Nierozerwalna więź

Rozdział pierwszy I'M Worried About Sarah (1)

Rozdział pierwszy

Martwię się o Sarę

Faith stała w kolejce, żeby kupić dwa kurczaki soft tacos z food trucka, który obsługiwał ten weekendowy pokaz ujeżdżania.

Z torbą w ręku przecięła to, co mogłoby być zielonym trawnikiem, gdyby to nie była Dolina Środkowej Kalifornii. Gdyby nie było mniej więcej sto stopni przez całe lato, także teraz. Zamiast tego jej buty chrzęściły nad morzem drewnianych wiórów w drodze do stodoły C. Musiała zrobić "długie cięcie", żeby ominąć ciężarówkę z wodą, która spryskiwała ścieżkę, żeby ograniczyć kurz do minimum.

W połowie drogi, kilka metrów za areną rozgrzewkową, Faith usłyszała stukot kopyt i spojrzała - i to bardzo w górę - na Johna Wintermeyera, który podjechał za nią na swoim ciemnogniadym wałachu rasy holenderskiej warmblood.

"Właśnie skończyłeś jazdę?" zapytała, wyciągając szyję, by zobaczyć jego twarz. Musiała osłonić oczy przed południowym słońcem, które wydawało się wisieć bezpośrednio nad głową Johna.

"Yup." Wtedy wydawał się wystarczająco szczęśliwy, aby pozwolić jej odejść na tym.

Ruszyli idąc razem obok siebie, jeśli o czymś takim można mówić, gdy bok jednej osoby jest prawie sześć stóp wyższy od drugiej. Utrzymywali tempo łatwiej niż Faith mogłaby przypuszczać.

John był dziwacznie wysokim mężczyzną. Jakieś sześć stóp pięć, zgadła. Może nawet sześć stóp sześć. W rezultacie sprawiał, że jego masywne konie ujeżdżeniowe wyglądały jak kucyki. W kłębie ten wałach był wyższy od Faith. Kiedy ta ogromna bestia była osiodłana, nie mogła wyjrzeć ponad grzbiet konia, nawet na czubkach palców. Ale spód butów Johna, w których siedział w metalowych strzemionach, wisiał ponad stopę poniżej dna beczki ogromnego konia. Nogi Johna wyglądały jak cienkie jak zęby w ich czystych, białych angielskich bryczesach. Faith pomyślała, że mogłaby owinąć obie ręce wokół najszerszej części uda Johna i mieć opuszki palców dotykające po obu stronach. Chociaż, z oczywistych powodów, nigdy nie próbowała.

"Jak poszło?" zapytała, mniej więcej po to, żeby mieć coś do powiedzenia.

"Mogło być lepiej." Jego głos zabrzmiał nieznacznie. Albo po prostu za daleko nad nią. Albo jedno i drugie.

"Faktyczne błędy? Czy po prostu nie podobała ci się droga, którą szedł?".

"Gdzieś pomiędzy. Piruety w kantarze były tylko takie sobie. Za bardzo podkulił zad. To moja wina, tak samo jak jego. Ale byłem dość rozczarowany tempisem."

To było ujeżdżeniowe słowo, którego Faith chyba wcześniej nie słyszała i nie potrafiła poprawnie zapisać. Ale brzmiało to tak, jakby John powiedział "tempis".

"Nie wiem co to jest," powiedziała Faith.

Przechodzili obok kolejnego dosiadanego konia, młodo wyglądającego, szczupłego siwka, który zamarł, cofnął się o dwa kroki, a następnie przekrzywił się, podczas gdy jego jeździec zawisł na nim i próbował pobudzić go do przodu. Kiedyś Faith szybko opróżniłaby teren po takim zdarzeniu. Dziś po prostu szła dalej.

"Tempi się zmienia," powiedział. "Wiesz."

"Przysięgam, John, uczę się tak szybko, jak tylko mogę. W niektóre dni mam wrażenie, że moja głowa eksploduje, a nadal nie wiem pięciu procent tego, co ty i Sarah wiecie."

Przez chwilę po prostu szli, Faith słuchając uspokajającego klekotu kopyt jego konia. Zauważyła, że John wykopał się ze strzemion i pozwolił swoim długim nogom swobodnie zwisać. Mógł z łatwością uderzyć palcem swojego wysokiego czarnego buta w tył kolana masywnego warmblooda.

Minęli stodołę A i Faith ucieszyła się, że już prawie wracają. To był taki długi spacer od wszystkiego na tych terenach wystawowych do wszystkiego innego. I to w takim upale.

"To wtedy, gdy robisz lotną zmianę wodza co x ilość kroków," powiedział. "To były dwa tempisy. Ze zmianą wodza co dwa kroki kantarowe. Widziałeś, jak robiłem jeden tempis pierwszego dnia, kiedy cię poznałem, i powiedziałeś, że wyglądało to tak, jakby koń skakał. Pamiętasz?"

"Racja," powiedziała Faith. "Racja. Rozumiem. Teraz to sobie przypomniałam. Więc czy nie zmieniał tropów co dwa kroki?"

"Och, to nie było wszystko tak źle," powiedział John, ale brzmiał zniechęcony i zmęczony. "Był po prostu nierówny i nie w stu procentach prosty. Raz rzeczywiście się spóźnił. Nie wiem. On albo ja. Prawdopodobnie jedno i drugie. On po prostu nie jest dziś swoim najlepszym sobą, ja też nie. Oboje jesteśmy zmęczeni." Minęli Stodołę B w milczeniu. "Martwię się o nią," powiedział, jego głos był mocniejszy. "Nie jestem pewien, czy to jest dobra rzecz do powiedzenia, czy nie."

Faith się zatrzymała. John i jego koń zatrzymali się. Próbowała spojrzeć na niego w górę, ale w jej oczach było zbyt wiele bezpośredniego słońca.

"Kto, Sarah? Czy klacz?"

"Obie, jak sądzę. Ale chodziło mi o dziewczynę".

"Możesz to powiedzieć. Nie jestem pewien, co mam z tym zrobić. Bardziej niż zwykle, masz na myśli?"

John odpiął pasek pod brodą swojego czarnego hełmu i ściągnął go, trzymając go między udami na pomelu siodła. Podrapał się za jednym uchem przez swoje ściśle przycięte włosy, gdy wałach przesunął się pod nim, koń podrapał jego uzdy po wewnętrznej stronie jednej umięśnionej przedniej nogi.

"Może bardziej niż zwykle. Trudno powiedzieć. Nie znam jej tak długo. Po prostu uderzyła mnie jako... To znaczy, oczywiście, jest nastolatką, ale... słowo, które ciągle przychodzi mi na myśl to wulkaniczna. Jakby było w niej jakieś ciśnienie. Rozumiem wszystko o niej i o koniu, i nie mówię, że ją winię. Też byłbym zdenerwowany, gdybym był w jej wieku i mój ojciec zrobił mi coś takiego. Ale, nie wiem. Teraz czuję, że musi być ich jeszcze więcej. Ale... wiesz co? To nie moja sprawa. Może zapomnisz, że w ogóle o tym wspomniałam?"

Znów szli razem, po czym skręcili w dół długiego przejścia przy stodole C. Faith mogła poczuć ciepło tacos przez białą papierową torbę. Czuła jak jej żołądek dudni z głodu. Zbyt długo czekała, by odważyć się na długi spacer w upale po kolację.

"Cóż," powiedziała, a potem się zatrzymała. I wątpiła, czy powinna iść dalej. Ale potem, nagle i bez większego zastanowienia, wypluła informację. "Jest fakt, że jej matka zmarła kilka miesięcy temu. Nie wiem, czy mówiła ci o tym, czy nie."




Rozdział pierwszy I'M Worried About Sarah (2)

John i jego koń zatrzymali się. Faith zatrzymała się. Spojrzała na parę, nie upośledzona już przez słońce w oczach. Błogosławiony cień padał w przejściach między rzędami stodół. Obaj wpatrywali się w nią. Człowiek i koń. A przynajmniej tak się Faith wydawało.

"Myślałem, że jesteś jej matką" - powiedział John.

"Ja? Nie. Nie jestem niczyją matką."

"Tylko kimś, kto znał ją całe życie?".

"Nawet nie to."

"Znasz ją od dawna?"

"Mniej niż dwa miesiące," powiedziała Faith, czując, że mogła przegapić swój konwersacyjny off-ramp.

"Masz ją jednak za pozwoleniem, prawda? To znaczy, nie ukradłeś jej?"

Roześmiał się. Albo próbował, w każdym razie. To upadło płasko.

"Jej babcia wie, że jest ze mną. Mam ją jako rodzaj... przysługi. Dla jej babci."

To był fakt, ale starannie skonstruowany, aby uniknąć prawdy - że Sarah była w pewnym stopniu skradziona. Przynajmniej według technicznych standardów opieki prawnej.

Przez chwilę stali w milczeniu. Potem John jednym płynnym ruchem zsiadł z konia, lekko uginając kolana, gdy opadał na ziemię. Wziął lejce nad głową swojego wałacha i znów szli.

"Więc jej mama umarła, a jej ojciec sprzedał klacz spod niej w mniej więcej tym samym tygodniu?"

"To mniej więcej tyle".

"To wiele wyjaśnia. Biedne dziecko."

Doszli do sekcji boksów oznaczonych daszkiem z napisem "John Wintermeyer Dressage". Wprowadził konia do otwartego boksu i zaczął odpinać pas.

"Nadal jednak się o nią martwię," powiedział.

"Wiem," powiedziała Faith. "Powinieneś. Ja też."

Znalazła Sarę w stajni Midnighta, co raczej nie było zaskoczeniem.

Czarna klacz została pięknie wypielęgnowana, gdy Faith wyszła na poszukiwanie jedzenia. Jej ogon został odżywiony i wyczesany, grzywa zapleciona w staranne warkocze, a następnie zwinięta w gałązki, które wyglądały jak małe pąki kwiatów co kilka centymetrów wzdłuż szyi konia. Klacz trzymała się tak nieruchomo, że sprawiała wrażenie zahipnotyzowanej.

Sarah miała założone siodło i stała w głębokich po kostki wiórach, trzymając w ręku skórzany pasek jednego ze strzemion i wpatrując się w niego z dziwnym zbliżeniem.

Faith czekała, ale koncentracja dziewczyny nigdy nie wydawała się zachwiać.

"Przyniosłam tacos," powiedziała Faith.

Najwyraźniej Sarah nie była zaskoczona głosem ani obecnością Faith. Nie rozejrzała się.

"Nie jestem głodna," powiedziała dziewczyna.

"Czy nie powinnaś mieć trochę energii do spalenia, kiedy to robisz?".

"Jest tak gorąco. Boję się, że bym zwymiotowała."

Faith założyła, że potencjalne mdłości dziewczyny były bardziej wynikiem nerwów niż gorąca. Nie powiedziała tego. Nic nie powiedziała.

"Mimo wszystko dziękuję za przyniesienie mi czegoś," powiedziała Sarah, wciąż wpatrując się w skórzany pasek. "To było miłe z twojej strony. Możesz zjeść je oba?"

"Mogłabym spróbować. Czuję, że mogłabym być wystarczająco głodna dla nas obu."

Ale przez długą, przegrzaną chwilę Faith po prostu oparła się w otwartych drzwiach stajni i wpatrywała się w plecy Sary. Faith mogła wyraźnie zobaczyć głębokie, płynne oko konia. Obserwowało ją, to oko. Przyjmowało ją, ale nie wyrażało żadnej opinii, ani za, ani przeciw. Jakby Faith nie miała żadnego znaczenia w świecie klaczy.

"Brakowało mi tego", powiedziała nagle Sarah. Jej głos utrzymywał ten głęboki, intensywny ton, w który wpadała, gdy coś było tak ważne, że ledwo mogła to przetworzyć.

Faith zaśmiała się, ale wyszło to bardziej jako wymuszone szczeknięcie. "Wiem, że nie masz na myśli tego paska," powiedziała.

"W pewnym sensie tak. I nazywa się to skóra".

"To dziwna rzecz, żeby się nazywała".

"Dlaczego jest dziwna?"

"Ponieważ każda część tego końskiego sprzętu jest skórzana. Więc dlaczego wyróżnić tę jedną parę pasków?".

"To się nazywa skóra strzemion," powiedziała dziewczyna. "Ponieważ po prostu jest. I dlatego, że jest to w przeciwieństwie do żelaza strzemiona. A ja to przegapiłam."

"Bardziej niż paska nosowego uzdy, powiedz?"

"Nie. Brakowało mi całego osprzętu w tej samej ilości".

"Myślałam, że to konia ci brakowało," powiedziała Faith.

"No. Tak. Oczywiście. Koń, tak. Ale wiedziałem, że tęsknię za koniem. Nie miałam pojęcia, jak bardzo tęsknię za tym."

Potem upuściła nagle skórę i odwróciła się, by stanąć twarzą w twarz z Faith. Spojrzała jej w oczy chyba po raz pierwszy tego dnia. Do diabła, może po raz pierwszy odkąd razem uciekły z plaży.

"Wiara. Co jeśli tym razem się uda? Co jeśli ją ujeżdżę i sprawię, że będzie wyglądała naprawdę dobrze, i to zadziała, i ktoś ją kupi? Co wtedy?"

"Ja ... absolutnie nie wiem. Przykro mi, Sarah, ale naprawdę nie wiem o żadnej z tych rzeczy. Chciałbym mieć odpowiedzi na wszystko, co cię teraz obciąża, ale nie mam. Ale, naprawdę ... kiedy myślisz o tym ... czy to jest tak bardzo gorsze, jeśli ktoś nowy ją posiada zamiast Johna?"

"Tak!" krzyknęła dziewczyna. Na tyle głośno, że Midnight lekko się spłoszył - tylko jeden duży wstrząs, który nie poruszył zbytnio nogami klaczy. "Tak, to znacznie gorsze. Mogliby ją wywieźć ze stanu. Nie mogliby pozwolić mi kręcić się w pobliżu. John pozwala mi się kręcić w pobliżu".

"Nie wiem, co powiedzieć, młody. Prędzej czy później i tak mieliśmy zamiar wrócić do domu".

"Muszę iść się przebrać," powiedziała Sarah.

Przepchnęła się obok Faith prawie gwałtownie w drodze do wyjścia z budki.

Faith zsunęła się na siedzenie obok areny, gdzie odbywała się już klasa prezentacji koni handlowych. Ściągnęła wierzchnią koszulę i siedziała w samym tylko, przesiąkniętym potem podkoszulku, mimo że nie zapewniał on żadnej ochrony przed słońcem. Odrzuciła długie włosy na kark.

Pokazywano dość nietypowo wyglądającego konia. Miał sierść w kolorze roan i był mocno zbudowany. Faith usłyszała, jak spiker powiedział, że wałach jest krzyżówką oldenburga i quarter horse.

"To wiele wyjaśnia" - powiedziała jedna z dwóch kobiet siedzących przed nią do drugiej.

Faith spojrzała na Sarę i Midnighta, rozgrzewających się w kantarze na arenie oddalonej o kilkaset stóp. Faith widziała, jak kurtka jeździecka dziewczyny była zapinana na agrafkę po wewnętrznej stronie, by wciągnąć ją w talii. Miała nadzieję, że nikt inny nie będzie się tak uważnie przyglądał.




Rozdział pierwszy I'M Worried About Sarah (3)

W międzyczasie Faith usłyszała, jak spiker opowiada, że wałach Oldenburg / quarter horse był doskonałym dżentelmenem, czy to podczas tropienia, strzyżenia, wiązania, czy jazdy na szlaku lub na plaży.

Jej uwaga została odciągnięta od dziewczyny, gdy spiker podał cenę za wałacha. Faith wydawało się, że słyszała, jak spiker mówi o ośmiu tysiącach dolarów, co brzmiało absurdalnie nisko. Przypuszczała, że to przez mieszaną hodowlę, połączoną z faktem, że quarter horse rzadko są używane do ujeżdżania. Mimo to nie mogła sobie wyobrazić, dlaczego ktoś miałby w ogóle ciągnąć konia na pokaz, skoro żąda za niego tylko osiem tysięcy dolarów.

Dwie kobiety na siedzeniu przed nią huczały pod nosem. Obie.

"Och, kogo ona oszukuje?", zapytała jedna z nich, jej głos był głębokim sykiem w uchu jej przyjaciółki.

Wyglądały na zamożne, szczupłe, pięćdziesięcioletnie i wyniosłe. Rodzaj kobiet, których nikt nie powinien się dziwić, że spotkał je na pokazie ujeżdżania.

"Nikt nie zapłaci jej osiemdziesięciu tysięcy dolarów za tego wałacha".

Wtedy Faith zdała sobie sprawę, że źle usłyszała spikera.

"Zauważ, że spiker powiedział, że dostał dziewięć punktów za piruet w kantarze?" kontynuowała kobieta. "Jeden wynik. Za jeden ruch. Daj nam ogólne wyniki z jego ostatnich sześciu testów, albo założę, że to przypadek."

Ćwierćkonny cross i jego jeździec opuścili arenę.

Sarah i Midnight wjechali do środka.

"Następnie mamy prawdziwą piękność hanowerskiej klaczy," powiedział spiker. "To jest Falkner's Midnight Sun".

Po tej otwierającej linijce Faith całkowicie straciła orientację co do spikera i wpadła w rozmowę dwóch kobiet. Nie mogła nic na to poradzić. To było bliższe. Bardziej pociągające. Poza tym przeczytała już wszystko, co spikerka mówiła w katalogu sprzedaży.

"Ach, to ta niegrzeczna dziewczyna" - powiedziała jedna. "Dlaczego John pozwala tej niegrzecznej, trudnej dziewczynie jeździć na niej?".

"Dlaczego?" zapytała jej koleżanka, jakby to powinno być oczywiste. "Dlaczego? Czy widziałaś kiedyś, jak ta klacz pracuje dla Johna? Albo nie pracuje, chyba powinienem powiedzieć".

"Nie, ale John jest dobrym jeźdźcem".

"Nie na tej klaczy, nie jest. Jak myślisz, dlaczego ją sprzedaje? Ona jest całkowicie niechętna pod nim. Nie potrafi nawet utrzymać jej na wodzy. Przez połowę czasu jest nad bitem i na dolnej części szyi, jej plecy są puste. Jest totalnym oporem i wygląda okropnie. Nie potrafi nawet podnieść jej wyników do 60-tki. Kto zapłaci za to siedemdziesiąt pięć tysięcy dolarów? Spójrz, jak klacz idzie za tą dziewczyną. Ona ożywa pod tą dziewczyną."

"Ona wygląda jak inny koń. Co ona ma, czego nie ma John?"

"Przypuszczam, że zaufanie klaczy. To była właścicielka. Nie wiem, co to zmieni, bo nikt nie wyda takiej sumy pieniędzy bez uprzedniej jazdy. On straci na tej klaczy koszulę".

Tymczasem, na tle tej rozmowy, Sarah jeździła na klaczy w wydłużonym kłusie, z tym uroczym ruchem do przodu, o którym Faith kiedyś myślała, że powinna nazywać się overstepem. Okazało się, że to określenie dotyczyło tylko chodu. Ale wydawało się, że powinno mieć zastosowanie. Potem płynnie przeszły w roboczy kantar. Sarah wykonała kilka dwudziestometrowych, a potem dziesięciometrowych kółek, czasem w kontrze do kantara - co, jak Faith teraz wiedziała, oznaczało prowadzenie zewnętrzną nogą - a innym razem z lotnymi zmianami wodza przy każdej zmianie zakrętu. Faith wiedziała, że dziewczyna pokazuje, jak klacz powstrzymuje się od przewidywania i czeka na pomoce jeźdźca.

Jeśli jej jeźdźcem była Sarah, to znaczy.

A i tak kobiety plotkowały.

"To jednak taka trudna dziewczyna" - powiedziała jedna. "Pamiętasz, jak byłyśmy na tyle młode, że wszystko wiedziałyśmy?".

I obie się roześmiały.

"Czy byłaś tam, kiedy poszła z tym 'mare-ish' rzecz?"

"Nie. Co to była za klacz?"

Sarah i Midnight wykonały piękny ruch (który Faith nauczyła się nazywać pasażem, z francusko brzmiącą wymową) w dół długiej bocznej szyny, kopyta klaczy podniosły się zapierająco wysoko i zatrzymały się w powietrzu na każdym kroku kłusa. To była rzecz piękna.

Trwająca ścieżka dźwiękowa nie była.

"Jedyna inna klacz w katalogu sprzedaży ... Jesse Rich's Westphalian ... opis katalogowy zawierał to proste stwierdzenie, że ona w ogóle nie jest 'klaczowa'. I że z tego powodu zawsze jest mylona z wałachem. A ta mała dziewczynka, po prostu się z tym obruszyła. Mówiła każdemu, kto słuchał, że bycie klaczą nie jest wadą, a każdy, kto uważa, że jego klacz jest zbyt kobylasta, po prostu źle ją prowadzi i jeździ. Że jak się wykorzystuje takie cechy, to się konia za nie nie wini. Wymyślałem wszystkim uszy, aż nikt nie chciał stać spokojnie i słuchać tego dalej".

Sarah i klacz przeszły w przedłużony kantar - grzmiący, porywający, który w jakimś innym sporcie byłby pewnie nazwany galopem. Wyglądały tak, jakby jechały razem na bitwę. Odważnie.

"Życie jest takie proste", powiedziała druga kobieta, "kiedy ma się ... jak ... dwanaście lat".

Obie znów się roześmiały.

"Właściwie," powiedziała Faith, "ona ma czternaście lat."

Kobiety odwróciły się, by spojrzeć, a potem szybko odwróciły wzrok, gdy zobaczyły, kto się odezwał. Nie znały Faith, a ona nie znała ich. Ale wiedziały, że Faith i Sarah szły razem.

Ich twarze wykręciły się w dwie różne wersje upokorzonych, wymuszonych grymasów, a oni zelżyli się z ławki i odeszli.

Faith usiadła z powrotem i odetchnęła głęboko. Spiker, na którego słowach mogła się teraz skupić, zauważał, że nie trzeba dodawać, iż klacz nadaje się dla młodszego jeźdźca, ponieważ pokazujący ją obecnie jeździec miał zaledwie czternaście lat i doprowadził klacz do czwartego poziomu, korzystając jedynie ze skromnego profesjonalnego treningu.

Następnie stwierdził, że dzięki temu nadaje się dla początkującego jeźdźca, co, jak Faith wiedziała, nigdzie nie było prawdą. Nie nadawała się nawet dla Johna.




Rozdział pierwszy I'M Worried About Sarah (4)

Sarah i Midnight ruszyły po przekątnej areny w długim, rześkim wolnym chodzie, zgięły róg chrapliwie, zatrzymały się przy znaczniku literowym A w idealnie kwadratowym halt. Zapadła krótka pauza. Potem klacz zaczęła piaffe, podnosząc kopyta wysoko, nie ruszając się nigdy do przodu. High-stepping w miejscu, jej szyja pięknie zaokrąglona. Lekko rozproszeni widzowie zerwali się do przerywanego aplauzu.

Sarah wyprowadziła klacz z areny i napięcie minęło.

Chyba że ktoś postanowił ją kupić, w którym to przypadku dopiero się zaczynało.

"Nie śpij w samochodzie", powiedziała Sarah. "Musisz spróbować tutaj w stajni ze mną. To jest o wiele bardziej wygodne niż samochód mógłby być."

Poszła na gorący spacer po spoconej klaczy, wymyła ją i odłożyła do stajni z lekkim prześcieradłem na muchy. Potem Sarah wróciła, by znaleźć Faith, która siedziała w przejściu stodoły na prostokątnej torbie z wiórami ze stajni, jedząc drugie taco.

"Nie wiem o tym," powiedziała Faith, kiedy jej usta nie były zbyt pełne.

"Poczekaj, aż zobaczysz, ile słomy położyłem. Myślisz, że jest twarda. Ale tak nie jest."

"To nie tylko to. Chodzi o to, że konie były w tym stogu. A wiesz, co konie robią w swoich stajniach. To po prostu wydaje się niehigieniczne."

"Nie, to wcale nie jest tak," powiedziała Sarah. "To betonowa podłoga w stajni, ale ta ma na niej całkiem nowe gumowe maty, na których nigdy nie stał koń. A słomę kładę sama ze świeżej beli, a potem na słomę kładę czystą derkę dla konia. To jest higieniczne. Przysięgam."

Faith mogła usłyszeć w głosie dziewczyny coś łagodnie desperackiego. Dla Sary było ważne, żeby Faith się zgodziła, ale Faith nie była pewna dlaczego. Może dziewczyna czuła się przygnębiona lub przestraszona i chciała towarzystwa.

"To nie brzmi tak źle. Ale tak naprawdę rozważałam, żeby pojechać do miasta i zafundować sobie noc w niedrogim motelu."

Faith natychmiast pożałowała, że tak powiedziała. Dziewczyna niemalże błagała.

Powinnam była być bardziej łaskawa, pomyślała. Po prostu pójść na całość.

"Zrób to jutro wieczorem. Dziś wieczorem po prostu spróbuj tego. Proszę?"

Faith wepchnęła ostatni kęs taco do ust i podążyła za Sarą do wspomnianej budki. Wciąż żując, rozłożyła szeroko ręce i opadła twarzą na głębokie łóżko ze słomy. Odwróciła głowę, by przemówić.

"Lepiej niż sobie wyobrażałam", powiedziała z wciąż pełnymi ustami.

Było już niedługo po północy. W straganie nie było całkowicie ciemno. Miękki blask wkradał się z lampek LED, które zostały umieszczone w odstępach wzdłuż korytarzy stajni, aby konie mogły zobaczyć trochę swojego otoczenia. To sprawiało, że mniej panikowały w nieznanym im miejscu. Bardziej bezpieczne.

Lekki wiatr wiał przez drzwi stajni, ale nie był chłodny. Faith czuła się tak, jakby nigdy nie było chłodno. I że może już nigdy nie będzie.

Koń po drugiej stronie przejścia, nie należący do nikogo, kogo znali, wykonywał swój neurotyczny taniec, z głową nad półdrzwiami, kołysząc ramionami w przód i w tył. Wydając rytmiczny dźwięk dudniący o drewno i stal drzwi.

Faith usiadła i spojrzała na dziwnego konia. Odwrócił wzrok, ale nie przestał się kołysać.

"Nie śpisz," powiedziała Sarah.

"Nie. I najwyraźniej ty też nie".

"Ale to nie dlatego, że nie jest tu wygodnie, prawda?".

"Nie, to nie to. Jest w porządku. Po prostu jest za gorąco, żeby spać. W samochodzie byłoby gorzej, chociaż". Hotel byłby niebem, ale nie powiedziała tego. "Więc była jakaś odpowiedź?" zapytała Faith. I natychmiast pożałowała, że tego nie zrobiła.

"Nie mam pojęcia, co to znaczy," powiedziała Sarah.

"Nieważne. Zapomnij, że nawet zapytałam".

"Nie. Naprawdę. Powiedz mi. Co miałaś na myśli?"

"Chodziło mi o to, czy ktoś podszedł do Johna i chciał ją kupić?".

"Nie mam pojęcia," powiedziała Sarah. Jej głos stał się matowy i zimny. "On mi nic nie mówi. A dlaczego miałby? To jego klacz. Nie jest moja. Myślę, że nic, co się z nią dzieje, nie jest moją sprawą".

Znów zamilkli i leżeli nieruchomo przez dwie lub trzy minuty słuchając grzmotu, grzmotu, grzmotu neurotycznego konia po drugiej stronie przejścia.

"Muszę ci coś powiedzieć," powiedziała Sarah.

Cały środek Faith zamarł. Bo w tym momencie wiedziała, że Sarah potrzebowała jej coś powiedzieć od pierwszego poranka, kiedy się spotkały. Potrzebowała powiedzieć komuś, w każdym razie. I to było wielkie coś. Faith czuła, jak wielkie to było. Chciała zadać sobie pytanie, jak i dlaczego weszła w rolę osoby, która ma to usłyszeć, ale teraz było już na to za późno.

"Nie powinnaś powiedzieć babci?" zapytała, myśląc, że słyszy krystaliczny lód strachu w swoim własnym głosie.

"Przecież chciałam. Nie sądzisz, że chciałam? Ale ona by . Nie wiem. Myślę, że po prostu by ją straciła. Ona się trzyma, wiesz? Ledwo. Jak ci ludzie w starych filmach, którzy schodzą z klifu, a potem widzisz ich i trzymają się tego jednego małego chwastu. A ziemia wokół niego zaczyna się sypać, a on się wyrywa i wydłuża, i widać korzenie. Nie chcę być tym, który jej to zrobi. Wiesz? Ona próbuje się trzymać."

"Tak," powiedziała Faith. "Myślę, że wiem."

"To o nocy, w której zmarła moja mama".

"Czy to coś, co może powinniśmy opowiedzieć ... no wiesz. Nienawidzę nawet wypowiadać tego słowa." Ale potem, po dławiącej pauzie, powiedziała. "Policja?"

"Nie wiem. Może. Tak. Ale najpierw muszę przynajmniej powiedzieć to komuś, kogo znam na tyle dobrze, by móc to powiedzieć. Prawda?"

"Tak," powiedziała Faith. "To brzmi rozsądnie. Dobrze, w takim razie słucham. Idź naprzód i powiedz to, co musisz powiedzieć."




Rozdział drugi Szacunek (1)

Rozdział drugi

Szacunek

"To nie stało się tak, jak mówił mój tata," zaczęła Sarah. "Wcale nie."

Siedzieli na prowizorycznym słomianym posłaniu w pustej stajni, prawie ramię w ramię. Obserwując neurotycznego konia, który bujał się i kołysał. On w zamian obserwował ich. Faith krótko zastanawiała się, czy dla niego też wyglądają na zmartwionych.

Czekała, aż dziewczyna będzie kontynuować. Nie zależało jej na tym, by naciskać. Ale żadne słowa nie wydawały się nadchodzić.

"Cóż, kochanie", powiedziała w końcu Faith, "jestem tu na gorszej pozycji, bo nie wiem, co według niego się stało".

"Nie wiesz jak umarła moja mama?"

"Nie."

"Myślałem, że moja babcia by ci powiedziała".

"Nie powiedziała. A ja nie chciałam się wścibiać".

"Oh. Okay. No cóż. Pokłócili się. Wszyscy zgadzają się co do tego. Było trochę po północy i mieli wielką, krzyczącą walkę w sypialni. Mój ojciec powiedział policji, że zszedł na dół, wypił drinka i włączył telewizor. I wtedy usłyszał strzał. I wtedy pobiegł z powrotem na górę. A ona... miała... no wiesz."

Zapadła cisza, z wyjątkiem stukotu ich czworonożnego sąsiada z naprzeciwka. Żołądek Faith wdarł się w zimne morze mrowienia, jakby ktoś próbował ją porazić prądem na niskim ustawieniu. Bo zaczynała mieć poczucie, do czego to zmierza.

"Dobrze," powiedziała Faith. "Okej. To pomaga. Teraz wiem, co według wszystkich się stało. Teraz idź naprzód i powiedz mi, co naprawdę się stało".

"Byłam w swoim pokoju." Jej głos opadł do miękkiego szeptu. Pochyliła się bliżej, żeby Faith słyszała. "Było tuż po północy. Obudziła mnie walka. I wtedy usłyszałam, że broń wystrzeliła. I wtedy wybiegłam na korytarz. I zobaczyłam mojego tatę. Wychodził właśnie z ich sypialni. I spojrzał na mnie. A wyraz jego twarzy... był taki... Nie wiem. Nie wiem jak to powiedzieć."

"Czy miał broń, kiedy go widziałaś?"

"Nie."

"Czy był jakiś czas między tym, jak usłyszałaś walkę, a tym, jak broń wypaliła?

"Nie. Brzmiało to tak, jakby była w samym środku zdania".

"Więc to, co mówisz, to ..."

"Nie wiem", powiedziała Sarah i ponownie odciągnęła głowę. "Nie wiem, co mówię. Cóż. Może wiem. Wydaje mi się, że może tak. Ale nie wiem."

"Wiesz, że muszę powiedzieć to twojej babci."

"Nienawidzę jej tego robić."

Faith spojrzała na neurotycznego konia w słabym świetle, a on odwzajemnił spojrzenie. Właśnie w tym ułamku sekundy jego ruchy ustały.

"To jest duża sprawa, Sarah. To jest ogromna rzecz. Ona próbuje wygrzebać wszystko, co może wykorzystać, aby uzyskać prawną opiekę nad tobą. Ona tego potrzebuje. I nawet poza tym ... Myślę, że wiesz, że to jedna z tych rzeczy, których nie możemy zatrzymać dla siebie. To zbyt ważne. Myślę, że gdybyś tego nie wiedział, nie prowadzilibyśmy tej rozmowy."

"Racja. Tak, wiem. Ale tylko ... nie dzisiaj, dobrze? Pozwól mi po prostu przejść przez dzisiejszy dzień i martwić się, czy ktoś kupuje Midnight. Pozwól mi po prostu mieć jeden dzień, aby przyzwyczaić się do faktu, że nawet powiedziałem ci. Zanim powiesz mojej babci, a ona powie wszystkim na całym świecie. Dobrze?"

"Myślę, że jeszcze jeden dzień nie zaszkodzi," powiedziała Faith.

I z tym koń wznowił swoje kołysanie.

Przez jakiś czas siedzieli w milczeniu. Co najmniej kilka minut.

Faith położyła się z powrotem na czystym kocyku dla konia na miękkim posłaniu ze słomy. Kilka minut później Sara również się rozciągnęła. Tak jakby miały spać. Faith wydawało się, że to żałosna szarada, udawać, że mogą spać po takim objawieniu jak to.

Minął odcinek bardzo przytomnego czasu. Mogło to być piętnaście minut, a może godzina. Tak czy inaczej, było boleśnie jasne, że nikt nie spał.

Faith usłyszała kroki i przez moment ją to zaalarmowało. Spowodowało, że jej serce zaczęło się dziko bić. Jak to często bywało. Ale leżała spokojnie i słuchała, i wkrótce zdała sobie sprawę, że to prawdopodobnie tylko osoba, która sprawdzała konie w stajni w nocy.

"Wiem", powiedziała Sarah, gdy kroki znów ucichły.

"Co? Co wiesz?"

"Wyraz jego twarzy. Kiedy zobaczył, że ja go widzę. Wiem, co to było. Był... zawstydzony. Jak... naprawdę, naprawdę zawstydzony."

Faith czekała cierpliwie, na wypadek gdyby dziewczyna chciała powiedzieć coś więcej.

Ale reszta nocy przeczołgała się, bez snu dla Faith i bez więcej wypowiedzianych słów.

"Obudź się, śpiochu," powiedział niespodziewany głos.

Faith otworzyła oczy, by zobaczyć Johna pochylającego się nad drzwiami kramu. Zdała sobie sprawę, że dryfowała, prawie gotowa, by w końcu upaść. Ale teraz było jasno, a John był tutaj. I jej szansa się skończyła.

Czy zawsze przychodził i budził Sarę tak wcześnie? Faith nie miała pojęcia.

Spojrzała w dół na dziewczynę, która wyglądała na to, że przespała prosto przez pobudkę w cztery oczy.

Faith spojrzała na Johna, a on odwzajemnił spojrzenie.

"Nienawidzę jej tego robić," powiedział. "Ale mogę mieć kupca. Nie mogę po prostu zabrać konia, gdy ona śpi. To może być ostatni raz, kiedy się widzą, a wtedy ona nigdy mi nie wybaczy."

Wiadomość osiadła jak ciężkie i zepsute śniadanie w żołądku Faith, który i tak zawsze był skalisty jako reakcja na przegapiony sen.

Spojrzała w dół na śpiącą dziewczynkę i prawie nie mogła się do tego zmusić. Ale John miał rację. Sarah nigdy by im nie wybaczyła, gdyby przegapiła swoją szansę na pożegnanie.

"Hej," powiedziała i zakołysała ramieniem dziewczyny.

Sarah usiadła bolt upright i potarła oczy.

"Co?"

Faith wskazała na Johna, jego wydłużony tors opierający się o drzwi kramu. Twarz Sary opadła. Jakby już wiedziała, co John przyszedł powiedzieć.

"Nienawidzę ci tego robić, dzieciaku," powiedział. "Ale potencjalny kupiec chce ją ujeżdżać. Wiem, że to trochę zimne, prosić cię o przygotowanie jej dla kupca. A jeśli nie chcesz tego zrobić, to w porządku. Zrobię to sam."

Długa cisza.

Faith mogła poczuć, że wbili się w nowy dzień, podążając za kolejną dziką huśtawką wydarzeń w nieoczekiwanym kierunku. Jakby objawienia z nocy nigdy nie miały miejsca.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Nierozerwalna więź"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści