Fałszywa żona miliardera

Rozdział 1

Dziś Cecily Gonzalez stała w Biurze Spraw Obywatelskich, gotowa podpisać się swoim nazwiskiem i oficjalnie stać się mężatką. Przygotowując się do wpisania imienia męża na formularzu, spojrzała na mężczyznę obok niej.

Ten mężczyzna był niezaprzeczalnie przystojny, tak bardzo, że nawet pracownicy Biura Spraw Obywatelskich nie mogli powstrzymać się od rzucania na niego spojrzeń. Cecily nie mogła uwierzyć w swoje szczęście, że poślubiła tak niezwykłego mężczyznę.

"Jak masz na imię? Przepraszam, wyleciało mi z głowy - Cecily zawahała się, a jej słowa zawisły w powietrzu.

Przystojna twarz Garretta Graya pociemniała. Czy ta kobieta naprawdę nie znała jego imienia? A może udawała nieświadomą?

Czy może być w Khebury kobieta, która nie zna imienia Garrett? Ze swoim oszałamiającym wyglądem i władczą prezencją jako szef R&S Group, potęgi w finansach, handlu elektronicznym, nieruchomościach i rozrywce, był uosobieniem sukcesu i pożądania dla każdej kobiety w Khebury.

Wyrywając formularz z ręki Cecily, Garrett nabazgrał swoje imię śmiało i asertywnie, odzwierciedlając swoją dominującą osobowość każdym pociągnięciem pióra.

W ten sposób pieczęć została przystawiona, a ich małżeństwo stało się oficjalne.

Cecily starannie spakowała swoje rzeczy, gotowa do wyjazdu.

Garrett otworzył usta, by coś powiedzieć, ale Cecily przerwała mu, jej głos był pełen pośpiechu: - Kiedy możemy wziąć rozwód?

"Lekarz mówi, że babcia może nie przeżyć tego miesiąca - odparł chłodno.

Jej słowa mocno na nim zaważyły. Dlaczego tak jej się spieszyło do rozwodu? Czy to nie on powinien odczuwać niepokój? Dlaczego jej się tak spieszyło?

Cecily zmarszczyła brwi. Trzy miesiące temu natknęła się na poboczu drogi na starszą kobietę w stanie krytycznym, cierpiącą na odmę opłucnową i poważną niedrożność dróg oddechowych. Na szczęście Cecily była w stanie wykonać ratującą życie perikardiocentezę na czas.

Karetka przybyła wkrótce potem, a starsza pani została ostatecznie uratowana.

Cecily nie wiedziała, że starsza pani była śmiertelnie chora na raka płuc, która nalegała, aby jej wnuk poślubił Cecily, zanim jej czas się skończy.

"Dlaczego nie możemy po prostu użyć fałszywego certyfikatu?" zastanawiała się Cecily. Oszczędziłoby im to kłopotów.

Garrett spojrzał na nią pustym wzrokiem. "Nie możemy tego zrobić. Babcia przyśle kogoś, żeby to sprawdził".

"Mam prośbę - powiedziała Cecily poważnym tonem.

"Hmm? Garrett uniósł brew, zaciekawiony jakiego rodzaju plan miała zamiar zaproponować.

"Chociaż mam nadzieję, że babcia będzie żyła długo i satysfakcjonująco, nadejdzie czas, kiedy to fałszywe małżeństwo będzie musiało się skończyć. Kiedy ten czas nadejdzie, mam nadzieję, że użyjesz swoich wpływów, aby usunąć wszelkie ślady naszej licencji małżeńskiej" - oświadczyła stanowczo Cecily.

"..."

Biorąc pod uwagę jego ogromną moc i niemal doskonały wygląd, czy to nie on powinien się tym martwić?

Ta kobieta wydawała się dziwnie chętna do zakończenia ich małżeństwa, a to sprawiało, że czuł się nieszczęśliwy.

"Nie ma sprawy - mruknął przez zaciśnięte zęby, ledwo będąc w stanie wydusić z siebie te słowa.

"Dobrze - wzruszyła ramionami Cecily. "Do widzenia i nie zapomnij o obiecanych 500 000. Oto numer karty."

Wręczyła Garrettowi liścik, pięknie wypisany jej imieniem i nazwiskiem oraz numerem karty bankowej.

Garrett parsknął śmiechem. W końcu zawsze chodziło o pieniądze.

Wychowywany przez babcię od dzieciństwa, ich więź była niezwykła. Gdy się zestarzała i zachorowała, chciał tylko, aby żyła bez żalu.

Ale jego babcia została oszukana przez tę kobietę. Kiedy zaproponował fałszywe małżeństwo, aby uszczęśliwić babcię, zażądała 500 000 dolarów na miejscu.

"Więc celowo uratowałeś babcię?" Jego głos był lodowaty jak zimowy wiatr, gdy odwróciła się, by odejść.

Cecily spojrzała za siebie z lekkim uśmiechem na czerwonych ustach. "Jeśli w to wierzysz."

Jej uśmiech był zapierająco piękny.

Po tych słowach odeszła bez śladu wahania.

Szczerze mówiąc, nawet go nie znała, nie mówiąc już o jego babci.

Ten człowiek miał urojenia nie do naprawienia.

Gdyby naprawdę działała w złych zamiarach, zażądałaby co najmniej 5 milionów, a nie zaledwie 500 tysięcy, które nie pokryłyby nawet kosztu jego szytego na miarę garnituru.

Garrett stał przez chwilę oszołomiony, zanim odzyskał spokój.

Cholera, przed chwilą zauroczył go uśmiech tej kobiety.

Spoglądając w dół, przesunął palcami po akcie małżeństwa w dłoni, a na jego ustach pojawił się złośliwy uśmieszek.

Zdjęcie uchwyciło ich razem, ale ona wydawała się odległa i nieznana, a jej delikatne rysy były podkreślone. Jej oczy w kształcie migdałów były bystre, jej łukowate brwi idealnie wygięte, a usta emanowały uwodzicielskim urokiem. W jej urodzie była jakaś enigmatyczna cecha, coś, co ledwo mógł pojąć.

Jego zimne usta wygięły się w uśmieszek. W końcu ujawni swoje prawdziwe oblicze.

Wychodząc z Biura Spraw Obywatelskich, przeklął pod nosem. Cholera, zapomniał zapytać o jej numer telefonu.

O dziwo, ona również nie poprosiła o jego.


Rozdział 2

Noc ogarnęła miasto, spowijając jego mieszkańców mrocznym całunem. Gryzący wiatr przecinał powietrze, mrożąc kości tych, którzy niefortunnie znaleźli się na zewnątrz. Poczucie melancholii utrzymywało się w atmosferze, obciążając serca ludzi.

Serce Garretta waliło mu w piersi, gdy zdał sobie sprawę, że wpadł w pułapkę. Jego samozadowolenie zaślepiło go na zbliżające się niebezpieczeństwo, które go teraz otaczało. Trzech uzbrojonych mężczyzn ścigało go nieubłaganie, a ich kroki odbijały się złowieszczym echem po pustych ulicach.

Strzały przeszyły ciszę, a dźwięk rozniósł się po nocy. Garrett walczył, wykorzystując każdą uncję siły, jaka mu pozostała. Ale przeciwko trzem przeciwnikom miał przewagę liczebną i liczebną. Kula przeszyła jego nogę, pozostawiając bolesną ranę, która pozbawiła go energii.

Desperacja ogarnęła go, gdy zdał sobie sprawę, że pozostała mu tylko jedna opcja na przetrwanie. Z wiarą rzucił się w mroźne głębiny rzeki Han, mając nadzieję, że zapewni mu to drogę ucieczki.

Tymczasem Cecily przemierzała miasto, nieświadoma niebezpieczeństwa, które czaiło się w cieniu. Nieświadoma otaczającego ją świata, była pochłonięta zadaniem przydzielonym jej przez dziekan Emmę Hill. Miała wrócić do sierocińca, a jej umysł pochłaniały myśli o dzieciach czekających na jej przybycie.

Nagle spokój nocy prysnął, gdy seria głośnych uderzeń odbiła się echem w powietrzu. Instynkt Cecily zadziałał, rozpoznając odgłos wystrzału. Wiedziała, że to nie była zwykła sytuacja, ponieważ wyraźny dźwięk AK47 wypełnił noc.

Zwrócona w stronę zamieszania, Cecily ujrzała chaotyczną scenę rozgrywającą się przed nią. Kilka postaci zaangażowało się w gwałtowną walkę, jedna z nich była wyraźnie ranna i osaczona. Bez wahania, Cecily szybko wyciągnęła swoje zaufane strzałki i wystrzeliła je z precyzją, przecinając szyje napastników.

Rzutki poszybowały w powietrze, a ich srebrne łuki świadczyły o umiejętnościach Cecily. Napastnicy krzyknęli z bólu, ściskając krwawiące rany i uciekli z miejsca zdarzenia. Choć strzałki nie przecięły im tętnic szyjnych, obrażenia były na tyle poważne, że zagrażały ich życiu.

Cecily, utalentowana studentka Szkoły Produkcji i Projektowania Uniwersytetu Khebury w Conard, była czymś więcej niż tylko piękną twarzą. Jej wcześniejsze osiągnięcia w strzelaniu i zawodach strzeleckich pokazały jej ogromny talent. Rzucanie lotkami stało się dla niej drugą naturą, umiejętnością doskonaloną przez lata praktyki.

Gdy gang się rozproszył, uwaga Cecily zwróciła się ku rannemu mężczyźnie, który wskoczył do rzeki. Wiedziała, że bardzo potrzebuje pomocy, a jego szanse na przeżycie maleją z każdą chwilą. Bez zastanowienia rzuciła się przez barierkę do mętnej wody.

Zmagając się z ciężarem mężczyzny, Cecily walczyła o jego bezpieczeństwo. Ciemność nocy, w połączeniu z brakiem jakichkolwiek źródeł światła, sprawiała, że prawie niemożliwe było rozpoznanie ich twarzy. Wszystko, na czym mogła się skupić, to ratowanie życia.Korzystając ze swojego szkolenia w Programie Wolontariatu Pierwszej Pomocy, Cecily wykonała uciskanie klatki piersiowej mężczyzny, desperacko próbując wydalić wodę, którą połknął. Kiedy jej wysiłki okazały się daremne, niechętnie uciekła się do sztucznego oddychania, przyciskając usta do jego ust i wdmuchując powietrze do jego płuc.

Ku jej zaskoczeniu, usta mężczyzny nie były zimne, jak się spodziewała, ale raczej gorące. Było to uczucie, które wywołało dreszcz w jej kręgosłupie, osobliwe ciepło, które zdawało się rozpalać w niej ogień. Ignorując to dziwne uczucie, wytrwała, zdeterminowana, by uratować mu życie.

Po kilku próbach mężczyzna w końcu wydalił wodę z płuc, kaszląc gwałtownie, gdy odzyskał przytomność. Ale coś w nim było innego. Jego ciało promieniowało intensywnym ciepłem, a oczy wypełniało nienasycone pragnienie. W chwili szaleństwa chwycił Cecily, wciągając ją w namiętny pocałunek.

Instynkt Cecily krzyczał, by się opierała, ale było już za późno. Uścisk mężczyzny zacieśnił się, a jego niekontrolowana żądza pokonała wszelkie pozory rozsądku. Walczyła z jego uściskiem, ale jej wysiłki okazały się daremne.

W głębi serca wiedziała, co to oznacza. Gdy jego rozsądek się ulotnił, wypowiedział słowa, które przypieczętowały ich los. "Wezmę na siebie odpowiedzialność - powiedział, zanim całkowicie poddał się swoim pierwotnym pragnieniom.


Rozdział 3

Potem nastąpił szaleńczy pocałunek, a ich usta złączyły się w desperackiej walce. Próby odepchnięcia mężczyzny przez Cecily były bezskuteczne, jakby był zakorzeniony w miejscu. Żal zalał ją, zdając sobie sprawę, że nigdy nie powinna była się z nim wiązać.

Wiedziała, co się stanie - straci dziewictwo. Ale nie z właściwą osobą, nie z tą, którą miała nadzieję uratować. Każda bolesna chwila potęgowała jej żal, bez względu na to, jak bardzo z nim walczyła.

W końcu zwolnił uścisk, uwalniając ją ze swoich objęć. Czas zdawał się rozmywać, gdy Cecily próbowała zrozumieć, co się właśnie wydarzyło. A potem było już po wszystkim.

Ostatnim przebłyskiem świadomości otarł jej łzy delikatnym pocałunkiem i wyszeptał: "Przepraszam, ożenię się z tobą...".

Wtulił twarz w krzywiznę jej szyi, jakby próbując zatrzymać jej esencję, zanim się ulotni.

"Spierdalaj - splunęła Cecily, odpychając go od siebie.

Zadowolony, ale osłabiony obrażeniami, przewrócił się na plecy i zapadł w głęboki sen.

Cecily zadrżała, gdy wstała, grzebiąc w swoich ubraniach w oszołomieniu. Ręce trzęsły jej się w niekontrolowany sposób, przez co guziki raz po raz wyślizgiwały jej się z palców. Minęło kilka prób, zanim udało jej się ubrać.

Jej umysł był pusty, a ciężar utraty dziewictwa z nieznajomym ciążył na niej. Utrzymujący się zapach mężczyzny przylgnął do każdego jej oddechu.

Przygryzając wargę, gniew płonął w szerokich oczach Cecily.

W ciemności jej uwagę przykuł srebrny błysk. Chwyciła strzałkę i wycelowała w jego gardło.

Niech go diabli!

Ale nie mogła tego zrobić. Nie mogła odebrać mu życia po tym, jak on odebrał jej ciało.

Porównała to do ugryzienia przez psa - niefortunny, nieunikniony incydent.

Wciąż słaba i oszołomiona spotkaniem, Cecily wstała wyzywająco, ledwo mogąc utrzymać się na nogach.

Chwiejnym krokiem pospiesznie opuściła miejsce zdarzenia, nie mając pewności co do celu swojej podróży.

Dziś nie mogła stawić czoła sierocińcowi. Jej emocje były zbyt surowe, zmuszając ją do powrotu do szkoły.

Bez wiedzy Cecily, Odette Campbell była świadkiem całej sceny.

Odette, starsza koleżanka z Uniwersytetu Conard, dorastała razem z Cecily w tym samym sierocińcu.

Obie dziewczyny otrzymały telefon od Emmy, dyrektorki sierocińca, z prośbą o powrót.

Cecily wyjechała przed Odette, co doprowadziło do nieoczekiwanego spotkania, w wyniku którego straciła dziewictwo.

Gdy Cecily zniknęła z pola widzenia, Odette ostrożnie podeszła do leżącego na ziemi mężczyzny.

Ciemność uniemożliwiała rozpoznanie jego tożsamości.

Wyjęła telefon i oświetliła teren.

Białe światło ujawniło uderzające rysy mężczyzny - wyrzeźbioną twarz, ostre brwi, zamknięte oczy i zimne usta.

Boże, był przystojny. Niewiarygodnie przystojny.

Przez umysł Odette przemknął błysk rozpoznania. Gdzieś już widziała tę twarz.

I wtedy wszystko do niej dotarło - mężczyzna leżący przed nią to nikt inny jak Garrett.

Widziała go na okładce magazynu Financial People, a jego przystojna twarz pojawiała się w każdym większym nagłówku.Myśli Odette zaczęły gonić.

Początkowo zamierzała tylko patrzeć, jak Cecily traci dziewictwo, ale los dał jej nieoczekiwaną okazję.

Cecily wyszła w gniewie, co oznaczało, że prawdopodobnie nie rozpoznała Garretta.

W samotności nocy Odette zastanawiała się nad swoim następnym ruchem.


Rozdział 4

Złe myśli wirowały w jej głowie, pokręcona mieszanka ambicji i urazy. Pomysł uratowania mężczyzny takiego jak on, uwiedzenia go, rozpalił w niej ogień. Widziała w tym swoją przepustkę do wspinania się po drabinie sukcesu, do ostatecznego porzucenia przeszłości i wytyczenia nowej ścieżki. W końcu już dawno straciła dziewictwo, oddawała się związkom i romansom, na które społeczeństwo by nie spojrzało.

Jak mogła pozwolić, by taka okazja wymknęła jej się z rąk?

Och, Cecily, dorastały razem w sierocińcu, ale zazdrość, która dusiła się w jej sercu, była niezaprzeczalna. Cecily zawsze była w centrum uwagi, nawet dziekan faworyzował ją ponad wszystko.

Ale potem Cecily odeszła, kontynuując trening strzelecki, zostawiając ją samą w sierocińcu. A ona zdołała znaleźć drogę do łóżka swojego mentora, zapewniając sobie miejsce na prestiżowym Uniwersytecie Cunard w Khebury.

Ku jej zaskoczeniu, Cecily porzuciła pogoń za strzelectwem i zapisała się na tę samą uczelnię. Dzięki wyjątkowym ocenom i oszałamiającemu wyglądowi szybko stała się sensacją w kampusie.

Cholera! Cecily udało się przeskoczyć jedną klasę, bez wysiłku wślizgując się do Cunard pod koniec drugiego roku. Zazdrość płonęła w niej nieugaszonym płomieniem.

Wydawało się, że nigdy nie zdoła uciec z cienia Cecily, wiecznie żyjąc w jej blasku.

Nie mogła tego dłużej znieść.

Cecily nigdy by nie przypuszczała, że jej szansa na wejście do wyższych sfer zostanie odebrana.

Pobiegła więc nad rzekę, zanurzając się w wodzie i bandażując zranioną nogę. Celowo rozdzierając i marszcząc ubranie, przygryzała wargę i ściskała nogi, aż łzy napłynęły jej do oczu.

Po dokonaniu wszystkich niezbędnych przygotowań i przebrań, zadzwoniła po karetkę i pozostała przy nim, dopóki się nie obudził.

Wiedziała, że ryczący dźwięk karetki go obudzi, a migające światła oświetlą jej obecność.

Wszystko było perfekcyjnie zaaranżowane, bezbłędnie wykonane.

Po czymś, co wydawało się wiecznością, ogłuszający hałas karetki przeszył nocne niebo, a jej jaskrawoczerwone światła rozświetliły ciemność.

Garrett ocknął się ze snu, kręciło mu się w głowie. Ciepło, które go pochłaniało, zostało zastąpione poczuciem spokoju. Z wielkim wysiłkiem otworzył oczy.

Do jego uszu dotarł cichy szloch.

"Obudziłeś się? Wezwałam karetkę, już tu jest."

"Ty..."

W jego umyśle pojawiły się obrazy ich namiętnego spotkania. Wiedział, co zrobił.

Uczucie było odurzające, uzależniające. Nie chciał, żeby to się tak szybko skończyło. Chciał delektować się posmakiem.

Garrett zwęził oczy, a oślepiające światła karetki ujawniły stojącą przed nim postać.

Stała przed nim śliczna dziewczyna z delikatnymi brwiami okalającymi jej jasne oczy w kształcie migdałów. Jej długie, czarne włosy były przemoczone, a krople wody spływały z nich kaskadami. Poranne promienie słońca całowały jej ramiona, sprawiając, że wyglądała czysto i eterycznie, niczym święta.Jej rozczochrane ubranie, czerwone i opuchnięte oczy oraz plamy krwi na ustach świadczyły o jej poświęceniu.

"Uratowałeś mnie? Garrett zdołał usiąść, jego głos był napięty.

Odette skinęła delikatnie głową, a w jej oczach zalśniły łzy. Nerwowo bawiła się płaszczem, a jej zachowanie zdradzało jej bezradność.

W tym momencie nie było wątpliwości co do tego, co się wydarzyło.

Serce Garretta zatonęło, ogarnęło go rozczarowanie.

To nie było nic podobnego do tego, co sobie wyobrażał, wyraźny kontrast. Doskonale pamiętał kobietę pod nim, zaciekłą i oporną, walczącą z każdą uncją siły, jaką posiadała.

A jednak kobieta przed nim wydawała się miękka i krucha.

Jego myśli były zagmatwane, nie był w stanie zrozumieć tego wszystkiego.

"Jak masz na imię? Ile masz lat?"

"Odette Campbell. Dwadzieścia dwa. Studiuję marketing na Uniwersytecie Cunard".

Garrett pogrążył się w głębokiej kontemplacji. Tej nocy został zwabiony w pułapkę, zaatakowany. Gdyby nie ona, mógłby zginąć.

Uratowała go, a on w zamian ją pogwałcił.

Musiał wziąć na siebie odpowiedzialność, nie było co do tego wątpliwości.

Był człowiekiem, który cenił obowiązek ponad wszystko.

Pamiętał o obietnicy, którą złożył, by się z nią ożenić.

Ale kiedy patrzył na żałosną postać przed sobą, nie mógł powstrzymać się od poczucia dystansu.

Po chwili wahania przemówił, a jego spojrzenie pozostało niezachwiane. "Wezmę na siebie odpowiedzialność. Ale potrzebuję czasu."

Wręczył jej wizytówkę z wygrawerowanym nazwiskiem. "Nazywam się Garrett Gray, panno Campbell. Nie zapomnę o pani. Skontaktuję się z panią, gdy tylko zajmę się tą sprawą".

W końcu tego ranka właśnie uzyskał licencję małżeńską z Cecily. Potrzebował czasu, aby wszystko uporządkować.

"Nie musisz się o to martwić... Odette opuściła głowę, udając cichy szloch. "Rozumiem... nie chciałeś tego..."

Spojrzała na wizytówkę w swojej dłoni, tytuł dyrektora generalnego R&S. Zwycięski uśmiech zagościł w kącikach jej ust, ukryty przed wzrokiem.


Rozdział 5

Gdy zapadł zmierzch, latarnie uliczne ożyły, rzucając ciepły blask na tętniące życiem miasto. Ale Cecily była daleka od zsynchronizowania się z żywą atmosferą. Zawisła nad nią chmura mroku, będąca wynikiem żalu, który trawił ją od ostatniej nocy. Dokonała wyboru, którego nie powinna była dokonać, ratując mężczyznę i tracąc przy tym coś więcej niż tylko niewinność. Resztki jego zapachu przylgnęły do jej skóry, nieustannie przypominając o jej impulsywnych działaniach.

Desperacko pragnąc zmyć fizyczne i emocjonalne ślady, Cecily wzięła długi prysznic po powrocie do swojego pokoju. Ale bez względu na to, jak mocno się szorowała, dzikość mężczyzny i bolesne wspomnienia były wyryte w jej istocie, niemożliwe do wymazania.

Jej irytacja rosła z każdą chwilą, a w jej wnętrzu rozpętała się burza. Szukając ukojenia, udała się do supermarketu, by kupić trochę warzyw. Jednak ceny wydawały się wygórowane, znacznie przekraczające to, na co mogła sobie pozwolić.

Nikt nie wiedział, że Cecily wynajęła inny dom, sekretne sanktuarium, w którym szukała schronienia przed niespokojnymi myślami.

Zbliżając się do drzwi, jej uwagę przykuł niezwykły dźwięk, który sprawił, że zmarszczyła brwi w zakłopotaniu. Ignorując niepokój, przekręciła klucz i pchnęła drzwi, odsłaniając niechciany widok.

Mężczyzna jęczał, odrzucając głowę do tyłu, podczas gdy na podłodze klęczała zmysłowa kobieta o ognistoczerwonych włosach. Wyraz twarzy Cecily pozostał niewzruszony, gdy weszła do kuchni, zdecydowana nie pozwolić, by ta scena na nią wpłynęła.

Zamykając za sobą drzwi kuchni, Cecily skupiła się na zadaniu. W ciągu pół godziny przygotowała posiłek godny króla - pieczonego dorsza z sosem limonkowo-serowym, makaron i ser z sosem wołowym oraz zupę kukurydzianą.

Gdy dwójka na zewnątrz zakończyła swoje nielegalne spotkanie, Cecily otworzyła drzwi do kuchni, podając jedzenie bez słowa. Czarująca kobieta spojrzała na nią z psotnym błyskiem w oczach, żartobliwie zauważając: "Przystojniaku, umów się ze mną następnym razem. Byłeś niesamowity!" Jej spojrzenie zatrzymało się na jego nogach.

Jeffery Morris, z lekkim uśmiechem na twarzy, odpowiedział: "Następnym razem pozwolę ci się dobrze bawić".

Ich zalotna pogawędka trwała dalej, nie zważając na obecność Cecily. Dopiero gdy kobieta wyszła, Cecily w końcu przemówiła, jej głos zabarwiony był mieszanką zmęczenia i determinacji. "Jeffery, kolacja jest gotowa.

Twarz Jeffery'ego pociemniała, a jego ton był przepełniony goryczą. "Więc dlaczego nie przyjdziesz i mnie nie popchniesz?

Cecily wzięła głęboki oddech, instynktownie cofając się przed plugawym zapachem, który przenikał powietrze. Stanęła przed nim, przyglądając się jego niegdyś przystojnej twarzy, teraz przesłoniętej bólem i urazą. Ale to wózek inwalidzki pod nim przykuł jej uwagę.

Jeffery, uprzywilejowany syn JAXAH Corporation Bank, urodził się w luksusowych warunkach. A teraz...

Gdy zauważył jej spojrzenie, w jego oczach pojawił się błysk udręki. "Na co się patrzysz? Zniesmaczony?"

"Nie - odpowiedziała cicho Cecily, ze spuszczoną głową. Z cichym postanowieniem popchnęła go w stronę stołu. "Chodźmy coś zjeść. Zrobiłam dziś twoją ulubioną rybę.Jeffery wziął kilka kęsów, po czym gwałtownie odłożył pałeczki, a jego głos wypełniła frustracja. "Kiedy zamierzasz się ożenić?!"

Cecily zamarła, zaskoczona tym nagłym pytaniem. "Jeszcze nie skończyłam studiów..."

Za jego plecami udawała, że jest żoną kogoś innego, co doprowadziło do utraty dziewictwa. Ale w głębi duszy nie mogła zaprzeczyć swoim uczuciom do Jeffery'ego, odpowiedzialności, której nie mogła się pozbyć.

Prychnął, jego słowa były ostre i pełne oskarżeń. "Cecily, kiedy mi powiesz? Dlaczego po prostu nie przyznasz, że gardzisz mną za to, że jestem niepełnosprawna!"

"Nigdy nie miałam tego na myśli - odpowiedziała bezradnie Cecily.

Nie mogła go zranić, wiedząc, jaki jest delikatny i wrażliwy. Nigdy nie odważyłaby się odrzucić jego uczuć ani go sprowokować. To jedno słowo pozostanie niewypowiedziane.

"Cecily, poświęciłem dla ciebie wszystko, nawet własną rodzinę. I przez ciebie jestem przykuty do tego wózka inwalidzkiego. Dlaczego nie doświadczysz, jak to jest siedzieć w tym zepsutym urządzeniu każdego dnia! Widzę, jak flirtujesz z innymi mężczyznami i nic cię to nie obchodzi. Nie myśl, że jestem nieświadoma twojego pragnienia pozbycia się mnie!".

Tymi słowami Jeffery zmiótł wszystko ze stołu, burząc kruchy spokój, który na chwilę zapanował między nimi.

Cecily wpatrywała się pustym wzrokiem w zgliszcza, a jej serce stopniowo pustoszało. Czy naprawdę jej nie zależało?

Była osobą kierującą się obowiązkami, przedkładającą odpowiedzialność nad własne pragnienia.

Dla kogo porzuciła swoje marzenia?

Dlaczego porzuciła pogoń za złotym medalem, znikając ze sceny rywalizacji?

Jak udało jej się przetrwać ostatnie dwa lata?

Każdego dnia pracowała bez wytchnienia, dając z siebie wszystko, ale po co?

Tak, to ona była odpowiedzialna za jego obecną sytuację.

Nie chciała zrzucać winy na innych.

Gdyby nie to fatalne spotkanie, Jeffery, człowiek przeznaczony do życia w przywilejach, nigdy nie upadłby tak daleko.

Powinien nadal być otoczony bogactwem wyższych sfer, poszukiwanym kawalerem uwielbianym przez niezliczone młode kobiety.

Ale teraz jej jedynym celem było uzdrowienie go, przywrócenie niegdyś łagodnego Jeffery'ego do jego dawnej świetności, zarówno fizycznej, jak i emocjonalnej.


Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Fałszywa żona miliardera"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści