej niego i spojrzałam prosto na niego, w jego oczy. Nie zauważyłam, jak bardzo były niebieskie - jasne i upstrzone srebrzystą bielą, jakby patrzył na mnie przez płatek śniegu. "Ale Snowsly to Boże Narodzenie", powiedziałem, sięgając po niego i kładąc rękę na jego kurtce, starając się wciągnąć go w cudowny świat, który był Snowsly w Boże Narodzenie. "Mamy całoroczny sklep świąteczny. Jesteśmy znani z naszego świątecznego targu. Ludzie przyjeżdżają z wielu kilometrów, żeby napić się grzanego wina ze straganu Olivera. W tym roku przyniósł nawet swoją własną butelkę na wynos. A potem są pokazy pakowania prezentów. Stoisko z ciastami - nie wspominając o choince, dekoracjach, gorącej czekoladzie i ogólnowioskowym Secret Santa."

Zerknął na moją rękę. "Co?"

"Te następne kilka tygodni zmieni twoje zdanie", powiedziałem, gładząc moją rękę w dół jego klapy, a następnie szarpiąc moją rękę z dala. Co ja robiłem, głaszcząc zupełnie obcych ludzi? Odwróciłem się z powrotem do drzewa i wznowiłem moje puchnięcie. "Będziesz pa-rum-pa-pum-pum do czasu otwarcia rynku za dwa dni. Gwarantuję to."

"Będę robić co?" Spojrzał mi prosto w oczy po raz pierwszy odkąd się poznaliśmy. Przez sekundę czułam się, jakby cały świat się rozpadł i byliśmy tylko Sebastian i ja, dekorując choinkę. Właśnie wtedy przez głośniki w recepcji popłynęły początkowe takty "The Little Drummer Boy".

Cóż za świąteczny zbieg okoliczności.

"To", powiedziałam, szczerząc się. "Ta piosenka. Gwarantowany ear worm i świąteczny klasyk. Będziesz ją nucił w krótkim czasie".

Jeśli Sebastian nie lubił świąt, miałem zamiar dodać go do mojej listy rzeczy do zrobienia. Byłby tam na samym szczycie: Przekonać Sebastiana o radości świąt. W ciągu następnych dwóch tygodni przekonałby się, że Boże Narodzenie w Snowsly było radosne i magiczne, i że należy je celebrować. To były dla mnie najlepsze tygodnie w roku - nawet jeśli zeszłoroczny sezon świąteczny zakończył się najgorszym dniem w moim życiu. Kto musiał o tym myśleć? Na pewno nie ja. Nie wtedy, gdy za dwa tygodnie trzeba było nawrócić Grincha.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Boże Narodzenie w Snowsly"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści