Prawdziwa księżniczka i fałszywy biedak

Rozdział 1

Gdy niania postawiła ostatnie danie na stole, Maxwell ostrożnie podał kawałek steku na talerz Sapphiry.

"To może być nasza ostatnia wspólna kolacja... Trudno uwierzyć, że twoi biologiczni rodzice zabierają cię z powrotem tak szybko..." Głos Maxwella był przepełniony żalem. Nie mógł przestać myśleć o swojej chorobie trzy miesiące temu, kiedy potrzebował transfuzji krwi. To właśnie w tym czasie Sapphira odkryła, że nie są spokrewnieni przez krew.

Wiadomość ta zszokowała całą rodzinę.

Po powrocie do zdrowia Maxwell dołożył wszelkich starań, aby odnaleźć swoją prawdziwą córkę, Kassandrę Scott. A jeśli chodzi o Sapphirę... dziecko, które nie było z nim spokrewnione...

Scottowie zamieścili w Internecie informacje o poszukiwaniu przez Sapphirę jej biologicznych rodziców. Wczoraj ktoś podający się za jej prawdziwą matkę zadzwonił i poinformował ich, że dziś ją zabiorą.

"Niania przygotowała dziś wszystkie twoje ulubione dania..." powiedział Maxwell, a w jego żołądku pojawił się supeł. "Jedz, pojedziesz dziś do swoich biologicznych rodziców. Kto wie, jaka będzie sytuacja..."

Z wczorajszej rozmowy telefonicznej Maxwell dowiedział się, że prawdziwi rodzice Sapphiry są obecnie bezrobotni i mieszkają w Willow Creek.

Willow Creek było znane jako jeden z najbiedniejszych i najsłabiej rozwiniętych obszarów w kraju. Gdyby Sapphira tam pojechała, już nigdy nie miałaby okazji skosztować przysmaków przygotowywanych przez Szkotów.

Sapphira usiadła przy stole, a jej jasne oczy odzwierciedlały zrozumienie dla jego zmartwień. Spokojnie odłożyła widelec i nóż i po prostu powiedziała: "Jestem pełna".

Ze zdeterminowaną, ale zdystansowaną postawą wstała od stołu, gotowa opuścić to miejsce, które nigdy tak naprawdę nie było jej domem.

Słysząc to, żona Maxwella, Lysandra, natychmiast się zdenerwowała. "Przestań rozpieszczać to dziecko! Ona nie docenia tego całego jedzenia. Kiedy zamieszka ze swoimi prawdziwymi rodzicami, nauczy się, jak trudne może być życie i zda sobie sprawę, jak dobrze się tu czuła!"

"Mamo, proszę, nie denerwuj się. Jestem pewna, że moja siostra też nie chce wracać. Musi się teraz czuć okropnie..." Kassandra, która wróciła do rodziny Scottów miesiąc temu, zabrała głos.

Poprzedniego dnia podsłuchała rozmowę rodziców i odkryła, jak bardzo zubożali byli biologiczni rodzice Sapphiry. Nie mieli pracy, pięciu nieżonatych synów mieszkających w domu i schorowaną starszą kobietę, która wymagała opieki.

Ciężar, jaki dźwigali, był niewyobrażalny.

Czując niesamowite szczęście, Kassandra wstała i powiedziała: "Pójdę do niej".

Przy stole Maxwell rzucił Lysandrze pełne wyrzutu spojrzenie. "Dlaczego żywisz tyle urazy? Bella też jest naszym dzieckiem.

Za każdym razem, gdy myślę o tym, jak traktowaliśmy to dziecko przez te wszystkie lata, podczas gdy Yoli cierpiała na zewnątrz, moje serce pęka... - powiedziała Lysandra.

Sapphira weszła do salonu, podniosła plecak z kanapy i przygotowała się do opuszczenia miejsca, do którego nigdy tak naprawdę nie należała.

Kassandra szybko podążyła za nią, jej głos był przepełniony oczekiwaniem. "Sapphira, mój ślub z Rhysem odbędzie się pierwszego października. Przyjdziesz?W jej oczach kryła się mieszanka nadziei, dumy i nutki przechwałki. Powszechnie wiadomo było, że dzieci Scottów i Panterów biorą ślub. Gdyby Kassandra nie została odnaleziona przez Maxwella, to Sapphira zaręczyłaby się z Rhysem.

"Rhys jest naprawdę niesamowitą osobą. Był dla mnie taki dobry. Gdyby moi rodzice mnie nie znaleźli, to ty byś się z nim zaręczyła, siostrzyczko! Nie będziesz miała o to pretensji, prawda? Sapphira zaśmiała się lekko.

"Dzięki tobie ten bezwartościowy człowiek znalazł należne mu miejsce.

Słucham? Co ona właśnie powiedziała?

"Planowałam wyrzucić go jak śmiecia, ale nie spodziewałam się, że ktoś tak szybko podniesie te "śmieci"."

"Ty... Ty..." Kassandra już miała stracić panowanie nad sobą, ale gdy dostrzegła pewną postać, jej zachowanie natychmiast się zmieniło. Zmieniła się w zranionego króliczka, a jej oczy poczerwieniały.

Lysandra weszła do salonu i była świadkiem tej sceny, a jej gniew aż kipiał. "Sapphira! Jak śmiesz tak mówić do swojej siostry? Postradałaś zmysły?"

"Straciłam rozum? Sapphira zachichotała. "Sądzę, że to ty postradałaś zmysły. I nie tylko to, wydajesz się również ślepa. Może powinieneś sprawdzić swoje oczy?

Sapphira pomyślała, że Lysandra mieszka z tą fałszywą kobietą od miesiąca i wciąż nie potrafi dostrzec jej prawdziwego oblicza. Co za kiepski osąd.

"Ty... Lysandra zadrżała z wściekłości.

"Bella, chcę ci dać mój ulubiony naszyjnik, który dostałam od rodziców. W końcu jesteśmy siostrami, a teraz, gdy się rozstajemy, kto wie, kiedy znów się zobaczymy..." Kassandra postanowiła porzucić dawne żale. Wyciągnęła rękę, by chwycić Sapphirę, ale gdy tylko jej dłoń dotknęła plecaka Sapphiry...

W następnej chwili stało się coś nieoczekiwanego.

Z plecaka Sapphiry wypadł rubinowy naszyjnik!

Wszyscy obecni nie mogli uwierzyć własnym oczom.

Kassandra zakryła usta w szoku. "Jak to możliwe..."

Jak rubinowy naszyjnik, który chciała podarować siostrze, mógł wypaść z jej plecaka?

Sapphira uśmiechnęła się lekko, natychmiast zdając sobie sprawę, że Kassandra próbuje wrobić ją w kradzież.

"Jak naszyjnik Yoli znalazł się w twojej torbie? Lysandra nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Pilnie zawołała: "Maxwell, chodź i zobacz to! Sapphira właśnie wychodzi, ale wygląda na to, że ukradła naszyjnik Yoli! Nie mogę uwierzyć, że córka, którą wychowywaliśmy przez tyle lat, jest złodziejką!".

Maxwell podbiegł, a jego wyraz twarzy był oszołomiony. "Co się dzieje?

"W porządku... Kassandra szybko zainterweniowała, mówiąc ze zrozumieniem. "I tak zamierzałam dać ten naszyjnik mojej siostrze. Nieważne, czy dam go jej osobiście, czy ona weźmie go ode mnie.

"W jaki sposób to jest to samo? Wzięła twój naszyjnik bez pozwolenia - to kradzież! warknęła Lysandra. "Sapphira, jak mogłaś zrobić coś takiego?

Okoliczne nianie nie mogły się powstrzymać, by nie wtrącić się do rozmowy.

"Panienko, jesteś zbyt dobroduszna! Ten naszyjnik jest wart dziesięć tysięcy dolarów!""To zostało zaprojektowane specjalnie dla ciebie przez osobistego projektanta twoich rodziców. Jest jedyny w swoim rodzaju na całym świecie!".

"I ma nawet wygrawerowane twoje imię!"

"To twoja ulubiona biżuteria, a ona prawie ją zabrała. A jednak nawet jej nie obwiniasz..."

Kassandra, rozkoszując się otaczającymi ją pochwałami, przybrała znajomy wyraz twarzy i wyjaśniła: "Ona potrzebuje tego naszyjnika bardziej niż ja!". Ci wokół niej nie mogli powstrzymać się od wyśpiewywania jej pochwał, porównując ją do Sapphiry. Byli jeszcze bardziej przekonani, że Kassandra przewyższa Sapphirę pod każdym względem.

Poza tym, że Sapphira była nieco piękniejsza, nie mogła się równać z Kassandrą pod żadnym innym względem.

Lysandra wzięła naszyjnik z ręki Kassandry i z bólem w sercu powiedziała: - Ty naiwne dziecko. Gdy wróci do swojej rodziny, wydrenują ją z bogactwa jak studnię bez dna. Nawet gdybyś dała jej dziesięć naszyjników z rubinami, wciąż nie byliby zadowoleni!"


Rozdział 2

Lysandra rzuciła Sapphirze pogardliwe spojrzenie, a jej oczy wypełniła pogarda. "Przez te wszystkie lata wychowywałyśmy cię najlepiej jak potrafiłyśmy! Ten naszyjnik to prezent dla Yoli i nie możesz go tak po prostu ukraść! Lepiej odejdź, zanim wezwę policję!

"Mamo!" Kassandra nerwowo wtrąciła się, jej głos był pełen troski. "Biologiczni rodzice Sapphiry są bezrobotni. Ona ma pięciu braci, którzy potrzebują wsparcia finansowego i chorą babcię, którą musi się opiekować... Sprzedaż tego naszyjnika może przynieść bardzo potrzebne pieniądze. Ona potrzebuje ich bardziej niż ja..."

Pokojówki były poruszone dobrocią Kassandry, rozpoznając jej współczującą naturę.

"Mamo, skoro dałaś mi ten naszyjnik, mam prawo zrobić z nim co tylko zechcę! Kassandra stanowczo odebrała naszyjnik z uścisku Lysandry, prezentując go Sapphirze, jakby był cennym skarbem. "Bella, weź go. Nie oskarżę cię o kradzież. I tak miał być twój..."

Sapphira podniosła wzrok, a jej głębokie, brązowe oczy z zaciekawieniem przyglądały się Kassandrze spod długich, ciemnych rzęs. Zastanawiała się, czy było konieczne, aby Kassandra podkreśliła, że "ukradła" naszyjnik. Kadrowanie wydawało się raczej prymitywne. Z pewnością istniało bardziej wyrafinowane podejście?

"Siostrzyczko, zajmę się mamą... Powinnaś już iść!"

Sapphira uśmiechnęła się, jej zniewalające oczy zdawały się widzieć wszystko. Kassandra nie mogła pomóc, ale poczuła dreszcz strachu. Było coś niepokojącego w tej stronie Sapphiry, jej nonszalanckiej postawie, jakby miała kontrolę nad wszystkim, jak królewska królowa wywołująca u innych niepokój i poczucie winy.

Biorąc naszyjnik, Sapphira uśmiechnęła się słabo. Rubin był tani, ale nie mogła się tym przejmować. Kolor, przejrzystość i wykonanie naszyjnika były na niskim poziomie. Jaki mały warsztat mógł wyprodukować coś takiego?

Dziesięć tysięcy dolarów? W jej oczach naszyjnik był całkowicie bezwartościowy.

Gdy wszyscy spodziewali się, że Sapphira przyjmie naszyjnik, ona zaskoczyła wszystkich, wyrzucając go prosto do kosza na śmieci. Jej działania były zdecydowane i szybkie, nie tracąc ani sekundy.

Wszyscy stali w oszołomionej ciszy, łącznie z Lysandrą, która pozostawała zszokowana przez dłuższą chwilę, zanim wykrzyknęła: "Sapphira, co ty u licha wyprawiasz?! To najcenniejszy naszyjnik twojej siostry, a ona dała go tobie! A ty go tak po prostu wyrzuciłaś!".

"Co? Kassandra dała mi naszyjnik, więc mogę z nim zrobić, co mi się podoba. Czyż nie to właśnie powiedziała twoja ukochana córka? Sapphira zadrwiła z zimnym śmiechem. "Przez te wszystkie lata nigdy nie wzięłam niczego, co mi daliście.

Jak mogło jej zależeć na marnym naszyjniku?

"Wszystkie ubrania, które mam na sobie i przedmioty w plecaku kupiłam sama.

Słowa Sapphiry wywołały drwinę jednej z pokojówek. "Twierdzisz, że sama kupiłaś te rzeczy? Jakie to zabawne. Czy to nie twoi rodzice zapewnili ci pieniądze?".

"Czy muszę zgłaszać źródło moich pieniędzy służącej?"

"Ty..."

"Jesteś tylko pokojówką, którą wynajęliśmy. Skup się na wykonywaniu własnej pracy".Pokojówka kipiała ze złości, ale nie mogła nic z tym zrobić.

"W porządku - westchnął Maxwell, mając nadzieję na załagodzenie sytuacji. "Bella, czas na ciebie. Pozwól, że cię odprowadzę.

"Nie ma potrzeby, panie Scott.

Celowo zwracała się do niego "panie Scott", tworząc dystans między sobą a rodziną Scottów.

"Czy nie musimy sprawdzić jej torby? Ma ze sobą dużo rzeczy..." Wścibska pokojówka nie mogła się powstrzymać przed przypomnieniem Maxwellowi.

"W porządku - odpowiedział Maxwell. W końcu był najbogatszym człowiekiem w Tranquil City. Nawet gdyby ten dzieciak zabrał coś cennego z jego domu, nie upubliczniłby tego. Poza tym uważał, że sprawdzanie toreb jest nieetyczne i nigdy by się do tego nie posunął.

Sapphira wyszła przez frontowe drzwi z plecakiem i zauważyła czarnego sedana zaparkowanego na zewnątrz.

Jej uwagę zwróciło to, że samochód nosił wyraźne ślady kolizji. Bagażnik był wgnieciony, a karoseria porysowana. Nawet przednia szyba miała pęknięcia.

Kierowca wyszedł z samochodu dość niezdarnie, jego okulary były przekrzywione i połamane. Ale kiedy zobaczył Sapphirę, zamarł na chwilę.

Dziewczyna przed nim miała dobrze zarysowane brwi, jasne oczy i elegancki nos. Była chodzącą pięknością, przypominającą Madam z czasów jej młodości.

Jednak ta dziewczyna emanowała większą pewnością siebie i powabem niż Madam.

"Panienko, przepraszam - kierowca szybko podszedł do Sapphiry i szczerze przeprosił. "Mój samochód został wcześniej uderzony w tył przez ciężarówkę. Nie zdążyłem jej ominąć i uderzyłem w barierkę. Nie chciałem, żebyś czekała, więc nie pojechałem do domu, żeby zmienić samochód... Ale sprawdziłem i samochód jest w porządku. Po prostu nie wygląda najlepiej..."

Słowa kierowcy dostarczyły Sapphirze cennych informacji. Czy to możliwe, że jej rzekomo biedna rodzina nie była tak nędzna, jak twierdziła rodzina Scottów? Czy stać ich było nawet na samochód? Jeśli się nie myliła, ten samochód był wykonanym na zamówienie Rolls-Roycem, jedynym w swoim rodzaju na świecie, wartym setki milionów dolarów.

Sapphira uśmiechnęła się i zapytała: "Mówisz do mnie 'panienko'?".

"Tak, jesteś szóstym dzieckiem w rodzinie, z pięcioma starszymi braćmi!". Kierowca dodał szybko: "Przepraszam, że zapomniałem się przedstawić. Jestem kierowcą twojej rodziny. Możesz mi mówić Jeremy".

Więc miała dedykowanego kierowcę? Wyglądało na to, że jej biologiczna rodzina nie była tak tragiczna, jak przedstawiała ją rodzina Scottów.

"Panienko, gdzie jest twój bagaż? Jeremy zauważył, że Sapphira miała tylko plecak i nie mógł powstrzymać się od pytania: "Czy jest w środku? Mogę wejść i pomóc ci go odzyskać".

"Nie ma takiej potrzeby. Mój bagaż jest tutaj. Sapphira nie planowała zabierać ze sobą wielu rzeczy, więc odpowiedziała leniwie.

Kierowca skinął głową. "W takim razie poczekaj na mnie w samochodzie. Wejdę do środka i dostarczę prezent, który starsza pani poprosiła mnie, abym przekazał twoim przybranym rodzicom jako dowód naszej wdzięczności. Zaraz odjedziemy.

Jeremy otworzył tylne drzwi samochodu, mając nadzieję zaprosić Sapphirę do środka. Niespodziewanie drzwi zachwiały się i odpadły!

Kolizja z ciężarówką spowodowała znaczne uszkodzenia, czyniąc drzwi samochodu bezużytecznymi.Rodzina Scottów, która właśnie wyszła na zewnątrz, była świadkiem całej sceny.

Kassandra była całkowicie oszołomiona. Nie mogła przestać myśleć: "Co to za śmieci? Czy drzwi są zrobione z papieru, czy czegoś innego? Jak kierowca mógł mieć czelność jeździć w tej kupie i robić z siebie głupka? Jak uboga jest ich rodzina?"

Lysandra nie mogła pojąć, jak biologiczna rodzina Sapphiry mogła być w tak fatalnym stanie. Jak mogli pozwolić, by ich kierowca przyjechał po nią tak zniszczonym pojazdem? Czy nie mieli poczucia godności?

Chwileczkę, ich dom znajdował się na odludziu w górach. Było wysoce prawdopodobne, że nie posiadali nawet samochodu! Może ten mężczyzna pożyczył samochód od przyjaciela, żeby nie wyglądać źle?

Ale może jego słabe umiejętności prowadzenia samochodu okazały się najlepsze, co doprowadziło do wraku samochodu. Gdyby tak było, sprawy zaczęłyby się robić interesujące, ponieważ musieliby zapłacić za szkody, gdy zwrócą ten bałagan!

Maxwell obserwował mężczyznę przed sobą, pokrytego brudem i brudem. Na jego kombinezonie były widoczne plamy oleju. Czy był mechanikiem? Sądząc po wyglądzie, nie przypominał brata Sapphiry. Czy mógł być jej ojcem?

Może przyjechał tu z warsztatu samochodowego, popisując się jazdą cudzym samochodem?

Jeśli to prawda, ten człowiek był niesamowicie próżny. Nie musiał się tak popisywać przed najbogatszym człowiekiem w Tranquil City.

Chociaż na masce widniało logo Rolls-Royce'a, nie było możliwości, by Maxwell, mężczyzna o jego posturze, nie rozpoznał, że ten samochód nie przypominał żadnego modelu sprzedawanego przez Rolls-Royce'a. Przez wszystkie swoje lata nigdy nie widział Rolls-Royce'a takiego jak ten.

To logo musiało być fałszywe!


Rozdział 3

Kierowca przypadkowo rozmazał swój garnitur podczas sprawdzania samochodu. Gdy zauważył rodzinę Scottów wychodzącą z rezydencji, szybko wyjął z bagażnika kilka pudełek z prezentami.

Zostały one specjalnie poinstruowane przez mistrza, aby przekazać je Scottom. Niestety, z powodu wcześniejszego nieszczęśliwego wypadku, kilka pudełek z prezentami zostało zgniecionych, przez co wyglądały raczej nieatrakcyjnie.

"Czy pan Scott?" Kierowca podszedł do Maxwella i grzecznie zaoferował pudełka. "To gest od rodziców młodej damy. Nalegają, by je pan przyjął.

"Jest pan zbyt hojny..." Maxwell pospiesznie odmówił. "Bella była dla nas wspaniała przez lata, te prezenty...

"Nie potrzebujemy waszych prezentów! Po prostu zabierz ją do domu, jej rodzina czeka!" Lysandra przerwała, nie spuszczając Jeremy'ego z oka i wycofała się z powrotem do domu.

Pomyślała sobie: "W tak nędznych pudełkach na prezenty nie może być nic wartościowego. Z pewnością nie chce cudzych śmieci".

Kassandra stłumiła sarkastyczny uśmiech, podążając za Lysandrą. Jej twarz emanowała atmosferą wyższości, jakby właśnie wyszła zwycięsko z wojny. Nigdy nie zdawała sobie sprawy, że biologiczna rodzina Sapphiry znajdowała się w tak tragicznych okolicznościach, ale skrycie czuła satysfakcję.

Pokojówki Scottów spojrzały na nie z pogardą, lekceważeniem lub politowaniem i wszystkie wróciły do domu. Tylko Maxwell stał tam, czując się nieco zakłopotany. "Bezpiecznej podróży... Nie przyjmę tych prezentów. Powiedzmy, że odesłałem je do waszych panów. Potraktujcie to jako mały znak ode mnie..."

"Ale..." Kierowca był zagubiony. Mistrz wyraźnie poinstruował go, aby upewnił się, że Szkoci przyjmą prezenty. Jednak Maxwell miał na myśli to, że Sapphira nie była już częścią rodziny Scottów. Gdyby udała się do domu swoich biologicznych rodziców, nie miałaby żadnego związku ze Scottami.

"Panie Scott, proszę przyjąć te prezenty. Panie Scott?

Kierowca początkowo chciał wspomnieć, że pudełka zawierały akty własności kilku willi, klucze do kilku sklepów, kartę bankową o wartości miliarda dolarów i rzadkie zioła lecznicze, których nie można było znaleźć nigdzie indziej. Ale kiedy patrzył, jak Maxwell wraca do domu, kierowca zatrzymał się, zdziwiony. Wyglądało na to, że żaden z nich nie lubił pani Bennett. Czy to wszystko działo się w jego wyobraźni?

Sapphira niedbale zamknęła drzwi samochodu. "Chodźmy.

Jeremy był zaskoczony, gdy patrzył, jak wsiada do samochodu. Czy pani Bennett sama naprawiła te drzwi? Jak ona to zrobiła?

Na drodze Sapphira spoglądała przez okno z pogodnym wyrazem twarzy, promieniując aurą piękna.

Kierowca od czasu do czasu zerkał na nią przez lusterko wsteczne. Im bardziej się jej przyglądał, tym bardziej przypominała mu madam z czasów jej młodości. Każdy jej ruch emanował gracją i pięknem.

"Czy nie jedziemy do Willow Creek? zapytała nagle Sapphira, jej spojrzenie padło na kierowcę.

"Willow Creek? Kierowca wrócił do rzeczywistości. "Och... to rodzinne miasto mistrza. Twój dom jest w Summerfield.Summerfield, najlepiej prosperujące miasto w kraju.

Miasto zostało podzielone na cztery dzielnice: Wschodnią, Zachodnią, Południową i Północną, przy czym Północna była najmniej rozwinięta.

Na północy znajdowały się cztery okręgi: Misty Hollow, Lavender Hill, Golden Fields i Seraphim Haven, przy czym Seraphim było najmniej rozwinięte.

Poniżej Seraphim Haven znajdowały się cztery miasta: Sapphire City, Emerald City, Golden City i Tranquil City.

Maxwell był najbogatszym człowiekiem w Tranquil City. Po latach gromadzenia majątku Maxwell w końcu przeniósł się z miasta trzeciego poziomu do Summerfield w tym roku. Stał się najbogatszym człowiekiem w Tranquil City, najmniej rozwiniętym obszarze Summerfield.

W porównaniu z bardziej zamożnymi regionami, jego bogactwo mogło wydawać się nieznaczne, ale w porównaniu z biedniejszymi obszarami, był całkiem bogaty.

Jego osobisty majątek przekroczył dziesięć milionów dolarów, dlatego jego żona Lysandra była arogancka i patrzyła na innych z góry.

Po tym, jak Kassandra weszła do pokoju, mimowolnie wyjrzała przez okno. To, co zobaczyła, wprawiło ją w kompletny szok. "Mamo, ich samochód..."

Rozdział 3

"I co z tego?" Lysandra podążyła za jej spojrzeniem, po czym nonszalancko powiedziała: "Yoli, pozwól, że ci powiem, od teraz ty i Sapphira nie macie ze sobą nic wspólnego! Nie możesz już traktować jej jak siostry. Usuń i zablokuj wszystkie jej dane kontaktowe. Nawet jeśli będzie próbowała pożyczyć od ciebie pieniądze w inny sposób, nie wolno ci jej pożyczać, rozumiesz?".

"Nie... Mamo. Chodziło mi o tablicę rejestracyjną tego samochodu... wygląda na to, że jest z naszego miasta. Numer rejestracyjny zaczyna się od S-A... po którym następuje pięć jedynek?"

W Summerfield taki numer rejestracyjny był dość charakterystyczny!

Ponieważ samochód był zaparkowany przed ich rezydencją, Lysandra widziała tylko bok samochodu, a nie tablicę rejestracyjną. Ale słysząc opis Kassandry, po prostu się roześmiała, myśląc, że jej córka jest naiwna.

"Yoli, powinnaś wiedzieć, że w naszym mieście każdy, kto ma tablicę rejestracyjną z pięcioma identycznymi numerami, jest kimś ważnym! Rodzina Sapphiry mieszka w Willow Creek, musiałaś się pomylić!"

Lysandra pomyślała sobie: "Nawet ich tablice rejestracyjne nie są niczym specjalnym... Jak rodzina Sapphiry mogła mieć tak prestiżowy numer?".

"Chyba że mieszkają w Reflections Villa!" zadrwiła Lysandra.

Willa Reflections była najbardziej znaną i najdroższą dzielnicą mieszkaniową w Summerfield, położoną w samym centrum miasta, gdzie ceny gruntów były astronomiczne!

W Rolls Royce'ie kierowca odezwał się z szacunkiem: - Pani Bennett, wciąż jesteśmy 20 kilometrów od pani domu, Reflections Villa. Jeśli czujesz się zmęczona, możesz zrobić sobie przerwę".

Sapphira była zaskoczona tą rewelacją. Pomyślała: "Mój dom znajduje się w Reflections Villa? W najbardziej luksusowej dzielnicy willowej w Summerfield?".

"Czy możemy zatrzymać się w Hope Hospital?

Hope Hospital był najważniejszą placówką medyczną w mieście, szczycącą się najlepszymi zasobami i znajdował się niedaleko Reflections Villa.

"Pani Bennett, źle się pani czuje? Kierowca zapytał z niepokojem. "Mogę przyspieszyć...""Chcę odwiedzić babcię rodziny Scottów".

W rodzinie Scottów tylko Ella Scott okazała Sapphirze prawdziwą życzliwość. Odkąd dowiedziała się, że Sapphira nie jest jej biologiczną wnuczką, Ella zachorowała i trafiła do szpitala.

Jeremy nie spodziewał się, że będzie tak posłusznym dzieckiem, więc zgodził się na jej prośbę, a jego postrzeganie jej znacznie się poprawiło.

Dziesięć minut później.

Jeremy zaparkował samochód przy wejściu do Hope Hospital. Sapphira szepnęła do niego: "Proszę, poczekaj na mnie w pobliżu".

"Jasne - odpowiedział Jeremy.

W pokoju 301 na oddziale szpitalnym Hope Hospital leżała wątła staruszka o siwych włosach. Z powodu długotrwałej choroby jej twarz wyglądała na wychudzoną.

Kiedy Sapphira weszła do środka, staruszka wciąż spała, jej oczy były szczelnie zamknięte, a twarz pozbawiona wyrazu. Głębokie zmarszczki na czole podkreślały jej zmęczony wygląd.

Sapphira podeszła do łóżka delikatnym krokiem, a gorzkie uczucie powoli ogarnęło jej serce. Kiedy ta niegdyś pełna życia staruszka osiągnęła taki stan?

"Bella. Młody lekarz zajmujący się pacjentami spojrzał na nią, po czym zajął się notatkami. "Jesteś w samą porę. Chcieliśmy z tobą porozmawiać.

Odłożył pióro, podniósł swoją przystojną twarz, a jego zniewalające oczy zamknęły się na niej.

"Jak wiesz, żadna z obecnych metod leczenia chorób serca nie jest skuteczna w przypadku starszej pani. Kiedyś zwiększaliśmy dawkę leku, aby przedłużyć jego działanie, ale teraz nawet to już nie działa."

"Dobrze wiesz, że kiedy serce człowieka zawodzi w końcowym stadium choroby, to jest tak, jakby jego funkcja pogorszyła się nie do naprawienia. To prawdziwy cud, że dotarła tak daleko..."


Rozdział 4

Sapphira pozostała skupiona na starszej kobiecie, która szybko rzuciła małą butelką w doktora, ucinając pytanie Eli o jej pochodzenie. Etykieta na butelce brzmiała "CircuStrength", co wywołało falę uderzeniową w organizmie Eliego. Znał aż za dobrze plotki krążące wokół tego tajemniczego leku. Mówiono, że czyni cuda w leczeniu chorób serca, a jedna pigułka kosztowała oszałamiające sto tysięcy.

Ale wygórowana cena nie była jedyną rzeczą, która sprawiała, że CircuStrength był tak pożądany. Był on niezwykle rzadki, a każdego miesiąca na aukcję trafiała tylko jedna pigułka. Jak, u licha, Belli udało się zdobyć coś tak rzadkiego?

Eli próbował wyrazić swoje obawy, ale Sapphira uciszyła go ostrzegawczym spojrzeniem. Wiedziała, co chciał powiedzieć - że Bella zrobiła już więcej niż wystarczająco dla rodziny Scottów i nie ma potrzeby, by posuwała się do takich rzeczy.

"Czy się mylę? Sapphira przerwała, a jej oczy przeszyły Eliego na wylot. "Jej własne ciało i krew nie zaopiekowały się tą staruszką tak jak ty.

Podróż Eliego do Hope Hospital bardzo go upokorzyła. Urodzony w rodzinie lekarskiej, początkowo nosił w sobie arogancję i pewność siebie. Ale potem spotkał Sapphirę i wszystko się zmieniło. Jej błyskotliwość i intuicja raz po raz niszczyły jego ego.

Doskonale pamiętał niezliczone przypadki, gdy Sapphira bez wysiłku rozwiązywała skomplikowane przypadki lub trafnie diagnozowała pacjentów jednym spojrzeniem na ich zdjęcia rentgenowskie. A co najbardziej zdumiewające, wielokrotnie wskrzeszała Ellę z krawędzi śmierci, zaprzeczając przewidywaniom samego Eliego, że nie da się jej uratować.

Sapphira, ta niezwykła uczennica szkoły średniej, stała się dla Eliego nieustającym źródłem podziwu i inspiracji. Podczas swojego stażu był również świadkiem tego, jak rodzina Scottów ją zaniedbywała. To właśnie wtedy skontaktował się z nią, a ich przyjaźń rozkwitła.

Wiedział, że przeszczep serca jest najlepszym rozwiązaniem dla Elli, ale jej wiek i inne komplikacje uniemożliwiały jego przeprowadzenie. Sapphira miała nadzieję, że CircuStrength przynajmniej poprawi stan fizyczny Elli, zapobiegając jej słabości.

Ale rodzina Scottów nie miała o tym pojęcia. Dla nich, dopóki płacili za najdroższy oddział, wierzyli, że spełniają swój obowiązek.

"Gdyby to zależało od rodziny Scottów, nie wydaliby stu tysięcy na tę staruszkę - pomyślała Sapphira, a w jej głosie zabrzmiała frustracja.

"W porządku, będę miał na nią oko - uspokoił ją Eli, przenosząc wzrok na Ellę. "Ty idź.

Sapphira zawahała się przez chwilę, jej oczy skupiły się na kruchej postaci Elli. Miała tak wiele do powiedzenia, ale zamiast tego zagryzła wargę i w milczeniu opuściła pokój 301.

Tymczasem szpitalne korytarze ogarnął chaos. Lekarze mijali się w pośpiechu, a na ich twarzach malowało się zmartwienie.

"Co się dzieje? Dlaczego stan Colsona nagle się pogorszył?" - zapytał z niepokojem jeden z lekarzy.

"Słyszałem, że przestał brać leki, aby zmusić syna do pojawienia się" - odpowiedział inny lekarz, zirytowany sytuacją."To absurd!" wykrzyknął pierwszy lekarz, sfrustrowany lekkomyślnym zachowaniem Colsona.

Gdy Sapphira wychodziła z pokoju 301, przypadkowo zderzyła się z lekarzem spieszącym do pokoju 306. Zaglądając do środka, zauważyła starszego mężczyznę leżącego w łóżku, którego stan wyraźnie się pogarszał.

"On dobrowolnie ryzykuje swoje życie, odstawiając leki" - mruknęła do siebie Sapphira, niedowierzając. "Co powinniśmy zrobić? Powinniśmy poinformować jego rodzinę?

"Są już w drodze - odpowiedział lekarz z rezygnacją w głosie. "Nie mamy innego wyjścia, jak tylko czekać na nich i pozwolić im zdecydować, czy kontynuować operację.

Stojąc w drzwiach pokoju 306, Sapphira nie mogła powstrzymać się od delikatnego wtrącenia: - Zanim jego rodzina dotrze na miejsce, może być już za późno.

Lekarze, nie mając już sił, odwrócili się w stronę źródła głosu. Ich oczom ukazała się młoda dziewczyna, wyglądająca na nastolatkę, stojąca z niezachwianym opanowaniem. Jej oczy błyszczały inteligencją i determinacją.

"Co taka mała dziewczynka może wiedzieć? - zadrwił lekarz, ignorując obecność Sapphiry. "Stan tego człowieka jest krytyczny. Gdybyśmy mieli rozwiązanie, już byśmy działali.

Sapphira uniosła brew, jej swobodny ton zdradzał jej wiedzę. "Reumatyczna choroba serca, prawda?

"Potrafisz zidentyfikować jego chorobę?" - zapytał lekarz, zaskoczony wnikliwością Sapphiry.

Inna lekarka przyłączyła się, jej zaskoczenie było oczywiste. "Czy to dziecko posiada wiedzę medyczną?"

"Jeśli to reumatyczna choroba serca, to powinnaś wiedzieć, że konieczna jest operacja wymiany zastawki. A dla tego mężczyzny nie byłby to pierwszy raz, gdy przechodzi taką procedurę" - stwierdziła rzeczowo Sapphira.

Lekarze w pokoju zastygli w bezruchu, a ich niedowierzanie było namacalne.

"Czy ta mała dziewczynka naprawdę zna się na medycynie?" wyszeptał jeden z nich.

"Wspomniała nawet o 'przecieku okołozastawkowym'..."

Uświadomienie sobie tego faktu mocno ich uderzyło. Starzec przestał przyjmować leki, co skutkowało niewystarczającą ilością antybiotyków do zwalczania infekcji i zapobiegania wyciekom.

"Dlaczego kłócimy się z małą dziewczynką? Jak długo jeszcze do przyjazdu rodziny?" Dr Walter, ceniony w szpitalu specjalista od chorób serca, interweniował z autorytetem.

Słowa doktora Waltera wzbudziły szacunek, a w pokoju zapadła cisza, zanim ktoś odpowiedział: "Jeśli się pospieszą, powinni tu być za około dwadzieścia minut".

Dwadzieścia minut wydawało się wiecznością. Dr Walter obliczył czas, wiedząc, że Colson nie wytrzyma zbyt długo. Mężczyzna przeszedł już operację wymiany zastawki mitralnej za granicą, a następnie kolejną procedurę z powodu komplikacji. Ale wdała się infekcja i teraz jego stan gwałtownie się pogorszył.

Hope Hospital szczycił się renomowanym oddziałem kardiochirurgii, prowadzonym przez samego dr Waltera. Tej nocy przeprowadził on skomplikowaną operację pod ogromną presją, dokonując czegoś, co wydawało się medycznym cudem. Jednak komplikacje nie ustępowały, a stan Colsona pogarszał się z każdym dniem.

Teraz jego ciało ulegało niewydolności serca, nękane przez infekcyjne zapalenie wsierdzia i dalsze przeciekanie zastawki. Szanse na udaną operację były niewielkie, mniej niż 10%. Wszystko, co mogli zrobić, to czekać, modlić się o przybycie rodziny i mieć nadzieję na cud.

Rozdział 5

Po podpisaniu formularza zgody przez rodzinę, lekarze mogli dołożyć wszelkich starań, aby uratować pacjenta. Nawet gdyby nie udało im się go uratować, nie zostaliby pociągnięci do odpowiedzialności, ponieważ dali z siebie wszystko.

Patrząc jednak na obecny stan Colsona, czekanie na przybycie rodziny nie wchodziło w grę. Czas uciekał, a on mógł przestać oddychać w ciągu zaledwie dziesięciu minut.

"Doktorze Walter, czy powinniśmy poczekać na jego rodzinę? Iliana, młoda zastępczyni głównego lekarza, zasugerowała ostrożnie. "Jeśli będziemy działać bez autoryzacji..."

Gdyby coś poszło nie tak, pan McMillian z pewnością dałby im popalić.

Ale nie chodziło tylko o ich chęć uratowania go. Życie Colsona mogło zakończyć się właśnie tutaj, dzisiaj.

"Sugeruję podanie zastrzyku uspokajającego i kolejnego, aby uspokoić jego serce. Decyzję podejmiemy, gdy przyjedzie jego rodzina!" Iliana zaproponowała ponownie.

Pozostali lekarze nie mieli lepszych pomysłów, więc w milczeniu zwrócili się do dr Waltera, czekając na jego odpowiedź.

Widząc brak reakcji doktora Waltera, Iliana poinstruowała pielęgniarkę: "Idź i przynieś leki".

Pielęgniarka miała właśnie przynieść leki.

W tym momencie Sapphira, stojąca przy drzwiach, odezwała się ponownie: - Jeśli teraz mu je wstrzykniesz, na pewno umrze.

Podanie leków byłoby wyrokiem śmierci. Kruchy stan fizyczny Colsona nie mógł poradzić sobie z lekami. Po krótkim okresie przytomności przestałby oddychać w ciągu pół godziny.

"Kim jesteś? Wynoś się stąd. Jesteśmy zajęci i nie mamy czasu na pogawędki - warknęła Iliana, zirytowana obecnością Sapphiry.

"Niekompetentni lekarze - Sapphira nie traciła ani sekundy i już miała wychodzić.

O dziwo, Iliana nie mogła powstrzymać się od reakcji: - Kogo nazywasz "niekompetentnymi lekarzami"? Zatrzymaj się!"

"Iliana, nie kłóć się z małą dziewczynką. Stan Colsona jest ważniejszy" - poradził inny lekarz.

"Nazwała mnie niekompetentną! Iliana była wściekła, a jej oczy wypełniało niezadowolenie, gdy patrzyła na Sapphirę. Była najbardziej utalentowanym i najmłodszym naczelnym lekarzem wśród nich, z licznymi nagrodami i pochwałami. Jak ta dziewczyna śmiała kwestionować jej umiejętności medyczne?

"Ona nie rozumie sytuacji. Po co zawracać sobie nią głowę?" - wtrącił z niepokojem główny lekarz, zastanawiając się tylko, jak poradzić sobie z problemem starca.

Pacjent nie mógł umrzeć w szpitalu, ponieważ wszyscy obecni byliby w to zamieszani. Nie mogli go operować, ani pozwolić mu umrzeć. Jedyną opcją było podanie środków uspokajających i zastrzyków uspokajających serce.

"Kogo właśnie nazwałaś niekompetentnym lekarzem?" Iliana zwróciła się wyzywająco do Sapphiry. "Mów dalej, słucham."

"Kogo innego oprócz ciebie?" Sapphira spojrzała na Ilianę, wyraźnie nie traktując jej poważnie.

"Ty... Iliana kipiała ze złości.

Sapphira skrzyżowała ręce na piersi i zauważyła: "W tym momencie operacja jest dla niego jedyną opcją".

"Operacja? To brzmi tak prosto, dzieciaku. Iliana zaśmiała się ze złością. "Ten staruszek przeszedł już pięć operacji serca. Nie został mu nawet strzęp nienaruszonego mięśnia sercowego. Żaden szpital ani lekarz w kraju nie odważy się operować go po raz szósty!""Zapomnij o tym, Iliana", lekarz próbował uspokoić sytuację, ale temperament Iliany wymknął się spod kontroli.

"Żadne podobne przypadki nie zostały udokumentowane w literaturze medycznej, zarówno krajowej, jak i międzynarodowej! Od początku istnienia medycyny, on jest jedyny!" stanowczo stwierdziła Iliana. "Czy wiesz, jak trudna jest ta operacja? Konsultowaliśmy się z wieloma renomowanymi kardiochirurgami, ale nikt nie był w stanie zaproponować lepszej metody leczenia!"

Sapphira uniosła brwi i odpowiedziała: "To dlatego, że jesteście niekompetentni".

"Więc myślisz, że możesz go uratować? Pewna siebie mała dziewczynka? zadrwiła Iliana. "Więc spróbuj!"

Sapphira spojrzała na starca leżącego na łóżku, emanującego nieokiełznaną pewnością siebie. Od niechcenia powiedziała: "Nie stać cię na to, bym przeprowadziła operację".

"Huh." Iliana uznała to za śmieszne. "Ten starzec nie jest zwykłą osobą. Pieniądze nie stanowią dla niego problemu. Jeśli możesz uratować mu życie, pieniądze nie stanowią problemu. Nawet ja jestem gotów uklęknąć i nazwać cię Bogiem!"

Sapphira uniosła brwi. "W porządku, powiedziałaś to".

"Jesteś naprawdę pewna siebie, prawda? Iliana nie potraktowała jej poważnie. "Skończyłaś szkołę średnią? Wiesz, gdzie jest serce? Chirurgia to nie kilka przypadkowych cięć nożem. Myślisz, że to jak krojenie steku w restauracji i możesz robić, co chcesz? Nie obchodzi mnie, skąd jesteś, przeproś i odejdź, a ja udam, że to się nigdy nie wydarzyło!".

Sapphira spojrzała na plakietkę na piersi Iliany i lekceważąco powiedziała: "Jesteś zastępcą ordynatora kardiologii, a nawet nie wiesz, jak przeprowadzić operację wymiany sztucznej zastawki. I mam cię przeprosić?".

"Ty..."

"Nazwanie cię znachorem to mało powiedziane".

"Słyszeliście, co ten bachor właśnie powiedział? Iliana zacisnęła zęby ze złości.

Główna lekarka mruknęła do siebie: "Ona naprawdę zna się na operacjach wymiany sztucznych zastawek...".

Tak profesjonalny termin wyszedł z ust małej dziewczynki. Czy ona naprawdę zna się na medycynie?

Lekarz również zdał sobie z tego sprawę. Spojrzał na Sapphirę ze zdziwieniem i szokiem, szepcząc do Iliany: "Dlaczego nie pozwolić jej spróbować? Może naprawdę ma jakiś sposób?"

"Postradałaś zmysły! Naprawdę wierzysz w to, co mówi mała dziewczynka!"

Zanim Iliana zdążyła dokończyć, usłyszała szept innego lekarza: "Jeśli coś pójdzie nie tak, możemy winić ją...".

"Ona nie jest lekarzem w naszym szpitalu! Iliana odwróciła się i zniżyła głos. "Wiesz, kim jest ten starzec? Jeśli coś się stanie, wszyscy będziemy za to odpowiedzialni! Myślisz, że wystarczy znaleźć małą dziewczynkę, by stała się kozłem ofiarnym?

Spojrzała z powrotem na Sapphirę, jej oczy były pełne pogardy. "Gdyby naprawdę znała się na rzeczy, byłaby już sławna i to ona zarządzałaby tym miejscem! Czy w ogóle bylibyśmy tu potrzebni?

Lekarz wzruszył bezradnie ramionami. "Ale w tej chwili nie mamy lepszych opcji..."

"A może..." zasugerowała ostrożnie kobieta-dyrektor, "moglibyśmy zapytać doktora Eli o jego opinię?"Dr Eli był znany ze swojej błyskotliwości w szpitalu, ale...

"Dr Eli jest naprawdę zadufany w sobie. Jeśli nie chodzi o jego pacjenta, nie kiwnie palcem, by nam pomóc".

Iliana wiedziała o tym aż za dobrze, dlatego nigdy nie zawracała mu głowy żadnymi sprawami. Miał zły temperament i był skłonny wyrzucać ludzi, nie dbając o to, by ich zawstydzić.

"Więc co powinniśmy teraz zrobić?

Na zewnątrz oddziału grupa ludzi skuliła się razem, szepcząc o czymś. Dźwięk przykuł ich uwagę, ale nie byli pewni, czy ich głosy nie są zbyt głośne.


Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Prawdziwa księżniczka i fałszywy biedak"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści