Poza planem

Rozdział pierwszy (1)

==========

Rozdział pierwszy

==========

Fenn

"'Przyjedź do raju', powiedzieli" - mruknąłem, gdy kropla potu spłynęła po mojej nodze pod workowatymi szortami, aż od jaj do klapka. "Słońce przez cały rok", mówili.

Nikt nigdy nie powiedział ci, że Floryda jest bramą do piekła, dopóki nie było za późno.

"Dzień dobry, Fenn!"

Wychyliłem głowę spod maski niebieskiego Jeepa, którego próbowałem odciągnąć od krawędzi śmierci, akurat w momencie, gdy drzwi ekranowe zatrzasnęły się o dom za mną. Patrzyłem, jak ogromna para czarnych gówniarzy grzmotnęła w dół schodów i uderzyła w popękany betonowy podjazd.

"Heja, Beale." Moje oczy zwęziły się, gdy wziąłem pod uwagę zbliżającego się do mnie brodatego olbrzyma. Przy wzroście sześć sześć, mój kuzyn był solidne cztery i pół cala wyższy ode mnie. Jego szyja była tak gruba, jak uda wielu ludzi, a tego ranka sportował dopey, anielski uśmiech, pomimo wilgoci zatykającej powietrze. Od razu nabrałam podejrzeń. "Wydajesz się nadzwyczaj pogodny. Co słychać?"

"W górę? Ze mną? Nie. Nie. Nic. Nie. A. Thing." Beale oczyścił gardło i zajął pozycję z tyłkiem opartym o przedni narożnik Jeepa, masywne bicepsy złożone nad jego drzewiastą klatką piersiową. Ponownie oczyścił gardło. "Nie ma rzeczy, która jest, uh... w górze. A co z tobą?"

Zacisnąłem wargi. Ważny fakt o Beale'u: ten człowiek nie potrafił dochować tajemnicy, by ocalić swoją duszę. Wiedząc o tym, nie naciskałem na szczegóły. Wydałem tylko niezobowiązujący odgłos i odwróciłem się z powrotem do silnika.

"Ja? Och, jestem po prostu super. Nic nie kocham bardziej niż przedpołudniowe wezwanie od Rafe'a, żeby przyjść popracować nad jego samochodem". Przetarłem wilgotne ramię przez moje jeszcze bardziej wilgotne czoło i obniżyłem głos, aby przybliżyć wkurzony growl mojego najstarszego kuzyna. "'Wyrzuć któregokolwiek żałosnego dupka, który grzeje twoje łóżko, Reardon, i przyjdź! Mój silnik nie chce się obrócić, a ja mam co robić. Jest czarujący, twój starszy brat."

"To zabawne," Beale chuckled. "'Szczególnie, że nie miałeś nikogo w swoim łóżku od czasu ciebie i Gerry'ego, z powrotem w Nowy Rok-".

"Hej! To był jeden raz, i to nie było moje łóżko, i myślałem, że ty i ja uzgodniliśmy, że nigdy nie będzie to omawiane." Rzuciłem mu oskarżycielskie spojrzenie. "Piwo było wypite, Beale, a on jest praktycznie jedynym gejem na całej wyspie, z którym nie jestem spokrewniony".

W Whispering Key było mało miejsca i to była cholerna prawda. Wybór był jeszcze mniejszy, ponieważ jedyny rodzaj kochającego, długoterminowego związku, jaki mnie interesował, był z doskonale odrestaurowanym klasycznym Dodge'em, który zaparkowałem obok. Samochód przynajmniej miał instrukcję naprawy i mogłem jej zaufać, że zabierze mnie z punktu A do punktu B, podczas gdy ludzi prawie nigdy nie dało się, kurwa, zrozumieć i całkowicie nie można im zaufać.

"Racja, racja. I twoja chwila słabości nie miała nic wspólnego z tym, że jesteś frajerem tej piosenki 'Auld Lang Syne' -"

"Nie." Złożyłam ręce na piersi. "Nie miało." Jeez. Człowiek upił się i bełkotał o starych znajomych, których nie da się zapomnieć tylko jeden raz, i nagle prześladowało go to przez całe życie. "I to jest kolejny fakt, o którym przysięgałeś, że nigdy nie wspomnisz". Potrząsnąłem smutno głową. "Myślałem, że rodzina ma się trzymać razem".

Beale zachichotał, po czym przeczyścił gardło i spojrzał z poczuciem winy z powrotem na dom. "Tak, cóż, mówiąc o tym... może daj Rafe'owi spokój, wiesz? Miał ciężki okres z tatą, a wiesz, że nie był taki sam, odkąd Aimee odeszła -"

"Nope." Wycelowałem w niego kluczem. "Nie kupuję tego. Aimee odeszła rok temu, a Rafe wciąż jest na etapie pyskatego dupka. Kiedy człowiek jest na tyle głupi, żeby się zakochać, nie powinno mu się pozwalać na marudzenie dłużej niż kilka godzin maksymalnie, kiedy to się nieuchronnie kończy. Wtedy musi wyciągnąć wnioski i ruszyć dalej."

"Awww. Czy wspomniałem ostatnio, jak cieszę się, że przyszedłeś i znalazłeś nas te wszystkie lata temu? Jesteś jak trener życiowy, Fenn Reardon! Straszny, straszny trener życia."

Przewróciłam oczami.

Było mi żal Rafe'a. Było mi. To pewnie było do bani być najstarszym bratem, zwłaszcza w takiej rodzinie jak Goodmanowie. Pewnie było do bani, że musisz dzielić się swoim imieniem z ojcem, więc nawet mając trzydzieści lat, wciąż nazywano cię Młodym Rafe'em, kiedy tylko istniała szansa, że ktoś mógłby pomylić cię z Dużym Rafe'em. Do bani było to, że Aimee odeszła, nigdy z nim nie rozmawiając. Ale wszyscy mieliśmy złamane serca, prawda? Niektórzy z nas byli na tyle mądrzy, by się z tym pogodzić i pozostać przy tym.

"I bez względu na to, jak bardzo suczysz i jęczysz, wiem w głębi duszy, że lubisz pracować przy silnikach i lubisz być pomocny". Beale znów uśmiechnął się tym chorym słodkim uśmiechem i spojrzał na mnie z sympatią.

Wytarłem tłuste ręce o szmatę i zerknąłem na twarz Beale'a. "Dobra, poważnie, człowieku, co jest z tobą nie tak? Masz zatwardzenie czy udar? Czy ja mam udar i nie słyszałem? Jeśli znalazłeś kolejnego bezpańskiego kota, który potrzebuje domu, możesz od razu spierdalać. Wiesz, że nie mam miejsca dla żadnego zwierzęcia". Poza tym kot Beale'a, Marjorie, był absolutnym terrorem - pitbullem z rudym futrem - i nikt nie miał na to czasu.

"Nie, to nie to." Beale rzucił jeszcze jedno spojrzenie w stronę domu, po czym oblizał wargi, a jego uśmiech całkowicie zniknął. "Chodzi o to, że mam takie uczucie, Fenn-"

"Ohhh. Daj spokój, Beale, nie." Zrobiłem złośliwe machnięcie przez powietrze. "Nie zrobimy tego teraz." Ani nigdy.

"Nie, ale na poważnie, chociaż." Niebieskie oczy Beale'a były tak uroczyste, jakby stał w pieprzonym kościele, a nie piekł się w słońcu na podjeździe ojca, kopiąc w zarośla wyrastające przez chodnik. "Mam to ciężkie uczucie w klatce piersiowej i to zaciskanie w jelitach, które mam, gdy nadchodzi burza. Jakby to był znak od Wszechświata. I nie wiem jeszcze, czy to dobre, czy złe, ale nadchodzą zmiany i..."

Potrząsnąłem głową, rozdarty jak zawsze między śmiechem a klapsem dla niego. "Nie spadnę z tobą ponownie do tej króliczej nory. Odmawiam."

Kochałem Beale'a Goodmana jak brata. Kochałem go bez zastrzeżeń, tak jak niektórzy ludzie kochają psy, koty i wrzeszczące niemowlęta. Był olbrzymim, owłosionym dzieckiem Rambo, Neda Flandersa i wróżbity - wielkie buty i napięte mięśnie; szerokie, szczere, niebieskie oczy szczeniaka; całkowicie dziwaczna wiara w duchy i magię woo-woo. Człowiek ten dowodził falangą bezpańskich zwierząt i leśnych stworzeń, których pozazdrościłaby mu Królewna Śnieżka, na litość boską. Odmówiłbym każdemu, kto nie czułby się wobec niego opiekuńczy. Zabiłbym każdego, kto by na niego źle spojrzał.



Rozdział pierwszy (2)

Ale kiedy ten człowiek mówił o uczuciach, duchach i przepowiedniach, miałem ochotę skopać mu tyłek własnym, cholernym ciałem.

Dla przypomnienia, Beale nie był psychiczny. Nawet w niewielkim stopniu. Nie był nawet jak ten facet z telewizji, który udawał, że jest medium, ale tak naprawdę był tylko hiper-obserwatorem. W przeczuciach Beale'a nie było żadnego talentu, nie było też żadnego udawania, tylko ogromna porcja niepokoju zawinięta w hoodoo, którego nauczył się w kołysce.

Jego matka - siostra mojego ojca, Mary, niech spoczywa w pokoju - mogła twierdzić, że ma "wzrok", ale nie miała, jak próbowałem i nie udało mi się wyjaśnić Beale'owi sto razy.

W zasadzie nie mogła.

Bo to nie było prawdziwe.

Dlatego jedyną rzeczą, jaką przekazała swojemu średniemu synowi, było nadmierne poleganie na wszystkich rzeczach mistycznych: aurach i kryształach, horoskopach i pierdolonych portretach.

A tak naprawdę? Kochałem ciotkę Mary jak własną matkę - kurde, bardziej niż własną matkę, która pamiętała moje imię tylko wtedy, gdy modliła się za mnie w niedzielę - ale jeśli Mary miała jakieś zdolności parapsychiczne, to byłoby cholernie przydatne, gdyby użyła swoich specjalnych mocy, żeby znaleźć dla nas skarb, albo przewidzieć raka, który ją zabrał, albo dać swoim synom i mnie znać, że jej mąż po stracie jej będzie jeszcze bardziej zwariowany, niż był za życia.

A jeśli Wszechświat był na tyle czuły, że wysyłał ostrzeżenia do pewnych ludzi, mogłem tylko wywnioskować, że mnie nienawidził, ponieważ nie wysłał mi ostrzeżenia za żadną cholerną rzecz, nigdy, o czym świadczy fakt, że mieszkałem na zapomnianej wyspie z moimi kuzynami i moim szalonym wujkiem, i nie uprawiałem seksu od stycznia.

Just sayin'.

"Ale, Fenn-"

"Ale, Beale," przerwałem błagalnym głosem. "Mieliśmy tę rozmowę około siedemdziesiąt tysięcy razy w ciągu ostatnich pięciu lat, człowieku. Wiesz, że wolę czerpać ostrzeżenia przed burzą z wiadomości".

Beale zmarszczył czoło i rzucił spojrzenie w stronę domu. "Ale..."

Poklepałem go po ramieniu, gdy przeszedłem na stronę kierowcy. "Słuchaj, jeśli mówisz o prawdziwych burzach, twoje jelito jest kłamcą. Nic poza radioaktywnym słońcem w prognozie na dziś, dlatego niektórzy z nas są na tyle mądrzy, by załatwić swoje sprawy wcześniej, abyśmy mogli spędzić zachód słońca wisząc w jedynym chłodnym miejscu na tej całej zapomnianej przez Boga wyspie."

Szczenięco-pieskowa brew Beale'a rozjaśniła się nieco. "Przy skałach?"

"Naturalnie. W lodówce siedzą dwa tuziny butelek mojego ulubionego, rzemieślniczo warzonego stouta, zapraszam! Dopóki rozmawiamy o rzeczywistości, a nie o twoich..." Zrobiłem kółko w powietrzu moim kluczem. "Cokolwiek to jest."

"Ale moja mama zawsze mówiła, że ignorowanie portentu jest tak samo głupie jak..."

"Ignorowanie ostrzeżenia przed huraganem. Wiem. Wiem, że tak było. Ale rozejrzyj się, kolego. Jest dopiero kwiecień. Ani jednego huraganu w zasięgu wzroku." Moje spojrzenie powędrowało ponad głową Beale'a, do małego domku z jego zniszczoną białą sidingiem i rdzewiejącą, niebiesko-białą markizą wiszącą nad oknem salonu. "A jeśli mówisz o metaforycznych burzach, to to też już przyszło i odeszło. Twój tata zdobył pieniądze, by utrzymać nas, Goodmen Outfitters i całe miasto na powierzchni. Jakoś."

Osobiście wciąż miałem problem z uwierzeniem, że ktokolwiek powierzył Rafe'owi Goodmanowi, Seniorowi, duże ilości pieniędzy. Nie zaufałbym mojemu wujkowi, który przyniósłby mi resztę z automatu bez znalezienia jakiegoś szalonego sposobu na "zainwestowanie" jej w drodze powrotnej. Wiedziałem, że musiał coś sprzedać, przehandlować lub zastawić, żeby zdobyć te pieniądze, a biorąc pod uwagę, jak niewiele rzeczy zostało mu do zastawienia lub sprzedania... to było trochę podejrzane.

Ale nieważne, prawda? Jak mi mówiono za każdym razem, gdy pytałem, to nie była moja sprawa.

Przekręciłem kluczyk i silnik Jeepa skomlał głośniej niż pies w porze obiadu. Kurwa.

Zawiesiłem podbródek na piersi. "Myślisz, że Duży Rafe ma jeszcze jakieś pieniądze do stracenia na samochód syna? Jestem pewien, że potrzebuje nowej cewki zapłonowej."

Beale schował głowę za bok maski i przewrócił oczami. "Żartujesz? Rafe nie wziąłby pieniędzy, nawet gdyby tata oferował".

Chrząknąłem w zgodzie. "Twój brat jest mądry. Wszystko, co oferuje Wielki Rafe, ma więcej strun niż fortepian i więcej pytań niż odpowiedzi".

"Hej!" Beale zerknął na dom i obniżył głos. "Ciszej, co? Tata siedzi w kuchni i pije kawę."

"I?" Strzeliłem z powrotem, przesuwając się, aby ponownie majstrować przy silniku. "Nie mówiąc nic, czego nie powiedziałem mu w twarz, jak wiesz. Fakt: nadal nie wiemy, jak twój tata nagle wszedł w posiadanie pieniędzy, a on nie chce nikomu powiedzieć. Słyszałem przez pocztę pantoflową, że próbował w trzech bankach i żaden nie chciał mu pożyczyć pięciu dolców. Następnego dnia Wielki Rafe mówi o zorganizowaniu jakiejś ekstrawagancji w pawilonie na Święto Pracy z koncertem - koncertem! Jakby ktokolwiek oprócz Lenny'ego Wilkinsa i jego kazoo zgodził się zagrać koncert w Whispering Key! - a on sprawia, że deszcz banknotów dolarowych pada na motel".

Machnąłem ręką w kierunku dwupiętrowego monstrum z żółtego żużlowego bloku, które nazywałem domem, widocznego z domu Goodmanów przez przerwę w drzewie między działkami.

"W ciągu ostatnich trzech miesięcy wynajął ludzi, którzy przyszli i przerobili dach, zaczęli naprawiać basen i naprawili chodnik na plażę. I po co, Beale, skoro od dziesięcioleci w Whispering Key nie zatrzymał się żaden turysta? Dlaczego nie użyje swojej super-tajnej skrytki z pieniędzmi, żeby zrobić coś pożytecznego, na przykład kupić kolejną łódź, żebyśmy mogli oferować więcej wycieczek, skoro to jedyne pieniądze, jakie do nas napływają? Albo na naprawę mostu na stały ląd? Albo..."

"Więcej łodzi oznaczałoby, że będziemy prowadzić więcej wycieczek, a ty ledwo tolerujesz turystów".

"Lubię turystów jak najbardziej! To ich czarowanie mi się nie podoba. Udawanie. Opowieści i fałszywe uśmiechy."

"Może tata to rozumie! I może chce, żebyś był szczęśliwszy mieszkając tam" - zasugerował Beale, kiwając głową na motel.

"O Boże!" Śmiech, który dałem w odpowiedzi, zaczął się daleko w dół w moim żołądku i prawdopodobnie brzmiał nieco drwiąco. "Cholera, Beale. To będzie dzień, kiedy Big Rafe martwi się o mój komfort. Nadal odnosi się do mnie jako 'bratanka Mary', wiesz". Albo co gorsza, chłopak brata Mary, mimo że mój tata odszedł dłużej niż ciotka Mary.




Rozdział pierwszy (3)

"Bo jesteś!"

"Jasne, Beale. Jasne." Nie można było się kłócić z jego nieustanną potrzebą dostrzegania dobra w rzeczach. Postaw Beale'a Goodmana w pieprzonej dżungli z niczym poza scyzorykiem i gumą do żucia, a on zrobi ci namiot, ogień do gotowania i radio satelitarne z kokosów czy innego gówna. Jeśli wsadzisz go na łódź, która utknęła w oceanie, zrobi ci żagiel z wodorostów i będzie cię prowadził do domu za pomocą kompasu zrobionego z żyłki wędkarskiej i drobnych z kieszeni. Ale jeśli umieściłbyś go w pokoju pełnym ludzi, pływałby jak ryba na linie, ponieważ biedny Beale naprawdę wierzył w rzeczy, które ludzie mówili i brał je na poważnie.

To było urocze i przerażające zarazem.

Ja sam nie miałem żadnych złudzeń co do miejsca w hierarchii Goodmana. Na pewno byłem pracownikiem, bo pomagałem prowadzić jedyną w swoim rodzaju łódź wycieczkową Goodmen Outfitters, prowadzącą wycieczki ze stałego lądu. I byłem rodziną, kiedy trzeba było mnie wplątać w jakieś gówno, na przykład w improwizowaną naprawę Jeepa. Ale poza tym?

"Co mnie, w imię ducha Jacoba Godfreya, obchodzi, czy basen jest naprawiony?" zażądałem, odciągając moją przesiąkniętą potem koszulkę od piersi. "O wiele bardziej wolałbym, żeby Rafe naprawił hydraulikę". Właściwie to wolałbym, żeby zburzył to miejsce i zaczął od nowa.

Beale wzruszył ramionami. "Motel był kiedyś ładny. Widziałem zdjęcia. Architektura z połowy wieku i takie tam."

"Tak?" Znowu zerknąłem przez drzewa, próbując zobaczyć to, co on widział, ale nie mogłem się tam dostać. Jak wiele budynków na kluczu, motel został zbudowany w 1940-coś, mniej więcej w czasie, gdy budowano mur berliński, i miał mniej więcej ten sam poziom uroku. Wyblakłe niebiesko-żółte litery na białym szyldzie głosiły "The Five Star Resort" na szczycie zardzewiałego stalowego słupa na frontowym parkingu. Osiem z trzydziestu dwóch pokoi miało widok na Zatokę Meksykańską, i te pokoje były pierwszymi, które zalewały się za każdym razem, gdy była zła burza, ponieważ zamki drzwiowe pękały przy pierwszej oznaki bryzy. Każdy materac w tym miejscu był starszy niż ja, a wystrój był przedstawiony w słowniku obok słowa dingy.

Beale potarł się o tył szyi. "On się stara, wiesz? Mój tata."

Typowy Beale.

Rozważałem odpowiednią odpowiedź na to.

Chciałem powiedzieć: "Próbuje co robić, Beale?", bo jeśli nie wiązało się to z wylewaniem niekończących się godzin na badania wraków statków i zaginionych skarbów, lub wylewaniem niekończących się dolarów - dolarów, których nie miał - na finansowanie każdego poszukiwacza skarbów z pierścieniem dekodera i mapą z pudełka po płatkach śniadaniowych, lub łudząc turystów z gadką o wszystkich duchach Whispering Key, lub trollingiem w Internecie dla następnego wielkiego schematu get-rich-quick, nie wierzyłem, że Big Rafe próbował bardzo mocno w wielu sprawach.

Ale z drugiej strony, kto do cholery wiedział, co Wielki Rafe próbuje zrobić? Nigdy nie mówił o swoich planach, ani swoim synom, ani mnie. Wszystko było owiane tajemnicą. Kiedy w ostatnie Boże Narodzenie ogłosił, że Goodmen Outfitters grozi bankructwo z powodu jego własnej niegospodarności finansowej, wszyscy byliśmy zszokowani, a mój najmłodszy kuzyn, Gage, był tak wkurzony, że wrócił do Southwestern Florida Tech trzy tygodnie wcześniej. Kiedy miesiąc później Duży Rafe zdecydował się kandydować na burmistrza, poinformował o tym rodzinę, wstając na posiedzeniu rady i ogłaszając swoją kandydaturę. Młody Rafe był tak zdenerwowany, że wyszedł.

Ale nie powiedziałem tych rzeczy Beale'owi. Zamiast tego powiedziałem: "Może się stara, ale twojemu ojcu brakuje trzech kanapek do pikniku. Od tygodni mruczy i uśmiecha się do siebie, a gdy ktoś pyta, mówi, że to 'tajne sprawy burmistrza'". Przewróciłem oczami. "Cokolwiek to kurwa znaczy, prawda?"

"Wow." Beale zakaszlał. "Tak, to jest... tak. Kto ma powiedzieć, naprawdę?"

Zwęziłem oczy i w milczeniu obserwowałem, jak Beale skupia swoją uwagę najpierw na drzewie wystającym z podjazdu, a potem na palcach swoich butów. Rzucił na mnie okiem i cała jego twarz zarumieniła się, gdy zobaczył, że patrzę na niego.

Aha. Teraz zaczynało się coś dziać.

"Co?" zażądał.

"Powiedz mi".

"Nic do powiedzenia! Ja nic nie wiem" - upierał się. "Dlaczego ktoś miałby mi coś powiedzieć? Młody Rafe jest najstarszy i najbardziej odpowiedzialny. Gage jest... najmądrzejszy. Ty jesteś najlepszy w naprawianiu rzeczy. Ja jestem po prostu... sobą".

Wydałem niezobowiązujący odgłos. Beale był genialny w wielu sprawach, czy to widział, czy nie. W dodatku był najmilszym Goodmanem. Rafe i Gage byli tak wkurzeni, że prawdopodobnie nie rozmawiali z ojcem, a każdy zły mastermind potrzebował pomocnika, prawda?

Przechyliłam głowę i nic nie powiedziałam.

Beale strzelił spojrzeniem w moim kierunku i nadal uruchamiał swoje usta, aby wypełnić ciszę. "To znaczy, na pewno zachowałbym tajemnicę. Jestem zdolny do zachowania tajemnicy. Nie blabluję."

Zmarszczyłem się i przechyliłem głowę w drugą stronę.

Beale przełknął konwulsyjnie. "Nie robię tego, Fenn! Zwłaszcza, gdy jest to ważne! Zwłaszcza gdy stawką jest życie."

Zamrugałem. Życie było stawką?

"Zwłaszcza gdy cały los wyspy spoczywa w rękach rodziny Goodmanów" - szepnął Beale. Zacisnął wargi, chcąc powstrzymać przepływ informacji.

Przytaknąłem powoli. "Oczywiście. Byłabyś cichą twierdzą, prawda? Zwłaszcza gdyby twój ojciec znalazł całkowicie legalny sposób na zdobycie pieniędzy...?".

"Tak!" zgodził się Beale, z ulgą. "Tak, na przykład dotację! Albo inwestor! Albo jedno i drugie!" Jego twarz zmięła się. "Cholera." Zerknął z poczuciem winy na dom.

Ale nie obchodziła mnie ewentualna reakcja Dużego Rafe'a na to, że Beale sypnie ziarnem. Byłem zbyt oszołomiony słowami Beale'a. "Dotacja? Dotacja na co, Beale? A inwestor? Dla motelu? Kto inwestuje w gruzy?"

Oczy Beale'a rozszerzyły się, a moje jeszcze bardziej zwęziły.

"Zaraz, nie inwestor dla motelu? Co w takim razie? Biznes? Wyspa?"

Beale wzruszył bezradnie ramionami.

"Chryste Panie, jak można zainwestować w wyspę?". Przejechałem ręką po wilgotnych włosach, nie przejmując się smarem z silnika. "Jakie są warunki inwestycji? Co się stanie, gdy Wielki Rafe nie wywiąże się ze zobowiązań, czy jakkolwiek to, kurwa, nazwać? Czy zabierają nasze domy? Czy przejmują wyspę? Czy Rafe może nawet legalnie podejmować takie inwestycje w imieniu miasta bez..."




Rozdział pierwszy (4)

"Mogę i mam!" zabrzmiał głos zza pleców. Po czym w bardziej zawadiackim tonie dodał: "Widzę, że dotarliśmy do daty ważności twoich sekretów, Beale. To było zabawne dziesięć minut, póki trwało".

Beale przejechał ręką po twarzy i mruknął: "Cholera".

Zamknąłem oczy i zmusiłem się do odwrócenia się, by spotkać spojrzenie wujka. Był dużym facetem pomimo swojego wieku - miał sześć stóp wzrostu i tak samo baryłkowatą klatkę piersiową jak Beale, a jego masa mieściła się w granatowym T-shircie, na którym z przodu białymi literami widniał napis MAYOR. Ale podczas gdy Beale i Rafe Junior byli umięśnieni, Duży Rafe stał się gruby na długo przed tym, jak go poznałem. W przeciwieństwie do Beale'a, Duży Rafe miał czarne włosy prawie nietknięte siwizną i ciemne oczy, które wskazywały na kubańską część jego dziedzictwa. Również w przeciwieństwie do Beale'a, oczy Rafe'a świeciły z pasją nabywcy. Tam zawsze było więcej, lepiej, a Rafe Goodman, Senior, zamierzał to, kurwa, znaleźć.

Westchnąłem ciężko. "Co robisz tym razem, Rafe? A bardziej do rzeczy, co się stanie z resztą z nas, kiedy to się cofnie? Ładna koszulka, tak przy okazji."

Przejechał pieszczotliwie, ochronną dłonią po swojej koszuli. "Lekceważący jak zawsze, Fenn Reardon. I to nie jest twoja sprawa. Moim zadaniem jest dbanie o moją rodzinę. Samochód młodego Rafe'a już naprawiony? Musiał wziąć moją ciężarówkę, żeby załatwić sprawy".

Potrząsnęłam głową i powiedziałam sobie, że nie jestem zdenerwowana jego zwolnieniem. To naprawdę nie była moja sprawa. Nie chciałam, żeby to był mój interes.

"Obawiam się, że nie. Będzie potrzebowała nowej cewki zapłonowej, o ile mogę powiedzieć. Najlepiej potwierdzić to u prawdziwego mechanika."

Szczęka Rafe'a zacisnęła się. "Jesteś prawdziwym mechanikiem. Czy to nie ty właśnie wczoraj wymieniłeś olej w Datsun pani Beecham? I dowiedziałeś się, dlaczego samochód Orry'ego wydaje ten świergotliwy dźwięk?"

Tak, i zajęło mi to tydzień, pracując nad nim każdego wieczoru i całą sobotę, kiedy prawdziwemu mechanikowi zajęłoby to ułamek tego czasu.

"Proszę." parsknąłem. "Jestem bezrobotnym geologiem bawiącym się w kapitana łodzi wycieczkowej. Lubię pracować nad własnym samochodem, ale klucz i stare instrukcje naprawy samochodów mojego ojca nie czynią ze mnie mechanika."

"Pewnie, że tak" - brzmiał zniewalający powrót Wielkiego Rafe'a. "Tak czy inaczej, jesteś najbliższą rzeczą, jaką mamy".

Parsknąłem. Tak jak Concha była najbliższym Whispering Key miał do fine diningu, a ten trzyringowy cyrk był najbliższą rzeczą, jaką miałem do rodziny.

Rzuciłem moją szmatę na dół na silnik, wytarłem stronę twarzy o moje ramię i machnąłem moim tłustym kluczem po stronie mojej koszuli.

"W każdym razie. Zawsze pouczające rozmowy z tobą, wujku Rafe, ale mam imprezę wychodząc na łodzi później tego popołudnia, a ja obiecałem Jimowi, że wezmę go, aby uzyskać trochę farby przed wyjazdem. Idę się umyć." Zahaczyłam kciukiem w kierunku motelu. "Nadchodzi wieczór kawalerski z Coral Gables, więc napiwki powinny być świetne". Nawet jeśli musiałabym potem wyrzucić całą masę numerów telefonów.

"Napiwki będą dzisiaj Beale'a" - powiedział Rafe, składając ręce. "Potrzebuję, żebyś zrobił dla mnie przysługę dziś rano".

Beale i ja wymieniliśmy spojrzenie. Beale wyglądał na trochę chorego i trochę winnego.

A więc nie wyjawił jeszcze wszystkich swoich sekretów.

A niech to.

"Jaką przysługę?" zażądałem.

"Potrzebuję, żebyś się przebrał i pojechał do Sarasoty. Natychmiast."

"Sarasota? Dziś rano? Nie da rady. Właśnie ci powiedziałem, że już robię przysługę. Obiecałem Jimowi Picklesowi, że zawiozę go do sklepu z narzędziami, a to ponad godzina w każdą stronę w korku, nawet zakładając, że wszystkie mosty są zepsute. Poza tym, co do cholery jest tak ważne w Sarasocie?"

Kiedyś, osiem czy dziesięć sezonów huraganowych temu, Whispering Key było połączone mostem bezpośrednio z lądem. Most ten uległ uszkodzeniu, które spowodowało, że stał się konstrukcyjnie nietrwały, a przez te wszystkie lata fundusze na jego naprawę wciąż się opóźniały z powodu badań środowiskowych i sporów pracowniczych. Obecnie, jedyna droga lądowa z Whispering Key na stały ląd wymagała przejechania przez most zwodzony na nieco większą wyspę na północ od nas, a następnie skierowania się na wschód przez jeden z jej dwóch mostów. Wczesnym latem, gdy tak wiele jednostek pływających było na wodzie, czasami wydawało się, że most zwodzony jest tak samo podniesiony, jak i opuszczony, a Whispering Key był odcięty od reszty świata, chyba że miałeś łódź. Albo skrzela.

Rafe zakołysał się na piętach, zdecydowanie zbyt kurewsko zachwycony sobą. "Nowy gość przylatuje dziś rano. Musisz odebrać go z lotniska, bo Młody Rafe już pojechał pomóc Jimowi wybrać kolory lakieru i tylko ty masz sprawny samochód, dopóki nie zdobędziesz części potrzebnych do tego kawałka gówna". Kopnął z upodobaniem przednią oponę Jeepa.

"Czekaj. Nowy gość?" Zerknąłem na motel, jakby w jakiś sposób stał się zdatny do zamieszkania, odkąd przeszedłem tu godzinę temu. "Co za idiota przyjeżdża tu dobrowolnie?".

Rafe udał, że mnie nie słyszy. "Gonna umieścić go w zachodnim skrzydle, drugie piętro, jak sądzę," pomyślał. "Widok na zachód słońca nad wodą".

"W... zachodnim skrzydle?" Zabrzmiałem zdumiony, bo byłem. "Rafe, jest tylko jedno skrzydło, a wszystkie są gówniane. Pamiętasz? Rozmawialiśmy o tym, że hydraulika jest..."

Rafe machnął ręką. "Mason wie, że będzie mieszkał w kwaterach pracowniczych. Będzie dobrze."

"Nie ma kwater pracowniczych!"

"Jesteś pracownikiem," powrócił łagodnie. "Jesteś tam kwaterowany -"

"Ponieważ moja alternatywa spała w piętrowym łóżku Beale'a, słuchając jego chrapania!".

"Hej!" powiedział Beale, zraniony.

"-ergo to kwatera pracownicza". Rafe przytaknął, jakby to załatwiło sprawę.

"To, że mówisz ergo nie oznacza, że masz rację, FYI". Poważnie nienawidziłem, kiedy ludzie myśleli, że używanie łacińskich słów czyni ich argumenty silniejszymi. "To stary, zniszczony motel. Czy ktoś zarezerwował go przez przypadek? Beale, daj spokój. Nie możesz się na to zgodzić. Moglibyśmy zostać pozwani, albo-"

Beale wzruszył nerwowo ramionami i nie spotkał się z moim spojrzeniem. "Jeśli gość nie ma nic przeciwko temu, Fenn..."

Ale przyszła mi do głowy inna myśl i moje oczy rozszerzyły się ze świtającym przerażeniem. "Jeśli jest gościem, to dlaczego umieszczasz go w naszej nieistniejącej kwaterze pracowniczej? Proszę, powiedz, że nie zatrudniłeś kogoś do pracy w Goodmen Outfitters, kiedy ledwo nas stać -"




Rozdział pierwszy (5)

"Fenn, Fenn. Jezu. Musisz przestać tak bardzo wątpić. Myślę, że musisz to mieć od swojej matki, bo Pan wie, że twój ojciec nigdy nie martwił się o nic poza swoim samochodem i whisky przez wszystkie lata, kiedy go znałem." Przewrócił oczami, a ja zacisnąłem zęby. "Nie, Goodmen Outfitters nie potrzebuje kolejnego pracownika. Potrzebujemy natomiast gości. Turystów. Rodzin. Dziennych gości. Musimy sprawić, by ta wyspa wróciła do czasów swojej świetności."

"Które to były dni?" Złożyłem ręce na piersi. "Czy Kennedy był prezydentem? Czy może mówimy o okresie przedhiszpańskim kolonialnym?"

"Dla twojej informacji, był czas w mojej pamięci, kiedy Whispering Key był miejscem wakacji. Rodziny przyjeżdżały i zostawały na całe tygodnie." Wpatrywał się w coś ponad linią drzew, jakiś czas, który istniał tylko w jego pamięci. "Mieli ogniska na plaży. Ludzie zbierali się każdej nocy - zarówno turyści, jak i miejscowi - aby oglądać zachód słońca w Powder Point. Spacerowali po Godfrey Pass jedząc lody ze sklepu Luisy Oliveiry i jeździli na karuzeli, albo oglądali filmy w Godfrey Park. Prawie każdego cholernego dnia była muzyka i śmiech".

Spojrzałam na Beale'a. On spojrzał na mnie. Oboje wzruszyliśmy ramionami.

Whispering Key było zapomnianą wyspą przez pięć lat, kiedy tu mieszkałem - i o wiele dłużej, biorąc pod uwagę wygląd tego miejsca. Godfrey Pass to sześć mil drogi, która biegła wzdłuż wyspy i przez centrum miasta składające się głównie z pustych witryn sklepowych i zabitej deskami, pokrytej graffiti karuzeli. Nigdy nie słyszałem o Luisie Oliveirze, a jedynymi miejscami, w których można było dostać lody bez konieczności udania się do Publixa poza wyspą, były Omar's Sundries i Pickles', najmniejszy na świecie sklep spożywczy.

Otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć - coś ciętego o tym, jak wiele rzeczy się zmieniło od tych starych dobrych czasów, a przeszłość to przeszłość - ale nie byłem totalnym bezdusznym draniem. Szczęśliwe, rozmarzone spojrzenie Wielkiego Rafe'a nie było tym, które zwykłem widzieć, chyba że mówił o jakimś skarbie, który jego przodkowie porzucili u wybrzeży kilkaset lat wcześniej, albo o tym, że zamierza kupić udziały w jakimś prawie gwarantowanym, oszałamiającym programie "get-rich-quick" za niską, niską cenę.

Więc zamiast się kłócić, przytaknęłam raz. "W porządku. Więc jaki masz tu plan? Próbujesz nakłonić ludzi do odwiedzenia motelu? Zrobić jakąś reklamę?" Starałem się nie brzmieć tak głęboko sceptycznie, jak się czułem. "Będzie ciężko. Plaże są przepiękne, ale wiesz, że to nie wystarczy. Turyści potrzebują czegoś więcej." Jak bieżąca woda i meble, które nie rozpadałyby się pod ich rękami, na początek.

"Jestem świadomy, Fenn," westchnął. "Zostaw to wszystko mnie".

Słowa, aby uderzyć strach w sercu mężczyzny, właśnie tam.

"Będą chcieli tych sklepów, o których mówiłeś, i rozrywki, i restauracji, i kawiarni," upierałem się. "Concha nie jest w stanie tego zrobić, bez względu na to jak dobra jest kuchnia Lety, zdajesz sobie sprawę. Turyści nie lubią kupować swojego lunchu w tym samym miejscu, w którym kupują żywą przynętę, zgodnie z ogólną zasadą."

"Dokładnie." Rafe skinął aprobująco głową, jakbym wykazał się większą inteligencją niż sądził, że jestem do tego zdolny. "Potrzebujemy małych firm, które przeniosą się do Whispering Key. Kucharzy i piekarzy, barmanów, rzemieślników. Wszystkie rodzaje ludzi, którzy byli tu wcześniej."

Zmarszczyłem się. Byłem może lekko pod wrażeniem jego dalekowzroczności. Wbrew mojej woli, rozumiecie. "Więc..."

"Więc, aby ci ludzie się tu przenieśli, musimy mieć dla nich usługi. Jak szkoły -"

"I przyzwoite mieszkania. I opiekę medyczną," wtrąciłem. "Tak, dobrze. Idę za tobą. Ale to jest cholernie trudne przedsięwzięcie. Cholera, Rafe. I nie możesz sprawić, by ludzie zaczęli tu przychodzić przed..."

"Pewnie, że mogę. Jeden kęs na raz." Skierował się z powrotem na schody do domu. "Nazywam się Mason Bloom. Lot JetSet 1443. Przylatuje o 11:29," zawołał przez ramię. "Nie spóźnij się. Bądź miły. I na litość boską, zmień tę koszulę. Wyglądasz jak przestępca".

"Rafe? Wracaj tu. Rafe, co zrobiłeś?" zażądałam. Zacząłem iść za nim po schodach, ale potknąłem się o pęknięcie w betonie i wylądowałem płasko na plecach. Mój klucz też poleciał... i wylądował bezpośrednio na mojej twarzy.

"Jezu Chryste! Moje oko!" krzyknąłem, przyciskając dłonie do twarzy.

Jedyną reakcją było zupełnie niezaniepokojone zatrzaśnięcie drzwi ekranowych, gdy Rafe wszedł do środka.

"Portenty w powietrzu," wyszeptał Beale, z szeroko otwartymi oczami. "Mówię ci."

I tym razem nie mogłem nawet powiedzieć temu idiocie, żeby się zamknął, bo ja też je czułem.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Poza planem"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści