Utknąłem w samochodzie ze swoim przeciwieństwem

Prolog

==========

Prolog

==========

Teksty od Spencera do Lauren: 1 grudnia, 8:32

Wiem, że nienawidzisz rozmawiać przez telefon, więc próbuję twojego ulubionego trybu komunikacji...

Wymyśliłem sposób, abyś mogła wrócić do domu na święta...

Skoro obiecałaś, że...

Zadzwoń do mnie!

SMS-y od Spencera do Lauren: 1 grudnia, 11:38

Unikasz mnie czy po prostu jesteś zajęta swoim sitcomem?

Jeśli jesteś zajęta pracą, to rozumiem.

Wiem, że bardzo chcesz zrobić wrażenie na swoim szefie.

A fałszywi ludzie potrzebują idealnie urządzonych domów.

Jeśli mnie unikasz, to odpuść sobie, bozo. <clown emoji>

SMS-y od Spencera do Lauren: 1 grudnia, 2:42 pm

Wiesz, że mogę powiedzieć, że czytasz je wszystkie, prawda?

Teksty od Spencera do Lauren: 1 grudnia, 6:18 pm

Lo, naprawdę chcę, żebyś tu była, kiedy dziecko się urodzi.

I szczerze mówiąc, nie jestem pewna, czy dam radę sama obsłużyć mamę i tatę przez kolejne święta...

Czuję się jak <Insert Gif of Stretch Armstrong>.

Tekst od Spencera do Lauren: 2 grudnia, 1:36:24 pm

Dobra, Lo, sposób na to, by przyprawić faceta o kompleksy.

Jestem twoim bratem i jest Boże Narodzenie i mam dziecko i...

Dostaniesz podwózkę do domu z Willem.

Teksty między Lauren a Spencerem: 2 grudnia, 1:36:32 pm

Uh wut?

Heck no. Wolę polecieć!

Naprawdę?

Zarezerwuję ci bilet już teraz!

Będzie kosztował więcej niż moja hipoteka, bo czekałeś tak długo <eyeroll emoji>

Ale to jest właśnie braterska miłość, BABY!

Przestań!

Nie rezerwuj biletu...

Wiesz, co czuję, gdy lecę.

<plane emoji> <eye roll emoji> <puking emoji><tombstone emoji><crying emoji>

A więc, podwózka.

Nikt nie mówi "w ten sposób".

<Emoji z okularami><thumbs-up emoji>

A więc autobus. Albo pociąg.

Czy oni wciąż mają pociągi?

Dla ludzi takich jak ty, którzy odmawiają latania

<Kurczak emoji>

Pociąg.

Zarezerwuję go.

Albo możesz jechać za darmo z Willem...

Wiem, że nie znacie się dobrze, ale to naprawdę dobry facet.

Wiem, że jest twoim przyjacielem, a ty moim bratem.

i kocham cię...

Ale nie.

Świetnie, więc wyślę Ci smsem szczegóły, gdzie się z nim spotkać?

NOOOOO

Znajdę swój własny sposób!

Obiecuję, że tam będę.

Jeśli jesteś pewna <wzruszenie emoji>.

Nie chcę jechać przez cały kraj

z twoim kobiecym, egoistycznym przyjacielem playboyem.

<oczy szeroko emoji>

On już taki nie jest.

Ludzie się nie zmieniają.

Przypadek w punkcie: Tata

Uczciwie...

Ale nadal Will nie jest tatą.

I już taki nie jest.

Znajdę swój transport,

i obiecuję, że wkrótce się zobaczymy.

10 grudnia, godzina 22:18

Spence, zła wiadomość.

Za długo czekałam z rezerwacją biletu.

Wiem. Zamknij się.

Więc, potrzebujesz podwózki?

...

Właśnie napisałem do Willa.

Spotkamy się w jakiejś knajpie na Santa Monica Pier.

Napiszę ci szczegóły.

...

Fantastycznie. Nie mogę się doczekać.

<eyes wide emoji>




Rozdział 1 (1)

==========

Rozdział 1

==========

Spędzenie kilku dni samotnie w samochodzie z Willem Sinclairem było po prostu najgorszym sposobem na rozpoczęcie wakacji.

Lauren Richmond nie mogła uwierzyć, że zgodziła się na absurdalne rozwiązanie Spencera dotyczące jej lęku przed lataniem. Jasne, jej brat zrobił mamę-poziomu pracy winy ją do domu na Boże Narodzenie, ale jego plan, jak ją tam dostać był wadliwy w najlepszym razie.

"Co w tym wielkiego? Spędzisz kilka dni na wycieczce z gorącym facetem, zrobisz swój obowiązkowy świąteczny obchód i wrócisz tu zanim się obejrzysz." Jej najlepsza przyjaciółka Maddie siorbała swój milkshake, mimo że kubek był pusty od solidnych pięciu minut. A milkshake nie był odpowiednim śniadaniem.

"Myślę, że masz to wszystko". Kabina w knajpie na Santa Monica Pier poczuła się nagle ciasno z jej spakowaną walizką siedzącą obok.

Kolejne siorbnięcie. "Teraz mam wszystko". Maddie podciągnęła nogi pod siebie, siedząc w poprzek, kolana schowane pod stołem. Wyglądała na spokojną i rozbawioną. Uważała, że ta cała sprawa to "los", "magia" albo "przeznaczenie".

Lauren uważała, że to niedorzeczne.

Maddie nie znała prawdy. Nie o tym. Nie o nim - "gorącym facecie", który miał zawieźć Lauren z południowej Kalifornii do północnego Illinois w ciągu T-minus dwudziestu minut (lub kiedykolwiek się pojawi).

Heck, nawet Spencer nie wiedział wszystkiego, więc to nie tak, że mogła go naprawdę winić za zasugerowanie jej podwózki z jego najlepszym przyjacielem. Gdybyś chciała się zagłębić w szczegóły, nawet sam gorący facet prawdopodobnie nie pamiętał wszystkiego, ale jej pamięć była wystarczająco dobra dla nich obojga. Z pewnością wystarczająco dobra, by wiedziała, że ten plan tylko wzmocnił jej nienawiść do świąt.

Lauren wróciła do teraźniejszości i zauważyła, że Maddie nadal mówi. "Zadurzyłaś się w nim, gdy byłaś dzieckiem, i co z tego?".

Sprawiła, że zabrzmiało to tak prosto. Tak banalnie.

Jeśli teraz był taki sam jak wtedy, gdy Lauren go znała . . flirt, urok - naukowcy prawdopodobnie używali jego uśmiechu do kalibrowania swoich instrumentów - czy byłaby tak samo bezsilna w jego obecności, jak dziesięć lat temu?

Głupi uśmiech. Głupie dołeczki. Głupi Will Sinclair.

Pomijając przymiotniki, znała prawdę o Willu i właśnie to sobie przypominała. W kółko, wwiercała to sobie do głowy. Zmarnowała więcej lat, niż kiedykolwiek przyznałaby na głos, tęskniąc za najlepszym przyjacielem swojego brata.

Teraz była o wiele starsza - i czuła, że mądrzejsza - teraz. Wiedziała lepiej.

Zwykła przyzwoitość nie czyniła go dobrym facetem.

"Lo?" Maddie przestała mówić - co znowu mówiła?- i teraz wpatrywała się w Lauren zza stołu. "Nie słyszałaś ani słowa, które powiedziałam, prawda?"

Lauren westchnęła i odsunęła od siebie swój talerz. "To będzie katastrofa".

"Czy on w ogóle wiedział, że się w nim podkochujesz?".

"Tak." Lauren odwróciła wzrok. "Nie." Jęknęła. "Nie wiem. Nie wydaje mi się. To znaczy, nie wiem, jak mógł to przegapić. Nie byłam dokładnie ukradkowa w gimnazjum."

"Middle school?" Maddie przewróciła oczami. "Jak wtedy, gdy miałaś dwanaście lat? Proszę. Założę się, że on nawet nie pamięta. Ja nawet nie pamiętam, co robiłam w zeszłym tygodniu".

Lauren uśmiechnęła się. "Tak, ale jesteś naprawdę ulotna".

To była prawdopodobnie prawda. Nie Maddie jest flighty część, to był udowodniony fakt - ale Will nie pamiętając część. I, gdyby nie Spencer, Will nawet nie wiedziałby, że Lauren istnieje.

"To. . ...to nie było tylko gimnazjum." Skrzywiła się. "To było przez całą szkołę średnią i nawet trochę w college'u".

"To jest najbardziej Lauren Richmond rzecz, jaką kiedykolwiek słyszałem." Dzwonek nad drzwiami zadźwięczał, a oczy Lauren powędrowały do wejścia. Jej serce przeskoczyło o jedno uderzenie, a ona mimowolnie zagazowała.

"Wow." Maddie potrząsnęła głową. "Jesteś w pewnym sensie bałaganiarzem".

"Przepraszam," powiedziała Lauren. "Nie chcę iść. Jak, nie tylko z nim, ale w ogóle. Wiesz, co czuję w związku ze świętami. I moich rodziców. I podróżowania. Myślisz, że jest już za późno, żeby się wycofać? Mogę im powiedzieć, że mam za dużo pracy. To nie jest kłamstwo." Tak ciężko pracowała i wreszcie czuła, że robi jakieś postępy w rozmowach z szefem. To naprawdę był straszny moment na odejście.

Nieważne, że jej szef nalegał, by poszła. Dekoratorzy sitcomów najwyraźniej też potrzebowali wakacji. Niezależnie od tego, czy ich chcieli, czy nie.

Maddie wzruszyła ramionami i wbiła widelec w kawałek omletu z opuszczonego talerza Lauren. "To znaczy", usta do połowy pełne, "czy naprawdę chcesz powiedzieć Spencerowi, że nie przyjdziesz?".

Lauren jęknęła. Nie, pomyślała, jak małe dziecko, któremu zadano pytanie, na które już znało odpowiedź. Nie chciała powiedzieć Spencerowi, że nie przyjdzie. Nie mogła mu tego zrobić i dobrze o tym wiedziała. Nie dość, że zostawiła go samego, by nawigował po trwającej wojnie domowej między ich rodzicami, to jeszcze jego żona miała lada dzień urodzić. Spencer i Helen liczyli na to, że Lauren będzie mogła poznać swoją pierwszą siostrzenicę lub siostrzeńca. Mimo zbliżającej się podróży z piekła rodem, Lauren naprawdę nie chciała tego przegapić.

Poza tym minęły trzy lata, odkąd była w domu na święta. Spencer wyrzekłby się jej, gdyby próbowała dłużej rozciągać swój hiatus od rodziny. Zostawiła go w samym środku niekończącej się waśni rodziców, jak głupi kit wciskany tam i z powrotem między nimi w niesprawiedliwej grze bez zwycięzcy.

"Spencer był naprawdę słodki, że w ogóle zorganizował dla ciebie tę przejażdżkę" - powiedziała Maddie. "On za tobą tęskni. Chciałabym, żeby mój brat za mną tęsknił, ale jest tak naćpany przez większość czasu, że chyba nawet nie pamięta, że ma siostrę." Dzikie włosy Maddie wystawały zza okularów przeciwsłonecznych, które wetknęła na czubek głowy. Jej kolczyk w nosie błyszczał w świetle słonecznym wpadającym przez okno.

"Czy chcesz iść z?" zapytała Lauren. "To uczyniłoby całą sprawę bardziej znośną".

"Tak, super współczuję ci, że musisz być zamknięta w samochodzie z facetem, który wygląda jak Chris Evans po serum super żołnierza".




Rozdział 1 (2)

"Maddie."

"Czy zamierzasz prawie dotknąć jego spoconych pecsów, jak zrobiła to Peggy Carter? Bo ja myślę, że powinnaś prawie dotknąć jego spoconych pecsów tak jak zrobiła to Peggy Carter". Maddie machnęła brwiami.

"Nie pomagasz," powiedziała Lauren. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowała, by jej przypomniano, było to, jak wyglądał Will. Jakby zapomniała. Jakby kiedykolwiek miała zapomnieć.

Drzwi zamachnęły się i Maddie wypuściła słyszalny sapanie.

"On tu jest, prawda?"

"Gdybym nie obiecała Dylanowi, że spotkam się z jego rodzicami w te święta, byłabym w tym samochodzie tak szybko, że olimpijczycy musieliby przypiąć mi numer".

"Wytrzyj usta, ślinisz się. Co pomyślałaby matka Dylana?"

Wzruszyła ramionami, wciąż patrząc na drzwi. "Może on jest inny".

"Ludzie się nie zmieniają, Maddie," powiedziała Lauren.

Spojrzała prosto na Lauren. "Czasami tak jest," powiedziała. "I biorąc pod uwagę to, jak wygląda, możesz chcieć dać mu korzyść z wątpliwości". Zrobiła pauzę. "On się rozgląda, Lo. Macha czy coś."

Żołądek Lauren przewrócił się. Nie mogła się zmusić, by stanąć z nim twarzą w twarz. Upokorzenie z ostatniego razu, kiedy go widziała, było tak świeże, że ją prześladowało. A to było lata temu.

On pewnie nawet nie pamięta. Słowa te niewiele ją pocieszyły. Tak, był bardzo pijany, ale jak mogła założyć, że tak łatwo zapomniał o czymś, co tak mocno utkwiło jej w pamięci?

"Hej, Will!" Maddie wstała i machając obiema rękami, zwróciła jego uwagę i wymruczała słowa, Over here! wskazując jednocześnie na Lauren.

Gdyby Lauren mogła wypalić spojrzeniem dziurę w twarzy Maddie, zrobiłaby to.

Maddie usiadła z powrotem, szczerząc się z otwartymi ustami, jakby jej twarz dawała kciuki. Sięgnęła przez stół i położyła dłoń na dłoni Lauren. "Nawet jeśli on się nie zmienił, to ty się zmieniłaś. Nie jesteś już tym dzieckiem, Lo. Jesteś mądrą, inteligentną, odnoszącą sukcesy kobietą - która po prostu zdarza się, że jest przerażona lataniem."

Lauren zwinęła się w dolnej wardze, gdy słowa Maddie zatopiły się w niej, po czym nastąpiła fala przekonania. "Wiesz co? Masz rację. Jestem wszystkimi tymi rzeczami. Nie jestem tą dziewczyną, która zwykła całować swoją poduszkę i udawać, że to Will Sinclair."

Szczęka Maddie zwiotczała, gdy spojrzała przez ramię Lauren.

O, nie. On jest tuż za mną.

Serce Lauren przyspieszyło jak pies w domu, do którego na zewnątrz podjechała ciężarówka Amazon Prime. Ciepło pełzło w górę jej szyi do jej policzków.

"Uh, Lauren?" Głos za nią wzbudził wszystkie wspomnienia, zażenowanie latami noszenia pochodni. Odrzucenie. Głupi sposób, w jaki wymyślała historie o tym, że Will musiał trzymać swoje prawdziwe uczucia do niej w tajemnicy z powodu przyjaźni z jej bratem.

To wszystko wydawało się teraz takie głupie. Była taka głupia!

Już dawno temu poznała prawdę o Willu - był taki sam jak wszyscy inni. Nie można było mu ufać.

Odwróciła się w stronę głosu i zagroziła, że jej serce przestanie przeskakiwać, tak dopomóż jej Bóg.

Zdecydowanie łatwiej byłoby jej przypomnieć sobie, dlaczego go nienawidziła, gdyby nie wyglądał w ten sposób.

Jak to było w zwyczaju w przypadku mężczyzn, Will z wiekiem tylko zyskał na wyglądzie. Wypełnił się, a według niedawnego SMS-a od Spencera trenował kolegialny baseball. Musi być jednym z tych trenerów, którzy ćwiczyli ze swoimi zawodnikami. Zatrzymała się na chwilę, by pozwolić sobie wyobrazić, jak wyglądał bez koszuli. Jak dobrze zarysowany był jego sześciopak i co czułaby pod palcami?

I jak Peggy Carter oparła się pokusie, żeby się dowiedzieć?

"Lo," Maddie kopnęła ją pod stołem, a Lauren zdała sobie sprawę, że się gapi.

Oczyściła swoje gardło. "Hej, Will."

Uśmiechnął się. Cholerny ten dołeczek. "Wyrosłaś."

"Uh, tak," Lauren fumbled z jej słów. "Biorę to, że ćwiczysz. . uh. ...cieszę się, że byliście w stanie to wypracować, tę podróż. . out." Wskazała na niego palcem, modląc się, by to powstrzymało jej usta przed klapnięciem.

Umartwienie. Zarumienione od gorąca policzki. Spocone dłonie. Trzymaj się razem, Lauren.

Czuła-nie widziała-Maddie przerażone spojrzenie szerokich oczu na niej.

"Tak! Czas zadziałał świetnie."

Lauren dała swojej przyjaciółce to, co miała nadzieję, że było wyraźnym S.O.S.

"Czy ona nie jest cudowna?" Maddie mruknęła. "I inteligentna i odnosząca sukcesy i - czy wiesz, że jest dekoratorką w sitcomie? I artystką? Ale nie jedną z tych papkowatych artystek, które jedzą kamienie i żyją z ziemi. Prawdziwa artystka. Pewnego dnia wygra Emmy, tylko czekaj. Ale pewnie to wszystko wiesz".

Więc Maddie musiała zinterpretować swoje S.O.S. jako Upokarzaj mnie dalej, proszę, sama nie zrobiłam tego wystarczająco dobrze. Lauren kopnęła Maddie pod stół. Ta nawet nie wzdrygnęła się. "Jestem Maddie, najlepsza przyjaciółka".

roześmiał się Will. "Już cię lubię, Maddie." Pochylił się bliżej niej, jakby mówiąc o Lauren, jakby jej tam nie było, "I rzeczywiście jakby już wiedziałem, że o Little Richmond, ale dzięki, że dałeś mi znać."

Do Lauren, teraz niewątpliwie buraczkowo czerwonej, "Czy to twoje torby?". Zerknął na walizkę i torbę siedzącą w ich kabinie.

"Tak," powiedziała, wciąż zarumieniona. "Jestem nadmiernym pakowaczem, więc jest to rodzaj dużo. Jest to część dlaczego nie latam - nie chcę dowiedzieć się, że moja torba jest nadwaga, a następnie - whoops!- trzeba otworzyć go i usunąć moją bieliznę na podłodze lotniska lub cokolwiek. Więc po prostu tak jakby wrzuciłem wszystko i to naprawdę nie był mój pomysł, wiesz, żeby jechać do domu na święta, a zwłaszcza nie jechać z tobą. . ."

Shut up shut up shut up shut up shut up

". ...i mogę je zdobyć sama." Lauren wpatrywała się w podłogę, ślad po jej wymiotach słownych błagał o wytarcie. To był jej najgorszy koszmar, spełniający się.

"Nie mam nic przeciwko." Sięgnął po nie, ale wysunęła zaborczą dłoń, zatrzymując go.

"Nie," pstryknęła, "mam to".

Nie miała zamiaru pozwolić Willowi Sinclairowi na bycie miłym facetem.

Spojrzenie Maddie spadło na jej pusty talerz. Lauren wiedziała, że nie jest do końca serdeczna, ale Maddie nie rozumiała, nie znała historii - ani prawdy - że zasłużył na każdą odrobinę jej złośliwości. I tak było bezpieczniej. Jej sercu nie można było ufać tam, gdzie chodziło o Willa.




Rozdział 1 (3)

"Dobrze." Wyciągnął obie ręce w górę w ramach kapitulacji. Niezręczna pauza wypełniła przestrzeń wokół ich stołu. Potem wzruszył ramionami. "Wybiorę się na zewnątrz i uruchomię samochód, jak sądzę. Po prostu spotkaj się ze mną na parkingu, kiedy będziesz gotowy do drogi? To czarny Jeep Grand Cherokee."

Przytaknęła i uśmiechnęła się uprzejmie, taki, jaki daje się osobie, która właśnie pączkuje w kolejce w sklepie spożywczym, a on odszedł. Zerknęła, by znaleźć swoją najlepszą przyjaciółkę wpatrującą się w nią zza stołu.

Lauren spojrzała z powrotem, obronnie. "Co?"

"Czy naprawdę tak zamierzasz się zachowywać przez następne trzy dni? On robi coś miłego dla ciebie, pozwalając twojemu wystraszonemu tyłkowi wozić się w jego samochodzie."

Lauren stała. "Nie daj się zmylić, Maddie. Will Sinclair nie jest miłym facetem. Nie kiedy byliśmy dziećmi i nie kiedy byliśmy w college'u i na pewno nie teraz."

"Więc, twój plan jest być niegrzeczny przez cały czas".

"Nie. . . .jawnie."

"Cóż, to powinno być zabawne."

Lauren westchnęła, wiedząc, że nadszedł czas, aby odejść. "Wstań i przytul mnie, albo uwolnij mnie od nieszczęścia. Twój wybór."

Maddie stała i westchnęła. "Nic nieszczęśliwego w tym człowieku, to wszystko, co mówię." Rzuciła ramiona wokół Lauren. "Bądź dobra. Bądź bezpieczna. Miej trochę zabawy, prawda? Możesz stać, aby rozluźnić się".

Lauren jęknęła i odciągnęła się. "To będą najgorsze święta w historii, więc rozluźnienie naprawdę nie jest wysoko na mojej liście priorytetów".

Maddie obdarzyła ją smutnym uśmiechem. "Będzie dobrze."

"Zobaczymy się za kilka tygodni." Odwróciła swoją walizkę i dała przyjaciółce fale.

"Wiesz, że on całkowicie słyszał, jak mówiłaś to coś o całowaniu poduszki, prawda?" Maddie zawołała za nią.

Lauren ponownie jęknęła i wytoczyła swoje torby za drzwi, gdzie zauważyła Willa, opierającego się o samochód jak Jake Ryan na końcu Szesnastu świec. Miał na sobie lotniki, sprany w stylu vintage niebiański podkoszulek, który rozciągał się ciasno na jego dobrze zarysowanej klatce piersiowej i bicepsach, a on nadal, po tych wszystkich latach, sprawiał, że serce przewracało jej się w piersi.

Nie jesteś już tą dziewczyną! Powtarzała te słowa w kółko w myślach, a nawet mruczała je do siebie, nie dlatego, że próbowała przekonać samą siebie, ale dlatego, że to była prawda.

Ta dziewczyna, dziewczyna, którą była, ciągnęła do Willa tylko dlatego, że był popularny, przystojny i poza jej ligą. Ale teraz wiedziała lepiej. Wiedziała, że nie należy podkochiwać się w kimś z powierzchownych powodów. Nauczyła się też, że naprawdę jest szczęśliwa będąc sama. To było bezpieczniejsze, w końcu, o czym powinna pamiętać.

Ludziom nie można było ufać. Zawsze cię zawodzą, a Will Sinclair już jej to udowodnił, prawda?

Co oznaczało, że jedyna przyszłość, która go obejmowała, to najbliższe dwadzieścia dziewięć godzin.

I to było dwadzieścia dziewięć godzin, jeśli nie skorzysta z łazienki.

Była zdecydowana to przetrzymać.




Rozdział 2 (1)

==========

Rozdział 2

==========

"To jest twój samochód?"

Gdy Will obserwował, jak młodsza siostra Spencera z trudem wlecze absurdalnie przerośniętą różową walizkę na parking, pomyślał, że po tej wycieczce jego dług wobec najlepszego przyjaciela może wreszcie zostać spłacony.

Potem natychmiast zauważył, że mógłby spędzić resztę życia, robiąc Spencer przysługi, a to nawet by się nie zbliżyło.

"To jest to." Odepchnął się od SUV-a. "Ona zaprowadzi nas tam, gdzie trzeba".

Lauren zaszkliła się na niego. Nie widział jej od wielu lat, ale w tym czasie nie tylko dorosła, ale też najwyraźniej zasiała w sobie urazę do niego. Nie był do końca pewien dlaczego, ale postanowił wrzucić to do pudełka myśli "nie mój problem".

Zapowiadał się lodowaty tydzień, zarówno w środku, jak i na zewnątrz samochodu.

"Przyniosłem ci kawę." Miał nadzieję, że to będzie oferta pokojowa.

"Nie piję kawy", powiedziała płasko.

"To nie to, co powiedział Spence". Otworzył drzwi samochodu i chwycił kawę z uchwytu na kubek.

Spojrzała w dal.

"Powiedział, że lubisz, uh-" spojrzał na bok kubka- "białą czekoladę mokka?".

Kopnęła w coś na ziemi. "Dzięki." To mogło faktycznie zaboleć ją, że to powiedziała.

"Czekam na ciebie." Otworzył dla niej tylne drzwi. "Tutaj, mogę złapać to..."

"Mam."

Racja. Miała to.

Pewnie była jedną z tych kobiet, które obrażały się, gdy mężczyzna próbował przytrzymać dla niej otwarte drzwi. W dzisiejszych czasach nie sposób było wiedzieć, jak się zachować. Uczono go, że ma być dżentelmenem, ale teraz to było obraźliwe. A ostatnią rzeczą, jaką chciał zrobić, było obrażanie pięknej kobiety.

I tak. Lauren była piękna.

Nie pretensjonalna - piękna, ale taka, która była niedopowiedziana. Bardzo mało makijażu. Długie, brunetkowe włosy zaczesane w niechlujny kok. Miała na sobie legginsy i koszulkę Rainbow Brite, która przytulała jej krągłości, które ledwie odetchnął, by docenić.

Więc, młodsza siostra Spencera. . już nie taka mała.

Wieloletnia obietnica złożona jego najlepszemu przyjacielowi przerwała jego myśli. Nie miał też zamiaru jej łamać - niezależnie od tego, jak bardzo ciekawiła go Lauren.

Wsunął się za kierownicę i patrzył, jak wnosi walizkę do tyłu, razem z walizką na komputer i jeszcze jedną torbą. Opuściła klapę i zatrzymała się na zewnątrz - w bocznym lusterku widział, jak przykłada rękę do głowy, jakby chciała powiedzieć: "Co ja robię?!" - a potem otworzyła drzwi pasażera i zapięła się. Położyła torebkę na kolanach i wyciągnęła kartkę papieru.

"Wyznaczyłam najszybszą drogę stąd do Chicago. Jeśli zrobimy minimalne przystanki i będziemy prowadzić na zmianę, to prawdopodobnie uda nam się to zrobić w trzy dni. Zrobiłam też listę kilku hoteli po drodze i zadzwoniłam, żeby potwierdzić, że mają dwa wolne pokoje, więc nie będziemy, no wiesz, musieli się dzielić."

Powiedziała to tak, jakby ta myśl ją obrzydzała. Zmarszczył brwi.

Otworzyła GPS w swoim telefonie i zaczęła klikać dookoła. "Możemy użyć mojego telefonu do GPS, jeśli chcesz, ale mam audiobooka i trzy podcasty, których planuję słuchać, więc czy byłoby lepiej, gdybym podłączył szczegóły do twojego?" Zerknęła w górę na niego i jej wyraz zmienił się. "Co?"

Zacznij stepować, kolego.

"Czy twój brat powiedział ci coś o tej podróży?"

"Powiedział mi, że wracasz do Illinois na święta i mogę się z tobą zabrać".

"Tak . ." powiedział, powoli, "to prawda. . . ." Zrobił pauzę. "Ale mam już zaplanowaną trasę".

Przesunęła się w swoim siedzeniu, aby odwrócić się w jego stronę. "Naprawdę."

"Tak. To zajmie siedem dni."

Jej twarz wyglądała jak wtedy, gdy dentysta mówi ci, że masz trzy ubytki i otwierasz się, bo wszystkie muszą być natychmiast wywiercone.

"Siedem dni?" Praktycznie krzyknęła. "Co? Dlaczego?"

Naprawdę nie chciał wchodzić w szczegóły dotyczące tego, dlaczego podejmował tę podróż - zwłaszcza nie z kimś tak uśpionym przez jego bycie w jej orbicie. To i tak nie zmieniłoby jej zdania ani nastawienia do niego. Kiedyś wykorzystałby swój osobisty ból jako sposób na manipulowanie uczuciem kobiety, ale się zmienił. Nie był już takim facetem.

A część tej zmiany oznaczała zatrzymanie wielu osobistych uczuć dla siebie.

"To po prostu coś, co zawsze chciałem zrobić", skłamał. "Nie spiesz się, zobacz widoki, idź tam, gdzie droga mnie zabierze. Poza tym, ta trasa jest dość sławna - kiedy wszystko się skończy, będziemy mieli prawo do chwalenia się."

Lauren zaczęła odpowiadać, ale zatrzasnęła szczękę.

Wręczył jej książkę jak emisariusz próbujący zażegnać wojnę we Francji. "Zrobiłem listę rzeczy do zobaczenia po drodze".

"Ta podróż nie może trwać tydzień," powiedziała.

"W zasadzie może. Jeśli nie będziesz się spieszył."

Wyraz jej twarzy powiedział mu, że nie była rozbawiona.

"Więc, czy to jest jak, twoje wakacje?" Głęboka, zmartwiona linia ustawiła się na jej czole.

"Tak, coś w tym stylu."

"Naprawdę nie chcę jechać na wakacje z tobą - myślałem, że to tylko jazda do domu. I mówiąc zupełnie szczerze, ja też nie chcę wracać do domu, więc to jest, wiesz, dużo." Myślał, że może hiperwentylować. "Kto bierze road trip w grudniu? To nawet nie ma sensu." Mówiła teraz do siebie. "Dlaczego nie zrobiłbyś tego w czerwcu lub lipcu lub w jakimkolwiek innym czasie niż Boże Narodzenie?".

"Jestem trenerem baseballu," powiedział. "Trudno o wakacje w trakcie sezonu". I jeśli to, co powiedział mu tata, było prawdą, to teraz albo nigdy, aby załatwić tę podróż.

Zrobiła pauzę, a on nie mógł nie zastanawiać się, co dzieje się w jej umyśle.

"Ale jedziesz na wakacje sam?" Brzmiała autentycznie zdezorientowana - zdumiona, że zrobiłby coś, co uważała za tak dziwne.

"Już nie." Uśmiechnął się.

"Czy zarezerwowałeś nasze pokoje?"

"Nie."

"Figured out stops?"

"Nie."

"Made any plans at all?"

"Tak." Potem, po zastanowieniu, "Cóż, nie. Plan jest taki, żeby przejechać historyczną autostradą z LA do Chicago, a następnie przejechać godzinę stamtąd do domu."




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Utknąłem w samochodzie ze swoim przeciwieństwem"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści