Nici przeznaczenia i pożądania

1

**Tytuł: The Lost Whisper of My Heart**

W sercu Northborough toczy się burzliwa gra o władzę. Charyzmatyczny młody watażka, Jonathan Goodwin, jest otoczony zdradą i tajemnicą ze wszystkich stron. Pośród tego chaosu znajduje się Seraphina Windrider, femme fatale zabójczyni o tajemniczych motywach, oraz Sir Edmund Langley, przebiegły mistrz strategii, który knuje w cieniu.

---

Gdy księżyc zawisł nisko na nocnym niebie, jego srebrzyste światło rozlało się po brukowanych ulicach Northborough, rzucając długie cienie, które tańczyły z szeptami niewypowiedzianych tajemnic. Jonathan Goodwin, dumny przywódca Legionu Kingsleya, przyglądał się swoim włościom przenikliwym spojrzeniem niebieskich oczu, w których mieszały się duma i obawa.

"Na każde serce, które bije z ambicji, przypada tysiąc przeszkód do pokonania" - mruknął do siebie, ściskając w dłoni gazetę, której nagłówki krzyczały o niepokojach i rywalizacji. Świat wokół niego był pogrążony w chaosie, a on czuł na sobie ciężar odpowiedzialności.

Tymczasem w mrocznych zakątkach miasta Seraphina Windrider przygotowywała się do nocnych tajnych operacji. Ubrana w dopasowany czarny płaszcz, który owijał się wokół niej jak cień, była równie zabójcza, co uwodzicielska. "Zaufanie jest towarem deficytowym, ale wygląda na to, że muszę przetrwać na tym, co uda mi się zdobyć" - rozmyślała, a jej nastrój zmieniał się wraz z migotaniem światła świec, które oświetlało jej ukrytą kryjówkę.

Zniekształcone lustro odbijało jej twarz, ujawniając determinację, która kryła się za fasadą piękna. W jej zawodzie jeden błąd mógł doprowadzić do przedwczesnej śmierci. Jej myśli zwróciły się ku Jonathanowi - często był celem, czasem sprzymierzeńcem - ale dziś był rywalem, którego trzeba było przechytrzyć.

Po drugiej stronie miasta, Sir Edmund Langley, postać spowita intelektem i intrygą, wylegiwał się w bogatym salonie Kingsley Manor. Jego palce z roztargnieniem przesuwały się po brzegu kryształowego kieliszka, pogrążone w kontemplacji nad najnowszymi konsekwencjami działań watażki. "Bohaterowie są tworzeni przez wybory, których dokonują; to właśnie te wybory zamieniają ludzi w legendy lub proch", mawiał, zwężając oczy, gdy w jego umyśle pojawiały się kolejne plany.

Będę miał swoje miejsce wśród nich - bez względu na cenę - oświadczył z determinacją w głosie. Stawka była coraz wyższa, a on rozkoszował się wyzwaniem, które go czekało.

Napięcie rosło, gdy przez frakcje Northborough przetoczyła się wieść - miał zostać zawarty sojusz, który zagrażał delikatnej równowadze sił, która od dawna panowała na ulicach. Szepty dochodziły z każdego zaułka, każdej tawerny i każdej rady. To była partia szachów, w której stawką było życie wielu ludzi.

W samym sercu tego zamieszania stała Lady Isabella Willow, postać o królewskim wdzięku i uroku, który przeczył jej doskonałemu zrozumieniu zmieniającego się krajobrazu politycznego. "Muszę ostrożnie nawigować po tych wodach; nie pozwolę, by moje serce sprowadziło mnie na manowce" - przysięgła po cichu, zdecydowana odegrać swoją rolę do perfekcji.
Wraz z blaskiem księżyca i zbliżającym się świtem, sojusze będą testowane, sekrety ujawniane, a serca tracone w tańcu ambicji. W mieście, które tętniło niebezpieczeństwem i podstępem, każda postać dzierżyła własną broń - czy to ostrze, czy dobrze spreparowane kłamstwo - każda związana pragnieniem władzy, odkupienia lub przetrwania.

W tej opowieści o bezwzględnej ambicji i nieoczekiwanych sojuszach wszystkie oczy będą zwrócone na fatalne konfrontacje, które pojawią się na horyzoncie. Burza się zbierała i miała rozpętać swoją furię na niczego niepodejrzewających duszach Northborough.

---



2

W słabo oświetlonym holu Kingsley Manor panowała napięta, ale opanowana atmosfera. W centrum stała rzeźbiona mahoniowa świątynia, której misterne wzory przedstawiały spokojne sceny, z posągiem Buddy górującym nad otoczeniem.

Seraphina Windrider pochyliła głowę z szacunkiem, nie przed kapliczką, ale przed Jonathanem Goodwinem, który siedział w czarnym jedwabnym garniturze, który sugerował zarówno tajemniczość, jak i fałszywe poczucie znajomości. W lewej ręce trzymał książkę, swobodnie odchylając się do tyłu na mahoniowym krześle, zachęcając Seraphinę do podejścia.

Gdy podeszła, nieśmiało nazwała go "ojcem chrzestnym", choć miał zaledwie dwadzieścia sześć lat, a więc był zbyt młody, by zasłużyć na taki tytuł. Mimo to, po jej ostatnim błędzie, zrozumiała konieczność tego określenia w obliczu zbliżającej się kary.

Jonathan przywołał ją do siebie jak psa. Na oczach swoich rówieśników uderzył ją w twarz, a uderzenie rozbrzmiało, pozostawiając Seraphinę oszołomioną. Metaliczny smak krwi wypełnił jej usta, przypominając o porażce.

Stał z rękami splecionymi za plecami, jego oczy lekko się zwęziły. Z twoimi umiejętnościami, nigdy nie powinnaś była zawieść. Seraphino, powiedz mi szczerze - czy powstrzymałaś się przed ludźmi lorda Arthura Kingsleya?

Nie powstrzymywałam się - odparła.

Jonathan kontynuował, a jego irytacja rosła. Powtórzyła: "Nie zrobiłam tego".

Ostrym, lekceważącym gestem odłożył książkę, dwa razy bębniąc palcami o stół, nie podnosząc wzroku. Wszyscy wychodzić.

Seraphina zawahała się, a drzwi skrzypnęły za nią, odcinając ostatnie wieczorne światło. Podążając za nim, weszła w cień dworu, podążając za nim przez dziedziniec i bramę w kształcie półksiężyca. Gdy minęli pachnące drzewo osmantusa, niczym modliszka szybko zerwała soczysty zielony liść i wrzuciła go do ust, przeżuwając w milczeniu.

Jonathan był świadomy jej małego aktu buntu, ale postanowił milczeć. Odrzucił na bok swoją długą szatę i otworzył drzwi sali treningowej.

Jego autorytatywna postawa przy wejściu przyciągała uwagę. Jednym spojrzeniem wskazał Seraphinie, by posłusznie weszła do sali treningowej.

Pomieszczenie było surowe i puste, umeblowane jedynie ciężkim workiem z piaskiem zwisającym dramatycznie z krokwi i drewnianym manekinem treningowym ustawionym pod ścianą. W pobliżu leżało kilka porozrzucanych narzędzi treningowych, czekających na użycie.

Jonathan wysunął jedyne krzesło w pomieszczeniu i usiadł. Skoro znasz zasady, to bierz się do roboty - powiedział kurtuazyjnie.

Bez protestów Seraphina założyła swój czarny strój treningowy i sprawnie zdjęła żelazny łańcuch ze ściany. Brzęk odbił się echem, gdy oplotła go wokół siebie, zapinając kajdanki wokół smukłych nadgarstków z wyraźnym kliknięciem.

Jej wierzbowa rama zwisała z łańcucha, rzucając wydłużony, wątły cień na podłogę pod nią.

Jonathan przyglądał się jej przez chwilę, zanim zapalił papierosa, irytacja kipiała pod powierzchnią, gdy obserwował jej opadające powieki i apatyczną postawę. Jego temperament balansował na krawędzi, grożąc wybuchem w każdej chwili.
Chwycił bicz zwinięty u jego boku, machnął nim i odchylił jej podbródek zręcznym ruchem. Więc nadal nie chcesz przyznać się do błędu, co?

Seraphina podniosła wzrok, a jej delikatne rysy zalśniły nieutartymi łzami, tłumiąc ból. Ojcze chrzestny, wiem, że się myliłam.

Jonathan wydychał powietrze przez nozdrza. A co takiego zrobiłeś źle?

Odpowiedziała napiętym głosem, z wysoko uniesioną głową, odsłaniając cienką, delikatną linię wzdłuż szyi. Nie trafiłem w cel. Ustawiłem się idealnie, ale wtedy kobieta wylała na niego swojego drinka i musiał się uspokoić. Wtedy straciłam strzał".

Jonathan słuchał uważnie, jego znajomość z nią podsycała zarówno frustrację, jak i zrozumienie. Mógłby rozebrać ją na czynniki pierwsze, wrzucić do gotującego się garnka z konsekwencjami, a mimo to wciąż by ją rozpoznał.

Cholera.



3

Bez zbędnych ceregieli Seraphina Windrider w jednej chwili zmieniła się w cętkowanego węża.

Wąż wiła się w agonii, koraliki zimnego potu tworzyły warstwy na jej skórze, podczas gdy ciepło przepływało przez jej ciało, pozostawiając ostre ukłucia, które były jak tysiąc małych noży. Bicz trzaskał w powietrzu, wirując niebezpiecznie, zanim wgryzł się w jej ciało, przypominając węża uderzającego ofiarę lub skalpel przecinający ranę, rozdzierający i tnący raz za razem.

Na początku Seraphina powstrzymywała krzyk, ale wkrótce z jej ust zaczęły wydobywać się ciche odgłosy cierpienia. Jej szczęka zadrżała, policzki mimowolnie drgnęły, a palce u stóp naprężyły się, uderzając o podłogę, desperacko próbując znaleźć oparcie. Siła bicza była nieubłagana, a ona sama niejednokrotnie zwisała niepewnie za nadgarstki.

Jonathan Goodwin, obficie spocony, poczuł, jak żyrandol nad nim lekko się kołysze, a ich cienie migoczą nieregularnie na podłodze. Zirytowany krzykami Seraphiny, wyjął z kieszeni jedwabną chusteczkę i zakneblował jej usta, intensyfikując bezlitosne biczowanie tej zbuntowanej zdrajczyni.

Krew trysnęła, plamiąc jego ubranie, a on z westchnieniem irytacji odrzucił bicz na bok i poszedł się umyć.

Sir Edmund Langley, krzepki mężczyzna, i Lucas Whitmore, przeciętnej budowy, ale wyglądający na wątłego, podkradli się ostrożnie, wyciągając szyje, by zajrzeć do środka.

Wygląda na to, że tym razem naprawdę oberwała - powiedział Langley niskim głosem.

Gdy zobaczył, że "ojciec" zniknął z pola widzenia, Whitmore odchrząknął i śmiało wkroczył do środka, okrążając Seraphinę. Nie mogąc się powstrzymać, wydał z siebie chichot, ale szybko go stłumił, obawiając się, że ich niewdzięczna młodsza siostra zemści się na nim, jeśli się dowie.

Sięgnął po klucze wiszące na stojaku, odblokowując kajdanki wiążące nadgarstki Seraphiny.

Gdy tylko kajdanki brzęknęły, Seraphina opadła na ziemię jak wiotka szmaciana lalka, a Langley złapał ją w pasie, przerzucając sobie przez ramię jak worek ziemniaków i wrócił do ich kwatery.

Trzyskrzydłowy dziedziniec był prawie pusty. Grupa braci miała własne kwatery, podczas gdy Keene składał raporty w trakcie wykonywania zadań, nigdy nie ośmielając się wtargnąć nieproszony, chyba że został wezwany przez Goodwina. Kiedy Seraphina ściągnęła na siebie gniew Goodwina, żaden z nich jej nie współczuł. Wszyscy wiedzieli, jak surowo traktował karę - gdyby którykolwiek z nich znalazł się na jej miejscu, utrata ręki lub nogi byłaby oczekiwaną konsekwencją.

Jednak gdy patrzyli na Seraphinę, zakrwawioną i rozłożoną na łóżku, Langley nie mógł powstrzymać się od westchnienia: "Biedna skóra, jak długo potrwa, zanim się zagoi?".

Whitmore spojrzał na niego swoimi delikatnymi oczami - Naprawdę się o nią martwisz?

Wszyscy byli jej młodszymi kolegami, ale ze względu na okoliczności, wciąż musieli zwracać się do niej per "siostro". Nie było to bez powodu. Odkąd podążyli za Goodwinem, Seraphina była u jego boku, a na mocy hierarchii musieli nazywać ją siostrą, bez względu na ich rzeczywisty wiek.
Langley cofnął się o krok zaskoczony: - Co za bzdury wygadujesz? Nie odważyłbym się!

Seraphina była jedyną kobietą w domu, obdarzoną delikatną, jasną cerą. Jej twarz, choć nie spektakularnie piękna, miała delikatne rysy i była wystarczająco estetyczna. Każda młoda kobieta, niezależnie od poziomu urody, w naturalny sposób przyciągała uwagę płci przeciwnej.

Patrząc na nią, wciąż widzieli kobietę, nawet jeśli nie byli do końca świadomi jej wartości.



4

Sir Edmund Langley był jednym z pierwszych, którzy podkochiwali się w Seraphinie Windrider. Wysoki i krzepki, był prostolinijnym mężczyzną. Lata bycia singlem sprawiły, że był sfrustrowany, jak szybkowar gotowy do wybuchu. Po ostatniej misji trochę za dużo wypił, ośmielony płynną odwagą, bezczelnie ścisnął tyłek Seraphiny w zatłoczonym pokoju. Pomimo smukłej sylwetki, miała zaskakująco jędrny tył, który kusił go w dłoni - pokusie, której nie mógł się oprzeć. Seraphina, pozornie niezrażona, zapytała tylko, czy uważa, że to dobre uczucie.

Następnego dnia Seraphina postanowiła zorganizować kolację dla swoich przyjaciół, prezentując swoje umiejętności kulinarne.

Przy dużym okrągłym stole przygotowano ucztę z kurczakiem, kaczką, rybami i bulgoczącym garnkiem Buddy Jumps Over the Wall, emanującym zachęcającym aromatem, który unosił się na podwórku, sprawiając, że nawet psy z sąsiedztwa szczekały entuzjastycznie.

Jonathan Goodwin, spokojnie siedzący przy stole, nie wydawał się zbytnio zaniepokojony mięsnym jedzeniem. Zamiast tego wybrał miskę zwykłego białego ryżu z obfitą porcją groszku, nie spiesząc się z dokładnym przeżuwaniem każdego kęsa.

Sir Edmund, z drugiej strony, praktycznie promieniał z podekscytowania, gdy przyjął miskę zupy od Seraphiny, która nie tylko go obsłużyła, ale zapewniła, że każdy z ich pięciu lub sześciu przyjaciół otrzymał dużą porcję pikantnego bulionu.

Po wzięciu łyka, Sir Edmund sięgnął po pałeczki, aby wybrać trochę mięsa, tylko po to, by wyłowić z zupy dużą, błyszczącą gałkę oczną. W szoku jego ręka zadrżała, a śliska gałka oczna potoczyła się po stole, gdy wszyscy zamarli w połowie gryzienia.

Seraphina, zawsze spokojna, usiadła, wyglądając na zdezorientowaną. Dlaczego wszyscy przestali jeść? - zapytała niewinnie.

Nogi Sir Edmunda trzęsły się z nerwów. Jąknął się: - Siostro, uh... to nic takiego, sam sobie z tym poradzę.

Seraphina uniosła brew, lekko zdziwiona, po czym ponownie wstała. Podniosła pokrywkę z garnka i użyła chochli, by nabrać dookoła, wyłaniając dwa ugotowane palce - jeden gruby jak kciuk, drugi delikatny jak mały palec. Nie wstydź się, Edmundzie. Tu chodzi o równowagę, wiesz?

W ten sposób Sir Edmund stracił swój ostatni posiłek, gwałtownie rzucając się po stole, rozpryskując wszędzie mieszankę zieleni i żółci, a nawet spływając po spodniach. Pozostali spanikowali i rzucili się do drzwi, ale dwóch z nich, poruszających się zgodnie, nie zdążyło, wymiotując na kamienne schody na zewnątrz.

Seraphina, niezrażona, spokojnie wytarła palce wilgotnym ręcznikiem, nie spiesząc się, gdy zauważyła: - Jeśli nie chcesz jeść, nie musisz robić z tego takiej sceny.



5

**Chwycenie Przeznaczenia**

Nawet gdyby Seraphina Windrider była na skraju śmierci, Lucas Whitmore i Sir Edmund Langley nie odważyliby się dotknąć jej podartego, zakrwawionego ubrania. W końcu przed nią jeszcze długa droga, zanim jej światło naprawdę zgaśnie.

Sir Edmund niezręcznie uniósł głowę Seraphiny, podczas gdy Lucas przyniósł zimną wodę i rozchylił jej usta, by wrzucić dwie tabletki przeciwzapalne.

"W porządku, musimy iść - powiedział Lucas.

Przeszedł przez drzwi jako pierwszy, podczas gdy Sir Edmund zatrzymał się na chwilę, czując dziwne współczucie. Kobieta, bez względu na to, jak bardzo pokręcona była jej psychika, wciąż miała w sobie delikatność, która zawsze wzbudzała pewną dozę litości.

Obaj podeszli do pokoju Jonathana Goodwina. Little Red stał na straży przy drzwiach, a jego krótko ostrzyżone włosy sprawiały, że wyglądał jak świeżo po szkole poprawczej. Miał zaledwie piętnaście lat, był chłopcem o delikatnym wyglądzie, ubranym w niebieską tunikę i obskurne spodnie, a jego stopy były odziane w płócienne buty z grubą podeszwą. Mały Red, pozbawiony znaczących umiejętności, został przygarnięty przez przybranego ojca trzy lata temu, a teraz parał się dorywczymi pracami na terenie posiadłości.

Lucas zapukał lekko do drzwi. Głos ze środka zawołał: "Wejdź".

Little Red pchnęła drzwi, odsłaniając gęstą mgłę pary. W jej centrum stał Jonathan Goodwin, z nagim torsem, szerokimi ramionami zwężającymi się ku wąskiej talii. Jego mięśnie falowały płynnie w słabym świetle. Patrząc na jego sylwetkę, Lucas musiał przyznać, że Jonathan miał wygląd, który mógł oczarować każdą kobietę.

Jonathan poprawił swój biały, satynowy szlafrok, a gładki materiał przylgnął do niego. Wziął ręcznik od Little Red i zaczął suszyć włosy, pytając: "Co u niej?".

Lucas przedstawił sytuację zgodnie z prawdą. Little Red z wahaniem zasugerowała: - Powinniśmy wezwać lekarza?

Jonathan machnął lekceważąco ręką. "Nie ma takiej potrzeby. Robi się późno. Powinniście wracać. Miej oko na lorda Arthura Kingsleya. Upewnij się, że ktoś go monitoruje.

"Zrozumiałem - odparł Lucas, ale zawahał się przed dodaniem - Jeśli siostra sobie nie poradzi, ja mogę przejąć dowodzenie.

Jonathan przerwał mu ostro. "Każdy ma swoje obowiązki. Nie mieszaj w systemie. Skoro o tym mowa, słyszałem, że w dokach jest niespokojnie. Dasz sobie radę z Keene'em?

Lucas otarł pot z czoła. "Tak, przybrany ojcze.

Po tym, jak Little Red wyprowadził obu mężczyzn tylnymi drzwiami, zawrócił, by przygotować ciepłą wodę i zestaw medyczny, a następnie poszedł za Jonathanem do pokoju siostry. Na widok przesiąkniętego krwią łóżka, jego serce przyspieszyło, ale szybko się uspokoił.

Seraphina Windrider z trudem otworzyła ciężkie powieki. Wszystko wokół niej wirowało w niewyraźnej mgle, a Jonathan zmienił się w cienistą postać, unoszącą się w tę i z powrotem na obrzeżach jej pola widzenia. Uczucie pieczenia przepłynęło przez jej gardło, gdy wykrztusiła z ust gorącą, metaliczną krew, prawie wypychając resztę przez nos - na szczęście nie wylała się tam.


Jonathan delikatnie przesunął jej głowę na swoje udo, plamiąc jej krwią swoją świeżo zmienioną szatę. Nie przejął się tym, wycierając jej twarz gorącym ręcznikiem, z delikatnym uśmiechem na ustach. Brud i krew zniknęły, odsłaniając jej blade, delikatne rysy. Była uderzająca, ale jej niewinność wydawała się niemal przesadzona. Seraphina miała osiemnaście lat, delikatne brwi wygięte w łuk, lekko podwójne powieki i prosty, nieskazitelny nos. W pewnym sensie była ładna, ale niewyróżniająca się, pozbawiona wyraźnego uroku.

W miarę jak mgła zaczęła się rozjaśniać, pojawiało się zaangażowanie w otoczenie, ale nie ujawniało ono wiele z jasności, której szukała.



Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Nici przeznaczenia i pożądania"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



👉Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści👈