Gameland

Rozdział 1

BENNY IMURA BYŁ ZAATAKOWANY, ŻE APOKALIPSA PRZYCHODZI Z PRACĄ DOMOWĄ.

"Dlaczego musimy się uczyć tych rzeczy?" zażądał. "Już wiemy, co się stało. Ludzie zaczęli zmieniać się w zomy, zomy zjadły akurat wszystkich, każdy kto umrze staje się zomem, więc morał tej opowieści jest taki: Spróbuj nie umrzeć".

Po drugiej stronie stołu kuchennego jego brat, Tom, wpatrywał się w niego zwężonymi oczami. "Czy celowo starasz się być idiotą, czy to naturalny dar?".

"Mówię poważnie. Wiemy, co się stało."

"Naprawdę? To jak to się stało, że spędziłeś większość ostatniego lata narzekając, że nikt w moim wieku nie mówi nikomu w twoim wieku prawdy o żywych trupach?".

"Mówienie nam to jedno. Eseje i pop quizy to zupełnie inna rzecz."

"Bo broń Boże, żebyś musiał pamiętać cokolwiek, co ci powiedzieliśmy".

Benny uniósł tajemniczo brwi i stuknął się w skroń. "Mam to wszystko tutaj w ogromnym magazynie wiedzy, którym jestem ja".

"Dobrze, chłopcze geniuszu, to co zapoczątkowało zarazę?".

"Łatwe," powiedział Benny. "Nikt nie wie".

"Jakie są wiodące teorie?"

Benny wbił swój widelec w duży kawałek posmarowanego masłem batata, wepchnął go do ust i żuł głośno, gdy mówił. Był to ruch obliczony na zirytowanie Toma na trzy odrębne sposoby. Tomek nie znosił, gdy Benny mówił z pełnymi ustami. Nienawidził, gdy Benny żuł z otwartymi ustami. A to tłumiło większość tego, co mówił, co oznaczało, że Tom musiał zwracać jeszcze większą uwagę na wypełnione batatami usta, z których pochodziły stłumione słowa.

"Promieniowanie, wirus, broń biologiczna, odpady toksyczne, rozbłyski słoneczne, działanie Boga."

Wyliczał to tak, że nie było przerwy między słowami. Również irytujące i warte przynajmniej kolejnego punktu na osobistym Annoy-O-Meter Benny'ego.

Tom popijał herbatę i nic nie powiedział, ale rzucił Benny'emu spojrzenie.

Benny westchnął i przełknął. "Ok," powiedział, "na początku ludzie myśleli, że to promieniowanie z satelity".

"Sonda kosmiczna," poprawił Tom.

"Nieważne. Ale to nie ma sensu, bo jeden satelita -"

"Sonda kosmiczna."

"-nie przenosiłby wystarczająco dużo materiału radioaktywnego, by rozprzestrzenić się na cały świat".

"Myślimy."

"Jasne," przyznał Benny, "ale na zajęciach z nauk ścisłych mówili nam, że nawet gdyby jedna ze starych elektrowni atomowych zrobiła whatchamacallit, to tam-"

"Meltdown."

"-nie byłoby wystarczająco dużo promieniowania, aby pokryć całą planetę, nawet jeśli ma więcej materiałów radioaktywnych niż satelita."

Tom westchnął. Benny uśmiechnął się.

"Jaki wniosek można z tego wyciągnąć?".

"Świat nie został zniszczony przez radioaktywne kosmiczne zombie".

"Prawdopodobnie nie został zniszczony przez radioaktywne kosmiczne zombie", poprawił Tom. "A może wirus?"

Benny odkroił kawałek kurczaka i zjadł go. Tom był świetnym kucharzem, a to był jeden z jego lepszych posiłków. Bataty, pieczony kurczak z grzybami i migdałami oraz bogaty, zielony jarmuż. Bochenek parującego chleba zrobionego z ostatniej zimowej pszenicy siedział nieopodal, gdzie Benny mógł go ograbić.

"Tata Chonga mówi, że wirus potrzebuje żywego gospodarza, a zomy nie są żywe. Powiedział, że może bakterie lub grzyb podtrzymywały wirusa".

"Czy wiesz, co to jest bakteria?"

"Jasne... to taki robaczek, który sprawia, że jesteś chory".

"Boże, uwielbiam, kiedy pokazujesz głębię swojej wiedzy. To sprawia, że jestem dumny, że jestem twoim bratem."

"Pocałuj mnie..."

"Język."

Uśmiechnęli się do siebie.

Minęło prawie siedem miesięcy, odkąd nienawiść i nieufność Benny'ego do Toma zmieniła się w sympatię i szacunek. Proces ten rozpoczął się zeszłego lata, krótko po piętnastych urodzinach Benny'ego. Na pewnym poziomie Benny wiedział, że kocha Toma, ale ponieważ Tom był jego bratem, a to wciąż był prawdziwy świat, szanse na to, że Benny kiedykolwiek użyje słowa na "L", były gdzieś pomiędzy "nie ma mowy" a "zejdź mi z drogi, bo zaraz zwymiotuję".

Nie żeby Benny bał się słowa na L, gdy chodziło o kogoś, kto lepiej się do tego nadaje, czyli o zadziorną rudowłosą królową piegów, Nix Riley. Benny bardzo chciałby podrzucić jej to słowo do rozważenia, ale jeszcze tego nie zrobił. Tuż po wielkiej bójce w obozie łowców nagród, kiedy Benny nieśmiało próbował poruszyć ten temat, Nix zagroziła mu uszkodzeniem ciała, jeśli wypowie to słowo. Benny zamknął usta, całkowicie rozumiejąc, dlaczego ten moment był tak niestosowny. Charlie Pink-eye Matthias i Młot z Motor City zamordowali matkę Nixa, a szalone wydarzenia z następnych dni nie pozwoliły Nixowi odpowiednio zareagować. Albo opłakiwać.

Te dni były najdziwniejszą mieszanką absolutnego przerażenia, czarnej rozpaczy i strzelistego szczęścia. Emocje, które odczuwał nie wydawały się nawet należeć do tego samego świata, a co dopiero do tej samej osoby.

Benny dał Nixowi czas na żałobę i on też się smucił. Pani Riley była wspaniałą kobietą. Słodka, zabawna, miła i zawsze trochę smutna. Jak wszyscy w Mountainside, Jessie Riley poniosła straszne straty podczas Pierwszej Nocy. Jej mąż, dwaj synowie.

"Każdy kogoś stracił" - przypominał mu często Chong. Mimo że byli maluchami, Benny i Chong byli jedynymi spośród swoich przyjaciół, którzy pamiętali tę noc. Chong mówił, że wszystko to było plamą krzyków i wrzasków, ale Benny pamiętał to z osobliwą wyrazistością. Jego matka podała go przez okno z pierwszego piętra Tomowi, który był dwudziestoletnim kadetem w akademii policyjnej, a potem blada, kulejąca rzecz, która była tatą, wyszła z cienia i odciągnęła mamę. Potem uciekający Tom, którego przerażone serce biło jak bęben w piersi, do której przytrzymywał wijącego się, krzyczącego Benny'ego.

Aż do zeszłego roku Benny pamiętał tę Pierwszą Noc w pokrętny sposób. Przez całe życie wierzył, że Tom po prostu uciekł. Że nie próbował pomóc mamie. Że był tchórzem.

Teraz Benny wiedział co innego. Wiedział, jakie męki przeszedł Tomek, żeby go uratować. Wiedział też, że kiedy mama podała go przez okno Tomkowi, była już pogryziona. Była już stracona. Tomek zrobił jedyną rzecz, którą mógł zrobić. Uciekł, a uciekając nadał wartość poświęceniu mamy i to uratowało ich oboje.

Teraz Benny miał piętnaście i pół roku, a Pierwsza Noc była milion lat temu.

Ten świat nie był już tamtym światem. Pierwszej Nocy stary świat umarł. Gdy umarli powstali, żywi zginęli. Miasta zostały spalone przez wojsko w daremnej próbie powstrzymania rosnących armii zmarłych. Impulsy elektromagnetyczne z atomówek usmażyły całą elektronikę. Maszyny zamilkły, a wkrótce także cały kraj. Teraz wszystko na wschód od małego miasteczka Mountainside było wielką Zgnilizną i Ruiną. Kilka innych miasteczek leżało u podnóża Sierra Nevada na północ i południe od domu Benny'ego, ale reszta starego świata została pochłonięta.

Albo... czy tak było?

Podczas tej przygody w górach na wschód od miasta, Benny i Nix zobaczyli coś, co było dla nich tak niewytłumaczalne i potencjalnie zmieniające świat, jak plaga zombie. Latanie wysoko, wysoko nad nimi było czymś, o czym Benny czytał tylko w starych książkach.

Odrzutowiec.

Elegancki jumbo jet, który wyleciał ze wschodu, zatoczył powolny krąg wokół gór, a następnie skierował się z powrotem w stronę, z której przybył. Teraz Benny i Nix odliczali dni do wyjazdu z Mountainside, aby znaleźć miejsce, z którego przyleciał odrzutowiec. Kalendarz przypięty do ściany przy tylnych drzwiach miał czarne znaki X na pierwszych dziesięciu dniach tego miesiąca. Było tam siedem nieoznaczonych dni, a potem duże czerwone koło wokół następnej soboty. 17 kwietnia, tydzień od dziś. Pod datą napisano drukowanymi literami słowa ROAD TRIP.

Tom pomyślał, że odrzutowiec leci w ogólnym kierunku Parku Narodowego Yosemite, który znajdował się na wschód od miasteczka. Benny i Nix błagali Toma o tę wycieczkę od miesięcy, ale gdy zbliżał się dzień, Benny nie był już taki pewien, czy nadal chce jechać. Po prostu Nix był absolutnie zdecydowany.

"Ziemia do Benny'ego Imury."

Benny zamrugał i usłyszał jako after-echo dźwięk Toma pstrykającego palcami.

"Huh?"

"Jeez ... jaką planetę orbitowałeś?"

"Och ... po prostu jakby tam dryfował".

"Nix czy odrzutowiec?"

"Trochę z obu."

"Musiało być więcej o odrzutowcu," powiedział Tom. "Było mniej śliny".

"Jesteś bardzo prawie zabawny", powiedział Benny. Spojrzał w dół na swój talerz i był łagodnie zaskoczony, że był pusty.

"Tak," powiedział Tom, "jadłeś na autopilocie. To było fascynujące do oglądania."

Rozległo się pukanie do drzwi. Benny wystrzelił na nogi i przeszedł przez kuchnię do tylnych drzwi. Uśmiechał się, gdy rozpinał zamki.

"To musi być Nix," powiedział, gdy pociągnął je za sobą. "Hej, kochanie ..."

Morgie Mitchell i Lou Chong stali na tylnym ganku. "Um," powiedział Chong, "witam was, też, cukrowe bryły."




Rozdział 2

BENNY ZACZĄŁ MÓWIĆ COŚ, CO BYŁO WILDLY CRUDE I fizycznie nieprawdopodobne, ale wtedy mniejszy kształt wepchnął się między barczystego Morgiego i krępego Chonga. Mimo że widział ją codziennie, ponowny jej widok sprawiał, że jego serce waliło jak szalona małpa.

"Nix," powiedział, uśmiechając się.

"'Słodziak'?" zapytała. Nie uśmiechając się.

To nie była taka rzecz, którą kiedykolwiek do niej powiedział. Nie na głos, i mógł kopnąć siebie za to, że pozwolił jej się wymknąć. Wyłowił sprytny komentarz, aby uratować moment, świadomy, że Tom obserwował to wszystko ze stołu, a Morgie i Chong szczerzyli się jak ghule.

"Cóż," powiedział, "ja-uhh ..."

"Jesteś taki gładki", powiedział Nix i przepchnął się obok niego do kuchni.

Chong i Morgie mimowolnie robili do niego buziaki.

"Spodziewaj się, że zostaniesz zamordowany," zagroził Benny. "Boleśnie i wkrótce".

"Tak, snookums," powiedział Morgie, gdy podążał za Chongiem do kuchni.

Benny poświęcił kilka sekund na zebranie połamanych kawałków swojego rozumu. Potem odwrócił się i zamknął drzwi, robiąc to bardzo ostrożnie, mimo że trzaskanie nimi byłoby znacznie lepszym uczuciem.

Po śmierci matki Nix najpierw zamieszkała z Bennym i Tomem, ale wtedy Fran Kirsch, żona burmistrza i ich sąsiadka z sąsiedztwa, zasugerowała, że młoda dziewczyna może wolałaby mieszkać w domu z innymi kobietami. Benny próbował argumentować, że Nix ma swój własny pokój - jego pokój - i że nie ma nic przeciwko spaniu na kanapie w salonie, ale pani Kirsch nie dała się przekonać. Nix wprowadziła się do zapasowej sypialni Kirschów.

Nix i chłopcy stłoczyli się na krzesłach przy stole i robili całkiem niezłą imitację sępów z resztkami. Tom usadowił się z powrotem na swoim krześle, a Benny odzyskał swoje.

"Trenujemy dziś wieczorem?" zapytał Morgie.

Tom przytaknął. "Zbliża się road trip, pamiętasz? Benny i Nix muszą być gotowi, a wy dwaj musicie zachować ostrość, Morgie. Kto wie, z czym będziecie musieli się zmierzyć w przyszłości?".

"Pracowałeś nad nimi dość ciężko," powiedział Chong.

"Muszą. Wszystko, co robimy od teraz, będzie dotyczyło przygotowania się do podróży. To jest -"

"- nie wakacje", uzupełnił Benny. "Tak. Wspominałeś o tym trzydzieści czy czterdzieści tysięcy razy. Po prostu pomyślałem, że mielibyśmy, no wiesz, wolną noc".

"Wolną noc?" powtórzył Nix. "Chciałbym, żebyśmy wyjechali właśnie teraz".

Benny uniknął tego tematu, pytając: "Gdzie jest Lilah?".

Lilah była najnowszym członkiem ich paczki. Rok starsza i nieskończenie dziwniejsza, dorastała w Ruinach, wychowywana przez kilka lat przez człowieka, który pomógł ją uratować podczas Pierwszej Nocy, a potem przez lata żyła sama. Była w połowie zdziczała, nastrojowa, prawie zawsze milcząca i niesamowicie piękna. Zaginiona Dziewczyna, tak nazywali ją na kartach Zombie. Dla większości ludzi była legendą lub mitem, dopóki Tom i Benny nie udowodnili, że istnieje. Chciała pójść z Bennym, Nixem i Tomem w głąb Ruin, by odnaleźć strumień.

Chong przechylił głowę w stronę tylnych drzwi. "Nie chciała wejść."

Chong westchnął, a Benny musiał się kontrolować, żeby nie wykorzystać tej chwili i nie przywalić mu. Jego przyjaciel tak bezradnie i beznadziejnie zadurzył się w Lilah, że niewłaściwe słowo mogło wpędzić go w depresję na wiele dni. Nikt, łącznie z Nixem, Bennym i Chongiem, nie przypuszczał, że Lilah ma choćby cień zainteresowania Chongiem. A może nie miała nawet krzty zainteresowania niczym, co nie wiązało się z ostrzami, bronią i przemocą.

"Co ona robi?" zapytał Benny, starannie unikając tematu.

"Czyści swój pistolet," powiedziała Nix, jej zielone oczy spotkały się z oczami Benny'ego, a następnie skierowały się w stronę podwórka na zewnątrz.

Lilah traktowała swój pistolet, jakby to był jej pierwszy szczeniak. Chong powiedział, że to urocze, ale naprawdę wszyscy uważali, że to rodzaj smutku graniczącego z przerażeniem.

Benny napełnił swoją filiżankę, wlał trochę miodu i patrzył, jak Nix wybiera ostatnie skrawki mięsa z piersi kurczaka. Nawet podobał mu się sposób, w jaki padlinizowała jedzenie. Westchnął.

Morgie powiedział: "Zamierzam złowić pierwszego suma w sezonie".

"Czego zamierzasz użyć na przynętę?" zapytał Chong.

"Mózg Benny'ego?"

"Za mały."

To była jedna z ich starszych rutyn, a Benny wykonał odpowiednią, niestosowną odpowiedź. A Tom udzielił oczekiwanego napomnienia na temat języka.

Nawet ten rytuał, tak wyćwiczony i stęchły, jak się stał, czuł się dla Benny'ego dobrze. Zwłaszcza, że obok niego siedziała Nix. Szukał czegoś, co mogłoby mu przynieść jeden z jej uśmiechów. Uśmiechy Nix, które przed śmiercią matki były swobodne i obfite, stały się rzadkie jak cenne klejnoty. Benny chętnie oddałby wszystko, co posiadał, aby to zmienić, ale jak powiedział kiedyś Chong, "Nie da się wyłączyć dzwonka". W tamtym czasie - rok temu, kiedy dzika próba Benny'ego wbicia home runu rozbiła się o frontowe okno Lafferty's General Store - uważał to spostrzeżenie za głupie. Teraz wiedział, że było głębokie.

Od zeszłego roku wydarzyło się tyle rzeczy, które chciałby cofnąć, ale to wszystko było zapisane w przeszłości i nic - ani życzenia, ani siła woli, ani nocne modlitwy - nie mogły tego zmienić.

Mama Nixa nie żyła.

Nie możesz odczepić dzwonu.

"O czym próbujesz myśleć?" zapytał Morgie z podejrzliwym zmrużeniem oka.

Wszyscy spojrzeli na Benny'ego, a on zdał sobie sprawę, że ktoś prawdopodobnie zadał mu pytanie, ale był tak głęboko pogrążony w melancholijnych myślach, że przemknęło to tuż obok.

"Co? Och ... myślałem tylko o odrzutowcu," skłamał Benny.

"Ach," powiedział Chong sucho. "Odrzutowiec."

Odrzutowiec i wszystko, co symbolizował, był wielkim cichym potworem, który podążał za nimi od czasu ich powrotu we wrześniu ubiegłego roku. Odrzutowiec oznaczał wyjazd, coś, co Nix i Benny zamierzali zrobić, a Chong i Morgie nie. Tom nazwał to "wycieczką", sugerując, że w końcu wrócą, ale Benny wiedział, że Nix nie miał zamiaru nigdy wracać do Mountainside. To samo dotyczyło zapewne Toma, który wciąż opłakiwał Jessie Riley. Benny jednak chciał tu wrócić. Może nie na zawsze, ale przynajmniej po to, by zobaczyć swoich przyjaciół. Kiedy jednak wyjechali, był już całkiem pewien, że ich droga będzie trwała.

To była straszna, łamiąca serce myśl i żadne z nich nie lubiło o niej rozmawiać; ale zawsze tam była, kryjąc się wewnątrz każdej rozmowy.

"Znowu ten swawolny odrzutowiec?" chrząknął Morgie i kwaśno potrząsnął głową.

"Tak. Pomyślałem, że jutro pójdę do biblioteki i zobaczę, czy mają jakieś książki o odrzutowcach. Może zobaczę ten, który widzieliśmy z Nixem".

"Dlaczego?" upierał się Morgie.

"Jeśli będziemy wiedzieć, jaki to był samolot," powiedział Nix, "możemy mieć jakieś pojęcie o jego zasięgu. Może nie przeleciał całej drogi przez kraj. A może przyleciał z Hawajów".

Morgie był zdezorientowany. "Myślałem, że powiedziałeś, że przybył ze wschodu i wrócił w tamtą stronę".

"Oni nie są kontrolerami ruchu lotniczego, Morgie," dodał Chong. "Im więcej mogą się dowiedzieć o odrzutowcu, tym większe będą mieli szanse na jego odnalezienie. Myślę, że."

"Co to jest kontroler ruchu lotniczego?" upierał się Morgie.

To pozwoliło Chongowi skierować rozmowę z dala od podróży drogowej i w rejony ciekawostek sprzed pierwszej nocy. Benny rzucił chytre spojrzenie w bok na Nixa, i tak też było: tylko najmniejszy skrawek uśmiechu. Sięgnęła pod stół i szybko ścisnęła jego dłoń.

Tom, który obserwował ten spektakl, ukrył uśmiech za filiżanką, którą odcedził. Następnie odstawił ją z uderzeniem, które ściągnęło wszystkie oczy w jego stronę.

"Dobra, moi młodzi Jedi ... czas na trening".

Wszyscy podskoczyli, ale gdy kierowali się na zewnątrz, Morgie szturchnął Chonga w żebra.

"Co to jest Jedi?"

Z DZIENNIKA NIXA

Rzeczy, które wiemy o zombie, część 1

Są martwymi istotami ludzkimi, które się ożywiły.

Nie potrafią myśleć. (Tom jest co do tego całkiem pewny.)

Nie muszą oddychać.

Nie krwawią.

Są niezdarne i powolne.

Potrafią robić niektóre rzeczy (chodzić, chwytać, gryźć, połykać, jęczeć).

Rzadko używają narzędzi. (Tom mówi, że niektóre z nich podnoszą kamienie lub patyki, aby spróbować włamać się do domu; ale mówi, że to naprawdę niezwykłe).

Nie są zbyt skoordynowane. (Tom widział kilka, które przekręcają klamki w drzwiach. Wchodzą na schody tylko wtedy, gdy podążają za ofiarą. Nie ma jednak drabin.)

**Są naprawdę straszne!




Rozdział 3

"JESTEM ZIMNOLUBNYM, OCZYWISTYM, ROZDRABIAJĄCYM GŁOWY, CAŁKOWICIE BADAJĄCYM ZOMBIE motorem zniszczenia", oświadczył Benny Imura. "I zamierzam..."

Nix Riley odepchnął jego miecz na bok i trzepnął go w głowę.

"Auć!" krzyknął.

"Tak, jesteś naprawdę przerażający," powiedziała. "Zaraz się przewrócę i zemdleję".

"Auć", powiedział głośniej, aby podkreślić punkt, na wypadek gdyby ktoś go przeoczył.

Chong i Morgie usiedli na stole piknikowym. Tom oparł się o duży dąb w rogu podwórka. Lilah siedziała plecami do ogrodzenia ogrodu. Wszyscy się śmiali. Z niego.

"O pewnie, śmiejcie się", warknął, potrząsając swoim drewnianym bokkenem w ich stronę. "Uderzyła mnie, gdy nie patrzyłem".

"Więc ... patrzcie," zasugerował Chong.

Morgie udał, że kaszle w rękę, ale powiedział: "Frajer".

"Przydałoby się trochę skupienia," powiedział Tom. "Mam na myśli ... ponieważ nasza podróż drogowa jest za tydzień i trenujesz, aby uratować swoje życie. Aby przetrwać, musicie być mądrzy jak wojownik".

Tom tak nieubłaganie wwiercał się im w swój program "warrior smart", że Benny rozważał wypieranie się brata.

Chociaż był jeszcze początek kwietnia, czuło się, że to połowa lata, a Benny miał na sobie tylko przesiąkniętą potem koszulkę i spodnie. Miesiące treningu zahartowały go i dodały mięśni do jego ramion i barków. Wyprostował te ramiona i obdarzył Nix stalowym spojrzeniem.

Nix podniosła miecz i głośnym, czystym głosem oznajmiła: "I. Am. Idę. Do. Zamachnąć. Moim. Mieczem. Now."

"Przezabawne," powiedział Benny przez zgrzytanie zębów. Podniósł swój miecz, łokcie i kolana zgięte pod idealnym kątem, ciężar ciała przeniesiony na kule stóp, czubek bokkena na poziomie jego oczu, jego ciało ustawione pod kątem najlepszego wykorzystania mięśni w ataku i najmniejszej ekspozycji słabości w obronie. Czuł moc w swoich rękach. Z głośnym, dziarskim krzykiem, który zmroziłby serce przeciwnika na polach bitewnych ery samurajów, zaszarżował, wyprowadzając miecz w górę i w dół z idealną precyzją.

Nix odbił jego miecz w bok i trzepnął go w głowę.

Jeszcze raz.

Benny powiedział: "Auć".

"Tak się tego nie robi" - powiedziała Lilah.

Benny potarł głowę i zmrużył na nią oczy. "Nie, naprawdę?" powiedział. "Nie mam blokować głową?"

"Nie," powiedziała poważnie Lilah. "To jest głupie. Zginąłbyś."

Lilah posiadała wiele umiejętności, które Benny podziwiał - walkę, prześladowanie, niemal niewiarygodną sprawność sportową - ale nie miała śladu poczucia humoru. Dopóki nie sprowadzili jej do Mountainside, egzystencja Lilah była nieustającym piekłem paranoi, strachu i przemocy. To nie było środowisko, które pomogło jej rozwinąć umiejętności społeczne.

"Dzięki, Lilah," powiedział Benny. "Upewnię się, że będę o tym pamiętać".

Przytaknęła, jakby złożył poważną obietnicę. "W takim razie nie będę musiała cię potem uciszać," powiedziała. Miała głos, który był miękki i szorstki, jej struny głosowe zostały uszkodzone przez krzyki, gdy była mała.

Benny wpatrywał się w nią przez chwilę, wiedząc, że Lilah jest śmiertelnie poważna. I wiedział, że ona też by to zrobiła. Gdyby zginął i zommed out, Lilah zabiłaby go - uciszyła, jak wszyscy w mieście woleli mówić - bez chwili wahania.

Odwrócił się z powrotem do Nixa. "Chcesz spróbować jeszcze raz? Tym razem będę lepiej blokował".

"Ah ... więc zamierzasz spróbować 'inteligentnej' części 'wojowniczego sprytu'?" zauważył Chong. "Bardzo mądre."

Nix uśmiechnął się do Benny'ego. Nie był to jeden z serdecznych uśmiechów, za którymi tęsknił. Przypominał mu twarz Lilah, gdy polowała na zomy.

Benny jednak lepiej blokował.

Nie żeby mu to wyszło na dobre.

"Auć!" krzyknął trzy sekundy później.

"Wojownik mądry!" krzyknęli chórem Morgie i Chong.

Benny olśnił ich gorącą śmiercią. "A może jeden z was, klaunów, spróbuje..."

Jego komentarz został ucięty przez ostry i nagły krzyk.

Wszyscy zamarli, patrząc w kierunku centrum miasta. Krzyk był wysoki i wrzaskliwy.

Nastąpiła chwila ciszy.

Potem kolejny krzyk przeciął powietrze. Był to głos mężczyzny, głośny i ostry, przepełniony bólem.

Po nim nastąpiły kolejne krzyki.

A potem ostry, pusty trzask wystrzału.



Rozdział 4

"STAY HERE!" ROZKAZAŁ TOM. Wbiegł do domu i wyszedł chwilę później, z mieczem w jednej ręce i pasem z bronią w drugiej. Nie był to miecz treningowy, ale śmiercionośna stalowa katana, której używał w swojej pracy jako najbardziej przerażający łowca zombie w Ruinach. Przerzucił pas przez ramię, gdy minął Benny'ego i ruszył w stronę bramy. Przeskoczył ją jak płotkarz i biegł pełną parą, gdy zapinał pas z bronią. "Nie ruszać się z podwórka!"

Ostatni rozkaz unosił się z powrotem na nich, gdy zniknął za wzgórzem.

Benny spojrzał na Nixa, który spojrzał na Lilah, który spojrzał na Chonga, który spojrzał na Morgiego.

"Tom powiedział, że mamy tu zostać," powiedział Nix.

"Absolutnie," powiedział Benny.

I tym szybkim krokiem ruszyli w drogę. Chwycili za swoje drewniane miecze i roili się przez bramę ogrodu, z wyjątkiem Lilah, która przeskoczyła ją dokładnie tak, jak zrobił to Tom. Potem biegli tak szybko, jak tylko mogli.




Rozdział 5

LILAH WYPRZEDZIŁA ICH WSZYSTKICH. Jednak od ostatniego września każda z nich nabrała mięśni i zwiększyła swoją wytrzymałość, więc nie były zbyt daleko w tyle. W luźnej gromadce zajechali za róg przy młynie, a potem ruszyli wzdłuż Oak Hill Road.

Benny uśmiechnął się do Chonga, który odwzajemnił uśmiech. W dziwny sposób było to zabawne. Byli wojownikami, ostatnią na świecie grupą samurajskich adeptów. To było to, po co trenowali.

Kiedy dotarli na szczyt wzgórza i skręcili w lewo na Mockingbird Street, usłyszeli nowy zestaw krzyków.

Były to wysokie, przeszywające krzyki dzieci.

Ten dźwięk zdjął z ich twarzy uśmiechy.

Benny spojrzał na Nix.

"Boże" - zagazowała i pobiegła szybciej.

Krzyki były ciągłe. Benny pomyślał, że są to krzyki strachu, a nie bólu. Był w tym jakiś fragment pocieszenia.

Skręcili w prawo na Fairview, biegnąc obok siebie, z drewnianymi mieczami w spoconych dłoniach.

Potem jako jeden zatrzymali się.

Trzy domy stały na końcu bloku sklepów. Cohenowie po lewej, Matthiasowie po prawej, a Houserowie w środku. Przed domem Houserów zgromadzili się mieszczanie. Większość z nich miała siekiery, widły i łopaty z długimi rękami. Benny widział co najmniej czterech ludzi z bronią.

"To miejsce Danny'ego!" powiedział Nix ostrym szeptem.

Benny i jego przyjaciele chodzili do szkoły z Dannym Houserem; siostry bliźniaczki Danny'ego, Hope i Faith, były w pierwszej klasie.

Zobaczyli Toma na ganku, zerkającego w otwarte drzwi. Potem cofnął się, bo coś ruszyło w jego stronę z cienia nieoświetlonego salonu.

Benny'emu oddech uwiązł w gardle, gdy zobaczył, że postać wyłania się z drzwi powolnym, niepewnym chodem, nogi poruszają się sztywno, ręce ma wyciągnięte i sięga po Toma. To był dziadek Houser.

"Nie!" zawołał Benny, ale Tom wciąż się cofał.

Oczy dziadka Housera były ciemne i puste jak dziury, a jego protezy zgrzytały razem, jakby próbował przegryźć powietrze.

W piersi Benny'ego otworzył się głęboki smutek. Lubił dziadka Danny'ego. Staruszek był zawsze uprzejmy i opowiadał najzabawniejsze historie związane z wędkarstwem. Teraz dziadka Housera już nie było, a na jego miejscu stała rzecz pozbawiona świadomej myśli, humoru czy inteligencji. Żadnych śladów człowieczeństwa poza kłamstwem jego wyglądu. To było zombie, napędzane przez niezwyciężony głód ludzkiego mięsa. Nawet z odległości czterdziestu stóp Benny mógł usłyszeć niski jęk niekończącej się potrzeby tego stworzenia.

"Musiał umrzeć we śnie" - odetchnął Nix.

Chong przytaknął. "I nie zamknął drzwi swojej sypialni".

To był smutny i straszny fakt życia, że każdy kto umarł wracał jako zom, więc wszyscy zamykali się na noc w swoich pokojach. Rzadko który zom potrafił przekręcić klamkę, a żaden z nich nie potrafił obsługiwać kłódki ani przekręcić klucza. Ktoś umierający we śnie i ożywający był jednym z ciągłych lęków ludzi w mieście.

Bo takie rzeczy mogły się zdarzyć.

Benny wychwycił ruch po swojej prawej stronie i zobaczył Zaka Matthiasa, który przyglądał mu się z bocznego okna sąsiedniego domu. Zak nigdy nie był do końca przyjacielem, ale w większości przypadków on i Benny potrafili się dogadać. Byli w tym samym wieku i razem przeszli przez całą szkołę i harcerstwo. Grali w tej samej drużynie baseballowej, uprawiali zapasy w tej samej kategorii wagowej, a nawet czasami chodzili razem na ryby, jeśli Morgie i Chong byli zajęci. Ale to wszystko było przed ostatnim wrześniem.

Zak Matthias był bratankiem Charliego Pink-eye. Chociaż nie wiedzieli tego na pewno, Benny i Nix wierzyli, że to Zak powiedział Charliemu, co Benny znalazł w paczce kart Zombie: zdjęcie Zaginionej Dziewczyny.

Lilah.

Charlie przyszedł za Bennym i próbował odebrać mu kartę. Benny nie rozumiał wtedy dlaczego, ale wkrótce dowiedział się, że Charlie bał się, że Lilah powie ludziom, co się dzieje w Ruinach. O łowcach nagród takich jak Charlie, którzy porywali dzieci i zabierali je do walki w dołach zombie w Gameland, aby tacy źli ludzie jak oni mogli grać o to, kto wygra lub przegra.

Próba Charliego, by wymazać całą wiedzę o Zaginionej Dziewczynie i Gamelandzie, doprowadziła do zamordowania matki Nixa i miejscowego artysty, Roba Sacchetto - człowieka, który namalował kartę Zaginionej Dziewczyny.

Zak nie chodził już do szkoły. Jego ojciec, Duży Zak, trzymał go w domu, a cała rodzina była w większości odrzucana przez miasto. Benny słyszał plotki, że tata Zaka pukał go po głowie, w jakiś sposób obwiniając go za to, co stało się z Charliem.

W dziwny sposób Benny współczuł Zakowi. Wyglądał na tak zagubionego, gdy stał tam za szklanymi i koronkowymi zasłonami, blady od ciągłego ukrywania się w domu. Benny chciał go znienawidzić, ale był pewien, że Zak nie miał pojęcia o strasznych rzeczach, jakie Charlie Różowooki zrobi z tą odrobiną informacji, którą przekazał mu jego bratanek.

"Uważaj, Tom!" ktoś zawołał, a Benny odchylił głowę do tyłu, by zobaczyć, że Tom wycofał się na krawędź ganku.

"Zastrzel go, Tom!" krzyknął miejski listonosz.

"Nie!" krzyknęły dwa głosy unisono, a Benny spojrzał w górę, aby zobaczyć bliźniaków Houser w oknie na piętrze. "Dziadku!" wołali, ich głosy były tak wrzaskliwe jak spłoszone ptaki.

"Zastrzel go" - szepnął Morgie pod nosem, a Benny odwrócił się, by na niego spojrzeć. Twarz Morgiego była mokra od nerwowego potu. "Zastrzel go."

Pistolet Toma wciąż był w kaburze.

Lilah dała mu jedno zimne potrząśnięcie głową. "Nie. To strata kuli".

Nagle na ganku pojawił się szybki ruch, gdy ciało Toma zdawało się rozmywać. Złapał zombie za ramiona i obrócił go, po czym obrócił się tak, że dziadek Houser przerzucił się przez biodro Toma i uderzył w deski ganku. Tom wspiął się na niego, chwytając za blade nadgarstki, sprowadzając je za plecy mężczyzny, zabezpieczając je sznurkiem, który wyciągnął z kieszeni. Cała sprawa zakończyła się w mgnieniu oka.

"Weźcie go" - zaszczekał, a dwaj zwalisty mężczyźni nerwowo pełzli do przodu, by podnieść starego zoma na nogi i przeciągnąć go dalej. "Połóżcie go w szopie na narzędzia. Nie uciszaj go jeszcze."

Kiedy Tom to powiedział, łaskotał głową w kierunku okien na piętrze.

Jeden z pozostałych mężczyzn zaczął wchodzić po schodach, ale Tom go powstrzymał. "Nie ... nadal nie wiemy, gdzie są Jack, Michelle i Danny".

Benny przełknął grudkę wielkości kurzego jaja.

"Czy powinniśmy pomóc?" zapytał Chong głosem, który wyraźnie wskazywał, że nienawidzi własnej sugestii.

"Zdecydowanie nie wojowniczy inteligent," powiedział pod nosem Morgie.

"Pomogę," powiedziała Lilah swoim lodowatym szeptem głosu i przepchnęła się przez tłum. Większość mieszczan cofnęła się przed nią, jakby była czymś dzikim i niebezpiecznym, a Benny zdał sobie sprawę, że dokładnie tym była.

Lilah wymieniła z Tomem skinienie głowy i ostrożnie wkradli się do domu.

"Jest zdecydowanie wojowniczo inteligentna," zauważył Chong, "ale szalona jak loon".

"Czy my też powinniśmy wejść?" zapytał Morgie. "Może przydałaby im się nasza pomoc".

"Tom i Lilah? Potrzebują naszej pomocy? Nie bądź głupi," odpowiedział Nix.

Nix, Chong i Benny odwrócili głowy unisono, by stanąć przed nim.

Morgie pokolorował. "Tak ... w porządku," przyznał. "Kinda dumb, huh?"

Chong położył pocieszającą dłoń na jego ramieniu. "Nie, Morgie," powiedział, "nie 'jakby'."

Benny ponownie wychwycił ruch w miejscu Matthiasów. Widział, jak Zak odwraca się od okna, ale coś w twarzy Zaka sprawiło, że Benny się wpatrywał. Oczy Zaka były otoczone ciemnymi obwódkami. Jakby cała jego twarz wyglądała na posiniaczoną. Może kilka czarnych oczu. Duży Zak?

"Cholera", powiedział Benny pod nosem.

Nix złapał kierunek jego spojrzenia. "Co-?"

"To Zak," powiedział cicho. "Myślę, że jest ranny. Ciągle tu zagląda."

Nix otworzyła usta, żeby powiedzieć coś żądlącego o Zaku, ale potem zacisnęła szczęki.

Benny spojrzał na front lokalu Housera, wszystko było spokojne. Ludzie zaczynali ostrożnie podchodzić do ganku. Odwrócił się z powrotem do domu Zaka, zagryzając wargę w niezdecydowaniu.

Potem, zanim się zorientował, że zamierza cokolwiek zrobić, szedł w stronę domu Zaka Matthiasa.

Z DZIENNIKA NIXA

Pierwsza noc

Tak ludzie nazywają dzień, w którym zmarli powstali. Według Toma zaczęło się to rano w kilku miejscach, ale do nocy rozprzestrzeniło się na wszystkie strony.

Nikt nie wie, dlaczego to się zaczęło.

Nikt nie wie, gdzie to się zaczęło. Tom mówi, że pierwszym doniesieniem, o którym słyszał, była wiadomość z Pittsburgha w Pensylwanii.

Do świtu następnego dnia rozprzestrzeniła się na cały świat. Ogłoszono stan wyjątkowy. Tom mówi, że to było za mało i za późno.

Do południa następnego dnia stracono łączność z ponad sześćdziesięcioma miastami w Stanach Zjednoczonych i ponad trzystoma na całym świecie. Nikt nie liczył, ile miast i wsi zostało opanowanych.

Radia i telewizje przestały nadawać piątego dnia. Telefony komórkowe były już wtedy martwe.

Po tym nie było sposobu, aby dowiedzieć się, jak źle się dzieje.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Gameland"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści