Złota klatka

Rozdział 1 (1)

==========

Rozdział pierwszy

==========

Azzie

* * *

Czy istnieje na świecie coś bardziej złowieszczego niż biali mężczyźni w średnim wieku w garniturach wyłaniający się z ciemnego, nijakiego sedana?

Odpowiedź brzmi: nie. Nie, nie ma. Przynajmniej nie w moim świecie.

Rachel, moja przybrana mama, odwróciła się od kuchennego okna z uniesionymi brwiami, a ja wzruszyłam ramionami. Nie wydawała się zaskoczona, ale nie miałam pojęcia, dlaczego tam byli.

"Dobra, dzieciaki, czas na szkołę" - powiedziała, wartka i niezrażona, chwytając spakowane obiady i plecaki dla dwójki swoich dzieci, tasując je w kierunku drzwi prowadzących prosto do garażu. Podniosłem swój własny plecak i wypiłem resztę mojego smoothie, zanim podążyłem za nimi, mając nadzieję, że wypełni mi drogę.

Dwóch policyjnych detektywów, agentów czy czymkolwiek byli, uderzyło w dzwonek, gdy zamknąłem za sobą drzwi i przeszli przed ogromnym SUV-em, gdy Rachel wsadziła dzieci na tylne siedzenia. Podniosłem brew z mojej własnej, a ona wzruszył prawo z powrotem na mnie. "Niech Greg się nimi zajmie".

Roześmiałem się, zakładając okulary przeciwsłoneczne i przekładając się z powrotem na siedzenie. Byłem mu winien, duży czas.

Usadowiliśmy się w środku, a ona nacisnęła przycisk otwierania drzwi garażowych, fantazyjne drzwi dwuskrzydłowe złożyły się bezszelestnie i cofnęła pojazd z garażu, gdy Greg gestem wprowadził ubranych mężczyzn do domu. Strzelił nam spojrzenie za ich plecami, gdy zniknęli przez drzwi. Całkowicie przegapili nasze wyjście w przejściu między gankiem a kuchnią: gdyby byli w którymkolwiek miejscu, trudno byłoby przegapić naszą ucieczkę, ale byli w zasadzie ślepi w tych kilku stopach korytarza między drzwiami frontowymi a łukiem do kuchni. Gdy wycofaliśmy się na ulicę, a potem przyspieszyliśmy, Greg pokazał kciuki i uśmiechnął się, ale on tylko potrząsnął głową w porażce, gdy zamykał drzwi.

"Jak myślisz, czego chcieli?" zapytałam cicho, gdy Heather i Michael kłócili się o to, czyj plecak pierwszy dotknął drugiego plecaka - o fatalnych konsekwencjach, których nikt nie zna poza rodzeństwem poniżej dwunastego roku życia - a Rachel znów wzruszyła ramionami.

"Nic dobrego", odpowiedziała i włączyła radio, dając mi znać bez słów, że A) albo wiedziała, albo podejrzewała, dlaczego tam są, B) nie podobało jej się to i C) zdecydowanie nie chciała, żeby dzieci wiedziały. Fan-fucking-tastic. Więc miałem na co czekać.

Podrzuciliśmy dzieci do ich różnych szkół, Heather do gimnazjum, a Michael do szkoły podstawowej, i udaliśmy się do szpitala. Nawet po tym, jak dzieci były z samochodu, Rachel nie powiedział ani słowa, aż w końcu wyłączyłem radio i przypiął ją z naprawdę zaciętym spojrzeniem - mówię wojskowy-grade-interrogation poziom zastraszania - ale ona mnie zignorowała. "Nie zamierzasz mi nic dać? Nawet nie uprzedzisz?"

Rachel scowled przez przednią szybę, ignorując mój przerażający wizaż. "Niech Greg się tym zajmie" - powtórzyła, a ja wyrzuciłem z siebie dramatyczne westchnienie rezygnacji. Moi rodzice zastępczy nie byli specjalnie kochający czy czuli, ale byli raczej opiekuńczy; jak dotąd, nie miałam żadnych skarg na nich, ich zasady czy decyzje. Przeważnie zostawiali mnie w spokoju i robili to, co do nich należało, zwłaszcza przez ostatni rok czy coś takiego; nie byłam naiwna - dbali o swoją rodzinę i swój styl życia tak samo jak ja - ale i tak doceniałam to.

Sprawy mogły być o wiele gorsze niż były.

Wciągnęliśmy na parking dla pracowników w pobliżu zachodniego wejścia. Odpiąłem się i wyszedłem z samochodu, podczas gdy Rachel pisała SMS-a z kimś, kto, jak przypuszczałem, był Gregiem. Ponieważ nie skończyła jeszcze rozmowy, gdy zdążyłam zdjąć rower z bagażnika z tyłu pojazdu, podeszłam sama do klatki bezpieczeństwa. Pomachałam do Reggiego, gdy oparłam rower o bok jego budki, mój plecak siedzący na ziemi pod nim, i zatrzymałam się, gdy zostałam zeskanowana i zameldowana.

"Dzień dobry, panno Azzie", zawołał swoim zaskakująco wysokim głosem jak na człowieka tak dużego i uzbrojonego, a ja pomachałam do niego, gdy tylko moje skanowanie się oczyściło i zielone światło zaprosiło mnie przez drzwi. Już dawno temu zrezygnowałem z nakłaniania go do porzucenia panny, chociaż denerwowało mnie, gdy to mówił. Wielu żołnierzy pilnujących centrum medycznego nazywało mnie "panną Azzie" i wiedziałam, że dla niektórych miało to być wyrazem szacunku, ale dla innych (w tym Reggiego) było to tylko przypomnienie, że nie jestem jedną z nich. Nie byłam wojskowym ani rodziną wojskowego, ani nawet dziewczyną czy "dobrą przyjaciółką"; nie byłam też lekarzem, pielęgniarką, badaczem ani nawet pracownikiem szpitala; byłam tu po prostu pacjentką, choć taką, którą widywali często. Byłam tolerowanym outsiderem bez specjalnych przywilejów czy znaczenia.

To, że przychodziłem tu na długo przed tym, jak którykolwiek z nich postawił stopę w granicach miasta, było ironiczne, ale nieistotne. To był teraz ich świat, a ja byłem złem koniecznym - miejscowym cywilem z problemami zdrowotnymi, który się tu zatrzymał - i wszyscy musieli w to wierzyć.

Ale przynajmniej nie musiałem już przechodzić przez kłopot zamykania roweru i sprawdzania plecaka, przynajmniej Reggie był skłonny pozwolić mi teraz po prostu zostawić go w zasięgu jego wzroku. Wystarczyło kilka lat, by znalazł się w kręgu zaufania.

Moja playlista była uruchomiona, odkąd wyszedłem z ciężarówki, z niską głośnością przez tylko jedną słuchawkę, dopóki nie przeszedłem przez ochronę, ale teraz wsadziłem drugą i podkręciłem głośność. Zaczęłam wędrówkę przez szpital do pracowni flebotomii Mouse, gdzie miała pobrać moją krew na ten dzień, pracowni, która znajdowała się po przeciwnej stronie kompleksu niż Rachel, a więc zaparkowana.

Długi korytarz za długim korytarzem, i jedna przejażdżka windą, zanikały wokół mnie, gdy muzyka nadawała mi tempo - to był dzień typu "smutny drań śpiewający o beznadziei", więc mój normalnie dziesięciominutowy spacer trwał dwadzieścia - i zanim się zorientowałam, przepychałam się przez nieoznakowane metalowe drzwi. Miały najwęższe okienka wstawione w drut z kurczaka, tylko tyle, żeby zobaczyć, czy ktoś jest po drugiej stronie i próbuje wyjść w tym samym czasie co ty, ale nikt nigdy nie był.




Rozdział 1 (2)

Mysz nigdy nie wychodzi ze swojego laboratorium, gdy pracuje, bo wtedy może być zmuszona do rozmowy z ludźmi.

Jestem przekonana, że za jednym z paneli ściennych znajduje się nawet tajna huba, żeby kafeteria mogła dostarczać jej pożywienie, ale nie mam pojęcia o sytuacji w łazience i nie chcę wiedzieć.

Przedarłem się przez drzwi, walcząc z kontrolkami w moim telefonie, aby wyłączyć muzykę, i zawołałem do postaci, którą kątem oka widziałem upolowaną nad mikroskopem. "Nie obawiaj się, moja księżniczko, bo to ja, Lady Azrael, jestem tu, by uratować cię od pewnej śmierci -" postać, którą założyłam, że jest Mouse, ponieważ nigdy nie ma nikogo innego w laboratorium, podniosła głowę "- i proszę tylko o małe dobrodziejstwo w zamian."

"O Boże, jesteś takim kujonem!" Usłyszałem Mouse cackle znikąd w pobliżu, brzmiała jakby była w innym pokoju nawet, a moja głowa strzeliła wokół w szoku. Zamrugałam, zdezorientowana, i wpatrywałam się.

Oczywiście, że to był najgorętszy facet, jakiego kiedykolwiek widziałam w prawdziwym życiu. Oczywiście, że to było.

"Drogi Panie, mam nadzieję, że to pocałunek", głębokie, dudniące tony głosu mężczyzny wibrowały w moich kościach... i innych miejscach, do których nie chciałam się przyznać, bo przetoczyła się przeze mnie mieszanka zażenowania i czystej żądzy. Potem zarejestrowałam to, co powiedział, i jego samozadowolenie, a inny rodzaj upokorzenia wbił się głęboko we mnie, taki, który sprawił, że moje oczy płonęły, a usta wykrzywiły się w grymasie na myśl o konieczności obcowania z takim dupkiem.

Pieprzeni piękni ludzie.

Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo bawi ich drwienie z mniej szczęśliwych. I nigdy nie jest to otwarcie wrogie, zawsze jest to okrutne przekomarzanie się o czymś, co jest całkowicie poza zasięgiem, jakby chcieli się upewnić, że to, co tracisz, jest dla ciebie najważniejsze.

Wiedzą, czego każdy chce, i wieszają to przed tobą jak marchewkę, nawet jeśli jest oczywiste, że wszystko, co dostaniesz, to kij.

Nawet moje metafory stawały się falliczne. Cholera.

To właśnie tyle samo wstydu z powodu własnej słabości, co irytacji na jego ofensywność spowodowało, że wykrztusiłam z siebie "Myszko, dlaczego w twoim laboratorium jest dubler? Myślałam, że takich wszystkich trzyma się na czterech w ginekologii?".

Zamarł, wpatrując się we mnie przez długą, ciężarną chwilę (hahaHA... żarty gyno...), jego gęsto osadzone, migdałowate oczy zwęziły się lekko. Mięsień zaznaczył się na sino-brązowym policzku, który leżał między jego ostrymi jak brzytwa kośćmi policzkowymi a linią szczęki, jego prawie zbyt bujne wargi wygięły się w dół w zmarszczce, zanim eksplodował głębokim śmiechem, który kazał mu chwycić się za jelita z ramionami grubymi jak mięśnie, grubszymi niż moje uda nawet. Śmiech faktycznie wydawał się szczery.

Do diabła, był absolutną perfekcją, od czarnego aksamitu jego wojskowej szczotki, aż po buty bojowe, które nosił pod fartuchem. Najwyraźniej był żołnierzem i z pewnością miał jakieś rdzenne pochodzenie, nie był nikim, kogo widziałam wcześniej, a centrum medyczne nie było miejscem o dużej rotacji.

Pozwoliłam mu opanować śmiech, a niełatwo było zwalczyć mój własny impuls, by śmiać się razem z nim. Był rodzajem delectable, który sprawił, że chcesz iść razem ze wszystkim, co zrobił, tylko po to, aby utrzymać jego uwagę na kilka chwil dłużej, ale musiałem mustered up mój najlepszy glare, jeden nawet bardziej zastraszający niż to, co blasted Rachel z wcześniej. "Kim jesteś i dlaczego jesteś w laboratorium Mouse'a?"

"To mój nowy backup," Mouse zaśpiewała, gdy zamachnęła się przez pokój z drzwi, które rzadko widziałam otwarte wcześniej, takie, które zwykle miały wózek ze sprzętem i pudełkami siedzącymi przed nim. "Więc może będę mogła wziąć urlop czy coś. Myślę, że. Nie jestem pewna, dlaczego on tu jest, ale nie mam zamiaru narzekać na eye candy, amirite?"

Uwielbiam Myszkę. I kiedy patrzyłam jak Soldier Boy rumieni się na głęboki karmazyn, zakochałam się w niej jeszcze bardziej. "Proszę, powiedz mi, że klepiesz go po tyłku, kiedy wykonuje dobrą robotę", uśmiechnęłam się, opierając się o drzwi, kiedy on glajtował między nami dwiema.

Trzymała rękę do jednej strony jej ust, jakby zwierzała się z wielkiego sekretu. "Gdyby kiedykolwiek wykonał dobrą robotę, zrobiłabym to", szepnęła, "ale jak dotąd był super niewypałem".

"Jestem tu od piętnastu minut" - trzasnął, odpychając się od stalowego stołu laboratoryjnego, tak że jego stołek przetoczył się do tyłu, gdy zamachnął się w naszą stronę. "Jeszcze nawet nie zapytałeś o moje imię".

"Nie potrzebuję tego" - kolędował Mouse, rzucając zakurzone pudełko jednorazowych rękawiczek na ladę obok mikroskopu, w który się wpatrywał. "Będę po prostu nadal nazywać cię Pretty Boy w mojej głowie".

"Jestem częściowy w kierunku Soldier Boy," powiedziałem, i trzymał w górze moją rękę dla przychodzącego high five. Mysz nie zostawiła mnie w zawieszeniu.

"Co się kurwa dzieje?" zapytał w eter, ale oboje go zignorowaliśmy. Tak jak przyjemne było nękanie nowego gościa, nie miałem na to zbyt wiele czasu.

Schowałam telefon do kieszeni i zrzuciłam z siebie kurtkę, a następnie bluzę z kapturem, wieszając je na haczyku na drzwiach, po czym odkleiłam jedną stronę koszulki z długim rękawem i podciągnęłam ją przez głowę, zostawiając, by zwisała z drugiego ramienia. Pod spodem miałam założone cami, a to nie był czas ani miejsce na źle ulokowaną skromność. Laboratorium Mouse'a było moją bezpieczną przestrzenią, nawet jeśli był tu obcy człowiek.

Przeszedłem przez pokój do fotela do pobierania krwi z regulowanym wyściełanym ramieniem, osiadając na miejscu, gdy Mouse odsłoniła tacę z zestawem do pobierania, siedzącą na blacie obok mnie, po czym zaczęła szorować ręce przy umywalce. "Rękawice w górę, Pretty Boy," rzuciła przez ramię, "Nie pozwalam ci dotknąć igły, ale nadal nie idziesz nigdzie w pobliżu niej bez bariery lateksowej - słowa do życia przez, amirite?".

Zarumieniłem się tak samo wściekle jak on, nie zachwycony tym, że znowu zrobiła ze mnie przedmiot żartu, i zapadła niezręczna cisza. Nie speszyło jej to ani trochę, przeszła przez swoją rutynę przygotowawczą, nawet nie zauważając mojego dyskomfortu, ale najwyraźniej on to zrobił i wiedziałam, że zbliża się coś złego.

Wpatrywał się we mnie, gdy skończył myć ręce i założył rękawiczki z pudełka, które dostarczyła Mouse, w rozmiarze sześćdziesiąt trzy razy większym niż te, których ona używała. "Uwaga dla siebie: muszę użyć odpowiedniej ochrony przy Lady Azrael," ciągnął, "nawet jeśli nie będę jej dzisiaj szturchał."




Rozdział 1 (2)

Mysz nigdy nie wychodzi ze swojego laboratorium, gdy pracuje, bo wtedy może być zmuszona do rozmowy z ludźmi.

Jestem przekonana, że za jednym z paneli ściennych znajduje się nawet tajna huba, żeby kafeteria mogła dostarczać jej pożywienie, ale nie mam pojęcia o sytuacji w łazience i nie chcę wiedzieć.

Przedarłem się przez drzwi, walcząc z kontrolkami w moim telefonie, aby wyłączyć muzykę, i zawołałem do postaci, którą kątem oka widziałem upolowaną nad mikroskopem. "Nie obawiaj się, moja księżniczko, bo to ja, Lady Azrael, jestem tu, by uratować cię od pewnej śmierci -" postać, którą założyłam, że jest Mouse, ponieważ nigdy nie ma nikogo innego w laboratorium, podniosła głowę "- i proszę tylko o małe dobrodziejstwo w zamian."

"O Boże, jesteś takim kujonem!" Usłyszałem Mouse cackle znikąd w pobliżu, brzmiała jakby była w innym pokoju nawet, a moja głowa strzeliła wokół w szoku. Zamrugałam, zdezorientowana, i wpatrywałam się.

Oczywiście, że to był najgorętszy facet, jakiego kiedykolwiek widziałam w prawdziwym życiu. Oczywiście, że to było.

"Drogi Panie, mam nadzieję, że to pocałunek", głębokie, dudniące tony głosu mężczyzny wibrowały w moich kościach... i innych miejscach, do których nie chciałam się przyznać, bo przetoczyła się przeze mnie mieszanka zażenowania i czystej żądzy. Potem zarejestrowałam to, co powiedział, i jego samozadowolenie, a inny rodzaj upokorzenia wbił się głęboko we mnie, taki, który sprawił, że moje oczy płonęły, a usta wykrzywiły się w grymasie na myśl o konieczności obcowania z takim dupkiem.

Pieprzeni piękni ludzie.

Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo bawi ich drwienie z mniej szczęśliwych. I nigdy nie jest to otwarcie wrogie, zawsze jest to okrutne przekomarzanie się o czymś, co jest całkowicie poza zasięgiem, jakby chcieli się upewnić, że to, co tracisz, jest dla ciebie najważniejsze.

Wiedzą, czego każdy chce, i wieszają to przed tobą jak marchewkę, nawet jeśli jest oczywiste, że wszystko, co dostaniesz, to kij.

Nawet moje metafory stawały się falliczne. Cholera.

To właśnie tyle samo wstydu z powodu własnej słabości, co irytacji na jego ofensywność spowodowało, że wykrztusiłam z siebie "Myszko, dlaczego w twoim laboratorium jest jakiś debil? Myślałam, że takich wszystkich trzyma się na czterech w ginekologii?".

Zamarł, wpatrując się we mnie przez długą, ciężarną chwilę (hahaHA... żarty gyno...), jego gęsto osadzone, migdałowate oczy zwęziły się lekko. Mięsień zaznaczył się na sino-brązowym policzku, który leżał między jego ostrymi jak brzytwa kośćmi policzkowymi a linią szczęki, jego prawie zbyt bujne wargi wygięły się w dół w zmarszczce, zanim eksplodował głębokim śmiechem, który kazał mu chwycić się za jelita z ramionami grubymi jak mięśnie, grubszymi niż moje uda nawet. Śmiech faktycznie wydawał się szczery.

Do cholery, był absolutną perfekcją, od czarnego aksamitu jego wojskowej szczotki, aż po buty bojowe, które nosił pod fartuchem. Najwyraźniej był żołnierzem i z pewnością miał jakieś rdzenne pochodzenie, nie był nikim, kogo widziałam wcześniej, a centrum medyczne nie było miejscem o dużej rotacji.

Pozwoliłam mu opanować śmiech, a niełatwo było zwalczyć mój własny impuls, by śmiać się razem z nim. Był rodzajem delectable, który sprawił, że chcesz iść razem ze wszystkim, co zrobił, tylko po to, aby utrzymać jego uwagę na kilka chwil dłużej, ale musiałem mustered up mój najlepszy glare, jeden nawet bardziej zastraszający niż to, co blasted Rachel z wcześniej. "Kim jesteś i dlaczego jesteś w laboratorium Mouse'a?"

"To mój nowy backup," Mouse zaśpiewała, gdy zamachnęła się przez pokój z drzwi, które rzadko widziałam otwarte wcześniej, takie, które zwykle miały wózek ze sprzętem i pudełkami siedzącymi przed nim. "Więc może będę mogła wziąć urlop czy coś. Myślę, że. Nie jestem pewna, dlaczego on tu jest, ale nie mam zamiaru narzekać na eye candy, amirite?"

Uwielbiam Myszkę. I kiedy patrzyłam jak Soldier Boy rumieni się na głęboki karmazyn, zakochałam się w niej jeszcze bardziej. "Proszę, powiedz mi, że klepiesz go po tyłku, kiedy wykonuje dobrą robotę", uśmiechnęłam się, opierając się z powrotem o drzwi, kiedy on glajtował między nami dwoma.

Trzymała rękę do jednej strony jej ust, jakby zwierzała się z wielkiego sekretu. "Gdyby kiedykolwiek wykonał dobrą robotę, zrobiłabym to", szepnęła, "ale jak dotąd był super niewypałem".

"Jestem tu od piętnastu minut," trzasnął, odpychając się od stalowego stołu laboratoryjnego, tak że jego stołek przetoczył się do tyłu, gdy zamachnął się w naszą stronę. "Jeszcze nawet nie zapytałeś o moje imię".

"Nie potrzebuję tego" - kolędował Mouse, rzucając zakurzone pudełko jednorazowych rękawiczek na ladę obok mikroskopu, w który się wpatrywał. "Będę po prostu nadal nazywać cię Pretty Boy w mojej głowie".

"Jestem częściowy w kierunku Soldier Boy," powiedziałem, i trzymał w górze moją rękę dla przychodzącego high five. Mysz nie zostawiła mnie w zawieszeniu.

"Co się kurwa dzieje?" zapytał w eter, ale oboje go zignorowaliśmy. Tak jak przyjemne było nękanie nowego gościa, nie miałem na to zbyt wiele czasu.

Schowałam telefon do kieszeni i zrzuciłam z siebie kurtkę, a następnie bluzę z kapturem, wieszając je na haczyku na drzwiach, po czym odkleiłam jedną stronę koszulki z długim rękawem i podciągnęłam ją przez głowę, zostawiając, by zwisała z drugiego ramienia. Pod spodem miałam założone cami, a to nie był czas ani miejsce na źle ulokowaną skromność. Laboratorium Mouse'a było moją bezpieczną przestrzenią, nawet jeśli był tu obcy człowiek.

Przeszedłem przez pokój do fotela do pobierania krwi z regulowanym wyściełanym ramieniem, osiadając na miejscu, gdy Mouse odsłoniła tacę z zestawem do pobierania, siedzącą na blacie obok mnie, po czym zaczęła szorować ręce przy umywalce. "Rękawice w górę, Pretty Boy," rzuciła przez ramię, "Nie pozwalam ci dotknąć igły, ale nadal nie idziesz nigdzie w pobliżu niej bez bariery lateksowej - słowa do życia przez, amirite?".

Zarumieniłem się tak samo wściekle jak on, nie zachwycony tym, że znowu zrobiła ze mnie przedmiot żartu, i zapadła niezręczna cisza. Nie speszyło jej to ani trochę, przeszła przez swoją rutynę przygotowawczą, nawet nie zauważając mojego dyskomfortu, ale najwyraźniej on to zrobił i wiedziałam, że zbliża się coś złego.

Wpatrywał się we mnie, gdy skończył myć ręce i założył rękawiczki z pudełka, które dostarczyła Mouse, w rozmiarze sześćdziesiąt trzy razy większym niż te, których ona używała. "Uwaga dla siebie: muszę użyć odpowiedniej ochrony przy Lady Azrael," ciągnął, "nawet jeśli nie będę jej dzisiaj szturchał."




Rozdział 1 (3)

Szkoda, że nie mam jakiegoś snappy comeback - albo any comeback for that matter - ale zostałam wpatrzona w swoje ręce, gdy moja twarz płonęła, a oczy się chmurzyły. Tylko szybkie, bezsensowne przestrzeganie rutyny przez Mouse'a powstrzymało mnie od przekształcenia się w kałużę umartwienia i zapadnięcia się w fotel. "Dłoń do góry, zrób pięść, znasz procedurę" - rozkazała, gdy ustawiła moje ramię na pokrytej plastikową torbą poduszce, wysłuchała przepływu krwi w kilku miejscach przez stetoskop, zawiązała opaskę uciskową i zamachnęła się światłem powiększającym na miejsce. "Czy twój łokieć jest na X?" mruknąłem potwierdzenie, a ona wolną ręką pacnęła mnie w kolano. "Siadaj, kurwa, wiesz, że kąt musi być idealny. Żadnego pochylania się!" Była tak skuteczna jak każdy sierżant musztry, a moje oczy zamigotały, by zobaczyć Soldier Boya wpatrującego się w nią z niedowierzaniem.

"Czy ty - czy tworzysz przetokę guzikową?" zapytał, psując wszystko.

"I SURE AM!" Jej radość była namacalna, zapaliła się jak choinka i promieniała na niego, zanim kontynuowała swoją inspekcję. Ponieważ wyraźnie wiedział, o czym mówi, nie był już tylko oczkiem w głowie Myszy, i chuj, jeśli nie dostałam przypływu zazdrości.

Jego oczy rozszerzyły się, gdy stłoczył się bliżej, próbując zajrzeć jej przez ramię. To było łatwe, bo była taka malutka, ale sposób, w jaki nad nią górował, sprawił, że jego twarz znalazła się strasznie blisko mojej - na tyle blisko, że mogłam dostrzec złote plamki w jego ciemnobrązowych oczach.

"Niewiarygodne" - wyszeptał w zachwycie, gdy zerknął w dół na moje wyciągnięte ramię i serię otworów wbitych w sękaty, przypominający winorośl uniesiony ślad mojej przetoki. Byłam niewiarygodnie samoświadoma swojego ramienia w zwykły dzień, a co dopiero, gdy facet tak wspaniały jak on gapił się na nie w całej okazałości, a nudne, chore uczucie osiadło w moich wnętrznościach. Chciałem nic więcej niż zakryć moje ramię i uciec z pokoju, nigdy nie wrócić, ale to nie było opcja. "Możesz mi przez to powiedzieć?" Jego zapał nie pomagał.

"Jasne", odpowiedziała, rozproszona przez badanie moich punktów wstawienia. Gdy była już pewna, że nie ma obrzęku, zaczerwienienia, gorąca ani innych oznak infekcji, przetoczyła się do tyłu - on ledwie zdążył się od niej odchylić - i wyciągnęła z dozownika maskę chirurgiczną. "Musi pan nosić maskę, gronkowiec może być przenoszony przez aspirację i ślinę". Była teraz bardzo rzeczowa, a on poszedł za jej przykładem.

Gdy maski były już założone, zaczęła dezynfekować całe moje ramię, ale mówienie mu o procedurze rozproszyło ją, a zimny płyn spłynął na plastikowy arkusz. To było o kapać na moje kolana, ale wtedy był tam z ręcznikiem papierowym, aby złapać nadmiar i podkładka do ochrony moje ubrania. Znowu się zarumieniłam, kiedy on się guzdrał, próbując umieścić to nad moimi nogami, jego knykcie ocierały się o mój brzuch. To musiał być wypadek, ale cholerne motyle, które to rozluźniło, nie wydawały się przejmować, a ja spojrzałam w górę, by złapać go na mnie, zamiast na to, co robił.

"Przepraszam", mruknęła Myszka, dopiero wtedy zdając sobie sprawę, jak blisko podeszła do pokrycia mnie w niechlujnej papce płynu dezynfekującego i antybakteryjnego. Chrząknąłem, starając się trzymać usta na kłódkę, ponieważ nie byłem zamaskowany.

Nie powiedział nic, ale zrobił punkt wygładzania podkładki nad moimi udami, wysyłając te cholerne motyle do rutyn gimnastycznych.

"Jestem w trakcie tworzenia trzeciej dziurki na guziki w celach rotacyjnych". Niepomna Myszka manewrowała moim ramieniem po stopniach, aż było dokładnie w porządku, cała jej uwaga skupiona na moim ramieniu. "Idealnie chciałbym mieć pięć w sumie, jak połączenie drabinki linowej i dziurki od guzika, ale byłbym zadowolony z czterech i zadowoliłbym się trzema. Ona ma kilka słabych punktów z niechlujnego rzeźnika, że chciałbym perforować się kilka razy, gdzieś delikatne." Soldier Boy wzdrygnął się.

"Nie widziałem czegoś takiego poza kliniką dializ," w końcu odciągnął wzrok od mojego i beznamiętnie obserwował, jak usuwała strupy na dwóch punktach dostępu, które aktualnie pielęgnowała. Żadne z nich nie zauważyło mojego skrzywienia.

Nastąpiła kolejna runda dezynfekcji, a potem wprowadzała tępą igłę w bardziej dojrzały dostęp - wsunęła się gładko, dołączona rurka powoli wypełniała się krwią - oraz ostrą w nowy punkt pod dokładnie tym samym kątem i głębokością, jak każde poprzednie wkłucie w ciągu ostatniego miesiąca, techniką tworzącą trwałą rurkę tkanki bliznowatej w moim ramieniu, która była celem całej procedury. Gdy druga igła była już na miejscu, pokryła je antybakteryjną osłoną i zwolniła opaskę uciskową, a następnie odłączyła pierwszą rurkę do pobierania próbek, malutką dla próbki potrzebnej do pomiaru gęstości mojej krwi. Kiedy do obu dostępów zostały podłączone większe rurki do pobierania krwi, mogłam się trochę odprężyć, ponieważ zaczęły się one napełniać.

Soldier Boy wpatrywał się w ustawienia, wyraźnie zdezorientowany tym, jak wolno moja krew pompuje się do pojemników. Był o dziesięć sekund od próby posłuchania mojego serca, aby upewnić się, że pompuje prawidłowo, a ja nie czekałem na nieuniknione pytania. "Mam polythemię vera. Mój szpik kostny jest nadaktywny, produkuje zdecydowanie za dużo komórek krwi, więc robi się super gruby i wolno krąży." Jego oczy wystrzeliły w górę, aby spotkać się z moimi, troska oczywista na jego twarzy, a ja odwróciłem wzrok, zanim litość mogła podążyć. "Przychodzę tu mniej więcej codziennie rano, żeby wymienić olej. Mysz usuwa dwie trzecie kufla, zastępuje go płynami, aby rozrzedzić resztę, i stąd potrzeba przetoki."

"Jesteś na poziomie 56% dla wbcs i 64% dla czerwonych", Mysz pojawiła się przede mną, jej brwi wyszczerbiły się ze zmartwienia. "To naprawdę wysoki wynik, biorąc pod uwagę, że minęły dopiero dwa dni - w sobotę byłaś na poziomie 58% przed flebotomią, a w piątek 53%. Co się dzieje?"

"Nowy lekarz," mruknąłem, mając nadzieję, że to wystarczy, ale żaden z nich nie wydawał się zainteresowany wycofaniem się. Ponieważ cholerne rurki zbiorcze wypełniały się w tempie pełzającym, wyrzuciłem z siebie wielkie westchnienie. "Ona miesza w niektórych sprawach - chciałbym, żeby tego nie robiła, ale nie do końca mnie słucha".

"Jak to nie chce cię słuchać?" Soldier Boy był wszelkiego rodzaju zdenerwowany, co było słodkie w pewnym sensie, ale denerwujące w innych. "Ona nie musi cię słuchać, hematokryt robi wszystko! 64%... to tak jakby twoje serce próbowało pompować miód - to niebezpieczne!"




Rozdział 1 (4)

"Yep", zgodziłem się cynicznie, "i to nie jest dokładnie czuć się dobrze albo". Uszczypnęłam się w opuszki palców. Nie byłem pewien, czy były bardziej zdrętwiałe niż zwykle, czy tylko sobie to wyobrażałem; to samo z moimi palcami. Musiałem być tak ostrożny z moimi stopami, miałem problemy w przeszłości z paznokciami u nóg rozdwajającymi się bez mojego uświadomienia sobie tego, czasami krwawiąc powolną strużką do moich butów przez wiele godzin.

Moja wersja PV była trochę poza normą, co zdaniem lekarzy idzie w parze z tym, że uderza mnie tak młodo: miałem mnóstwo czerwonych krwinek i białych krwinek, moje rbcs i wbcs, ale trochę brakowało na płytkach. Z jednej strony oznaczało to, że miałem nieco mniejsze szanse na rozwój skrzepów krwi powodujących udary lub ataki serca, co jest problemem przy powolnym krążeniu PV, ale z drugiej strony moja krew nie krzepnie bardzo dobrze. Potencjalnie mógłbym się wykrwawić z małego skaleczenia.

Stale martwiłem się też o krwawienia wewnętrzne - czasami PV leczy się aspiryną w niskich dawkach, aby pomóc rozrzedzić krew, ale to może powodować krwawiące wrzody w żołądku. O ile nie chciałam regularnie poddawać się skopii, nie wchodziło to w grę.

"Kto to jest?" Mysz zażądała, ponownie wymieniając rurki, a ja zmrużyłam oczy w moim fotelu, nie chcąc mówić o tym przed nim, ale ona nie chciała przestać. "Poważnie, kto to jest? Z czym ona zadziera? To nie jest dobre-"

Rozszerzyłam oczy i zacisnęłam usta, dając jej spojrzenie "shut the fuck up".

"Przestań unikać pytania!" Zaczynał podnosić na mnie głos. Och, pieprzyć ten hałas.

"To nie twój interes," wysyczałam na niego i olśniłam Myszkę. "Odpuść sobie."

"Nie, chcę wiedzieć, co się dzieje." Mouse była nieugięta, a ja zostałam uwięziona w fotelu, gdy moja krew się wysączyła.

"Mouse, to nie ma znaczenia," wymusiłam przez zgrzytające zęby.

"Właśnie zamierzam mu powiedzieć, kiedy wyjdziesz, więc równie dobrze możesz to wypluć". Teraz ona była glaring prawo z powrotem na mnie. "Albo po prostu kurwa sama zadzwonię do McNamary".

"McNamara wie!" krzyknąłem, cała moja frustracja spowodowała, że wybuchłem. "On nic nie zrobi! To nowy, pieprzony dyrektor OB-GYN, a ona zdjęła mi kontrolę urodzeń w zeszłym tygodniu - przeczytała kiedyś jakiś pieprzony artykuł i myśli, że kurwa wie lepiej. Jestem cała zjebana, nie wiem co robić, a ty nie pomagasz!".

Mouse zwaliła się na swój stołek, wiedząc dokładnie, jak bardzo jestem bezradna w tej sytuacji. Jeśli mój lekarz prowadzący zezwalał na zmianę to miałam przechlapane - nikt nie zamierzał przepisywać leków wbrew rozkazom McNamary.

Soldier Boy nie był prawie tak akceptujący. "Czy możesz zwiększyć dawkę jakiegokolwiek leku, który bierzesz? Leków, które nie są kontrolą urodzeń, mam na myśli."

Wpatrywałam się w niego, nic nie mówiąc. Cisza Myszy była równie wskazana, ponieważ wyłączyła jedną z moich rurek do pobierania i przygotowała torbę z płynami, które dostanę, żeby rozrzedzić to, co zostało, celowo nie patrząc na żadną z nas. Nie zatrzymywała się dziś na 300-kilku mLs, wyglądało na to, że brała cały kufel, jeśli nie więcej. Nawet jeśli wszystkie powtarzające się pobrania krwi sprawiły, że miałem niedobór żelaza, a wzięcie takiej ilości wymazałoby mnie fizycznie, czułbym się lepiej później w ciągu dnia.

"Jesteś na lekach, prawda?" zapytał przerażony, jego szczęka zaciskająca się i oczy płonące, gdy szarpnęłam przecząco głową. Jego twarz zaczerwieniła się. Wyglądał jak wstrząśnięta butelka wody sodowej, gotowa do wylania, a ja miałem już tego dość. Nie miałem ochoty dać się przekrzyczeć przez tego człowieka.

Zatrzasnąłem moją wolną dłoń na blacie ze stali nierdzewnej obok mnie z satysfakcjonującym bum! i przerwałem jego zbliżający się wybuch. "Przestań", powiedziałem, mój głos pitched nisko. "Musisz się kurwa uspokoić i przestać mówić, jakbyś miał jakiekolwiek pieprzone pojęcie o tym, czym jest moja sprawa. Moje suki o zmianach w moim protokole leczenia do Mouse to jedno, ona jest ze mną od lat i wie co i dlaczego, ale ty nie. Jesteś tu od pół godziny, więc zamknij się i zajmij swoimi sprawami, bo inaczej długo nie pociągniesz."

Olśnił, ale nie było to skierowane do mnie, i nie wiem skąd wiedziałem, że ja, ale wiedziałem. Nagle zaczął wytrząsać ramiona i rozciągać szyję, jakby napinał mięśnie utrzymując to wszystko w środku, krzywiąc się zawzięcie, ale kiedy w końcu spojrzał na mnie ponownie, jego uśmiech był owczy. Dostałam takie ciepłe łaskotanie w środku - w bardzo malutki, drobny sposób próbował mieć moje plecy.

Czy to znaczy, że mnie lubi?

Mouse wcięła się między nas, przerywając moje nienaturalne pasmo dziewczęcości, by wymienić drugą rurkę i usunąć igłę. Podłączyła torbę z płynami, które miały mi pomóc na chwilę poczuć się znowu człowiekiem, i wszyscy pozwoliliśmy, by intensywność chwili wygasła. W końcu przerwałem ciszę, patrząc w górę, gdzie stał z boku, scowl z powrotem i zagubiony w myśli, i zapytał: "Więc jak masz na imię?".

Burza rozwiała się, a on uśmiechnął się do mnie słabo. "Taiowa Chandler." Wymawiał je tee-oh-wa, więc "Tai, w skrócie" było dziwne. Chciałem zapytać, jak tee stało się tie, ale on mówił dalej. "A ty? Czy może powinienem nazywać cię po prostu Lady Azrael?".

"Azzie jest w porządku," uśmiechnęłam się na jego zaskoczony wyraz twarzy. "Tak, to naprawdę moje imię, nie cytowałem tylko gry, ale dobrze, że rozpoznałeś odniesienie. To jest trochę niejasne."

"Wow, to jest - całkiem niezły imiennik".

"Wiem, prawda? Moi rodzice spotkali się grając w Wendigo więc szczęście, choć mogło być dużo gorzej. W mojej klasie są trzy Emmy i cztery Bellas."

W duchu jednej z książek Rachel, nic nie gasi płonącego płomienia żarliwości całkiem jak odkrycie, że obiekt zainteresowania jest więzienny. Przysięgam, że jego twarz wtedy opadła, nie wyobraziłam sobie tego, a on natychmiast się zdystansował.

Fajnie.

Fajnie, fajnie, fajnie.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Złota klatka"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści