Potem pada śnieg

Rozdział 1 (1)

========================

ROZDZIAŁ 1

========================

Grudzień 1920 r.

'Muszę pana poinformować, że na progu wejściowym odkryto ciało' - oznajmił Greggs od drzwi.

Moja koncentracja była całkowicie zajęta wiązaniem Bibio. Dopiero dziś rano otrzymałem małe pudełko z cennym futrem foki, dokładnie w celu stworzenia tej pozornie prostej muchy. Czarny puch wymagał delikatnego przeciągnięcia po woskowanej nici owiniętej wokół trzonka haczyka, a następnie poplamienia czerwonym kolorem. Odłożyłem szczypce z długimi końcami obok śrubokrętów, uchwytów i innych elementów na stół warsztatowy i sięgnąłem po lupę. Wszystko wyglądało dobrze.

Niejasno zdawałem sobie sprawę z tego, że Greggs unosi się za mną, tworząc irytujące rozproszenie - wiedział, jak trudne jest wiązanie.

Powiedziałem mu, że jestem zajęty, patrząc na imadło trzymające przynętę, nożyczki w jednej ręce i napiętą nić w drugiej.

Major Lennox, sir," kontynuował Greggs. 'To raczej pilna sprawa.'

Ucięłam, a potem wyprostowałam się, mucha była gotowa, i stanęłam z tyłu, aby lepiej przyjrzeć się swojej pracy. 'Kto to jest?'

'Nie wiem, sir, on nie jest w stanie dostarczyć nazwisko'.

'O czym ty mówisz, Greggs?' Spojrzałem na niego ostro, zastanawiając się, czy nie zaczął wcześniej. 'Nie zapytałeś go?'

'Osoba na progu jest martwa, proszę pana,' odpowiedział.

'Martwa?'

'Martwa, proszę pana'.

Greggs był moim osobistym batmanem i lokajem przez cztery lata Wielkiej Wojny; obaj wiedzieliśmy o śmierci więcej niż chcieliśmy i wydawało mi się, że w tej sprawie raczej się nie pomyli. Wyszedłem wartko z gunroomu i zrobiłem sobie drogę przez hol. Greggs próbował pierwszy dosięgnąć drzwi - nie udało mu się. Otworzyłem je gwałtownie i wyszedłem na świeży zimowy dzień. Było rześko i chłodno, z silnym wiatrem; promienie słońca padały na ciało dużego, grubego mężczyzny leżącego na plecach na wytartych kamiennych flagach mojego portyku.

Greggs miał rację; mężczyzna wyglądał na bardzo martwego.

'Czy sprawdziłeś?' zapytałem.

'Nie, proszę pana - plecy grają'. Greggs wskazał niejasno za siebie.

'Twój brzuch jest bardziej przeszkodą niż kręgosłup, Greggs.'

'Tak jak pan mówi, sir'.

'Cóż, najlepiej się przyjrzeć - na wszelki wypadek'. Przykucnąłem na skroniach, żeby wyczuć puls - nic nie było. Wstałem i obaj spojrzeliśmy w dół.

'Byłem dzisiaj na rybach w jeziorze'.

'Tak, proszę pana.'

'Przypuszczam, że teraz będę musiał zmienić swoje plany'.

'Być może tak, proszę pana'.

Co o nim sądzisz?

'Wygląda na zszokowanego, proszę pana'.

Greggs miał rację: wybałuszone oczy i uniesione brwi mężczyzny sprawiały wrażenie zaskoczenia.

'Lepiej zadzwoń do doktora Fletchera,' powiedziałem mu, gdy wycofał się do domu do telefonu, 'i nie pozwól operatorowi słuchać, albo cała wioska zejdzie na nas'.

Muszę przyznać, że sam byłem nieco zaskoczony - nie co dzień spotyka się śmierć na progu. Potarłem podbródek i przyjrzałem się bliżej temu człowiekowi - kim on do diabła był? Na pewno nikt, kogo znałem. Był dość charakterystyczny, o twarzy i sylwetce, która wbijała się w pamięć. Łysy, z nosem boksera, kalafiorowymi uszami, trzema lub czterema podbródkami, pulchnymi policzkami, pianą w kropelce wokół rozchylonych ust - wystarczający dowód na to, że człowiek ten odetchnął po raz ostatni; ale dlaczego wybrał właśnie to miejsce?

Nie widziałem żadnych śladów obrażeń, choć dla pewności trzeba było przewrócić ciało, a ja nie zamierzałem podejmować się tego ogromnego zadania sam.

Drzwi się otworzyły; Greggs wrócił dysząc z wysiłku.

'Przepraszam za zwłokę, powiadomiłem lekarza i policję', powiedział z pewną dumą w swoim pokazie inicjatywy. Nie mogłem się nie uśmiechnąć: Greggs mógł być starą kobietą z tendencjami do nitpicking i nadmiernie lubiącą irlandzką whiskey, ale był starym żołnierzem gry.

'Dobry człowiek', odpowiedziałem. Gdzie jest pan Fogg?

'Prawdopodobnie ukrywa się pod biurkiem, sir'.

Czy powiadomił cię o ciele?

Tak, sir.

Zawsze był bezużyteczny, gdy chodziło o coś martwego. Spojrzałem na Greggsa. Z moich obserwacji wynikało, że wszyscy lokaje ubierali się podobnie: czarny frak, biała koszula, sztywny kołnierzyk, czarny dickie i czarna kamizelka, w której widać było okruchy. 'Kucharka piekła, prawda?'

To go zdenerwowało, zrzucił drobiny ciastek, mrucząc pod nosem.

'Upewnij się, że zachowasz trochę na moją herbatę i lepiej dostarcz talerz dla Starego Billa, kiedy przyjdą - niech będą słodkie'.

'Tak, proszę pana. Czy mam przynieść poduszkę?

Po co, do diabła?

Podłożyć mu pod głowę?

On nie żyje, Greggs. Jaki to ma sens?

Okazywanie szacunku, sir?

'On może nie być w najmniejszym stopniu godny szacunku'.

'Bardzo dobrze, proszę pana', westchnął Greggs, jakbym był nierozsądny.

Otworzyłem usta, aby zaprotestować, ale on kontynuował.

'Pytali, kim on jest'.

'Kto?'

'Policja, chcieli wiedzieć kto nie żyje,' powiedział Greggs z nutą oczekiwania. 'Mógłby pan ... zbadać jego ubranie, sir?'

'Z pewnością mogą to zrobić?'

'Tak, sir.'

'Och, bardzo dobrze.' Pochyliłem się nad ciałem. Jego ubranie było tanie: brązowy płaszcz, szarawa koszula, kamizelka ze sznurkiem, brązowy garnitur, brązowy krawat, brązowe buty (zabłocone i poplamione); bez kapelusza, bez rękawiczek, bez pierścionków i bez zegarka. Przeszukałem kieszenie mężczyzny - zupełnie nic, nawet portfela ... poza tym, że wydawało mi się, że słyszę szelest papieru gdzieś w podszewce płaszcza. Rozejrzałem się, znalazłem ukryte rozcięcie w szwie i przesunąłem palce w dół, aby odkryć pojedynczą kartkę złożonego papieru.

Przeczytałem starannie uformowany miedzioryt: 'Hrabina Zofia Androwicz Zerevki Polyakov'. 'Zdecydowanie nie jest to jego nazwisko'.

'Nie, proszę pana'.

'Hmm. Lepiej idź i oddzwoń do nich - powiedz, że nie wiemy.'

'Tak, proszę pana.' Greggs wyszedł w ciepłe miejsce, pozwalając, by drzwi się za nim zatrzasnęły.

Wydawało mi się, że to nie w porządku zostawiać go samego, nawet gdyby był martwy, więc nie mając wiele innego do roboty przeszedłem się wokół niego. Zmiana światła rzuciła cień na jego twarz i ujawniła słabe wgłębienie wokół czoła. Przyjrzałem się bliżej - nie tak dawno miał na głowie kapelusz; na skórze widać było słabe otarcie.




Rozdział 1 (2)

Przeskanowałem długość krętego podjazdu aż do miejsca, gdzie bramy z kutego żelaza stały otwarte między wysokimi kamiennymi ścianami. Żadnego śladu kapelusza, ani tego, jak jego właściciel się tu znalazł. Żadnego samochodu zaparkowanego na terenie posesji, żadnego motocykla ani roweru, żadnych śladów opon na niedawno zgrabionym żwirze, mężczyzna po prostu wszedł - powinienem trzymać te cholerne bramy zamknięte.

Możliwe, że czapka spadła dalej, więc podszedłem, żeby sprawdzić, czy leży wzdłuż podjazdu. Nie leżał, nie leżał też w alejce, pod drzewami otaczającymi podjazd, ani w zarośniętym ogrodzie, więc wróciłem, by stanąć pod gankiem i dotrzymać trupowi towarzystwa.

Posterunek policji znajdował się po drugiej stronie wsi Ashton Steeple, niecałe cztery mile od The Manor. Wiejskie uliczki Cotswolds były wąskie i kręte, więc w najlepszym wypadku czekałoby ich kolejne dwadzieścia minut. Westchnienie exasperacji uciekło mi, gdy mój umysł nadal przewracał się. O co w tym wszystkim chodziło ...? I to nazwisko - hrabina Zofia Androwicz Zerevki Polyakov?

Moje pudełko z cherootami znajdowało się w kieszeni tweedowej marynarki; przekopałem się i wyciągnąłem jednego, zapaliłem go moim srebrnym Dunhillem i wydmuchałem dym w powietrze, gdy nadeszła policja z irytującym jęknięciem dzwonka alarmowego. Główny inspektor ostrożnie opuścił się z wypolerowanego niebieskiego samochodu Crossley, a za nim podążał energiczny sierżant. Kierowca, posterunkowy o okrągłej twarzy pod dużym kaskiem, pozostał w pojeździe. Zerknął na mnie, trzymając rękę na linie przymocowanej do mosiężnego dzwonu na dachu samochodu - prawdopodobnie w nadziei na ponowne jego uruchomienie.

Dzień dobry, majorze Lennox," powiedział nadinspektor Rawlins, naciągając płaszcz na swój zmięty garnitur, aby zapiąć się przed zimnem.

'Inspektor Rawlins.' Grzecznie skinąłem głową na powitanie. Zdziwiłem się, że wciąż jest w służbie - ostatni raz widziałem go przed wojną, a wtedy był już na granicy zniedołężnienia.

Nie traciliśmy więcej czasu na przyjemności. Jego reumatyczne oczy zwróciły się ze mnie na grubasa tworzącego kopiec u moich stóp. On i sierżant stali przez chwilę w milczeniu, obserwowani przez bobasa w samochodzie.

'Przyjrzyj się mu, Walker', rozkazał inspektor.

Sierżant Walker przystąpił do działania; zdjął hełm, podnosząc pasek, by przechylić go do przodu, i położył go ostrożnie na kamiennych flagach, następnie podciągnął spodnie od munduru, by zachować ostro wyprasowane fałdy, i uklęknął przy ciele, by zbadać szyję, klatkę piersiową, twarz, ręce i nadgarstki zmarłego.

'Martwy, sir,' oświadczył Walker, odwracając się w stronę swojego szefa, długą twarz marszcząc w powadze. 'An' I can't see nothin' that killed 'im. Żadnej krwi ani nic.

'Jakąś tożsamość na nim?' zapytał inspektor, obserwując sierżanta uważnie.

Walker grzebał w ubraniu, wywracał kieszenie na drugą stronę, a nawet zaglądał pod krawat.

Nie. Nie na jego osobie, ale może coś znajdziemy, jeśli go wydamy.

'Łatwiej powiedzieć niż zrobić, mój chłopcze, ale jestem pewien, że sobie poradzisz'. Inspektor wyprostował się, zakasłał głośno klatką piersiową, po czym zwrócił się do mnie. 'Odwiedzał cię w takim razie?'

'Nie, nie był,' oświadczyłem całkiem wyraźnie, aby usunąć wszelkie wątpliwości w tej sprawie.

'Więc co on tu robił?' zażądał inspektor.

'Nie mam pojęcia.'

Wpatrywał się we mnie spod buraczanych brwi; co było irytujące, więc odwzajemniłem spojrzenie.

'Myślę, że ktoś go zabił, majorze Lennox'.

'Proszę nie być śmiesznym, inspektorze. Z wyglądu miał atak serca. Musiał pan widzieć wystarczająco dużo przykładów'.

'Ach, ale może próbuje pan obmyślić podstęp'. Rawlins wystąpił do przodu i spojrzał mi prosto w oczy z bardzo małej odległości.

'Cholernie kiepski podstęp, żeby zostawić go na moim własnym progu,' odparłem.

Zabiłeś go?

'Nie, nie zrobiłem tego. Nikt tego nie zrobił. Zginął z własnej woli, spójrz na niego!

Rawlins i Walker odwrócili się, by spojrzeć na ciało, które w miarę upływu czasu stawało się coraz bardziej sine. Chyba nawet oni zdawali sobie sprawę, że nie popełniono morderstwa.

Inspektor Rawlins wziął głęboki oddech, zakasłał i spróbował innego podejścia. Mieszka pan tu teraz, majorze Lennox?

Tak, oczywiście. A gdzie według pana mieszkam?

Myślałem, że może wyjechałeś do Londynu po śmierci ojca. Ten dom jest duży jak na jednego człowieka i wymaga sporo pracy, prawda?".

Spojrzałem na mój dom rodzinny, stary, murowany dom Królowej Anny; zakurzony, z przeciągami, zagracony i z atmosferą łagodnego rozkładu.

Co ma wspólnego stan mojego domu ze znalezieniem ciała na progu?

Może spadł z dachu, albo z drabiny. Może naprawiał coś dla ciebie i było to niebezpieczne, a ty nie chcesz się do tego przyznać". Pochylił się do przodu i pokazał mi palcem pod nosem. 'To jest zaniedbanie, to jest!'

'Biorąc pod uwagę rozmiar człowieka, raczej nie był na drabinie'.

'Wszyscy wiedzą, że lubi pan strzelać, majorze Lennox'. Sierżant Walker podniósł swój hełm i trzymając go pod pachą dołączył do przesłuchania.

'To oczywiste, że nie został zastrzelony' - zauważyłem. A ja strzelam do bażantów i zwierzyny, nie do ludzi.

Gdyby próbował włamać się do domu, mógłbyś spróbować go odstraszyć" - dodał Walker.

Dobre myślenie, chłopcze," dodał Rawlins w ramach poparcia, "a mógł próbować włamać się po drabinie.

'Greggs!' Szarpnąłem drzwi wejściowe i zacząłem krzyczeć, żeby Greggs przyszedł i opowiedział, jak znalazł ciało, kiedy przerwał nam czerwony Riley Eleven przejechany z prędkością przez bramę. Wyskoczył z niego doktor Cyril Fletcher, jak zwykle elegancko ubrany w tweedy i czworaki, z przystrzyżonymi wąsami i skórzaną walizką lekarską. Podniósł kapelusz do policjantów, po czym podszedł do mnie, aby uścisnąć mi rękę, uśmiechając się z sympatią.

'No, no, Lennox. Ciało! Bażant jest bardziej w twoim stylu, prawda? - Co robiłeś? zażartował Cyril Fletcher.




Rozdział 1 (3)

'Nie zastrzeliłem go, Cyril. Proszę poinformować policję, że ten człowiek nie został zastrzelony.

'Ha! Dają ci popalić, stary druhu? Zwrócił się do inspektora. 'Brak krwi, Rawlins, nie mógł zostać zastrzelony'.

'Musiał upaść', ripostował Rawlins.

Nie, nadal byłaby krew, najprawdopodobniej z nosa lub uszu" - powiedział mu doktor, pochylając się, by zbadać przypominające wieloryba zwłoki. Wstał. 'Trzeba go przewrócić'.

Spojrzeliśmy na siebie; Inspektor zakaszlał wymownie.

'Och, bardzo dobrze', przyznałem, i schyliłem się, by włożyć ręce pod ramiona grubasa. 'Weźcie tors, sierżancie. Cyril, obróć nogi.'

Ciężko pchaliśmy, kołysząc nim, by nabrać rozpędu, i w końcu przewróciliśmy go na brzuch z hukiem, gdy osunął się twarzą na kamienne flagi; potem stanęliśmy z powrotem, ciężko oddychając. Żadnej krwi, żadnego noża, żadnej paskudnej rany - nic nie było widać poza zagnieceniami na wilgotnym płaszczu i paroma szparami w spodniach.

'Nic takiego', powiedziałem.

'Aj, nie wygląda na wiele'. Sierżant Walker wyprostował się, wyglądając na rozczarowanego brakiem dowodów na dramatyczną śmierć.

'Najlepiej sprawdź go, mój chłopcze, tak dla pewności,' rozkazał inspektor.

'Tak, sir', odpowiedział Walker z nutą przygnębienia. Szara chmura przesunęła się po słońcu, gdy sierżant badał ciało i znów nie znalazł nic znaczącego.

Greggs wyłonił się z tacą herbaty i ciastek, co zdołało wywabić Bobby'ego z pojazdu, chociaż został ponownie wepchnięty przez inspektora Rawlinsa.

'On opiekuje się samochodem. Jest nowy' - oznajmił. 'Modernizujemy siły policyjne. Mamy teraz bardzo ważną pracę, upewniając się, że ci Niemcy nie wrócą. Rozejrzał się powoli po posiadłości, jakby chciał sprawdzić, czy nie zostaliśmy ostatnio napadnięci.

Cyril Fletcher uniósł brwi, gdy wymieniliśmy spojrzenia.

'Zabierz go do kostnicy, inspektorze, tam lepiej się mu przyjrzę' - rozkazał Fletcher. 'Atak serca wygląda na najbardziej prawdopodobnego winowajcę, więc wątpię, by panowie mieli się czym tutaj przejmować'.

Doktor odstawił filiżankę i spodek na tacę i odwrócił się, by wejść za mną do domu, gdy Greggs przytrzymał drzwi.

'Poza brakiem jakiejkolwiek identyfikacji' - zaintonował główny inspektor Rawlins.

Odwróciliśmy się, aby spojrzeć na policjanta.

'Był ten papier, sir,' Greggs przypomniał mi w jego pomocny sposób.

'Ach tak - jedna chwila.' Wygrzebałem z wewnętrznej kieszeni złożoną kartkę papieru i podałem ją. Znalazłem to.

'To może być ważna wskazówka! Powinien był mi pan to dać, gdy przyjechałem, majorze Lennox". Główny Inspektor machnął na mnie palcem w irytujący sposób.

'Moje przeprosiny, inspektorze, zapomniałem o tym'.

'Mam nadzieję, że niczego pan nie ukrywa, sir. Wydaje się dziwne, że ten człowiek zmarł na pańskim progu, a pan go nie zna. Albo tak pan twierdzi.

'Mogę pana zapewnić, inspektorze, że nie mam pojęcia, kim jest ten człowiek', odpowiedziałem z uczuciem.

Inspektor odczytał nazwisko z kartki, potykając się o obce słowa. 'Hrabina Zofia Androwicz Zerevki Polyakov ...'. Wpatrywał się we mnie. I pan też nie wie, kim ona jest?

'Nie, nie wiem'. Tyle, że ja wiedziałem, a dzień nagle wydał mi się o wiele bardziej skomplikowany niż na początku.




Rozdział 2 (1)

========================

Rozdział 2

========================

Pan Fogg rzeczywiście był pod moim biurkiem w bibliotece. Zwabiłem go ciastkiem dla psa z górnej szuflady.

'Silly mutt.' Pogłaskałem go czule po głowie. Fogg z imienia, mgła z natury. Był złotym cocker spanielem o bardzo małym rozumku i nie znosił martwych ciał pod żadną postacią. Wpatrywał się w nas płynnymi brązowymi oczami, merdając swoim kikutem ogona i tyłkiem w podnieceniu, gdy podawałem mu kolejny smakołyk. Policja odeszła, Dwór i tereny były znowu spokojne, a nasze małe gospodarstwo domowe było o wiele szczęśliwsze z tego powodu.

Pan Fogg był prezentem ojca dla mnie tuż przed jego śmiercią. W dniu podpisania rozejmu wszedłem do kwatery Królewskiego Korpusu Lotniczego we Francji, kazałem Greggsowi spakować się i podążyć za nim, a następnie przyleciałem do tego domu moim starym Sopwith Camel. Tata był już na ostatnich nogach; mama zmarła wiele lat wcześniej, więc nie było kochającej żony, która by się nim opiekowała. Robiłem co mogłem, ale stary człowiek zmarł przed nadejściem wiosny w 1919 roku. Fogg został podarowany podczas naszych ostatnich wspólnych świąt Bożego Narodzenia, był to szczeniak o słodkim charakterze i od tego czasu był moim stałym towarzyszem.

Westchnąłem, gdy spojrzałem na stos papierów na biurku - głównie niezapłaconych rachunków. Odrzuciłem je na bok, sięgnąłem po karafkę i nalałem sobie porcję whisky. Ani dziś, ani jutro nie ma wędkowania, bo zapowiadano śnieg.

Wpatrywałem się nieobecnie w swoje książki, poukładane bezładnie wzdłuż zbudowanych dawno temu półek. Oprócz gunroomu, biblioteka była moją ulubioną: zagracona, przytulna i wypełniona niedopasowanymi meblami zgodnie z gustem mężczyzn z Lennox przez pokolenia. Cholera, o co chodziło z tym trupem? I nazwisko rosyjskiej hrabiny na ukrytym papierze?

Pukanie do drzwi przerwało moją zadumę. Wysączyłem szklankę, sięgnąłem po nią, by włączyć lampkę na biurku i krzyknąłem: 'Wejdź'.

'Telegram, proszę pana!' Przyniósł go Tommy Jenkins - był domowym bagażowym i był bratankiem Cooka. Zastępował Greggsa, który poszedł się położyć z dramatem lub dwoma, z czym się solidaryzowałem; nie miałbym nic przeciwko temu, żeby zrobić to samo.

'Przeczytaj to na głos'.

'Tak jest.' Tommy Jenkins ściągnął czapkę, strzepnął ją do kieszeni i zamachał włosami z oczu. 'Przepraszam, że nie było mnie dziś rano, sir. 'Ad to be in the village pickin' pickin' groceries, sir. Ciotka powiedziała, że ten człowiek był 'uge. Poszła rzucić okiem, gdy wnosili go na wóz.

To było wyczerpujące popołudnie. Zebrało się więcej policjantów, a inspektor przewodniczył, gdy próbowali wrzucić ciało do karetki na noszach, które nie tyle rozciągały się, co wyginały niemal do granic możliwości. Postanowiłem obserwować przebieg akcji, podczas gdy Greggs zrobił więcej herbaty, a Cook dostarczył ciastka dla całej załogi. Kiedy grubas został załadowany do furgonetki, policja przeszukała teren i ogrody, podczas gdy inspektor nalegał, abyśmy podpisali oświadczenia. Kilku miejscowych pojawiło się po usłyszeniu wiadomości i zaoferowało porady, które uznali za stosowne; oczywiście Greggs i Cook musieli się nimi zająć. Zanim wszyscy odjechali, miejsce to nabrało atmosfery wiejskiego festynu.

'Właśnie przeczytałem telegram, Jenkins.'

'Tak jest, sir.' Jego okrągła twarz zalśniła z podniecenia; nikt nigdy nie umarł z takim dramatem w okolicy. Nikt nie wie, kto to był. Ale sklepikarz powiedział, że widział dziwny samochód, który jechał ulicą i skręcił w uliczkę w tym kierunku, proszę pana. A dziesięć minut później wrócił z powrotem!

"Co to był za samochód?

'Nie wiem, sir.'

'Idź i dowiedz się.'

'Yes, sir.' Chłopak odwrócił się, by odejść.

'Czekaj! Przeczytaj najpierw telegram'.

'Tak jest, sir.' Wrócił, by stanąć przed moim biurkiem i podniósł telegram, by przeczytać powoli, jedno słowo po drugim. 'Lord Melrose uprzejmie zaprasza do Melrose Court na nadchodzące uroczystości. Proszę przestać. Proszę przyjechać. Stop. Ważne wiadomości do przekazania. Stop. Twój kochający wujek. Stop.

Położył brudny kwadrat żółtej kartki z oficjalnym czerwonym stemplem pocztowym na moim biurku i wyszedł w biegu. Rzuciłem ją na stertę papierów i westchnąłem. Oficjalne zaproszenie z Melrose Court było gdzieś tam; jeszcze nie odpowiedziałem, bo nie chciałem iść - ale nie chciałem też denerwować wuja. Biorąc pod uwagę dzisiejsze wydarzenia, może lepiej będzie, jeśli je przyjmę? Przejechałem ręką po włosach i ponownie spojrzałem na stos papierów. Jeśli moje akcje nie pójdą w górę, będę musiał wkrótce coś sprzedać, żeby uregulować tę partię.

Moja ręka sięgnęła po karafkę z whisky, ale powstrzymałem się; zbyt łatwo było obrać tę drogę.

Na szarym niebie wirowały płatki śniegu. Podszedłem do ognia i usiadłem przy palenisku w moim ulubionym fotelu. Rozcierając szczękę, przemyślałem wydarzenia dnia.

Hrabina Sophia Androvich Zerevki Polyakov - była Białą Rosjanką, jedną z carów, którzy uciekli, gdy rewolucja bolszewicka opanowała kraj w 1917 roku. Straciwszy domy, ziemię i chłopów, rosyjscy arystokraci sprzedawali złoto i biżuterię, by przetrwać. Ale hrabina Sophia nie, ona kupowała, a ja wiedziałem, że ma obeznane i drogie oko.

Marszczyłam się w płomienie z Foggiem u stóp i tacą z kawą przy łokciu, kiedy Tommy zazgrzytał do drzwi biblioteki. Wszedł trzymając czapkę i wiercąc się z podniecenia.

'Samochód to Austin Seven, sir, ciemnoniebieski, trochę poobijany. Pan Benson nie wiedział nic więcej, ale uznał, że pochodzi z Londynu.

Dlaczego uważał, że jest z Londynu?

Bo nie był stąd.

Czy ktoś jeszcze coś zauważył?

'Mój kolega Billy widział, jak przejeżdżał obok poczty; powiedział, że było w nim dwóch mężczyzn, obaj mieli nisko naciągnięte spodnie, więc nie było widać nic na ich twarzach.'

Czy poczta wjeżdża do wsi, czy z niej wyjeżdża?

Tommy zamrugał. Nie wiesz, gdzie jest poczta?

'Nie, dlaczego miałbym?'

To zdawało się dezorientować chłopaka. 'Ale wszyscy to wiedzą'.




Rozdział 2 (2)

'Cóż, ja nie.'

Spojrzał na mnie, jakbym był idiotą. 'To zależy, skąd pan zaczyna, sir'.

'Londyn, oczywiście.'

'Myślisz, że oni też byli z Londynu?'

'Nie, nie mam pojęcia skąd byli. Powiedział pan, że przeszli obok poczty, a sklepikarz myślał, że pochodzą z Londynu.'

'Ah, ale nie wiemy na pewno, że pochodzą z Londynu, prawda, sir? Nie możemy robić założeń, moja ciocia zawsze mówi: "Jeśli tylko zakładasz coś, to nie jest lepsze niż zgadywanie".

Naprawdę potrzebowałem tego drinka.

Tommy, wchodzisz czy nie?

'Oczywiście, że wchodzę. Nie jest pan zbyt spostrzegawczy. Musi się pan trochę bardziej rozejrzeć.

Tak, dziękuję, Tommy. Czy Billy lub sklepikarz widzieli coś przydatnego, na przykład tablicę rejestracyjną?

'Nie, proszę pana, ani nikt inny. Pytałem tylu, ilu mogłem, czyli większość ludzi, którzy się liczą".

Wątpiłem w to, ale i tak dałem Tommy'emu sześć pensów, a on z uśmiechem na twarzy ruszył w stronę kuchni.

Nie było niespodzianką, że spożywczak myślał, że samochód jest z Londynu: wszystko, co nie było lokalne, natychmiast zakładano, że pochodzi z miasta, i pod tym względem założenie było prawdopodobnie słuszne. Gdzie był kapelusz? Gruby mężczyzna miał na sobie kapelusz. Policja przeszukała teren i okoliczne uliczki, ale nie znalazła niczego godnego uwagi. Pieniądze i dokumenty mężczyzny prawie na pewno znajdowały się w fałdzie wewnątrz kapelusza - był to zwyczaj wśród biedniejszych ludzi żyjących w dużych miastach, gdzie kieszonkowcy byli powszechni. Również złodzieje kapeluszy - chociaż ktoś tak duży i wysoki jak denat byłby prawdopodobnie poza zasięgiem większości złodziei. A poza tym to wiejska Anglia, nie mamy rabusiów czających się w żywopłotach. Nie, kapelusz mężczyzny zabrała osoba, która przywiozła go tutaj Austinem Seven. Ale dlaczego zabranie kapelusza było ważniejsze niż pomoc umierającemu człowiekowi? Nadal wpatrywałem się w ogień, aż ogłoszono kolację.

Następnego ranka kazałem Greggsowi spakować moją torbę na dywan, a Tommy ładował ją na tył mojego nowiutkiego czarnego Bentleya 3-Litre, kiedy zadzwonił telefon w holu.

'Doktor Fletcher czeka na pana w aparaturze, sir' - oznajmił Greggs, wychodząc na płyty chodnikowe przed gankiem, teraz litościwie wolnym od trupów, ale pokrytym cienką warstwą śniegu. Byłem pod maską, sprawdzając silnik, który tykał z wyraźną czkawką. Wróciłem na salę.

'Lennox,' głos Fletchera brzęczał ze słuchawki. 'Czy mnie słyszysz?'

Trzymałem urządzenie z dala od ucha i warknąłem do kubka z nadajnikiem na świeczniku. Tak, głośno i wyraźnie, odbiór.

'Miał atak serca'.

'Ten grubas?'

Tak, oczywiście, ten grubas. Ile trupów znalazłeś wczoraj!

'Bardzo zabawne, Cyril - co robi policja? Odbiór.

Rozległ się wyraźny grzechot i wciągnięcie oddechu słyszane przez nas obu.

'Milly, zejdź z linii', krzyknął Cyril Fletcher na operatora, który miał tendencję do podsłuchiwania rozmów, zamiast przełączać je tak, jak powinien.

Usłyszałam brzęk, gdy się odcięła.

'Cyril. Jesteś tam jeszcze?' krzyknąłem.

'Oczywiście, że tak. Policja nie ma teraz wiele do powiedzenia w tej sprawie, ale muszę wysłać kilka próbek do analizy. Jestem pewien, że zmarł z przyczyn naturalnych, chyba że go otrułeś, haha.'

'Nie, był martwy, kiedy go spotkałem. Dziękuję za telefon, Cyril, cieszę się z diagnozy - ostatnią rzeczą, której potrzebuję jest policja na mojej szyi, ponad.'

'Nie musisz ciągle powtarzać "ponad", Lennox.'

'Bardzo dobrze. Odbiór.'

'Poinformuję Cię, gdy będę miał więcej wiadomości. Życzę miłych świąt! krzyknął Fletcher.

I tobie też... Odbiór.

Oddałem urządzenie Greggsowi i zauważyłem obie pokojówki wiszące na poręczy na piętrze. Uciekli chichocząc, kiedy zmarszczyłem się na nich.

Cóż, to był jeden kłopot mniej. Wróciłem do Bentleya i zastałem Fogga na miejscu pasażera, silnik mruczał, a moja ulubiona wędka była przypięta do boku. Wskoczyłem do środka i ruszyliśmy do Melrose Court w głębszych dolinach Cotswolds. Tourer z otwartym dachem może wydawać się ekscentryczną opcją, biorąc pod uwagę padający śnieg, ale była to maszyna o wielkiej mocy i pięknie, a także najlepsza rzecz do latania. Miałem na sobie mój stary kask Royal Flying Corps, gogle, jedwabny szalik, skórzany prochowiec i rękawice do jazdy. Było lodowato zimno, ale dało mi to szansę na otwarcie silnika i danie samochodowi naprawdę dobrego kopa.

Godzinę później Fogg i ja podjechaliśmy przed portiernię w Melrose Court i czekaliśmy, aż lożownik otworzy. Dom stał na końcu długiego podjazdu wyłożonego ośnieżonymi drzewami. Nacisnąłem pedał gazu i zaryczałem, robiąc ogromny hałas, zanim zatrzymałem się na stopniach portyku przed starą georgiańską rezydencją. Niezawodny kamerdyner wuja, Cooper, otworzył ogromne drzwi wejściowe i wyszedł na szeroki, górny stopień, gdy tylko wysiadłem z samochodu.

'Cooper! Jak idzie gospodarstwo?" Rzuciłem mu klucze, gdy wszedłem, zdjąłem płaszcz, gogle i inne akcesoria, by załadować je na lokaja, i upuściłem torbę na kraciaste płytki podłogowe, gdy Fogg pognał przed siebie.

Cooper otwierał usta, aby odpowiedzieć, gdy wujek zawołał do mnie z dołu schodów, machając swoją laską. 'Heathcliff! Mój drogi chłopcze, jak miło cię widzieć.

Podszedłem i obdarzyłem go czułym uściskiem i uśmiechem.

'Podobnie, wujku, i nie nazywaj mnie Heathcliffem'.

Drogi wujek Charles. Wydawało się, że kurczy się z wiekiem. Jego włosy stały się białe i rozwichrzone ponad jego łagodnym phizem, a on sam z każdym rokiem wyglądał bardziej jak stary mnich z zamiłowaniem do brandy.

'Och, bardzo dobrze - Lennox, w takim razie! Nie wiem dlaczego tak bardzo nie lubisz Heathcliffa, twoja kochana matka była z niego bardzo dumna, wiesz. Była romantyczną duszą, taką marzycielką. Wszyscy ją kochaliśmy.

'Tak, wujku, i my też za nią tęsknimy. Cholernie kłopotliwe imię, mogła go użyć dla psa, gdyby była taka chętna". Zerknąłem na mojego psa, który pędził nam po piętach, ale teraz kierował się na górę w stronę salonu, gdzie jak wiedział, często można było znaleźć herbatę i ciasto.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Potem pada śnieg"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści