Can't Fuck With Fate

Prolog

Była tam kobieta.

Stała może o całą stopę niższa od moich sześciu-trzech. Chciałem ją zbadać z bliska, żeby zrozumieć, dlaczego tak mnie zafascynowała, ale szelest liści, które opadały wokół moich stóp, rozproszył mnie na tyle, że zapomniałem o zadawaniu pytań. Byłem zbyt zajęty myśleniem o okolicznościach, które doprowadziły mnie do tego punktu w moim życiu.

Skalne, pieprzone dno bez fundamentów, na których można by się odbudować.

Ścisnąłem mocno wąż gazowy. Kim do cholery była ta kobieta? Za duża bluza z kapturem wisiała na jej kruchej sylwetce beztrosko, jej długie ciemne włosy spływały przez ramiona w gustownych falach. Nie mogłem dobrze przyjrzeć się jej twarzy. Najwyraźniej robiła wszystko, by ją ukryć. Domyśliłem się, że czegoś chce, skoro nie ruszyła się z miejsca, w które się wpatruje, jej ciało dostrzegalnie obróciło się w moją stronę.

Kiwnąłem do niej grzecznie głową, gdy zorientowałem się, że nie zamierza przestać się gapić. Ja też miałem pieprzoną paranoję. Po tym, co się właśnie stało i co wytrzymaliśmy, potrzebowałem szybko stąd spierdalać.

Patrzyłem, jak jej twarz wyłania się zza krawędzi kaptura, a jej wielkie zielone oczy skupiają się na mnie. Zerknęła na tył mojego samochodu, zanim wróciła do mnie. "You on the run, handsome?" Jej głos był przytłumiony, jakby paliła papierosy przez całe życie. Nie było w niej nic podejrzanego, poza bluzą z kapturem.

Chichotałem. "Coś w tym stylu."

Przez sekundę, i mam na myśli bardzo krótką, pieprzoną sekundę, ciemność momentalnie błysnęła nad jej oczami. Prawie jak chmura, która zacienia się nad słońcem w jasny letni dzień. Tak szybko jak się pojawiła, tak szybko zniknęła.

Kąciki jej ust rozchyliły się w uśmiechu. "Cóż, jest takie miejsce na obrzeżach centrum Los Angeles. Bar nazywa się Patches." Oceniła mnie. "Nie ma obietnic, że pozwolą takiemu ładnemu chłopakowi jak ty zostać, ale zawsze możesz spróbować".

Stałem tam z pikaniem pompy gazowej w tle, moje usta były lekko otwarte. Wszedłem do sklepu, aby zapłacić za moje paliwo i zanim zdążyłem jej podziękować, już jej nie było.



Rozdział pierwszy (1)

Chciałbym pamiętać dzień, w którym zostałem przyjęty do rodziny Kane, ale byłem ledwie na tyle dorosły, by tworzyć żywe wizje wewnątrz mojej głowy. Miałam kilka dni, porzucona i pozostawiona na progu miejscowego sierocińca w obskurnej dzielnicy San Francisco. Nie wiem zbyt wiele o tym, co się stało, nie dlatego, że Kanesowie nie chcieli, żebym wiedziała, ale dlatego, że nigdy nie chciałam pytać. Bycie wyrzuconym przez rodziców jako dziecko to wszystko, co muszę wiedzieć. Miałam szczęście, że państwo Kane byli tam następnego dnia, chcąc znaleźć swojemu bachorowi syna, braciszka, z którym mógłby się bawić.

Zamiast tego dostał siostrę.

Royce miał trzy lata, kiedy wróciłem do domu i... nie był zachwycony, że zamiast brata dostał siostrę.

Najwyraźniej rozmowa ze mną zajęła mu czterdzieści pięć minut, ale potem już nigdy nie przestaliśmy. Teraz mam piętnaście lat. Można powiedzieć, że wszystko się zmieniło.

"Royce!" krzyczę na mojego sfrustrowanego brata, gdy okrąża boisko do koszykówki na naszym podwórku, trzymając mój telefon w powietrzu. "Oddaj mi go w tej chwili, kurwa!"

Śmieje się tak głośno, że chcę wepchnąć mu stopę w usta. Royce z biegiem lat stawał się coraz bardziej irytujący, ale wiem bez cienia wątpliwości, że gdybym czegoś potrzebował, to byłby to mój starszy brat, którego poprosiłbym najpierw.

Musiał zatrzymać się w połowie biegu, bo wpadam na niego, moja twarz zgniata się z jego plecami, zanim spadam na ziemię. Niebieskie niebo pływa nade mną pośród żółtego zachwytu słońca.

Ramię haki wokół mojego mid-back, przynosząc mi bezpiecznie z powrotem do moich stóp. "Nah uh, nie dostaniesz jeszcze umrzeć na mnie, Duchess. Nadal jesteś mi winna te dwadzieścia dolarów".

Odpycham się od jego klatki piersiowej, ignorując to, jak twarde są jego mięśnie pod koszulą.

"Daj mi mój telefon!" Umieszczam rękę wyciągniętą do niego z drugą na moim biodrze.

"Słyszałem, że jeden z tych małych świeżaków w szkole chce zabrać moją siostrę na randkę..." droczy się i właśnie wtedy słyszę za sobą inny głos.

Gwizd Orsona przebija się przez moje bębenki. "Cholera, ktoś nowy w zasadach? Nie wiedziałeś, że nie możesz zabrać małej panny Jade Kane na randkę bez przejścia przez jej starszych braci?". Oczywiście mój irytujący brat ma również irytujących przyjaciół, którzy również irytująco upomnieli się o mój tak zwany irytujący tyłek. W szkole jestem nietykalna. To nie jest pomocne, kiedy nie miałbyś nic przeciwko byciu dotykanym.

"On jest nowy. Będę go ładnie rozpieszczać", błagam Royce'a, patrząc jak jego kciuk unosi się nad moim telefonem. Nie przeszedłby przez mój telefon, ale gdyby jakiś tekst przyszedł, kiedy go trzymał, to jestem prawie pewna, że zrobiłby to - Ding.

Kurwa.

Przechyla głowę. Patrzę z przerażeniem, jak jego oczy przelatują po słowach, które się pojawiły.

Spogląda na mnie. "Kim jest ten mały skurwiel?"

"Co on powiedział?" Orson pyta, przebiegając palcami przez swoje ciemne, kręcone włosy. Orson to mierzący sześć stóp sześć pół-śródziemnomorski Francuz, pół-amerykański bóg koszykówki i jeden z najlepszych przyjaciół Royce'a. Nie jestem właściwie pewna, jak to się stało, że stali się sobie tak bliscy, skoro Orson jest utalentowany i zdołał ukończyć liceum jako najlepszy w swojej klasie. Royce nie jest głupi, ale potrafi być idiotą. Tak, to jest różnica. Orson również właśnie został wybrany do NBA, co tylko dodaje do jego stale rosnącej listy powodów, dla których tak wiele dziewczyn go pragnie. Byłem w nim zadurzony przez większą część mojego życia, dopóki nie zobaczyłem dziewczyn, które podrywał. Wszystkie tak piękne. Daleko poza moją ligą. Jego gładka brązowa skóra i ciemnozielone oczy były zabójcze, ale kiedy błysnął swoim pięknym uśmiechem, wszystkie dziewczyny padały martwe. On i Royce mieli to na pewno wspólne, ale to mniej więcej tyle, jeśli chodzi o podobieństwa.

"Kurwa, powiedział, że chce, żeby się wymknęła", Royce pstryka, jego palce latają po mojej klawiaturze.

"Royce." Potrząsam głową, besztając go. "Mam, kurwa, piętnaście lat. To o wiele mniej niż to, co robiłeś w moim wieku i cholernie dobrze o tym wiesz".

"Beside the point." Olśniewa mnie, jego kciuk unosi się nad przyciskiem wysyłania. "Przeżyłem całe swoje gówno, więc nie musiałeś." Mruga do mnie. "Jestem dobrym bratem jak to".

"Royce," jęczę, tupiąc podeszwą moich Vansów o beton.

Orson odbija piłkę do koszykówki między nogami i celuje w obręcz, strzelając z linii trzypunktowej.

"Wy nigdy nie przestaniecie się jej czepiać". Inny znajomy głos pochodzi z tyłu mnie ponownie, a ja odwracam się, aby zmierzyć się z trzecim chłopcem, aby utworzyć potrójne zagrożenie-Storm Mitchell. Royce, Orson i Storm byli najlepszymi przyjaciółmi od szkoły podstawowej - co oznacza, że tak, znam ich praktycznie całe życie. Storm Mitchell nie była taka jak Orson czy Royce. Storm był najmądrzejszym dzieckiem w naszej szkole i miał IQ, które to potwierdzało. Nigdy nie miał dziewczyny - choć wielu go pragnęło - i zawsze, zawsze miał w pobliżu swój laptop. Stormy miał zamiar pewnego dnia wyleczyć świat ze wszystkich problemów, musiał tylko stworzyć odpowiednią aplikację, aby to zrobić. Storm ma blond włosy, szare oczy - pasujące do gniewnego nieba - a jego skóra jest biała jak śnieg. Jego rzęsy są gęste, a zęby proste. Jest doskonałością w dziwnym opakowaniu. Kochałam Stormy'ego, nawet jeśli nigdy się nie uśmiechał. Po pewnym czasie można się do tego przyzwyczaić.

"Tak", mówię do Storma, gdy podwija rękawy swojej koszuli. "Royce próbuje przestraszyć chłopaka, któremu już powiedziałam, że odrzuci".

"Ponieważ wspomniany chłopak próbuje nakłonić cię do wymykania się po zmroku", Royce szydzi ze mnie. Sposób, w jaki jego usta się wykrzywiają, sprawia, że mój umysł dryfuje ku temu, jak bardzo chcę go uderzyć prosto w twarz. "Oddam ci twój telefon później."

Odwraca się, aby odejść ode mnie.

"Royce!" Pstrykam, ale on się nie zatrzymuje. "Mówię poważnie! Będę za tobą wszędzie dzisiaj, dopóki nie oddasz mi mojego cholernego telefonu!".

Royce obraca się i oblizuje swoje wargi. Jego usta zawsze były rozpraszające. Załóżmy, że są naprawdę kurewsko miękkie. Pamiętam, że w zeszłym roku Jessica Rueben przespała się z Roycem, a potem obeszła całą szkołę, mówiąc o jego-ahem-umiejętnościach. Płakała miesiącami, kiedy nie oddzwonił do niej po jednej nocy.




Rozdział pierwszy (2)

"Oh yeah?" Idzie do tyłu z irytującym uśmieszkiem na ustach. Fakt, że mój brat jest boleśnie atrakcyjny jest obok sprawy i wcale nie pomaga, gdy chodzi o jego i moją walkę. "Wtedy zgaduję, że przychodzisz na łódkę".

"Kurwa."

Znika w domu, a ja odwracam się, by obserwować, jak Orson strzela kolejne trzy punkty. Nie chciałem dzisiaj wychodzić z nimi na łódź, bo tak naprawdę chciałem wymknąć się wieczorem i spotkać się z Colsonem.

"Wiesz, musisz przestać bawić się z chłopcem..." Orson droczy się, odbijając piłkę z wprawą między nogami. Jego ramiona podchodzą, gdy flicks jego nadgarstek, strzelając piłkę przez kosz łańcucha. "Tańczysz z diabłem".

"Diabeł nie tańczy." Trzymam język na niego przed szturmem z powrotem w kierunku domu. Imprezy na łodzi to coś, co rzucają wszystkie bogate dzieciaki i zawsze kończą się katastrofą. Nienawidzę na nie chodzić. Nie piję. Nie sypiam z chłopakami - winię za to Royce'a - i w większości przypadków uznałabym się za całkiem dobre dziecko.

Zwłaszcza gdy porównasz mnie z moją najlepszą przyjaciółką, Sloane.

Wbiegając po marmurowych schodach na drugie piętro, zatrzymuję się przed drzwiami mojej sypialni. Jest tam mój pokój, a tuż obok niego pokój Royce'a. Dwa polarne przeciwieństwa, ale żadne z nich nie mogłoby żyć bez drugiego. Jego drzwi są lekko uchylone, a mój gniew nieco przygasł. Kłótnia z Royce'em tak na mnie działa - bardzo.

Ściskając klamkę, naciskam na nią lekko, aż się otwiera. Pokój Royce'a jest ciemny, nastrojowy i tandetny. Ściany mają kolor świeżo rozlanej krwi z jedwabiście białymi wykończeniami, a jego meble to całe zmatowiałe, wiekowe drewno. Jego łóżko wygląda prosto ze starego wiktoriańskiego porno, a mówiąc o porno, ma sporą ilość na swoich ścianach.

Moje policzki się rozgrzewają, a dłonie swędzą. "Czy mogę prosić o zwrot telefonu?"

Opiera się o wezgłowie swojego łóżka, bez koszuli, z jedną stopą zwisającą nad łóżkiem i drugą podciągniętą do klatki piersiowej, łokieć spoczywający na niej. Jego oczy są na moich, zakapturzone i zaszklone. Taki właśnie jest Royce. Zarozumiały, zuchwały i oh-so-fucking świadomy każdej rzeczy, którą przynosi na stół, wszystko po to, aby cię po prostu zjeść. Wiedział dokładnie co robi dla płci przeciwnej, i dokładnie dlatego to robił. Nie wiem tylko, kto myśli, że próbuje tego ze mną.

"Roy?" Mamroczę, błagając siebie, aby nie pozwolić mojej uwadze spaść w dół jego klatki piersiowej. To nic wielkiego, widziałam go nago kilka razy - z kilku powodów. Raz, że prawie nigdy nie nosi ubrań, a dwa, że dzielimy łazienkę. "Blueberry Yum Yum" gra nisko w tle z boomboxa w rogu jego pokoju, co jest typowe. Ma głęboką miłość do starej muzyki Luda.

Przechyla głowę. "Chcesz się z nim wymknąć?" Jego ton jest groźny, ale zasznurowany fascynacją. Przesuwa dłonią po swoich twardych mięśniach, aż do guzika jego dżinsów. Rozpina guzik, zanim stanie, rzucając mój telefon na łóżko.

Odsuwam się od framugi drzwi o cal, gotowa do ataku.

"No to idź, księżno". Jego oczy przychodzą do mojego, miękki obrzęk jego warg zakrzywia się nad jego dziwnie prostych zębów. Kiwa głową, jedna ręka wkrada się do jego spodni. "Chodź po to."

Mój mózg robi zwarcie. Próbuję zrozumieć samemu sobie, dlaczego to nie powinno brzmieć tak brudno. Brat.

Robiąc dwa kroki, nurkuję na jego łóżko, aż ląduję na brzuchu, telefon w ręku i uśmiech triumfu na moich ustach. Ten uśmiech słabnie, gdy nagle jego pięść znajduje się w moich włosach i odciąga moją głowę do tyłu. Przełykam, przełykając przez nagłą ciasnotę w moim gardle. Prowadzi moją głowę do tyłu za włosy, a ja naprawdę mam nadzieję, że nikt teraz nie wejdzie, bo wyglądałoby to jak pięćdziesiąt odcieni kazirodztwa.

Zerkam w górę na Royce'a, gdy ten patrzy na mnie z tyłu, jego głowa wciąż jest zakręcona. "Hmmm, teraz, zobacz, nie chcę być myśląc, że jakiś mały fuck ma ten dokładny widok właśnie tutaj". Jego oczy pełzną w dół moich pleców, lądując na moim tyłku. On wciąż. "To by mnie całkiem wkurzyło." Wraca do mojej twarzy, jego język wysuwa się, aby machnąć nad dolną wargą. "A wiesz, jak się zachowuję, gdy jestem wściekły, księżno". Jego brwi zmarszczone.

Klepię jego rękę i jego głowa spada do tyłu, głośny szczekliwy śmiech rozlewa się po pokoju. On zaciska swój brzuszek. "Przepraszam, Dutch. Nie zrobię tego więcej."

Staczam się z jego łóżka. "Jesteś kutasem, a odpowiadając na twoje pytanie." I glare na niego raz jestem z powrotem w bezpiecznej strefie, tj. w pobliżu drzwi. "Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby tak na mnie patrzył". Jego śmiech ustaje, a temperatura w pokoju spada do poziomu, który mógłby odpowiadać igloo.

Robi jeden krok. "Zabierz to z powrotem".

Teraz moja kolej na wykręcanie brwi. "Nigdy!"

Startuje na mnie, ale jestem za szybki, obracając się na piętach i krzycząc, gdy robię dwa kroki do drzwi mojej sypialni. Wślizguję się do mojego pokoju, ale kiedy próbuję zatrzasnąć drzwi, jego ręka węża się, zatrzymując ją.

Znowu krzyczę. "Royce!" Moje serce skacze wokół w mojej klatce piersiowej, ciepło przemyka przez moje ciało. "Przepraszam!"

Leci do przodu, jego ramię zahacza o moje plecy, a jego ciężkie ciało opada na moje. Ląduję na moim łóżku z hukiem, puszysta żółta kołdra służąca jako strefa lądowania.

"Royce!" Popycham na jego klatkę piersiową, śmiech wibrujący przeze mnie.

On przynosi swoje ręce do moich nadgarstków i spina moje ręce nad głową. "Powiedz mi, że nie będziesz go pieprzyć".

W końcu mój śmiech ustępuje, a moje oczy zderzają się z jego. Jest tak blisko, że czuję ciepło promieniujące z czubka jego nosa.

"Co?" pytam, szukając jego oczu. "Dlaczego w ogóle to mówisz?"

Mięsień w jego szczęce napina się. "Po prostu obiecaj mi, księżno". Jego ton jest miękki, ale jego głos jest zamaskowany bólem. Dlaczego to ma dla niego tak wielkie znaczenie?

"Royce," prycham, przeszukując jego twarz. Od jego miękkiej opalonej skóry do ostro zakończonej linii szczęki. Jego skóra jest wolna od tatuaży, ale zawsze mówi o zdobyciu tuszu. Kiedy nie uśmiecha się, ani nie uśmiecha, ani nawet nie odwraca ode mnie wzroku, potrząsam głową. "Obiecuję, ale Roy, nie musisz się o to martwić". Rozszerzam oczy na mojego inwazyjnego brata.




Rozdział pierwszy (3)

"Och naprawdę." Jego niebieskie oczy pracują swoją drogę w dół mojej szyi do moich piersi. Wraca, by spotkać się z moimi. "Błagam, kurwa, nie zgadzam się."

"Royce..." ostrzegam.

"Jade," szepcze, papugując mój ton.

"Nie musisz się o to martwić. Jak w ogóle." Ponownie rozszerzam oczy, mając nadzieję, że złapie, co mam na myśli.

"Co, myślisz, że nie wiem, że jesteś dziewicą?". W końcu linie zmartwienia bledną i na jego usta wkrada się uśmieszek. "Kochanie, jak myślisz, kto ich odstrasza?". Mój uśmiech spada, ale zanim mogę mu odpowiedzieć, jego waga jest ze mnie i zmierza do drzwi. "Bądź gotowa za dwie godziny i zostaw Sloane za sobą". Tak, on wie na pewno, że nie zostawię Sloane za sobą.

Zatrzaskuje za sobą moje drzwi, a ja odwracam go, jednocześnie przeglądając listę kontaktów w telefonie. Otwieram wiadomość do Sloane, ale zanim zdążę wpisać słowa, wyskakuje mi tekst.

Royce: Mówię poważnie. Nie zapraszaj jej. Wyrzucę ją z łodzi.

Potrząsam głową, przewracając się na brzuch podczas przewijania mojej muzycznej playlisty. Łączę się przez Bluetooth z moim dokiem dźwiękowym, wciskając "Sacrifice" Jessie Reyez.

Ja: Potrzebuję przyjaciela ze mną.

Royce: Od kiedy to kiedykolwiek potrzebowałeś przyjaciela, a poza tym, nie potrzebujesz przyjaciół, kiedy masz dużych braci. Godzina i piętnaście minut.

Rzucam telefon na łóżko i klnę pod nosem. Ma rację, ale też nie rozumie dziewczyn. Zwłaszcza dziewczyn takich jak Sloane, która straci swoje gówno i uzna to za kompletną zdradę w czynniku zaufania.

Przechodząc przez pokój, zaczynam zbierać wszystko, co będzie mi potrzebne. Krótko mówiąc, uwielbiam wychodzić na łódkę, wolę tylko, gdy jedynym celem nie jest upijanie się na umór z idiotami. Chociaż, udało mi się odzyskać mój telefon. Mogę po prostu pominąć wycieczkę łodzią i uciec teraz...

Moje drzwi otwierają się, uderzając w tył ściany w moim pokoju. Royce stoi w progu, uśmiechając się. "Nawet o tym nie myśl".

Wzdychając, zamachuję się na moje bikini. "Daj mi kilka minut." Zamykając za sobą drzwi łazienki, wsuwam się w pastelowo różowy dwuczęściowy strój i szorty. Nie zawracam sobie głowy koszulką, ponieważ moje cycki nie są dokładnie rozlewające się. Otwieram ostatnią szufladę pod ladą, wyciągam mój mały biały szalik i zawijam go z tyłu głowy, wiążąc resztę moich długich brązowych włosów na czubku głowy.

"Pospiesz się!" Royce wali w moje drzwi, a ja skaczę, odwracając go.

"Idę!" Szybko chwytając ręcznik, robię sobie drogę do mojego pokoju, otwierając drzwi do łazienki. "Czyją łódkę bierzemy?"

Oczy Royce'a spadają w dół mojego ciała. Inne dziewczyny rumieniłyby się od uwagi Royce'a Kane'a, ja tego nie chcę. Dlaczego? Bo on tylko podsumowuje to, co mu się nie podoba. Założę się, że już zdecydował, że muszę nosić worek z burpą. Jego rzęsy wachlują nad jego wysokimi kośćmi policzkowymi, gdy jego oczy uderzają w moje stopy przed podróżą z powrotem do moich. "Na wodzie robi się zimno, wiesz o tym."

Zbierając bluzę z kapturem, przepycham się obok niego. "Dobrze."

Royce w końcu podąża za mną, gdy robimy naszą drogę na dół do drzwi wejściowych. Wychodzimy, gdy pan Kane wychodzi z kuchni.

"Wy, dzieci, wyprowadzacie Green Stone?" Pan Kane pyta nas oboje, ale jego oczy pozostają na Royce. Green Stone to nazwa błyszczącego czarnego i jadeitowo zielonego Nautique G25 Royce'a aka, jego dziecka.

Oczy pana Kane'a spotykają się z moimi, błękitne jak ocean, tak głębokie, że mogłyby mnie połknąć w całości. Przez większość czasu nie mam zbyt wielu relacji z panem Kane'em, a kiedy jesteśmy tylko on i ja, atmosfera jest nieco napięta. Albo nie chciał mnie adoptować, albo może po prostu nie byłam tym, czego chciał.

"Tak, minęło już trochę czasu." Royce szturcha tatę drugim ramieniem. "Chcesz przyjść? A może robisz się za stary na deskę?"

Tata strzepuje go z powrotem, chichocząc podczas napinania swoich wybrzuszonych mięśni ramion. "Mogę wycisnąć na ławce ciebie, Orsona i to małe gówno Storm". Jego oczy wracają do moich. "Wrzuć tam też Jade".

Royce chichocze, jego ręka chwyta moją. Wsuwa mnie za siebie. "Nah, Jade może spaść i zranić tę śliczną małą główkę".

Tata śmieje się, znikając z powrotem w kuchni, podczas gdy my kierujemy się do garażu na dziesięć samochodów. Słońce pelletuje w dół nad moją skórą, a nie chmura na niebie, aby ją przerwać, gdy Royce flicks open the power box to open the garage door. Z tego, co mi powiedziano, ten dom był w rodzinie Kane'ów od kilku pokoleń, tylko dodany i zmodyfikowany na swojej drodze przez lata. Garaż był dodatkiem taty i mamy. Potrzebowali go, kiedy Royce stwierdził, że kocha wszystko, co szybkie, w tym samochody i łodzie, a co Royce chce, to Royce dostaje. Oczywiście dotyczyło to również mnie. Kiedy byłem gotowy, mogłem wybrać samochód, który chciałem, ale nigdy nie czułem się dobrze, więc ociągałem się z tym. Mama powiedziała, że wezmę BMW, czy tego chcę, czy nie.

Royce wrzuca kluczyki do Forda Raptora, a ja wskakuję na stronę pasażera, zamykając za sobą drzwi.

Wyciągając komórkę, piszę wiadomość do Sloane, która najprawdopodobniej będzie na mnie wkurzona, że nie zabrałem jej ze sobą, ale Sloane przyjaźni się ze wszystkimi. Dziś wieczorem zajmie się czymś innym.

Zostałam wciągnięta w wyjście na łódkę. Przepraszam! Do zobaczenia później?

Pochylając się, by przekręcić kluczyk w stacyjce, przeglądam swoją playlistę, gdy Royce podnosi łódź. Piętnaście minut później Orson i Storm wślizgują się na tył i jesteśmy w drodze. Wciskam Tech N9ne'a, potrzebując jego agresywnego tonu, aby uspokoić moje myśli. Opuszczając szybę i kopiąc stopy na deskę rozdzielczą, Orson podaje mi z tyłu chłodziarkę do wina.

Potrząsam głową. "Co to jest? Fioletowy Jack Daniels?"

Orson odskakuje od pokrywki i bierze łyk. "Tak, jestem pewien, że by ci smakowało".

Royce ściska moją nogę z siedzenia kierowcy, a ja patrzę jak słońce łapie się za jego głową. Ma czapkę odwróconą do tyłu, jego usta lśnią od języka przyciśniętego do czubka zaledwie kilka minut temu. Jego dwa dołeczki rozpraszają mnie na ułamek sekundy, gdy wjeżdżamy do portu, gdzie zebrało się kilka osób ze szkoły. Royce, Orson i Storm rządzą szkołą jak bogowie, ale są inni. Nie są dupkami, ani utytułowanymi, ani nawet trochę snobistycznymi. Można by się tego po nich spodziewać. Orson jest synem Larkena, który jest numerem cztery na liście miliarderów Forbesa, a za nim krótko podąża Bessen, matka Storm, która jest przytulona pod numerem dziesięć, a potem Royce, a właściwie powinienem powiedzieć Royce i ja, którego ojciec jest numerem dwa. Można by się spodziewać, że tacy właśnie będą. Dupki, które beztrosko traktują wszystkich jak gówno, ale tak nie jest. Dbają o Stone View High, jakby to był ich dom. Wszyscy są dobrymi ludźmi.




Rozdział pierwszy (4)

Wszystkie.

Wyślizguję się z pickupa w samą porę, aby Orson przerzucił mnie przez jedno ramię, zatrzaskując za nami moje drzwi.

"Postaw mnie!" Walę w jego umięśnione plecy, ale to na nic. Wszyscy przyzwyczaili się do tego, że moi trzej bracia mnie obmacują, więc nikt nawet nie mruga okiem. Dziewczyny, które to zauważają, kręcą się z zazdrością. Każda dziewczyna chciała tych chłopców i czasami im się to udawało. Zwłaszcza z Roycem i jego łobuzerskim kutasem, ale nigdy nie wytrzymywali. Nigdy nie zostawali i nigdy nie dostawali drugiej jazdy.

"Grzesiu, postaw mnie na nogi, proszę! Zrobiłem to, co chciał Royce! Doszedłem!"

Czuję, jak ramiona Orsona trzęsą się pod moim ciężarem. "Wiem, ale widzisz, mamy mały problem..."

"A jaki?" pytam, choć moje oczy kołyszą się na wszystkie strony, by ogarnąć, kto jest tu cały. Widzę wiele osób trzymających się swoich załóg, przy czym prawie wszyscy już zaparkowali na wodzie. W zatoce rozciągały się długie tratwy, a w każdym miejscu stały zaparkowane łodzie. Muzyka sączyła się z nich, z dźwiękiem brzęczących szklanych butelek i śmiechem. Straż przybrzeżna nienawidziła nas wszystkich i w zależności od tego, kto był na służbie, zazwyczaj zostawiali nas w spokoju.

"Cóż, musimy się upewnić, że wszyscy tutaj wiedzą, że mówi się o tobie".

Przewracam oczami. Zawsze utknęłam wychodząc. Chociaż nie byłam jeszcze na tyle dorosła, żeby dostać licencję na łódź, wiem jak ją obsługiwać i nigdy nie piję, więc to wygodne dla całej trójki mieć mnie tutaj. Zwykle Sloane też na tym spieniężała.

"Duchess!" woła Royce, gwiżdżąc.

Znowu stukam w plecy Orsona, a on w końcu - kurwa - stawia moje stopy z powrotem na stałym gruncie. "Co?"

Royce szczerzy się do mnie z nad ramienia, gdy kontynuuje cofanie łodzi do wody z rampy. "Might need you to hop on and scream some orders". Ludzie nawet nie oddychają przy banerze Royce'a, ale toczę oczy i zsuwam klapki, rzucając wszystkie moje rzeczy na tył łodzi. Przesuwam się przez wodę i wrzucam się do środka z małej drabinki na końcu. Royce nadal wycofuje się do wody, dopóki go nie zatrzymam. Zajmuje się odczepianiem łodzi od samochodu, kiedy Orson, Storm i kilka innych dziewczyn wchodzą na łódź.

Zgrzytam zębami, kuśtykając z torbą pod maskę łodzi, gdzie znajduje się łóżko, mała kuchnia i łazienka. Royce wskakuje na ostatnią, rzucając swoją koszulę na moją twarz.

"Uśmiechnij się, Dutch." Pochyla się do przodu, naciskając poduszkę swojego kciuka na moją dolną wargę. "Nie chciałbym, żeby ta ładna, mała twarz pozostała w takim stanie".

"Royce!" Annette Bird, aka obecna zabawka Royce'a, macha mu nad przednim siedzeniem, gdzie ona, Bianca i Natasha Daniels siedzą, związane bikini i ciała naoliwione.

Przebiegam językiem po zębach. "Wiesz, naprawdę chciałbym po prostu zostać w domu". I może tekst zagrał z Robbiem. Wolałbym, że niż siedzieć tutaj i oglądać wszystkie trzy z tych chłopców grać z ich najnowszych lalek Barbie.

"Aww." Royce ruffles moje włosy. "Będziesz się zachowywał, jakbyś nie chciał wyjść na deskę?" Nie mogłem nawet walczyć z moim uśmiechem. Gestem wskazuje na neonową, zieloną deskę wakeboardową. "Saddle up."

Tańczę nad tylną częścią łodzi i zatrzaskuję się na niej. Jestem przypięta pasami, Royce ma Cypress Hill "Rockstar" pounding przez głośniki i jesteśmy prawie w naszym ulubionym miejscu (który jest dość dużo w dupie środek Ocean Tavern), rzucić hang loose znak i rzucić się do tyłu. Woda pęka pod moim ciężarem i czuję, jak pęd z natury sączy się przez opuszki palców, pompując do moich żył. Zawsze byłam dziewczyną z zewnątrz. Nigdy nie byłam dziewczęcą dziewczyną, więc chyba w pewnym sensie Royce dostał we mnie brata, którego chciał. Przynajmniej na razie. Z wiekiem to zanika. Nadal nie lubię różowego.

Wskakuję na szczyt z uśmiechem na ustach, odgarniając długie brązowe włosy z twarzy.

"Ty mały, pieprzony gówniarzu!" wrzeszczy Royce, przerzucając mnie z łodzi.

"Co ja zrobiłem? Zawsze tak wychodzę!"

Macha mi na pożegnanie, jego usta w płaskiej linii. Napięty drań. Robi się zrzędliwy, gdy mamy się rozdrabniać, cóż, zwłaszcza gdy ja mam się rozdrabniać. Spoglądam wokół nas, aby zobaczyć kolejne cztery lub pięć łodzi zaparkowanych, z innymi wspinającymi się, pływającymi, pijącymi i chłodzącymi. To jest nasz zwykły przenośnik. Zamiast samochodów, wszyscy zabieramy łodzie. To jak zajęcia pozaszkolne dla bogatych i znudzonych.

"Duchess." Orson dmucha mi w buziaka, jednocześnie wrzucając uchwyt do wody. "Spróbuj tym razem nie złamać kości?"

"Przestań ją zapeszać!" Storm łypie na Orsona, zostawiając jego koszulę rozpiętą, ale trzymając ją zabezpieczoną. Storm nigdy nie chodzi bez koszuli. Nie mówi o tym i Royce powiedział, że mam nigdy nie pytać, ale zawsze nosi koszulę. Nawet w wodzie. Nawet rozdrabniając się.

Biorę uchwyt i rzucam luźne zawieszenie ponownie, mój język wystaje na Royce'a.

"Ponieważ wyglądasz dziś wyjątkowo złośliwie, będę płynął powoli!" krzyczy, łódź powoli odciąga się ode mnie. Czuję holowanie na linie i chuckle.

"Oh tak? Będę o tym pamiętać, kiedy przyjdzie twoja kolej!".

"Dlaczego nie możesz być jak wszystkie inne dziewczyny i siedzieć na moim gównie i wyglądać wszystko ładnie, co?" Royce rzuca mi smirka. Nie mogę mu teraz odpowiedzieć, bo jest za daleko. Ma rację. Jestem jedyną dziewczyną, która rozdrabnia się z chłopakami, ale to ich wina. Stworzyli potwora, a potem pytali, dlaczego gryzę. Łódź kopie prędkość i jestem w górze, deska łyżwa nad wodą jak masło. Gdy tylko nabiera większej prędkości, skręcam, aby zrobić kilka sztuczek powierzchniowych, zrelaksowany uśmiech na mojej twarzy. Uwielbiam być na wodzie. Powodem, dla którego nie chciałem dziś przyjść, nie było to, że nie chciałem wyjść na deskę, ale dlatego, że nie chciałem mieć do czynienia z imprezowaniem, które dzieje się potem w jaskini Orsona.

Tak, jego prawdziwej jaskini.

Royce szybko skręca łódką, a ja podrywam się do góry, lądując Big Worma. Spędzamy kolejne dwadzieścia kilka minut, podczas gdy ja wykonuję wszystkie moje sztuczki i emanuję energią, zanim zostaję wciągnięty z powrotem do łodzi z wyrazem twarzy.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Can't Fuck With Fate"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści