Martwa dziewczyna

Rozdział 1 (1)

Nie jestem martwy.

Zadygotałem, gdy te trzy słowa rozbrzmiały w mojej czaszce, a wspomnienie rąk Shawna zamkniętych ciasno wokół mojego gardła groziło utopieniem mnie w przerażeniu.

Widziałam swoją śmierć w jego oczach, obserwowałam jak ich jasnoniebieski kolor zdawał się rozbłysnąć energią i podnieceniem, gdy przypiął mnie do ściany i wydusił ze mnie pieprzone życie. "Przepraszam za to, sweetcheeks. Naprawdę będę tęsknił za tym twoim tyłkiem, ale nie mogę mieć świadków. Rozumiesz." To były jego ostatnie słowa do mnie, gdy walczyłam o moje pierdolone życie, miotając się, drapiąc i żłobiąc jego ręce, gdy jego uścisk nigdy nie słabł. Ostatnie słowa, które powinnam była usłyszeć, kiedy ściskał mnie i ściskał, aż w uszach mi dzwoniło, a ciemność ogarnęła mój wzrok i wpadłam w najgłębsze otchłanie zapomnienia. Myślałem, że jestem martwy. Do diabła, może i byłem.

Ale w takim razie dlaczego tak cholernie bolało mnie gardło? W głowie mi szumiało, a moje ciało było ciężkie jak nigdy dotąd.

Jęknąłem, gdy otworzyłem oczy, ale jedyne, co wydostało się z moich ust, to ochrypły rechot, który czułem jak ogień palący moje gardło. Nawet z otwartymi oczami, ciemność nie odpuszczała. Było czarno jak smoła, a powietrze, które wciągnąłem do płuc było stęchłe i pozostawiło zapach wilgotnej ziemi, który pokrył mój język.

"Shawn?" zgrzytnąłem, ale to ledwo brzmiało jak jego imię i był ostatnią pieprzoną osobą, którą i tak chciałem zobaczyć. Ale mój umysł był mgłą zdezorientowanych, bezładnych myśli i wspomnień, a on był jedyną osobą, na której mój wadliwie działający mózg mógł się teraz zaczepić.

Spróbowałam podnieść rękę, żeby odsunąć włosy od twarzy, ale okazało się, że są one uwięzione na mojej klatce piersiowej.

Gdy wciągnęłam kolejny oddech, jakiś szorstki, drapiący materiał został przyciągnięty do moich ust. Moje serce podskoczyło ze strachu, gdy zdałam sobie sprawę, że ciężar, który czułam, nie był w moim ciele - był na moim ciele.

Ciężar naciskał na mnie, przypinając moje ręce do boków i więżąc mnie w ciemności. Wilgotny zapach ziemi otoczył mnie, zatapiając mnie w nim, a krzyk strachu wymknął się z moich ust, gdy przyszła mi do głowy przerażająca myśl.

Nie byłem martwy. Ale byłem zakopany.

Z okrzykiem alarmowym, który wysłał więcej bólu przez moje czułe gardło, szarpnęłam mocno za ramiona i prawie zaszlochałam z ulgi, gdy udało mi się przeciągnąć je w górę ciała, aż odgarnęłam włosy z twarzy i przycisnęłam drżące opuszki palców do szorstkiego materiału, w który zostałam zawinięta. Czułam się jak w jakimś ciężkim worku lub prześcieradle.

Panika wbiła we mnie swoje szpony na myśl o przebywaniu pod ziemią, a dreszcz strachu przeszedł przez moją skórę, gdy zastanawiałam się, ile powietrza zostało mi na dole. Każdy wciągnięty oddech wydawał się cienki, pełen tego wilgotnego zapachu ziemi, który sprawiał, że chciało mi się wymiotować. Ale rzyganie w tej chwili na serio nie poprawi mojej sytuacji, a naprawdę musiałem poprawić moją pieprzoną sytuację, albo byłem całkiem pewien, że ta martwa dziewczyna wkrótce stanie się o wiele bardziej martwa.

Przycisnąłem dłonie do worka przed moją twarzą i próbowałem wywrzeć nacisk na ciężar nad nim, gdy zacząłem wiercić nogami.

Gdy ciężar nade mną się przesunął, ciężar na mojej klatce piersiowej nagle wzrósł i wydostał się ze mnie ochrypły krzyk przerażenia, gdy zacząłem miotać się i kopać z większą energią. Przeklinałem, kopałem i chwytałem szorstki materiał, którym mnie owinięto, aż moje paznokcie zdołały się przez niego przedrzeć.

Zimna, wilgotna ziemia wylała się przez otwór w chwili, gdy został on utworzony, a ja krzyknąłem łamanym, zdruzgotanym dźwiękiem czystego przerażenia, gdy brud rozlał się po mojej twarzy.

Kopnąłem mocniej, wbijając sobie w dłonie ogromne grudy brudu i jakoś udało mi się podeprzeć do niejasnej pozycji siedzącej, gdy starałem się wstrzymać oddech, a brud spływał po mnie niekończącym się potokiem.

Zacisnąłem oczy i walczyłem ze wszystkim, co miałem, kiedy kopałem, czołgałem się i walczyłem z moją drogą w kierunku powierzchni.

Moje płuca bolały z rozpaczliwą, naglącą potrzebą, a strach wciskał się we mnie prawie tak mocno, jak brud, w którym się zakopałem. Ale właśnie wtedy, gdy moje ciało wydawało się gotowe do poddania się, moja ręka przebiła się przez powierzchnię i balsamiczne powietrze omyło moją dłoń.

Z warknięciem determinacji kopnęłam mocniej, odgarniając brud, aż udało mi się odepchnąć od niego głowę i wyssałam drżący oddech ulgi.

Kaszlałem i dygotałem, przyciskając policzek do chłodnej ziemi, wciąż na wpół pod nią zakopany i nagle pozbawiony wszelkiej energii, bo właśnie walczyłem o uspokojenie mojego rozedrganego serca.

Niewyraźne, bladoniebieskie światło świtu wpadało przez drzewa, które mnie otaczały, a ja powoli otwierałam oczy, próbując się zorientować w sytuacji. Odgłos mew nawołujących się nawzajem i smak soli w powietrzu powiedział mi, że jestem w pobliżu morza i jęknąłem, próbując dowiedzieć się, jak się tu znalazłem.

Ale to nie było dobre. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętam, były ręce Shawna owinięte wokół mojego gardła, gdy próbował mnie zabić w swoim klubie. A potem ciemność. Wtedy była noc... ile godzin minęło? Jak długo byłem pod ziemią? Jak blisko byłem śmierci?

Wydałem z siebie kolejny jęk, gdy ból w szyi przykuł na chwilę całą moją uwagę, a uderzenia w czaszce sprawiły, że znów modliłem się o zapomnienie.

Z przekleństwem, które nawet nie brzmiało, jakbym to ja mówił, dzięki uszkodzeniu, jakie ten dupek wyrządził moim strunom głosowym, wbiłem palce w ziemię przed sobą i wyciągnąłem resztę ciała z brudu. Zajęło mi to znacznie więcej czasu niż bym chciał i nie mogłem się powstrzymać od myśli, że muszę teraz wyglądać jak jakiś nieumarły dupek. Albo wyglądałbym, gdyby ktoś mógł mnie zobaczyć. Ale jako że znajdowałem się w samym środku pieprzonego pustkowia, zgadywałem, że nie ma na to większych szans.

Kiedy w końcu udało mi się wyciągnąć stopy z płytkiego grobu, który podarował mi mój chłopak, upadłam na kolana, zanim upadłam na ziemię i przewróciłam się tak, że mogłam spojrzeć w górę na baldachim drzew nade mną i leżałam tam dysząc, gdy łzy kłuły grzbiety moich oczu. Ale nie pozwoliłem im upaść. Wypłakałam swoje ostatnie łzy dawno temu i od tamtej pory przysięgłam, że nigdy nie pozwolę nikomu zbliżyć się do siebie na tyle, by mnie skrzywdzić.



Rozdział 1 (2)

Chłopcy z Harlequina złamali mi raz serce i nie miałam zamiaru już nigdy nikomu go oddać.

Brudny, brązowy materiał, w którym byłam zakopana, wciąż plątał się wokół moich nóg i ściągnęłam go z siebie, gdy stałam, zaciskając go w pięści i patrząc na niego w dół, zastanawiając się, czy kiedykolwiek znaczyłam cokolwiek dla człowieka, który zabił mnie tak swobodnie.

Obróciłem rozdarty kawałek worka w mojej pięści, marszcząc brwi, gdy zauważyłem logo wytłoczone na nim, ukryte w błocie, które go poplamiło.

Pappa Brown's Russet Potatoes.

Pochował mnie w płytkim grobie zawiniętego w pieprzony worek po ziemniakach. Gniew przepełnił moje ciało w sposób niepodobny do niczego, co kiedykolwiek znałem, na to pieprzone, bezduszne lekceważenie, z jakim ten dupek mnie trzymał. Po tym uczuciu szybko przyszło obrzydzenie do faktu, że kiedykolwiek pozwoliłem temu podłemu człowiekowi położyć ręce na moim ciele. Ale Shawnowi Mackenzie się nie odmawia, wszyscy to wiedzieli. Mogłam po prostu uciec, kiedy się na mnie uwziął, ale głupio wierzyłam, że bycie jego dziewczyną zapewni mi jakiś poziom ochrony w tych popieprzonych grach, w których brałam udział, gdzie mężczyźni bawili się w królów, a na końcu każdy umierał z nożem w plecach.

W ustach miałam taką suchość, że język mi spuchł, a ból głowy przyprawiał mnie o zawroty głowy i mdłości. Byłem pokryty cholernym błotem, mój niebieski crop top i podarte dżinsy wyraźnie zniszczone, a moje niegdyś białe trampki teraz bardzo brązowe. Szybkie przeciągnięcie ręką po moich długich, brunetkowych włosach powiedziało mi, że nie jest lepiej.

Przełknęłam wbrew grudce w gardle i rozejrzałam się w poszukiwaniu jakiegoś znaku, gdzie powinnam się udać, żeby się stąd wydostać, ale wszędzie były tylko drzewa. Ziemia opadała w dół po mojej prawej stronie, więc wydawało się, że to najłatwiejsza droga.

Potykałem się w dół, moje stopy łapały się korzeni, moje zmęczone kończyny bolały, a ból w moim ciele groził, że mnie przytłoczy. Ale musiałem iść dalej. Musiałem się stąd wydostać i znaleźć bezpieczne miejsce, żeby móc się dowiedzieć, co, do cholery, mam teraz zrobić.

Szum fal dotarł do mnie, a światło przed nami rozjaśniło się, zanim wyszedłem na białą, piaszczystą plażę, westchnienie ulgi uciekając na widok oceanu. Kurwa, brakowało mi go czasem bardziej niż własnej matki. To znaczy, moja matka była totalną suką, którą ledwo pamiętałem, więc tęskniłem za moim okresem bardziej niż za nią, kiedy tylko nie byłem na nim, ale nadal, ocean zajmował specjalne miejsce w moim sercu w przeciwieństwie do każdego innego. Nie mogłem nawet pamiętać, kiedy ostatnio w nim pływałem, nie mówiąc już o surfowaniu.

Wciągnęłam głęboki oddech rześkiej, oceanicznej bryzy i patrzyłam na horyzont przez długą chwilę, próbując przetworzyć to, co wydarzyło się ostatniej nocy. Ale wszystko, co do mnie wróciło, to jedna, najważniejsza rzecz. Byłam chodzącą martwą dziewczyną. I Shawn nigdy nie mógł się o tym dowiedzieć, chyba że chciałabym żyć, by zobaczyć, jak ten los sprowadza się do rzeczywistości. Oczywiście, jeśli udało mi się do niego dotrzeć, zanim on dotrze do mnie...

Potrząsnęłam głową, zanim dałam się ponieść i zaczęłam myśleć o czymś szalonym, jak zemsta. Z pewnością i tak nie byłem teraz w formie, by przeprowadzać porachunki z gangsterskimi dupkami. A przywódca Martwych Psów byłby cholernie trudnym celem do zbliżenia się. Przede wszystkim potrzebowałem wody, jedzenia, ubrań...pieniędzy.

Zanurzyłem palce w tylnej kieszeni, gdzie wiedziałem, że mam ukrytą dwudziestkę i zamknąłem oczy na krótką chwilę z uśmiechem na ustach, gdy znalazłem ją dokładnie tam, gdzie ją zostawiłem. To było coś. Co prawda, niewiele. Ale to był jakiś początek.

Każda normalna dziewczyna by się teraz bała, ale z każdą chwilą, odkąd zdradzili mnie chłopcy z Harlequin, stawałam się twardsza jak róża obrastająca kolcami. Wiedziałam, jak brać wszystko w swoje ręce, nawet własną śmierć. Byłam albo szczęśliwą suką, albo Ponury Żniwiarz był dziś zajęty i wkrótce przyjdzie po to, co mu się należy. Stawiałam na to pierwsze.

Gdy ponownie otworzyłam oczy, obróciłam się najpierw w prawo, a potem w lewo, rozglądając się po horyzoncie w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak czegokolwiek, co mogłoby mi powiedzieć, gdzie do cholery jestem.

"Skurwiel!" Krzyknąłem wystarczająco głośno, aby zaskoczyć parę mew, które walczyły w piasku... oh wait, one były kurwa faktycznie i wyglądały raczej skandalicznie na przerwę, ale to nie było punktem.

Chodziło o to, że poza cerulowym morzem i długim pasem białego piasku, daleko w oddali oświetlonym przez pierwsze promienie wschodzącego słońca, mogłem zobaczyć cholerne molo z cholernym diabelskim młynem zaparkowanym na jego dalekim końcu. Nie było to byle jakie molo i diabelski młyn, o nie - to właśnie tam znajdowało się to, co ja i moi byli chłopcy lubiliśmy nazywać Placem Zabaw Grzeszników. Kiedyś było to moje ulubione miejsce na całym świecie. Ale myśl o powrocie tutaj sprawiła, że żałowałem, iż Shawn nie zrobił tego lepiej, dusząc mnie na śmierć. Moje jelita zacisnęły się, a w gardle pojawiła się bryła strachu.

To miejsce było kiedyś moim domem. Jedynym, jaki kiedykolwiek znałem. Gdzie biegałam po ulicach z chłopcami z Harlequin u boku, a świat wydawał się pełen bezkresnego błękitu nieba i tysiąca możliwości. I zobacz, jak szybko to się skończyło...

Pieprzony Shawn w swoim ostatnim akcie pierdolenia przygnał mnie tutaj, by pochować moje jeszcze ciepłe zwłoki w płytkim grobie w jedynym miejscu na tym świecie, którego nienawidziłem ponad wszystkie inne.

Jeśli wcześniej nie chciałem go zabić za to, że położył na mnie swoje pieprzone ręce, to teraz na pewno tak było. Zamierzałem pójść naprzód i przykleić ładną, dużą notatkę post-it na czele mojego umysłu, trzymając listę celów życiowych do zrobienia, a na samym szczycie byłyby słowa zabić Shawna Mackenzie. Pomogłoby, gdyby nie był obecnym przywódcą Trupich Psów, drugiego największego gangu w stanie, ale nie obchodziło mnie to. Swoją śmierć okupił moją, dopilnowałbym tego, nawet gdyby kosztowało mnie to wszystko, co miałem.

Szkoda tylko, że w tej chwili była to suma niczego. Cóż... dwadzieścia dolarów i klucz, który trzymałem na skórzanym naszyjniku na szyi.




Rozdział 1 (3)

Wciągnęłam oddech i szybko chwyciłam za koszulkę, tuż między dekoltem, gdzie zawsze wisiał klucz i ulga wypełniła mnie, gdy go tam znalazłam. Tak naprawdę nie byłam zaskoczona. Shawn zawsze nazywał go moim sentymentalnym kawałkiem gówna, więc oczywiście go nie wziął. Ale to było tylko dlatego, że powiedziałam mu, że to klucz do szafki z alkoholami mojej zmarłej babci, który nosiłam od jej śmierci, żeby trzymać ją blisko serca. Jeszcze nigdy ciąg bzdur nie służył mi tak dobrze. Bo ten klucz otwierał coś znacznie cenniejszego niż szafka pełna gorzały. Nawet jeśli moja wyimaginowana babcia miała drogie upodobania.

Moje spojrzenie znów powędrowało do diabelskiego młyna w oddali, a ja oblizałem wargi, smakując wilgotną ziemię, która je pokryła.

Kiedyś myślałam, że moje życie mogło być idealne. Chłopcy z Harlequinów i ja. Jedna wielka, szczęśliwa, niekonwencjonalna, marginalnie popieprzona rodzina.

Maverick powiedział mi kiedyś, że wszyscy czterej byli we mnie zakochani. Powiedział, że pewnego dnia będę musiała wybrać między nimi i to będzie koniec wszystkiego. Nasze szczęście rozpadło się na kawałki przez to, że wybrałam jednego z nich i odrzuciłam pozostałych.

Nie wiedziałam, że koniec nadejdzie znacznie szybciej. Jedyny pocałunek, jaki moi chłopcy mi dali, był tym samym, który Judasz ofiarował mężczyźnie, którego miał kochać.

Przynajmniej kiedy serce pęka w wieku szesnastu lat, dobrze przyswajasz tę lekcję. Nigdy nie zaufałabym obietnicom nikogo, kto twierdziłby, że mnie kocha. Nigdy nie uwierzyłabym w nic innego niż siebie.

Kiedy wycięli mi serce i zostawili mnie krwawiącą i samotną, zrobiłam to, co każdy szanujący się zbiegły bachor robił najlepiej i uciekłam. Ale może to był czas, żebym przestał uciekać. Dziesięć lat to długi czas, by żywić urazę, a ja wciąż trzymałem klucz do ich ciemnych, brudnych sekretów. Może nadszedł czas, abym zażądał tego, co zamknęliśmy...

Moje palce zacisnęły się wokół klucza i ruszyłem plażą w stronę wody. Musiałam zmyć z siebie grobowy brud, zanim podjęłam jakiekolwiek decyzje. Bo jeśli zdecyduję się wpuścić chłopców z Harlequinów z powrotem do mojego życia, to wiedziałam, że będę musiała przynieść moją grę A. Żadnego nabierania się na ich bzdury, żadnego słuchania ich słodkiej gadki i żadnego mówienia o złamanym sercu - nawet sobie. Nigdy nie mogli wiedzieć, jak bardzo zranili mnie tamtej nocy dziesięć lat temu. Jak bardzo moje serce wciąż było zdruzgotane i jak bardzo ten ból wciąż mnie dopadał, gdy o nich myślałam. I przez te wszystkie lata, ten ból nie stępił się ani o jotę. Więc może nadszedł czas, żebym im się za to odpłacił.



Rozdział 2 (1)

Szedłem po piasku w stronę fal, które uderzały o brzeg, zatrzymując się, by znaleźć kamień i wcisnąć pod niego moją dwudziestkę, zanim wszedłem do wody.

Była zimna w stosunku do mojej i tak już zziębniętej skóry, ale starałam się pocieszać faktem, że w ogóle jeszcze coś czuję.

Martwe dziewczyny nie powinny się trząść. Tak naprawdę martwe dziewczyny nie powinny robić nic. A skoro to oznaczało, że nie ciążyły na mnie już żadne oczekiwania, zamierzałam zrzucić z siebie wszystkie ostatnie ograniczenia, jakie miałam.

Szłam tak długo, aż woda była wystarczająco głęboka, bym mogła zanurzyć się pod fale i zwalczyłam moment paniki, który wywołało we mnie wstrzymanie oddechu. To nie miało mnie złamać. W rzeczywistości byłem zdecydowany, że to będzie moje odrodzenie. Przez ostatnie dziesięć lat brodziłem w wodzie, żyłem na obrzeżach władzy i starałem się przetrwać każdy dzień. Trzymałem głowę nisko, pilnowałem własnych interesów i trzymałem się w kupie. Ale podczas gdy Shawn zbliżał mnie do siebie, ja zachowałem rozsądek. Wiedziałam, co robię, pozwalając się z nim związać, a moje oczy były szeroko otwarte na każdą chwilę. Wczorajszy wieczór nie był pierwszym, kiedy usłyszałam lub zobaczyłam coś, czego nie powinnam. To był po prostu pierwszy raz, kiedy mnie przyłapał. I ostatni. Albo tak mu się wydawało.

Odpłynęłam od brzegu pewnymi pociągnięciami i uczuciem euforii, którym obdarzał mnie tylko ocean. Było coś tak czystego w słonej wodzie, co sprawiało, że czułem się, jakby zmywała moje grzechy, choć uczciwie mówiąc, musiałbym się o wiele mocniej szorować, jeśli spodziewałem się usunąć je z mojego ciała.

Może i minęły wieki odkąd byłem pod falami, ale moje ciało pamiętało i gdy płynąłem, lekkość wypełniła moją duszę, której chwyciłem się obiema rękami jak liny ratunkowej. To było to, czego potrzebowałem. Tylko ja i woda. Nic i nikt więcej. Bo ludzie byli problemami, których nie chciałam. Byłem sam od cholernie długiego czasu, mimo że otaczali mnie ludzie. Ale to byli obcy ludzie wyznaczający swój własny kurs do piekła. Nie potrzebowałem żadnych pasażerów na moim promie. Martwy ciężar i tak ciągnął cię w dół.

Wykopałem się na powierzchnię i zadygotałem, gdy wciągnąłem głęboki oddech, aby zaspokoić moje obolałe płuca. Słońce wznosiło się teraz wyżej, ozłacając czubki fal, gdy przetoczyłem się na plecy i unosiłem się tam, patrząc w blade niebo.

Wiedziałem, że cena powrotu do Sunset Cove będzie wysoka. Prawdopodobnie najwyższa, jaką kiedykolwiek zapłaciłem za cokolwiek, nawet licząc moją śmierć. Jeśli to zrobię, wszystkie ślady po dziewczynie, którą kiedyś byłam, zostaną utracone. Ale może już były. Trzymałam się ich, bo dzięki nim całe to popierdolone gówno, przez które przeszłam, było do zniesienia. Ale gdybym chciała się wyrwać z tego życia. Takiego, o jakim marzyłem od lat, to musiałem wrócić. Musiałem wziąć to, co mi się należało, a następnie ustawić oczy na horyzoncie i uciekać po swoje życie. Nie po tę żałosną wymówkę dla egzystencji, w której gniłem od lat, ale po życie, którego zawsze pragnąłem w najciemniejszych zakątkach nocy. Tego, w które nigdy nie wierzyłem, że mogę je sobie zafundować. Ale to było teraz albo nigdy. Byłam chodzącą martwą dziewczyną i musiałam zdecydować o swoim losie.

Odwróciłam się i popłynęłam z powrotem w stronę brzegu, ponownie zanurzając się pod falami i wzdychając w strumieniu bąbelków, gdy woda powoli rozświetliła się błękitem nieba wokół mnie i poczułam, że wreszcie jestem w domu.

Gdy tylko moje stopy znów mogły dosięgnąć dna, zatrzymałam się i zaczęłam szorować włosy, twarz, ciało. Musiałem pozbyć się grobowego brudu z mojego ciała i nie chciałem się wzdrygać przed ukłuciem moich ran.

Skaleczenia paliły się w słonej wodzie, ale przynajmniej ona je czyściła. Potrzebowałam jej, żeby je oczyścić, żeby zmyć wszystkie dowody na to, co Shawn próbował zrobić, na uczucie jego rąk na moim ciele, na jego ciasny uścisk na moim gardle.

Moje serce przyspieszyło, gdy przypomniałam sobie to spojrzenie w jego oczach, gdy wycisnął ze mnie życie. Ta zimna, bezduszna akceptacja i więcej niż trochę podniecenia. Wiedziałam, że zabijał ludzi przede mną i nigdy nawet nie przypuszczałam, że może mnie kochać, ale byłam jego dziewczyną przez prawie dwa lata i myślałam, że mogłam coś dla niego znaczyć. Ale domyślałam się, że nie. Nawet po tych wszystkich latach nadal byłam tylko dziewczyną, którą wszyscy lubili wyrzucać.

Wyszedłem z wody, spoglądając w dół na cały rękaw tatuaży na moim lewym ramieniu, które lśniły mokro, wzory były wyraźne bez ukrywającego je brudu grobowego, mieszanka stworzeń oceanicznych i brutalnych rzeczy, które prawdopodobnie nie miały sensu dla nikogo poza mną. Ale te obrazy były moją duszą w atramencie. Od malowanych czaszek ubranych w kwiaty po płaszczki krążące wokół mojego bicepsa, parę anielskich skrzydeł na plecach oraz inne stworzenia i obrazy, które naznaczyły moje ciało, każdy z nich znaczył dla mnie coś daleko poza tym, co oczywiste.

Wycisnąłem wodę z moich długich włosów, krzywiąc się z powodu bólu w szyi, gdy przechylałem głowę, by to zrobić, i patrząc w dół na moje zniszczone ubrania. Może i udało mi się zmyć brud z ciała, ale woda sprawiła, że plamy na mojej koszuli i dżinsach jeszcze bardziej się wyróżniły.

Wyciągnąłem swoją dwudziestkę spod skały i zmusiłem się do ponownego spojrzenia w stronę odległego molo. Jeśli naprawdę zamierzałem to zrobić, to musiałem mieć głowę w grze. Musiałam być przygotowana na wszystko, co miało mnie spotkać.

Otrząsnęłam się z chęci marudzenia na mój los w życiu i zaczęłam iść.

Duże dziewczynki nie płaczą i cały ten jazz. A może złamane dziewczynki nie czuły. A martwe dziewczynki nie bolą.

W oddali, w ogólnym kierunku mola i miasta, w którym dorastałam, dostrzegłam kilka luksusowych apartamentów wyłożonych na nabrzeżu, więc kopnęłam moje zniszczone trampki, związałam sznurówki i przewiesiłam je przez ramię, zaczynając iść.

Desperacko potrzebowałem prawie wszystkiego, więc byłem dość pewien, że będę w stanie złagodzić tam przynajmniej kilka moich pragnień. Resztę po prostu wymyślę w trakcie wędrówki. Tak w zasadzie żyłem przez całe życie, więc po co zmieniać życiowy nawyk?




Rozdział 2 (2)

Słońce wznosiło się wyżej na niebie, gdy szedłem, przekraczając horyzont i wypełniając chmury smugami pomarańczy, które przypominały mi, jak bardzo kochałem to miejsce. Było tu pięknie, zwłaszcza za granicą miasta, gdzie woda stykała się z lądem i nie było ludzi, którzy mogliby zakłócić ciszę.

Zanim dotarłem do pierwszego domu, moje gardło było już tak surowe, że każdy oddech sprawiał mi ból. Jęknąłem z ulgą, gdy zauważyłem prysznic na świeżym powietrzu ustawiony w małej drewnianej kabinie tuż za ogrodzeniem, które otaczało posiadłość, obok bramy, która oferowała właścicielom dostęp do plaży.

Zrzuciłam buty i przyczaiłam się, nastawiając zimną wodę i wsuwając pod nią głowę, by móc otworzyć usta i wypić do pełna. Każdy łyk był jak balsam na bolące gardło i połykałem łapczywie, próbując napełnić brzuch na tyle, by zaprzeczyć dudnieniu, które się w nim pojawiło. Jedzenie raczej nie wchodziło w grę przez jakiś czas, więc naprawdę nie było sensu, żeby moje ciało tak gwałtownie protestowało przeciwko swojej pustce.

Kiedy w końcu zaspokoiłam się wodą, odwróciłam się z powrotem, by spojrzeć na dom, odsuwając mokre włosy z oczu i próbując ocenić, czy ktoś jest w domu. Te domy były w większości miejscami wakacyjnymi i widząc, że dopiero wchodziliśmy w luty, istniała spora szansa, że wiele z nich będzie pustych. Ale z tymi wymyślnymi alarmami, które ci ludzie mieli zainstalowane, to była właściwie zła rzecz z mojego punktu widzenia.

Dom najbliżej mnie wydawał się być zamknięty, więc ruszyłem dalej, gniotąc się w moich mokrych i zniszczonych ubraniach z piaskiem przyklejonym do każdej części mnie, gdy szedłem w kierunku następnego domu dalej w dół plaży.

Niebiosa musiały się dziś do mnie uśmiechnąć, bo oprócz tego, że pozwoliły mi wyczołgać się z grobu, obdarzyły mnie błogosławieństwem leniwej suki, która zostawiła swoje pranie na noc.

Jęknęłam tęsknie, gdy biegałam w kierunku ogrodzonego podwórka, zerkając na dom, do którego należał, by sprawdzić, czy ktoś nie patrzy w tę stronę, zanim przeskoczę przez płot i zamknęłam się na suchym praniu, które powiewało tam i z powrotem w morskiej bryzie.

Męskie skarpety, bokserki, prześcieradło - bingo! Krwistoczerwone bikini wisiało na linie tuż obok ładnej pary dżinsowych szortów, które zdawały się szeptać wsuń we mnie swój tyłek w rytm fal rozbijających się o brzeg. I kim byłam, żeby odmówić czemuś, co tak bardzo pragnęło mojego tyłka?

Zrzuciłam buty, zrzuciłam moje podarte dżinsy, majtki, crop top i biustonosz i stanęłam tam w moim urodzinowym stroju, pozwalając delfinom na ładne, długie spojrzenie na mój tyłek, jeśli mieli ochotę wyskoczyć z oceanu, aby się przyjrzeć. Niestety, nie było żadnych ręczników, więc zrobiłem z prześcieradłem, cicho przepraszając za użycie go do wycierania piasku z między moimi policzkami, ale dziewczyna musiała zrobić to, co dziewczyna musiała zrobić. I byłam pewna, że gdyby właściciel domu wiedział, jaki miałam dzień, to by mnie wypuścił.

Wsunęłam na siebie - o hello baby - designerskie bikini i szybko wyregulowałam krawaty, aby zabezpieczyć dziewczyny, zanim ściągnęłam szorty. Były trochę przyciasne. Ok, prawdopodobnie więcej policzków zwisało z ich dolnej części niż było w środku, ale żebraki nie mogą być wybredne i przynajmniej nie były mokre. Wyłowiłem moją dwudziestkę z kieszeni moich zniszczonych dżinsów i wsunąłem ją do stanika od bikini z zadowolonym uśmiechem. Na koniec wyhaczyłam z wieszaka fantazyjny, biały, koronkowy kardigan kimono i założyłam go, żeby dopełnić zmiany stroju. Wygląd był trochę boho dla mnie, ale nazywałem to wygraną.

Złapałem moje mokre ubrania i skierowałem się z powrotem na podwórko, przeskakując przez płot przed joggingiem w górę strony domu do małej ulicy, która ją wspierała.

Utrzymywałem szybkie tempo, dopóki nie zostawiłem domu na plaży za sobą, a następnie wyrzuciłem moje zniszczone ubrania do kosza sąsiada dalej w górę ulicy, trzymając moje trampki i przewieszając je przez ramię ponownie na wypadek, gdybym nie mógł znaleźć zamienników.

Przeszedłem około kolejnej mili, zanim natknąłem się na dom z samochodem zaparkowanym przed domem, w którym zaniepokojony facet wrzucał rzeczy do bagażnika, podczas gdy jego dziecko krzyczało na niego z ganku.

Mały bachor wyglądał na około dziewięć lat i kopał swoją deskorolkę na ulicę i pozwalał jej toczyć się z powrotem do niego z nadętym wyrazem twarzy.

"Nie chcę czekolady, chcę wanilii!" krzyczał, twarz czerwona, zerkając na ojca, który wyglądał jakby się gdzieś spieszył.

"Mówiłem ci, Benny, nie mam wanilii", powiedział tata. "Co powiesz na to, żebyśmy w drodze powrotnej zatrzymali się na naleśniki? Czy możesz mi dać pomoc w złapaniu twoich toreb z pokoju?".

"Nienawidzę cię!" krzyknął dzieciak, a tata rzucił mi przepraszające spojrzenie, nie patrząc tak naprawdę na mnie, zanim pospieszył z powrotem do swojego domu z potrząsaniem głową, podczas gdy bachor rzucił pas.

Gdy tylko się do niego zbliżyłem, mały biały piesek z brązową łatką nad okiem wyszedł z krzaków, machając z nadzieją ogonem, gdy zbliżał się do dzieciaka, jakby myślał, że dostanie jakieś jedzenie czy coś. Nie miał obroży i był na tyle kościsty, że wiedziałem, że to przybłęda. Było ich tu mnóstwo; pogoda zawsze była wystarczająco ładna, a latem turyści dokarmiali je tak, że stawały się dobre i grube. W części miasta, w której się wychowałem, nie było ich tak wiele, ponieważ ludzie ledwo mogli sobie pozwolić na wyżywienie, więc nie rozdawali niczego kundlom.

Dzieciak zauważył pełnego nadziei szczeniaka i chwycił swoją deskorolkę z podłogi, unosząc ją nad głową, gdy zbliżał się do niego. "Wynoś się stąd, kundlu!"

Zamachnął się deską na małego szczeniaka, który odskoczył ze skomleniem przerażenia, a ja rzuciłem się do przodu, łapiąc drugi koniec deski i warcząc na niego.

"Dlaczego nie wybierzesz kogoś swojego rozmiaru, ty mały dupku?" zażądałem, trzymając się deski i patrząc na niego, jak gapił się na mnie, jakby nikt w jego życiu nigdy nie nazwał go na bycie uprawnionym małym kutasem, którym wyraźnie był.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Martwa dziewczyna"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści