Kiedy kule zaczną latać

Prolog (1)

Prolog

Papillon, LA

Noelle LaVigne stała na skraju dużego pomostu na podwórku ojca i wzdychała, bo naprawdę tęskniła za tym miejscem i rodziną. Było późne popołudnie, a upał dnia przerywał jedynie przyjemny wiatr odchodzący od wody i cień wielkich cyprysów. Spędziła wiele popołudni siedząc pod tymi drzewami i marząc o swojej przyszłości.

Przez większość swojego młodego życia mieszkała w Nowym Orleanie, ale zawsze myślała o Papillon jak o domu.

Tęskniła za bayou i rodziną, ale w pewnym sensie była gotowa na powrót do swojego mieszkania. Pewnie, że w Dallas czekały na nią problemy, ale była optymistką, że uda jej się je rozwiązać.

Nawet morderstwo Madison, bo była niemal pewna, że śmierć jej rywalki naukowca nie była przypadkiem.

Czy Madison próbowałaby rozwiązać sprawę morderstwa Noelle? Prawdopodobnie nie. Była naprawdę okropną istotą ludzką, która próbowała uczynić życie Noelle piekłem. Niestety, Noelle została wychowana, by wznieść się ponad to wszystko, więc nie mogła patrzeć w inną stronę.

I była ciekawa.

"Hej, kochanie. Chcesz coś do picia?" Jej macocha wyszła z domu, gdzie dźwięk gry kołysał salon. Gra LSU była na dużym ekranie, a jeśli okrzyki jej ojca i jego przyjaciół były jakimkolwiek wskazaniem, to szło dobrze.

"Wiem, że chcę coś do picia". Siostra Lili, Lisa, wystąpiła zza niej, przykładając rękę do jej dolnej części pleców.

Zły grymas rozświetlił twarz jej macochy. "Dostaniesz wodę. I trzymaj się z dala od lemoniady, bo jestem pewna, że Zep doprawił ją wódką. Masz jeszcze co najmniej sześć tygodni, zanim będziesz mogła nawet myśleć o wzięciu drinka".

Lisa była w ciężkiej ciąży z pierwszym dzieckiem. Ona i jej mąż, Remy, nie spieszyli się. Byli małżeństwem od prawie ośmiu lat, kiedy Lisa ogłosiła, że będzie miała dziecko. Fajnie było patrzeć, jak duży facet bladnie na samą myśl. Lila świetnie się bawiła, patrząc, jak jej najmłodsza siostra przechodzi przez to, co ona przeszła już dwa razy.

Lisa położyła rękę na swoim brzuchu. "Mam nadzieję, że mój mąż jest zadowolony z jednego, bo te ciążowe sprawy są do bani".

Lila chichotała. "Noelle, chcę, żebyś słuchała swojej ciotki przez następne cztery lub pięć lat. Ciąża nie jest dla ciebie. Dopóki nie będziesz trochę starsza, a potem twój tata całkowicie będzie chciał wnuków."

Teraz była całkiem pewna, że to ona zbladła. "Nie."

Lila wskazał jej drogę. "To jest dokładnie to, co powinnaś powiedzieć. Na razie." Zerknęła na podwórko. "Chłopcy, to Frisbee jest przeznaczone do rzucania, a nie do jedzenia". Lila westchnęła. "Mam nadzieję, że mam rację i to jest dziewczynka w twoim brzuchu, bo chłopcy...mam szczęście, że mam jeszcze włosy. Byłam całkowicie pochłonięta opowieściami o tym, jak łatwa była Noelle. Potem bammo, wyplułam dwóch chłopców i moje życie jest jednym długim testem, aby sprawdzić, czy mogę utrzymać przy życiu dwie istoty ludzkie. Jestem profesjonalistą w dziedzinie medycyny. To właśnie robię na co dzień, ale ci chłopcy... Jason, nie próbuj ujeżdżać psa".

Lila odeszła, gdy chłopcy zaczęli się gonić, a wewnątrz domu mogła usłyszeć, jak chłopcy krzyczą z radości, że ktoś złapał piłkę czy coś.

Nigdy nie przepadała za sportem, ale to nie powstrzymało jej taty przed znalezieniem sposobów na nawiązanie z nią więzi. Jej ojciec szeryf z małego miasteczka był na zbyt wielu targach naukowych, by o nich wspominać. Stał się ojcem STEM i znosił eksperymenty chemiczne w swojej łazience przez całe jej nastoletnie życie.

Po wypadku, który pozostawił ją na wózku inwalidzkim, wspierał ją, gdy nauczyła się ponownie chodzić. On i jej macocha dali jej zachętę, której potrzebowała, aby spełnić swoje marzenia i dlatego przychodziła na mecze piłki nożnej, kiedy tylko była w mieście.

"Dobrze się czujesz, dzieciaku?" Lisa zapytała.

"Dobrze. Z przyjemnością patrzę, jak dzieci grają." Jej dużo młodsi bracia biegali po podwórku, huśtając się na drzewach jak szaleni mali chłopcy, którymi byli. Spędziła tyle czasu w laboratorium, że dobrze było wyjść i przypomnieć sobie, że na zewnątrz jest cały świat.

Był świat, który mogła odkryć i zbadać i dowiedzieć się, czy ma w nim swoje miejsce.

"Czy nadal czujesz się dobrze z tym, o czym rozmawialiśmy?". Lisa utrzymywała swój głos w ciszy. "Nieważne. Widzę, że jesteś."

Bo się uśmiechała. Mogła to poczuć na swojej twarzy. "Jestem podekscytowana."

Lisa pochyliła się i poklepała ją po dłoni. "Jestem podekscytowana dla ciebie, kochanie. Będziesz się dobrze bawić i poznasz nowych wspaniałych przyjaciół".

Noelle zamilkła, gdy jej macocha wróciła na ganek i sprawdziła wędzarkę, która obecnie gotowała mięsną część wieczornej kolacji. "Ci chłopcy przyprawią mnie o zawał serca któregoś z tych dni. Jesteś pewien, że nie możesz zostać dłużej? Miło było was tu mieć".

"Kochamy cię, Noelle!" krzyknął jej najmłodszy brat ze szczytu zjeżdżalni.

"Ja też was kocham" - krzyknęła zaraz potem. Tak było. Byli niesamowici. W małych dawkach. Z samego rana wsiadała do samolotu i wracała do swojego supercichego mieszkania, gdzie oglądała telewizję, która nie była kreskówką, i popijała kartoniki z "sokiem" dla dorosłych. Spojrzała na swoją macochę. "Muszę wrócić do pracy. Normalnie nie wzięłabym tego czasu wolnego, ale zamknęli laboratorium po wypadku. Dostałam dzisiaj wiadomość, że dostaliśmy pozwolenie na pracę."

Spędzili tydzień upewniając się, że laboratorium jest bezpieczne po wypadku, który prawdopodobnie nie był wypadkiem, ale nie zamierzała powiedzieć swojej macosze, że zamierza bawić się w Nancy Drew. W końcu wspomniała tacie, że jest trochę podejrzliwa w związku z kilkoma rzeczami, które wydarzyły się ostatnio w pracy, a teraz miała spotkanie z firmą ochroniarską.

"Ona nie może zostać," powiedziała Lisa. "Zapomniałaś, że ma to spotkanie pojutrze? To, które Armie ustawił, bo jest szalonym, paranoicznym dziwakiem."

Brwi jej macochy wygięły się w łuk. "Jakby twój mąż nie był? Jak myślisz, do kogo zadzwonił, kiedy dowiedział się, że ktoś może prześladować jego córeczkę? Trzy odpowiedzi, a dwie pierwsze się nie liczą."




Prolog (2)

"Nie sądzę, żeby ktoś mnie prześladował". Po prostu myślała, że ktoś może próbować zajrzeć do jej pracy. Wspomniała o tym swobodnie ojcu i paranoja zaczęła się pojawiać.

Lisa wzruszyła ramionami i zignorowała ją. "Zawsze wiedziałam, że Remy jest szalony. Jak myślisz, dlaczego za niego wyszłam? Ty, siostro, miałaś być tą normalną".

Lila zaśmiała się z tego. "Jeśli chciałam być normalna, nie powinnam była przeprowadzać się do Papillon, gdzie mamy własną maskotkę aligatora".

Czasami tęskniła za Otisem. Ale kochała też życie w mieście. Uwielbiała mieć własne miejsce i być niezależną.

Pewnie dlatego, że jeszcze kilka lat wcześniej nie sądziła, że to będzie możliwe.

Macocha założyła jej za ucho kosmyk ciemnych włosów i rzuciła spojrzenie, które dało Noelle do zrozumienia, że myślała o problemie i jest gotowa stawić mu czoła. "Wiem, że czuje się, jakby twój tata był przesadny, ale to dlatego, że mu zależy. Wiesz, że się o ciebie martwi, prawda?".

Noelle przesunęła się w swoim fotelu, rozciągając nogi. Był to gest, do którego była dobrze przyzwyczajona, ponieważ jej nogi tak często stanowiły bolesne centrum jej wszechświata. Jeśli nie wstała i nie ruszyła się wkrótce, jej łydka mogła się skurczyć. "Nic mi nie jest. Dostaję dużo ćwiczeń. Jeśli przesadzę, następnego dnia używam krzesła. I mam świetnego fizykoterapeutę w Dallas".

"Nie mówię o tym, że martwię się o ciebie fizycznie," sprostowała Lila. "Mówiłam o stresie, jaki odczuwasz od śmierci przyjaciółki".

Noelle potrząsnęła głową. Czy nie wyjaśniła tego odpowiednio? Przeważnie starała się być miła, ale nie było mowy, żeby udawała, że Madison była jej przyjaciółką. "Och, ona nie była moją przyjaciółką. Zawsze próbowała mnie zwolnić. To było dziwne, bo jestem super miła i wszyscy mnie kochają. Ale Madison rzuciła na mnie jedno spojrzenie i uznała, że jesteśmy jakimiś dziwnymi wrogami czy coś. Nigdy nie zrozumiałem, co zrobiłem, żeby na to zasłużyć. Przyszłyśmy w tym samym czasie. Pracowałyśmy nad tymi samymi projektami. Byłyśmy jedynymi kobietami w większości tych zespołów. Powinnyśmy były być przyjaciółkami".

"Albo jest jedną z tych kobiet, które nie mogą znieść obecności innych kobiet w pobliżu" - zaproponowała Lisa. "Znałam wiele takich. Czy dogadywała się z mężczyznami?"

"O, tak." Zarumieniła się, gdy uświadomiła sobie, jak można to źle zinterpretować. "To znaczy nie umawiała się z nimi ani nic, ale była dla nich milsza. Tylko ci odpowiedzialni, chociaż. Była dość niemiła dla mężczyzn, którzy pracowali pod nią."

To właśnie dlatego technicy lubili pracować dla Noelle. Jeśli mieli do wyboru laskę, która piekła im ciastka, a tą, która krzyczała na nich i nazywała ich kretynami, zazwyczaj wybierali ciastka.

"Lisa ma rację, a ja powinnam wiedzieć. Kobiety w STEM nie tylko przyjmują bzdury od mężczyzn" - wyjaśniła Lila. Jej macocha przez lata pracowała w branży medycznej. Teraz prowadziła jedyną w Papillon Parish klinikę. Noelle pamiętała, jak ciężko było jej na początku. "Kobiety potrafią być niesamowicie konkurencyjne i nie są w tym miłe. Ale ja tak naprawdę nie mówiłam o tym. Chcę się upewnić, że traktujesz to poważnie. Czy naprawdę wierzysz, że ktoś może próbować zdobyć twoje badania?".

Desperacko martwiła się, że to, co działo się z nią i to, co stało się z Madison, było powiązane, ale nie zamierzała wspominać o tej części swojej macosze. Jej rodzice byli już wystarczająco wystraszeni faktem, że ktoś ukradł jakieś próbki z jej laboratorium, a ona była prawie pewna, że ktoś był na jej laptopie. Nie musieli wiedzieć, że myślała, iż ktoś zamordował jej rywala. "Dlatego zamierzam spotkać się z tymi ludźmi, z którymi chcesz, żebym porozmawiała. Ale nie mogę sobie pozwolić na zespół ochrony, wiesz?".

Dobrze zarabiała, ale podejrzewała, że nie stać jej na stawki McKay-Taggart.

"Nie martwiłabym się, że dostanę rachunek" - powiedziała Lisa. "Duży Tag jest winien Remy'emu. Od lat wykonuje dla niego prace poboczne. Ma swój oddział ochroniarzy zbudowany ponownie, ale nadal lubi wysyłać Remy'ego od czasu do czasu, a to oznacza, że musi dać nam zniżkę rodzinną. Co oznacza, że wyślę mu trochę jambalaya. Nie przeceniaj tego. Tag ma ze sto dzieci czy coś. To dużo jambalaya."

Lisa mrugnęła w jej stronę, przypominając jej o tajemnicy, którą miały między sobą. Zniżka na usługi ochroniarskie Big Taga nie była jedynym powodem, dla którego miała się spotkać z ekipą McKay-Taggart.

Zaczynała zajęcia z treningu BDSM i nie potrzebowała, żeby rodzice o tym wiedzieli. Nie wstydziła się ani nic, ale jej macocha nie była kinky, a ojciec musiał wierzyć, że nie ma żadnych potrzeb seksualnych. To była Lisa, do której poszła w sprawie możliwości odwiedzenia klubu, do którego miała nadzieję dołączyć po zakończeniu swojego szkolenia - Sanctum. Lisa i jej mąż, Remy, wciąż chodzili do Sanctum, kiedy tylko byli w Dallas, a Remy przez lata wyświadczył tyle przysług swojemu staremu szefowi, że Ian Taggart był skłonny przyjąć ją na staż.

Zaczęła w czwartek, a chodzenie do klubu było wielkim starym jasnym punktem w jej życiu. Seks był dla niej trudny i miała nadzieję, że to pomoże jej znaleźć łatwość z jej ciałem, o której marzyła.

"Czy Remy wie, kto zostanie przydzielony do jej sprawy?" zapytała Lila.

"Nie wiem, że ktoś musi być przydzielony do mnie". Usiadła prosto, ponieważ jej macocha miała najbardziej poważny wyraz twarzy. Był to ten sam, który miała, gdy ruszała do walki. Czasami Noelle znajdowała się po złej stronie tego spojrzenia. Szła dzisiaj, ponieważ jej macocha była wojowniczką, która nigdy nie zrezygnowała z kogoś, kogo kochała.

"Oczywiście, że kogoś przydzielą". Jej ojciec wyszedł na pokład, rozciągając swoje wielkie ciało i biorąc głęboki oddech. "Cholera, to ładnie pachnie. Remy, ta nowa marynata pachnie jak niebo".

Remy, dołączył do jej ojca. "To smakuje jeszcze lepiej. Dostałem przepis od brata Big Taga, Seana. Spodoba ci się."

Lila spojrzała na Remy'ego. "Czy wiesz, kogo przydzielają do sprawy Noelle?".

"Chciałbym, żeby zajął się nią jeden ze starszych partnerów". Jej tata był nagle niesamowicie poważny. Prawdopodobnie miał gdzieś listę, a ktokolwiek skończył z jej sprawą, powinien zrozumieć, że jej tata przeprowadzi na nim kontrolę. "Liam O'Donnell to solidny facet, a ja lubię jego partnerkę, Erin Taggart. Dobrze bym się z nimi czuła. Albo jego brat, Theo Taggart. Każdy z bardziej doświadczonych operatorów by się nadał."



Prolog (3)

"Dobrze, w takim razie będziesz szczęśliwa". Remy zajął miejsce obok żony, sięgając po jej rękę, jak to zwykle robił. "Hutch jest w McKay-Taggart od ponad dziesięciu lat".

Nie miała pojęcia, kim był Hutch. W myślach wyobrażała sobie starszego mężczyznę, prawdopodobnie po czterdziestce lub pięćdziesiątce, skoro był w firmie od ponad dekady, a z tego, co rozumiała, prawie każdy pracownik firmy wywodził się z wojska, głównie sił specjalnych, co oznaczało, że spędzili w nim sporo czasu. Zrobiła szybką matematykę. Mógł być może po czterdziestce, ale prawdopodobnie z żoną i parą dzieci.

"Hutch, ten napaleniec?" Oczy jej ojca rozszerzyły się, gdy wpatrywał się w Remy'ego. "To kto Big Tag umieścić w sprawie mojej córeczki?"

Remy dał mu pozornie przepraszający wince. "On jest ekspertem komputerowym, człowiek. Jej problem opiera się wokół komputerów. Hutch jest ich go-to facet dla tech rzeczy."

Jej najstarszy brat był nagle u boku ich taty, naciągając na siebie koszulkę. "Co to jest horndog?"

Noelle poczuła, że jej twarz się rumieni, bo niestety zrozumiała całkowicie przestarzałe lingo taty.

"To szczególny typ psa, który lubi obwąchiwać kobiety," powiedział jej tata. "Martwię się, że będzie węszył wokół twojej siostry".

Jej brat spojrzał w górę, ukazując łamiący serce uroczy grymas. Niedawno stracił dwa przednie zęby. "Nie martw się o to. Noelle zawsze ładnie pachnie. Zawsze pachnie ciastkami".

Tylko dlatego, że dużo piekła. Jedynymi facetami, których przyciągała, pachnąc cynamonem i cukrem, były dzieciaki, które błagały o słodycze. Na pewno nie zamierzała mieć jakiegoś wołowego faceta z ochrony, który by za nią dyszał. Prawdopodobnie byłby to jakiś umięśniony koleś, który spędził cały swój czas na siłowni i całkowicie wyciął węglowodany.

"To nie pomaga mojej sprawie, Jason," Remy powiedział pod jego oddech.

To był moment, w którym jej tata wziął Frisbee do boku głowy.

"Przepraszam, tato. Kevin ma zły cel." Jason podniósł Frisbee i znów uciekł.

Jej tata potarł bok swojej głowy. "Ojcostwo nie było tak fizycznie bolesne z tobą, Noelle. Chociaż teraz martwię się o wybory Big Taga".

"Armie, Hutch jest facetem do tej pracy", wyjaśnił Remy. "Robi całą cybernetyczną robotę dla McKay-Taggart, odkąd Adam Miles odszedł, aby stworzyć własną firmę, i zanim zapytasz mnie o zatrudnienie ich, nie pracuję dla Miles-Dean, Weston i Murdoch i nie możesz sobie na nich pozwolić. Zaufaj mi. Jeśli Big Tag będzie czegoś od nich potrzebował, to ich wezwie".

"Czy nie możemy zaangażować w to jednego z żonatych facetów?" zapytał jej tata. "Wiesz, jak te sprawy się toczą. Przysięgam, że faceci z MT postrzegają swoich klientów tak, jak większość ludzi korzysta z aplikacji randkowych. Ilu z tych facetów kończy się wślizgiwaniem do łóżka z klientami?".

"Tato!" Jej ojciec nadal miał moc, aby całkowicie zawstydzić ją.

Lisa potrząsnęła głową i poklepała swój okrągły brzuch. "Nah, kochanie, on ma rację. Jak myślisz, jak znalazłam Remy'ego? A moja siostra Laurel skończyła z prawnikiem Big Taga, kiedy dla niego pracowała, więc to nie tylko ochroniarze. To prawie każdy w orbicie Wielkiego Taga. Zostają wciągnięci w tę całą sprawę miłości i małżeństwa."

Jej tata wskazał Lisie drogę. "Uh, uh. To tylko niektórzy z nich. A co ze wszystkimi kobietami, przez które przeszli najpierw? Czy Remy wszedł w wasze małżeństwo czysty?"

Lisa prychnęła.

"Nie spałem z bandą klientów" - przekonywał Remy.

"Po prostu każda dziewczyna Hooter's w Dallas," powiedziała Lisa pod swoim oddechem.

Jej macocha zmarszczyła drogę taty. "Czy próbujesz powiedzieć, że Noelle byłaby niczym więcej niż nacięciem na słupku łóżka tego faceta?".

Noelle uniosła rękę. "Planowałam nie spać z facetem, który sprawdza mój komputer pod kątem wirusów i szpiegów".

Może chociaż przespałaby się z kimś ze swojej klasy szkoleniowej. Lisa powiedziała jej, że seks jest powszechny i że miała niesamowity czas ze swoim treningowym Domem. Jeśli ustalili twarde granice, a ona lubiła tego człowieka, to byłby to bezpieczny sposób na oddanie się, ponieważ facet byłby bardzo sprawdzony przez grupę paranoicznych ekspertów od bezpieczeństwa.

Ale nie wspominała o tym swojemu ojcu, bo... był jej ojcem.

"Założę się, że Lisa nie planowała spać z Remy'm, kiedy był jej ochroniarzem," powiedział jej tata z dodatkową zmarszczką.

"Och, planowałam się z nim przespać. Grał ciężko przez lata, a wszystko dlatego, że myślał, że wyglądam zbyt słodko dla takiego faceta jak on" - dodała Lisa. "Więc jesteś bezpieczna. Jeśli Hutch jest kimś takim jak Remy, będzie trzymał się z daleka, bo będzie myślał, że nie jest dla niej wystarczająco dobry. Noelle, jeśli sprawi ci kłopot, pokaż mu swoje cycki. Na mnie to zadziałało."

Jej macocha zakrztusiła się swoją mrożoną herbatą, ale jej tata zbladł.

"Nie pokażę nikomu moich cycków." Cóż, nie nikomu, z kim pracowała. A już na pewno nie jakiemuś facetowi o imieniu Hutch. Kto miał na imię Hutch? Brzmiał jak uciekinier ze starego, złego programu telewizyjnego.

Lisa prychnęła, prawdopodobnie dlatego, że wiedziała, iż Noelle wkrótce pokaże swoje cycki w Sanctum.

To były ładne cycki. Nie były największe, ale za to okazałe. Musiałaby też pokazać nogi i wszystkie swoje blizny, ale zdecydowała, że będzie z nimi w porządku. Kto ich nie lubi, nie musi patrzeć. Nie chciała tych blizn, ale były jej i ktokolwiek z nią skończy, będzie musiał je tolerować.

Jej ojciec westchnął. "Po prostu bądź ostrożny. Jak już mówiłem, wielu z tych mężczyzn kończy w łóżku ze swoimi klientami. Słyszałem, że ten Hutch się kręci."

"Cóż, może robił to wcześniej i wejdzie i rzuci jedno spojrzenie na to, jak piękna, mądra i zabawna jest moja córka, a ona będzie tą, którą poślubi". Jej macocha stała, wpatrując się w drogę taty. "Nie zapominaj, że ty i ja też pracowaliśmy razem. Ona jest uroczą dwudziestopięcioletnią kobietą i każdy mężczyzna miałby szczęście, gdyby ją złapał."

"Co ja... Myślałem, że mówię, że facet będzie próbował się z nią przespać". Jej ojciec podrapał się po głowie, jakby próbując wymyślić, co zrobił źle. "Nie powiedziałem, że nie jest piękna. Jest. To jest to, co mnie martwi. A z nami było inaczej. Od razu wiedziałem, że chcę cię poślubić".




Prolog (4)

Lila przytaknęła, jakby zrobił jej punkt. "Ale Noelle nie jest godna tego od mężczyzny?".

"Oczywiście, że jest, ale..." Jej tata potrząsnął głową. "Idę po piwo."

Remy wstał, wąsko omijając Frisbee. "Pójdę z tobą. Wszystko będzie dobrze. Hutch to dobry facet. Przez lata miał nawet kilka dziewczyn. Cóż, jedną. Może dwie. Przeważnie jest szalonym facetem do podrywu. Zdecydowanie nie w typie Noelle. Myślę, że jesteś bezpieczna".

Lila pochyliła się nad stołem. "Nie ma za co. Odkryłam, że sposobem na powstrzymanie nadmiernie opiekuńczych wykładów twojego ojca jest rzucenie mu wyzwania surowym głosem. On zwykle wycofuje się. Teraz przestanie mówić 'nikt nie powinien dotykać mojej cennej córeczki'". Wstała. "Co jest dobrą rzeczą, ponieważ wszyscy wiemy, że to nie jest prawda. Bądź ostrożna w tym klubie." Wskazała drogę swojej siostrze. "Laurel wciąż tam jest, wiesz. Tak samo jak nasz brat. Jest w zarządzie, który zatwierdza nowych kandydatów. Czy szczerze myślałaś, że nie zadzwoniłby do mnie?".

Lisa usiadła. "Cóż, biorąc pod uwagę, że to ma być tajny proces, to tak".

Oczy Lili potoczyły się. "Jakby cokolwiek było naprawdę tajne w Sanctum. Lubią mówić, że są wszyscy tajni i tajemniczy, ale jeśli chodzi o rodzinę...cóż, Will postrzega Noelle jak siostrzenicę i chce jej unikać za wszelką cenę. Bądź miła dla wujka i nie rób przy nim nic zboczonego. Jego noc w klubie jest w piątek. Może mogłabyś chodzić w soboty".

Wiedziała? Noelle poczuła, że policzki jej płoną, ale i tak wyprostowała ramiona. To było jej życie. "Jestem dorosła..."

Lila położyła rękę na jej głowie, gładząc włosy do tyłu. "Nope... Nie ma potrzeby toczyć ze mną tej walki. Miałam na myśli to, co powiedziałam. Jesteś inteligentny i zabawny i piękny, i zasługujesz na wszystko, co jesteś wystarczająco odważny, aby iść po. Nie rozumiem tej całej uległości. Nie jestem tak skonstruowany, ale jeśli jesteś, to nie ma miejsca, któremu zaufałbym bardziej niż Sanctum. W końcu to tam moje siostry i mój brat znaleźli swoje miłości. Ale nie mów ojcu. Nie teraz. Może za jakieś dziesięć lat."

Może nigdy. "Przepraszam, że nie rozmawiałam z tobą o tym".

Lila potrząsnęła głową. "Rozmawiałaś z najlepszą osobą, jaką mogłaś mieć, a kiedy tam dotrzesz, nie wahaj się porozmawiać także z Laurel. Kocham cię. Wiem, że nie dzielimy krwi i że wciąż tęsknisz za mamą, ale jesteś też moją córką. Chcę dla ciebie całego świata. Jesteś silna i mądra. Jeśli ten facet Hutch jest gorący i wydaje się, że byłby dla ciebie dobry, idź na to. Nawet jeśli to tylko na chwilę. Seks jest dla ciebie dobry, jeśli dokonujesz mądrych wyborów w tej kwestii. Nigdy nie mów ojcu, że to powiedziałam".

Podniosła się na nogi i uścisnęła swoją macochę. Jej matka zmarła tyle lat temu, ale ta kobieta złagodziła ten cios. Lila była wszystkim, czego mogła chcieć w mamie i była wdzięczna, że jest częścią jej rodziny. "Dziękuję."

"Bądź tam bezpieczny." Macocha przytuliła ją mocno, a potem puściła, gdy coś świsnęło jej koło głowy. "Nigdy nie przeżyję tych chłopców".

Noelle pochyliła się i chwyciła Frisbee. "Zajmę się moimi braćmi przez jakiś czas, jeśli chcesz wypić kieliszek wina. To ciasto musi wyjść z piekarnika za jakieś dwadzieścia minut, ale do tego czasu mogę pilnować chłopców".

"Ciasto. Jestem na ciasto," powiedziała Lisa z uśmiechem.

Lila westchnęła i odsunęła się. "Będę za tobą tęsknić, Noelle. Pamiętaj, że zawsze jesteśmy tu dla ciebie."

Jej macocha weszła z powrotem do domu i pomimo tego, że miała trochę stresu w pracy, była pełna nadziei na przyszłość.

"To poszło lepiej niż myślałam," powiedziała Lisa. "Będę szczera. Doszłam do wniosku, że prędzej czy później będzie wiedziała. Lila wie wszystko. Czy Kevin powinien wspinać się na szopę? Boże, proszę, niech to będzie dziewczyna".

"Kevin! Zejdź stamtąd." Podniosła swoją laskę i ruszyła na schody, bo jej brat próbował się zabić. Pies jej macochy Peanut skomlał, jakby wiedział, że zaraz nastąpi katastrofa, ale nie mógł wymyślić, jak naprawić problem.

Jason przebiegł obok niej, szczerząc się. "Rzuć to do mnie, Noelle. Rzuć to do mnie."

"Znam Hutcha", mówiła za nią Lisa. "On jest rzeczywiście całkiem ładny i słyszałam, że jest dobry w łóżku".

Och, to nie miało znaczenia. Rzuciła mu Frisbee, podczas gdy sama zaczęła odciągać drugiego brata z drogi.

Miała nadzieję, że Lisa też ma dziewczynę.

I nie miało znaczenia, czy Hutch był słodki, bo nie zamierzała dać się złapać w pułapkę. Nie ma mowy. Nie ma mowy.

* * * *

Dallas, TX

Greg Hutchins obserwował, jak jego przyjaciele zaczęli przesuwać się w kierunku drzwi wspaniałego wieżowca Michaela Malone'a, z którego roztaczał się widok na Victory Park. Było to dalekie od domu, który Hutch niedawno kupił, ale pod wieloma względami wolał swoje ranczo z trzema sypialniami w Chapel Downs. Nigdy nie myślał, że będzie mieszkał na przedmieściach, ale kiedy dostał szansę kupienia go od przyjaciela, skorzystał z niej.

Wprowadził się miesiąc wcześniej, a całe mieszkanie składało się z ogromnego telewizora, kilku foteli do gier, składanego stołu w "jadalni" i jego łóżka. Nie liczył na to, jak bardzo puste będzie to miejsce.

Dlatego właśnie ucieszył się, gdy Michael zaprosił go do siebie na popołudniowy mecz piłki nożnej. Dobrze było pobyć z chłopakami, zamiast spędzić cały weekend przy komputerze.

Ale teraz mecz się skończył, a dziś była noc gry w Sanctum. Większość jego przyjaciół grała w sobotnie wieczory. On nie był od kilku miesięcy. Klub stracił coś dla niego.

Tak jak reszta jego życia straciła... Nie był pewien, jakie słowo przychodzi mu do głowy. Iskra? Przygoda? Blask?

Wiedział tylko, że ostatnio czuł się tak, jakby nie robił nic więcej, niż tylko wykonywał ruchy. Iść do pracy. Wrócić do domu. Zjeść samotnie obiad i usiąść przed jakimś ekranem. Obudzić się i zrobić to wszystko od nowa.

Czuł się trochę pusty, a tego się nie spodziewał, ponieważ wiedział, czym jest prawdziwa tragedia. Miał większość tego, czego potrzebował w życiu, więc dlaczego w jego duszy była dziura?




Prolog (5)

"Nie wychodzisz dziś wieczorem?" Theo Taggart zapytał, jego klucze w ręku. "Case jest w mieście, a on i Mia pozwalają dziewczynom oglądać Heatha. Chociaż nie wspominaj mu o tym. On myśli, że to spędzanie czasu z kuzynami. Nie wie, że Tasha dostaje wynagrodzenie. Jest wrażliwy na słowo opiekunka. Ja też nie wspominam o tym mojemu jedenastolatkowi".

Case i Theo Taggart byli najmłodszymi z braci Taggartów. Braterskie bliźniaki, Case był o kilka minut starszy od swojego brata. Obaj byli solidnymi chłopakami. Hutch pracował z braćmi od lat.

"Tasha jest odpowiedzialna za wszystkich?" Najstarsze dziecko Taga było bardzo odpowiedzialne, ale w tej rodzinie było dużo dzieci, a one nie były znane ze spokoju. Sam Tag miał czworo oprócz Tash.

"Carys też tam jest. Kenzie będzie solidna, a Kala będzie siedzieć w swoim pokoju i grać na komputerze." Theo zmarszczył brwi. "Mam nadzieję, że to właśnie robi. Martwię się, że ustawia się na dominację nad światem czy coś w tym stylu. Spędza zdecydowanie za dużo czasu ze swoją ciotką Chelsea. Chodź z nami. To będzie świetna zabawa. Case jest tu tylko przez tydzień lub dwa, a potem wraca do Nowego Jorku na resztę roku. 4L organizuje coś dużego, a on jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo wokół tego."

Nie chodziło o to, że nie chciał się zadawać z Case'em. To było tak, że przebywanie w Sanctum przypomniało mu, jak kurewsko nudne stało się jego życie. Nie potrafił tego określić, ale w jakiś sposób rzeczy, które kiedyś miały dla niego znaczenie, wyblakły. W jakiś sposób ukończenie trzydziestki było punktem zwrotnym i teraz granie w gry wideo przez całą noc z obcymi ludźmi na całym świecie nie było już atrakcyjne.

Właśnie dlatego powinien pójść do klubu, znaleźć ładną sublokatorkę i spędzić miłą noc.

Tak, to też straciło swój urok.

"Może przyjdę", hedgingował, bo nie chciał, żeby Theo pomyślał, że unika Case'a.

Theo wyglądał, jakby nie do końca kupował te słowa, ale przytaknął. "Mam nadzieję, że się tam zobaczymy. Michael, dzięki za gościnę. Fajnie było spędzić popołudnie z chłopakami".

Bo Theo rzadko już to robił. Zazwyczaj spędzał soboty na meczach piłki nożnej córki lub załatwiał sprawy z synem. Był człowiekiem rodzinnym i było oczywiste, że to go uszczęśliwiało.

Michael Malone stał w swoim wejściu i skinął głową. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, ale nie mógł on ukryć ponurego wyrazu w jego oczach.

Nie minęło jeszcze tyle czasu, odkąd Michael odwołał swój długo planowany ślub, a w całym condo wciąż znajdowały się akcenty jego narzeczonej.

Drzwi zamknęły się za Theo i został sam na sam z Michaelem. Byli przyjaciółmi od lat. Ponad dekadę. Hutch był ekspertem technicznym w zespole CIA, dla którego Michael i inni chłopcy pracowali w tamtych czasach. Większość tego samego zespołu pracowała teraz w McKay-Taggart, choć wszyscy znaleźli się w różnych miejscach w życiu. Theo i Case byli małżeństwem od lat. Niektórzy z pozostałych chłopaków byli w pozornie szczęśliwych związkach. Inni byli samotni i mieszali.

Hutch czuł, że utknął w miejscu i zastanawiał się, czy Michael też tak się czuje.

"Idziesz dziś do Sanctum?" Michael był stałym bywalcem, kiedy był ze swoją narzeczoną. Hutch nadal nie był pewien, co się stało między nimi, ale Michael nie umawiał się od czasu rozstania.

Usta Michaela zmarszczyły się. "Powinienem, ale myślę, że zostanę tutaj i obejrzę późny mecz. Możesz do mnie dołączyć. Zauważyłem, że nie chodzisz regularnie".

Obcowanie z Michaelem może być lepszym sposobem na spędzenie wieczoru. Przynajmniej nie oglądałby scen i par i nie próbowałby się dowiedzieć, dlaczego czuje się niespokojny. Po tym jak zerwał z Katy, spędzał dużo czasu w klubie, ale nie miał czasu, by się z kimś związać. "Ostatnio nie czuje się tak samo. To dziwne. Nie mogę znaleźć swojego skupienia. Od dłuższego czasu nie znalazłem partnera, z którym mógłbym się połączyć."

Miał tylko kilka kobiet, które postrzegał jako coś więcej niż przejściowe partnerki. Były suby, z którymi występował, gdy potrzebowały topu, ale żadna z nich nie była "jego". Jego jeden wypad w świat randek waniliowych był spektakularną katastrofą, która doprowadziła go do prawie rocznego celibatu, a on nie mógł wrócić do rutyny.

"Daj sobie trochę czasu. Wiem, że to rozstanie było dla ciebie trudne" - powiedział Michael.

To była część problemu. "Naprawdę nie było. To była ulga."

Michael przeszedł do baru i wyciągnął dobrą szkocką. "Jak to?"

"Nie zacząłem umawiać się z Katy z właściwych powodów". Pracował przez to wszystko, ale zastanawiał się, czy Michael może być tym, który potrzebuje rozmowy. "Zrobiłem to, ponieważ ona miała sens i czułem, że nadszedł czas, aby się ustatkować. Tak jakby płynąłem przez to, wiesz. Kiedy dowiedziałem się, że mnie zdradza, nie byłem nawet zły. Przyprowadziła swojego nowego chłopaka, żeby odebrał jej rzeczy z mojego miejsca, a ja usiadłem i zagrałem z nim kilka rund w Halo 7."

Michael gwizdnął. "Nie byłeś zainwestowany w ten związek."

Wzruszył ramionami, bo wiedział, że on też był winny. Popełnił błędy. "Nie byliśmy naprawdę kompatybilni i nigdy nie czułem z nią iskry. Ale potem nigdy nie czułem iskry z nikim, więc muszę się zastanowić, czy po prostu nie jestem tym facetem."

Michael zaproponował Hutchowi szklankę i podtrzymał swoją. "Opisałeś cały mój związek z Tessą. Z wyjątkiem części dotyczącej zdradzania. Ona jest dobrą kobietą. Po prostu nie mogłem jej kochać tak, jak na to zasługiwała. Niech nam wybaczy".

Wypiłby za to. Katy była miłą kobietą, ale nie było im to pisane. Połknął swój kieliszek. "Obyśmy wybaczyli sobie".

Michael chichotał. "Za długo byłeś na terapii".

Wzruszył ramionami i wypił z powrotem odrobinę doskonałej szkockiej. Paliła w przyjemny sposób. "Nigdy nie można mieć za dużo terapii".

Szczególnie nie wtedy, gdy człowiek dorastał tak, jak on. Nadużywający ojciec, sprawdzone. Śmierć matki. Sprawdzone. Złe relacje z daleką macochą prowadzące do życia na ulicy, a potem w i z poprawczaka. Sprawdzone i sprawdzone.

Czasami nawet nie liczył tego roku, kiedy pracował pod przykrywką dla szalonego lekarza, który przeprowadzał badania na żołnierzach. To było smutne, że czas, który spędził z Hope McDonald nie był najgorszym w jego życiu.

"Słyszałem, że wyjeżdżasz w teren". Michael osiadł na stołku barowym.

"Tak jakby. Nie jestem pewien." To wciąż było mylące. Nie był "terenowym" facetem. Był facetem, który siedział za komputerem, ale trzymał się szkolenia, którego McKay-Taggart Security wymagał od wszystkich swoich pracowników. Nawet recepcjonistka musiała przejść szkolenie z samoobrony po tym, jak pewnego razu zespół CIA zrobił nalot na biuro.

Był po złej stronie tej bitwy, ale wszyscy sobie poradzili. Boże, to było jak inne życie. Wszyscy się zmienili, ale on tkwił w tym samym miejscu.

Nie rozumiał, co Tag miał na myśli, mówiąc o wyruszeniu w teren, skoro mógł zrobić prawie wszystko, czego potrzebował, zdalnie. Nie musiał siedzieć przed komputerem, żeby go zhakować. Bezpieczeństwo stało się lepsze w ciągu ostatnich kilku lat, ale jego umiejętności hakerskie również. Był gościem, który pozostał w tle, gdy zaczęły latać kule.

"Co to znaczy? Myślałem, że zajmujesz się tą rodzinną sprawą, o której mówił Tag", powiedział Michael. "Coś poszło w bok? Wróciłem dopiero w piątek."

Michael zajmował się jakąś sprawą i nie słyszał o najnowszych wydarzeniach. "Miałem się z nią spotkać dwa dni temu, ale coś się stało w jej laboratorium i skończyło się na tym, że pojechała do domu na kilka dni. Przełożyliśmy spotkanie na poniedziałek. Fakt, że w laboratorium doszło do wypadku oznacza, że Tag uważa, że mogę potrzebować wsparcia. Sparował mnie z ochroniarzem".

Michael odstawił swoją szklankę. "Tak, słyszałem, że pracujesz z Kylem Hawthorne. Jest...interesujący."

"To chodząca bomba zegarowa i wszyscy o tym wiedzą". Niestety, był też pasierbem brata Big Taga. Jeśli ktoś potrzebował terapii, to był to Kyle Hawthorne. Niedawno opuścił marynarkę i wszyscy myśleli, że wróci na studia. Ale zamiast tego pojawił się w McKay-Taggart i od razu przystąpił do programu ochroniarskiego.

Wokół Kyle'a działy się różne rzeczy. Niebezpieczne rzeczy.

"Boomer poszedł z nim na robotę kilka tygodni temu", zastanawiał się Michael. "Powiedział, że Kyle był całkiem solidny w terenie. Powiedział, że Kyle pilnował jego pleców, gdy wpadli w jakieś kłopoty".

Boomer był w drużynie tak długo jak Hutch. Był specjalistą od broni palnej w grupie. Ale miał swoje dziwactwa. "Kyle prawdopodobnie kupił Boomerowi pizzę i teraz są najlepszymi przyjaciółmi".

W Kyle'u było coś mrocznego, co sprawiało, że Hutch był ostrożny. Nie chodziło o to, że uważał Kyle'a za złego człowieka. Chodziło o to, że pod jego powierzchnią coś się gotowało, a Hutch nauczył się, że gotowanie się prowadzi do wybuchu. Nie chciał być w pobliżu, kiedy ten człowiek wybuchnie.

"Możesz porozmawiać z Tagiem, jeśli czujesz się niekomfortowo". Michael usiadł z powrotem. "Może wysłać kogoś innego".

"Myślę, że Tag ma swoje powody". Ufał swojemu szefowi. Martwił się też, że jest inny powód, dla którego zabiera Kyle'a w "teren". "To jest głównie praca techniczna. Nadal będę siedział za komputerem. Kyle prawdopodobnie zajmie się punktem z klientem. Czytając akta, nie jestem pewien, jak bardzo Noelle LaVigne naprawdę potrzebuje ochroniarza. Rozumiem, że jej ojciec jest zdenerwowany, ale coś mi tu nie gra. Myślisz, że to może być pułapka? Wiesz, jak Charlotte lubi bawić się w swatkę."

Charlotte Taggart swatała więcej niż jednego ze swoich pracowników, a czasami robiła to pod pozorem "współpracy" z wybranym przez Charlotte kolegą. Nie posądzałby jej ani Big Taga o sparowanie ich siostrzeńca z przyjacielem rodziny. Zwłaszcza jeśli uważali, że Noelle będzie dobra dla Kyle'a.

Michael wygiął brwi. "Wiesz coś o tej kobiecie? Słyszałem, że jest córką przyjaciela Remy'ego Guidry'ego."

Kilka razy przejrzał akta dotyczące Noelle LaVigne. "Jest super inteligentna. Kieruje zespołem badawczym w wieku dwudziestu pięciu lat. Miała ciężki wypadek samochodowy, gdy była młodsza, i musiała nauczyć się chodzić od nowa. Nadal używa laski lub ortezy, ale nie pozwoliła, by to ją powstrzymało. Dorastała w maleńkim miasteczku, ale przeniosła się do dużego miasta i żyje na własną rękę."

Michael przytaknął, jakby Hutch szedł właściwą drogą. "Więc ona jest prawdopodobnie po stronie nerdów, zdecydowanie lubi technologię. Jest młodsza od ciebie, ale nie więcej niż o kilka lat."

Michał nie mówił mu nic, czego by już nie wiedział. "Tak. A Charlotte powiedziała mi, że lubi piec. Więc mogę mieć z tego jakieś ciasteczka. To jest plus."

Żałował, że wciąż nie łaknie słodyczy, ale doszedł do punktu, w którym to akceptował. Spędzał dodatkowy czas na siłowni i nie było tego widać.

Michael wpatrywał się w niego, jakby czegoś mu brakowało. "Więc pojawia się urocza kobieta, która interesuje się wieloma rzeczami, którymi ty się interesujesz i uwielbia piec, a ty uważasz, że Charlotte próbuje ją sparować z kolesiem, który ewidentnie potrzebuje terapii".

"Tak, to właśnie mnie martwi..." Czasami potrafił być powolny w sprawach emocjonalnych, ale prawda uderzyła go po chwili. Jak młotem kowalskim. Siedział tam przez chwilę. "Cholera. Myślisz, że to ja?"

Nawet nie brał tego pod uwagę.

Oczy Michaela potoczyły się i chichotał. "Tak. Myślę, że słodki nerd, który uwielbia piec, prawdopodobnie lepiej pasuje do nerda, który nazywa siebie Candyman online. Dla jednego z najmądrzejszych kolesi, jakich znam, możesz być szokująco nieświadomy siebie. Pamiętaj o ostatnim człowieku, którego Charlotte wystawiła".

To był sam Michael Malone i nie wyszło mu to na dobre, chociaż on i Tessa Santiago nadal byli przyjaciółmi.

Przynajmniej Charlotte nie umówiła go z innym pracownikiem. Michael musiał codziennie widywać swoją byłą.

Zatrzymał się. Nie zamierzał dać się wrobić. Nie był tym facetem. A był? To nie było tak, że był świetny w wybieraniu sobie kobiet. Ale nie był tym facetem. "Nie jestem w dobrym miejscu na związek".

"Jakie to miejsce?" zapytał Michael.

Nie był pewien. W jakim miejscu się znajdował? Dziwne miejsce, w którym chciał się umawiać, ale nie chciał się umawiać. Chciał tego, co mieli jego przyjaciele, ale nie widział tam siebie. Nie był szczęśliwy, ale nie był pewien, jak być szczęśliwym.

"Nie mam pojęcia, stary. Myślę, że w tym tkwi problem." Był gotowy i nie był też gotowy. Nadal był wielkim starym bałaganem, a to oznaczało, że nie był dobry dla nikogo.

Mimo to, była całkiem ładna, a Charlotte zwykle miała rację w pewnych sprawach. W końcu to ona powiedziała mu, że nie sądzi, by Katy mogła dać mu to, czego potrzebował.

Katy udało się dać jakiemuś kolesiowi o imieniu Bowen to, czego potrzebował. Wiele razy. Najczęściej w ich łóżku, a był całkiem pewien, że raz w jego samochodzie. Westchnął.

"Chodź", powiedział Michael z chichotem. "Myślę, że powinniśmy zamówić pizzę i obejrzeć późny mecz. Przyjdź w poniedziałek, poznasz tę Noelle i zobaczysz, czy jest coś poza pracą".

"Nie jestem wrobiony." Był tego absolutnie pewien. "Skończyłem ze światem wanilii. Muszę wrócić do rytmu życia, znaleźć podwładnego i ustatkować się."

Ustatkowanie się nie wydawało się straszną rzeczą. To może być miłe. A teraz miał dom, który mógł zaoferować kobiecie. Miał dobrą pracę i wielu przyjaciół, którzy byli jak rodzina.

"Więc chcesz iść do klubu?"

Nie. Naprawdę nie chciał. Hutch jęknął. "Nieee, zamów pizzę. Obejrzyjmy jakiś mecz piłki nożnej."

Bezmyślna rozrywka. To było to, czego potrzebował. To oderwałoby jego umysł od faktu, że miał pusty dom, do którego mógł wrócić, bez żadnych realnych perspektyw na horyzoncie.

Bo nie był w to wrobiony.

Ona była więcej niż urocza. Była mądra i musiała być twarda, żeby przejść przez to, co przeszła. Podziwiał to.

Wpadło mu w oko zdjęcie Michała i jego byłej narzeczonej. Byli uśmiechnięci i wyglądali na szczęśliwych.

Nie. Nie zamierzał tam iść. Przeszedł do salonu i znalazł sobie miejsce, starając się nie myśleć o tym, że Charlotte uważała, że uroczy kujon może do niego pasować.

Lubił słodkich kujonów.

Ale znowu, nie zamierzał tam iść. Usiadł wygodnie i próbował się zrelaksować, gdy włączyła się gra.

To byłby długi weekend, ale wszyscy jakby byli teraz.

Nie widział, żeby to się zmieniło w najbliższym czasie.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Kiedy kule zaczną latać"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści