Następny żniwiarz Dominus

Rozdział 1

==========

Rozdział pierwszy

==========

Z mojego brzucha wystawał nóż, a krew sączyła się na mój nowiutki srebrny top z kamizelki.

Jak, do cholery, miałabym usunąć plamę?

To wszystko było nie tak. Gdzie był ból? Na pewno powinno boleć bardziej. Musiałam wyciągnąć ostrze, bo nie, obce obiekty nie należały do mojego ciała, nie, chyba że wibrowały i miały pięcioletnią gwarancję.

"Nie rób tego", powiedział mężczyzna. "Wykrwawisz się".

Jakim cudem on jeszcze żył po tym, jak został pobity? Kije bejsbolowe, klasyczna broń bandziorów, a na koniec masywny sztylet. Wbili mu nóż w pierdoloną klatkę piersiową. Jak on ze mną rozmawiał?

On powinien być martwy.

Ja powinienem być martwy.

Jak to się stało, że jeszcze stoję?

Moje nogi się poddały.

Ach, to było to. Moje kolana uderzyły o ziemię, wyrywając dziurę w moich ulubionych dżinsach - wystarczająco rozciągliwych, by pasowały bez zwężenia. Dżinsy, które nie pasowały na mnie od miesięcy, ale w końcu znów pasowały, a teraz miałam umrzeć. Wszystkie te godziny na siłowni na nic. Powinnam była zjeść wczoraj w pracy dodatkowego pączka z cukrowym lukrem i kremowym nadzieniem. Kurwa, powinienem był zamiast tego pójść na czekoladowego eklerka i sprawić, żeby się liczył.

Ciepłe odrętwienie rozeszło się po mnie, a mój oddech był szybki i płytki. Czy to było to? Koniec? O Boże. Miałem umrzeć w brudnym, brudnym zaułku, a wszystko to przez zbyt dużą ilość margherity i źle ulokowany kompleks bohatera.

Pieprzyć cię, alkoholu.

Nie mogłam nawet zadzwonić po pomoc. Moja kopertówka z telefonem leżała gdzieś u stóp alejki. Upuściłam ją, gdy złapały mnie zakapturzone postacie.

Mężczyzna jęknął. "Bliżej, proszę. Chodź ..."

Przesunął się, więc snop światła księżyca oświetlił jego twarz. Ciemne kosmyki włosów opadły mu na czoło i wpadły do kakaowych oczu. Był zbyt blady. Śmiertelnie blady. Musiałam dotrzeć do ujścia uliczki i sprowadzić pomoc dla nas obu.

"Nie. Za późno", powiedział. "Potrzebuję, żebyś tu przyszedł. Proszę."

Był jednym z nich, więc gdyby było za późno, wiedziałby. Jeśli było za późno, to nie było dla nas pomocy.

Podczołgałem się w jego stronę, nóż wciąż tkwił w moim zdrętwiałym ciele, i przepasałem jego wyciągnięte palce swoimi. Chwycił moją rękę z zaskakującą siłą.

"Czy to będzie bolało?" Mój głos drżał. "Czy będzie?"

"Tak."

Jego twarz wykrzywiła się w chrapliwym grymasie i pociągnął mnie w swoją stronę, kły wycelowane w moje gardło.

Nie było sensu krzyczeć.




Rozdział 2 (1)

==========

Rozdział drugi

==========

----------

Czterdzieści osiem godzin wcześniej

----------

Wydawałoby się, że bycie martwym i posiadanie całego czasu na świecie sprawi, że duchy będą nieco bardziej cierpliwe.

Myliłbyś się.

Ale praca z nimi wymagała cierpliwości, a moim zadaniem było szkolenie personelu, który zajmował się nowymi przybyszami. Parter Soul Savers Inc. był moim placem zabaw, a przetwarzanie było moim dzieckiem. Ale mimo że kochałam swoją pracę, nienawidziłam szkolić nowych.

W tej chwili taką nowicjuszką była Lisa Tripp, dwudziestoparolatka i zdobywczyni najwyższych ocen we wszystkich pisemnych ocenach. Moim zadaniem było dopilnować, żeby w bezpośrednich spotkaniach radziła sobie równie dobrze jak na papierze.

Lisa zmierzyła się z wątłą, eteryczną postacią niejakiej Dorothy Meadows, która w dniu swoich ostatnich urodzin miała osiemdziesiąt siedem lat, była właścicielką dwóch kotów, buddy i dwupokojowego mieszkania. Dotty, jak ją poznałam, tkwiła w poczekalni przez ostatnie dwa tygodnie. Dotty nie była szczęśliwa. Ani Lisa, ani Dotty nie wiedziały, że są obserwowane przeze mnie. Mały monitor w moim biurze był połączony ze wszystkimi kamerami w przetwórni. Musiałam tylko robić notatki i składać raport do rekrutacji. Żadna interwencja nie była dozwolona.

Dotty spojrzała na Lisę przez półksiężycowate okulary, których już nie potrzebowała, będąc martwą i w ogóle. "Teraz słuchasz tutaj, młoda damo," powiedziała. "Chcę pickup, i chcę go teraz. Zrobiłem mój czas tutaj. Zawarłam pokój i skończyłam z czekaniem."

Żądania i groźby były jak najbardziej na miejscu, a w poczekalni siedziało co najmniej czterdzieści osób podobnych do Dorothy, czekających na wywołanie ich numeru.

Jedyną rzeczą, która trzymała ich w połowie drogi, był Cryptic Cove, najgorętszy, najdłużej trwający dramat, grany na małym telewizorze przykręconym do ściany. Czekające duchy były zachwycone szaleństwami na ekranie. Fabuła była zagmatwana, szybka i parna. Ale gdy tylko odcinek się kończył, pojawiały się jęki, stękania i walenie w ściany oddzielające personel od duchów, którym towarzyszyły żądania, co to za pierdolony holokaust.

Jedynym sposobem na skuteczne wykonanie tego zadania było skupienie się na jednej martwej osobie na raz.

"Przepraszam, młoda damo, czy ty mnie słuchasz?" Dotty zapytała Lisę.

Lisa nadal stukała w klawiaturę.

No dalej, kobieto, odpowiedz jej.

Dorothy pstryknęła palcami przed twarzą Lisy.

Lisa spojrzała w górę ze znudzonym wyrazem twarzy. "To nie działa w ten sposób, w porządku. Podrywa się cię, kiedy się podrywa". Wzruszyła ramionami. "To nie jest coś, nad czym mamy kontrolę. Pickupy są przydzielane przez Underworld, tak samo jak przydziały Deadside. Masz przydział do Deadside, ale nie zostaniesz przesunięty przez ... zobaczmy ... kolejne sześć miesięcy." Jej uśmiech był uśmiechnięty.

Poważnie? Nie było potrzeby, aby wyglądać tak zadowolony o tym.

"Sześć miesięcy!" Dotty potrząsnęła głową, podgardle drżało. "Nie. Nie do przyjęcia."

Lisa zrobiła minę meh. "Tymczasem masz kilka opcji umieszczenia w zależności od poziomu wpływów. Dostać się do boksu, więc mogę-"

"Nie chcę umieszczenia, ty głupia dziewczyno! Chcę przejść dalej."

Lisa przechyliła się przez ladę i zamknęła spojrzenia z Dotty. "A ja chcę lepiej płatnej pracy i gorącego faceta na moim ramieniu. Jedyna różnica między tobą a mną polega na tym, że ja wciąż mam czas, by zdobyć to, czego chcę. Ty jesteś cholernie martwy. Więc wejdź do tej jebanej kabiny, żebym mógł cię, kurwa, obrobić".

Co do cholery? Serce mocno waliło mi w piersi. To było nie do przyjęcia.

Dotty zamrugała ze zdziwienia. "Nie możesz mówić do mnie w ten sposób?"

"Jak cholera, nie mogę." Lisa skrzyżowała ręce pod piersiami. "A wiesz, co jeszcze mogę zrobić? Mogę uderzyć w kilka przycisków i przydzielić cię do czyśćca".

Oczy Dotty rozszerzyły się. "Proszę. Proszę, nie ... Ja po prostu. Ja po prostu chcę iść dalej."

Lisa wzruszyła ramionami. "Tak, i będziesz. Do czyśćca. Nie ma co czekać na tę podróż."

Chwila, czy rzeczywiście zamierzała przydzielić Dotty do wielkiego P. Zacisnęłam mocno pióro w dłoni, mój raport wypełniony do połowy leżał przede mną. Zasady były jasne. Nie miałam interweniować. Nie powinnam. Wyciągnęłam kartę pracy Lisy i zeskanowałam jej przydziały.

Matka pępków wypełnionych kłaczkami! Lisa przeznaczyła pięć duchów na odbiór czyśćca w ciągu ostatniego tygodnia. Pięć!

Duchy, które zrobiły w życiu złe rzeczy. Mordercy, oprawcy, wszyscy, którzy zadawali innym ból i cierpienie, trafiali do czyśćca. Nazywaliśmy ich złośliwcami. Ale te duchy rzadko były na tyle głupie, by zapuszczać się do centrum przydziału, ponieważ po śmierci nie można było ukryć swoich grzechów. Baza danych Underealm posiadała informacje o tych duszach, a na nie polowali bezpośrednio Żniwiarze. W ciągu pięciu lat pracy tutaj, widziałem tylko dwie alokacje czyśćcowe, i obie to były duchy przyniesione przez tłum duchów. Tak, duchy miały czas w rękach i lubiły pomagać w sprzątaniu ulic.

Ale Lisa przydzieliła pięć, i z tego co widać, chciała przydzielić szósty.

Pieprzyć to.

W mniej niż dziesięć sekund wyszedłem z biura i znalazłem się przy biurku obsługi. Suka była już w pliku czyśćca i wprowadzała dane Dotty.

Oczy Dotty utkwiły we mnie przez zabarwioną na niebiesko ścianę oddziału. "Seraphina, pomóż mi".

Ramiona Lisy napięły się, a potem zwróciła się do mnie z zatroskanym wyrazem twarzy.

"Och, panno Dawn, tak się cieszę, że pani tu jest. Nigdy wcześniej nie robiłam alokacji czyśćcowej, ale obawiam się, że pani Meadows przyznała się do chęci wyrządzenia krzywdy żyjącym. Uważam, na podstawie jej przyznania, że powinna zostać umieszczona na odbiorze czyśćcowym".

Przytaknęłam powoli. "Zrobiła to, prawda?"

Dotty gwałtownie potrząsnęła głową. "Ona kłamie."

"Nie kłamię" - trzasnęła Lisa.

To było dosłownie jej słowo przeciwko słowu Dotty, albo byłoby, gdybym nie patrzył.

"Proszę mi powiedzieć, panno Tripp. Dlaczego duchy odbywają tu podróż?"

Lisa otworzyła i zamknęła usta kilka razy.

W mojej klatce piersiowej zaiskrzył się węgielek gniewu. Zaoferowałem jej zimny uśmiech. "Pozwól, że ci przypomnę. Przychodzą tu, aby znaleźć spokój, ponieważ są martwi i utknęli, a my jesteśmy jedynymi ludźmi, którzy mogą pomóc im ruszyć dalej." Iskra gniewu paliła się goręcej za moimi oczami. "Jesteśmy jedynym centrum przydziału na kilkaset mil, i naszym obowiązkiem jest zapewnienie, że zmarli są pod opieką, dopóki żniwiarze nie będą mogli przylecieć i wykonać swojej pracy. Naszym obowiązkiem jest być współczującym, miłym, a przede wszystkim cierpliwym."



Rozdział 2 (2)

Lisa zamrugała do mnie, a ja po raz pierwszy od dawna byłem wdzięczny za mój wzrost pięć stóp siedem.

"Byłam cierpliwa", skłamała mi w twarz.

"Nie, byłaś niezainteresowana i niegrzeczna. W ciągu ostatniego tygodnia przeznaczyłeś też pięć dusz do czyśćca".

Wessała ostry oddech, po czym zacisnęła mocno wargi. "Były niebezpieczne".

Ojciec diabelskich kłamstw! Oburzenie momentalnie skradło moje słowa. Wdychałem przez nos i utrwaliłem na twarzy zimny uśmiech.

"Nie, Lisa. Jedyną niebezpieczną osobą tutaj jesteś ty. Pakuj swoje graty i wynoś się stąd. Jesteś zwolniona."

"Nie możesz mnie zwolnić. Nie masz takiej władzy." Stała wyżej.

Mój niepewny chwyt mojego wewnętrznego zen wyślizgnął się, a lawa bulgotała wewnątrz mnie. Moja ręka znalazła się wokół jej ramienia, zanim zdążyłem się powstrzymać, a moje ciało przeszło w tryb automatyczny, ciągnąc ją przez frontowe biuro i na zaplecze.

Uwolniłem ją z popchnięciem. "Spierdalaj z tego piętra. Teraz."

Zatrzasnąłem jej drzwi przed nosem i podszedłem z powrotem do Dotty, która migotała ze wzburzeniem.

"Przepraszam," powiedziała. "Nie chciałam sprawiać kłopotów. Ja tylko ... chcę iść dalej".

Wziąłem oddech, aby skomponować się i zepchnąć gniew z powrotem w dół. "Wiem, Dotty. Wiem." Wypisałem Lisę i zalogowałem się do systemu. "Zobaczę, co mogę zrobić, cukiereczku. Daj mi tylko chwilę, dobrze?"

Wchodząc do bazy danych przydziałów, nie mogłem się powstrzymać od zastanowienia, jak do cholery pięć błędnych przydziałów przemknęło Justine podczas audytu?

* * *

Justine z audytu nie było przy biurku, kiedy zadzwoniłem. Przetwarzanie było pierwszym krokiem, ważnym krokiem, ale dział Justine codziennie podwójnie sprawdzał wszystkie przydziały.

Jak to się stało, że przydziały Lisy zostały przeoczone?

Musiałabym ją złapać później.

Ruszyłam schodami na czwarte piętro po dwa na raz, ignorując pieczenie w udach. Musiałem zrobić miejsce na kalorie, które miałem zamiar skonsumować w kawiarni, a praca na podwójną zmianę oznaczała, że będę musiał przegapić dzisiejszy wieczór na siłowni.

Wstyd.

Nie.

Tyłek mnie bolał od wspinaczki. Zatrzymałem się dla oddechu przy plakacie promocyjnym przyklejonym do ściany.

Necro City, centrum wszystkiego, co niezwiązane. Gorący punkt dla zmarłych i ulubione miejsce wypoczynku dla żywych szukających kontaktu z duchami.

Ha, tych ostatnich było tak samo dużo jak tych pierwszych. Soul Savers Inc. była jedną z kilku agencji alokacyjnych w całym kraju i jedną z setek na całym świecie.

Kilkadziesiąt lat temu grupa szalonych naukowców postanowiła spróbować swoich sił w stworzeniu leku powstrzymującego starzenie się. W skrócie, lek został wypuszczony do atmosfery zanim został dopracowany. Miał on niewielki wpływ na ludzi, poza tym, że spieprzył chemię ich mózgu tak, że mogli nagle widzieć duchy. Miał jednak wpływ na Żniwiarzy, psychopompy odpowiedzialne za przenoszenie dusz na drugą stronę, czymkolwiek ta druga strona była. Tak, narkotyk zabił wielu z nich, pozostawiając system żniwiarzy z poważnymi brakami w obsadzie. Nie minęło wiele czasu, gdy świat wypełnił się duchami czekającymi na przejście.

Tak narodziły się centra przydziału. Organizacja o nazwie Soul Savers Inc. była finansowana przez ten sam rząd, który nas wyruchał i zarządzana przez administrację podziemia. Aktualizacje proceduralne otrzymywaliśmy drogą mailową od Shoel@net.com.

A co do żniwiarzy? Nigdy żadnego nie widziałem. Ale moja ciotka Lara opowiadała mi historię o dniu, w którym Żniwiarze przybyli, mknąc po niebie ze swoimi masywnymi skrzydłami i gorącymi ciałami. Od tego czasu widziałem zdjęcia głównej czwórki i cholera, nie przesadzała. Nazywają główną czwórkę Żniwiarzami Dominus, synami Lilith i władającymi kosą. Oficjalne tytuły mają znaczenie, najwyraźniej.

Zatrzymałem się przy wejściu na czwarte piętro i poświęciłem chwilę na złapanie oddechu. Wystarczająca ilość spalonych kalorii na pączka? Chyba tak. W Soul Savers mieli najlepszy wybór wypieków. Jeden z plusów pracy tutaj, a w moim przypadku jeden z minusów, bo miałem poważną słabość, jeśli chodzi o wypieki. Można to nawet nazwać moją piętą achillesową. Moja talia mnie nienawidziła, a moje biodra prawdopodobnie spoliczkowałyby mnie, gdyby mogły, ale moje kubki smakowe podziękowały mi za hołd.

Kafeteria jak zwykle tętniła życiem. Duchy z trzecim poziomem wpływu podawały jedzenie i kawę za ladą, podczas gdy agenci przydziału rozmawiali w grupach przy schludnych okrągłych stołach z ceramiki.

Wziąłem mokkę i pączka z tęczową posypką i usadowiłem się na moim ulubionym miejscu pod ścianą. Miałam z niego najlepszy widok w całej kafeterii, idealny do obserwowania ludzi.

Z męskiej toalety wyszedł duch, z wyrazem obrzydzenia na twarzy, który popychał wiadro i mopa w stronę damskiej. Inny wycierał stoły i zbierał puste talerze i kubki.

W Necro City każdy pełnił jakąś rolę, a duchy, które były wystarczająco potężne, by dotykać i poruszać gówno, trafiały do pracy. Reszta została przydzielona do nawiedzeń - cmentarzy, starych budynków, a nawet domów. Zdziwiłbyś się, jak wielu samotnych ludzi chętnie dzieliło swoje domy z duchem.

"Musing much?" Coraline wsunęła się na siedzenie naprzeciwko mnie.

Coraline Vincent, dwadzieścia cztery na życie, martwa, ale kochająca to. Jej motto, nie moje. I wyglądała dziś mniej eterycznie niż zwykle. Nie jest to dobry znak.

Wzięłam niezobowiązujący łyk mojej mokki. "Kogo łyknąłeś?"

Pouted. "Nikogo. To jest naturalne."

Tak, uwierzyłbym w to, gdyby była poziomem piątym lub wyższym; te duchy były w stanie utrzymać stałą formę poprzez łykanie szczątkowej energii z powietrza wokół nich. Ale Cora była na poziomie czwartym, a jedynym sposobem, w jaki mogła wyglądać tak, jak teraz, było wysysanie energii bezpośrednio z żywych, a karą za to był czyściec. To mieściło się w przedziale "nie krzywdź żywych".

Problemem było to, że miałem miękkie miejsce dla mojego kolegi z pracy i współlokatora.

Rzuciłam jej spojrzenie. "Cora ..."




Rozdział 2 (3)

Skrzywiła się. "Dobra, Fitch mnie wkurzył, więc wzięłam gryza".

Jak mogła być tak wylewna w tej sprawie? "Cholera, Cora, to już trzeci raz w tym miesiącu. Jeśli dowie się, co robiłaś ..."

Jej oczy rozszerzyły się w panice. "Nie powiesz mu, prawda, Fee? Nie pozwolisz im mnie odesłać."

westchnęłam. "Nie, nie powiem mu, ale jeśli się dowie, nie będę mogła go powstrzymać przed wygnaniem cię". Myśl o tym, że mój najlepszy przyjaciel został wygnany do czyśćca sprawiła, że moje wnętrzności się zacisnęły. "Cora, musisz być ostrożna. Duchom nie wolno żywić się ludźmi bez wyraźnego pozwolenia. Znasz prawo. Ale to nie tylko to, a ty wiesz, że ..."

Przewróciła oczami. "Nie jestem złośliwa, Fee. Nie mam zamiaru iść na rozprucie."

Większość duchów była chętna do przejścia dalej, ale były takie, które po prostu chciały pozostać na tym planie, powodować spustoszenie, ranić i dręczyć. Te złośliwe duchy żywiły się żywymi i stawały się Żniwiarzami. Żniwiarze polowali na złośliwe duchy i rozpruwaczy poza regularnymi polowaniami, ale teoria głosiła, że nawet tak sprawny duch jak Cora może stać się rozpruwaczem, jeśli nadal będzie żywił się ludźmi bez pozwolenia. Coś związanego z jakością wysysanej energii. Nie rozumiałem tego do końca, szczerze mówiąc, ale nie była to teoria, którą chciałem, żeby Cora przetestowała.

"Tylko nie rób tego więcej, proszę, kochanie." błagałam wzrokiem.

"Ale, Fee, on jest totalnym wanklem. Zawsze przechodzi przeze mnie i oblizuje usta". Zadrżała.

Grymasiłem. "Tak, jest." Niestety, nie było praw dotyczących molestowania seksualnego, które chroniłyby zmarłych, a Fitch był zboczeńcem. "Porozmawiam z nim, dobrze?"

Nie żebym miała pojęcie, co powiem, ale to była Cora, moja bestie i najsłodsza kobieta, jaką znałam.

"Dziękuję, Fee." Przesunęła coś przez stół w moją stronę. "To przyszło dla ciebie."

Cora pracowała w HR jako asystentka administracyjna kretyna Fitcha, a różowy papier, który przesunęła po stole, sprawił, że moje serce przyspieszyło.

Różowy oznaczał centralę. Mój żołądek drżał. Czy to możliwe? Biorąc głęboki oddech, rozłożyłam papier.

Droga panno Seraphino Dawn,

Mamy przyjemność poinformować Panią, że Pani wniosek o promocyjne przeniesienie do Deadside został rozpatrzony pozytywnie.

"No i?" Brwi Cory wystrzeliły w górę. "Dostałaś to, czego chciałaś. Zaczynasz pod koniec miesiąca."

Który był mniej niż dwa tygodnie od nas. Moje serce przyspieszyło z podniecenia, ponieważ ten awans nadciągał sześć miesięcy. Sześć miesięcy czekania i nadziei, a teraz był tutaj. Mniej niż dwa tygodnie i będę w biurach Deadside. Mniej niż dwa tygodnie i znów bym ją zobaczył.

Spojrzałem w górę i uchwyciłem smutny skręt ust Cory. Pracowałyśmy i mieszkałyśmy razem przez ostatni rok. Była moją najbliższą przyjaciółką. Byłoby dziwnie nie pracować razem.

"Będziesz za mną tęsknić?" droczyłem się.

Ona prychnęła. "Jak za dziurą w głowie".

"Czy nie miałaś kiedyś takiego?". Auć, ja i moje usta. Zabierz to z powrotem. Zabierz to z powrotem.

Jej usta się otworzyły. "Nie mogę uwierzyć, że właśnie zażartowałeś z tego?"

I winced. "Przepraszam."

Ona prychnęła. "To całkowicie zły smak, aby żartować ze sposobu, w jaki ktoś umarł".

"Cora, pojechałaś na biwak w strefie łowieckiej i nie ubrałaś się na czerwono".

"Nie wiedziałam, że to strefa łowiecka." Uśmiechnęła się. "Poza tym, warto było zobaczyć Jeremy'ego wybałuszającego oczy nad moim martwym ciałem. Wiesz, poprosił mnie, żebym z nim zamieszkała po tym, jak stałam się duchem. Nie chciał, żebym odeszła."

Yep, znałam tę historię.

"Głupi rodzice i ich głupi egzorcyzm" - mruknęła Cora.

Egzorcyzmy nie działały już tak jak kiedyś. W tamtych czasach, zanim cały świat mógł zobaczyć duchy, ludzie wierzyli, że demony są odpowiedzialne za nawiedzenia i opętania. Teraz wiemy, że demony to psychopompy, które przenoszą duchy na drugą stronę. Z powrotem w dzień, wszystko egzorcyzm zrobił był wezwanie demona do przenoszenia błędnego ducha. Kiedy rodzice Jeremy'ego egzorcyzmowali martwą dziewczynę syna, po prostu kazali ją wyrzucić do Necro, najbliższego miejsca z Soul Savers. Ale zamiast zaparkować swój tyłek w poczekalni, Cora odpowiedziała na moje ogłoszenie o poszukiwaniu współlokatora i wylądowała na moim progu.

Cora wyglądała na zdecydowanie nadąsaną, a moje serce się do niej uśmiechnęło. Była w kwiecie wieku, kiedy strzał w głowę ją wykończył. Nie powinienem był o tym wspominać, ale moje usta czasami mi się wymykały.

Wziąłem łyk mojej mokki. "Zgadnij kogo zwolniłem?"

Ożywiła się. "Nie możesz zwalniać ludzi?" Ale jej oczy błyszczały z ciekawością.

"Mogę, do cholery, jeśli spieprzyli sprawę." Opowiedziałem jej o Tripp i jej podejrzanych przydziałach do czyśćca.

"Ta suka!" Oczy Cory błysnęły. "Mam na myśli, aby śmierdzący Pete nawiedził ją, kurwa, na zewnątrz".

Zdusiłem śmiech. "Nie rób tego. Tylko wpędzisz go w kłopoty".

Każdy duch miał swój poziom wpływu, który określał, w jaki sposób wchodził w interakcje ze światem żywych. Wpływ Pete'a polegał na zapachu ciała, który po śmierci był powiększony.

Przydzieliliśmy go do pracy przy wywozie śmieci dla miasta, i jak ostatnio sprawdzałem, był tam szczęśliwy.

"Będę za tobą tęsknić cały dzień", powiedziała miękko Cora.

Byliśmy z powrotem do mojej promocji. "Mógłbyś pójść ze mną ..."

Jej wyraz zamarł.

Może powinienem był trzymać usta zamknięte? "Cora, kocham cię, wiesz o tym, ale chcę, żebyś był wolny".

"Jestem wolna," trzasnęła. "Wolna, by podjąć decyzję. Jeśli możliwość pozostania na tym planie oznacza pracę dla Souls Savers, to będę pracować w tej pracy przez wieczność. To lepsze niż alternatywa."

"Wieczny spokój?"

"Tego nie wiesz," odpowiedziała Cora. "Nie masz pojęcia, co leży poza Deadside. Tylko żniwiarze wiedzą, a oni nie mówią. Z tego co wiemy, mogą po prostu wrzucić nas w wieczną ciemność. W otchłań nicości. Więc, dziękuję bardzo, ale odejdę."

Moja klatka piersiowa zacisnęła się. "Nie mogę pozwolić sobie na to, żeby w to uwierzyć".

"O cholera, Fee, przepraszam. Czasami jestem takim dupkiem."

Nie mogłam jej winić. Pokój na wieczność brzmiał strasznie podejrzanie, ale "Muszę wierzyć, że po drugiej stronie jest coś lepszego". Miałem swoje powody, by wierzyć. Włożyłem notatkę do kieszeni. "Najlepiej wrócę do pracy".

"Do zobaczenia w domu?" zapytała.

"Ty gotujesz dzisiaj."

"Trudno o sprawiedliwość, skoro ja nie jem".

Uśmiechnąłem się do niej. "Ty też nie śpisz, ale zażądałaś łóżka".

Nie czekałem na odpowiedź, tylko skierowałem się z powrotem na parter. Miałem do przydzielenia poczekalnię duchów.

Byłam w połowie drogi po schodach na trzecie piętro, kiedy domofon w ścianie ożył, a nosowy głos Fitcha wypełnił klatkę schodową.

"Panna Seraphina Dawn, do działu kadr natychmiast. Panna Seraphina Dawn, do działu kadr."

To musiało dotyczyć Cory.

Och, obwisłe pacholęta.




Rozdział 3 (1)

==========

Rozdział trzeci

==========

Zasoby ludzkie były otwartym biurem ze schludnymi małymi boksami i posłusznymi pszczółkami robotnicami, ze spuszczonymi głowami ciężko pracującymi. Nic dziwnego, że większość pracowników stanowiły filigranowe brunetki. Fitch sam rekrutował swoich pracowników, a Fitch miał swój typ. Typ, który nie był mną, dzięki Bogu. Z moimi srebrno-blond włosami, niebieskimi oczami i wysoką, krągłą sylwetką, nie byłam na jego perwersyjnym radarze. Fitch lubił kobiety niższe od niego, więc musiały patrzeć na niego z góry. Ja, mogłam patrzeć mu prosto w oczy, a on tego nie znosił.

A tak w ogóle, to uczucie było odwzajemnione.

Coś w tym szefie działu kadr sprawiało, że mój odruch wymiotny szedł jak po maśle, ale przez lata nauczyłam się nie wydawać odgłosów wymiotnych przy jego twarzy. Z biegiem lat zaakceptowałem fakt, że jak każda duża organizacja, Soul Savers Inc. ma swoje karaluchy, a oddział w Necro City mieścił największego z nich.

Podszedłem do jego szklanego biura, a on usiadł z powrotem na swoim krześle, wpatrując się we mnie paciorkowatymi oczami, gdy się zbliżyłem. Był przystojnym facetem, czysto ogolonym, ze starannie ułożonymi włosami, ale unosiła się wokół niego aura fujarki, choroby, która sprawiła, że skręciło mi się w żołądku.

Zapukałem do jego szklanych drzwi i wszedłem. "Chciałeś mnie widzieć?"

W pokoju pachniało miętowym sprayem i kawą, mdląca kombinacja.

"Proszę zająć miejsce, panno Dawn". Wskazał miejsce naprzeciwko siebie.

Wsunęłam się na plastikowe krzesło. "Czy możemy to zrobić szybko, proszę. Mam pracę do wykonania."

"Tak," powiedział Fitch. "Pracę taką jak zwalnianie pracowników?" Wygiął starannie wyskubaną brew, czekając na reakcję.

Zachowałem neutralną twarz.

"Czy zwolniłeś pannę Tripp?" W jego głosie była teraz mała krawędź wątpliwości.

"Tak, zwolniłem."

Wątpliwości rozpłynęły się. "Nie ma pani uprawnień do zwalniania kogokolwiek, panno Dawn".

"Nie bezpośrednio, ale jeszcze dziś złożę raport, który będzie zawierał podstawy do zwolnienia. Słuchaj, Fitch, ona błędnie przydzieliła pięć duchów do czyśćca w tym miesiącu."

"Ludzie popełniają błędy," powiedział Fitch. "To się nazywa błąd ludzki".

"Nie wierzę, że to były błędy. Wierzę, że panna Tripp zrobiła to ze złości. Widziałem ją dzisiaj w akcji i..."

"Audyt wyczyścił jej przydziały, czyż nie?" powiedział Fitch.

"Tak, ale doszło do pomyłki. Zamierzam porozmawiać o tym z Justine w a-"

"Nie ma potrzeby," trzasnął Fitch. "Przeprowadziłem swoje badania. Przydziały były uzasadnione."

"Co? Nie mogły być. Te duchy były w poczekalni przez cały miesiąc. Wiedziałbym, gdybym miał w poczekalni ducha związanego z czyśćcem".

W co on, do cholery, grał?

Szczęka Fitcha zacisnęła się. "Panno Dawn, ma pani awans do Deadside. Wyjeżdża pani za dwa tygodnie. Wierzę, że czekała pani na ten transfer od jakiegoś czasu, mam rację?".

Do czego on zmierzał?

Uśmiechnął się. "Transfery są odwoływane cały czas".

Krew mi zamarzła. "Czy ty mi grozisz?"

Mrugnął do mnie niewinnie. "Po prostu stwierdzam fakty, panno Dawn. Sugeruję, żebyś zniszczyła swój raport i wróciła do pracy. Panna Tripp wznowi swoje obowiązki za dwa tygodnie".

Za dwa tygodnie, kiedy mnie już nie będzie. To była przykrywka. Ale dlaczego Fitch to robił? "Popełniasz błąd, Fitch. Ta dziewczyna nie ma pojęcia, jak traktować zmarłych. Jest niegrzeczna, nieczuła i niewybredna."

Jego wyraz twarzy stwardniał. "Wiesz jaki jest twój problem, panno Dawn? Pozwalasz, by rządziły tobą emocje. Za bardzo się przejmujesz. Traktujesz te pozostałości życia, jakby miały uczucia i przyszłość." Pochylił się do przodu z przedramionami wspartymi na biurku. "One są martwe, panno Dawn. Pani zadaniem jest ich przydział, a nie oddawanie się pogawędkom czy poznawanie ich historii, nie empatia i budowanie relacji. Wszystko, co musi pani zrobić, to wypełnić formularze, przeprowadzić test wpływu i przydzielić." Wyciągnął kartkę papieru. "Mam twoje wyniki za ostatni miesiąc porównane z wynikami panny Tripp. Ona przydzieliła prawie dwa razy więcej duchów niż ty".

"Błędnie, bez wątpienia".

"Wszystkie przeszły przez audyt, mogę dodać. To dlatego, że wykonuje swoją pracę. Żadnych próżnych pogawędek."

Złość napęczniała w mojej piersi. "Zmarli też zasługują na odrobinę szacunku i uwagi".

"Nie, zasługują na to, by ruszyć dalej, a im szybciej je przydzielimy, tym szybciej będą mogły to zrobić". Usiadł z powrotem na swoim miejscu. "Weź trochę wolnego czasu. Najbliższe dwa tygodnie, a dokładnie." Uśmiechnął się cienko. "Potem możesz odebrać w Deadside i pogawędzić do woli".

* * *

"Zwolnił cię?" powiedziała Cora.

"Nie, poprosił mnie o wolne." Spakowałem swoje graty do pudełek.

Cora pacnęła moje maleńkie biuro. "Gnojek, pieprzony gnojek".

Wzruszyłem ramionami. "W porządku. Nadal dostaję wynagrodzenie".

"Nie jesteś w porządku," powiedziała Cora. "Jesteś wkurzony i martwisz się o duchy, które czekają na przydział. Wiesz, że suka Tripp będzie traktować je jak gówno".

Oczy mnie paliły i zamrugałam gwałtownie, żeby stłumić łzy. Frustracja i złość sprawiały, że chciałem krzyczeć. Pieprzona bezsilność mojej sytuacji. Oczywiście i tak planowałem odejść, ale miałem nadzieję, że zostawiam pracę komuś współczującemu. Komuś, kto miał to w dupie.

"Zamierzam wrócić i przemówić mu do rozsądku".

Cora zablokowała mnie. "Jeśli wrócisz, skończysz uderzając go w twarz".

Kurwa, miała rację.

"Nie pozwolę ci ryzykować swojego transferu".

"Jak mogę ich tak po prostu zostawić, na łaskę Trippa?".

Rozległo się pukanie do moich drzwi, a potem weszła Justine. "Fee, słyszałam, co się stało".

"Wieści szybko się rozchodzą". Mój ton był gorzki.

Zagryzła swój policzek. "Jest coś, co musisz wiedzieć."

* * *

Wpadłem szturmem do biura Fitcha i zatrzasnąłem drzwi tak mocno, że szkło zagrzechotało w ramie.

"Tripp to twoja pieprzona siostrzenica?"

Usiadł bardziej wyprostowany. "No i?"

"No i? Szantażowałeś Justine, żeby przeoczyła błędne przydziały. Przyszła do ciebie z nimi, a ty zagroziłeś, że ją zwolnisz? Co jest z tobą nie tak, do cholery?" Podeszłam bliżej do jego biurka. "Powiedz mi, poważnie chcę wiedzieć".




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Następny żniwiarz Dominus"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



👉Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści👈