Trzech pysznych najemników

1 - Juliana (1)

1

Juliana

"Nazywam się Juliana Ellersby" - powiedziałam z podium - "i wszyscy pewnie znacie mnie najlepiej jako tajemnicze palce na groźnie wyglądającej klawiaturze".

Przez salę przetoczył się rozproszony śmiech. Uprzejmy śmiech. Tłum na tę przerwaną sesję konwentu był większy niż się spodziewałem. Ponad połowa składanych krzeseł ustawionych w rzędach przede mną była pełna. Nieźle jak na moją pierwszą prezentację na Defcon East, drugim największym konwencie hakerskim na świecie.

Mam nadzieję, że nie będę kompletnie do bani.

"Nie żartuję", powiedziałem z auto-deprecjonującym śmiechem. "Znasz to ujęcie, które pokazują w wieczornych wiadomościach, gdy tylko pojawia się temat cyberprzestępczości? Osoba bez twarzy waląca w klawiaturę, podczas gdy lektor złowieszczo ostrzega o kradzieży tożsamości i ochronie danych? To są moje palce. I żeby było jasne, nie jestem metaforyczny. To są dosłownie moje palce.

"Byłem w wojsku, zanim przeszedłem do sektora prywatnego. Moją pierwszą prawdziwą pracą był staż w CSCG, czyli Cyber Security Consulting Group. W pierwszym tygodniu stażu lokalna stacja informacyjna przyszła przeprowadzić wywiad z moim szefem na temat dużego wycieku danych w lokalnej firmie. Ja wesoło zajmowałem się pracą w rogu pokoju, podczas gdy kamerzysta robił materiał B-roll. Okazało się, że zrobił zbliżenie na moje ręce piszące na klawiaturze i voilà!" Pstryknąłem palcami. "Zostałem gwiazdą."

Publiczność śmiała się teraz bardziej autentycznie. Ulga przepłynęła przez moje ciało jak woda gasząca pożar.

"Nawet nie robiłem nic ciekawego!" Kontynuowałem. "Jakieś bezmyślne wprowadzanie danych. Pamiętaj o tym, gdy następnym razem zobaczysz historię z tym materiałem filmowym: to nie jest haker. To stażysta piszący formuły Excela!".

Tłum zaskoczył mnie małym aplauzem. Prawomocny aplauz, a nie tylko grzeczny rodzaj, jaki ludzie dają komuś, kto walczy. W pierwszym rzędzie, mój szef dał mi duży kciuk do góry.

"I to jest świetna metafora dla cyberbezpieczeństwa w ogóle" - powiedziałem. "Połowa tego, co świat widzi, jest niedokładna, a żadna z tego, co świat słyszy, nie jest poprawna. To sprawia, że wyjaśnienie zawiłości - i znaczenia - bezpieczeństwa sieciowego jest niezwykle trudne. To część mojej specjalności w Cyber Security Consulting Group. Edukacja w zakresie cyberbezpieczeństwa. Ponieważ nie możemy chronić naszych środowisk korporacyjnych, jeśli nie potrafimy przekonać interesariuszy, że jest to ważne."

Rozpocząłem moją formalną prezentację na ekranie projekcyjnym. Przemawianie przed tłumem obcych ludzi było łatwiejsze teraz, gdy przełamałem lody osobistą anegdotą. Mój szef, pan Pendleton, miał rację. Czułem się spokojniejszy, bardziej zrelaksowany. Tłum mnie teraz znał.

Pracowałem w CSCG od czterech lat, ale w tym czasie szybko awansowałem. Pan Pendleton nie przejmował się moją nieciekawą historią zawodową ani wstydliwym zwolnieniem z wojska, a kiedy już byłem stażystą, udało mi się zapracować na swój tyłek i zatrudnić na pełny etat jako analityk bezpieczeństwa sieci. Mój szef lubił nazywać mnie najostrzejszą strzałą w kołczanie CSCG, a ja wiedziałem, że nie próbował tylko nadmuchać mojego ego.

Inne firmy zatrudniały nas, abyśmy przychodzili, oceniali ich sieć i wskazywali wszystkie sposoby, w jakie byli podatni na włamania. W ciągu ostatnich 30 lat ludzkość zastąpiła wszystkie swoje fizyczne dane cyfrowym przechowywaniem w chmurze lub na lokalnych serwerach. W związku z tym szpiegostwo korporacyjne było największym zagrożeniem, z jakim większość firm mogła się spotkać. Nie tylko ze strony konkurencji, ale także krajów takich jak Rosja i Chiny. Technologia poruszała się tak szybko, że nagle większość firm znalazła się na etapie nadrabiania zaległości w zakresie cyberbezpieczeństwa.

Z tego powodu biznes w CSCG kwitł. Do tego stopnia, że pan Pendleton wydawał pieniądze, aby nie tylko uczestniczyć w tych zjazdach hakerów, ale także prowadzić prezentacje. To niewielka cena za darmowy marketing dla naszej firmy konsultingowej.

"Teraz pokażę ci sztuczkę, której się nauczyłem, aby pomóc przekonać nietechnicznych ludzi, że są podatni na ataki", powiedziałem, wyciągając mój telefon z kieszeni. "Mam aplikację do transmisji urządzeń skanujących porty na moim telefonie. Opracowana na zamówienie przez piękne umysły w CSCG. Zbiera dane na temat wszystkich pobliskich sieci Wi-Fi i hotspotów nadających, a także wszelkich zabłąkanych pingów Bluetooth. Oczywiście, to jest konwencja hakerów, więc niektórzy z was prawdopodobnie nadają jako honeypot, aby zwabić ciekawych ludzi do połączenia, ale reszta z was...".

Otworzyłem swoją aplikację i nawigowałem do sekcji Bluetooth Handshake. Telefony z włączonym Bluetooth stale wysyłały sygnał "handshake", próbując połączyć się z innymi urządzeniami. Było to w miarę bezpieczne; nie mogłem porwać tego sygnału i uruchomić zdalnych poleceń na urządzeniu. Ale było wiele innych ciekawych danych, które mogłem zobaczyć...

"Czy właściciel Sam's Phone mógłby wstać?" powiedziałem, gdy znalazłem w aplikacji dobrego kandydata. "Sam Driscoll, na to wygląda?"

Łysiejący mężczyzna w sportowym płaszczu wstał w trzecim rzędzie. "Jestem Sam," powiedział, podnosząc nerwowo rękę.

"Czy masz coś przeciwko temu, że będę się ciebie czepiał na tej demonstracji?" zapytałem. "Obiecuję, że nie ujawnię niczego zbyt wstydliwego".

Zawahał się. Nikt nie chciał wydawać się bezbronny przed swoimi rówieśnikami, zwłaszcza na takim wydarzeniu jak to. Ale nie chciał też wyglądać, jakby miał coś do ukrycia, a siedzący obok niego współpracownicy śmiali się i trącali go łokciami, żeby kontynuował, więc powiedział: "Tak, jasne, rób to, co najgorsze".

"Z prostego sygnału Bluetooth, który nadawałeś, znam nazwisko związane z twoim Apple ID: Sam Driscoll. Widzę trzy najlepsze sieci Wi-Fi, z którymi regularnie się łączysz: Home-2G, Home-5G i WellsFargoHQ. Uh oh. Pracujesz w Wells Fargo?"

Spodziewałem się, że powie, że jest jednym z ich informatyków, albo inżynierem sieci. Przełknął gardło i powiedział cichym głosem: "Jestem zastępcą dyrektora finansowego".

W tłumie rozległo się kilka sapnięć i nerwowych śmiechów. Yikes. Lepiej nie ujawniać zbyt wiele, albo będę miał SEC pukający do moich drzwi w poniedziałek rano.

"Cóż, Sam Driscoll, jeśli jestem potencjalnym hakerem, to teraz wiem, że pracujesz dla jednego z czterech głównych banków. Jesteś idealnym celem. Może poszperam głębiej w twoim telefonie, albo zacznę się skupiać na tym laptopie, który najczęściej łączy się z twoim osobistym hotspotem. Nie powiem tych informacji na głos, ale mam tu nazwę komputera, adres MAC i numer seryjny. Mnóstwo informacji, aby rozpocząć skanowanie portów i szukać exploitów. Albo może rzucę kilka ukierunkowanych kampanii phishingowych na adres e-mail zarejestrowany w Apple ID. Mam nawet dane z karty SIM, które szczególnie przedsiębiorczy haker może wykorzystać do śledzenia lokalizacji, jeśli masz jakieś aplikacje Location Services uruchomione." Przewinąłem w dół w aplikacji. "O! Oto informacja, którą mogę ujawnić. Ostatnią piosenką, którą odtwarzałeś w samochodzie było Poker Face Lady Gagi. Masz dobry gust."



1 - Juliana (2)

Tłum się śmiał. Obawiałem się, że posunąłem się za daleko, ale współpracownicy Sama też się śmiali i szturchali go, jakby to była rozmowa, którą odbyli już wiele razy.

"Zróbmy oklaski dla naszego łaskawego królika doświadczalnego, wszyscy" - powiedziałem. "I Sam: jeśli chcesz pomocy w zablokowaniu swoich ustawień nadawania, zadzwoń do CSCG, a my z przyjemnością udzielimy ci darmowej konsultacji".

Kiedy tłum przestał klaskać, przeszedłem przez resztę moich slajdów. Ćwiczyłem je przez wiele godzin, więc było to łatwe, a nawet jeśli moje zakończenie było trochę niezręczne, dostałem kolejne miłe oklaski. Ale jeszcze nie skończyłem, bo w przejściu ustawiono mikrofon i ludzie ustawili się w kolejce do części pytań i odpowiedzi.

To była ta część, której się obawiałem.

"Umm, witam", powiedział pierwszy facet monotonnym głosem. "Mam pytanie o przekierowanie portów w firewallu i problemy z..."

Ciekawa mieszanka ludzi przychodziła na te konwencje hakerów. Były dwa ogólne typy: profesjonaliści z branży, którzy chcieli uczynić swoje środowiska bardziej bezpiecznymi, oraz entuzjaści hakingu, którzy mogli, ale nie musieli mieć złych zamiarów. Te entuzjaści hacking były kolokwialnie zorganizowane w dwóch grupach White Hat hakerów i Black Hat hakerów.

Na Defconie East było mnóstwo tych pierwszych. Ludzie, którzy wykorzystywali swoje umiejętności do utwardzania zabezpieczeń w firmach lub agencjach rządowych. Od razu dostałem dwa pytania o to, co zrobić, gdy prezes nie chce przeznaczyć odpowiedniego budżetu na bezpieczeństwo IT, jak najlepiej go przekonać i jak zabezpieczyć środowisko najmniejszym nakładem finansowym. Następnie przyszedł właściciel małej drukarni pod Bostonem, który nie miał pojęcia, od czego zacząć ochronę 15 komputerów w jego firmie i skąd wiedzieć, czy Chińczycy nie włamali się do jego sprzętu drukarskiego, aby piracić jego książki za granicą.

Z drugiej strony, hakerzy Black Hat byli bardziej podstępni. Począwszy od script kiddies, którzy byli tylko na tyle wykwalifikowani, aby skopiować i wkleić czyjegoś konia trojańskiego lub wirusa na udział w sieci, do bardziej zaawansowanych hakerów, którzy szukali luk zero-day w systemach operacyjnych, a następnie sprzedawali exploity większym grupom hakerskim lub krajom. Takich, którzy, gdy zostali złapani, dostawali wyroki więzienia dłuższe niż pedofile.

Czarne Kapelusze nie były już tak powszechne na tych konwentach jak kiedyś. Po pierwsze, cena stała się zaporowa: to, co kiedyś kosztowało 100 dolarów, teraz kosztowało 2500 dolarów za weekendową wejściówkę, na co trudno było sobie pozwolić komuś, kto wkręca się w to jako hobby. A po drugie, ludzie wierzyli, że NSA i inne trzyliterowe agencje mają oko na to, kto uczestniczy w tych konwentach. Umieszczając nazwiska na listach obserwacyjnych.

Nie byłem pewien, ile z tego wierzyłem. Nie byłem pewien, czy chcę wiedzieć, albo.

Ale niezależnie od typu hakera, który uczestniczył w konwencjach, rozróżnienie ich było banalnie proste. Białe Kapelusze nosiły garnitury i nosiły nieskazitelnie czyste laptopy pod pachą lub w drogich skórzanych teczkach. Czarne Kapelusze przypominały raczej stereotypowego dzieciaka hakera, który mieszkał w piwnicy swojej matki. Ciemna bluza z kapturem, tłuste włosy, trądzik jak u nastolatka i laptop pokryty naklejkami z konwentów lub festiwali muzycznych. Różnice między Białymi i Czarnymi były wyraźne i oczywiste, gdy odpowiadałem na pytania.

Ale wtedy ktoś, kogo nie mogłem umiejscowić, podszedł do mikrofonu.

Był to najbardziej umięśniony mężczyzna jakiego w życiu widziałem. Miał na sobie niebieską koszulkę polo włożoną w dżinsy i chociaż koszulka musiała być w rozmiarze XXL, była wypełniona mięśniami cisnącymi się do niej. Miał falujące blond włosy i twarz jak supermodelka.

W sumie nie przypominał ani Białych, ani Czarnych Kapeluszy. Całkowicie nie na miejscu na konwencie.

"Cześć," powiedział głębokim, rozkazującym głosem. "Mam pytanie..."

Wojskowy, może? Miał wygląd oficera, który był tu po informacje, choć większość techników wojskowych nalegała na noszenie swojego kamuflażu na takie imprezy, żeby wszyscy wiedzieli, kim są.

"Dobrze, bo to jest Q w Q&A," powiedziałem, czując się dumny z siebie, że mogłem myśleć o żarcie tak szybko. "Pytaj dalej".

"Jak zacząłeś w tym biznesie?"

Wziąłem głęboki oddech. "Cóż, jest wiele sposobów, aby zostać analitykiem bezpieczeństwa sieci. Najprostszym sposobem jest zdobycie tytułu licencjata w dziedzinie Networkingu..."

"Przepraszam", przerwał mężczyzna tym swoim głębokim, gładkim głosem. "Nie miałem na myśli ogólnie. Miałem na myśli konkretnie ciebie. Juliana Ellersby. Jak zaczęłaś pracę w tym biznesie? Co po raz pierwszy zainteresowało cię bezpieczeństwem komputerowym?".

Zaśmiałam się. "Cóż, miałam na tyle szczęścia, że dostałam się na staż w CSCG, a potem brałam nocne zajęcia, żeby zdobyć dyplom".

"Ale przed tym", nalegał. Jezu kurwa, sposób w jaki chwytał w pięść statyw mikrofonu... "Musiałeś być zainteresowany, kiedy byłeś młodszy. Czy kiedykolwiek robiłeś coś ekscytującego, zanim stałeś się jednym z dobrych facetów?"

Znów się zaśmiałem, bo nie chciałem szczerze odpowiadać na to pytanie. "Interesowałem się komputerami na długo przed CSCG, na pewno, ale nic bardzo ekscytującego".

Jedna z koordynatorek konwentu weszła na scenę i skinęła na mnie. Włączyła swój własny mikrofon i powiedziała: "Obawiam się, że to wszystko, co mamy dla pani Ellersby. Proszę o kolejne oklaski za jej prezentację! Następnie w pokoju 181 odbędzie się sesja na temat Firewall Port Whitelists and Best Practices. Jest to sesja zamknięta, więc jeśli wszyscy mogliby wyjść z sali i wejść ponownie z odpowiednimi przepustkami w widocznym miejscu..."

Ukłoniłem się, by odzyskać laptopa, odłączając go od projektora z tyłu sceny. Spakowałem go do torby, przerzuciłem przez ramię i skierowałem się do wyjścia ze sceny, czując się całkiem dobrze.

Rzuciłam ostatnie spojrzenie na widownię. Wspaniały facet od pytań i odpowiedzi wciąż tam stał, obserwując mnie z wiedzącym uśmiechem na twarzy.




2 - Juliana (1)

2

Juliana

"To było straszne! Absolutnie straszne!"

Pan Pendleton był jak dumny, szczęśliwy dziadek. Był taki przez cały czas, wybierając dostrzeganie pozytywnych aspektów świata, co było rzadkością dla kogoś w naszym zmęczonym przemyśle ciągłych zagrożeń i cyfrowego szpiegostwa. Czasami bywało to męczące, ale wiedziałem, że pozytywne środowisko pracy jest nieskończenie lepsze od negatywnego. Nie zamieniłbym tej pracy za nic w świecie.

"Myślę, że poszło dobrze" - powiedziałem.

"Nonsens!", upierał się. "To było straszne! Mówiłem ci, że będziesz doskonały. Czyż nie mówiłem ci, Julianie?".

"Mówiłaś."

"I czy to było tak trudne, jak myślałaś?".

"Miałeś rację, wcale nie było trudno" - przyznałam. "To była świetna zabawa. Zupełnie jak prowadzenie prezentacji dla potencjalnego klienta."

Machnął długim palcem pod moim nosem. "Wystąpienia publiczne to umiejętność jak każda inna. Wymaga praktyki! Ale już teraz mogę powiedzieć, że masz w tym wprawę. Od tej pory chcę, żebyś jeździł ze mną na każdy z tych konwentów. Następny jest w marcu..."

Byłem introwertykiem. Szok w tej branży, prawda? Potrafiłem dobrze funkcjonować w sytuacjach towarzyskich, ale szybko wyczerpywało to moje baterie. Tak jak byłem szczęśliwy, że prezentacja poszła gładko, czułem się fizycznie wyczerpany od wysiłku. Nie mówiąc już o tym, że byłem spocony. Nie powiedzieli ci, jak jasne były te reflektory na scenie.

W tej chwili poczułem ulgę, że wreszcie jest po wszystkim i za mną... A teraz chciał, żebym zrobił ich więcej?

"Jestem pewien, że chcesz dać Philipowi lub Charletcie jakieś możliwości," powiedziałem swobodnie, gdy wyszliśmy z pokoju. "To byłoby jedynie sprawiedliwe".

Pan Pendleton machnął ręką. "Nonsens! Jesteś znacznie mądrzejszy od każdego z nich i łaskawy, gdy chodzi o wyjaśnianie rzeczy. Twój intelekt naprawdę pokazał się podczas Q&A. Czy wyobrażasz sobie Philipa przyjmującego pytania od publiczności?"

Roześmiał się, a ja śmiałam się razem z nim. "Pewnie nakrzyczałby na tego gościa z Wells Fargo, że jest głupi. To byłoby żenujące."

"Dokładnie. W miarę rozwoju CSCG chcę, żebyś pomagał mi wziąć na swoje barki ciężar sprzedaży naszych usług potencjalnym klientom. Zrobiłeś to dzisiaj cudownie. Nie mogę sobie wyobrazić nikogo lepszego. Mój Boże, zastępca dyrektora finansowego Wells Fargo..."

Ucieszyłem się. Usłyszeć to znaczyło bardzo wiele. Panu Pendletonowi łatwo byłoby przyprowadzić Charlettę, która miała ciało jak modelka fitness i zwracała na siebie uwagę, gdy nosiła ołówkową spódnicę. Nie uważałam się za brzydką, ale moje ufarbowane na fioletowo włosy i krągła sylwetka nie przyciągały wzroku tak, jak ktoś taki jak Charletta. Ledwo wypełniałam więcej niż połowę sali; ona pewnie miałaby wyprzedaż.

Ale on jej nie przyprowadził. Zamiast niej przyprowadził najbardziej wykwalifikowaną osobę do tej pracy. Mnie.

To było rzadkie. Naprawdę rzadkie. Do diabła, w dzisiejszych czasach połowa firm w Dolinie Krzemowej zatrudniała prawdziwe supermodelki, żeby przychodziły promować ich produkty na zjazdach. Cycki ponad mózgiem. Część mnie nie mogła ich winić. Niestety rzeczywistość była taka, że seks się sprzedawał.

Pracuj dla pana Pendletona na zawsze, powiedziałem sobie, gdy szliśmy przez korytarz centrum kongresowego.

"Twój ojciec byłby taki dumny, Juliana".

Uśmiechnęłam się do siebie. Komentarz taki jak ten nie paraliżował mnie już żalem; byłam w stanie przyjąć go jako komplement, którym był. "Tak, na pewno byłby. Jaki jest teraz plan? Udać się gdzieś na kolację przed pośpiechem? Nie wiem jak jest w Bostonie, ale nie chcę czekać godzinę tylko po to, żeby dostać cheeseburgera".

"W wielkiej sali jest mikser," powiedział. "Drinki i przystawki. Myślę, że powinniśmy się pojawić."

Jęknęłam wewnętrznie. Nienawidziłam tych imprez tak samo, jak nienawidziłam małomówności, której wymagały. Wszystko co chciałam zrobić to zjeść kolację, wrócić do mojego pokoju hotelowego, przebrać się z mojego pantsuitu w spodnie dresowe i przeglądać Slashdot przed snem.

"Zróbmy pozory", powiedziałem, aby uszczęśliwić mojego szefa. Autentycznie dbał o mnie jako o pracownika, więc najmniejszy wysiłek, jaki mogłam zrobić, to postarać się, gdy tu byliśmy.

Wielka sala była salą balową z wysokimi sufitami i drogimi zasłonami biegnącymi wzdłuż ścian. Wszędzie rozstawiono stojące stoły, a wzdłuż zewnętrznej części sali ustawiono kilka barów i stacji z przystawkami. Na środku znajdowało się stanowisko DJ-a przed błyszczącym parkietem do tańca. Światła błyskały, gdy DJ niezręcznie próbował nakłonić ludzi do tańca.

Chwyciliśmy dwa piwa z baru i znaleźliśmy otwarty stojący stolik. Po długim pociągnięciu poczułem się nieco lepiej.

"Wiem, że brzydzisz się takimi wydarzeniami" - powiedział pan Pendleton. Dziwnie było widzieć go pijącego piwo. "30 minut niewinnej pogawędki i uwolnię cię. Umowa stoi?"

"Znasz mnie dobrze. Zgoda."

Sklinczowaliśmy nasze piwa razem.

"Pamiętaj, żeby wspomnieć o nazwie firmy", powiedział. "To połowa powodu, dla którego tu jesteśmy". Nagle spojrzał w lewo. "Johnny Fabregas? Z Della? Minęło ile, osiem lat?"

Powędrował do innego stolika, zostawiając mnie samego.

Nerwowo łyknąłem swoje piwo. To był problem z tego typu rzeczami: Zawsze kończyłem sam i niekomfortowo. Jak ten dzieciak w szkole, z którym nikt nie chciał siedzieć. Dwie dekady lęku społecznego wkradły się na tył mojej szyi, podczas gdy ja nerwowo rozglądałem się po pokoju, zastanawiając się, czy ktoś do mnie podejdzie. Taką właśnie osobą byłem. Nie mogłem po prostu podejść do nieznajomego i porozmawiać z nim - potrzebowałem kogoś innego, aby zrobić inicjację, czy to na imprezie roboczej, takiej jak ta, imprezie towarzyskiej, czy nawet na randce.

Na szczęście, kiedy byłem na drugim piwie, trzech facetów o wyglądzie białych kapeluszy podeszło i zapytało, czy mogą dzielić mój stojący stolik. Brzydziłem się small talk, ale to było lepsze niż czuć się jak dzieciak, z którym nikt nie chciał siedzieć w stołówce. "Czym się zajmujesz?" zapytał jeden z nich.

"Jestem analitykiem bezpieczeństwa sieci w CSCG".

"CSCG," powtórzył mężczyzna. "Och! Mieliście prezentację w pokoju 181, prawda? Myślałem o wzięciu w niej udziału, ale odbywała się w tym samym czasie, co wykład o jądrze procesora Intela".

To rozpoczęło rozmowę, a alkohol w moich żyłach pomógł ją załagodzić. Rozmawialiśmy o naszych firmach i o tym, co robią, a potem zadawaliśmy bardziej szczegółowe pytania dotyczące mojej codziennej pracy. Byłem straszny z nazwiskami, ale Dude #1 był głównym informatykiem w ich firmie i wydawał się wiedzieć kurwa wszystko o rzeczach, którymi miał zarządzać, więc przyprowadził dwóch innych pracowników, aby pomóc uporządkować sprawy techniczne. Wiedzieli wystarczająco dużo, abyśmy mogli porozmawiać o ostatnich lukach w zabezpieczeniach i comiesięcznych łatach Microsoftu.



2 - Juliana (2)

Kiedy odeszli po jedzenie, haker Black Hat, który nie był wystarczająco stary, aby się ogolić, podszedł ze szklanką whisky, na którą bardzo wyraźnie był za młody. "Twoja prezentacja była bardzo pouczająca" - powiedział natychmiast. Jak długo czekał, żeby do mnie dołączyć?

"Dzięki."

Wziął łyk swojej whisky, a potem próbował nie kaszleć. Nie udało mu się, zamieniając całość w pół kaszel, pół krztuszenie się. Odłożył szklankę i nie dotknął jej potem więcej.

"Mam pytanie", powiedział, gdy znów mógł mówić.

"Pytaj dalej".

"Jaka, twoim zdaniem, jest najbardziej niebezpieczna podatność, która nie została jeszcze ujawniona?".

Roześmiałam się. Po części było to spowodowane tym, że byłem na trzecim piwie, a po części tym, że pytanie było niedorzeczne. Jakby zapytać kogoś, do którego bankowego skarbca najłatwiej się włamać.

"Gdybym wiedział o takich podatnościach, zgłosiłbym je".

"Daj spokój," powiedział z tym, co prawdopodobnie uważał za chytry uśmiech. "Musisz wiedzieć o niektórych, które zachowujesz dla siebie".

Obdarzyłem go cierpliwym spojrzeniem. "Stary. Nie ujawniam żadnych podatności zero-day komuś, kto nie może legalnie głosować."

"Ja... ja... ja mogę głosować!" wykrztusił.

Prawie zrobiło mi się żal tego dzieciaka. "Słuchaj. Kiedyś byłem taki jak ty. Dzieciakiem od skryptów, który w piwnicy swojej matki szukał zestawów narzędzi Warez. Ale nie odkryjesz jakiegoś nieznanego wcześniej exploita, pytając ludzi na konwencie. Jeśli chcesz zajść daleko w tej branży, dobrze lub źle, musisz samemu wykonać pracę. To właśnie zrobiłem."

"Więc to tak zainteresowałeś się komputerami".

Ten głęboki głos powiedział mi, kto to był, zanim się odwróciłem. On. Facet, który zadał ostatnie pytanie Q&A. Na żywo wyglądał na jeszcze większego, o całą głowę wyższego ode mnie i z niesamowicie szerokimi ramionami. Jak figura akcji, która ożyła.

"Czy nie zadałeś mi już tego pytania?" powiedziałem.

Żyły na jego przedramieniu wybrzuszyły się, gdy odstawił swoją szklankę z piwem na stół, odsuwając z drogi punka z Czarnego Kapelusza. "Tak, ale nie udzieliłeś mi satysfakcjonującej odpowiedzi". Błysnął przystojnym uśmiechem. "Dlatego pytam ponownie."

Pochodził gdzieś z południa. Miał najmniejszą nutę akcentu, z odpowiednią ilością uroku. Jak bogaty sos śmietanowy polany na soczystym steku.

"Nie mam w zwyczaju wylewać historii swojego życia dla zupełnie obcych ludzi", powiedziałem.

Przeniósł swoje piwo do lewej ręki i wystawił prawą. "Donovan McMahon. Miło mi cię poznać."

"Jakiś związek z Vince'em?" Gdy uścisnąłem jego dłoń, moje palce zniknęły wewnątrz jego klamry.

"Nope."

"To chyba dobrze," powiedziałam. "Jestem Juliana Ellersby."

Skrzywiłam się, gdy tylko to powiedziałam. Oczywiście wiedział, kim jestem; uczestniczył w mojej prezentacji. Założę się, że myślał, że jestem jedną z tych aroganckich osób, które lubią brzmienie własnego nazwiska.

Ale wszystko, co powiedział, to: "Zdarza ci się używać pseudonimu?".

"Dlaczego miałabym używać pseudonimu?"

"Juliana to długie imię. Cztery sylaby. Idealne na przezwisko."

Uśmiechnęłam się na przyjazny baner. Czy on ze mną flirtował? "Tak jak jestem szczęśliwy słysząc, że potrafisz liczyć, jestem całkowicie zadowolony z mojego imienia. I hej!!! Donovan jest blisko. Trzy sylaby."

"Dlatego moi kumple nazywają mnie Don, albo Donny," powiedział. "A może Jules? Lubię Jules."

Zdecydowanie ze mną flirtował. "Nigdy nie byłem w łodzi podwodnej i nie mam zamiaru podróżować do jądra ziemi, więc to prawdopodobnie nie zadziałałoby".

Uśmiechnął się prosto z powrotem do bantera. "20,000 lig to zdecydowanie za dużo. Ja też jestem szczęśliwy tu, na powierzchni. A więc!" powiedział, gestykulując swoim piwem. "Teraz, gdy nie jesteśmy już obcy, może opowiesz mi jak zacząłeś hakować, Jules?".

"Nadal nie wiem o tobie zbyt wiele, Donatello. Co robisz teraz, gdy nie jesteś już w Marines?"

Jego twarz się rozjaśniła. "Hell yeah, Ninja Turtles. Chociaż pseudonimy są zazwyczaj krótsze niż rzeczywiste imię. Jestem konsultantem ds. bezpieczeństwa. Trochę jak ty, tylko zupełnie inaczej."

"Jakim konsultantem ds. bezpieczeństwa?"

"Nuh uh," powiedział. "Twoja kolej na odpowiedź na pytanie".

Może to dlatego, że wypiłem kilka piw. Może to dlatego, że nie byłem przyzwyczajony do tego, że ktoś pyta o moją historię, lub dba o odpowiedź. Może dlatego, że był naprawdę cholernie gorący i nie mogłabym mu odmówić, gdyby moje życie od tego zależało.

"Naprawdę chcesz wiedzieć, jak zaczęła się moja kariera w komputerach?".

"No pewnie."

"Wszystko zaczęło się w 1822 roku, kiedy Hans Christian Oersted odkrył elektromagnetyzm..."

Donovan zmrużył do mnie figlarne, ale nie rozbawione spojrzenie.

"Dobra, dobra", powiedziałem. "Wszystko zaczęło się, kiedy miałem 13 lub 14 lat, po tym jak wkurzyłem rodziców rozbierając rodzinny komputer, żeby zobaczyć jak działa".

"To ich wkurzyło? Moi rodzice bardzo by chcieli, żebym zainteresował się komputerami".

"Cóż, to co naprawdę ich wkurzyło, to moja niezdolność do złożenia wszystkiego z powrotem".

"Oh. Widzę jak to może być problem."

"Musieli zatrudnić kogoś do naprawy. Oczywiście, obserwowałem przez jego ramię, gdy to robił, zadając pytania i ucząc się tyle, ile mogłem. Następnie tej nocy, kiedy poszli spać, zakradłem się na dół do biura, odłączyłem wieżę i rozebrałem ją ponownie. Tym razem udało mi się poskładać wszystko z powrotem, tak jak należy. Minął rok majsterkowania i kombinowania, zanim w końcu się złamali i kupili mi na Gwiazdkę mojego własnego laptopa. Stary laptop Dell Presario. Uwielbiałem tego małego faceta. Procesor Core 2 Duo z wczesną wersją hyperthreadingu, który później będzie standardem w procesorach czterordzeniowych. Cztery giga pamięci RAM. To było wtedy mnóstwo. Myślałem, że jestem gorącym towarem".

"A potem?" zapytał, przechylając się przez swoją szklankę z piwem. Trzymał się każdego mojego słowa, jakbym był jego bohaterem. Byłam przyzwyczajona do facetów próbujących poderwać mnie przy barze, ale nigdy do faceta, który wyglądał tak jak on.

"A potem nauczyłem się kodować", powiedziałem. "Najpierw C++, ale kiedy już mogłem wysłać standardową wiadomość Hello World, przeskoczyłem do visual basic, a potem do trudniejszych języków kodowania. Wkrótce pisałem skrypty, które wyskakiwały na komputerze mojego taty. Potem wszystko potoczyło się już jak spirala".




2 - Juliana (3)

"Zacząłeś robić prawdziwe hakowanie" - zaproponował.

"To wspaniałomyślne. Byłem punkiem, który wiedział tylko tyle, żeby być niebezpiecznym".

Wygiął brew, czekając, aż będę kontynuował. Boże, miał twarz, która sprawiała, że chciałeś wylać swoją historię życia.

"Nie jestem wystarczająco pijany, aby powiedzieć ci, co się stało potem".

Miałem na myśli to jako spadek, ale złapał moją szklankę z piwem i powiedział: "Naprawię to. Co masz?"

"Czerwone piwo. Nie pamiętam nazwy."

"Sam jestem bardziej facetem od IPA".

"Oczywiście, że jesteś", powiedziałam słodko.

Odszedł, a ja się skrzywiłam. Oczywiście, że jesteś? Co to w ogóle znaczyło? Jakby chmielowy smak jego piwa mówił coś głębokiego i znaczącego o tym, kim był jako osoba.

Ale on tylko się uśmiechnął. Jakbym była urocza, a nie niezręczna.

Nie byłem pewien, co się dzieje, ale miałem kilka teorii. Ten facet chciał pracować w CSCG i myślał, że ja jestem drogą do niego. A może jakakolwiek firma konsultingowa zajmująca się bezpieczeństwem, dla której pracował, chciała nas zatrudnić.

A może pracuje dla konkurencji i chce, żebyś wyjawił swoje sekrety.

To ostatnie przyprawiło mnie o dreszcze, bo brzmiało najprawdziwiej. W każdym razie, z pewnością ktoś tak gorący nie skupiałby się na mnie. Pokój był pełen znacznie atrakcyjniejszych kobiet.

Wrócił z piwami. "Więc co było dalej?"

"Trochę ci opowiedziałem", powiedziałem. "Znowu twoja kolej".

"Byłem w Marines".

"Bez kitu? Miałem cię za przedszkolaka."

"Poszedłem zaraz po liceum."

"Założę się, że dorastałeś, chcąc być marine."

"Nie," powiedział. "Właściwie chciałem robić coś z komputerami, ale wtedy wydarzył się 9/11..."

"O cholera," wymamrotałem.

"Dałem się porwać temu całemu patriotyzmowi," przyznał. "Nie mogłem po prostu siedzieć za biurkiem i nosić krawata. Musiałem coś zrobić, wiesz? Musiałem służyć mojemu krajowi. Myślałem... myślałem, że to jedyny sposób".

"Nie byłeś jedyny" - powiedziałem, choć miałem zaledwie sześć lat, gdy runęły wieże.

"I nie będę ostatnim," powiedział ze smutkiem.

Dotknęliśmy się kieliszkami w niemym toaście, a potem obaj wypiliśmy.

Nagle poczuł się o wiele bardziej realny. Nie tylko seksowny facet w obcisłym polo, który może, ale nie musi ze mną flirtować, żeby dostać pracę w CSCG. Facet, który poszedł do wojska ze wszystkich złych powodów. Tak jak ja.

To sprawiło, że dużo łatwiej było się trochę otworzyć.

"Zwolniłem moją mamę".

Oczy Donovana rozszerzyły się. "Jak to zrobiłaś, Jules?"

"Pobierając zestaw narzędzi hakerskich i infekując laptop mojej mamy koniem trojańskim. Paskudne małe urządzenie, które zrobiło dziurę w firewallu i zamaskowało wszystkie dane jako standardowy ruch HTTP. Miało keyloggera i wbudowane polecenie podniesienia uprawnień administratora. W tamtych czasach to był najnowocześniejszy sprzęt. Byłem z tego dumny. Czułem się jak zły haker, jak Neo na początku Matrixa. Byłem po prostu ciekawy, wiesz? Nie chciałem zrobić nic złego."

"Dopóki nie zabrała laptopa do pracy..."

Klepnąłem dłonią w stojący stół. "Dopóki nie wzięła laptopa do pracy. Komputer jej sekretarki został zainfekowany jako pierwszy, potem inne na jej piętrze. Wkrótce rozprzestrzenił się wszędzie, a przy okazji wysyłał wszystkie te dane z powrotem do tego, kto w ogóle napisał trojana. Kogoś w Luksemburgu, Liechtensteinie czy innym małym europejskim kraju. Nigdy nie widziałem mojej mamy tak rozczarowanej mną. Jakbym ją zawiódł."

"Jak dowiedzieli się, że to ty?" zapytał Donovan. "Czy przyznałeś się?"

"Nie do końca..."

"Czekaj. Czekaj, czekaj, czekaj." Położył rękę na moim ramieniu. Była ciepła, modzelowata i silna. "Czy umieściłeś swoje imię na trojanie czy coś? Proszę, nie mów mi, że umieściłeś na nim swoje imię."

Westchnąłem i powiedziałem mu to, co już wiedział. "Podpisałem się swoim hakerskim nazwiskiem pod trojanem, głęboko w kodzie. Ravenclaw. Moi rodzice wiedzieli, że to ja, bo to był też mój adres e-mail".

"Ravenclaw?" Donovan zamrugał, po czym wybuchnął śmiechem.

"Ja naprawdę interesowałem się Harrym Potterem!" zaprotestowałam. "17-letnia ja myślała, że to brzmi fajnie!".

"Ravenclaw!" powiedział, śmiejąc się ze mną bardziej niż ze mną.

"Byłam wtedy całkiem niezłą zdobyczą," powiedziałam. "Powinieneś widzieć workowate dżinsy i buty, które nosiłem. Mnóstwo klamer. Byłem dumą Kennewick, Washington."

"Dzięki Bogu wszyscy w końcu dorastamy." Zerknął na miejsce, gdzie dzieciak hakerów stał w niewielkiej odległości, wirując lód wokół swojej wciąż nie wypitej whisky. "Przynajmniej większość z nas".

"Jest młody. W końcu mu się uda".

"Więc co się stało potem?"

Wzruszyłem ramionami. "Moi rodzice zrobili to, co wszyscy rodzice robią, gdy mają wymykającego się spod kontroli nastolatka. Wysłali mnie do szkoły wojskowej."

"Hah! Poważnie, Jules?"

"Oakland Military Institute. Stary, dobry OMI. Potem nie miałem wyboru i musiałem wstąpić do armii."

"Więc nie zostałeś pokonany z patriotycznym zapałem?" Donovan zapytał, uderzając w pozę z pięściami na biodrach.

Roześmiałem się i powiedziałem: "To był 2013 rok, więc nie. Nawet trochę nie. Byliśmy już wtedy rozczarowani wojną".

"Cholera," powiedział, biorąc długi ciąg swojego piwa i wycierając usta rękawem. "Założę się, że to ci się podobało. Nastoletnia hakerka odciągnięta od przyjaciół, by pójść do szkoły wojskowej."

"Nie miałam wielu przyjaciół," przyznałam. "Ale to wciąż było do bani. Do tej pory moje życie kręciło się wokół komputerów. W OMI, dostałam czas na komputer tylko przez godzinę dziennie w bibliotece."

"Więc po tym wstąpiłeś do armii. Ale to się nie trzymało kupy."

Pokręciłem głową. "Skąd wiesz, że się nie trzymało?"

"Cóż," powiedział, pochylając się konspiracyjnie do przodu. Mogłem poczuć piwo na jego oddechu, wraz z piżmową wodą kolońską. "Większość zaciągów na pierwszy termin wymaga czteroletniego zobowiązania. Zwłaszcza wychodząc z takiego miejsca jak OMI. A w swojej dzisiejszej prezentacji powiedziałeś, że jesteś w tej firmie konsultingowej już od czterech lat. Dorzuć trochę matematyki i stąd wiem, że to się nie kleiło".

"Gratuluję", powiedziałem zdawkowo. "Potrafisz zrobić podstawową matematykę".

Rozłożył ręce. "Jestem pełen niespodzianek. Więc co sprawiło, że się zmyłeś? I zanim uprzesz się, żeby zachować to w tajemnicy, pozwól, że zapewnię cię, że nie ma nic złego w zmyciu się. Zdarza się cały czas wszystkim rodzajom ludzi. Nie ma w tym nic wstydliwego."




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Trzech pysznych najemników"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści