Zakochać się w złej dziewczynie

Część I - Prolog

Część I

Prolog        

BRAM   

Głupio jak cholera zadurzyłem się w siostrze mojego najlepszego przyjaciela.  

Znam też dokładny moment, w którym to się stało. 

To nie było wtedy, gdy ją pierwszy raz spotkałem, nie, to było wtedy, gdy po raz pierwszy dowiedziałem się, że lubi nosić skarpetki rurki do szortów. Nie było to też za drugim razem, kiedy na nią wpadłem, bo była to kwaśna, zgorzkniała dziewczyna z nastawieniem, które uderzyło mnie śmiertelnie w worek z orzechami. Ale nawet w jej strasznym szale uważałem, że jest ładna i interesująca, ale zadurzenie? Nie aż tak bardzo. 

Nie, to zdarzyło się wiele razy po pierwszym. Ja byłem seniorem, a ona drugim rocznikiem w college'u. Nerwowa drugoklasistka, która siłą zapuściła się na kolejną imprezę bractwa, schwytana przez swoich przyjaciół i trzymana jako zakładnik, by dobrze się bawić. 

Była jak ryba w wodzie, a ja nie mogłem się powstrzymać od wpatrywania się w nią, kiedy niezręcznie wpadała na pijanych dupków i potykała się o puste puszki po piwie, naprawiając swoje okulary, które wciąż były przesuwane z ich idealnego miejsca na nosie. 

Była niepodobna do żadnej dziewczyny, którą kiedykolwiek poznałem. Miała silną wolę, czasami była obcesowa dzięki swojej inteligencji, sprytna i nigdy nie bała się wycofać. Intrygowała mnie, przykuwała moją uwagę, sprawiała, że chciałem wiedzieć, co się kręci w tej jej pięknej głowie. 

Musiałem się tego dowiedzieć. 

Ta noc zmieniła wszystko. Może to przez piwo, które we mnie płynęło, albo przez czystą ciekawość dziewczyny, która wyglądała zupełnie nie na miejscu, ale ciągnęło mnie do niej. W tym momencie wiedziałem, że muszę dokonać wyboru: albo nadal siedzieć z Lauren Connor i słuchać jej nudnych opowieści, albo zdjąć tyłek ze skórzanej kanapy i przywitać się z Julią Westin. 

Czy zgadniecie, co zrobiłam?




Rozdział 1

Rozdział pierwszy        

BRAM   

Każdy inny mężczyzna na moim miejscu w tej chwili nie nacisnąłby przycisku na jedenaste piętro, który prowadzi do mieszkania mojego przyjaciela. 

Odszedłby, z ogonem schowanym między nogami, prawdopodobnie badając wszystkie sposoby, by nie być mną. Zwłaszcza teraz. 

Ale ja nie jestem jak większość mężczyzn. 

Nigdy nie byłem. 

Jasne, mam swoje chwile. Lubię pieniądze i władzę. To dlatego jestem właścicielem gównej tony nieruchomości w Nowym Jorku i nadal inwestuję, zamieniając pieniądze w kolejne pieniądze. Mam trzydzieści trzy lata i mógłbym przejść na emeryturę teraz, gdybym chciał. Ale gra w nieruchomości jest wciągająca i uwielbiam ten pościg, bieganie w poszukiwaniu kolejnej najlepszej inwestycji. 

Lubię też się pieprzyć. Jaki mężczyzna tego nie robi? Miałem wiele przypadkowych fucks, nigdy nie szukając więcej, bo nie było jednej osoby, która sprawiłaby, że chcę się osiedlić ... no, poza jednym, ale dojdziemy do niej. 

I jak większość mężczyzn, kocham sport. Futbol, baseball, koszykówka... sporty uczelniane, zawodowe. Olimpiadę. Rzućcie mi trochę pływania synchronicznego, a obejrzę całe to gówno. 

Moja miłość do sportu jest powodem, dla którego tu jestem, chodząc po desce jak trup, czekając na wyrok. 

"Zatrzymaj windę, dupku". Irlandzki lilt Roarka McCoola odbija się w holu tuż przed tym, jak przyciska swoją wielką dłoń do drzwi zamykającej się windy. 

Nie podejmuję próby przytrzymania jej dla niego. Taki ze mnie przyjaciel. 

Kiedy wchodzi, patrzy na mnie w górę i w dół i zaczyna się chichrać. Powód numer jeden, dlaczego nie zatrzymałem windy. Jego spojrzenie skupia się na dwunastopaku piwa trzymanym u mojego boku. Kierując się w jej stronę, pyta: "Myślałeś, że przekupisz nas piwem, co?". 

Student z wymiany z Irlandii, poznaliśmy Roarka na jednej z imprez bractwa na drugim roku. W momencie, gdy zdaliśmy sobie sprawę, że może wypić całą beczkę na noc i nie mieć ani grama kaca następnego dnia, od razu przypadł do gustu naszej grupie przyjaciół. Koleś jest stuprocentowym Irlandczykiem i ma gorący temperament, który towarzyszy Guinnessowi płynącemu w jego żyłach. 

Poza tym, jak można nie przyjaźnić się z facetem, który nazywa się Roark McCool? To niemożliwe. 

"Nie, po prostu wnoszę swój wkład w tę noc." 

"Nie myśl, że nie będziemy się z tobą cackać. Zakład to zakład." 

"Wiem." Ukrywam uśmiech, który chce zerknąć poza moje usta. 

Zakład to zakład i lepiej, żeby te dupki trzymały mnie przy tym zakładzie, zwłaszcza, że mam plan. 

Przegrana była decyzją, nad którą nie zastanawiałem się zbyt długo. W momencie, gdy wiedziałem, co jest na linii, nie miałem wątpliwości, kto będzie ostatecznym przegranym w naszej lidze fantasy football. 

Tak, trzech wpływowych dyrektorów, wywodzących się z bractwa, mieszkających w penthousach na Manhattanie, wszyscy uczestniczą w lidze fantasy football. To nasza winna przyjemność, jedyna rzecz, która zapewnia przerwę od ciągłej i wyczerpującej harówki w pracy na kilka godzin w tygodniu. 

W każdym sezonie piłkarskim zbieramy się przy stole, robimy zakład, wybieramy naszych zawodników, a następnie rozgrywamy nasz sezon. W przeszłości zakładaliśmy się o pieniądze, zwycięzca bierze wszystko, ale kiedy już wszyscy wyczerpaliśmy nasze konta bankowe, chcieliśmy zacząć obstawiać bardziej interesujące rzeczy ... jak zadania. 

Wszyscy mamy więcej pieniędzy i posiadania niż potrzebujemy, ale doświadczenia, nigdy nie można mieć ich wystarczająco dużo. 

Dlatego chciałem przegrać w tym roku, aby zarobić szansę na najlepsze doświadczenie, na które kiedykolwiek postawiliśmy. O tak, stawiałem na to front, szydząc z tego pomysłu, ale kurwa, nie mogłem się doczekać, żeby przegrać. 

Nie będę ci wciskał w dupę tęczy i jednorożców - to była ciężka praca na początku, próbując strategicznie przegrać bez bycia oczywistym. Przez ostatnie trzy lata wygrywałem i było zajebiście patrzeć, jak moi przyjaciele jęczą nad punktami, które zgarniałem co tydzień. Ale to przejście, cholera, było trudne i w pewnym momencie, kiedy moi drugorzędni gracze zaczęli radzić sobie naprawdę dobrze, byłem zdenerwowany jak cholera, że nie zamierzam przegrać. Jakimś cudem wyciągnąłem stratę z mojego idealnego tyłka i wziąłem duże L. 

Raz w życiu zarabiam na tę stratę jak na cholerne zwycięstwo. 

Drzwi otwierają się na monochromatyczne i eleganckie mieszkanie, z którego rozciąga się widok na centrum Manhattanu. Pluszowy biały dywan rozciąga się na długość salonu, przypominając mi o wszystkich nocach, które spędziłem śpiąc twarzą w dół, dupą w powietrzu, na pluszowym skurwysynie. 

Może i mamy pieniądze i prowadzimy miliardowe firmy, ale chuj z tym, że mamy klasę. 

Może dlatego nie jesteśmy zapraszani na wiele imprez w mieście. 

Ręka zaciśnięta na moim ramieniu, Roark wpycha mnie do mieszkania i prowadzi w stronę kuchni, gdzie Rath już otwiera piwa i świętuje. 

"Tam jest", woła Rath, patrząc w naszą stronę. "Dead man walking." 

Stawiam piwo na blacie i wypuszczam ciężki oddech, ponieważ jestem tak dobrym "aktorem". W końcu muszę zachować autentyczność. 

"Chryste, jak długo będę słyszał o tej stracie?" Widzisz to? Godne Oscara, zwłaszcza z dodatkowym opadnięciem moich ramion. 

Rath, zwycięzca tego sezonu, patrzy między nami i mówi: "Myślę, że będziesz słyszał o tym przez cały rok, tak jak wtedy, gdy reszta z nas przegrała. Nigdy nie pozwoliłeś nam tego przeżyć". 

Prawda. Jestem obolałym zwycięzcą. 

"Może się nade mną zlitujesz". 

Rath potrząsnął głową. "Nie ma mowy. Ustawiłem kuriera, żeby codziennie przez następny miesiąc przynosił ci przypomnienie o tym, jak gównianie grałeś w tym roku, tak na wypadek, gdybyś zapomniał." 

"Jakie to kurwa szlachetne z twojej strony." Otwieram piwo i biorę ogromny łyk. 

"Kto posadził Russella Wilsona?" Rath kręci na mnie głową. 

Jęczę. "Mówiłem ci, że to był wypadek". To nie był przypadek. Posadziłem tego charytatywnego skurwysyna prosto na ławce ... a następnie przekazałem trochę pieniędzy na szpital dziecięcy, który odwiedza, ponieważ jest inspirującym człowiekiem i miałem nadzieję na trochę dobrej karmy, więc moja decyzja byłaby dla mnie ostatecznym gwoździem do trumny. 

I tak było. 

Potrząsam głową i podchodzę do stołu, gdzie stoi miska z chipsami i guac. Nadal jemy jak chłopcy z bractwa. Piwo, chipsy, bułki do pizzy; to wszystko, czego potrzebujemy. Żaden mężczyzna nigdy tak naprawdę nie wyrasta z tego bractwa, chyba że pojawia się dobra kobieta, która potrafi gotować i dzięki temu oferuje zachętę do właściwego odżywiania się. A wszyscy wiemy, jaką zachętę mam na myśli. 

Nabieram obfitą ilość guacu na chipa i wkładam go do ust, żując przez sekundę, zanim go połknę. Moi przyjaciele nie spuszczają ze mnie wzroku, krzywe uśmiechy zdobią ich zadowolone twarze, gdy obserwują każdy mój ruch. Muszę podkręcić nienawiść do samego siebie, przynieść wściekłe oczy. 

"Czy wy dupki przestaniecie się na mnie gapić? Rozumiem. Przegrałem. Odbierzmy zakład i ruszajmy, kurwa, dalej". 

Rath podchodzi do stołu i wskazuje na krzesła. "Chłopcy? Myślę, że mamy pewne zasady do omówienia, nie sądzicie?". 

"Mamy." Roark zajmuje miejsce obok mnie, siadając na swoim krześle tyłem do kierunku jazdy i podpierając się rękami na oparciu. "Bram nie opuści tego mieszkania, dopóki nie sfinalizujemy każdego ostatniego elementu zakładu". 

Możemy zachowywać się jak banda niedojrzałych idiotów przez większość czasu, ale jesteśmy biznesmenami w sercu, co oznacza, że kiedy robimy zakład, mamy to gówno sporządzone przez prawników i notarialnie potwierdzone. Ponieważ wszyscy studiowaliśmy w Yale, poznaliśmy tajniki bycia sprytnym i nieustępliwym w interesach, więc co roku stosujemy tę samą taktykę w naszych zakładach. To dlatego upewniamy się, że przegrany podąża za nami bez żadnej czkawki. 

Kiedy w tym roku pojawił się kontrakt do podpisania, nie mogłem znaleźć długopisu wystarczająco szybko. 

"Dobra, chłopcy, jesteście na to gotowi?" Roark zaciera ręce, wyglądając jak zarozumiały skurwiel. Mało kto wie, że ... 

"Czy możemy dodać zastrzeżenie do umowy?" pyta Rath. "Coś w stylu, że musi wszystko dla nas udokumentować?" 

Tak, to się nie stanie. 

"Żadnych postanowień", mówię. Nie chcę, żeby cokolwiek z tego, co mam w głowie było udokumentowane. 

Rath wręcza każdemu z nas teczki prawne z oprawioną umową w środku, z każdą stroną zalaminowaną. Mówiłem ci, że jesteśmy oficjalni. "Już zalaminowaliśmy, stary, więc nie ma żadnych zastrzeżeń". Laminowanie zawsze przypieczętowuje umowę. Dosłownie. "Teraz proszę otworzyć stronę pierwszą." Rath przejmuje kontrolę nad spotkaniem, jak zwykle. 

Najmądrzejszy z całej naszej trójki i największy potentat, Rath zawsze przewodził grupie. Jako wysportowany kujon, wnosi do dyskusji pomysły, prawdziwy mózg i sprytny model biznesowy. Jest niebezpieczny, bezwzględny i niezwykle inteligentny, co czyni go niezwykle zabójczym w świecie biznesu. 

W ciągu następnych kilku minut, Rath wyłożył zasady i warunki przegranej, jak muszę śledzić mój zakład w następnym tygodniu, dawać aktualizacje, całe to gówno. A potem przechodzi do dobrych rzeczy. 

Z trudem powstrzymuję uśmiech, tłumię podniecenie, ale kurde, po raz pierwszy od jakiegoś czasu mam wreszcie swój pretekst, żeby znowu porozmawiać z Julią Westin.




Rozdział 2

Rozdział drugi        

BRAM   

Pocieram dłonie i wpatruję się w biurowiec Julii, który wychodzi na Bryant Park. Ma bardzo małe biuro, tylko ona i jej asystentka, ale wynajęła to miejsce za niezłą sumkę, więc ma gdzie spotykać się z klientami. 

Tak, jej klienci. 

Chyba nie wspomniałam wam, czym zajmuje się Julia. 

Pozwólcie, że przedstawię wam trochę historii. 

Julia Westin, mądra jak jej brat - lubię mówić mądrzejsza, ale Rath powie ci inaczej - nieśmiała, ale jeśli postawisz przed nią hoagie, zje tę włoską rozkosz jak na zawodach w jedzeniu hot-dogów. Wepchnie go sobie do gardła. Ma doktorat z nauk behawioralnych i jest cholernie dumna z tytułu, Doktor Love, jak niektórzy ją nazywają. Ostatnie osiem lat spędziła na doskonaleniu stworzonego przez siebie od podstaw programu o nazwie What's Your Color? 

Zaintrygowany? Powinniście być. 

Zawęziła świat randek do sześciu ogólnych kolorów i ich uzupełniających się odcieni. Mówiąc wprost, opracowała program randkowy dla inteligentnych i nieśmiałych dziewczyn, takich jak ona, które potrzebują pomocy w znalezieniu mężczyzny o szerokich zainteresowaniach, które wykraczają poza gówniane piwa rzemieślnicze i gry wideo. Promuje ona znalezienie światowego mężczyzny, mężczyzny z klasą i wyrafinowaniem. Mężczyzny, który chce być intelektualnie wyzwany przez płeć przeciwną. 

Wiem, co sobie myślisz: Bram, jesteś najdalszy od klasy i wyrafinowania. 

Kurwa, jeśli już to wiem. 

Ale hej, noszę eleganckie garnitury, podróżowałem po całym tym cholernym świecie i nie mam zamiaru umawiać się z nikim poza samą Doktor Love. 

Więc jaki był zakład, pytasz? Nie możesz się domyślić? 

Roark, dupek z grupy, wpadł na genialny pomysł, że osoba, która przegra, musi spróbować znaleźć miłość poprzez program randkowy Julii. Przysięgając, że będziemy wiecznymi kawalerami, był to ogromny zakład do przegrania ... cóż, dla niektórych z nas. 

W zeszłym roku podnieśliśmy stawkę, która była prostym zakładem o to, że będziemy musieli brać gorące lekcje jogi przez cały miesiąc i nosić pieprzone legginsy podczas robienia tego. Tak się cieszę, że nie przegrałem w zeszłym roku. Rath miał to jak gdyby był już profesjonalnym joginem i skończyło się to rozluźnieniem jego bioder, co według niego niesamowicie poprawiło jego życie seksualne. Coś w tym, że może się mocniej pieprzyć bez skurczów. 

Jazda windą na sześćdziesiąte dziewiąte piętro - uwierzcie mi, ta liczba mi nie umknęła - jest nieco bardziej nerwowa, niż się spodziewałem. 

Po pierwsze, Julia nie wie, że przyjeżdżam, żeby "znaleźć miłość". 

Nie ma też pojęcia, że nie mam zamiaru zakochać się w żadnym z jej meczów. 

I... Nie widziałem jej od pół roku, więc myślę, że ta niespodziewana wizyta ją odrzuci. 

Ding. 

Drzwi windy rozstają się, a ja natychmiast skręcam w lewo korytarzem do kolorowo oznaczonych drzwi. 

JAKI JEST TWÓJ KOLOR? 

Mały uśmiech ściąga mi się na usta tuż przed wejściem do biura. 

Białe meble - krzesła, stolik do kawy i biurko - wypełniają przestrzeń, podczas gdy białe ramki z kolorowymi kwadratami wiszą na równie białych ścianach. Nad kwadratami widnieje wytłuszczony napis Dating Spectrum, dający małą wskazówkę, o co chodzi w What's Your Color? 

Znam Julię od czasu, gdy ten pomysł był tylko pomysłem, a widzieć, jak wprowadziła go w życie i to z takim powodzeniem, kurwa, wysyła strzał dumy przez serce tego dupka. 

"Czy mogę ci pomóc?" Anita, asystentka Julii pyta, gdy wraca do swojego biurka z małego aneksu kuchennego. "Czy jest pani umówiona na spotkanie?" 

Jedna ręka w kieszeni spodni, potrząsam głową. "Nie mam, ale jeśli powiesz Julii, że Bram Scott jest tutaj, aby się z nią zobaczyć, jestem pewien, że znajdzie trochę czasu". Daję jej mrugnięcie i czekam. 

Anita patrzy na mnie podejrzliwie, nie wiem dlaczego, bo spotkałam ją już wcześniej, a potem podnosi swój telefon. "Panno Westin, jest tu Bram Scott, który chce się z panią widzieć". Anita kiwa głową. "Dobrze." Odkłada słuchawkę. "Możesz wejść." Anita wskazuje ręką na biuro Julii. 

"Dziękuję." Oferuję jej czubek głowy i kolejne mrugnięcie, zanim wejdę do biura Julii. 

Swobodny i pewny siebie, otwieram drzwi, tylko być sprowadzone w dół kołka, gdy moje oczy fiksacji na Julii. 

Boże. Cholera. Moje serce przyspiesza. 

Ma spuszczoną głowę, palce piszą na klawiaturze, a w jej brwi widać skupienie, które znam aż za dobrze. Widziałem już to szczypanie między jej oczami, ten dobrze znany Julii wyraz zamyślenia, który ledwo kryje się za okularami w grubej oprawie. 

Rzuca na ekran jeszcze jedno spojrzenie, pochylając się do przodu tak lekko, że jej bluzka rozchyla się między guzikami. Gdybym był pod odpowiednim kątem - tzn. pochylając głowę w dół i w lewo - wychwyciłbym kolor tego, co wyobrażam sobie jako gorący koronkowy stanik. A jej majtki byłyby dopasowane pod tą jej czarną spódnicą, bo w końcu jest pieprzoną damą. 

Zadowolona z tego, nad czym pracuje, prostuje się i spogląda w moją stronę, gdy zamykam drzwi. 

Jej niebieskie oczy mienią się w okularach, które zakłada na nos wypielęgnowanymi palcami. Nigdy nie są kolorowe, przynajmniej tak długo, jak ją znam. Zawsze malowała je na odcień nude. Zapytałam ją kiedyś, dlaczego nie pomalowała ich na różowo, a jej odpowiedź brzmiała: nie chciała zmieniać koloru przy każdym stroju. Nude było łatwe. 

Hej, ja też uważam, że nude jest łatwe. Wolę nagość... jej nagość. 

Nie, żebym widział ją nago, ale będę. 

"Bram," mówi z nerwowym zaskoczeniem w głosie. "Co ty tu robisz?" 

Ona wygładza swoje gładkie blond włosy i wierci się pod moim spojrzeniem. 

"Czy masz zamiar po prostu tam siedzieć? Czy może zamierzasz przyjść mnie przytulić?" 

Jak nieśmiała dziewczyna, którą jest, zajmuje sekundę, aby zebrać się, zanim stanie i robi drogę w moją stronę, jeden krótki obcas przed drugim. Zamykam ostatnie kilka centymetrów i wciągam ją w pełny uścisk z przodu. Żadnego z tych bocznych uścisków. Nie, chcę, żeby jej cycki były przyciśnięte do mojej twardej jak skała klatki piersiowej, a moje krocze szeptało jej słodkie nuty. 

Nieśmiały na początku, ona nie obejmuje mnie tak, jak bym chciał, więc drażnię ją, jak zawsze. "Nie eksploduję, jeśli mnie ściśniesz, Jules. Wejdź tutaj." 

Ona chichocze cicho i wzdycha, przyciągając mnie bliżej. 

"Tak, to jest to, daj mi to, co dobre". Jej subtelne perfumy unoszą się do mojego nosa i kopią mnie martwo w kutasa. Cholera, ona ładnie pachnie. 

Uścisk nie trwa długo, nigdy nie trwa, i zanim wygodnie się czuję z nią w ramionach, ona odciąga się i prostuje bluzkę, wsuwając te okulary z powrotem na nos. 

"Czy chcesz zająć miejsce i powiedzieć mi, dlaczego tu jesteś?" Nigdy nie była osobą, która po prostu strzela fochy. Jest uporządkowana i profesjonalna, a do tego tak cholernie inteligentna, że nie traci czasu na rozmowy o pogodzie, chyba że ma to związek z myślą naukową. Tak jest zaprogramowana. 

Ale rozmowa o wilgotności powietrza w NYC latem i o tym, jak rujnuje twoje życie na świeżym powietrzu, nie chce mieć z tym nic wspólnego. 

Przed jej biurkiem jest kącik wypoczynkowy z dwoma krzesłami i kanapą na głębokim niebieskim dywanie. Ona wybiera kanapę, ja też. Chodzi o bliskość ciała. 

"Ciebie też dobrze widzieć, Jules". Reguluję spinki do mankietów. "Jak się masz?" 

"Dobrze." 

Nawet jeśli próbujesz z nią pogadać, ona nie rozwija tematu. Niektórzy mogą uznać to za niezręczne, ale ja traktuję to jako wyzwanie. 

"Podoba mi się to, co zrobiłaś z tym miejscem. Ten dywan, czy to Pottery Barn?" 

Patrzy na mnie, ręce na jej kolanach, ramiona opanowane. "Mój asystent go znalazł." 

Pochylam się w talii i pocieram palcami delikatne nici dywanu. "Hmm, czuje się jak jakość Pottery Barn". Ona nic nie mówi, więc kontynuuję. "Miałem to wołowe kieszonkowe coś innego dnia z pubu w SoHo. Miał ziemniaki w nim i był tak kurwa dobry. Nazywają to pasty. Jadłeś kiedyś takie?" 

"Nie, nie sądzę." 

"Brakuje ci tego, Jules." Niezobowiązująco dłubię w ramieniu kanapy. "Czy to dlatego, że pogoda jest ostatnio chorobliwa? Czy to tylko ja, czy wilgoć sprawia wrażenie, że musisz rozstąpić się z powietrzem, żeby chodzić?" 

Ona wzdycha głośno i relaksuje się w kanapę, upuszczając silny zestaw jej ramion. "Bram, czego chcesz?" 

Ona poddaje się tak szybko. Ja dopiero zaczynałem. Ale ponieważ wiem, że jest zajęta i technicznie nie miałem umówionego spotkania, przechodzę do pościgu. "Przyszłam znaleźć miłość". 

Pokój milknie, gdy Julia powoli podnosi się z kanapy, klatką piersiową do przodu, jakby jakieś egzorcystyczne gówno ciągnęło ją do przodu i kręciło głową w moim kierunku. Jej reakcja jest uzasadniona. Niekoniecznie byłem znany jako typ osiedlający się, więc to wychodzi z lewego pola dla niej. 

"Przepraszam?" 

Opieram przedramiona na nogach i skupiam wzrok, coraz bardziej poważny. "Chcę, żebyś przeprowadził mnie przez swój program. Chcę się ustatkować i nie mógłbym wymyślić kogoś lepszego, kto trzymałby mnie za rękę podczas przechodzenia przez tę podróż." 

Jej nozdrza się rozchylają. 

Jej szczęka pracuje z boku na bok. 

Krzyżuje ręce na piersi. 

"Czy to jeden z tych bzdurnych zakładów, które robisz z moim bratem?" 

Err. 

"Bo sezon piłkarski się skończył i ktoś przegrał. Czy to ty, Bram?" 

Co u wiecznie żywego piekła się teraz dzieje? 

"Co?" śmieję się niezręcznie. Potrzeba wyciągnięcia telefonu z kieszeni i zawołania moich chłopców jest silna. 

Abort. Abort. Misja została skompromitowana. 

"Co sprawiło, że tak myślisz?" Starając się wyglądać tak swobodnie, jak to tylko możliwe, siadam i przeciągam kostkę przez kolano, gdy moje ramię przebiega po oparciu kanapy. 

Ona daje mi raz-over, jej oczy raking nad moim drobno skrojone i prasowane szary garnitur, nigdy nie mruga, patrząc tak cholernie poważne, że nie zamierzam kłamać, czuję się trochę nerwowy z tego, co może zrobić lub powiedzieć. 

To spojrzenie, twarde jak kamień, zupełnie jak u jej brata. To musi być w rodzinie. Bezwzględny morderca płynie zimnym strumieniem przez żyły Julii - notatka mentalna sporządzona. 

"Cóż, nie wiem, Bram, może dlatego, że odkąd cię znam, uważasz, że miłość jest dla dupków. Twoje słowa, nie moje". 

Każdy facet jest dupkiem w college'u i jest bardzo niewielu z nas, którzy robią dobre wrażenie. Jest też bardzo niewielu z nas, którzy siedzą w piątkowy wieczór, robiąc wszystkie romansowe bzdury, dla których żyją kobiety. Gdybyś się zastanawiała, nie byłem jednym z tych facetów... oczywiście. 

"Ludzie się zmieniają, Jules." 

Ona daje mi spiczaste spojrzenie. "Rok temu powiedziałeś mi, że małżeństwo jest dla zdesperowanych dusz chodzących po tej ziemi". 

"Dobra, nie powiedziałem, że zdesperowanych." Wskazuję na nią. "Nie wkładaj słów w moje usta. Powiedziałam, że małżeństwo jest dla delikwentów. Ogromna różnica." 

"Nie bardzo, bo to nadal pokazuje, że nie wierzysz w miłość i małżeństwo. Powiedz mi więc prawdę. Dlaczego tu jesteś?" 

"Z miłości". 

"Bram." 

"Jestem tu z miłości, do cholery". 

Potrząsnęła głową. "Rath powiedział mi o zakładzie, więc przestań próbować udawać, że jesteś tu z jakiegokolwiek innego powodu". 

Dobra ... Widzę, co ona tu robi. Ona próbuje mnie oszukać. Czy wspomniałem, że jest mądra? Nie tylko książkowa. Próbuje uzyskać ode mnie reakcję, taką, w której powiem coś w stylu: "On ci kurwa powiedział?", co potwierdziłoby jej podejrzenia. 

Ale nie zdaje sobie sprawy, że jestem na jej tropie. 

Nie dzisiaj, Julia, nie dzisiaj. 

"Jak on ci powiedział?" 

"Co masz na myśli?" pyta, wyglądając na nieco speszoną moją odpowiedzią, lub jej brakiem. Jest inteligentna, ale jest też kiepskim kłamcą. 

"Chodzi mi o to, jak powiedział ci o tym 'zakładzie'?" Używam cudzysłowu. "Czy to było podczas wczorajszego brunchu?" 

Ona przytakuje, jej oczy się zapalają. "Yup." 

"Aha." Praktycznie zeskakuję z kanapy, jak robi to Sherlock Holmes, kiedy rozwiązuje nieustępliwą i męczącą sprawę. "Gówno prawda. Jadłem wczoraj brunch z tym kutasem. Złapałem cię, Julia." 

Przewraca oczami i kręci głową. "Nie mam na to czasu, Bram". Zaczyna torować sobie drogę do biurka, ale jestem na niej w dwie sekundy, ciągnąc ją za rękę, żeby musiała stanąć twarzą w twarz ze mną. Oboje stoją teraz, patrzę na nią i staram się nie zgubić w jej oceaniczno-niebieskich oczach, oczach, w których już wcześniej się zgubiłem. 

"Mówię poważnie, Julia." Przypinam ją swoim spojrzeniem, próbując pokazać jej, jak bardzo jestem zaangażowany. 

I tak, może nie jestem poważny w przechodzeniu przez jej program - to tylko furtka, aby dostać się do niej - ale jestem śmiertelnie nastawiony na znalezienie miłości. I wybrałem osobę, z którą chcę ją znaleźć. 

Szczerze mówiąc, ułatwiam jej pracę. Ale może na razie przemilczę ten drobny szczegół. 

A dlaczego po prostu nie umówię się z nią, pytasz? 

Bo już raz próbowałem jej powiedzieć, co czuję i spieprzyłem to. Ale to historia na inny dzień. 

"Naprawdę chcesz przejść przez mój program? Nie zamierzasz być kutasem w tej sprawie?" 

"Nigdy nie byłabym dla ciebie kutasem." 

Odliczając na palcach, mówi: "Czas w gorącej kąpieli u Ratha. Kiedy ukradłeś mi hot-doga. Kiedy suszyłam włosy..." 

"Dobra, uspokój się." Wyprostowałem moją marynarkę, nienawidząc, że byłem tym chłopcem ze szkoły podstawowej wobec niej całkiem dużo naszego związku, podrywając ją i zachowując się jak najlepszy przyjaciel jej starszego brata, który jest dokładnie tym, czym jestem. "Nie jestem tutaj, aby być kutasem. Jestem tu, aby wypróbować scenę randkową. Nie chcę podrywać dziewczyn w barze. Chcę kogoś inteligentnego, wyrafinowanego ... pięknego." Moje oczy spadają do jej ust na krótką sekundę, zanim spotkam jej oczy ponownie. 

Nie może złapać mojego rażącego zalotnego ruchu, bo na jej twarzy jest zero reakcji. I szczerze mówiąc, nie jestem zaskoczony. Julia zawsze miała świetną pokerową twarz. 

"Naprawdę chcesz się umówić?" Kiwam głową. "Dobrze." Obraca się na piętach i idzie do swojego biurka, gdzie zajmuje miejsce, jej profesjonalny fornir maskujący dziewczynę, która kiedyś nosiła białe tenisówki na imprezę bractwa. "Mogę cię wcisnąć w przyszłą środę". 

Wyciągam telefon z kieszeni kurtki, gotowy do rozpoczęcia mojej ofensywy. 

"Środa? O której godzinie?" 

"Pierwsza." Klika wokół na swoim komputerze. 

"Dobrze, ale będziesz musiał przyjść do mojego biura". 

Jej brwi się rozchylają. "Słucham?" 

Wpisuję termin do mojego telefonu i włączam ją do zaproszenia na maila. Jej komputer dzwoni, gdy ja wkładam telefon do kieszeni. "Środa o pierwszej, moje biuro. Upewnię się, że mój asystent ma tę sałatkę z buraków, którą lubisz, schłodzoną i gotową dla ciebie." 

Zaczynam odchodzić. 

"Bram, nie wykonuję telefonów do biura". 

"Nie mogę się doczekać, żeby zabrać się do interesów z tobą, Jules." 

"Bram." 

Przez ramię, gdy się rozstajemy, mrugam. "Do zobaczenia w środę." 

"Bram," woła jeszcze raz, zanim drzwi zamkną się za mną, ogromny uśmiech na mojej twarzy. 

Daję Anicie szybki ukłon, zanim uderzę w przycisk w dół do windy. Jestem na dobrej drodze do randki z siostrą mojego najlepszego przyjaciela. 

Może się to nie wydawać, ale Julia jest kobietą, którą trzeba wprowadzać w coś powoli. Przekonałam się o tym wiele lat temu. Jest przemyślana w swoich decyzjach i nigdy nie wskakuje w coś pod wpływem chwili. Nie, ona ma listę za i przeciw, mierzy swoje rozumowanie, a kiedy jest gotowa, podejmuje decyzję. 

Wiedząc to o niej, zamierzam nie spieszyć się z wprowadzaniem jej w życie idei, że Bram Scott jest mężczyzną w związku, a potem... o kurwa... . . a potem wpadnę jak cholerny rycerz w lśniącej zbroi i uznam ją za swoją. Tak, bo tak jak Julia, robię swoją listę za i przeciw, mierzę swoje powody, a kiedy jestem gotowy, podejmuję decyzję. Ona jest moją decyzją - była nią przez jakiś czas - ale teraz nadszedł czas, by stworzyć magię. 

Julia Westin nie ma pojęcia, co ją czeka.




Rozdział 3

Rozdział trzeci        

BRAM   

Starszy rok, Uniwersytet Yale. 

"Chug! Chug! Chug!" 

Spuszczam ostatnie krople z mojego bonga do piwa, a potem wyciągam je do tłumu, pokazując im moje nienaganne umiejętności picia. Wpisz to do mojego cholernego życiorysu. 

Lekko oszołomiony, gorący jak gówno i pełen dumy, słucham jak tłum skanduje moje imię, gdy zeskakuję ze stołu i wbiegam na plecy mojego najlepszego przyjaciela, Ratha. 

"Stary, jestem nawalony." 

Obraca się i obejmuje mnie, ramiona w pełni owinięte wokół moich pleców, a ja odwzajemniam uścisk, ponieważ jest moją osobą. Tak, to prawda, jest moją pieprzoną osobą i nie wstydzę się do tego przyznać. Faceci mogą mieć osoby. To nie jest tylko rzecz dla dziewczyn z Grey's Anatomy. 

Od naszego pierwszego roku, kiedy rozebraliśmy się do noszenia tylko stringów, nasze kutasy ledwo mieściły się w małym skrawku materiału i tańczyliśmy dla naszego siostrzanego bractwa, wiedziałam, że Rath będzie facetem, który trzymał się u mojego boku przez dobre i złe. Do diabła, kiedy obaj zanurzyliśmy się w dół, wypięliśmy nasze tyłki i obnażyliśmy się nawzajem, policzek do policzka - na oczach dwudziestu kobiet, a klaps rozbrzmiał w gęstym, spoconym powietrzu - wiedziałem ... że ten koleś będzie moją osobą. 

Nadal trzymając mnie mocno, mówi: "Ann Marie właśnie pokazała mi swoje cycki. Chyba się popłaczę." 

Ściskam go jeszcze mocniej. "Ach kurwa, gratulacje, stary. Czy były wszystkim, o czym myślałeś, że będą?". 

"Małe i idealne, dokładnie takie, jakie lubię". 

Odsuwam się i chwytam jego ramiona, wpatrując się w jego opadające, wypełnione piwem oczy. Obaj noszą kardigany bez koszulki, nasze włosy spocony bałagan, przeżywamy nasz ostatni rok w Yale i posiadamy go. "Więc dlaczego stoisz tu ze mną, a nie w domu z Ann Marie?". 

"Moja siostra." 

Dwa słowa. 

Wszystko, co miał do powiedzenia. 

Odbyłem wiele późnonocnych rozmów z Rathem, wiesz, siedząc na ganku, piwa w ręku, strzelając gówno o naszych rodzinach. Rath kocha swoją siostrę. I nie tylko kocha ją w braterski, obowiązkowy sposób, ale naprawdę ją lubi, uwielbia, czci ziemię, po której chodzi. Opowiadał mi historię za historią o swojej siostrze, o tym jaka jest mądra, jak ma zrobić coś wyjątkowego na tym świecie, ma o wiele większy potencjał niż on, ale nawet o tym nie wie. 

Do diabła, kiedy po raz pierwszy o niej mówił, mogłem dostać małego bonusa z powodu obrazu, który rysowałem w mojej głowie. Mądre kobiety mnie kręcą. 

Nie ma nic gorszego niż kobieta udająca głupią lub zachowująca się głupio. Chcesz wiedzieć, jak sprawić, żeby moje jaja skurczyły się do kutasa? Zachowuj się jak idiotka. Za każdym razem przyprawia mnie to o gęsią skórkę. I mimo że chodzimy do Yale, zdziwiłabyś się ilością "głupich" kobiet, z którymi się zetknęliśmy. 

"Julia przychodzi? Tutaj? Dziś wieczorem?" 

On przytakuje. "Powinna tu być lada chwila. To jej pierwsza impreza w bractwie." Spłaszcza swoje włosy. "Jak wyglądam?" 

Patrzę na niego w górę i w dół, ręką do brody, dając mu sprawiedliwą ocenę. "Będę szczery, koleś. Wyglądasz gównianie". 

"Nieeee," marudzi. "Ona nigdy nie widziała mnie pijanego. Szybko, klepnij mnie po twarzy, wybij ze mnie gorzałę". 

"Kuszące, ale nie zadziała." Rozglądam się dookoła, szukając rozwiązania, ale w moim pijackim zamgleniu, nie mogę wydać się złożyć jednego pomysłu, aby pomóc mojemu przyjacielowi. Jedyna rzecz, która przychodzi mi do głowy? Więcej strzałów! 

Przerywając moje myśli, Rath chwyta mnie za ramię i potrząsa mną, wirując wokół piwa, które właśnie wypiłem. Whoa, pokój się kręci. "Kawa. Potrzebuję kawy. Czy to nie powinno działać?" 

"Eh, nie wiem." Kołyszę się z boku na bok. "Kiedy ona ma...?" 

"Rath?" Mały głos zwraca uwagę nas obu na lewo, gdzie stoi jasnowłosa, nieśmiało wyglądająca dziewczyna, zerkając na nas z wyrazem konsternacji. 

Zanim Rath podnosi ją i obraca wokół siebie, łapię krótkie spojrzenie pięknych oczu ukrytych za okularami w czarnych oprawkach. Falujące blond włosy unoszą się nad jej ramionami i do diabła, nie mogę się powstrzymać od spojrzenia w dół, biorąc pod uwagę jej tyłek, zamknięty w parze dżinsowych szortów. 

Dobra ... może nie jest to najlepszy wybór ubrania na imprezę bractwa, ale ... działa. 

Kogo ja oszukuję? Strój jest okropny, a czy to są białe tenisówki i skarpetki, które ma na sobie? 

Skarpetki. 

Cholerne skarpetki. 

Odważne posunięcie, ale jeśli ona chce się trzymać z dala ode mnie z jej strojem, to ją przybiła. Nie sądzę, że jest tu jakiś facet, który poradziłby sobie z dziewczyną w białych skarpetkach, które normalnie pasują do starego pierdziela na boisku do racquetballu. 

Ale nawet jeśli wyskoczyła z odcinka The Golden Girls, nie mogę się powstrzymać od gapienia się. Jej cały wygląd działa na mnie w najlepszy możliwy sposób. Wygląd frump powinien mnie odstraszyć, ale do diabła, to sprawia, że chcę ją obrać jak cebulę, warstwa po warstwie, kochanie. 

"Juuuuliaaaa!" Rath odstawia siostrę na ziemię, a potem wciąga ją w uścisk, przyciskając brodę do czubka jej głowy. Huh, ona jest krótka. To też mi się podoba. "Jestem pijany. Nie znienawidź mnie." 

Ona chichocze, dźwięk słodki na moich uszach. "Wiem, że pijesz, Rath." Odsuwa się od brata i dopasowuje okulary. 

"Od kiedy?" 

"Od zeszłego roku, kiedy przyszedłeś do mojego pokoju w akademiku, pijany z dupy, ale zachowujący się tak, jakbyś był po prostu zawrotny od zbyt dużej ilości ćwiczeń i niewystarczającej ilości wody. Nie wspominając o tym, że masz dwadzieścia dwa lata". 

"Cóż, część o niepiciu wody była poprawna." Śmieje się, a potem wskazuje na mnie. "Julia, w końcu myślę, że jestem gotowy przedstawić ci moją drugą połówkę, mężczyznę moich marzeń, skorupkę do mojego pistacjowego orzecha, mojego najlepszego przyjaciela wszech czasów, Brama Scotta". Nie mogłam powiedzieć tego lepiej. 

Wyciągam dłoń, gdy Julia wpatruje się w brata, szczypiąc się w brwi, z zakłopotanym pytaniem w spojrzeniu. Kręcąc głową, odwraca się w moją stronę, zauważając mnie po raz pierwszy od przyjazdu. Wyciągnięta ręka czeka, aż ją weźmie, obserwuję, jak nie ukrywa swojej szybkiej oceny mnie, a potem z lekką obawą bierze moją dłoń w swoje. Dobrze ją ściska, zanim puszcza. "Miło mi cię poznać. Kiedy mój brat po raz pierwszy powiedział mi o tobie, myślałem, że jesteście kochankami, a potem wszedłem na niego i jakąś dziewczynę podczas przerwy świątecznej jego pierwszego roku i zdałem sobie sprawę, że był po prostu jawnie namiętny wobec ciebie." Deadpan. Całkowicie martwy. Ta dziewczyna. 

Wbijam ręce w kieszenie, pozwalając, by wiatr odrzucił mój kardigan, ukazując moją imponującą klatkę piersiową, ale jej oczy nie ścinają się, by rzucić okiem. Ciekawe. "Nie mogę pomóc takiej pasji, jaką ma dla mnie twój brat. Wszystko, co mogę zrobić, to pielęgnować ją i sprawiać, że będzie silniejsza." 

"To prawda. On zdobył moją duszę." Rath obejmuje mnie ramieniem, a następnie składa ogromny pocałunek na moim policzku. "Boże, kocham tego człowieka". 

Oczy szerokie, Julia patrzy między nami dwoma, zdezorientowana. Chcąc się upewnić, że wszyscy jesteśmy na tej samej stronie, odsuwam Ratha i mówię: "Naprawdę nie jesteśmy kochankami. Lubimy cycki i cipki." Jej nos scrunches, obrzydzenie jasne w jej wyrazie. "Przepraszam." Wykrzywiam się. "Mam na myśli piersi i waginy". 

Przewraca oczami na mnie, a coś w jej reakcji jest urocze. Nie sądzę, że wiele kobiet przewróciło na mnie oczami w sposób, w jaki Julia właśnie to zrobiła ... jakbym był kompletnym idiotą. Bycie prezesem najpopularniejszego bractwa na kampusie sprawiło, że zaliczanie jest cholernie łatwe. Kobiety praktycznie rzucają się na mnie, bo tylko wielcy wywodzą się z tego bractwa. Bogaci, wynalazcy, sławni. Jesteśmy znani z tego, że produkujemy najlepszych. Jeśli złapiesz faceta z Alpha Phi Alpha, jesteś ustawiona na całe życie. 

Ale Julia nie wydaje się mieć tego samego rodzaju krwi płynącej w jej żyłach, co inne dziewczyny, które poznałam, które kręcą się po domach bractw, szukając kolejnego kutasa do zdobycia. Ona jest inna, co wyraźnie widać po jej przewróceniu oczami. Powolne i celowe, dotykające czubków jej oczu i dramatycznie odchylające się na bok. Podoba mi się to, bardzo. 

"Więc co cię dziś sprowadza?" Pytam, chcąc przejść obok całej rzeczy cycki i cipki. 

Ona wzrusza ramionami, jej lekkie ramiona ledwo utrzymują się na ramiączkach jej kombinezonu. Spojrzała dookoła, biorąc pod uwagę rozbawiony tłum. "Pomyślałem, że zobaczę o co chodzi w tym bractwie". 

"Upewniłem się, że była zamknięta w sobie na pierwszym roku," wtrąca Rath. "Najpierw szkoła, a potem po roku studiów, teraz może chodzić na imprezy, ale tylko na te, na których ja będę, bo nie ma mowy, żebym pozwolił jakiemuś pijanemu dupkowi wykorzystać moją młodszą siostrę". 

Wykorzystać Julię? Huh, zastanawiam się, jak by to było rozpiąć jej kombinezon i zdjąć skarpetki? Poświęcam chwilę, żeby to sobie wyobrazić. Gładkie podniesienie jednego z jej pasków kombinezonu, odcisk od kompresji skarpetki na jej skórze wciąż obecny, kiedy ściągam je z jej stóp. O tak, to gówno jest... 

"Dude." Rath trzepie mnie w tył głowy. "Przestań się gapić na skarpetki mojej siostry. Co jest z tobą nie tak?" Przynajmniej nie gapiłem się na jej cycki... 

"Huh? Oh." Uśmiecham się i pocieram tył głowy. "Podobają mi się. Bardzo ... uh, białe. Czy używasz wybielacza? Czy może jesteś dziewczyną OxiClean?" 

Puste, ona wpatruje się we mnie, nie odpowiadając, po prostu gapiąc się, prawie tak, jakby zza jej źrenic oceniała wszystko o mnie. I z wyglądu jest taka, że nie robi to na niej wrażenia. 

To nie tak, że lubię siostrę Ratha, ale uzyskanie jej aprobaty jako najlepszej przyjaciółki, teraz to jest coś, co nie miałabym nic przeciwko. Wiesz, małe poklepanie po plecach, które mówi: "Wiem, że wcześniej ogrzewałaś mojego brata w nocy i doceniam to". 

Nie ma odpowiedzi na moje pytanie, tylko małe potrząśnięcie jej głową, kiedy odwraca się w stronę Ratha. "Clarissa przygotowuje nam napoje. Idę ją znaleźć." 

"Pijesz wodę, prawda?" 

Ona przytakuje. "Yup. Oczywiście." Staje na palcach i daje mu szybkie dziobnięcie w policzek. "Do zobaczenia w okolicy". 

"Jeśli mnie potrzebujesz, wiesz gdzie mnie znaleźć". 

"Gdzieś zachowując się jak idiota, jestem pewien." Ona daje mu wycofujący się uśmiech, nie przejmując się powiedzieć Bye do mnie, a następnie zabiera się w kierunku domu. 

Huh, nawet nie było miło cię poznać. Myślałem, że Westinowie mają lepsze maniery niż to. Cóż, jest cholernie niegrzeczna. Szkoda, że nie mogę tego powiedzieć, chyba że chcę dostać pięścią w gałkę oczną, a wiesz co? Naprawdę nie jestem teraz w nastroju. 

"Więc to jest Julia, co?" 

Rath przytakuje. "Yup, to moja siostra."




Rozdział 4

Rozdział czwarty        

JULIA   

"Nie okłamuj mnie, Rath". 

I power-walk przez obskurne ulice Nowego Jorku w trzycalowych obcasach, brutalny zimowy wiatr biczuje mój długi płaszcz i chłodzi moje nogi w popsik. Gardzę zimną pogodą. Gdybym miała swoje zdanie, moja firma znajdowałaby się na krańcu Florydy, pomagając wszystkim samotnym ludziom w Miami znaleźć miłość. Niestety dla mnie, mekka randek znajduje się w Nowym Jorku, co oznacza, że utknąłem, zajmując się zimową pogodą. 

"Nie okłamuję cię". 

Nie wierzę w to ani przez chwilę. Znam mojego brata i wiem, kiedy kłamie - lub przynajmniej próbuje się ukryć - i właśnie teraz, sposób, w jaki jego głos jest lekko wysoki, gdy wypowiada słowo kłamstwo, wiem, że powstrzymuje prawdę. 

"Gdybym był na łożu śmierci w tej chwili i zapytał cię, czy Bram przychodząc do mnie był z czystego pragnienia, aby znaleźć miłość, a nie jakiś głupi zakład fantasy football, co byś powiedział?". 

"Uh ..." zakaszlał. "O cholera, spójrz na to, jestem spóźniony na spotkanie. Nie chcę mieć kłopotów. Powinienem już iść." 

"Jesteś właścicielem firmy," I deadpan, wiatr kopiąc starą torbę z chipami i tynkując go o mój płaszcz. Odgarniam ją, mając nadzieję, że nie ma na niej resztek ekskrementów. 

"Tak ... nadal, czas jest istotny, a ja nie chcę być szefem kutas. Kocham cię, siostro. Chodźmy na lunch wkrótce." 

"Wiem, że nie odpowiadasz na moje pytanie, próbując mnie teraz wyrzucić z telefonu". 

"Co to jest? Nie słyszę cię. Musisz przechodzić przez tunel." 

"Idę ulicami." 

"Ok, dzięki, yup. Pa." 

Klik. 

I huff out długi, sfrustrowany oddech jak umieścić mój telefon w mojej torebce i hunker dół, co to w dół ostatni blok, aż dotrę do budynku biurowego Brama. 

Nie ma wątpliwości w moim umyśle, że jedynym powodem, dla którego Bram przechodzi przez mój program, jest to, że przegrał głupi zakład o piłkę nożną fantasy. Nie ma innego wyjaśnienia. Znam tego człowieka już od dawna i nie ma mowy, żeby był zainteresowany moim programem. Nie w najmniejszym stopniu. Co oznacza. . . Zamierzam uczynić z życia Brama Scotta piekło. 

Po wejściu do budynku Brama poświęcam chwilę, żeby złapać oddech i odmrozić całe ciało. Dałam sobie czas przed naszym spotkaniem, więc przechodzę na stronę drzwi w holu i zdejmuję rękawiczki, poprawiam kilka spinek w moim gładko uczesanym koku i poklepuję zmarznięte policzki, dając im trochę życia. 

Bogate lobby jest pełne ludzi w ruchu, którzy wchodzą i wychodzą z budynku, mając na głowie pracę. Wysokie obcasy stukają o marmurowe podłogi, ostentacyjne windy dzwonią co kilka sekund, przemieszczając masy w obrębie 110 pięter budynku. 

Jeśli nie jesteś przyzwyczajony do prowadzenia interesów w Nowym Jorku, może to być onieśmielające, ale dla mnie jest to po prostu oczekiwane, nie ma się czym przejmować. 

Przynajmniej tak to teraz wygląda. Kiedy po raz pierwszy przeniosłam się do miasta, byłam tą dziewczyną, która stała w lobby, biorąc w górę wspaniałość ich wszystkich, podczas gdy ludzie obijali się i chodzili obok mnie z misją. 

Wybieram drogę do windy z co najmniej pół tuzinem ludzi i naciskam na najwyższe piętro, gotowa na długą jazdę. 

Ludzie wchodzą i wychodzą z windy, przychodząc i odchodząc, dopóki nie dotrę na swoje piętro. Ręka zaciśnięta na pasku torebki otwiera szklane drzwi Scott Realty i kieruję się na zaplecze, gdzie znajduje się biuro Brama. Jego posłuszna asystentka siedzi ze słuchawką na głowie, robiąc notatki, jednocześnie szybko rozmawiając z kimś przez telefon. 

Czekam cierpliwie, ale w chwili, gdy Linus - spotkaliśmy się już kilka razy - zauważa mnie, odkłada rozmowę na później. "Panno Westin, dobrze panią widzieć". Jego oczy podróżują po mnie. "Pan Scott czeka na panią i kazał mi wpuścić panią, gdy tylko się pani pojawi". 

"Dziękuję, Linus." 

Przesuwam się obok wędrujących oczu Linusa i do biura Brama, gdzie przepycham się przez drzwi z matowego szkła bez pukania. 

Mam nadzieję, że zastanę go robiącego coś wstydliwego, ale jestem smutno rozczarowana, kiedy znajduję go siedzącego przy biurku, z ręką w piaskowo-blond włosach, ciągnącą za krótkie pasma, kiedy wpatruje się w ekran komputera. 

Kiedy słyszy szum swoich drzwi, jego oczy zerkają w moim kierunku i ten jego głupi leniwy uśmiech ciągnie się za jego wargi. Jest taki zarozumiały i pewny siebie. Zawsze taki był. Ani razu jego osobowość nie zmieniła się od czasu, gdy go pierwszy raz spotkałam. Może nieco dojrzał, zamieniając bonga na kufle, ale nadal jest tym samym aroganckim człowiekiem. 

Jego silne dłonie chwytają krawędź biurka, czysty biały materiał jego koszuli przyciąga obwód jego bicepsów, gdy odsuwa się od biurka i staje. Granatowe spodnie przylegają do jego ud. Gdy idzie w moją stronę, zauważam szorstkość zarostu, który pieści jego szczękę, gdy ociera się o nią paznokciami. 

Daleko mi do kombinezonów i golfów. Na studiach nie przejmowałam się modą. Chciałam mieć doktorat i to w szybkim tempie. Tylko to mnie obchodziło. 

Dopiero kiedy miałam doktorat, mój program randkowy się wypełnił, a mój biznes potrzebował twarzy do marketingu, zdałam sobie sprawę, że potrzebuję metamorfozy. 

Na szczęście moja przyjaciółka Clarissa zna wszystkich i umówiła się na całodzienne konsultacje, aby wypolerować i udoskonalić mnie na twarz dużej firmy zajmującej się kojarzeniem. 

"Hej Jules." Bram podchodzi do mnie, umieszcza rękę w mojej talii i pochyla się do przodu, jego woda kolońska przejmuje każdą myśl, gdy składa miękki pocałunek na moim policzku. Zanim mogę coś powiedzieć, albo nawet złapać oddech, on się odsuwa. "Dziękuję za spotkanie ze mną tutaj. Miałem spotkanie za spotkaniem przez cały dzień, więc brak konieczności zasuwania do twojego biura był pomocny." 

Zamierzam to ujawnić, żeby nie było żadnych nieporozumień. W żaden sposób nie dorównuję Bramowi Scottowi. Nawet blisko. 

Ale... 

To niezwykle atrakcyjny mężczyzna. To mężczyzna, w którego istnienie nie wierzysz, dopóki nie spotkasz go na żywo i praktycznie nie połkniesz języka w chwili, gdy nawiązują kontakt wzrokowy. Jego oczy, prawie pastelowy niebiesko-zielony kolor. Jego skóra, opalona w zimie z jakiegoś przeklętego powodu, a jego włosy zawsze idealnie ułożone w ten niechlujny wygląd, który zajmuje dwadzieścia minut, ale wygląda jakby zajęło to pięć. Jego ciało wyrzeźbione jak grecki bóg i jego uśmiech, zabójcze połączenie idealnych zębów i seksapilu. Jest uosobieniem męskiej atrakcyjności i dobrze o tym wie. I skłamałabym, gdybym powiedziała, że łatwo mi się z nim przebywa. On jest... za bardzo. Zbyt doskonały, by na niego patrzeć. 

Wskazuje na niebieską aksamitną kanapę przysuniętą do ściany jego biura. "Podaj mi swój płaszcz i usiądź; rozgość się". 

Jest taki gładki, swobodny, jakby to nie było najbardziej niezręczne spotkanie, jakie kiedykolwiek mieliśmy. Wiem, że kłamie na temat tego, dlaczego prosi o moje usługi. Jeśli chce być poddany działaniu mojego programu, to w porządku, ale to trochę przerażające przy tym, jak swobodnie teraz wygląda. 

Podaję mu swój płaszcz i siadam na eleganckiej kanapie. Ta tkanina, Boże, musiała kosztować fortunę, bo jest niesamowicie miękka, jak połączenie zgniecionego aksamitu i roztopionego masła. Przez krótką - i mam na myśli krótką - sekundę myślę o tym, jak by to było leżeć na niej nago, jak tkanina czułaby się na mojej skórze, z plecami opartymi o długość kanapy... 

Ale jak już mówiłam, to przelotna myśl, zwłaszcza że Bram stoi kilka stóp dalej, z ręką w jednej z kieszeni, uśmiechając się jak głupek. 

Pociera o siebie swoje dłonie. "Jestem podekscytowany, że mogę zacząć". 

"Mm-hmm," mamroczę, pochylając się w stronę mojej torby i wyciągając stos umów. Umieszczam je na orzechowym stoliku do kawy przed sobą. "Masz kilka umów do podpisania, więc powinieneś zacząć". 

On patrzy na stos. "Kontrakty?" 

Krzyżuję jedną nogę na drugą i staram się wyglądać jak najbardziej wyrafinowanie, nawet jeśli mój wewnętrzny nerd chce schować swoje ciało w kącie pod niemożliwie intensywnym spojrzeniem Brama. 

Bardzo szybko zorientowałam się, że mając do czynienia z mężczyznami takimi jak Bram - potężnymi, wyrafinowanymi i bogatymi - musisz okazywać pewność siebie, nawet jeśli nie czujesz jej głęboko w kościach. Jeśli okażesz pewność siebie, będą cię traktować poważniej. Nieśmiałość nie jest już opcją. 

"To wymóg, który mam ze wszystkimi moimi klientami. Dzięki temu wiem, że potraktują program poważnie i nie będą z niego korzystać pod fałszywym pretekstem." Podkreślam słowa i obserwuję jego reakcję, ale nic. Powinienem był wiedzieć-Bram wie, jak zachować wyuczony w biznesie, niekryty wyraz twarzy. "Jest trzymiesięczne zobowiązanie do udziału w programie, testy, które muszą być przeprowadzone, i potwierdzenie, że możemy wykorzystać twoje wyniki testów i dane osobowe, aby pomóc znaleźć ci dopasowanie." 

"Jak intensywne są testy, o których mówimy?" Siedzi i unosi brew na mnie, ciągnąc kontrakty na swoje kolana, gdzie je tasuje. 

"To około tygodniowe testy". 

Jego głowa wyskakuje w górę. "Tydzień? Mówisz poważnie?" 

Powoli przytakuję, mały uśmiech wykrzywia moje usta. Niewiele wie, jak pracochłonny jest ten program. Mój brat i jego przyjaciele wybrali zły program randkowy, aby przegrać zakład i zgadnij co, zamierzam pociągnąć Brama do odpowiedzialności. 

"Nie zapomnij przeczytać o opłatach za moje usługi". 

"Pieniądze nie mają dla mnie znaczenia," mówi off-handly, ostro czytając nad drobnym drukiem. 

Wiem, że pieniądze nie mają znaczenia dla Brama, to praktycznie kiełkuje z jego uszu, gdy tu siedzę, ale chcę, aby był świadomy wszystkich opłat. 

"Zwróć tylko uwagę, że opłaty są stosowane za obłudne traktowanie programu. Nie marnuję swojego czasu, a jeśli ty go marnujesz, płacisz karę." 

Skanuje arkusz i wiem, kiedy to widzi, bo kącik jego ust unosi się do góry. Unosi głowę na tyle, że mogę zobaczyć jego psotne oczy. "Dostajesz swoje bezwzględne umiejętności biznesowe od swojego brata, prawda?". 

Zerkam na moje paznokcie, rzucając okiem na nagi lakier, który musi być wkrótce dotknięty. "Mogłem mieć go do pomocy przy kontraktach". 

"Sprytne. Ale nie musisz się martwić o opłaty, kiedy chodzi o mnie." Podnosi głowę całkowicie, jego język ciała łagodnieje w kierunku mnie na kanapie. "Jestem w tym na dłuższą metę, Julia". 

Z jakiegoś powodu nienawidzę, kiedy nazywa mnie Julią. To brzmi tak formalnie spadając z jego języka. On jest jedyną osobą, która nazywa mnie Jules, i jedyną osobą, której pozwalam nazywać mnie Jules, ponieważ kiedy używa mojego pełnego imienia, to prawie czuje się, jakbyśmy byli obcy. To nie powinno mieć dla mnie znaczenia. Bram Scott nie powinien mieć dla mnie znaczenia, ale co mogę powiedzieć? Otrzymanie ciepła od Brama jest mile widzianym i rzadkim wydarzeniem w moim skądinąd uporządkowanym i zorganizowanym życiu. Jules jest odświeżającym odstępstwem od bycia panną Julią Westin. Jules oznacza, że nadal jestem kobietą z krwi i kości, którą ktoś postrzega jako swego rodzaju przyjaciółkę. Nie, żeby on kiedykolwiek się o tym dowiedział, bo to Bram, a to tylko uderzyłoby mu do głupio przystojnej głowy. 

"Dobrze, dobrze" - odpowiadam, czując się nagle sfrustrowana. Dotykam swojego gardła. "Mogę prosić o wodę?" 

"O cholera, tak, jestem takim złym, pieprzonym gospodarzem". Jedna rzecz, którą uważam za dziwnie uroczą o Bramie, która może być trudna do sprzedania dla kogoś innego, to nawet jeśli myśli, że jest wyrafinowany i polerowany, pozwala swojemu prawdziwemu ja pokazać wokół mnie - potty mouth, cocky frat boy, który poznałem wiele lat temu. "Woda i sałatki. Już podaję." 

Wyciąga swój telefon z kieszeni i wysyła szybkiego SMS-a, i wydaje się, że w ciągu kilku sekund Linus jest przy drzwiach, puka, a potem przynosi lunch. Stawia go na stoliku do kawy i pyta: "Czy chciałby pan coś jeszcze, panie Scott?". 

"Myślę, że jesteśmy dobrzy, Linus. Weź swój lunch i połóż go na mojej karcie. Do zobaczenia za godzinę". 

Twarz Linusa rozświetla się. "Dziękuję, panie Scott." 

Ciężkie drzwi zamykają się za Linusem, pozostawiając mnie znowu samą z Bramem. Całkowicie samą. 

"Czy możemy zrobić małą przerwę na lunch, zanim zanurkujemy dalej w te kontrakty?" Bram poklepuje swój żołądek, który wiem, że jest twardy jak skała. "Umieram z głodu. Mój koktajl proteinowy nie zrobił nic dla mnie tego ranka. Wiesz, na co naprawdę miałem ochotę? Jakieś tacos na śniadanie". 

Kiwam głową i otwieram mój pojemnik z sałatką. Yum. Dużo buraków. On mnie dobrze zna. 

"Co jest takiego w sałatce z buraków, że twardnieją ci sutki, Jules?" 

Poirytowany, przechylam głowę na bok i wyrównuję z nim. "Będziesz musiał nauczyć się nie mówić jak pijany idiota, jeśli dołączysz do tego programu". 

"Co? Bo powiedziałem sutki?" Potrząsa głową. "Powiedziałem to tylko po to, żebyś ze mną porozmawiał. Wiesz, prowadzić rozmowę." 

"Wiem, co to jest rozmowa, Bram". Polewam dressingiem imbirowo moją sałatkę i przebijam widelcem kilka liści sałaty. "Po prostu wybieram, kiedy chcę prowadzić rozmowę, a kiedy nie". 

"I nie chcesz mieć ze mną rozmowy w tej chwili?" 

"Nie bardzo", odpowiadam, będąc całkowicie szczerym. Jestem wściekła. Bram nie potrzebuje mojego programu, żeby kogoś znaleźć, a ja nienawidzę czuć się, jakbym była częścią jakiegoś niedojrzałego żartu. Oboje zaprzeczyli, ale naprawdę? W moim biurze czeka na mnie praca, a na to spotkanie nie przyszłam po to, żeby mnie karmiono i pojono. Nie chcę teraz nawiązywać rozmowy. To nie jest rozmowa towarzyska. Jednak nawet gdy jestem szczera, to i tak skutkuje to tym jego przeklętym uśmieszkiem, co jeszcze bardziej pogarsza sprawę. 

"A dlaczego tak jest?" 

Biorę kęs mojej sałatki i przenoszę pojemnik na kolana. Patrzę przez okno i żuję, ignorując go całkowicie. 

"W porządku, zamierzasz zmusić mnie do zgadywania. To jest w porządku. Jestem dobry w zgadywankach. Hmm, zobaczmy." Bierze kęs swojej sałatki ze stekiem gorgonzola i żuje. "Nie rozmawiasz ze mną, bo kazałem ci przyjść do mojego biura". 

Nie odpowiadam mu, ale jestem zirytowany, że jestem tutaj i musiałem przedrzeć się przez zimowe warunki, aby się tu dostać. 

"Dobra, to nie to. Nie sądziłem, że jest, odkąd zobaczyłem sposób, w jaki twoje palce orgazmowały, gdy dotykały mojej kanapy, ale pomyślałem, że rzucę to tam." Jezu, on jest taki irytujący. "Czy to dlatego, że zapomniałem zaproponować ci drinka? To była wpadka, nie powtórzy się." 

Nie przyjmuję go do wiadomości. 

"Hmm, nie woda." Pstryka palcem. "Och, wiem, to dlatego, że uważasz mnie za przytłaczająco seksownego i boisz się, że możesz powiedzieć coś głupiego, jeśli będziemy rozmawiać". 

Przewracam oczami, ciężko. Nawet jeśli to częściowo prawda. "Ogarnij się." 

"Aha. Wiedziałem, że to zrobi." 

Nienawidzę go. Gdybym tylko mogła. Wracam do mojej sałatki, żując i utrzymując oczy wyćwiczone na wszystkim oprócz niego. 

"Chodź, Jules." Jego głos mięknie. "Porozmawiaj ze mną. Opowiedz mi o swoim nowym mieszkaniu." 

Przysięgam, informacje, które podróżują między Bramem i Rathem są absurdalne. Rozmawiają bardziej niż nastoletnie dziewczyny. 

Nawet jeśli nie chcę z nim teraz rozmawiać, poddaję się, bo on nie zrezygnuje. Jest tą osobą, która będzie cię powoli torturować, aż w końcu się poddasz. 

"Nie chcę rozmawiać o moim mieszkaniu". 

"O cholera, czy ma karaluchy?" 

"Nie," odpowiadam, mając zamiar stracić to na nim. "Nie, moje nowo wyremontowane mieszkanie z widokiem na Central Park nie ma karaluchów." 

"Musiałeś wrzucić tę lokalizację Central Parku, co?" Mruga i bierze duży kęs swojej sałatki. 

Przejeżdżam językiem po zębach, licząc do dziesięciu. "Wiesz, o czym możemy porozmawiać, Bram?" 

Jego oczy rozświetlają się, jakbym miał mu zaraz zdradzić jakiś głęboki i mroczny sekret. "Co?" 

Wyrównuję moje spojrzenie na niego, nie mrugając nawet raz, gdy mówię: "Porozmawiajmy o tym, dlaczego mnie okłamałeś". 

"Okłamał cię?" pyta tak swobodnie. "Powiedz mi o tym więcej." 

Mam niewiarygodnie silną potrzebę, aby go teraz udławić. 

"Tuż przed tym, jak tu przyjechałem, wyszedłem z telefonu z Rath, który powiedział mi, że miałem rację. Ta cała potrzeba znalezienia przez ciebie miłości to zakład. Więc porzuć to przedstawienie, Bram." 

Z przechyleniem ust mówi: "Nie mam pojęcia, o czym mówisz". 

"Bram, albo powiesz mi prawdę, albo wyślę Linusowi zdjęcie, na którym śpisz na stercie kobiecych produktów, z których jeden zwisa ci z nosa od czasów studiów, i poproszę go, żeby rozpowszechnił je w całej twojej firmie, łącznie z inwestorami". 

"Nadal masz to zdjęcie?" mówi Bram Scott. Oczywiście, że mam to zdjęcie. Na chwilę właśnie taką jak ta. Prawie się rozkleiłem. Ale to nie ja. 

"Oznaczyłem to w folderze szantażu". 

Powoli kręci głową. "Jesteś bezwzględny." 

Składam ręce na piersi i czekam. 

Wypuszcza długie, ciężkie westchnienie i w końcu mówi: "Dobra, dobra, to był zakład, który przegrałem. Ale", dodaje, zanim mogę wciąć, "Nigdy nie powiedziałbym "tak" zakładowi, gdyby nie było to coś, co poważnie brałem na siebie, jeśli przegrałem." 

"Znaczenie?" Pytam go, sceptycznie. 

"Znaczenie, nawet jeśli przegrałem zakład, chcę tu być". I chociaż żartuje przez dziewięćdziesiąt dziewięć procent czasu, w tej chwili wiem, że mówi prawdę. To sposób, w jaki jego brwi obniżają się i miękko opadają na oczy. 

Cholera. 

"Dlaczego teraz, dlaczego mój program?" 

Ustawia swój na wpół zjedzony lunch na stoliku do kawy i opiera się z powrotem na kanapie, jego spojrzenie przesuwa się do przodu, gdy mówi. "Kilka miesięcy temu byłem na High Nine z Roarkiem, piłem, bawiłem się cholernie dobrze z kilkoma dziewczynami, które spotkaliśmy przy barze. To był dla mnie typowy piątkowy wieczór, ale tej nocy zobaczyłem coś, co sprawiło, że moje jelita się zacisnęły." 

Nienawidząc tego, jak bardzo jestem już zainwestowany w jego historię, pytam: "Co to było?". 

"To była para siedząca w kabinie. Małżeństwo. Byli na randce. Nie mogłem oderwać od nich wzroku, jak się śmiali i przekomarzali. Sposób, w jaki przemykali spojrzenia, dotykali się, lub do diabła, po prostu robili to w kabinie. W tym momencie zdałem sobie sprawę, że chcę mieć to, co oni. Chcę kogoś, kogo mogę zabrać i wiem, że wróci ze mną do domu. Chcę kogoś, z kim mogę żartować, kogoś, kto będzie mnie lubił za to, kim jestem, a nie za rodzaj garnituru, który noszę. Do diabła, chcę kogoś, komu mogę wysłać SMS-a w nocy, innego niż twój brat". 

To sprawia, że prycham. 

Przenosi swoje uduchowione oczy na moje, a one są pełne tak wielkiej głębi. Każda kobieta zgubiłaby się w nich, gdyby wpatrywała się w nie zbyt długo. Dlatego właśnie unikam długich chwil patrzenia mu w oczy. "Chcę znaleźć partnera w życiu, a kiedy zrobiliśmy ten zakład, wiedziałem, że jeśli ktoś może mi pomóc to znaleźć, to będziesz to ty". 

I właśnie wtedy, gdy próbowałam go znienawidzić, mówi coś takiego. Niech go szlag trafi. 

Wypuściłem długie westchnienie. "Jesteś irytujący, wiesz o tym?" 

"Dlaczego?" Szturcha mnie figlarnie w ramię. "Bo sprawiłem, że czujesz do mnie coś innego niż niesmak?". 

"Dokładnie." 

Wypuszcza z siebie pełen brzucha śmiech. "Przygotuj się, Jules, po tym wszystkim, co zostało powiedziane i zrobione, będziesz mnie lubić o wiele bardziej niż się spodziewasz". 

Ha. 

"Tak, zobaczymy o tym, Romeo".




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Zakochać się w złej dziewczynie"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści