Fragmenty odwagi i cienie

1

Eldrin Moorshire wyczołgał się z błota, przemoczony przez deszcz, i opuścił wzrok na pusty Rów Smutku. Przyjrzał się otaczającemu go pustkowiu z gorzkim uśmiechem na ustach. Stanie przed własnym grobem wydawało się surrealistyczne...

Ostatecznie został porzucony, pomimo tego, że wkładał całe serce w swoje związki, tylko po to, by w ostatniej godzinie zostać potraktowanym jak porzucony pionek. Obraz zmieszanego spojrzenia Izoldy pozostał w jego umyśle, sprawiając, że Eldrin zamknął oczy w rozpaczy.

Od teraz nie będzie już Eldrina Moorshire'a ani Izoldy.

Zdeterminowany, by wymazać swoje istnienie, pomyślał, że Rów Smutku to idealne miejsce na coś takiego. Nawet jeśli był tylko niskim chłopcem z fizyczną sprawnością zmęczonego robotnika, Eldrin nieugięcie zaczął wrzucać ziemię do dziury obok siebie, wypełniając ją.

Po wygładzeniu ziemi na cmentarzu Eldergrove, przemoczony chłopak był zbyt wyczerpany, by wytrzeć błoto z rąk. Rzucił ostatnie spojrzenie na grób, zanim odwrócił się, by odejść.

Jednak Eldrin nie wiedział, że nie był jedynym pochowanym w tym opuszczonym zakątku świata. Gdy odszedł kilka kroków, przypadkowo nadepnął na ziemię obok wykopanego przez siebie dołu. Nasiąknięta deszczem ziemia była gęsta i przylgnęła do niego, a gdy tylko postawił jedną nogę, całe jego ciało zostało pociągnięte w dół.

Kiedy w końcu podniósł się z błota, błyskawica oświetliła scenę przed nim. Ukazało się ciało - cóż, nie byle jakie ciało - dziwne ciało. Ciało leżało na wpół zakopane w grobie w średnim wieku, a jego bladą skórę oplatały ciernie, które owijały się wokół jego szyi.

Czas Eldrina jako robotnika nie był długi i chociaż konsekwentnie pozostawał w tyle za innymi, czuł znajomy strach w obliczu zwłok, tak jak każdy zwykły człowiek.

Wycierając deszczówkę z twarzy, zbliżył się do ciała i zmrużył oczy w mroku. Zauważył, że ciernie wbiły się głęboko w ciało szyi trupa, a ciemnoczerwone plamy otaczały ostre punkty niczym chorobliwa dekoracja.

Marszcząc brwi, Eldrin poczuł dziwną ulgę na ten makabryczny widok - być może dlatego, że zarówno on, jak i to ciało zostali uwięzieni w tym odległym lesie. Choć sam ledwo uniknął śmierci, znajdując swoje ciało w nienaruszonym stanie, nie mógł powstrzymać się od współczucia dla martwej postaci przed nim.

Ostrożnie sięgnął po cierń i powoli zaczął odrywać go od szyi trupa, starając się nie rozdrapywać ran. Ciężko było pojąć jego śmierć, tym bardziej, że obraz był tragiczny.

Po tym, jak jego ręce zostały naznaczone ranami od cierni, w końcu odrzucił je na bok. Patrząc w dół na przemoczone ciało, Eldrin poczuł nagłą potrzebę zasypania grobu i ucieczki, ale gdy zaczął odchodzić, odwrócił się, by rzucić ostatnie spojrzenie. Długie, ciemne włosy przylegały do policzka trupa, tworząc melancholijną scenę, więc instynktownie odgarnął deszczówkę. Gdy odgarnął włosy, kontury twarzy stały się widoczne.
Jego rysy były niewątpliwie męskie, z popielatą cerą i ustami zabarwionymi na szaro. Gdyby Eldrin właśnie nie zdjął kajdan z jego szyi, mógłby uwierzyć, że mężczyzna po prostu spał, ponieważ jego wyraz twarzy był niesamowicie spokojny.

"Przepraszam, że przeszkadzam - mruknął Eldrin, zaciskając dłonie i zamykając oczy przed zmarłym.



2

Zakrwawione palce Eldrin Moorshire zostały nagle pochłonięte przez mrożący krew w żyłach uścisk. Zimno przeniknęło do jej kości, zacieśniając swój uścisk na jej dłoniach. Błysk błyskawicy przedarł się przez ciemność, a jej serce przyspieszyło. Powoli odważyła się otworzyć oczy, odsłaniając parę krwistoczerwonych tęczówek wpatrujących się w nią. Tajemniczy mężczyzna przed nią, jego szare usta wykrzywiły się, powoli uniósł blady język, by polizać jej policzek, szepcząc: "...tak zimno".

Deszcz zaczął słabnąć, a księżyc zaczął przebijać się przez chmury.

Siedząc obok martwego ciała, Eldrin podkuliła kolana do piersi. Chciała uciec w chwili, gdy polizał ją po twarzy, ale wciąż trzymając mocno dłonie, przycisnęła czoło do kolan. Jesteś Izoldą czy...

Jestem Izoldą - przerwał mężczyzna, po czym dodał - martwą Izoldą.

Czy możesz puścić moje ręce? Eldrin próbował załagodzić sytuację.

Mogę - odpowiedział spokojnie.

Ale mogę tu zostać na zawsze. To był żart, mający rozładować atmosferę, ale w jej słowach pobrzmiewała niepewność.

Mężczyzna, który podawał się za Izoldę, zamilkł. Oświetlając go słabym światłem księżyca, przyjrzała się jego rysom. Z pozoru nie wyróżniał się niczym szczególnym, ale w jego oczach było coś niepokojącego. Odkąd otworzyła swoje, nie mrugnął ani razu, niewzruszony deszczem rozpryskującym się na jego spojrzeniu ani jasnymi błyskami burzy. Po prostu patrzył przed siebie, nie mrugając.

Więc on naprawdę nie żyje, Izoldo.

Spojrzenie Eldrin przeniosło się z jego niemrugających oczu na nieruchomą klatkę piersiową, po czym skinęła głową. Desperacko pragnęła dowiedzieć się, w jaki sposób powrócił z martwych, ale rozumiała, że jeśli spróbuje związać go czymkolwiek, co miała, może nigdy nie uciec z tego miejsca. Mimo to, w głębi duszy wiedziała, dlaczego ją powstrzymywał.

Chodź ze mną - zasugerowała w końcu.

Dokąd? - zapytał, jakby czekał na jej zaproszenie. Odwrócił głowę z ciekawskim błyskiem w oczach.

Zanim zdążyła odpowiedzieć, nagły trzask przerwał ich rozmowę, a jej oczom ukazała się jego szyja wygięta pod nienaturalnym kątem i głowa przechylona na bok. Jego oczy pozostały utkwione w niej, a usta zaciśnięte. Kaszel... moja głowa... pomożesz mi ją wyprostować?

Zaraz, czy to tak proste, jak przechylenie głowy na złamanie karku? Eldrin ostrożnie owinęła ramię wokół jego szyi, ostrożnie ustawiając jego głowę z powrotem we właściwej pozycji.

Muszę uciec stąd jak najdalej. Jeszcze niedawno uważano mnie za twojego "sąsiada" - Eldrin wskazał gestem na grób obok nich. Być może założył, że skoro on zmartwychwstał, to inni mogą zrobić to samo. Nie chcąc go prowokować, kontynuowała: - Jeśli masz zamiar gdzieś iść, pozwól mi odejść. Jeśli nie, możesz do mnie dołączyć...".

Chodźmy razem - zdecydował stanowczo.

Dobrze... Eldrin westchnęła wewnętrznie. Chociaż uważała, że ucieczka w pojedynkę może być bezpieczniejsza, coś w jego słowach rozbudziło w niej iskierkę nadziei, niwelując poczucie opuszczenia, które czuła jeszcze kilka chwil temu. W takim razie chodźmy. Minie trochę czasu, zanim nadejdzie świt, a ja nie chcę tracić czasu. Pomogę ci.
Poczekaj chwilę. Pociągnął ją z powrotem, gdy próbowała wstać. Pozwól mi odzyskać siły. Mogę chodzić o własnych siłach.

Eldrin nie sprzeczał się, obserwując, jak po chwili udaje mu się stanąć na nogi. W porządku, chodźmy.

Sceptycznie podchodząc do różnicy w jego rekonwalescencji, uznała za rozsądne założenie, że nie ma zamiaru stać się ciężarem. Otrząsnęła mokry materiał ubrania i oderwała rękaw, owijając go wokół jego szyi, by zakryć ranę. Następnie pochyliła się, by związać włosy. Jestem Eldrin Moorshire. A ty? Skoro mieli podróżować razem, nie zamierzała ukrywać swojego imienia.

Górował nad nią, a jego krwistoczerwone oczy skupiły się na insygniach na jej ramieniu, gdy jej włosy opadły do tyłu. Franklin Stane.

Eldrin zamarła, a jej spojrzenie zintensyfikowało się, gdy wpatrywała się w niego. Ty... żartujesz?



3

Mój mąż umiera

Gdy deszcz ustał, a ciężkie powietrze się uspokoiło, Eldrin Moorshire poczuł, że ogarnia go dziwny spokój. Kiedy jednak tajemniczy nieznajomy przedstawił się, spokój ten zniknął, zastąpiony przez burzę emocji. Patrząc w pogodne oczy mężczyzny, Eldrin jąkał się: "Ty... ty chyba żartujesz".

"To moje prawdziwe imię - odparł Stein Porter, nie okazując goryczy z powodu sceptycyzmu skierowanego w jego stronę. Rozumiał wagę tych słów. "Franklin Stane zawsze było moim imieniem.

"Ale to nazwisko... zaczął Eldrin, czując, jak w jego głos wkrada się nagła potrzeba. Zawahał się, pogrążony w myślach, których nie potrafił wyartykułować.

Franklin Stane - imię związane z legendarnymi opowieściami o najemniku sprzed ery Alarica. Nie było pewne, jak dawno to było, a Eldrin wątpił, by ktokolwiek w tej krainie pamiętał cały zakres tej legendy. Była to historia zakopana głęboko w starożytnych tekstach.

Jako najsilniejszy z najemników, Franklin posiadał umiejętności znacznie przewyższające zwykłych ludzi. Nic dziwnego, że imię to było czczone w Gildii Najemników, gdzie odbijało się echem niczym imię boga. Jednak dla arystokratów takie imię miało zupełnie inne znaczenie - synonim rozlewu krwi, imię, które woleliby pominąć w pogoni za własnymi przyjemnościami.

Eldrin przypomniał sobie teraz miejsce, w którym natknął się na tajemniczego mężczyznę, wierząc, że był to po prostu człowiek ze zwykłego domu, być może odrzucony z jakiegoś powodu i pozostawiony, by nosić imię rzekomo przynoszące nieszczęście. W końcu kto chciałby nosić takie imię, naznaczone mrokiem, jako własne?

Wnikliwe spojrzenie Eldrina przesunęło się po postaci nieznajomego. Poza bladą skórą i podartym ubraniem, nie było żadnych oznak rozkładu - wyglądało na to, że nie leżał w grobie zbyt długo. Być może był to Franklin Stane z dawnych czasów, a przynajmniej pozostałości po dawno zapomnianej opowieści.

Nie zważając na absurdalność tych myśli, Eldrin i Stein zaczęli szukać ucieczki z gęstego lasu Wildwood.

Tyle drzew... w którą stronę pójdziemy? - zapytał w końcu Eldrin, zatrzymując się na chwilę, by przyjrzeć się otoczeniu.

Stein mocno chwycił Eldrin za rękę, nie pozwalając jej na luksus niezdecydowania i poprowadził ją w innym kierunku.

Eldrin przygryzła wargę, powstrzymując się od dalszych pytań, choć przytłaczająca aura zaufania emanująca od Steina wywołała instynktowną chęć rzucenia wyzwania.

"Eldrin Moorshire.

"Tak?

"Jesteś najemnikiem".

Eldrin skinął głową. Tak, od wielu lat.

Dopiero w ostatnich kilku dekadach pojawiły się kobiety-najemnicy - zauważył Stein, przyglądając się jej młodym rysom, które prawdopodobnie wskazywały na wiek około dwudziestu lat.

Eldrin zatrzymała się, a na jej twarzy pojawił się osobliwy wyraz. Kobiety wstępują w szeregi najemników od dziesięcioleci - odparła szybko, przypominając sobie historyczne zapiski o krainie. Sądzę, że nawet siedemdziesiąt lat temu. Dlaczego pytasz?



4

Stein Porter potrząsnął głową. Świat za bardzo się zmienił; poza tą dżunglą wiedział, co go czeka. Z mocnym uściskiem na małej dłoni Tajemniczego Nieznajomego, poczuł ulgę, że umiejętności, które kiedyś szlifował jako ochroniarz, wciąż pozostały. Mógł ich stąd bezpiecznie wyprowadzić.

Eldrin Moorshire spojrzała na dżunglę, przez którą właśnie przeszli, z ciężkim sercem. Pomyślała o Lady Izoldzie i o tym, jak w końcu odwiedzi jej grób, tylko po to, by odkryć, że został naruszony. Co by wtedy zrobiła? Znów jej szukać?

***

O świcie Eldrin Moorshire i Stein Porter stanęli przed imponującymi wrotami Walker's Keep.

Strażnik na służbie przyglądał się każdemu przechodniowi, odfiltrowując podejrzane osoby. Eldrin ścisnął ramię Steina, lekko się do niego pochylając. "Udawaj, że spoczywasz na mnie, dobrze? Proszę, Stein.

Już w grobie wiedziała, że może na niej polegać, ale zachęcanie go do okazania słabości było dla niego trudne. Złagodziła ton, wyobrażając sobie, że będzie się opierał, ale ku jej zaskoczeniu, sama prośba sprawiła, że pochylił się odrobinę, a jego postawa rozluźniła się, gdy poddał się roli. Jego powieki opadły, zasłaniając matowe spojrzenie.

"Stój! Strażnik zatrzymał ich. "Skąd przychodzisz?

"Z Little Thistle Village - odpowiedziała Eldrin, jej głos był spokojny. "Proszę, wpuść nas. Mój mąż potrzebuje pomocy uzdrowiciela w mieście; nie możemy sobie pozwolić na dalsze opóźnienia.

Na wzmiankę o tym, że nazwała go "mężem", Stein mimowolnie zesztywniał. Mąż... Czy to był jej sposób na opisanie go? Myślał, że może nazwała go swoim bratem, ale być może ich wyraźne różnice w wyglądzie sprawiły, że twierdzenie o małżeństwie było bardziej wiarygodne. Zrozumienie konieczności, która kryła się za jej słowami, nie złagodziło dziwnych emocji, które się w nim pojawiły.

Strażnik przeskanował Eldrina, zanim jego wzrok wylądował na Steinie. "Wczoraj wydarzyło się coś wielkiego. W pałacu doszło do zamachu na jednego z króli. Niektórzy z zabójców zostali złapani, ale kilku zdołało uciec, będąc rannymi.

"Pewnie myślisz, że mój mąż jest podejrzany. Eldrin sapnął. "Spójrz tylko na jego obrażenia!

Wskazała na bandaże na szyi Steina. Przerażające rany, wyraźnie widoczne, były świadectwem zawirowań, którym musiał stawić czoła.

Kiedy strażnik zauważył powagę obrażeń Steina, cofnął się lekko, tłumiąc knebel.

"Wpuść nas. Gdyby mój mąż był zabójcą, dlaczego przyszedłby tutaj, niemal wykrwawiając się na śmierć? Odetchnęła, a jej głos zniżył się do szeptu: - A ja jestem ochroniarzem. Jeśli mój mąż umrze, ja..."

Jej słowa ucichły, ale determinacja w jej spojrzeniu była niezaprzeczalna. Strażnik zawahał się, złapany w napięciu chwili, rozważając jej prośbę i pilność ich sytuacji.



5

Wzrok Eldrina Moorshire'a padł na insygnia na jego ramieniu - rzeczywiście należały do najemnika, nie mniej Lady Najemniczki. Nic dziwnego, że przy tym człowieku Isolde wydawała się taka nerwowa. Rodzina Isolde musiała nie przepadać za tajemnicami, zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak łatwo Alaric wślizgnął się w szeregi najemników. Można sobie tylko wyobrazić, jak trudno było Izoldzie znaleźć kogoś chętnego do poślubienia jej w tak zawiłych okolicznościach.

Spojrzała na mężczyznę obok niej, który wydawał się nienaturalnie blady, jakby stracił całą krew. Być może Lady Najemnik zgromadziła zbyt wielu wrogów, a teraz przyszli szukać zemsty, pozostawiając go w takim stanie. Nawet jeśli udało mu się znaleźć lekarza, wątpliwe było, czy z tego wyjdzie...

Ruszać się, ruszać! Strażnik pomachał im do przodu, pozwalając uciążliwej parze przejść przez bramy miasta. Gdy znaleźli się w środku, odsunął się na bok i wziął kilka łyków chłodnej wody, aż nazbyt żywo przypominając sobie ponurą scenę, której był świadkiem na szyi mężczyzny, co wywołało dreszcz na jego kręgosłupie.

Najpierw wymieńmy trochę pieniędzy. Potem znajdźmy miejsce na nocleg - powiedział Eldrin do swojego towarzysza Steina Portera, gdy przechadzali się po mieście, w końcu dostrzegając Halę Kupiecką.

Podeszli do lady, a Eldrin Moorshire zdjął z ramienia insygnia najemnika i położył je na biurku praktykanta. Możemy wymienić to na gotówkę?

Gdy praktykant sięgnął po insygnia, Stein Porter szybko je wyrwał i włożył z powrotem do ręki Eldrina. Zatrzymajmy to na razie. Potrzebujemy czegoś innego do wymiany na pieniądze.

Eldrin rzucił mu ukradkowe spojrzenie, zastanawiając się nad sytuacją. Stein nie wypowiadał wielu słów ani nie wykonywał niepotrzebnych ruchów po drodze i najwyraźniej miał własne przemyślenia. Decydując, że najlepiej będzie się podporządkować, Eldrin zawahał się przez chwilę, po czym sięgnął do kieszeni i wyciągnął ozdobny zegarek kieszonkowy. Wymieńmy się tym.

Uczeń szybko chwycił zegarek, przyglądając mu się z zaciekawieniem, mrużąc oczy przez szkiełko. Szczerze mówiąc, nie myślał zbyt wiele o dwójce rozczochranych podróżników, gdy przybyli po raz pierwszy, zwłaszcza gdy Lady Isolde wymachiwała odznaką najemnika. Ludzie gotowi handlować czymś takim zazwyczaj pochodzili z najniższych szczebli szeregów najemników. Nie powstrzymał więc mężczyzny przed zabraniem insygniów z powrotem, ale ten zegarek kieszonkowy był wyraźnie wyższej jakości i trudno było go tak po prostu zwrócić. Jednak...

Zerknął na dwójkę podróżników, zauważając ich zakurzone ubrania. Choć byli gotowi rozstać się z tak wykwintnym przedmiotem, w jego umyśle pojawiły się wątpliwości. "To... to rzeczywiście świetny przedmiot, ale musicie zrozumieć, że w Sali Kupieckiej nie możemy przyjmować kradzionych towarów".

Eldrin westchnął: - Zatrzymaliśmy się w Little Thistle Village. Mój mąż desperacko potrzebuje pomocy medycznej. Ten zegarek był pamiątką rodzinną po moim ojcu i nie mogę pozwolić sobie na jego utratę, ale... Jestem najemnikiem. Jeśli mój mąż umrze, ja... Zawahała się, jej głos załamał się pod ciężarem smutku.
Stojąc przy wejściu do Sali Kupieckiej, Eldrin ważyła w dłoni sakiewkę z monetami, spoglądając na szyję Steina Portera, która nosiła widoczne blizny. Powiedzenie, że mój mąż jest ciężko chory, powinno wzbudzić współczucie. Jeśli to zadziała, może dostaniemy zniżkę na zakwaterowanie. Tak czy inaczej, musimy znaleźć mu lekarza, który zajmie się jego ranami - podsumowała.

Stein spojrzał w dół, napotykając jej wzrok. Co się stało?

Nic, po prostu to powinno nam wystarczyć na jakiś czas - powiedziała Eldrin, potrząsając lekko sakiewką z monetami. Ale musimy trochę odpocząć i opracować strategię kolejnych kroków.

Jesteś pewien, że ten zegarek wiele dla ciebie znaczył, prawda? Stein naciskał.

Kiedyś tak - przyznała, a jej oczy zachmurzyły się wspomnieniami.



Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Fragmenty odwagi i cienie"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



👉Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści👈