Nowy Świat

Rozdział 1

1      

Gdzieś w pobliżu trwało głośne, hałaśliwe odliczanie, wiwaty odbijały się echem, gdy Nowy Rok został wybrzmiały. Nie było śmiechu ani przyjaźni w brudnej łazience na przystanku dla ciężarówek, kiedy wpatrywałam się w popękane i oznaczone lustro, zmywając ostatni kolor włosów. 

Miałem bardzo mało rytuałów w moim życiu. Nie miałem wystarczającej stabilności na rytuał, ale była jedna rzecz, którą robiłem przez ostatnie pięć z moich dwudziestu dwóch lat. W każdego Sylwestra - w moje urodziny - zmieniałam kolor włosów. To był mój sposób na powiedzenie "pierdol się" ostatnim do dupy 365 dniom. Nie chcę być definiowana przez moje okoliczności. Każdy nowy kolor był nowym początkiem, nowym wiekiem... nową szansą na to, że wszystko będzie dobrze. 

I w tym roku, po raz pierwszy, nie trzymałam się ciemnych odcieni. 

To miał być mój rok. Rok różu. 

Po tym jak skończyłam suszyć je pod gównianą, starą suszarką, zaczęłam zamiatać wszystkie pudełka, nadtlenek i tubki z kolorem do pobliskiego kosza na śmieci. Mój nowy kolor wpadł mi w oko pod słabym oświetleniem i musiałam się uśmiechnąć. Wyszedł lepiej niż się spodziewałam, mieniący się pastelowy róż. Na szczęście jedyną umiejętnością, jaką pozostawiła mi matka, była zdolność do magii w sztuce transformacji włosów. Była kosmetyczką i fryzjerką, zanim wciągnęła się w ciemność narkotyków, alkoholu i mężczyzn, którzy nie byli dla niej dobrzy. 

W roku, w którym zmarła, po raz pierwszy zmieniłam swoje srebrzysto-blond włosy w pomarańczową plątaninę fal. Czułam się jak coś, co by pochwaliła. Od tamtej pory byłam zdana na siebie, zmieniałam miasta i zmieniałam włosy co dwanaście miesięcy - prawdopodobnie miałam szczęście, że jeszcze mi je zostały, ale jakimś cudem nadal były długie, gęste i zdrowe. Byłam błogosławiona przez włosy. 

Życie błogosławione? Nie za bardzo. 

Znów nadszedł czas, by wskoczyć do pierwszego autobusu i rozpocząć nowe życie. Prawdopodobnie mogłam już przestać uciekać - nikt mnie już nie szukał - ale może część mnie wciąż szukała iluzji domu, którą mieli wszyscy inni. 

W tym roku miało być lepiej. W tym roku będzie światło, bo miałem już swój cholerny udział w ciemności. Byłam już, kurwa, skończona. 

"Różowy nie byłby moim pierwszym wyborem, ale muszę przyznać, że dobrze go nosisz". 

Obróciłam się, szukając osoby, do której należał ten głos. 

Byłam sama w łazience. Zamknęłam drzwi, ze względu na gównianą dzielnicę Detroit, w której się znajdowałam. Ktokolwiek tam był, stał tuż za małym kręgiem światła. Miałem całkiem niesamowity noktowizor, kiedy zmusiłem się do skupienia, ale czasami stukanie w moje niewyjaśnione zdolności sprawiało mi problemy, więc po prostu sięgnąłem po moją torbę i switchblade w środku. 

"Czego do cholery chcesz?" odgryzłem się, czyniąc mój głos tak ostrym, jak tylko mogłem. Nie byłem kurczącym się fioletem przy pięciu stopach dziesięciu, ale mój głos był słodki, tak daleki od dopasowania do moich wnętrz, że nie było to nawet zabawne. 

Może różowe włosy nie były takim dobrym pomysłem. Teraz naprawdę miałam zamiar wywołać zły nastrój. 

Nie było odpowiedzi, ale pojawił się ruch, gdy jakaś laska weszła w światło. Zamrugałem kilka razy, przełykając kolejną obelgę. Nie była taka, jakiej się spodziewałem. Jeszcze wyższa ode mnie, jej skóra była bardzo ciemna, błyszcząca w słabym świetle. Jej włosy były masą loków, ciaśniej przylegających do głowy niż moje - w stylu korkociągu - i miały kolor żywej czerwieni. Była oszałamiająco piękna, i to nie w sposób zwykłej supermodelki. Nie. Była cudowna w sposób, który spadł z nieba przez bogów: pełne wiśniowe usta, ogromne zielone oczy, wysokie kości policzkowe i arystokratyczne rysy. Gdybym nie był zdecydowanie w drużynie into-dudes, byłbym już w połowie w niej zakochany. 

Zrobiła kolejny krok bliżej, a ja przycisnąłem się z powrotem do brudnego zlewu. To, że była gorąca nie znaczyło, że nie była niebezpieczna. "Szukaliśmy cię od dawna", powiedziała, gdy jej długie, pokryte skórą nogi zatrzymały się w mocnej postawie. "Jesteś bardzo dobry w przemieszczaniu się i zacieraniu śladów, ale ... twoje moce są coraz silniejsze. Nie możesz już dłużej się ukrywać." 

Panika rozkwitła we mnie. Silne fale, które prawie mnie zmiażdżyły. Pięć lat temu byłem poszukiwany do przesłuchania przez wiele agencji rządowych. Nie dość, że uciekłem w wieku siedemnastu lat, to jeszcze uciekłem z miejsca zbrodni, zostawiając za sobą ciało mojej matki. Ale byłem prawie pewien, że już dawno się mnie pozbyli. 

Najwyraźniej nie. 

Natychmiast skatalogowałem pokój, próbując wymyślić drogę ucieczki. 

"Czy nie zamierzasz nawet zapytać o moje imię, zanim znikniesz?" zapytała, z rozbawieniem w swoim tonie. "Wydaje się jakby niegrzeczny, nie sądzisz?" 

Zamknąłem dłoń wokół ostrza, gotowy do otwarcia go przy jakimkolwiek znaku ataku. 

"Czy powinno mnie to obchodzić?" Potrząsnąłem głową. "Nie znam cię. Nie chcę cię znać. Wychodzę teraz." Warto było spróbować, ta fałszywa brawura. Może by się wycofała. Ale sądząc po jej komentarzu "szukamy cię od dawna", wątpiłem w to. 

"To Ilia," kontynuowała, jakbym nie powiedział jej, żeby się pieprzyła. "Moje imię. Pisze się I-L-I-A, ale mówisz to jak oko-" Zrobiła pauzę. "-Leah." 

Byłem tak zdumiony jej spokojny i konwersacyjny ton-jakbyśmy znali się od dwudziestu lat i byli starymi przyjaciółmi doganiającymi. 

"Czego chcesz ode mnie, Ilia?" Przeciągnąłem jej imię tak jak ona. "Co masz na myśli, 'Moje moce rosną w siłę?' Jak ... moce ... naprawdę? Czy jesteś szalony?" 

Zaśmiała się, odrzucając głowę do tyłu, gdy husky tony wypełniły powietrze. To wysłało mrowienie w dół mojego kręgosłupa i byłem całkiem pewien, że to nie tylko dlatego, że jej śmiech był tak seksowny jak ona. Energia dryfowała wraz z dźwiękiem. 

"Szalona rzecz naprawdę będzie zależeć od tego, kogo zapytasz", odpowiedziała w końcu, gdy już się opanowała. "I w jakim dniu mnie złapiesz. Ale odpowiadając na twoje inne pytanie, ty, mój przyjacielu, nie jesteś zwykłym supe." 

Zamrugałem do niej, moja dłoń spocona na rękojeści mojego ostrza. "Zupą?" Co do cholery miała na myśli mówiąc o zupie? Jak jedzenie? A może to było jakieś obraźliwe określenie, którego nie słyszałem? 

Albo... może gang? 

Ostatnio nie byłem związany z żadnymi gangami. To było życie, o którym szybko przekonałem się, że nie jest dla mnie, ale czasami ich członkowie pojawiali się w najdziwniejszych miejscach. Jak... łazienki w Detroit. 

"Zajmujesz się sceną narkotykową, prawda?" wybuchłem, zanim zdążyła odpowiedzieć. "Widząc latające smoki i cały ten jazz. To dlatego siedzisz tutaj i mówisz o mocach i zupach. Widzisz, ja nie biorę narkotyków. One nie są dla mnie. Moje życie jest wystarczająco szalone, więc możesz zabrać swoje dziwne gadki i odlecieć." Uśpiłem ją wolną ręką, wydając małe, whooshingowe dźwięki. 

Znów się zaśmiała. "Smoki. Skąd wiesz o smokach?" Mrugnęła, jakby to był najśmieszniejszy żart, jaki kiedykolwiek słyszała. "W zasadzie jest ich całkiem sporo w Faerie ... skąd pochodzą wszystkie supy." Po raz pierwszy od wyjścia z cienia, zbliżyła się do mnie, przykuwając mnie do zlewu, blokując jedyne wyjście. 

Moje ostrze zamigotało, zanim nawet o tym pomyślałem, ale ona nigdy nie obdarzyła ostrej krawędzi drugim spojrzeniem. 

"Widzisz, nie spodziewałam się, że będziesz miał zerowe pojęcie o tym, kim jesteś," kontynuowała Ilia, jej twarz nagle spoważniała. "Powinnam była się tego domyślić, bo nawet nie jesteśmy do końca pewni, czym jesteś ... ale na pewno masz ukrytą dużą moc. Kilka razy, gdy dotknąłeś swojej energii, wysłałeś fale na cały świat. W tej chwili jednak, masz swoją moc zablokowaną. Jak?" 

Dotknął mojej, co do kurwy nędzy? "Ja... Co?" 

"Twoja moc," kontynuowała, machając na mnie rękami w geście "pospiesz się i zrozum mój punkt". 

Potrząsnąłem głową. "Jesteś tak samo szalona jak moja matka ćpunka. Raving o duchach, mocach i bogach". 

Ilia potrząsnęła głową. "Nieprawda. Nie ma mowy, żeby twoja matka była ćpunką. Crack nie wpływa na supy, a ty, moja droga, jesteś w stu procentach nadprzyrodzona." 

Nadprzyrodzony... Och, supe... Jezu.  

Zakrztusiłam się, kaszląc. "Czy właśnie powiedziałeś nadprzyrodzone?" W pokoju poczułem nagle trochę ciepła, pomimo chłodnej pogody dzisiejszej nocy. 

"Nie jesteś człowiekiem," powiedziała bez ogródek Ilia. "Nie jestem jednak pewna, jaka dokładnie jest twoja rasa". Uważnie mnie obserwowała. "Myślałam, że będę wiedziała, kiedy zbliżę się do ciebie, ale ... to najdziwniejsza rzecz." Trzymała palec w górze. "Na pewno nie wampirem, nie mógłbyś łatwo ukryć tej części swojej natury." Drugi palec powędrował w górę. "Mógłby być zmiennokształtnym, gdybyś miał zablokowaną swoją moc, ale ja ... wątpię." Trzeci palec. "Użytkownik magii jest zdecydowanie silną możliwością, podobnie jak fey. Ale myślę, że nie dowiemy się tego, dopóki nie zabiorę cię z powrotem do Akademii." Opuściła wtedy rękę i uśmiechnęła się promiennie. "Jestem twoim nadprzyrodzonym agentem kolekcji, tutaj, aby ubić cię do Akademii. Wygląda na to, że chcieliby zamienić z tobą słowo o ... czymkolwiek jesteś. Nikt nie lubi tajemnic w naszym świecie. Tajemnice zazwyczaj kończą się źle dla wszystkich. Więc ty, mój mały supe, wracasz do szkoły." 

Gdybym był typem mdlejącym, to byłby to moment, w którym zemdlałem i rozbiłem głowę o umywalkę. Ale byłem zrobiony z twardszych rzeczy niż to. Każdy, kto obsługiwał stoły w niektórych z moich dzielnic, zgodziłby się ze mną. Ale... czy ona naprawdę powiedziała wampir i zmiennokształtny? Jak... legalnie? 

Mój głos był płaski. "Będę potrzebował, żebyś się ode mnie odsunęła, Ilia. Racja. Kurwa. Teraz!" Nie ruszyła się, tylko uśmiechnęła się, obserwując mnie tymi swoimi błyszczącymi oczami. 

"Lubię cię", powiedziała, gdy jej grymas się poszerzył. "Myślę, że będziemy wielkimi przyjaciółmi". 

Mało prawdopodobne. Nie miałam przyjaciół; byłam sama od lat. Na początku przyjaciele byli zobowiązaniami, na które nie mogłam sobie pozwolić, a potem stało się złym nawykiem trzymanie wszystkich na dystans. 

Ilia wyciągnęła do mnie rękę. "Maddison James, musisz mnie uważnie wysłuchać...". 

Suka znała moje imię. Skąd ta suka znała moje imię? 

"Jesteś istotą nadprzyrodzoną. Nie jesteś człowiekiem i jeśli nie pójdziesz ze mną i nie przejdziesz szkolenia, pewnego dnia stracisz kontrolę. Skrzywdzisz człowieka, a kiedy to się stanie, nie przyjdzie po ciebie Akademia. To będą nadprzyrodzeni egzekutorzy, ci którzy polują na naszych przestępców i zamykają ich w więzieniach. Zaufaj mi, nie chcesz skończyć w więzieniu". 

Miałam wrażenie, że mój mózg zaraz eksploduje i już żałowałam różowych włosów. To rodzaj poczucia, że to trochę wina ładnego koloru. 

I skąd, u diabła, wiedziała, jak mam na imię? 

Postanowiłam grać dalej i uciekać, jak tylko jej straż zostanie opuszczona. "Nie mówię, że ci wierzę...." Udałem, że się odprężam, zamykając ostrze i wsuwając je z powrotem do torby. "Ale nie chcę też nikogo skrzywdzić. Dziwne rzeczy w moim życiu ostatnio się nasiliły" - nawet nie kłamię - "więc... może potrzebuję pomocy". 

Pełne usta Ilii zacisnęły się, gdy mnie badała. Walczyłam, by zachować otwarty i neutralny wyraz twarzy, ale coś mówiło mi, że jest już za późno. Uciekaj. 

Ruszyłem się, ale byłem zbyt wolny. Rzuciła się na mnie i zanim zdążyłem się wyrwać, jej ręce owinęły się wokół moich. Mruknęła kilka słów, słów, które nie były angielskie, a ja poczułem gorący impuls na swojej skórze. Z krzykiem próbowałem się od niej uwolnić, ale była zaskakująco silna. 

"Puść mnie, suko!" krzyknąłem, walcząc o uwolnienie się. Byłem zszokowany, gdy chwilę później nacisk na moje ręce zwolnił, a ona się odsunęła. To było do czasu, gdy spojrzałem w dół, aby zobaczyć krzyżujące się wiązki światła oplatające całą drogę wokół moich nadgarstków i rąk, wiążąc je razem. 

Ilia spuściła głowę, by spojrzeć mi w oczy. "Miałaś zamiar uciekać, Maddison. Nie zgrywaj ze mną głupiej. Mogę powiedzieć, że abyś uwierzył w to, co mówię, będziesz musiał zobaczyć to osobiście." 

Panika wirowała wewnątrz mnie, sprawiając, że moje jelita i klatka piersiowa bolały, gdy walczyłam o każdy oddech. Nienawidziłam być skrępowana; zdarzyło się to zbyt wiele razy, kiedy "chłopaki" mojej mamy zdecydowali, że irytujący jak diabli dzieciak nie powinien być widziany ani słyszany. 

"Proszę uwolnij moje ręce" - poprosiłam, starając się powstrzymać drżenie od słów. 

Ilia potrząsnęła głową. "Przykro mi. Nikt nie może zdjąć tych więzów poza princepsem Akademii. On dał mi to zaklęcie i jest ono specjalnie powiązane z nim. Nazwij to ubezpieczeniem, że musisz iść za mną z powrotem". 

Serce waliło mi w piersi; krew szumiała mi w uszach, gdy wszystko potoczyło się nieco perlistym torem. Ilia po raz pierwszy spojrzała na mnie z troską, idealne brwi pękające, gdy pochyliła się bliżej. 

"Mam problem z byciem skrępowanym", przyznałem przez zgrzytające zęby. "To jest dla mnie spust." Zanim zdążyła mnie powstrzymać, obróciłem się i rozbiłem dłonie o krawędź zlewu, próbując poluzować wiązania. Nie stało się nic poza ostrymi bólami rykoszetującymi w górę moich ramion. Jeszcze kilka uderzeń i stało się jasne, że to nie jest normalny materiał. Nie mogłem go złamać, rozerwać ani uwolnić od niego rąk. 

Trzęsąc się, stanąłem ponownie przed nią i znalazłem na sobie współczujące oczy. "Kurwa. Przepraszam, dziewczyno", powiedziała łagodnie. "Chciałabym móc je usunąć, ale jedyne co mogę zrobić to obiecać, że zabierzemy cię do Akademii tak szybko jak to możliwe." 

Sięgnęła w dół i chwyciła torbę, którą upuściłam wcześniej, a następnie owinęła wokół mnie ramię, ciągnąc mnie bliżej, gdy wyszłyśmy z łazienki. Na zewnątrz temperatury zdawały się spadać jeszcze bardziej. Wiatr wył, przynosząc małe cząstki lodu i śniegu. Moja kurtka była w torbie i nie mogłam do niej sięgnąć ze związanymi rękami, ale na szczęście zawsze miałam dość wysoką tolerancję na temperatury. 

"Jak dostaniemy się do Akademii?" zapytałem, nieco pogodzony z faktem, że nie wyjdę z tego cało. W każdym razie jeszcze nie teraz. Nie mogłem nawet ruszyć rękami. Zrobiłbym dosłownie wszystko, żeby te wiązania zostały zdjęte - musiałem więc jeszcze przez jakiś czas grać razem z nią. 

A ... mówiąc o tych wiązaniach, były one tak dziwaczne, że część mnie zaczynała wierzyć w to, co mówiła. Słowa wciąż biegały mi po głowie: wampir, zmiennokształtny, fey i użytkownik magii... nadnaturalni... akademie... więzienia... 

W co, do cholery, wpakowały mnie moje różowe włosy?




Rozdział 2

2      

Ilia poprowadziła mnie w stronę pobliskiego samochodu. Było zbyt ciemno, bym mógł rozpoznać model, ale był ogromny i wyglądał na drogi. Otworzyła tylne drzwi, a następnie odwróciła się, aby pomóc mi wejść do środka - moje związane ręce sprawiły, że balansowanie było niezłą przygodą. 

Już raz miałam skrępowane ręce dokładnie w ten sposób i wspomnienie tego faktu sprawiło, że trudno mi było nie spanikować. Głowa mi pękała, przerażenie nieustannie drapało moje wnętrze. Tylko dzięki czystej sile woli nie krzyczałam histerycznie. 

Potrzebowałam odwrócenia uwagi. Czegokolwiek. "Jedziemy całą drogę do Akademii?" zapytałem ją ponownie, zdyszany, ale spójny. Z pewnością szkoła wypełniona wampirami nie znajdowałaby się po prostu na zwykłej ulicy Detroit. 

"Step-through," odpowiedziała szybko, gdy popchnęła mnie w poprzek i wsunęła się obok mnie. Co teraz? 

Czekaj ... jeśli ona była ze mną z tyłu ... 

Odwróciłem się do fotela kierowcy, a kiedy ogromne brązowe oczy spotkały się z moimi, wydałem krótki, zaskoczony krzyk. 

"Ucisz ją" - warknął. 

Co do kurwy nędzy...? 

To było zbyt wiele dla mnie, będąc związanym w ten sposób, będąc uwięzionym w pojeździe z jakimś zielonym freaking gremlinem. Ciemność wcisnęła się wokół krawędzi mojej wizji. 

"Ona zaraz zemdleje!" usłyszałem krzyk Ilia. "Jedź, Mossie. Przejście jest niedaleko i musimy się tam dostać teraz." 

Mossie. Nawet w moim histerycznym stanie wciąż miałem wystarczająco dużo spójności, by zastanawiać się, czy nazwa była hołdem dla jego zielonej skóry i wysokich, spiczastych uszu. 

Opony piszczały, gdy samochód ruszył, a ja skupiłam się na wdechu i wydechu, wypełniając płuca raz po raz. Gdy wpadliśmy w poślizg na zakręcie, rozłożyłem się na szerokim tylnym siedzeniu. Mossie jechał za szybko; jeśli nagle się zatrzymamy, będę naprawdę żałować, że nie mam zapiętych pasów. 

Na szczęście, kiedy nacisnął hamulec, Ilia położyła mi rękę na ramieniu, powstrzymując moją twarz przed roztrzaskaniem się o siedzenie przede mną. Zostałam wtedy w połowie wyniesiona z samochodu, gdy mroźne powietrze znów wyło wokół mnie. Strząsnęłam Ilię, nie chcąc, by mi pomagał. 

"Maddison, nie jestem twoim wrogiem", powiedziała Ilia, biorąc na ramiona moją torbę - zawierała ona cały mój dobytek. 

"Założę się, że mówisz to wszystkim swoim ofiarom porwań," odparłam. 

Mossie wyskoczył z samochodu i dołączył do nas. Przeszedłem na drugą stronę, stawiając jak największy dystans między gremlinem a mną. 

"Nie jestem gremlinem," powiedział swoim zgrzytliwym głosem. "Jestem goblinem. Jest pewna różnica." 

Prawie potknąłem się o płaską ziemię. "Czytasz w moich myślach?" szepnąłem. "Czy wiesz, jakie to cholernie niegrzeczne?". 

Mossie szczerzył się do Ilii, spiczaste zęby wypełniające jego usta. "Wygląda na to, że już dostosowała się do świata supe. Pierwsze pytanie człowieka brzmiałoby: jak przeczytałem ich umysł, ale nie Maddison." 

"To Maddi," powiedziałam sztywno. Nikt nie nazywał mnie Maddison. "A ja po prostu założyłam, że gremia - gobliny potrafią czytać w myślach". 

Błysnął mi spojrzeniem, takim, którego nie mogłam rozszyfrować na obcych rysach jego twarzy. Jego skóra wyglądała na skórzastą, twardą z podniesionymi zgrubieniami na policzkach i nosie. Zieleń przypominała liść z drzewa lasu deszczowego, a jaśniejsze khaki - uszy. Nie był wyższy niż cztery stopy, ale był zwinny i wyglądał na silnego. 

Nigdy nie widziałem czegoś takiego jak on poza filmami, a wpatrywanie się w niego naprawdę pomagało mi odwrócić uwagę od faktu, że wciąż byłem związany. 

"Możemy czytać tylko myśli, które są wyświetlane na nas," Mossie wyjaśnił, gdy ruszyliśmy dalej od samochodu. "Jeśli myślisz coś na mnie, a czasem nawet o mnie, to mogę odebrać tę myśl". 

Dobrze wiedzieć. "Czy to jest coś, co wszystkie supy" - słowo to czuło się obco na moim języku - "mogą zrobić?". 

"Nie," powiedziała Ilia, z potrząśnięciem głową. "Tylko kilka z demi-fey ma taką zdolność. I może niektórzy bardzo potężni czarodzieje, ale o nich nie będziesz musiał się martwić. To rzadkość." 

Racja. Oczywiście. Tylko demi-fey i potężni czarodzieje. 

Co do kurwy nędzy się ze mną działo? 

"Tuż przed nami jest przejście schodkowe wysłane przez Akademię," powiedziała Ilia. "Czy zamierzasz znowu krzyczeć?" Obserwowała mnie uważnie. 

Wzruszyłem ramionami. "Nie mam nawet pojęcia, co to jest step-through, więc tak, prawdopodobnie". 

Mossie szczerzył się, a jego wyraźna creepiness znów mnie rozpraszała. Nie było nic uspokajającego w goblinie, to było pewne. Skręciliśmy za róg i schowaliśmy się pod jakimiś gęstymi krzakami, a Ilia zatrzymała się przed ... wirującym portalem. Nie było innego sposobu, by to opisać. 

"Uh, nie dotykam tego", powiedziałem, tasując się do tyłu. Co było niebezpieczne, gdy twoje ręce były związane. Jeśli się potknęłam, nie mogłam przerwać swojego upadku. 

Ilia podążała za moimi ruchami, trzymając się blisko mnie. "Nie masz wyboru. Inaczej dotarcie do Akademii zajęłoby nam wiele dni, a musielibyśmy lecieć samolotem z ludźmi, bo nie mam tu prywatnego. Jestem pewien, że nie chcesz mieć związanych rąk przez wiele dni". 

"Nienawidzę cię," jęknąłem na nią, wstrzykując w słowa tyle złości, ile tylko mogłem. 

Wtedy prawie wyglądała na zranioną. "Ja tylko wykonuję swoją pracę! Każdy ma swoją rolę do odegrania w tym świecie, a dla mnie jest to upewnianie się, że supy nie utknęły w ludzkim świecie bez treningu." 

Prawie czułem się źle, ale prawda była taka, że nadal wiązała mi ręce swoimi hokus-pokus bzdurami i teraz próbowała mnie porwać. Mogła więc po prostu wyssać mój gniew. Pogodzony z faktem, że wciąż byłem na etapie "zrób wszystko, żeby zdjąć te głupie rzeczy z nadgarstków", niechętnie zbliżyłem się do wirującego stepu. 

Mossie czekał cierpliwie. "Pokażę ci" - powiedział i zrobił dwa kroki do przodu, znikając w wirze. Obejrzałem się z tyłu krzaków, ale nie przeszedł prosto. 

To go gdzieś zaprowadziło. 

Zakaszlałam, dławiąc się własną paniką, gdy próbowałam się ponownie wycofać. 

Ilia wkroczył tuż za mną, zatrzymując moją trajektorię cofania się. "To nie boli," jęknęła, brzmiąc na zrozpaczoną. "Nic ci nie będzie." 

Łatwo jej mówić, wyraźnie była przyzwyczajona do tego świata. Świata, co do którego nie byłem pewien, czy faktycznie wierzyłem, że może być prawdziwy. Gdybym nie miał malutkiego zielonego goblina jako dowodu i związanych rąk, które potrzebowałem uwolnić, krzyczałbym i uciekał. 

Ale część mnie chciała zostać. 

Aby znaleźć odpowiedzi na wiele palących pytań, które miałem. 

A najgłębsza, najmroczniejsza prawda tego wszystkiego była taka... co tak naprawdę miałam do stracenia? Kolejny rok kelnerowania i ukrywania się przed światem? Kurwa, może to była zmiana, na którą liczyłam. 

Albo... może miałam zostać zamordowana i wykorzystana w jakimś rytuale kultu czarownic. 

Tak czy inaczej, moje życie zdecydowanie zmierzało w innym kierunku. 

Biorąc głęboki oddech, ruszyłam do przodu, zamykając oczy, gdy przechodziłam przez przejście.




Rozdział 3

3      

Otworzyłem oczy, by znaleźć się w zimowej krainie czarów. Były to białe pola śniegu, drzewa przysypane świeżym puchem i ani skrawka cywilizacji w zasięgu wzroku. 

"Ładna szkoła," powiedziałem sarkastycznie, gdy dołączyła do mnie Ilia. "Architektonicznie zaprojektowana, jak widzę." 

Mossie prychnął z bliska i obróciłem się, by znaleźć goblina opartego o ośnieżone drzewo. "Będziesz potrzebował tego humoru, aby utrzymać się na powierzchni w tym nowym świecie," powiedział mi, wciąż chichocząc. 

"Gdzie teraz jesteśmy?" zapytałem. "Nadal w Ameryce?" 

Potrząsnął głową. "Nope. Europa. Akademia jest ukryta w Szwajcarii. Bądź tu od bardzo dawna." 

Zakasłałem. Whoa. Moja pierwsza podróż za granicę, a ja nawet nie postawiłem stopy w samolocie. Co w... 

Magia. 

Przełknąłem ciężko, ale zanim zdążyłem stracić przytomność, Ilia połączyła swoją rękę z moją, ciągnąc mnie za sobą. Nie mogłem też zrobić nic, żeby ją rozłączyć, nie ze związanymi rękami. "Chodź, Akademia jest tuż obok", powiedziała, jej głos rozświetlony ekscytacją. "Wkrótce ją zobaczysz." Mrugnęła do mnie. "I została zaprojektowana przez czarodzieja, jeśli naprawdę chcesz wiedzieć". 

Parsknąłem, a mały pączek oczekiwania przepchnął się przez mój szok. Widać było, że Ilia jest szczęśliwa z powrotu tutaj, a ja chciałem to zobaczyć na własne oczy. 

"Jak długo mnie śledziłeś?" zapytałem. 

Wzruszyła ramionami. "Pięć lat, mniej więcej." 

Przełknąłem, jedna data wyróżniała się dla mnie. "Od nocy, kiedy zmarła moja mama?" 

Twarz Ilii opadła. "Tamtej nocy twój żal wyzwolił niektóre z twoich nadprzyrodzonych mocy. Wysłałaś w świat podmuch energii. To od tego momentu mieliśmy cię na naszym radarze jako nieznanego, potężnego supe. Jednak tak szybko znów zniknąłeś. Pozostaliśmy przy sprawie, śledząc cię za każdym razem, gdy wysyłałeś flarę. Ostatnio twoja energia stała się silniejsza, co pomogło mi zawęzić poszukiwania." 

Tak wyraźnie pamiętałem noc, w której zginęła moja matka. Biła się z obecnym alfonsem-szmaciarzem-narkomanem-szmaciarzem-chłopakiem. Uderzył ją trochę za mocno, rozbijając jej głowę o szklany stolik do kawy. Wszedłem przez drzwi trzydzieści minut później i zastałem go zawijającego jej ciało w prześcieradło. Moje krzyki zwróciły jego uwagę, a on natychmiast ruszył za mną. Jakimś cudem, z siłą, której nie powinienem był posiadać, popchnąłem go tak mocno, że uderzył w bok naszej przyczepy i został znokautowany. 

Może to był ten przypływ sił? W moim żołądku płonął żar, ale zniknął tak szybko, że uznałem go za zwykłą adrenalinę. 

"Czy są tam inni tacy jak ja?" zapytałem łagodnie. "Supes żyjący z ludźmi?" 

Część mnie krzyczała, żeby nie grać w jej grę, ale to wszystko czuło się dla mnie prawdziwe. To miało sens. W jakikolwiek popieprzony sposób. Plus, miała goblina i magiczny portal, aby ją poprzeć. 

Przytaknęła. "Tak, jest ich o wiele więcej niż byś pewnie myślał. Ale ty byłeś inny ... dla mnie, w każdym razie. Nawet kiedy mój przełożony ruszył dalej, ja nie mogłam." 

"Dlaczego?" zapytałem, zdezorientowany. 

Ilia wzruszyła ramionami. "Nie mogłam pozwolić ci odejść tak łatwo. Z jakiegoś powodu martwiłam się, że będziesz na świecie sama. Pojawiłam się u twojej mamy tuż po jej śmierci i ... poczułam więź. Ja też nie mam żadnej rodziny. Moja matka zmarła przy porodzie, a ojciec jest nagi nieznany". 

Widziałem, że coś ją kosztowało przyznanie się do tego i to sprawiło, że polubiłem ją trochę bardziej. "Znalazłaś miejsce w Akademii? Dom?" zapytałem, starając się nie pozwolić nadziei przefiltrować do mojego serca. 

Nadzieja była zabójcza. Za każdym razem, gdy pozwalałem sobie na nadzieję na coś więcej, rozczarowanie, gdy się nie udało, miażdżyło mnie. W końcu nauczyłeś się przestać mieć nadzieję. 

I zaakceptować swoją gównianą rzeczywistość. 

"Najlepszy rodzaj," powiedziała. "Przestrzegaj zasad, trzymaj się z dala od kłopotów, a myślę, że tam też znajdziesz swoje miejsce. Jeśli zdecydujesz się zostać." 

Nie chciałem nazywać jej kłamcą, ale jakoś wątpiłem, że będę miał wybór. Nie kiedy princeps magicznie związał mi ręce tylko po to, żeby mnie tu ściągnąć. 

"Czy nadal chodzisz do szkoły?" zapytałem. 

Ilia potrząsnęła głową. "Technicznie rzecz biorąc, nie. Mam dwadzieścia siedem lat i w zeszłym roku ukończyłam podstawowe klasy. Nadal uczęszczam na niektóre zajęcia specjalistyczne, mimo że od kilku lat pracuję w swojej dziedzinie jako tropiciel." 

"Jakie klasy?" 

"Magia ataku, broń, zaawansowana praca z zaklęciami." Wzruszyła ramionami, jakby to nie było wielkie kurewstwo. Magia ataku! "Moje szkolenie w tych dziedzinach będzie trwało jeszcze przez wiele lat. Zaczynasz podstawowe zajęcia w Akademii w wieku dwudziestu jeden lat, więc dobrze się wpasujesz." 

Wciąż oraliśmy przez pole śniegu. Mossie był nieco z przodu, oczyszczając dla nas niewielką ścieżkę. Właśnie miałem zapytać, jak daleko jest szkoła, kiedy mój wzrok przykuł lekki błysk w powietrzu. "To tarcza ochronna," powiedział goblin, oglądając się za siebie. "Odstrasza ludzi i chroni tych w środku przed narażeniem na niebezpieczeństwo. Tylko nadnaturalni mogą wejść." 

Przeszedł pierwszy, a ja nie wahałem się podążać za nim, chcąc zobaczyć ten świat. Zamknąłem oczy, gdy szedłem na przełaj, a tuż przy kroku zastanawiałem się, czy mogę zostać odrzucony. To był pierwszy test ich przekonania, że jestem nadprzyrodzonym. 

Wokół mojego ciała pojawiło się lekkie falowanie powietrza, gdy przekraczałem próg i byłem oszołomiony, że faktycznie udało mi się przejść. Brak odrzucenia... 

Podnosząc głowę, wypuściłam z siebie sapanie. "Whoa..." odetchnąłem. 

Akademia Supernatural rozciągała się tak daleko, jak tylko mogłem to zobaczyć. Cztery ogromne wieże, wszystkie nieco różniące się strukturą i wyglądem, były rozmieszczone wokół krawędzi dużych budynków. Główne ściany Akademii były wykonane z cegły i kamienia, a wszystko było starożytne, zarówno w wyglądzie, jak i konstrukcji, jakby ta szkoła stała tu od tysięcy lat. 

Gdy podeszliśmy bliżej, zobaczyłem, że jest tam szeroki zbiornik wodny całkowicie otaczający ją niczym fosa. Zacząłem też dostrzegać więcej szczegółów w kamieniu. Był tam herb z M V F S w środku, żelazo skręcone wokół krawędzi, wypychające go ze ściany. Potykając się naprzód, zdesperowany, by być bliżej tego nowego świata, w którym się znalazłem, wciąż zauważałem nowe szczegóły. 

Więcej inicjałów wyrytych na kamieniach w pobliżu frontowego mostu; bluszcz i różane treliaże wzdłuż zewnętrznych ścian; ogromne witraże rozrzucone po kamiennych ścianach. 

Budynek miał w sobie obecność, historię, która przewyższała zwykłe budynki. Przeżył wiele. I nie chodziło tylko o budynek; w powietrzu czuć było atmosferę. Ten sam dodatek, który zauważyłem u Ilii, gdy mówiła z pasją. To było jak statyczna elektryczność, która mnie poraziła, wysyłając mrowienie w dół mojego kręgosłupa. 

Ilia położyła mi rękę na ramieniu, jakby dzieliła ze mną tę chwilę. "To jest Akademia Nadprzyrodzona," powiedziała z dumą. "Została założona w 1455 roku przez małą społeczność supów w tej okolicy. Chcieli bezpiecznego miejsca dla swoich dzieci, aby mogły uczyć się o świecie. Jest tak skonstruowana, że najpierw idzie się do supe junior school i uczy się podstaw: czytania, pisania, matematyki i tak dalej. Uczą się też, jak dopasować się do ludzkiego świata. Następnie, gdy jesteś starszy, rozwijasz swoje nadprzyrodzone zdolności w Akademii." 

Potrząsnąłem głową. "Dlaczego jednak zaczynasz tak późno? To znaczy, po co marnować wszystkie lata w ludzkich szkołach i nie uczyć się nadnaturalnych rzeczy aż do dwudziestego pierwszego roku życia?" 

"Większość z nas nie ma silnej energii lub zdolności aż do okresu dojrzewania lub starszego," wyjaśniła Ilia. "Ja miałam siedemnaście lat, a większość innych supów, których znałam, była jeszcze starsza. Więc naprawdę nie ma powodu, żeby zajęcia zaawansowane były młodsze niż to." 

"Ważne jest też, żebyś dopasował się do ludzi," dodał Mossie, głosem suchym. "Chodzi mi o to, że nie ma sensu, żeby gobliny, czy większość demi-fey, próbowały." Machnął ręką po swojej zielonej, wyboistej skórze. "Ale cztery inne rasy, to podstawa, by nasze światy pozostały bezpiecznie połączone". 

To chyba miało sens. 

"Więc żaden człowiek nie wie o tobie ... to znaczy o nas?" 

"Są tacy," powiedziała szybko Ilia. "Mamy Gildie, które wygładzają nasze przejście do ludzkiego świata, a kilka innych jest wtajemniczonych w sekret, ale ogólnie ludzie nie wiedzą." 

Mossie prychnął. "Ludzkie mózgi nie mogą naprawdę przetworzyć naszych prawd bez doprowadzenia ich do szaleństwa. Lepiej w ten sposób." 

Spędziwszy ostatnie czterdzieści minut próbując samemu to przetworzyć, w pewnym sensie rozumiałem to rozumowanie. 

Skierowałem swoją uwagę z powrotem na szkołę. "Naprawdę nie mogę w to uwierzyć," powiedziałem. "Racjonalna strona mojego mózgu wciąż próbuje zdyskredytować to, co widzę ... stworzyć wiarygodne wymówki, aby wyjaśnić to, co dziwne". 

Mossie zaśmiał się, dziwnym szczeknięciem. "Bariera wpuściła cię do środka. Nie ma wątpliwości, że jesteś nadprzyrodzony." 

Nadal miałem wątpliwości. 

"Jestem gotowy," skłamałem, ruszając ponownie. Nikt nie mógł być na to gotowy, ale ja z pewnością byłem gotowy na uwolnienie moich rąk. Przeszliśmy w dół małego wzniesienia, ekspansja gęstej, zielonej trawy pod naszymi stopami. "Nie pada tu śnieg ani nie jest zimno" - zauważyłem. 

Czułem się jak łagodny wiosenny dzień, faktycznie. 

"Tak, pogoda zmienia się tu codziennie," powiedziała Ilia, marszcząc brwi. "Co może być denerwujące, jeśli próbujesz zaplanować strój na jakieś wydarzenie". 

Wykrztusiłam śmiech, zanim zdałam sobie sprawę, że mówiła poważnie. "Codziennie? Dlaczego do cholery ktoś chciałby mieć pogodę, która zmienia się codziennie?" 

Wymieniła spojrzenie z Mossie, wzruszając ramionami. "Było zaklęcie, które poszło nie tak dawno temu, kiedy próbowali sprawić, żeby padało. A teraz wszyscy płacimy za to najbardziej nieregularną pogodą. Prawdę mówiąc, na terenie szkoły naprawdę nie da się niczego przewidzieć." 

Dobrze wiedzieć. Zawsze pocieszające, że mogę zostać zabity we śnie przez jakiś przypadkowy wybuch magii. Przeszliśmy przez szeroki most, który prowadził do frontowego wejścia, a ja wpatrywałem się w dół w iskrzące się niebieskie wody. "Nigdy tam nie wchodź" - ostrzegła Ilia. Szarpnęłam głową na jej ton, ciekawość mnie trzymała. Uwielbiałam pływać. Kochałam to tak bardzo. Ale minęło dużo czasu, odkąd miałem ten luksus. 

"Co tam jest?" zapytałem. 

Zadrżała. "Wiele rzeczy. Syreny to jedne z najsympatyczniejszych stworzeń. Zaufaj mi, nie wchodź tam. To nigdy nie kończy się dobrze." 

Sądząc po jej wyrazie twarzy, tutejsze syreny nie były podobne do tych przedstawianych w ludzkim świecie. Odnotowałem to na liście, którą tworzyłem w swojej głowie rzeczy do dalszego zbadania. 

Podwójne wejście do pierwszego budynku, do którego weszliśmy, było ogromne. Wysokie na dwadzieścia stóp i prawie tak szerokie, robiło wrażenie i onieśmielało zarazem. W środku było otwarte okrągłe pomieszczenie ze światłem wpadającym przez kamienne łuki, które przecinały się nad głowami. Po obu stronach stały posągi, każdy z wyrzeźbionym w nim innym stworzeniem. Nie rozpoznałem większości z nich, ale był wśród nich wilk, niedźwiedź i pantera. 

"Chodź, musimy dostać się do biura princepsa" - powiedziała Ilia, łącząc ponownie nasze ramiona. 

Mój żołądek zrobił szalone zawirowanie, gdy rozejrzałam się dookoła. Wejście było opuszczone i zastanawiałam się, gdzie byli wszyscy nadnaturalni. Nerwy niemal zablokowały mi kończyny na myśl, że wkrótce zobaczę różne rasy, o których wspomniała. Wampiry, zmiennokształtni, fey i czarownice to były rzeczy z powieści fantasy. I strasznych filmów. 

"Gdzie są wszyscy?" zapytałem, zmuszając się do tego, by przestać się bać. 

Mossie uśmiechnął się i tym razem nawet nie wzdrygnąłem się na jego spiczaste zęby. Postęp. "To czas śniadania. Będą w części wspólnej". 

Śniadanie. Tak dziwne, bo z powrotem w domu było to pewnie około 1:00 w nocy. Ilia strzeliła mi niepokojące spojrzenie. "Ach, cholera. Jeśli to śniadanie, to może będziemy musieli przejść przez commons, żeby dostać się do Princepsa Jonesa. On zawsze je śniadanie ze swoją córką." 

Nie podobał mi się ten dźwięk, ale zanim zdążyłem zaprotestować, szturchnęła mnie wzdłuż korytarza wyłożonego oknami, łukowe i witrażowe szkło po mojej prawej stronie rozciągało się prawie do bardzo wysokich sufitów, wpuszczając kolorowe wiązki światła. 

Ilia poruszała się szybciej, a ja spieszyłem się, żeby nadążyć. Mossie szedł w bardziej spokojnym tempie, ale wciąż trzymał się tuż przy nas. Moje oczy nie mogły poruszać się wystarczająco szybko, aby wszystko ogarnąć. Tak bardzo chciałem zwiedzić ten starożytny budynek; był niepodobny do niczego, co kiedykolwiek widziałem. Ale Ilia miała misję, a ja przynajmniej będę mogła myśleć jaśniej, gdy nie będę związana. 

Moja panika związana ze skuciem przychodziła i odchodziła falami, i tylko dlatego, że mogłem się skupić na tym całym innym dziwnym gównie, nie bujałem się gdzieś w kącie. 

Hałas uderzył mnie, gdy wkroczyliśmy do części wspólnej. Wszędzie byli ludzie-supernaturalni. Mam na myśli każde miejsce. Przestrzeń wspólna była duża, z łatwością dorównywała stadionowi piłkarskiemu w domu. Z miejsca, w którym staliśmy, mogłem zobaczyć dziesiątki ogromnych drzew rosnących w poprzek, wraz z setkami stołów. Były ustawione jak w kawiarni, tylko że my byliśmy na zewnątrz. "Co się dzieje, gdy pada deszcz?" Odetchnąłem, oczy zamknięte na scenie. "Nie macie krytej kafeterii?" 

Ilia potrząsnęła głową, zanim pociągnęła mnie dalej w chaos. "Nope, to jest miejsce, gdzie wszyscy spożywamy nasze jedzenie. Użytkownicy magii zajmują się deszczem, jeśli się pojawi." 

Zaczynaliśmy przyciągać uwagę i nie byłem pewien, czy to fakt, że byłem skrępowany, że mieliśmy goblina pośród nas, czy Ilia była tu dobrze znana, ale wiele oczu wylądowało na nas i hałas zamarł. 

"Dlaczego oni na nas patrzą?" szepnąłem, starając się nie napotkać żadnych oczu, jednocześnie biorąc pod swoje rzęsy tyle, ile mogłem. W przeważającej części, wszyscy nadnaturalni, których mogłem zobaczyć, wyglądali jak ludzie. Wysocy, piękni, przerażający jak cholera ludzie. Mossie nadal był najdziwniejszą rzeczą, jaką widziałem, i mała część mnie się odprężyła. 

Ilia przycisnęła się do mnie bliżej. "Wiedzą, że sprowadzam nieznane przypadki. Próbują cię rozgryźć, uzyskać odczyt na temat twojej energii." 

Energii, która pojawiała się tylko przy okazjach i najwyraźniej wcale nie była łatwa do odczytania. Świetnie. 

Uznając, że skończyłam z gapieniem się na swoje stopy, podniosłam wysoko głowę i szłam tak pewnie, jak tylko mogłam. Kiedy byliśmy mniej więcej w połowie drogi przez otwarty teren kawiarni, moją uwagę przykuł stolik z dziewczynami - stały pod jednym z największych drzew, z ogromnymi różowymi kwiatami rozrzuconymi wśród zielonych liści. Ich spojrzenia były ciężkie i musiałam się fizycznie zmusić, żeby nie odwzajemnić ich spojrzenia. Najlepiej nie tworzyć sobie wrogów pierwszego dnia w świecie supe. 

"Koniczynki", szepnęła Ilia. "Trzymaj się z dala od Kate; jest ich główną suką, z linii bardzo potężnych użytkowników magii". 

Nie trzeba było być geniuszem, żeby zorientować się, która to Kate. Siedziała w centrum sceny, jej sługusy wokół niej. Jej żywe czerwone włosy zakręciły się na szczycie ramion, jej oczy były ciemne, gdy patrzyła na mnie. 

"Zamieni mnie w pieprzoną ropuchę czy coś?" Syczałem, spanikowany. 

"Żadnej magii" - odgryzł się Mossie, posyłając swoje własne scowl w kierunku królowej suki. "Żadna magia nie jest dozwolona poza zajęciami. I zdecydowanie nie przeciwko innemu uczniowi". 

Tak, założę się, że tutaj też wszystkie zasady były egzekwowane przez cały czas. Poważnie. Szkoła była miejscem, gdzie łamano wszystkie zasady. Zanim zdążyłam się jeszcze bardziej przestraszyć, przechodziliśmy obok stołu wrednych dziewczyn, a ja zwróciłam uwagę przed siebie, do.... 

Święta, słodka matko. 

Mój mózg miał wrażenie, że się rozpala, gdy napotykałam spojrzenia lokatorów przy stoliku w pobliżu Cloverów. 



Pięciu facetów. 

Zaschło mi w ustach, gdy próbowałam sobie przypomnieć, jak oddychać i chodzić jednocześnie. 

Każdy z nich miał mnie zamkniętą w swoim spojrzeniu, z wyjątkiem jednego w środku, który tylko rzucił okiem na czarne włosy ze srebrnoblond pasemkami mieniącymi się w świetle słońca. Nerwy, które odczuwałam w obliczu Kate i jej wrednych dziewczyn były niczym przy tym, co czułam w tej chwili. 

Cztery twarze, które mogłam wyraźnie zobaczyć, były wycięte z tego samego materiału. Potężne, mroczne, niebezpieczne. Znałam to spojrzenie na wylot. Uciekałam przed nim przez całe życie, bo dziewczyny, które wiązały się z takimi mężczyznami, jak oni, zazwyczaj nie dożywały kolejnych urodzin. 

Jednak to właśnie ten piąty, który wciąż nie raczył nawet spojrzeć w moją stronę, spowodował, że w moim ciele pojawił się wstrząs. To uczucie było po części strachem, a po części... intrygą. Jego ramiona były tak szerokie, że sam zajmował dobrą jedną trzecią stołu, i wiedziałem, że jest wysoki - jego długie nogi były rozłożone na boki. Ale to potężna aura, którą wyczuwałem wokół niego, naprawdę potęgowała mój strach. 

Jak, kurwa, mogłem stwierdzić, że ma "potężną aurę" było poza mną, ale czułem się bardzo pewny co do tego. 

"Nie patrz na nich," powiedziała Ilia, brzmiąc po raz pierwszy jakby też była zdenerwowana. "Dziewczyno, nie chcesz takich kłopotów, jakie przynosi ta piątka. Trzymaj się poza ich radarem." 

"Kim oni są?" Musiałam zapytać. 

Kiedy w końcu odciągnąłem wzrok od chłopaków, to było spotkać jej szeroko otwarte spojrzenie. "Oni wszyscy są potomkami starożytnych-" Przerwała i potrząsnęła głową. "Nieważne. Po prostu uwierz mi na słowo. Są przerażające i potężne, i nie jest to dobre wprowadzenie do tego świata." 

Przytaknąłem, już rozumiejąc. Naprawdę nie potrzebowałem jej ostrzeżenia; wiedziałem to od pierwszej chwili, gdy ich zobaczyłem. 

To były kłopoty.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Nowy Świat"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści