Chcę cię na zawsze

Prolog (1)

==========

PROLOG

==========

Marcel

8 lat temu - Charleston, Karolina Południowa

Gdyby moja matka mogła mnie teraz zobaczyć, jestem pewien, że podniosłaby najbliższy przedmiot i trzepnęła mnie nim w tył głowy.

Przyznaję, że najbliższym przedmiotem jest zimna butelka piwa trzymana w mojej ręce, ale z pewnością chwyciłaby ją i uderzyła mnie nią, żeby wbić we mnie trochę rozsądku.

Wychowała mnie na kogoś lepszego. Nie miałem dorosnąć i stać się dwudziestosiedmioletnim pijakiem, siedzącym na rozwalonym stołku barowym w obskurnym barze o nazwie Lionel's, zwłaszcza gdy było już dobrze po północy.

Niestety, ten dzień wzywał do tego. Mój czynsz jest spóźniony. Rachunki się piętrzą, a żaden skurwiel w mieście nie chce mnie zatrudnić od czasu małego skandalu, jaki miałem z żoną mojego szefa.

Do diabła, to nie moja wina, że ona mnie chciała; nawet nie wiedziałem, że jest mężatką. Nie nosiła obrączki w noc, kiedy ją poznałem. Byłem na imprezie w domu mojego szefa - cóż, rezydencja, naprawdę. Weszła na mnie, a pan Powell przyłapał nas w swoim biurze z jej ręką na moim kroczu.

Pan Powell jest bardzo szanowanym człowiekiem - najbardziej znanym kontrahentem w naszym stanie. Jestem pewien, że powiedział biznesmenom z Charleston, żeby nigdy nie zatrudniali takiego sukinsyna jak ja.

Większość stanowisk, o które się ubiegałem, to budownictwo, elektryka lub mechanika. Wszystko, do czego się nadaję, to moje ręce, naprawdę. Jestem świetny w naprawianiu gówna, a jednak nikt, kto ma świetny biznes (i żonę) nie chce mnie zatrudnić. Figury.

Nie mogę zapomnieć wspomnieć, że opieka nad Shaylą, moją siostrą, jest stresująca jak cholera. Ma dwadzieścia jeden lat i jest w stanie kupić sobie butelkę alkoholu, myśli, że ma życie poukładane. Nie ma pojęcia, jak ciężkie jest życie, biorąc pod uwagę, że wspierałam ją na każdym kroku.

Szkoda, że mamy już tu nie ma. Może potrzebuję jej, żeby uderzyła mnie czymś w głowę, żebym przestała się dąsać jak mała, jęcząca suka i zaczęła działać. Słyszę teraz jej głos: "Masz czas na użalanie się nad sobą w tym barze, ale nie masz czasu na szukanie pracy?". Wzruszyłbym ramionami, a ona uderzyłaby mnie w głowę lub ramię twardą dłonią i głębokim, onieśmielającym grymasem. Odwzajemniłbym to, ale ona nie dałaby za wygraną. Zrobiłaby mi wykład o tym, że moim przeznaczeniem jest dobre życie, że nie bez powodu nazwała mnie Marcellus Leo Ward. Dla niej moje nazwisko było potężne. Było to nazwisko, którego żaden mężczyzna nie mógł zignorować, ponieważ było silne, a większość mężczyzn na tym świecie - zwłaszcza ci, którzy chcą odnieść sukces w biznesie - zatrudniają mężczyzn o solidnych nazwiskach. Ostatnio okazało się, że to nieprawda.

Z westchnieniem kończę piwo, a potem opieram się do przodu na jednym łokciu, wyciągając z tylnej kieszeni smukły portfel. Zatrzaskuję na ladzie podchmielony pięciodolarowy banknot i skupiam się na Lionelu, który stoi za ladą, czyszcząc szklanki z piwem. "Daj mi jeszcze jednego".

"You sho? To będzie twój trzeci dzisiaj, prawda?" pyta. Jego akcent jest tak gruby, że kiedy spotkałem go po raz pierwszy, nie miałem pojęcia, co do cholery mówi. Jednak po wielu nocach spędzonych tutaj jestem w stanie zrozumieć większość tego, co mówi. Na pewno można powiedzieć, że pochodzi z Summerville w Południowej Karolinie. To samo miejsce, w którym ja się urodziłem. Połączyliśmy się przez to - urodzenie w tym samym mieście.

"Jestem pozytywnie nastawiony." Lionel daje mi boczne spojrzenie, jakby wiedział, że muszę po prostu zabrać swój tyłek do domu już, ale macham ręką, cicho zachęcając go do pośpiechu, zanim włożę piątkę, której mógłby użyć, z powrotem do mojej kieszeni.

Odkręca moje piwo, przesuwa je po ladzie w moim kierunku, a ja przesuwam piątkę w jego stronę, uśmiechając się z zadowoleniem.

"Wiem, że to nie moja sprawa", mówi Lionel, osuszając szklankę ręcznikiem, "ale po co siedzisz tutaj w dołach? Sprowadzasz cały nastrój na to miejsce."

"Szukałem pracy", mruknąłem po wzięciu łyka piwa. "Nikt w Charleston nie chce mnie zatrudnić. Nie mam zbyt dużego doświadczenia. Miałem dobrą pracę, ale wyleciałem przez jakieś bzdury. Potrzebuję dużej pracy. Czegoś wielkiego."

"Dużej pracy? Co przez to rozumiesz?"

"Coś stabilnego, co wiąże się z ubezpieczeniem zdrowotnym lub przynajmniej dentystycznym, wiesz? Potrzebuję tego dla mnie i Shayli."

"Ah." Oczy Lionela robią się większe. "Rozumiem. Dlaczego nie zrobisz po prostu yo' własny?"

"Mój własny biznes?" szydzę. "Tak...nawet nie wiedziałbym od czego zacząć".

Lionel chuckles. "Widzę, że możesz uciec z czymś takim."

Patrzę w bok na mały telewizor w prawym górnym rogu, gdzie rozgrywany jest mecz koszykówki.

"Powiem ci coś? Zatrudniłbym cię, ale moją zasadą numer jeden jest to, że nigdy nie pozwalam pracować w moim barze człowiekowi, który uwielbia pić."

Uśmiecham się. "Dobra zasada. Lepiej, że nie pracuję przy tym całym alkoholu."

Lionel śmieje się ponownie, odchodząc, by pomóc komuś na końcu baru. Biorę chug piwa, o opierać się z powrotem w moim krześle i myśleć o tym, gdzie piekło jeszcze zastosować, ale mój telefon komórkowy wibruje w mojej kieszeni.

"Kurwa", mruknąłem, łowiąc telefon z moich dżinsów.

Sprawdzam ekran i, oczywiście, to Shayla. Zawsze ten, który rujnuje mój brzęk.

"Czego chcesz, Shay?" Odpowiadam, zrozpaczony.

"Marcel, potrzebuję, żebyś po mnie przyjechał". Jej głos brzmi panicznie.

"Co do cholery jest z tobą nie tak?" Siadam wyżej na stołku.

"Proszę przestań zadawać pytania i po prostu przyjedź po mnie!" syczy do telefonu. "Był nalot na dom Tommy'ego, ale byłam z tyłu i uciekłam, zanim ktokolwiek zdążył mnie złapać. Moja pieprzona torebka wciąż tam jest z moim dowodem osobistym. Pewnie ją znajdą i wezwą mnie do siebie, więc potrzebuję alibi. Jeśli przyjdziesz po mnie teraz, będę miał jedno i będzie się wydawało, że ty i ja byliśmy razem".

"Niech to szlag, Shay!" Wypycham się z krzesła i maszeruję do drzwi, wybuchając z Lionel's. Zmarnowane pięć dolarów na to cholerne piwo. "Mówiłem ci, żebyś zostawił tego głupiego skurwysyna w spokoju! Gdzie ty do cholery jesteś?"

"Jestem na stacji benzynowej przy plaży - no wiesz, tej, na którą mama zawsze nas zabierała, gdy chcieliśmy przekąski?". Jej głos drży, gdy wypowiada imię mamy. Pewnie dlatego, że wie, iż mama nie byłaby dumna z tego, w co się wpakowała.




Prolog (2)

"W porządku. Już jadę." Rozłączam się, zanim powiem coś, czego żałuję. Odblokowując swoją ciężarówkę, wskakuję za kierownicę i jadę prosto na stację benzynową. Nie pomaga fakt, że wypiłem trzy piwa. Dobrze mi się prowadzi, ale nienawidzę wychodzić z baru, dopóki nie wytrzeźwieję całkowicie lub w większości. Straciłem matkę przez pijanego kierowcę. Odmawiam bycia takim człowiekiem, który myśli, że jest zbyt dobry, by wytrzeźwieć, ale Shay potrzebuje mnie w tej chwili.

Niecałe dziesięć minut zajmuje mi dotarcie na stację benzynową, gdzie dostrzegam Shaylę stojącą obok zamrażarek z lodem, z rękami pochowanymi w kieszeniach białego płaszcza, który kupiłem jej na Gwiazdkę kilka tygodni temu. Wjeżdżam na miejsce parkingowe przed nią, a jej oczy rozszerzają się, wirując z ulgą, gdy spieszy się na stronę pasażera. Po tym, jak odblokowuję drzwi, wspina się do środka.

"Jedźmy," żąda.

"Jedźmy?" Odwracam się, by stanąć przed nią, marszcząc czoło. "Zdajesz sobie sprawę, w jakim gównie jesteś, prawda? Przerwałaś moją pieprzoną noc dla jakiegoś gówna, o którym wielokrotnie mówiłem, żebyś się nie wtrącała!".

"Wiem, wiem, Marcel, ale czy możemy nie robić tego tutaj! Dom Tommy'ego jest jakby tuż przy ulicy i widziałem jak policjant przejeżdżał minutę temu!"

Grymaszę, wkładając samochód na wsteczny bieg i wyjeżdżając ze stacji benzynowej. Shayla stawała się coraz gorsza od czasu śmierci mamy. Miała szesnaście lat, a ja dwadzieścia dwa, kiedy ją straciliśmy. Wzięłam na siebie rolę opiekowania się nią. Nie miała nikogo innego poza mną i wiedziałem o tym, ale z każdym mijającym rokiem coraz bardziej pragnę, żeby wzięła się w garść i znalazła swoją własną, pieprzoną drogę w życiu.

"Jestem gettin' naprawdę zmęczony tym gównem, Shayla," mruknąłem, skręcając na jednopasmową drogę.

"A ja jestem zmęczony tym, że karcisz mnie za to, co robię. To moje życie, Marcel."

"Skoro to twoje pieprzone życie, to dlaczego do cholery zostajesz w moim pieprzonym mieszkaniu i jesz całe moje cholerne jedzenie?" Zerkam na nią, a ona zerka na mnie.

"Widzisz? To dlatego nigdy nie wracam do domu! Bo zawsze o coś marudzisz!"

"Och, zawsze jestem sukinsynem? Naprawdę? Jestem tutaj i haruję, próbując znaleźć stabilną pracę, żebyśmy mogli utrzymać dach nad głową, a ja się czepiam? Myślisz, że chciałam, żeby to się stało? Myślisz, że chciałem być odpowiedzialny za twoje leniwe dupsko? Nie, ale jestem! To jest życie, Shay, i musisz dorosnąć do cholery! Znajdź prawdziwą pracę czy coś!"

"O mój Boże - dobra, wiesz co? Zatrzymaj samochód. Chcę wysiąść."

Potrząsam głową. "Nie wypuszczę cię w dwudziestostopniową pogodę".

"Mam to w dupie! Mogę stąd iść do domu na piechotę!"

"Tak, i zamarznąć na pieprzoną śmierć? Wiesz co? Może powinnam ci na to pozwolić, wtedy znikniesz z mojego życia na dobre!". Nie mogę znieść, kiedy zachowuje się tak, jakby wiedziała wszystko. Robię dla niej wszystko, co mogę - od śmierci mamy - bo ją kocham i przysięgałem, że zawsze będę ją wspierał. Ona może przynajmniej ułatwić mi życie, ale czy to robi? Kurwa, nie. Zawsze sprawia kłopoty, zawsze zadaje się z tym głupim dilerem, Tommym.

"Wypuść mnie! Teraz!" Shay żąda.

"Nie!"

"Nie żartuję, Marcel! Otworzę te drzwi i wytoczę się na zewnątrz! Nie chcę tu z tobą przebywać! Wszystko co kurwa robisz to osądzanie mnie i narzekanie na to, że jestem w pobliżu! Po co w ogóle dzwonić, skoro i tak będziesz z tego powodu kutasem?". Chwyta za klamkę, zerkając na mnie lśniącymi, niebieskimi oczami. Bez większego zastanowienia sięgam po konsolę, akurat wtedy, gdy ona pociąga za klamkę. Drzwi się otwierają, a wnętrze ciężarówki wypełnia zimne powietrze.

"Shay! Zamknij te cholerne drzwi!"

"Pierdol się!" krzyczy, ale pojazd jedzie szybko, a ona trzyma się mojego ramienia, jakby od tego zależało jej życie. Dobrze wie, że nie ma zamiaru wytaczać się z ciężarówki, która jedzie ponad czterdzieści mil na godzinę. Na moje szczęście, dostaję drzwi, aby zamknąć, a ona gasps, prawie jak ona chce mi podziękować za uratowanie jej od zrobienia czegoś tak głupiego, ale moja siostra ma zbyt wiele dumy, aby zrobić coś takiego.

"Czy ty oszalałaś, do kurwy nędzy? Przysięgam, że czasami robisz najgłupsze gówno, Shay!". Musi być pijana albo naćpana. To jedyne wytłumaczenie tego, co robi w tej chwili.

"Marcel!" krzyczy, gdy reflektory rozbijają się o jej twarz. "Uważaj!"

Gazuję i patrzę przez przednią szybę. "Cholera!" Szarpiąc kierownicą, próbuję wrócić na swój pas, gdy samochód przede mną trąbi klaksonem. Z powodzeniem odsuwam się z drogi, ale to zbyt wiele dla mojego starego Forda, by sobie poradzić.

Ciężarówka veers bok zbyt szybko, a Shay krzyczy do góry jej płuca, jak zaczynamy spin z kontroli. Robię wszystko, co w mojej mocy, aby uzyskać kontrolę nad nim, ale drogi są śliskie od starego śniegu i prysznic deszczu, który właśnie przeszedł, a ta ciężarówka jest zbyt stary, z oponami, które powinny być zastąpione lat temu.

Patrzę na Shaylę, a jej oczy zatrzymują się na moich, jej twarz jest spanikowana. Przez chwilę, przysięgam, że wszystko wokół mnie idzie absolutnie nieruchomo. Wszystko jest ciche i tylko ja i moja siostra wpatrujemy się w siebie, zdając sobie sprawę, że to jest strach, który musiała czuć mama, kiedy miała ten wypadek samochodowy, zanim umarła w szpitalu mniej niż trzydzieści minut później.

To nie powinno się nam przydarzyć. Mamy żyć dalej dla niej, prawda? To właśnie zawsze powtarzam Shay. Jesteśmy tu, by kontynuować dzieło jej życia. Wychowała nas, byśmy czynili dobro - byli dobrzy.

Świat znów się kręci.

Odwracam wzrok, trzymając mocno kierownicę, ale ciężarówka robi salto raz, a potem jeszcze raz, tuż przed uderzeniem w gruby pień drzewa.

* * *

Kiedy otwieram oczy, wszędzie wala się roztrzaskane szkło. Moje usta są zdrętwiałe, jakbym właśnie dostał w twarz, a ja czuję smak krwi. Kurwa, wszędzie ją czuję.

Patrzę w dół i widzę krew na kierownicy. Musiałem uderzyć się tam w usta.

Coś mnie przeszywa, tuż pod żebrami, i boli jak cholera.

"Shay?" wołam.

Nie ma odpowiedzi.

"Shay? Nic ci nie jest?"

Brak odpowiedzi.

"Shay! Odpowiedz mi!" Krzyczę tak głośno, jak tylko mogę, mocny, ciepły smród krwi kłuje moje nozdrza. Śmiertelnie bojąc się to zrobić, patrzę i widzę szkło po całej stronie samochodu Shay. Jej okno całkowicie się rozbiło, a ze świateł w konsoli wyraźnie widzę ciemnoczerwoną krew na korze drzewa, które jest tuż za jej oknem. Część jej brązowych włosów jest rozrzucona po otwartym oknie, ale większość zasłania jej twarz.

Walcząc z jakimkolwiek bólem, pochylam się i chwytam Shay za ramię. Jej głowa odchyla się do tyłu, gdy używam tyle siły, ile mogę, by ją obudzić.

Jej twarz ocieka krwią. Wylewa się z rozcięcia na jej czole.

"Nie, nie, nie", wołam. "Nie. Shay. Proszę." Krzywię się, gdy ból wystrzeliwuje w górę prawej strony mojego ciała. Nie obchodzi mnie ten ból. Chwytam jej twarz między palcami. "Shay! Obudź się!"

Brak odpowiedzi, tak jak wcześniej. Patrzę w dół i dostrzegam ostry kawałek metalu wystający z jej brzucha. Przedarł się przez jej szpakowaty biały płaszcz. Próbuję za niego pociągnąć, ale nie rusza się, a ona nie wydaje żadnego dźwięku.

"Shay! Proszę! Obudź się, kurwa!" wołam, gdy za mną błyska niebieskie światło. Rozlega się dźwięk syreny, ale odmawiam poddania się jej.

Z każdym słowem głos mi się łamie, ból poniżej żebra staje się coraz intensywniejszy.

Mam to w dupie.

Chcę, żeby ten ból przeszedł przeze mnie i połknął mnie w całości, bo nie trzeba być geniuszem, żeby wiedzieć, że moja siostra - jedyna rodzina, jaka mi została - odeszła.

I to wszystko moja pieprzona wina.




Jeden (1)

==========

JEDNOSTKA

==========

Gabby

Present Day

Zawsze czułam, że czegoś brakuje w moim życiu.

Nigdy nie byłam w stanie tego określić, ale przysięgam, że odkryłam tylko niewielką część prawdziwej Gabrielle Lewis. Pozwól, że to przeformułuję. Małą część tego, kim jest prawdziwa Gabrielle Moore. Wyszłam za mojego męża, Kyle'a Moore'a, trzy miesiące temu. To wciąż dziwne, nowe uczucie, nazywać go mężem, zwłaszcza będąc tak młodym.

Odkąd go poznałam, zawsze był Kyle'em. Mój Kyle. Nigdy nie nazywałam go chłopakiem, ale wszyscy wokół mnie to robili. Ja zawsze mówiłam, że "rozmawiamy", ale Kyle zawsze twierdził, że jesteśmy czymś więcej.

Dla Kyle'a jestem jego zwycięską nagrodą. Mówił mi to od dnia, w którym się poznaliśmy, i rzeczywiście, rok po poznaniu mnie, w sylwestra, padł na jedno kolano i poprosił o moją rękę przed Empire State Building. Wokół nas był tłum ludzi, serca w oczach i wielkie uśmiechy na twarzach, gdy czekali, aż mu odpowiem, więc oczywiście powiedziałam tak. Ostatnią rzeczą, jaką chciałam zrobić, było zawstydzenie go. Jak tylko ten weekend się skończył, pobiegłam do rodziców, żeby zapytać ich, czy to wszystko nie dzieje się zbyt szybko. Minęło zaledwie dwanaście miesięcy, odkąd poznałam Kyle'a. Był na mojej maturze i dość często się spotykaliśmy, kiedy miał wolne od pracy, ale wciąż dowiadywałam się o nim różnych rzeczy.

Mama mówiła mi, że każdego dnia będę się uczyć czegoś nowego o osobie, którą kocham, i że nigdy nie pozna się kogoś do końca, dopóki nie spędzi się z nim każdego dnia. Tata powiedział, że jest bezpieczny, więc był jak najbardziej za. Nie żebym mogła ufać ich opinii - pobrali się w ciągu sześciu miesięcy od poznania, więc oczywiście dwanaście miesięcy było dla nich więcej niż wystarczającą ilością czasu.

Poznałam Kyle'a w kawiarni, w której kiedyś pracowałam, Nuni's. Byłam tam kelnerką, noszącą czerwony fartuch z logo uśmiechniętego tosta, a on był przystojnym biznesmenem, który odwiedzał nas co tydzień, siadając przy tym samym stoliku i zamawiając ten sam posiłek: kanapkę z kurczakiem z rożna, plasterki bananów, ogórka i zielone smoothie. Zawsze uważałem, że to dziwny posiłek i nawet trochę mu dokuczałem z tego powodu podczas jego wizyt. Powiedział mi, żebym nie oceniał tego, dopóki nie spróbuję. Żartowaliśmy o tym tak często, że w końcu poprosił mnie, abym dołączył do niego po mojej zmianie i sam spróbował tego posiłku. Powiedział, że ma spotkania, ale jest gotów je przełożyć i poczekać na mnie. Zrobiłem to i przyznaję, że nie było to złe, nawet jeśli nie byłem fanem pikli.

Śmialiśmy się, on flirtował, a ja się rumieniłam. Jeszcze tej samej nocy wymieniliśmy się numerami, a on wysyłał mi SMS-y każdego ranka i odwiedzał restaurację na lunch kilka razy w tygodniu. Od tego momentu Kyle i ja staliśmy się nierozłączni.

Teraz nadszedł dzień przeprowadzki. Kyle miał własne mieszkanie na poddaszu w Nowym Jorku, gdzie zatrzymałam się u niego po ukończeniu studiów, ale chciałam przenieść się gdzieś w słoneczne i ciepłe miejsce po naszym ślubie. Obiecał, że znajdziemy dom, który pokocham przed wielkim dniem, a następną rzeczą, jaką wiedziałam, było wręczenie mi srebrnego klucza i poinformowanie mnie, że teraz jesteśmy właścicielami domu w Hilton Head Island.

Moi rodzice mieszkają w Fredericksburgu w stanie Wirginia. Dorastałam w tym mieście, przyzwyczajona do chłodniejszej pogody, poncho, butów i wilgotnych włosów, gdy tylko zdarzył się przypadkowy deszcz lub śnieg. Pogoda była tam zbyt nieprzewidywalna. Kiedy byłam na tyle dorosła, by myśleć o własnym życiu, wiedziałam, że muszę wyjechać z tego stanu i doświadczyć czegoś więcej - jakiegoś większego miejsca. Poszłam na studia do Nowego Jorku, stanu, w którym poznałam Kyle'a. Nie żeby pogoda była tam lepsza.

Wnoszę pudełko do mojej nowej pracowni artystycznej, upuszczając je w skrajnie prawym rogu. Kilka pędzli porusza się w pudle, drewno ociera się o siebie, dźwięk jest muzyką dla moich uszu.

Robiąc krok do tyłu, wyglądam przez okno od podłogi do sufitu przede mną. Okno jest misternie zaprojektowane, z listwą wieńczącą, która daje efekt warkocza. Ożywia to pomieszczenie. Skupiam się na dużym podwórku. Jest urocze, ale przydałoby się trochę więcej. Kilka krzeseł, stół - nawet kilka dużych kamieni, aby dać mu życie. Do diabła, może nawet gorąca wanna mogłaby pracować dla tych chłodniejszych nocy. Niedaleko znajduje się wspaniały widok na opalony piasek i ciemne, turkusowe fale.

Kiedy Kyle zaprezentował mi ten pokój, prawie umarłam. Jest większy niż jakikolwiek inny pokój, który kiedykolwiek miałem. Sufity są wysokie, a przez nie biegną grube, brązowe belki. Ściany nie są pomalowane - są białe jak skorupka jajka, ale pewnego dnia sama będę miała frajdę z ich malowania. Podłogi są wykonane z twardego, ciemnego drewna, co jest idealne, ponieważ mam tendencję do robienia bałaganu podczas pracy. Elegancki wentylator z kości słoniowej obraca się pomiędzy belkami nad moją głową, chłodząc koraliki potu, które zebrały się na moich skroniach i na karku z powodu nieubłaganej wilgotności powietrza w Hilton Head.

"Proszę bardzo. Ostatnie pudełko dla tego pokoju." Kyle wchodzi, umieszczając pudełko, które jest w jego rękach na środku podłogi z miękkim chrząknięciem. Następnie idzie w moją stronę, opuszczając obie ręce na biodra i wypuszczając głębokie westchnienie. "Jesteś pewien, że lubisz to tutaj?"

"Babe, czy ty żartujesz?" Odwracam się, aby zmierzyć się z nim, grymasząc jak goof. "Uwielbiam to! Poważnie. Kocham to tak bardzo."

"Dobrze." Uśmiecha się, również stając naprzeciwko mnie. Jego ręce wędrują do mojej talii i przybliża mnie do siebie. "Chcę tylko, żebyś była tu szczęśliwa".

"Będę."

Jego uśmiech rośnie szerzej. "Kilku sąsiadów już pyta o nas. Jeden z nich zatrzymał się, aby mnie powitać, kiedy weszłaś do środka".

"Och, Panie. Nie mów mi, że są wścibscy," jęczę.

"Mogą być." On mruga figlarnie. "Ale nie martw się. Kiedy kupiłem ten dom, upewniłem się, że mamy mnóstwo drzew i długi podjazd, aby ludzie nie mogli zobaczyć przodu naszego domu. Moja żona i ja będziemy potrzebować całej prywatności, jaką możemy uzyskać." On sadzi pocałunek na moich ustach. "Chcę cię pieprzyć w całym tym domu. Rozbij go odpowiednio," mruczy na moich ustach, a ja zwijam palce w jego koszulę.

"Więc zrób to", rzucam wyzwanie.




1 (2)

"Będę..." Znowu mnie całuje. "Zaraz po tym, jak dostaniemy ostatnie z tych pudeł."

Z jeszcze jednym pocałunkiem, odrywa się, a ja podnoszę ręce w powietrzu, jęcząc, zanim pozwolę im upaść do moich boków. "Przypomnij mi jeszcze raz, dlaczego nie zatrudniliśmy przeprowadzek?"

"Ponieważ, jako nowożeńcy, musimy doświadczyć tego wszystkiego, Gabs! To jest nasz pierwszy dom razem. Będziemy się czuli o wiele bardziej spełnieni robiąc to sami".

"Tak, muszę ci powiedzieć, Kyle... nie czuję się w tej chwili spełniony. Przyniesienie pudeł to jedno, ale rozpakowanie ich to zupełnie inna gra w piłkę."

Śmieje się w drodze na dół po schodach.

Dostajemy resztę pudeł z U-Haul'a, który prowadziliśmy na zmianę, i przez resztę dnia rozpakowujemy co się da, aż nasze ciała stają się zmęczone.

Postanawiamy zjeść dostarczony obiad na jedynej wolnej przestrzeni, jaką mamy - naszej kanapie - i porozmawiać o tym, że Kyle wraca do pracy w przyszłym tygodniu, a ja zaczynam seminarium online dla młodych studentów sztuki. Dostaję 15 dolarów od studenta za sesję i jak na razie mam dwunastu studentów uczestniczących w zajęciach. Nieźle jak na moją pierwszą klasę online.

"Denerwuję się tym" - przyznaję, wrzucając mój plastikowy widelec do brązowej papierowej torby. "Co jeśli nie będę mówił z sensem? Albo potajemnie nienawidzą mojego dzieła sztuki?".

"Bardzo w to wątpię, kochanie. Jesteś niezwykle utalentowana. Mój tata kupił od ciebie ten obraz, pamiętasz? Spodobał mu się."

"To dlatego, że jest twoim tatą, Kyle," śmieję się. "Oczywiście, że będzie mnie wspierał, nawet jeśli w głębi duszy może tego nienawidzić".

"Ma ją powieszoną w swoim domu - domu, w którym mieszka i z którego jest dumny. Jestem pewien, że przynajmniej mu sprzyja, skoro wisi tam, gdzie musi na nią patrzeć każdego dnia".

"Racja. Aha - mówiąc o tym całym domu, co myślisz o zrobieniu parapetówki czy czegoś w tym stylu? Może przygotujemy jakieś jedzenie, jakieś wino, każdy przyniesie jakiś mały prezent." Rozglądam się. "Przydałaby się nam miotła i mop, teraz, gdy o tym myślę".

"Bardzo prawdziwe," zgadza się. On również rozgląda się dookoła, wzdychając. "Kiedy jednak? Wiesz, że będę często poza miastem, nadrabiając zaległości."

"Może za kilka tygodni? Kiedy wszystko się ustatkuje? Może nawet uda nam się naprawić podwórko - dodać gorącą wannę, jakieś kwiaty. Wszystkie te rzeczy?"

"I myślisz, że to wszystko będzie zrobione w przyzwoitym czasie? Musiałbyś znaleźć firmę zajmującą się kształtowaniem krajobrazu i w ogóle. Takie rzeczy zajmują trochę czasu."

"Wiem. Będę nad tym pracował."

Wzdycha. "Może."

"Może zatrudnię też pokojówkę, która pomoże mi w domu." Mrugam do niego, a on zaciska usta, dając mi spojrzenie typu "yeah, right". "Come on. Co ty na to? To będzie świetne dla nas-the housewarming, to jest."

Jego usta drgają, zanim powolny uśmiech rozprzestrzenia się po jego ustach. "Dobra, jasne. Możemy to zrobić. Zrobię wszystko, co sprawi, że będziesz szczęśliwa. Dowiedz się, jak bardzo krajobrazowe będzie podwórko. Popytaj, zrób trochę badań."

"I will. Dziękuję, mój kochany." Całuję jego policzek, zanim chwycę nasze puste plastikowe talerze, a następnie stoję. "Posprzątam. Jestem pewien, że jesteś zmęczony, więc idź pod prysznic i odpocznij. Ja zamierzam rozpakować jeszcze kilka pudełek i spotkać się z tobą tam na górze."

"W porządku. Ja też muszę wykonać szybki telefon." Kyle całuje mój policzek w zamian, a następnie kieruje się na schody, ale nie bez dania mi uroczego mrugnięcia przez ramię. Gdy on idzie w górę, ja idę do kuchni, wrzucając puste talerze do worka na śmieci, który mamy zawieszony na klamce i z uśmiechem wkładając resztki jedzenia do lodówki.

Rozpakowuję więcej naczyń w kuchni, ale nie mogę się powstrzymać od rzucania małych spojrzeń dookoła. Nigdy nie sądziłam, że do dwudziestego piątego roku życia będę mężatką, a jednak oto jestem. Dla większości ludzi mam normalne życie. Właśnie wyszłam za mąż, wprowadziłam się do wymarzonego domu... ale tak jak wspomniałam wcześniej, coś czuję, jakby tego brakowało.

Jest to coś, czego nigdy nie wyznałabym Kyle'owi, ale pomimo całego dobra w moim życiu, tęsknię za czymś, co sprawi, że spłonę, w dobry sposób. Nie mam pojęcia co to jest...ale musi być coś takiego. Może muszę więcej podróżować, wyjść z własnej skorupy...

Nie zrozumcie mnie źle-Kyle ma wiele momentów, w których rozpala mój umysł i ciało. Kiedy nie jest zmęczony, jest niesamowity w łóżku. Ale pracuje tak dużo, że często jest wyczerpany, a to również nie daje nam wiele czasu na bycie ze sobą. Kiedy po raz pierwszy zaczęliśmy się spotykać, był zwierzęciem, ale z czasem - zwłaszcza kiedy przejął firmę ojca z powodu jego łagodnego ataku serca - stał się bardziej przewidywalny. Wystarczyło szybkie przewrócenie się na bok, kilka ciężkich jęków i było po wszystkim. Nie przeszkadzało mi to tak bardzo. Wiedziałem, że to co nas łączyło było znacznie głębsze niż tylko seks.

Może to przez tę przeprowadzkę i wszystkie zmiany? Jestem ponad pięćset mil od rodziców i mojej najlepszej przyjaciółki, Teagan. Przynajmniej kiedy przebywałam z nim w Nowym Jorku, mogłam jeździć do nich samochodem. Są w odległości szybkiego telefonu, tak, ale wszystko się zmienia, kiedy nie możesz rzucić wszystkiego i odwiedzić jak wcześniej. Tęsknię za nimi jak szalona, ale przypuszczam, że kiedy jesteś żonaty i chcesz mieć dobre, stabilne życie, tak musi być.

Z Kylem nie muszę zbyt wiele pracować ani martwić się o to, czy rachunki zostaną zapłacone. On pozwala mi po prostu żyć po tym, jak pracowałem na swój tyłek przez lata, więc muszę to robić.

Rozpakowuję pudełko, nad którym pracuję, a potem idę na górę. Biorę szybki prysznic, przebieram się w piżamę, a potem wchodzę do łóżka z moim mężem. Skulam się obok niego, a on wyciąga rękę, witając mnie zmęczonym jękiem. Uśmiecham się, a ciepło przepływa przeze mnie. Jestem tu z nim bezpieczna. Nie mam się o co martwić.

To jest teraz moje życie, bycie tutaj z Kylem, i zamierzam wykorzystać je jak najlepiej.




Dwa (1)

==========

DWA

==========

Gabby

Wyczyszczanie pudeł stało się dla Kyle'a i dla mnie nawykiem na następne cztery dni.

Większość przedmiotów znajdujących się w pudłach została umieszczona w przeznaczonych dla nich pokojach lub miejscach. Pomogło to, że nie mieliśmy zbyt wielu rzeczy na początek. Zgodziliśmy się zacząć od nowa, odejmując meble z salonu Kyle'a, stół kuchenny i jego łóżko, które wciąż jest w dobrym stanie, biorąc pod uwagę, że prawie w nim nie spał, dopóki nie zaczęliśmy się spotykać.

Kiedy nadszedł wtorek, nasze osobiste samochody zostały dostarczone dzięki uprzejmości serwisu, który Kyle wynajął przed naszą przeprowadzką, a Kyle stoi przy drzwiach z rączką swojej walizki w ręku.

Można by pomyśleć, że przyzwyczaiłam się do jego przychodzenia i odchodzenia, ale nie jestem, zwłaszcza teraz, gdy będzie tak daleko w pracy. Z braku lepszych słów uważam go za swoją drugą połówkę, więc zawsze pozostaje puste uczucie, gdy go nie ma. Nie wspominając o tym, że ten duży, nowy dom będzie zbyt cichy bez niego.

"Do zobaczenia za trzy dni", mówi, wrzucając swoją walizkę do bagażnika. Staje przede mną, składając pocałunek na moich ustach.

"Będę tu czekał." Pochylam się do niego, gdy on owija rękę wokół mojej talii.

"Będziesz utrzymywać łóżko w cieple dla mnie?"

Chichoczę. "Pewnie, że tak."

"Dobrze." Z jeszcze jednym szybkim pocałunkiem, Kyle pozwala mi odejść i skręca do swojego BMW. Posyła mi mrugnięcie po wskoczeniu do samochodu i patrzę, jak wyjeżdża z naszego podjazdu, dając mały sygnał klaksonem przed minięciem palm wzdłuż krawężnika naszego domu. Kiedy już go nie widzę, wzdycham, tym razem szczegółowo rozglądając się po frontowym podwórku.

Jest nieskazitelne. Ciemnoszary bruk prowadzi aż do podjazdu w kształcie ronda. Palmy i krzewy są ustawione poza nim, które naprawdę blokują widok dla każdego, kto może zobaczyć, co dzieje się przed naszym domem.

Podjazd jest zaprojektowany na krótkim wzgórzu, więc jeden musiałby jechać w górę, aby go opuścić lub chodzić w dół, aby dostać się do naszych drzwi wejściowych. To prawie reprezentuje dom w Beverly Hills lub Malibu. Zabawne, jako mała dziewczynka miałam obsesję na punkcie odnowionej wersji 90210, pragnąc żyć ich życiem. Teraz, na swój własny, wyjątkowy sposób, żyję tym życiem... minus wszystkie dramaty i plotki.

Spoglądam w górę na niebo. Jest w większości czyste, błękitne, z prawie żadnymi chmurami wokół. To byłby idealny dzień na wylegiwanie się na podwórku i opalanie. Nie za gorąco. Idealna temperatura. Schodząc po schodach z ganku, robię sobie drogę na podjazd, żeby sprawdzić skrzynkę pocztową. Jest tam jeden kawałek śmieciowego listu od firmy hydraulicznej.

"Upewnij się, że złapałeś też ściółkę!" Słyszę głos krzyczący po drugiej stronie ulicy. Zerkam, zauważając czarny pickup przed domem naprzeciwko nas. Słowa Ward Landscaping & Design są wytłoczone na drzwiach.

Blondynka w fioletowej sukience i czarnych czółenkach schodzi z podjazdu, spotykając się z mężczyznami. Wskazuje kilka miejsc na swoim podwórku, a jeden z mężczyzn, z gęstą brodą i kruczymi włosami, kiwa głową, mówi coś do niej, a potem spotyka się z mężczyznami na podwórku, by zabrać się do pracy.

Ona idzie do swojej skrzynki pocztowej, wyjmując pocztę. Zaczynam się odwracać, ale po drodze łapię jej wzrok.

"Och, cześć, sąsiadko!" krzyczy przez ulicę, machając dziko.

Odwracam się z powrotem, uśmiechając się i machając. "Cześć!"

"Oh-wait a minute! Pozwól mi się dobrze przyjrzeć!" Ona trots across the street with her mail in hand, swishing her hips a little too much. "O mój Boże - spójrz na siebie!" Ona promienieje na mnie, jej zęby oszałamiającą biel. "Twój mąż nie żartował - jesteś cudowna!"

"Poznałaś mojego męża?" pytam, kontynuując uśmiech.

"Pewnie, że tak - właśnie wczoraj." Stuka mnie w ramię swoją pocztą. "Pani Bertha obok była tutaj na zewnątrz rozmawiając z nim, kiedy podjechałam. Wskoczyłam do środka, żeby się z nim przywitać. Słyszałam, że wkrótce będziemy mieć nowych sąsiadów." Patrzy na mnie w górę i w dół, ale nie w sposób krytyczny, bardziej jak podziwiając to, co widzi. "Jesteś taka młoda!" krzyczy, a ja po prostu się uśmiecham, bo nie uśmiechanie się jest niegrzeczne. "I piękna - nieskazitelna skóra. To naturalnie kręcone włosy, mogę się założyć. Uroczy biust i biodra i wciąż filigranowy - jesteś w pełnym pakiecie, prawda?".

Śmieję się jak ona. "Dziękuję." Wskazuję na mężczyzn po drugiej stronie ulicy, kierując temat w innym kierunku, ponieważ sposób, w jaki na mnie patrzy, jest teraz lekko niewygodny, prawie jakby chciała wskoczyć prosto w moją skórę. "Nad czym ci faceci tam pracują?"

"Oh-jedno z moich drzew umiera, z jakiegoś powodu, więc wymieniają je, a także dodają więcej ściółki wokół ogrodu, aby to nadrobić." Kładzie rękę na biodrze, odwracając się w połowie drogi, by spojrzeć na mężczyzn, którzy są już splamieni potem. Wilgoć zrobi to z tobą. "Między nami mówiąc, chciałam, żeby drzewo zniknęło, ale mój mąż nalegał, żebym zadzwoniła do nich i załatwiła jego wymianę. Myślałam, że właściciel się pojawi - zwykle robi to w przypadku tego typu wpadek - ale nie dzisiaj. Musi być zajęty."

"Czy dobrze zna pani właściciela?"

"Och." Wzdycha marzycielsko, uśmiech wklejony na jej twarz. "Kochanie, chciałabym to zrobić." Zachichotała, a mnie uderzyło, że ta kobieta nie jest ubrana, by iść do pracy lub na dzień. Ubrała się w nadziei, że wpadnie na właściciela. Nie jestem pewien, co to mówi o niej, ale jest miła i nie wiem, jak wygląda jej życie domowe, więc kim jestem, żeby oceniać? "W każdym razie widziałem, jak pani mąż wychodził. Czy zmierza do pracy?"

"Tak - z miasta przez następne trzy dni".

"Oh-bummer. Te dni, kiedy ich nie ma, są zawsze najgorsze. Bill też często pracuje poza miastem. Wykonuje projekty architektoniczne dla miejsc handlowych, więc lokalizacje zawsze się zmieniają." Ona huffs.

"Och, to jest fajne. Kyle prowadzi firmę zajmującą się bankowością inwestycyjną w Nowym Jorku." Nie wiem, dlaczego jej to mówię, ale dochodzę do wniosku, że skoro dzieli się zawodem męża, to ja też powinnam podzielić się swoim.

"To niesamowite!"

"Byłem faktycznie patrząc na posiadanie kogoś zrobić nasze podwórko. Jest ładny, ale chcę go ożywić, zrobić to miejsce, które faktycznie chciałbym spędzać czas. Nie tylko to, ale myślimy o tym, że za kilka miesięcy lub tak będziemy mieć parapetówkę, żeby to przełamać."




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Chcę cię na zawsze"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści