Stingery

Rozdział 1 (1)

==========

Jeden

==========

----------

Cassel

----------

Wiek piętnaście lat

Jest pięciu chłopaków. Dlaczego jest ich aż pięciu? Powiedziano mi, że będzie dwóch, najwyżej trzech. Wyciągam telefon, żeby zapytać, co powinnam zrobić, ale niemal natychmiast otrzymuję SMS-a, który brzmi po prostu: "Wszyscy".

Kurwa.

Tłoczą się wokół, jakby chcieli stworzyć tę nieprzeniknioną barierę, gdy palą papierosy i rozmawiają o dupie młodej kobiety, która stoi na rogu ulicy, czekając na autobus. Jest zdenerwowana, a to pokazuje w sposób, w jaki zerknęła na nich więcej niż raz, podciągając swoją torebkę wyżej i trzymając mocno swój telefon.

"Heja," mówię, gdy zataczam się w kierunku kręgu mężczyzn. "Ktoś z was ma zapalniczkę?"

Macham moim niezapalonym papierosem wokół z moją rękawiczką ręką, jak poruszam się w ich kierunku.

Rzucają na mnie okiem, a ich twarze przybierają natychmiastowy wyraz, gdy mnie obserwują. Jest jasne, że nie jestem mile widziany, ale wciskam się bliżej, nie będąc gotowym na tak szybkie zniechęcenie. "Tylko światło, proszę. Cholera, możesz mieć resztę paczki, jeśli ya oszczędzić światło. Moja mama zamordowałaby mnie, gdyby mnie z tym przyłapała" - mówię, wyciągając paczkę do mężczyzny z nikczemnie cienkimi brwiami. Jestem pewien, że przesadził z ich wyskubywaniem z jakiegoś osobliwego powodu.

"Daj dzieciakowi światło, żeby mógł się odpierdolić" - mówi ciemnowłosy.

Łysy facet wzdryga się, ale jest najbliżej mnie i wyciąga zapalniczkę. Zapala papierosa, którego trzymam w ręku, po czym macha mi na pożegnanie.

"Dziękuję", mówię, zanim odwracam się, żeby wyjść. Łapię moją stopę na jego i potykam się, wpadając na niego, gdy wsuwam palce do jego tylnej kieszeni, wyciągając jego portfel. "Przepraszam, przepraszam".

"Uważaj, gdzie kurwa idziesz, ty głupi dzieciaku," mówi Eyebrows.

Macham mu i zaczynam iść, gdy rzucam papierosa, nie dotykając go nigdy do ust i przerzucam portfel. Jest wypakowany setkami dolarów. "Ooh. Sto dolarów, dwieście dolarów -"

"Co do kurwy nędzy?" mówi łysy mężczyzna, gdy odwracam głowę, by zobaczyć, jak poklepuje swoją kieszeń. "Ten mały skurwiel właśnie zabrał mój portfel".

To powoduje, że wielu z nich odwraca się, by spojrzeć na mnie tym razem naprawdę.

"Ja?" pytam, teraz około 10 stóp od niego. Wyciągając gotówkę, nie próbuję ukryć tego, co robię, gdy on biegnie w moją stronę.

Bez wahania ruszam biegiem, ciesząc się, że mam ich uwagę. Szybko wyślizgując się za rogiem w alejkę, widzę wiszącą drabinę przeciwpożarową. Podsuwam bliżej kosz na śmieci, wspinam się na nią i skaczę w górę. Ledwie dosięgając jej, chwytam dolną część drabiny i podciągam nogi do góry, po czym zaczepiam je o szczebel i podciągam się, a wszystko to zanim jeszcze dotrą do alejki. Gdy już jestem nad nimi, patrzę w dół, gdy oni rozglądają się, gdzie mogłem się podziać.

"Co jest kurwa?" mówi ciemnowłosy mężczyzna.

"Pobiegniemy przodem", mówi niższy mężczyzna, szturchając innego.

"Nie ma mowy, żeby pobiegł do końca alejki. Czy wszedł przez jedne z drzwi?" Łysy mówi, jak krótszy mężczyzna i Brwi kontynuują w dół alejki, myśląc, że mogłem się prześlizgnąć z tyłu.

Jest to dla mnie ogromna korzyść, ponieważ trzech jest nieco łatwiejszych do opanowania niż pięciu. Gdyby to byli zwykli faceci, mógłbym wziąć wszystkich naraz, ale nie tych. Łysy jest czarnym pasem, ciemnowłosy przez pół życia brał udział w nielegalnych walkach, a o ostatnim facecie, cichym człowieku w okularach, wiem niewiele, bo nie miało go tu być.

Rzucam portfelem w stronę Glassa, planując, że w ten sposób skłonię go do zatrzymania się.

Kiedy uderza w tył jego głowy, szarpie się do tyłu, zaskoczony, i rozgląda się chwilę, zanim przeskakuję przez barierkę i ląduję na jego plecach. Przygniata go do ziemi absurdalnie mocno. Nie muszę go nawet dusić, ani nic, zanim odpada, uderzając głową o ziemię z powodu mojej wagi.

Jeden stracony, pozostało czterech.

Dwaj pozostali mężczyźni odwracają się do mnie, gdy pędzę do przodu. Baldy sięga po broń, więc wślizguję się i chwytam go za nadgarstek. Wykorzystując swoją wagę, wysuwam go do przodu, żeby broń nie znalazła się w jednej linii z moją głową, po czym szarpię jego rękę w dół, zmuszając go do upuszczenia broni. Moje oczy śledzą ją, gdy opada na ziemię i odbija się raz.

Tak cholernie mnie kusi, żeby go podnieść, ale nie, nie mogę. Mam to zrobić bez strzelania do nikogo i robienia scen.

Kopię go z powrotem poza zasięgiem wzroku, gdy ciemnowłosy mężczyzna wymachuje prawym sierpowym w moją stronę. Wąsko unikam go, co przerywa moje trzymanie Baldy'ego. Blokuję uderzenie ciemnowłosego, zanim zahaczę ręce o jego szyję i wbiję kolano w jego brzuch. Powtarzam to jeszcze raz i jeszcze raz, ale rozprasza mnie Baldy, który wymachuje nożem w kierunku mojej twarzy. Odpieram atak, wycofuję się i oceniam sytuację.

Ciemnowłosy mężczyzna próbuje się wyprostować, ale kopnięcie w głowę powoduje, że się przewraca, a ja słyszę strzał z pistoletu.

Ból uderza w moje ramię, gdy szarpię się do tyłu.

Jakim cudem przegapiłem dwóch pozostałych powracających?

Na drugim końcu alejki, Brwi ma broń wycelowaną we mnie. Przesuwa ją w stronę mojej głowy, ale zanim zdąży oddać strzał, odsuwam się na bok, stawiając między nami Łysego. Baldy sięga po mnie, planując poprowadzić mnie w stronę strzelca, gdy słyszę, że ktoś zbliża się za mną. Szybki rzut oka mówi mi, że piąty i ostatni facet jest teraz na moich plecach, sięgając po swoją broń.

Jestem otoczony. Mam tylko dwóch na ziemi, dwa pistolety wycelowane we mnie i tylko jeden z mężczyzn jest w zasięgu ręki.

Spieprzyłem sprawę.

Wiedziałem lepiej, niż dać się otoczyć.

Kurwa, wiedziałem lepiej, a jednak nadal to robiłem.

Szybko próbuję sięgnąć po broń, którą odrzuciłem, ale mężczyzna po mojej prawej stronie uderza mnie pięścią w twarz. Straciłem ostrość. Jak mogłem stracić skupienie? Spieprzyłem sprawę.

Trzęsąc głową, próbuję wrócić do gry. Próbuję się skupić, żeby nie skończyć martwy, ale obawiam się, że jest już za późno. Pulsowanie w ramieniu krzyczy o mojej nowej słabości, a moment, w którym okazuję słabość, jest momentem...




Rozdział 1 (2)

Baldy rzuca się na mnie, a ja cofam się, prosto na drogę ciemnowłosego. Chwyta mnie za gardło i uderza moją głową w ścianę, sprawiając, że w mojej wizji pojawia się ciemność. Wiruje wokół mnie, sprawiając, że tracę koncentrację.

Wiedziałam, że nie dam rady przyjąć piątki. Dlaczego posłuchałem? Teraz mnie zabiją i nie będzie nikogo, kto by się tym przejął.

Rozlega się wystrzał, odbijający się echem po alejce, ale kiedy ból nie nadchodzi, odwracam się, żeby zobaczyć, co się stało. Krzyk następuje blisko za nim, a ja patrzę, jak strzelec upada na kolana, krew pryska z jego gardła.

"Co jest kurwa?" mówi trzymający mnie mężczyzna.

"Jest ich dwóch", mówi Baldy, szamocząc się po swoją broń, gdy widzę, jak nóż wbija się w bok jego szyi. Chwyta się go, gdy krew spływa mu po szyi, barwiąc górną część koszuli, gdy widzę, jak młody człowiek prześlizguje się obok, chwytając jednym płynnym ruchem mężczyznę, który przypiera mnie do ściany. Bez chwili wahania dźga go swoim nożem, po czym podnosi broń i strzela do pozostałych mężczyzn.

Stoję tam, dysząc, gdy obserwuję go uważnie.

"Dzięki Bogu, że jesteś słodki, bo jesteś tak niezdarny", mówi z uśmiechem, gdy krew powleka jego twarz. Spojrzenie jest niemal demoniczne, ale wciąż znajduję w nim ulgę. Poklepuje mnie po głowie, zanim wyciągnął paczkę papierosów, których używałem jako rekwizytu i wsadził jednego do ust, zanim wsadził drugiego w moje.

"Co jest, kurwa?" - dobiega głos z drugiego końca uliczki.

On przewraca oczami. "Och, znowu to samo", mówi, gdy Lucas podbiega i chwyta starszego chłopca za gardło, zanim popchnie go na ścianę. Lucas wygląda na rozwścieczonego. "On nigdy się kurwa nie nauczy, jeśli będziesz wszystko za niego robił, Chaos."

Nie wydaje się zbytnio zaniepokojony, ponieważ wpatruje się w Lucasa, oczy puste. "Nah, na pewno nie nauczyłby się, gdybym nie pomógł, bo czyściłbyś jego mózgi ze ściany".

"Nie byłby pierwszy i nie będzie ostatni," Lucas warczy przed zwróceniem się do mnie. "Słyszysz to? Pracuj ciężej, bo następnym razem Chaos nie będzie tam, aby uratować dzień."

Gdy krew spływa po moim ramieniu, ściskam rękaw, by nie kapała na ziemię i powoli spoglądam w górę, by spotkać oczy potwora.

"Oczywiście."

* * *

Szarpię się z przebudzeniem i rozglądam się po mojej sypialni. Wygląda równie nudno i normalnie jak wczoraj. Nic tylko głupie koszmary mnie dręczą, a dlaczego? Dlaczego do cholery śniła mi się ta noc w alejce?

Wstaję i rozciągam się tylko po to, żeby Cayenne, pies mojego przyjaciela, mnie kopnął. Podczas gdy Leland, który jest zarówno moim przyjacielem, jak i szefem, wyjechał na miesiąc miodowy, Henry miał pilnować obu swoich psów. Tak było do czasu, gdy Henry, który jest szefem policji, a także naszym przyjacielem, pomyślał, że jestem samotny albo jakieś głupie gówno, bo zapytał, czy chcę pilnować Cayenne. Mogłam się chciwie zgodzić.

Cayenne to kundel w każdym calu, średniej wielkości pies z kręconymi rudymi włosami i zawsze radosnym nastawieniem. Nie sądzę, żeby Cayenne kiedykolwiek doświadczyła dnia, którego nie mogłaby podbić machnięciem ogona. Ponieważ jest obecnie na plecach, wpatrując się we mnie z wywieszonym językiem, chwytam ją i ciągnę ją do mnie.

"Nie oddam cię, kiedy wrócą" - mówię. Leland i Jackson byli tymi, którzy postanowili wyjechać na miesiąc miodowy, zdezerterować ze swoich psów i zostawić je tutaj zupełnie same, by cierpiały z nudów.

Chociaż nie znałam Lelanda od dawna, spotkałam się z nim po tym, jak dowiedziałam się, że Lucas, ten sam socjopata, który wyszkolił mnie na zabójcę, wyszkolił jego. Kiedy odnalazłam Lelanda, powiedział mi, że porzucił życie płatnego zabójcy, by zająć się czymś znacznie prostszym, jako prywatny detektyw z Jacksonem, swoim obecnym mężem. Zostaliśmy rzuceni razem w niefortunnych okolicznościach, ale szybko przekonałam się, jakie miałam szczęście, że trafiłam do jego życia, skoro przez cały czas stał u mojego boku. Ale to już przeszłość.

Teraz, gdy sprawy wreszcie się ustabilizowały, pracuję jako PI z Lelandem i Jacksonem. Nie jestem pewna, czy kiedykolwiek zostałam przez nich zatrudniona, czy po prostu kręciłam się w pobliżu, aż w końcu zdecydowali, że skoro mam tam stać cały dzień, to równie dobrze mogę pomóc w ich pracy.

Tak oto zostałem detektywem. Nie jest to tak ekscytujące jak bycie zabójcą, ale stwierdzam, że zdecydowanie to wolę. Nikt nie próbuje mnie ciągle zabić ani mi grozić, co jest dość miłym bonusem. Czasami jest to trochę nudniejsze niż bycie zabójcą, ale nie muszę też ciągle zabijać ludzi, aby zarobić na życie. Zamiast tego jestem w stanie im pomóc. Ogólnie rzecz biorąc, cieszę się tym, kiedy tylko mogę uciec od cierpienia, w które wprowadza mnie Leland. Bycie przyjacielem Lelanda to czasem... wątpliwe doświadczenie.

Wzdycham, gdy wstaję z łóżka i decyduję, że naprawdę muszę się ubrać i iść do pracy. To nie jest tak, że muszę być tam na czas - Mason, drugi współwłaściciel, na pewno by tego nie zauważył - ale daje mi to poczucie celu. A potem, kiedy Leland i Jackson wrócą, mogę pokazać Jacksonowi, jaka jestem wspaniała i że naprawdę wcale nie potrzebujemy Lelanda.

Tak, tak...

Piękny plan.

* * *

"Tęsknisz za Lelandem, prawda?" Mason pyta ze swojego biurka, które znajduje się blisko mojego.

"Co? Nie. Boże, nie. Dlaczego do cholery miałbym tęsknić za Lelandem?" pytam z mojego biurka w Wellstone Private Investigators. Byłam tu już dwie godziny, zanim Mason uświetnił mnie swoją obecnością. Ale przynajmniej przyniósł mi pączka, więc to natychmiast zrekompensowało jego nieobecność.

Cayenne jest zajęta błaganiem o mojego pączka swoimi smutnymi oczami i delikatnie merdającym ogonem. Jest tak urocza, że daję jej kawałek, w ogóle nie przejmując się tym, że właśnie zostałem oszukany przez psa. Najlepszy sposób na bycie oszukanym, jeśli o mnie chodzi.

Mason tylko się na mnie gapi - prawdopodobnie dlatego, żeby nie musiał pracować. Jest mężczyzną po trzydziestce, który poznał Jacksona, gdy byli w wojsku, a gdy wyszedł, postanowili razem założyć firmę PI. Nie wydaje się, że robi tu wiele, więc nie jestem pewien, na czym polega jego praca, ale przynajmniej jest kimś, z kim można porozmawiać, kto nie ma czterech łap i ogona.

"Nie tęsknię za nikim, nie mam pięciu lat", mówię uparcie.




Rozdział 1 (3)

Mason je swojego pączka, jednocześnie milcząco mnie oceniając, bo jest dupkiem. Jak mógł pomyśleć, że tęsknię za którymś z nich? Zwłaszcza za Lelandem. Wyjechali na miesiąc miodowy na trochę ponad tydzień, nawet nie na tyle długo, żebym za nimi tęskniła, jeśli w ogóle ich lubiłam!

Postanawiam go zignorować i wracam do komputera, gdzie zajmuję się sortowaniem maili o rzeczywistych pracach i bzdurnych pracach.

"Dzisiaj wracają do domu, więc zamierzasz iść się z nimi zobaczyć?" pyta Mason.

Odrzucam spojrzenie od ogromnej ilości maili. "Dlaczego miałbym?"

"Aby oddać im ich psa", mówi, machając na Cayenne.

Co za głupi pomysł. "Dali mi Cayenne. Ona jest moja. Nie mogą jej zabrać z powrotem", oświadczam, gdy macha ogonem, podekscytowana, że bierze udział w tej rozmowie.

On tylko wzrusza ramionami, gdy decyduję, że go zignoruję i wrócę do pracy. Wezmę jedną z nudnych spraw o oszustwo, żeby wypełnić swój dzień i sprawić, żeby wyglądało, że faktycznie coś zrobiłem.

Klikam na kolejnego maila i czytam go.

Jeśli kiedykolwiek zechcesz jeszcze zobaczyć swoich najlepszych przyjaciół, zbierzesz 1 milion dolarów. Jeśli nie, zostaną poddani torturom i zrzuceni do oceanu, by nigdy więcej ich nie zobaczyć. Kliknij poniższy link, aby uzyskać adres lub inaczej.

Usuwam go i przechodzę do następnego.

"Czy ty też dostałeś maila z okupem?" pyta Mason.

"Tak. Właśnie go skasowałem", mówię.

Mason wydaje się zaskoczony, że byłbym tak bezduszny. "A co jeśli jest prawdziwy?" pyta, gdy pochyla się do swojego komputera, jakby autentyczność łatwiej było dostrzec z bliska.

Powoli spoglądam na niego. "Wiesz, że Leland to wysłał, prawda?"

On nadal, o dziwo, nie jest przekonany. "Ale co jeśli tego nie zrobił?" pyta.

"Nasi 'najlepsi przyjaciele'? Nawet nie muszę się temu przyglądać, żeby wiedzieć, że Leland to wysłał," mówię, ponieważ nie byłoby dla mnie trudne wyśledzenie, skąd został wysłany e-mail i zorientowanie się, kto go wysłał. "I nie przynoszę mu gówna. Nie może mieć swojego psa z powrotem."

Drzwi wejściowe otwierają się tak szybko i mocno, że Mason podskakuje i uderza kolanami o spód biurka - może nie powinien być taki wysoki. Cayenne wyskakuje ze szczekaniem, ale kiedy widzi, kto to jest, rzuca się na powitanie jak zdrajca, którym jest.

"Żyję!" krzyczy Leland.

"Yay," mówię sarkastycznie.

Leland wydaje się brać trochę obrażony na to, jak jego niebieskie oczy zwężają się. Jest mężczyzną po dwudziestce z brązowymi włosami, które obecnie wyglądają dość niechlujnie, prawdopodobnie od lotu samolotem. Przesuwa się nad moim biurkiem i wywyższa się nade mną, co jest dość łatwe, gdy ma około sześciu stóp wzrostu, a ja ledwo pcham pięć stóp pięć stóp siedem, jeśli ktoś pyta.

"Nie dzięki tobie. Nie dostałeś maili z żądaniem okupu? Czy nigdy nie pomyślałeś, żeby nas uratować?" pyta Leland.

To sprawia, że brzmię raczej bez serca, ale nie jestem pewien, czy mnie to obchodzi. "Wysyłałeś je. Chciałeś, żebym kliknął link na dole, co z pewnością prowadziło do czegoś śmiesznie głupiego."

Leland promienieje.

"Czekaj, co?" pyta Jackson, podążając blisko za nim. "Ty... wysłałeś im listy z żądaniem okupu?"

Jackson to przystojny mężczyzna o jasnobrązowych włosach i orzechowych oczach. Obecnie używa tych orzechowych oczu, aby wpatrywać się w Lelanda z niedowierzaniem.

"Tak!" mówi Leland, jakby był z siebie nadmiernie dumny. "Sprawiłem, że wyglądało to tak, jakbyśmy zostali porwani, a żeby nas uratować, musieliby zapłacić. Aby to zrobić, musieli po prostu kliknąć na link na dole! Z pięciu osób, do których to wysłałem, tylko jedna kliknęła... co uważam za nieco surowe, ale, ech. Wiemy, kto będzie w testamencie, kiedy umrę".

Szybko wyciągam maila z kosza i klikam w niego. "Patrz, kliknąłem!" Mówię jak to co wyskakuje na ekranie będzie mnie na zawsze prześladować do mojego umierającego dnia.

Jest Jackson, plecami do kamery i butt-ass nagi, przykuty do części ogrodzenia, podczas gdy dmuchana lalka siedzi na jego ramionach. Jego ciało tworzy idealne X i zdaję sobie sprawę, że nigdy nie będę mógł patrzeć na Jacksona lub płot w ten sam sposób do końca mojego życia.

Szybko klikam z niego, zdając sobie sprawę, że nie chcę być w woli tak bardzo.

"Moje... Moje... Moje oczy," krzyczę, gdy je łapię. "Teraz muszę być w testamencie tylko po to, żeby zapłacić za operację oczu".

Leland jest cały podekscytowany, gdy chwytam pudełko i zaczynam wrzucać do niego rzeczy leżące na biurku.

"Co ty robisz?" pyta Leland, wyrwany z radości.

"Rezygnuję."

Gasps. "Co? Nie! Dlaczego?" pyta, gdy spieszy się, by mnie powstrzymać. "Cassel, nie możesz. Jeśli zrezygnujesz, z kogo będę się codziennie nabijać?".

"Jesteś łobuzem", mówię do rozradowanego mężczyzny.

On wcale nie wydaje się tym urażony. Może nawet zamiast tego jest trochę zadowolony lub dumny z siebie. Dokładna reakcja, jaką miałby łobuz!

Jak on kiedykolwiek zaczepił Jacksona, normalnego i miłego człowieka, nigdy się nie dowiem. Jackson wydaje się taki... idealny. Taki... miły i opiekuńczy, a potem mamy Lelanda.

"Tęskniłaś za mną?" Leland pyta, gdy przytula moją głowę do siebie, ponieważ wciąż siedzę z moim pudełkiem z rzeczami.

"Nie."

"Zrobił to", piszczy Mason, co jest denerwujące jak cholera.

"Ja też za tobą tęskniłem", mówi Leland. "Próbowałem przynieść ci męża do domu, ale Jackson nie pozwoliłby mi".

I scowl, więcej niż pozytywne nie potrzebuję pomocy Leland, jeśli chodzi o moje życie miłosne (lub jego brak).

Leland patrzy na mnie, bardzo dumny z siebie. "Był taki seksowny i miał najsłodszy akcent. Był bardzo zainteresowany, kiedy powiedziałam mu, że dam mu pięćset tysięcy dolarów do zabawy -".

"Próbowałeś kupić mi męża?" pytam z niepokojem. "Proszę, powiedz mi, że to nie jest prawda".

Spoglądam na Jacksona, który lekko wzrusza ramionami. "Zatrzymałem go, zanim mógł przejść przez transakcję".

Wtedy wpadam na niesamowity pomysł. "Możesz dać mi te pieniądze zamiast, a ja mogę go używać do pomyślnego woo Jeremy," mówię, jak trzymam rękę na zewnątrz jak on może ewentualnie mieć pieniądze na niego. Człowiek ma śmieszną ilość pieniędzy po Lucas obdarzył większość z nich na niego. Myślę, że Leland może czuć się winny, że był faworytem i dostał wszystkie pieniądze, ponieważ płaci mi o wiele za dużo. Wysyła mnie po zakupy i daje mi stu dolarowy napiwek, nawet jeśli wrócę z godzinnym opóźnieniem.




Rozdział 1 (4)

"Nie, nigdy nie powinieneś musieć kupować czyjejś miłości" - mówi Leland z poważnym wyrazem twarzy.

"Czy ty..." Wracam myślami do naszej rozmowy sprzed zaledwie kilku minut. "Byłeś czy nie byłeś po prostu próbą kupienia mi miłości? Ale uważasz, że kupowanie miłości Jeremy'ego nie jest dla mnie dobre?".

Chodzi o to, że Jeremy, policjant, którego naprawdę lubię, z jakiegoś dziwnego powodu nie odpowiada standardom Lelanda. Nie rozumiem tego, bo Jeremy jest przystojny, słodki i idealny.

"Jest inaczej! Ten facet był słodki, miał uroczy akcent i był człowiekiem. Jeremy jest jak część demona czy coś takiego" - mówi Leland.

Moje oczy robią się szerokie. "On nie jest! On jest po prostu nieśmiały!" protestuję.

Leland się śmieje. To wyraźnie fałszywy śmiech, który robi tylko dla uwagi, co sprawia, że chcę zrobić coś, by go uciszyć. Ale nie. Śmieje się i śmieje, i śmieje.

Trwa to tak długo, że nawet Jackson jest tym znudzony, kiedy przechodzi obok Lelanda i podchodzi do mnie, ale po tym zdjęciu... nie jestem pewna, czy kiedykolwiek będę mogła spojrzeć mu w oczy.

"Dzięki za utrzymanie agencji w ruchu, kiedy nas nie było", mówi z poklepaniem po ramieniu, które sprawia, że czuję się naprawdę szczęśliwa.

Mason klaruje gardło, ale Jackson w pełni go ignoruje, wiedząc, kto wykonał tutaj pracę.

"Oczywiście," mówię. "Było cicho i udało mi się wykonać tyle pracy bez rozpraszającego mnie Lelanda". Mówię to, mimo że wiem, że Leland mógłby nas wszystkich prześcignąć z opaską na oczach i rękami związanymi za plecami. On ma po prostu talent do takich rzeczy, a ja mam talent do wplątywania się w to głupie gówno, które on organizuje.

"Odwaliłeś kawał dobrej roboty" - mówi Jackson, sprawiając, że jestem śmiesznie zadowolony, co jest głupie. Zwracam się do Lelanda teraz, gdy skończył się śmiać ze mnie, gotowy na więcej komplementów. On najwyraźniej nie ma nic do zaoferowania, ponieważ wyciera fałszywą łzę.

"W każdym razie, po prostu zatrzymaliśmy się, aby złapać kilka rzeczy przed powrotem do domu. Możemy wziąć też Cayenne" - mówi Jackson, sięgając po psa.

Daję zdradzieckiego człowieka spojrzenie, jak chwytam na Cayenne i przeciągam ją z dala od jej ojców. "Ale... Ale miałem ją mieć do wieczora".

"Ty byś... wolał ją później podwieźć?" Jackson pyta, wyglądając na zdezorientowanego.

"Jesteś taki słodki. Tak bardzo za nami tęskniłeś, że nie chcesz stracić ostatniej rzeczy, która przypomina ci o nas," mówi Leland, co jest okropną interpretacją tego, co się dzieje. "Dlaczego nie wpadniesz dziś na kolację i nie zrobisz tego dla nas? Mason, ty też możesz przyjść, Cassel gotuje".

"Przepraszam, mam plany", mówi Mason.

Chociaż wiem, że byłoby najlepiej, gdybym powiedział "nie", stwierdzam, że się zgadzam, ponieważ pomysł pójścia do mojego nudnego domu samemu brzmi granicznie strasznie. "Dobrze, tylko dlatego, że wiem, że będziesz marudzić, jeśli tego nie zrobię. Przyniosę ci jedzenie", mówię, ponieważ wszyscy jesteśmy świadomi, że nikt nie chce, żebym coś ugotował, chyba że chcą, żeby śmierć stała się nieuchronna. Naprawdę powinienem nauczyć się przynajmniej kilku rzeczy dla normalnych ludzi.

Właśnie w tym momencie dzwoni telefon, powstrzymując mnie przed powiedzeniem Lelandowi, że zamierzałam zdobyć kurczaka z ulubionego miejsca Jacksona, a nie jego.

Ponieważ jestem najbliżej biurowego telefonu, odbieram go. "Halo?"

"Sixth Street, 14:25 PM. Szybko."

"Co?" pytam, gdy wścibski Leland włącza głośnik.

Męski głos szybko powtarza: "Sixth Street, 2:25 PM", zanim się rozłączy.




Rozdział 2 (1)

==========

Dwa

==========

----------

Cassel

----------

"Cóż, po prostu wrzucimy to do stosu dziwnych gówien, które się zdarzają, jak ten e-mail, który dostałem", mówię odkładając słuchawkę.

Leland, zawsze ten ciekawski, waha się. "Musimy iść."

Mogę prawie zobaczyć, jak Jackson defluje. "Kochanie, jestem zmęczony długim lotem, możemy po prostu... wiesz, wrócić do domu, wziąć prysznic, pójść do łóżka", mówi Jackson, brzmiąc rozpaczliwie.

Leland wydaje się mniej niż zachwycony normalnością tego. "Chodź, Cassel," mówi Leland, a ponieważ jestem najsłabszym człowiekiem w historii, byłem w górę i z mojego krzesła, zanim jeszcze wypowiedział moje imię.

"Czy masz jakąś broń?" pytam, ponieważ właśnie wrócił ze swojej podróży.

"Pięć z nich", mówi Leland, gdy wyciąga dwa i pokazuje mi je.

"Wiesz, że to będzie jak kot na drzewie czy coś takiego," mówi Jackson.

Leland patrzy z powrotem na Jacksona z przerażeniem. "Dlaczego mielibyśmy strzelać do kota?".

"Co? Nikt nigdy nie mówił nic o strzelaniu do kota!" ekscytuje się Jackson.

"On zdecydowanie chce zastrzelić kota", mówię.

Jackson potrząsa głową, ale zna już swojego męża dość dobrze, co widać po sposobie, w jaki daje mu jednoręki uścisk i całuje w policzek. "Wy dwaj idźcie przodem, ja idę odebrać naszego drugiego psa i wracam do domu. Bawcie się dobrze!"

Leland daje mu falę, ale ponieważ jego broń jest w jego dłoni, wygląda to trochę groźnie. "Będziemy! Ta-ta! Adios!"

"Sayonara!" Wprowadzam.

Leland patrzy na mnie. "Nie wiedziałem, że mówisz po japońsku".

"Tak," kłamię, gdy spieszymy się do mojego samochodu.

"Tęskniłeś za mną, prawda?" pyta Leland i daje mi kuksańca.

Tak jakby. "Nie. Nigdy. Nuh-uh. Nada. Nope."

Leland się na mnie gapi, więc wślizguję się do samochodu i zamykam drzwi, żeby go nie wpuścić. Celuje pistoletem w okno, jakby to była normalna reakcja na bycie zamkniętym, więc szybko odblokowuję drzwi, zanim będę musiała naprawić rozbitą szybę w tym samochodzie, który nawet nie jest mój i może być na jego nazwisko. Jestem pewien, że prawo mówi, że jeśli jest w moim posiadaniu dłużej niż miesiąc, to jest prawnie mój.

"Przegapiłem to", mówi Leland, gdy się oddalam. W końcu jest 2:18.

"Nie bawiłeś się dobrze?" pytam.

"O nie, miałem mnóstwo zabawy. Brakowało mi tylko mojej broni, wiesz? Nie wolno mi było ich wziąć. Spędziłem całą drogę tutaj po prostu całując je".

"Jackson nie był zazdrosny?" Pytam, jakby to było istotne. Jeśli Jackson nie wie, że Leland jest kurwa dziwny do tej pory, to nie jestem pewien, jak go poślubił.

"Nie, pieprzył swój samochód przez całą drogę tutaj, więc nie sądzę, żeby nawet zauważył".

Cofam to - obaj są dziwni. Jak ten szalony człowiek stał się moim najbliższym przyjacielem, nigdy się nie dowiem. Jest w nim coś, co mnie do niego przyciąga. Jak mucha na gównie.

To musi być jedyne wytłumaczenie tego związku. "Naprawdę nie chcę składać w tobie jaj".

"Co?" pyta.

"Och, nic. Po prostu myślałem o tym, dlaczego ewentualnie mogłoby mnie do ciebie ciągnąć i wtedy przyszło mi do głowy to powiedzenie 'jak mucha na gównie', a muchy składają jaja w gównie i... wiesz co? Dla dobra nas obu myślę, że najlepiej będzie, jeśli zakończę to tutaj".

Leland rzuca mi poważne spojrzenie. "Tak jak ty powinnaś zakończyć tę obsesję na punkcie Jeremy'ego".

Odwracam go, a on wraca do pieszczenia swojej broni.

"Czasami myślę, że łatwo się mylisz. Wydaje ci się, że myślisz, że Jackson i ja jesteśmy dziwni, dziwni, szaleni, czy coś w tym stylu, a potem mówisz do mnie coś takiego jak właśnie zrobiłeś i myślisz, że to normalne," mówi Leland.

Decyduję, że zignorowanie go będzie najlepszym sposobem działania i ruszam przez miasto w kierunku naszego potencjalnego miejsca zbrodni. Nie jestem pewien, gdzie to wydarzenie będzie miało miejsce, więc jadę powoli ulicą, szukając czegoś, co się wyróżnia.

"Czy myślisz, że zostaniemy postrzeleni?" pytam zaciekawiony.

"Prawdopodobnie nie," odpowiada. "Po prostu... jedź aż..." Pochyla się do przodu, patrząc na coś. "Czy to migające światła?"

Mrużę oczy, jakby to miało faktycznie pomóc, ale na dalekim końcu widzę migotanie czegoś. Kieruję się w stronę świateł, aż Leland macha do otwartego miejsca parkingowego wzdłuż drogi.

"Nienawidzę parkowania równoległego" - ogłaszam.

"Ale czy zrobisz to, jeśli oficerem w samochodzie jest nikt inny jak Jerebear?"

Moja uwaga podskoczyła w samą porę, by zobaczyć, jak mężczyzna moich marzeń prześlizguje się po boku swojego krążownika. Nigdy w życiu nie parkowałam równolegle tak szybko. W momencie, gdy samochód został wyłączony, jestem na zewnątrz, ale znajduję się patrząc na Leland zamiast pędzić do Jeremy'ego.

"Nie uważasz, że to dziwne?" pytam.

"Bardzo," mówi, gdy zaczyna iść. "Jeremy!"

Oficer patrzy na Lelanda, jak strach wypełnia jego wyraz. Robi krok w kierunku Lelanda na chwilę przed tym, jak słyszę aż nazbyt znajomy dźwięk wystrzału, natychmiast wrzucając mnie w tryb hitmana. Partner Jeremy'ego, który Jeremy właśnie odszedł, upada z krzykiem.

"Kurwa" - mówię, chwytając ramię Lelanda i ściągając go na ziemię. On już ma broń na zewnątrz, gotowy do zestrzelenia tego, kto wziął pierwszy strzał, ale dopóki nie mamy dobrego pomysłu, gdzie to przyszło, biorąc osłonę jest najlepiej. Z mojego miejsca za zaparkowanym samochodem widzę, jak Jeremy spieszy na pomoc swojemu partnerowi. Chwyta nogę drugiego oficera i ciągnie go za bezpieczeństwo swojego pojazdu, gdy ja patrzę na Lelanda, aby uzyskać jego wskazówki.

Część mnie chce pospieszyć do Jeremiego, ale nie jestem pewien, czy pomagając Jeremy oznacza dashing off do polowania na strzelca.

"Czy widziałeś, gdzie strzał przyszedł z?" Leland pyta, głos stabilny. Wszystkie oznaki jowialnego, śmiesznego człowieka zniknęły, gdy się skupia.

Zerkam za róg samochodu, który zapewnia nam osłonę. "Nie, ale kula trafiła w jego bok z tego kierunku", mówię wskazując w stronę budynku po drugiej stronie ulicy. "Nie widziałem, żeby ktoś biegł, więc prawie musiała pochodzić z tego budynku mieszkalnego".

"Chodźmy," mówi, jak dart przez drogę.

"Co ty kurwa robisz!" Jeremy krzyczy.

Patrzę na dość szalonego przystojniaka, który macha do nas. Podczas gdy fala prawdopodobnie oznacza coś w rodzaju "Co do cholery jest z tobą nie tak? Zejdź na dół, abyś nie został zamordowany", wciąż jestem zachwycony jego uwagą.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Stingery"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści