Nie do odparcia dla niego

Prolog

Prolog

Daisy

Osiemnaście miesięcy temu

"Powiedz mi jeszcze raz, gdzie byłaś wczoraj wieczorem?".

Patrzę na detektywa siedzącego naprzeciwko mnie przy stole. Moje dłonie są sparciałe. Splatam palce na kolanach.

Dlaczego muszę mu powiedzieć jeszcze raz? Czy nie uwierzył mi za pierwszym razem, kiedy mu powiedziałam?

"Po wyjściu z pracy poszłam prosto do domu, a mój chłopak, Jason, wpadł do mnie. Był ze mną całą noc. Zapytaj go; on ci powie".

"Mój kolega rozmawiał z Jasonem kilka minut temu". Detektyw pochyla się do przodu. Kładąc przedramiona na stole, łączy dłonie ze sobą. "Powiedział nam, że nie było go z tobą ostatniej nocy".

"Co?" Słowo opuszcza moje usta w zadyszanym pośpiechu.

"Jason powiedział mojemu koledze, że był z bratem i przyjaciółmi, grając w karty, w swoim domu przez cały wieczór i że w ogóle nie widział cię ostatniej nocy".

"Ja-ja...co? Nie rozumiem..." Moje oczy gorączkowo przeszukują pokój. Dezorientacja i panika ścigają się przez mój umysł i ciało. "Nie rozumiem. Dlaczego Jason miałby to powiedzieć?"

Detektyw rzuca mi miarowe spojrzenie, nie mówiąc nic.

Oblizuję swoje wargi. Moje usta są suche, gdy próbuję mówić: "Jason kłamie. Byłam z nim u siebie całą noc".

"Czy ktoś może to potwierdzić?" pyta detektyw.

Jesse.

Nie...on został ostatniej nocy w domu swojego przyjaciela Justina. W domu byliśmy tylko Jason i ja.

O Boże.

"Nie." Znowu zwilżam usta. "Ale mówię ci prawdę, przysięgam". Wpatruję się miarowo w oczy detektywa, próbując przekazać, że moje słowa są prawdą.

Ale wiem, że to bezowocne. On myśli, że to ja to zrobiłam.

Przełykam ciężko, walcząc, by powstrzymać wzrastającą panikę. "Myślisz, że to byłam ja. Myślisz, że ukradłam biżuterię. Ale mylisz się. To nie byłam ja" - stwierdzam stanowczo.

Detektyw odchyla się na swoim miejscu. "Co mam myśleć, Daisy? To była twoja karta-klucz, która została użyta do uzyskania dostępu do sklepu po jego zamknięciu, ta sama karta, która wciąż była w twoim posiadaniu, kiedy cię zgarnęliśmy. Wiesz, że to unieważnia alarm. Wiesz, jak wyłączyć sprzęt fotograficzny. Wiesz dokładnie, gdzie są wysokiej klasy elementy biżuterii -"

"Ale ja ich nie wziąłem! Dlaczego miałbym?"

"Samotnie wychowywałeś brata, zalegasz z czynszem, masz rachunki do zapłacenia i niespłacone karty kredytowe. Ludzie kradli za mniej".

"Ale ja nie ukradłam biżuterii! Nigdy bym tego nie zrobiła! Nie jestem złodziejem! Ja - nie wiem jak moja karta została użyta. Może...może została skopiowana." Chwytam się słomek, bo ani jedna rzecz w tym wszystkim nie ma dla mnie najmniejszego sensu.

Detektyw kręci na mnie głową.

"Tak", argumentuję, "może ktoś to ukradł, a potem odłożył z powrotem".

"Kto, Daisy?" Pochyla się do przodu. "Kto mógłby to zrobić?"

Mój mózg się zakodował. Następnie, trzyma się jedynej innej osoby w moim domu ze mną ostatniej nocy.

"Jason." Mój głos się trzęsie, łzy zagęszczają moje słowa. "Jason skłamał i powiedział, że nie był ze mną, kiedy był. Mógł wziąć kartę-klucz i-"

"Ale jak mógł dokonać rabunku, skoro powiedziałeś, że był z tobą?".

Ma rację. Wbijam palce we włosy, drapiąc się po skórze głowy.

Uderza mnie pewna myśl.

"Może... może Jason komuś to dał". Teraz dyszę, zdyszana, przerażona.

Widzę, jak detektyw wycofuje się ze mnie. Tracę go. On myśli, że ja to zrobiłam. Myśli, że ukradłam biżuterię ze sklepu. Mojego miejsca pracy. Pracy, którą kocham.

"Może Jason dał ją komuś, a potem włożył z powrotem do mojej torby, zanim się zorientowałam, że zniknęła".

"To dobra teoria, Daisy". Detektyw przytakuje. "A my przyjrzeliśmy się twojemu chłopakowi, Jasonowi Doyle'owi. Kilka lat temu został zamknięty za kradzież samochodu. Ma też na koncie kilka wykroczeń za kradzieże sklepowe dla nieletnich i oczywiście wiemy, kim jest jego brat -".

"To jest to! Damien!" wołam. "To mógł być Damien i Jason w tym razem! Wiem, że Damien jest złym facetem. Słyszałem rzeczy o nim -"

"Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, jakim typem człowieka jest Damien Doyle," ucina mnie detektyw. "Rabunek to tylko jedna z wielu rzeczy, w których maczał swoje śliskie palce przez lata, ale nigdy nie byliśmy w stanie nic z nim powiązać. Nikt nigdy go nie wydał." Przebiega dłonią po brodzie, drapiąc się po znajdującym się na niej zaroście. "Słuchaj, Daisy, jeśli mi coś dasz, wtedy będę mógł ci pomóc. Może nie chciałaś tego robić i zostałaś do tego zmuszona. Może dźwięk pieniędzy był po prostu zbyt dobry, aby przejść. Podaj mi nazwisko osoby lub osób, które pomogły ci to zrobić, i powiedz, gdzie teraz znajdują się te przedmioty. Wtedy będę mógł ci pomóc."

Chce, żebym powiedział, że to Damien i że brałem udział w tym napadzie.

Ale jeśli to zrobię, to będzie to kłamstwo. Nie wiem na pewno, kto dokonał napadu. Wiem w głębi duszy, że Jason wziął kartę-klucz, ale nie mogę tego udowodnić. A jeśli powiem, że to był Damien, to przyznam się do czegoś, czego nie zrobiłem.

Poszłabym do więzienia.

Kręcąc głową, ponownie wbijam palce we włosy, ciągnąc je za sobą, a moje oczy wpatrują się w dół, w stół.

Nie mam mu nic do przekazania, bo nie wiem nic, poza własną prawdą.

A ja nie jestem kłamcą.

O Boże... Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje.

Podnosząc oczy, łapię wzrok na zegar na ścianie. Jest trzecia piętnaście. Niedługo skończy się szkoła.

"Mój brat, Jesse. Niedługo będzie kończył szkołę. Muszę być dla niego w domu. Będzie się martwił, jeśli mnie tam nie będzie".

"Nie martw się. Jesse jest pod opieką."

Co ma na myśli, że Jesse jest pod opieką?

Rozchylam suche wargi, żeby go zapytać, kiedy drzwi się otwierają. Stoi w nich policjant w mundurze.

Detektyw podnosi się ze swojego miejsca. "Za chwilę wrócę", mówi mi.

Obserwuję go przez szybę w drzwiach, jak rozmawia z mundurowym. Ich wyrazy twarzy nie zdradzają nic, o czym rozmawiają.

Serce grzmi mi w piersi. Nigdy nie czułem takiego strachu jak teraz.

Drzwi się otwierają. Wraca detektyw, a za nim mundurowy.

Detektyw zajmuje swoje miejsce naprzeciwko mnie, podczas gdy oficer pozostaje w pozycji stojącej. "Daisy, kiedy tu byłaś, funkcjonariusze przeszukiwali twoje mieszkanie... i znaleźli jeden z elementów skradzionej biżuterii".

Nie.

To nie może się dziać.

"Nic nie ukradłam!" wołam, podrywając się na nogi. "Ja tego nie zrobiłam!"

Umundurowany oficer porusza się szybko i zanim się orientuję, jestem skrępowany, moje ręce za plecami. Walczę, aby się uwolnić, błagając go, aby mnie puścił.

Wtedy słyszę głos detektywa, który mówi: "Daisy May Smith, aresztuję cię pod zarzutem kradzieży. Nie musi pani nic mówić, ale może to zaszkodzić pani obronie, jeśli w czasie przesłuchania nie wspomni pani o czymś, na co później będzie się pani powoływała w sądzie. Wszystko, co pani powie, może zostać przedstawione jako dowód".

O Jezu. Jestem aresztowany. Za przestępstwo, którego nie popełniłem.

Święte przerażenie, niepodobne do niczego, co kiedykolwiek czułem, przesiąka do każdej części mojego ciała.




Jeden (1)

Jeden

Dzień dzisiejszy

Wpatruję się w swoje odbicie w małym lustrze.

Moje długie brązowe włosy są związane z tyłu w koński ogon. Twarz czysta, bez makijażu. Spoglądam w dół na swoje ubranie. Jeansy i dziecięco-niebieska koszulka. Czarne baletki na moich stopach.

Ubrania i buty, które miałam na sobie, kiedy przyszłam do więzienia.

Dżinsy i koszulka są na mnie trochę luźne. Wiedziałem, że tu schudłem. Codzienne korzystanie z siłowni i stres zrzucają kilogramy z dziewczyny. Nie żebym była ciężka na początku. Wyglądam zbyt chudo. Mogłabym zrobić z powrotem trochę wagi.

"Jesteś gotowa?"

Odwracając się od swojego odbicia, patrzę na oficera Romana stojącego w drzwiach. "Jestem gotowa."

Tak bardzo gotowa.

Nigdy w życiu nie byłem na nic bardziej gotowy.

Ostatnie spojrzenie i nie mając nic do zabrania ze sobą, opuszczam celę, w której spędziłem ostatnią noc i podążam za nią korytarzami.

Wczoraj zostałem przeniesiony do celi przejściowej, więc nie spędziłem ostatniej nocy w celi, w której spędziłem ostatnie osiemnaście miesięcy. Nie, żebym był z tego powodu zdenerwowany. Wręcz przeciwnie.

Jestem cholernie szczęśliwy.

Zostałem zwolniony.

Osiemnaście miesięcy marzyłem o tej chwili. Odliczałem minuty, godziny, dni... modląc się, bym został zwolniony warunkowo po odbyciu osiemnastu miesięcy z trzyletniego wyroku, który otrzymałem.

Wyjście na zwolnienie warunkowe oznacza, że będę żył w warunkach określonych przez kuratora, ale przynajmniej nie będę tutaj.

Wychodzę z tego piekła.

Powstrzymuję ulgę, trzymam ją w ryzach.

Nie pozwolę sobie na odczuwanie czegokolwiek, dopóki nie wyjdę stąd i nie wrócę do prawdziwego świata.

Świata, w którym odzyskam swoje życie. Świata, w którym mogę wrócić do jedynej osoby, która kiedykolwiek miała dla mnie znaczenie.

Mojego brata, Jesse'ego.

Mówię mój brat, ale to moje dziecko. Kiedy miałam szesnaście lat, a Jesse sześć, nasza uzależniona od narkotyków, marnotrawiąca przestrzeń matka zostawiła nas, znikając z wszystkimi pieniędzmi, jakie mieliśmy, i zostawiając mnie samą, by go wychować. Ale ja wychowywałam go od dziecka, bo moja matka dbała tylko o siebie, narkotyki i kogokolwiek, z kim się w tym czasie pieprzyła.

Kiedy odeszła, rzuciłem szkołę i dostałem pracę, pracując w fabryce, aby zdobyć pieniądze na wyżywienie i ubranie Jessego oraz opłacenie naszego czynszu i rachunków. To nie było wspaniałe, ale pomogło. Ledwo. Starczało nam. Kupowałam tanie jedzenie i chodziłam do supermarketu tuż przed zamknięciem, żeby dostać jedzenie po obniżonej cenie, jak np. wgniecione puszki, bo cena na nie spadła. Czasami były one wgniecione celowo. Kupowałam ubrania w sklepach z używaną odzieżą. Robiłam wszystko, co mogłam, żeby mieć pewność, że pieniądze się rozciągną.

To było trudne, ale zawsze upewniałam się, że Jesse ma się dobrze. On był najważniejszy.

Zawsze jest na pierwszym miejscu.

Pracowałam w fabryce przez rok, ale zwolniono mnie, gdy dokonano cięć w zatrudnieniu. Ostatni wchodził, pierwszy wychodził. Byłam zatrudniona jako ostatnia, więc jako pierwsza straciłam pracę.

Było ciężko, aż znalazłem inną pracę. Nie miałem oszczędności, bo nigdy nie było wolnych środków do oszczędzania.

Starałam się o pracę, ale nie mogłam jej dostać, bo nie miałam żadnych kwalifikacji. Otrzymywałam zasiłki państwowe, a także wciąż odbierałam zasiłek na dzieci Jessego, który przychodził na moją matkę - tak, podrabiałam jej podpis - ale nie wystarczało to dla nas obojga. I nie mogłam powiedzieć ludziom od zasiłków, że potrzebuję więcej pieniędzy, bo gdyby wiedzieli, że moja matka odeszła, zabraliby Jessego. A ja nie mogłam go stracić.

Przez pewien czas było naprawdę ciężko. Były dni, kiedy obywałam się bez jedzenia, żeby Jesse mógł jeść.

Mogłam poprosić o pomoc moją najlepszą przyjaciółkę, Cece, ale musiałam poradzić sobie sama. Jesse był moją odpowiedzialnością.

Wtedy szczęście stanęło po mojej stronie i dostałam pracę na pół etatu, układając półki w lokalnym supermarkecie. Tydzień później dostałam pracę kelnerki na pół etatu. Kelnerstwo odbywało się wieczorami, a ja nienawidziłam zostawiać Jessego, ale Cece opiekowała się nim, gdy ja pracowałam.

Wykonywałam te prace przez sześć miesięcy, cały czas starając się o pracę na pełny etat. W końcu znalazłam pracę w ekskluzywnym sklepie jubilerskim. Nie mogłam uwierzyć, że dostałam tę pracę. To znaczy, rozmowa kwalifikacyjna poszła dobrze, ale byłem niewykształcony, a miejsce było ładne. Z jakiegoś powodu kierownik dostrzegł we mnie coś i dał mi pracę.

To była najlepsza...i najgorsza rzecz jaka mi się przytrafiła.

Najlepszą częścią były pieniądze. Płacono mi więcej niż za obie moje prace na pół etatu razem wzięte. Uczyłam się fachu w branży jubilerskiej, a to oznaczało, że mogłam być w domu każdego wieczoru dla Jessego.

Nie wiedziałam, że cztery lata później zostanę wrobiona w kradzież biżuterii wartej setki tysięcy funtów ze sklepu i że pójdę za to do więzienia.

Że stracę wszystko.

Stracę Jesse'ego.

Moje dziecko. Moją rodzinę.

Chcę go odzyskać.

Odzyskam go.

Osiemnaście miesięcy bez widzenia i rozmowy z nim, to mnie zabiło.

Nasza komunikacja odbywała się tylko poprzez listy. Cóż, mówię, że komunikacja, ale to nie było dokładnie to. Pisałam do niego. Nie odpisał ani razu.

Jest zły.

Bo nie pozwoliłam mu odwiedzić mnie, gdy byłam tam.

Myślał, że go porzuciłam.

Prawda była taka, że nie mogłam znieść myśli, że on mnie tam widzi. I nie chciałam, żeby przychodził do tego miejsca.

Nie pozwoliłbym nikomu mnie odwiedzać. Nawet Cece.

Więc od osiemnastu miesięcy nie widziałam ani nie rozmawiałam z nikim, kogo kocham.

Z walącym sercem podążam za oficerem Romanem. Czekam, aż odblokuje bramę, a potem przeprowadza mnie przez nią, kierując się w stronę recepcji.

Nie widziałem tej części więzienia, odkąd tu przybyłem.

Wyglądam przez okno. Moje serce wali z równą miarą z nerwów i podniecenia.

Wychodzę stąd. Odzyskam swoje życie.

Życie, które zostało mi skradzione.

Oficer Kendall wręcza mi plastikową torbę. "Rzeczy, z którymi przyszłaś", mówi mi.




1 (2)

Otwierając torbę, zaglądam do środka.

Mój stary telefon, który już nie działa, zużyty błyszczyk do ust, moja torebka. Wyciągam torebkę i otwieram ją. W środku jest banknot dwudziestofuntowy.

Mam dwadzieścia funtów na koncie.

Wzdycham.

Na dnie torby znajdują się moje stare klucze do domu. Dotykam ich palcami. Klucze do mojego starego domu. Domu, którego już nie mam.

Łzy kłują mnie w oczy. Zamykam je.

"Wszystko w porządku, Daisy?" Oficer Roman pyta mnie.

Przełykając moje emocje, kiwam głową i wrzucam torebkę z powrotem do torby transportowej.

"Wiesz, dokąd idziesz stąd?" pyta mnie.

"Yep." Patrzę na nią. "Idę prosto do London Probation Service, aby zobaczyć mojego kuratora..." Przeciągam się, próbując przypomnieć sobie jego nazwisko.

"Toby Willis," wypełnia za mnie. "Toby określi warunki twojego zwolnienia i poda ci szczegóły dotyczące hostelu, w którym będziesz przebywać".

"To znaczy, że nie zatrzymam się w Ritzu?"

Rzucam jej spojrzenie pełne kpiącego przerażenia, a ona się śmieje.

"Chodź, komediancie, zabierzmy cię stąd".

Oficer w recepcji przepuszcza nas przez drzwi. Idę za oficerem Romanem, gdy prowadzi mnie do drzwi, które mnie stąd wyprowadzą.

Patrzę, moje serce wali w piersi, jak otwierają się ostatnie drzwi.

Jestem wolny.

Biorę głęboki oddech. Wdech wolnego powietrza.

Wiem, że to brzmi głupio, ale powietrze jest tu lepsze. Czystsze, świeższe. Lepsze niż powietrze, którym oddychałem za tymi wysokimi murami, które tak długo trzymały mnie w więzieniu.

Robię pierwszy krok w kierunku wolności.

"Nie chcę cię tu nigdy więcej widzieć". Głos oficera Romana dobiega zza moich pleców.

Spoglądam na nią. "Nigdy więcej mnie nie zobaczysz; to obietnica".

Uśmiech działa swoją drogę na jej twarde usta. "Dobrze. I powodzenia, Daisy. Mam nadzieję, że wszystko ci się ułoży."

Tak, ja też.

Daję jej znak skinieniem głowy, a następnie kieruję się do przodu. Jeszcze jeden głęboki oddech i wychodzę na ulicę.

Drzwi zamykają się za mną z trzaskiem. Słyszę jak zamek się przekręca, zamykając mnie.

Przez chwilę wpadam w panikę.

Dosłownie nie wiem, co robić. Tak długo mówiono mi, co mam robić, że mam wrażenie, że w tej chwili nie znam własnych myśli.

Patrzę w górę i w dół ulicy. Ludzie kręcą się wokół.

Postać po drugiej stronie ulicy przyciąga mój wzrok i nie mogę powstrzymać uśmiechu, który wybucha na mojej twarzy.

Cece.

"Ce?" mówię, nagle dławiąc się ze wzruszenia na jej widok.

"Mayday!" Uśmiecha się szeroko.

Słysząc, jak nazywa mnie przezwiskiem, które Jesse dał mi, gdy był mały, napełnia mnie bólem tak głębokim, że obawiam się, że nigdy nie odejdzie.

Cece odsuwa się od samochodu, o który się opierała, i podchodzi do mnie. Jej ciemnobrązowe fale, teraz usiane fioletem, tańczą wokół jej twarzy, jej duże brązowe oczy są szerokie ze szczęścia.

Wiatr zostaje wytrącony ze mnie, gdy Cece zderza się ze mną, owijając swoje ramiona ciasno wokół mnie, przytulając mnie mocno.

Pachnie jak dom.

Boże, tęskniłem za nią.

"Tęskniłam za tobą", szepcze.

Słyszę emocje w jej głosie. To sprawia, że moja klatka piersiowa się zwęża, a oczy szczypią.

Upuszczając torbę na ziemię, przytulam ją do siebie. "Ja też za tobą tęskniłam, Ce." Połykam łzy. "Co ty tu robisz?"

"Miło cię widzieć, też." Ona chichocze.

"To znaczy"- Pochylam się, aby spojrzeć w jej twarz-"Myślałam, że będziesz w pracy".

"Poniedziałek to teraz mój wolny dzień. Ale, nawet gdyby nie był, czy naprawdę myślałeś, że nie byłabym tutaj, czekając na ciebie?" Uśmiecha się ciepło. "To było zbyt długo. Nienawidzę tego, że nie pozwoliłeś mi przyjść cię odwiedzić." Marszczy brwi.

Wydycham oddech. "Wiem, ale tak było lepiej, Ce. Nie chciałam, żebyś mnie widziała, kiedy byłam w tym miejscu."

A ja nie mogłem spędzić czasu na odliczaniu dni do jej wizyt. Musiałam skupić się na odliczaniu dni do mojego uwolnienia.

"I wiedziałeś, że się nie zgadzam. To nie miało dla mnie znaczenia-"

"Wiem," ucinam ją. Mój głos wychodzi ostry, więc go zmiękczam. "Ale potrzebowałam, żeby tak było".

Ona wpatruje się we mnie przez długą chwilę. "Tak, cóż, znowu wyjeżdżasz, a ja idę z tobą. Rozumiesz mnie?"

Obdarzam ją ciasnym uśmiechem. "Mam cię. Ale nigdzie się nie wybieram."

I mówię poważnie. Już nigdy więcej nie padam ofiarą nikogo.

Ona się uśmiecha. "Dobrze wyglądasz", mówi mi. "Jesteś pewna, że byłaś w więzieniu, a nie tylko na obozie fitness?". Ona daje komiczny przechył głowy.

"Zabawne." Daję jej lekki jabłko do ramienia. "Codziennie korzystałem z siłowni. Niewiele więcej można tam robić." Cóż, poza czytaniem, oglądaniem telewizji i robieniem porządków, które miałem.

"Cóż, całkowicie masz teraz całą Larę Croft". Ona sięga przez moje ramię, dając mój kucyk tug.

"Kocham fioletowy." Gestem wskazuję na jej włosy.

"W zeszłym tygodniu były niebieskie." Ona szczerzy się.

Cece zawsze zmienia kolor włosów. To przychodzi z terytorium. Jest fryzjerką - a raczej powinnam powiedzieć, fryzjerką. Pracuje w tym naprawdę fajnym, ekskluzywnym salonie w Londynie.

Uwalniając swoje ręce z moich ramion, łapie mnie za rękę. "Chodź, zabierzmy cię stąd".

Zbieram moją torbę z ziemi i pozwalam jej prowadzić mnie przez drogę, w kierunku jej samochodu.

Właśnie zapinam się na siedzeniu pasażera, kiedy odwraca się do mnie, zagryzając wargę, z nerwowym spojrzeniem w oczach.

"Zrobiłam coś... co mam nadzieję, że będzie ci pasowało".

"Zależy. Ostatnia niespodzianka, którą ktoś mi sprawił, wylądowała w więzieniu." Rzucam jej martwe spojrzenie.

Jej usta unoszą się w półuśmiech. "Jak długo zamierzasz grać tą kartą?"

"Na zawsze. Myślę, że zasłużyłem na to."

"Prawda." Ona kiwa głową.

"Więc, ta sprawa?"

"Załatwiłem nam miejsce."

Moje oczy rozszerzają się w zaskoczeniu. "Wyprowadziłeś się od mamy i taty?"

"To był czas. A ty potrzebujesz gdzieś mieszkać. Moja babcia zostawiła mi spory kawałek pieniędzy, kiedy umarła, więc dobrze je wykorzystałem i zainwestowałem w mieszkanie."

Wstyd mnie ogarnia. "Przepraszam, że nie było mnie na pogrzebie."




1 (3)

Odrzuciła mnie. "Wiem, że byłbyś tam, gdybyś mógł. W każdym razie, załatwiłem nam to mieszkanie w Sutton. Jest ładne. Trzy sypialnie. Niedaleko miejsca, gdzie mieszka Jesse, więc możesz być blisko niego".

"Trzy sypialnie?" Wpatruję się w nią.

"Tak, sypialnia dla ciebie, jedna dla mnie i jedna dla Jesse'ego, kiedy wróci do domu".

Bryła tworzy się w moim gardle.

Nie mogę uwierzyć w to, co dla mnie zrobiła.

Zdobyła to mieszkanie, żeby mi pomóc. Wie, że to jest to, czego potrzebuję, żeby odzyskać Jessego. To nie jest tak, że mogę ubiegać się o opiekę nad Jesse bez stabilnego domu. Spodziewałem się, że na początek będę w schronisku, dopóki nie stanę na nogi, a zorganizowanie miejsca zajęłoby mi wieki.

"Czy ty..." Przygryzłam wargę. "Czy widziałaś ostatnio Jesse'ego?"

Ona wydycha, a ja znam odpowiedź. "Byłam u niego wczoraj."

Jesse mieszka w domu grupowym, odkąd trafiłam do więzienia.

Wiem, jak wyglądają takie miejsca. Martwiłam się o niego w każdej chwili, kiedy byłam z dala od niego, modląc się do Boga, aby zapewnić mu bezpieczeństwo, dopóki nie będę mogła do niego wrócić.

Cece obiecała, że będzie sprawdzać go regularnie i informowała mnie o jego postępach.

"Jak on się czuje?"

"Ma się dobrze."

"Czy ty..." Przełykam obok bólu. Dobrze znam odpowiedź na moje pytanie, ale i tak muszę je zadać. "Wiedział, że dzisiaj wychodzę?"

"Tak." Jej głos jest teraz cichszy. "Jest po prostu zdezorientowany w tej chwili, Mayday. Ale dojdzie do siebie. On cię kocha."

Moje oczy opuszczają się. "Zawiodłam go."

"Nie, nie zawiodłaś." Siła w jej tonie sprowadza moje spojrzenie na nią. "Poznałaś i zaufałaś facetowi, którego uważałaś za miłego, ale on okazał się największym skurwielem w historii wszystkich skurwieli. To nie była twoja wina. Przysięgam, jeśli kiedykolwiek dostanę w swoje ręce tego drania, wyrwę mu jaja czysto, obleję je benzyną, podpalę i każę mu patrzeć jak płoną."

"To całkiem niezły widok."

"Dziękuję. Mam dobry obraz." Ona szczerzy się do mnie. "I będę się czuła niesamowicie po tym, jak uporządkuję tę plamę na społeczeństwie."

"Chcę zapomnieć, że on kiedykolwiek istniał. Skupiam się wyłącznie na odzyskaniu Jesse'ego."

Sięga i bierze moją rękę w swoją, ściskając. "Zdobędziesz go z powrotem. Nie mam żadnych wątpliwości. Wszystko co dobre zaczyna się właśnie teraz."

Łzy, które powstrzymywałam wygrywają bitwę, a jedna ucieka.

"Nie płacz do cholery, Daisy May, bo będziesz miała mnie płaczącego, a nie mam na sobie wodoodpornego tuszu do rzęs. Więc, co powiesz o mieszkaniu?"

Odgarniam łzę grzbietem dłoni. "Mówię, że jest super, ale..."

"Żadnych ale, Mayday. Po prostu powiedz tak, wprowadzasz się do mnie."

Daję jej spojrzenie za odcięcie mnie. "The ale jest, będę musiał sprawdzić z moim kuratorem, aby upewnić się, że to jest w porządku. Oni już zorganizowali dla mnie pobyt w hostelu."

"Uh-uh. Nie ma mowy, żeby moja dziewczyna zatrzymała się w jakimś obskurnym schronisku dla byłych skazańców - bez obrazy." Jej twarz blanszuje, gdy uświadamia sobie, co właśnie powiedziała. "Bo nie jesteś byłym skazańcem, Daisy. Cóż, technicznie rzecz biorąc, jesteś, ale nie jesteś, i-"

"Ce, to jest w porządku." Śmieję się. "Jestem byłym skazańcem. Tak to już jest."

Daisy Smith, była skazana.

Ta marka pozostanie ze mną do dnia mojej śmierci.

Moje życie jest teraz zupełnie inne niż przed wejściem do środka. Nic nie mogę na to poradzić. Ale mogę coś zrobić z moją przyszłością.

Mogę się upewnić, że już nigdy nie dam się oszukać żadnemu mężczyźnie.

I mogę się upewnić, że zbuduję lepsze życie dla Jessego i dla mnie.

Lepsze niż to, co mieliśmy wcześniej.

Nie jestem mądra. Nie mam dyplomu. Ale jestem pracowity.

Potrzebuję tylko, żeby ktoś zaryzykował i dał mi szansę, żeby dać Jesse'emu wszystko, co powinien mieć... wszystko, na co zasługuje.

Dzieciak dostał gównianą rękę. Przynajmniej miałem naszą mamę, kiedy dorastałem - nawet wtedy nie była zbyt użyteczna - ale jej nałóg narkotykowy pogorszył się po urodzeniu Jessego. Myślę, że śmierć naszego ojca była katalizatorem.

Nasz tata i tak już prawie nie istniał. Sam był uzależniony i wstrzyknął sobie złą heroinę. Nie ma czegoś takiego jak dobra heroina. W jednej chwili był tam, a w następnej już go nie było. I tak samo było z nią. Była tam fizycznie, nie cały czas, ale wypisała się psychicznie. Więc kiedy odeszła, nie było to dla niej trudne.

Miałam Jesse'ego i tylko to mnie obchodziło.

"Muszę iść sprawdzić z moim kuratorem teraz," mówię Cece. "Więc, zapytam go o wprowadzenie się do ciebie i zobaczę, co powie".

"Fajnie. Pójdziemy się z nim spotkać i powiedzieć mu, że dziś wracasz ze mną do domu". Daje mi pieszczotliwy uśmiech.

Potrząsam głową, śmiejąc się. Kiedy Cece ma coś ustawione w głowie, nie ma odwodzenia jej. To jedna z wielu rzeczy, które w niej kocham. To, i jej zacięta lojalność.

Włącza silnik i włącza się radio w jej samochodzie. Z głośników wydobywa się "Hold On, We're Going Home" Drake'a.

Wypuszczam pozbawiony humoru śmiech i spotykam się z oczami Cece. "Masz to granie celowo?"

Mały uśmiech gra na jej ustach. "Może."

Wypuszczam kolejny śmiech. Ale tak naprawdę nie czuję tego. Ponieważ nie wracam do domu. Nie do końca. Dom jest tam, gdzie jest Jesse, a ja nie mogę być z nim, bo popełniłam błąd. Zaufałam niewłaściwej osobie, a to kosztowało mnie brata i osiemnaście miesięcy życia.

Opieram głowę z powrotem o siedzenie i patrzę przez okno pasażera, wypuszczając westchnienie.

"Hej...wszystko w porządku?" Głos Cece jest miękki.

Odwracam głowę, aby spojrzeć na nią. "Tak"- uśmiecham się-"jest dobrze. I dzięki za...wszystko. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła."

Sięga do mnie i ściska moją rękę. "Nigdy nie będziesz musiał się dowiedzieć".




Dwa (1)

Dwa

Siedząc w pustej poczekalni na pierwszym piętrze biura kuratorskiego, czekając na spotkanie z przydzielonym mi kuratorem, Toby'm Willisem, wpatruję się w okno i patrzę na ruchliwą dzielnicę Londynu.

Wszystko wygląda tak samo, ale inaczej.

A może to tylko ja jestem inna.

Cece chciała wejść ze mną, ale powiedziałam jej, żeby poszła na kawę, zamiast tkwić w poczekalni, dopóki nie skończę. Powiedziałam jej, że spotkam się z nią przy samochodzie za godzinę.

To było pół godziny temu, a ja nadal nie zostałam wezwana do niego.

Gdy o tym myślę, w otwartych drzwiach pojawia się jakiś facet. Wygląda na połowę lat trzydziestych. Ma ogolone włosy - dosłownie nie ma ich na głowie - i ubrany jest w czarny garnitur w paski, który wygląda jakby miał za sobą lepsze dni.

"Daisy Smith? Jestem Toby Willis. Czy chcesz przejść?"

Podnoszę się na nogi i podążam za nim korytarzem i do jego biura. Zajmuję miejsce przy jego biurku, gdy zamyka za nami drzwi.

Obchodzi biurko i zajmuje swoje miejsce. "Przepraszam, że spóźniłem się na nasze spotkanie. Utknąłem na spotkaniu, z którego nie mogłem się wydostać".

"Nie szkodzi." Uśmiecham się. "Jestem przyzwyczajony do czekania i to nie jest tak, że nie mam gdzie być."

Podnosi swoje oczy do moich. Są niebieskie i życzliwe. Właściwie, teraz, gdy o tym myślę, cała jego twarz wygląda życzliwie. W wyraźnym kontraście z jego surowo wyglądającą łysiną.

Uśmiecha się. "Cóż, miejmy nadzieję, że możemy to dla ciebie zmienić." Odwraca się do swojego komputera i stuka w kilka klawiszy. Potem sięga po plik i bierze go do ręki.

Widzę moje imię napisane na górze.

Otwiera teczkę, przeglądając niektóre papiery. "Więc" - patrzy na mnie - "nie będę cię tu długo trzymał. Naprawdę, wszystko co musimy zrobić, to przejrzeć warunki twojego uwolnienia i podpisać licencję, która sygnalizuje twoje uwolnienie. Potem omówimy opcje mieszkaniowe i możliwości zatrudnienia".

"Czy mogę zacząć od opcji mieszkaniowych?" pytam.

Pochylając się w swoim fotelu, daje mi skinienie głowy, dając mi go-ahead.

"Wiem, że mam się wprowadzić do hostelu. Ale moja najlepsza przyjaciółka ma mieszkanie z trzema sypialniami w Sutton, w południowym Londynie, i poprosiła mnie, żebym z nią zamieszkała. Jeśli to jest w porządku z tobą".

"Twoja przyjaciółka, ona nie ma kartoteki kryminalnej?"

"Boże, nie." Śmieję się szybko. "Jest fryzjerką. Nigdy w życiu nie miała kłopotów."

Ale ja też nie miałem, dopóki nie zostałem zaszyty za kradzież.

Trzymam język za zębami w tej sprawie. Nie ma sensu protestować przeciwko mojej niewinności. Ten statek odpłynął dawno temu.

"Więc, nie widzę problemu z tym. Tak długo, jak mam adres i dane twojego przyjaciela, to jest w porządku."

"Dziękuję." Odetchnąłem z ulgą. Nie chciałem tego powiedzieć Cece, ale myśl o życiu w hostelu... czułem się jakbym wracał do formy więzienia. "Czy chcesz teraz adres? Mam go. Cece zapisała go dla mnie."

"Jasne."

Z kieszeni dżinsów wydobywam kartkę z moim nowym adresem na niej i podaję ją. Bierze go ode mnie i wkłada do mojej teczki.

"Oto warunki twojego zwolnienia. Musi pan przestrzegać tych zasad do końca wyroku". Przekazuje mi kartkę papieru. "Przeczytaj je dokładnie, a następnie podpisz na dole. Wiedz, że nie musisz podpisywać, ale warunki i tak będą prawnie wiążące."

"Dobrze." Obdarzam go słabym uśmiechem.

Czytam nad warunkami. Mówią to, czego się spodziewałem... że jeśli okaże się, że w jakikolwiek sposób łamię prawo, to wrócę do środka, aby odbyć resztę kary.

To się nigdy nie stanie, więc to nie ma sensu. Ale i tak podpiszę. Podnosząc długopis z biurka, wyryłem swoje nazwisko na kropkowanej linii na dole, a następnie wręczyłem mu go z powrotem.

Wsuwa go do mojej teczki i opiera na niej ręce zaciśnięte razem. "Czy zastanawiałeś się nad tym, co chcesz robić teraz, kiedy zostałeś zwolniony?".

"Dostać pracę. Odzyskać mojego brata."

Jego oczy nieco przygasają przy tym, i to tak, jakby kamienie spadały w moim żołądku.

"Daisy," oddycha. "Przeczytałem obszernie akta twojej sprawy, więc jestem zaznajomiony z twoimi okolicznościami rodzinnymi. I znam twoje pragnienie uzyskania opieki nad bratem... ale proszę weź pod uwagę, że będzie to długi proces. Będzie pani musiała udowodnić służbom socjalnym, że uporządkowała pani swoje życie. Życie, które może pomieścić twojego brata. Że może mu pani zaoferować stabilność".

"Dałem mu to wszystko wcześniej". Mój głos jest pozbawiony tonu.

"A potem złamałeś prawo. Okradłeś swojego pracodawcę. Pracodawcy, dla którego pracowałeś, przez cztery lata. Ci ludzie ci ufali. Musisz pokazać mi i służbom socjalnym, że można ci znowu zaufać".

Nie potrafię wyjaśnić, jak ciężko jest wiedzieć, że nie zrobiłeś tego, co wszyscy uważają, że zrobiłeś i patrzeć, jak na tej podstawie oceniają twój charakter. Patrzeć jak kontrolują twoje życie, jak odbierają ci rodzinę. To bolesne, frustrujące i łamiące serce.

Zawijając palce w dłoń, wciskam paznokcie w miękką skórę, pozwalając, by ukąszenie bólu trzymało moje emocje na wodzy.

Więc zamiast powiedzieć wszystko, co chcę powiedzieć - prawdę - wstrzymuję te słowa i mówię to, co on chce usłyszeć: "Mogę to zrobić. Można mi znowu zaufać. Wszystko, czego chcę, to odzyskać Jessego i zrobię wszystko, co konieczne, aby udowodnić, że jestem godna, by mieć go z powrotem przy sobie".

To wydaje się go uspokajać i uśmiecha się. "Dobrze. Cóż, pierwszą rzeczą, od której możemy zacząć, teraz wiedząc, że masz stabilny dom do życia, jest zatrudnienie. Mam dla ciebie pracę w kolejce."

"Masz?" Moje brwi unoszą się w zaskoczeniu.

"Tak. Prowadzimy programy z pracodawcami, którzy są skłonni przyjąć ludzi, którzy niedawno wyszli z więzienia". Wpatruje się w swój ekran, czytając z niego. "Stanowisko to praca w charakterze pokojówki. Właściciele mają na swojej posesji biznes związany ze stajnią i liberią. Nie oczekuje się, że będziesz brała udział w żadnym z nich. Tylko obowiązki porządkowe w samym głównym domu. Godziny pracy to od 8:30 do 6:00 z godzinną przerwą na lunch. Wynagrodzenie wynosi siedem funtów za godzinę".




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Nie do odparcia dla niego"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści