Outsider w świecie bogactwa i dekadencji

1. Bailey (1)

==========

JEDNOSTKA

==========

==========

Bailey

==========

Świst, świst.

Wycieraczki były dziś rano zajęte pracą. Deszcz padał już od późnej nocy, a teraz był jeszcze bardziej ponury. Ciemny i ponury, pasujący do mojego nastroju.

To było idealne.

Swish, swish.

"Jesteś zdenerwowana, panienko?"

Nie odpowiadałam, bo nie tak miało być. Nie miałam się obudzić w środku nocy i znaleźć puste łóżko. I nie miałam być eskortowana przez jednego z naszych strażników na dół do siłowni w budynku mieszkalnym, aby znaleźć mojego chłopaka, faceta, którego kochałam, faceta, który nie był już tajemnicą przed całym światem, wali w worek bokserski tak mocno, że jego knykcie rozrywają się każdej nocy. To nie było w porządku, że musiałam stać z boku, czekając, aż będzie walczył przez swoją mgiełkę, zanim zauważy, że tam jestem, a potem patrzeć, jak krew kapie z jego rąk na podłogę.

Ale to wszystko się działo.

Ponieważ trzy tygodnie po tym, jak doszło do próby porwania mnie, po tym, jak mnie uratował, wszystko było po prostu, zwyczajnie, nie w porządku.

Mówiąc bardziej szczerze, wszystko było do dupy.

I oto byłem.

W SUV-ie prowadzonym przez jednego z moich dwóch osobistych ochroniarzy, do szkoły, o której uczęszczaniu marzyłam, podczas gdy mój chłopak, facet, którego tak bardzo pokochałam, zmierzał do swojego osobistego koszmaru.

Fitz, mój strażnik, zorientował się w moim stanie i nie pytał więcej, ale jego oczy były na mnie. Widział. Widział więcej niż widział i wiedziałam, że dostanę telefon od Kasha jakieś dwie minuty po pierwszej szansie, kiedy Fitz miał chwilę, żeby napisać swojemu szefowi, że nie jestem w porządku.

Bo nie byłam.

Dziś był dzień, w którym miały się spełnić wszystkie moje marzenia.

Zamiast tego spóźniłam się o tydzień, jadąc na studia magisterskie, i chciałam być wszędzie poza miejscem, do którego jechałam. I nie miałam nic do powiedzenia, ponieważ świat dowiedział się w wielkim stylu, że jestem córką Petera Francisa, legendy technologii, którą uwielbiałam, dopóki sama nie dowiedziałam się tego lata, że jest on również moim ojcem.

A potem był mój chłopak, Kash Colello, którego dziadek był jednym z najbogatszych ludzi na świecie, ale to przyszło ze sznurkami i niebezpiecznymi sojuszami z ciemnym podziemiem świata. Mój chłopak, ze swoim odziedziczonym bogactwem, teraz, gdy wyszedł z cienia na świat, a jego "wyjście" było jeszcze większe niż moje, ze względu na jego koneksje i rodzinę, był teraz dziewiątym najbogatszym człowiekiem na świecie.

Życie jako córka Petera Francisa, życie jako dziewczyna Kasha Colello, było zupełnie inne niż życie jako Bailey Hayes.

Były zasady, oczekiwania i mnóstwo ludzi, którzy cię obserwowali.

Więc nie, nie było mi dobrze.

Miałam w żołądku dół wielkości Wielkiego Kanionu i nikt nie mógł mi powiedzieć, że go nie mam. To było tam. Powiększał się każdego ranka, kiedy się budziłem i nie chciał przestać rosnąć.

Ale to nie było dla Fitz, aby poradzić sobie z tym, lub moich nowych kolegów z klasy.

Miałam nadzieję, że nie mają pojęcia, kim jestem, ale byłam realistką i wiedziałam, że pewnie tak. Wszyscy w naszym świecie znali mojego ojca, więc to oznaczało, że każdy będzie wiedział, kim jest jego córka.

"To dziś wielki dzień. Jestem zdenerwowana."

Kłamałam przez zęby.

Cień w jego spojrzeniu oczyścił się. Przytaknął, zmarszczki wygładziły się na jego czole, i podczas gdy on wrócił do prowadzenia samochodu i wykonywania swojej pracy, nie trzymając już w sobie dręczącego zmartwienia, ja wciąż tu byłam. Wciąż nie było ze mną w porządku.

Mój telefon zabrzęczał. To był Matt.

Naveah. Dziś wieczorem. Chcę usłyszeć, jak poszedł ci pierwszy dzień. Mam nadzieję, że świetnie, siostro.

Tekst od mojego starszego brata pomagał złagodzić niektóre z doom i gloom. Zwłaszcza, że byłam pewna, że będzie odsypiał kaca po piciu w Naveah poprzedniej nocy. Klub nocny był ich ulubionym miejscem, gdzie można było się zobaczyć, być widzianym i zaliczyć.

Odpisałem.

Deal.

Jechaliśmy dalej, a mój telefon zabrzęczał po raz drugi. MomBoss.

Hope your day is amazing, sweetie!!! Zadziwisz wszystkich swoim mózgiem.

Sigh.

Chrissy Hayes, aka MomBoss, aka moja matka. Tego ranka była kochającą matką, a nie zadziorną, gotową do popełnienia morderstwa i ukrycia ciała mamą lub jej innym alter ego, imprezowym zwierzęciem.

Miała większe życie towarzyskie niż ja.

Dzięki, Chrissy.

MOM TO YOU!

Dzięki... MomBOSS

Lepiej. Uczysz się.

Jechaliśmy dalej, a mój telefon zabrzęczał jeszcze kilka razy. Ser:

KICK ASS, BIG SISTER!!! PIERWSZY DZIEŃ DLA NAS OBU!!!

No więc. Nie zdawałam sobie sprawy, że moja młodsza siostra była tak podekscytowana rozpoczęciem ósmej klasy. Zmniejszyło to moje obawy o nią, ponieważ wiedziałam, że Seraphina jest miła i czysta, a te przyjaciółki wokół niej nie były takie same.

Zabij te inne dziewczyny, Ser. Zabij.

Może nie zdawała sobie sprawy, że miałam na myśli to słowo niemal dosłownie, ale ja tak. Odpisała:

Consider them slayed.

To jeszcze bardziej złagodziło moje przygnębienie. Teraz pasowałem do tego, co było na zewnątrz. Było bardziej ponuro, lekko pochmurno. Trochę więcej niż pochmurno. Bardziej jak pochmurno z dużą szansą na deszcz. Burzliwe.

Musiałem przestać używać analogii pogodowych. I wtedy odezwał się Cyklon, mój młodszy brat.

Cyklon: Skończyłem robota. Co robisz dzisiaj? Mam szkołę. Robią zajęcia z robotyki i się dostałem. Tata ci powiedział? Jestem tam z grupą starszych dzieci, ale się dostałem. Powiedzieli, że robot przypieczętował umowę. Ten rok będzie niesamowity!

Cyklon: Ciotka Helen powiedziała, że możemy dzisiaj zrobić wieczór z pizzą. Wchodzisz w to? Powiedz mi, że wchodzisz. Muszę wam opowiedzieć o moich zajęciach z robotyki. Ty i Kash musicie przyjść.

Ja: Jasne, kolego, i baw się dobrze! Masz rację. Zajęcia z robotyki są niesamowite. Nie dziwię się, że się dostałeś i będziesz AMAZING!

Cyklon: Ok. Uspokój się. To dopiero pierwszy dzień. Czy Ser mówiła ci, że znowu urosłem? Jestem prawie tak wysoki jak ty.

Roześmiałam się. Pewnie tak było. Ja miałam pięć-sześć lat, a on był niewiele niższy ode mnie. Nawet Seraphina miała skok wzrostu i była prawie o cal niższa ode mnie. Chociaż oczywiste było, że pewnego dnia mogłaby zostać supermodelką, to było całkiem jasne, że dostałam krótkie geny i inną budowę ciała niż reszta dzieci Francisa. Matt był wysoki, ale szczupły. Seraphina miała już trochę większą budowę kości niż ja. Byłam drobna, jak Chrissy, i lubię myśleć, że miałam w sobie tę samą zadziorną postawę Hayes. W razie potrzeby nieźle się obijałyśmy, ale ja miałam włosy Petera i jego oczy. Oboje mieliśmy miodowo-brązowe oczy i czarne włosy z odcieniami błękitu w odpowiednim świetle.



Jeden. Bailey (2)

Reszta dzieci Francisa miała być wysoka i wspaniała.

I w samą porę, jakby wszyscy się zebrali i idealnie zgrali w czasie, tekst mojego młodszego brata zrobił swoje. Przedarł się przez ciemną chmurę. Przebijała się przez niego smuga światła. Był małym geniuszem i był podekscytowany nauką i rozwojem tej błyskotliwości. Nie martwiłem się tak bardzo, że będzie zastraszany, bo Cyklon był taki jak ja. Po prostu by ich zhakował, a w końcu wszyscy nauczyliby się go natychmiast bać.

Uwielbiałem tego małego kolesia z tornadem.

Tak często bywałem u Kash'a i trzymałem się z dala od Chesapeake Estate. Nie mogłam już tego robić. Potrzebowałem mojego brata i siostry. Wtedy dotarło do mnie, jak bardzo ich potrzebuję. Całe uczucie paliło się w mojej piersi, sprawiając, że serce mi się ściskało. Boleśnie. Po tym całym skandalu, który się wydarzył, z ich mamą aresztowaną za próbę porwania i zamordowania mnie, powiedziano mi, że to może być dobry pomysł, jeśli będę trzymał się z dala od domu oraz Seraphiny i Cyclone'a.

To było zrobione. Palenie tylko wzrosło, gdy o tym pomyślałem.

Już nie trzymałem się z dala.

Ja: Musimy uderzyć do domu przed Naveah. Jest klasa robotyki, o której muszę usłyszeć i muszę się upewnić, że te dziewczyny były dziś miłe dla Seraphiny.

Brzmi dobrze. Zrób swoją hakerską rzecz, sprawdź te suki w mediach społecznościowych. Czy możesz napisać program, w którym jeśli zaczną mówić gówno o Ser, ich komputer się usmaży?

Ja: Nie, ale daj Cyclone'owi kilka lat. Jestem pewien, że się tym zajmie.

Słyszałem śmiech Matta w jego odpowiedzi.

Zapomniałem. Rozmawiam z niewłaściwym geniuszem w naszej rodzinie. Za dużo z was skurwieli, żeby pamiętać.

Byłem prawie, i podkreślam prawie, w dobrym nastroju, kiedy zobaczyłem, że zbliżamy się do początku kampusu Hawkinga.

Muszę iść. Jesteśmy na miejscu.

Uniwersytet Hawkinga był znany w mieście ze swojej drużyny piłkarskiej, ale nie dla mnie.

Wszystko, co mnie obchodziło, to fakt, że to miejsce, w którym zdobędę tytuł magistra w dziedzinie komputerowych systemów informacyjnych, a następnie będę na drodze do mojej kariery w tworzeniu systemów bezpieczeństwa. Mimo to, gdy podjechaliśmy, było na co popatrzeć. Hawking składał się z budynków z szarej cegły, z których większość wyglądała jak zamki. Budynek z większością moich zajęć miał patio, które wystawało ponad resztę budynku, a dach wyglądał na podniesiony, jakby był otwarciem wielkiego patio. Dziwne, ale też w pewnym sensie fajne. Drzwi wejściowe były na tyle wysokie, że obejmowały dwa piętra, a wykonane były z metalu i pomalowane na ciemny pomarańcz. Wyglądały na niemal spalone, a ja domyślałem się, że to też najnowszy trend.

Albo ja zakładałem. Nie miałem pojęcia.

Ale zapytaj mnie o najnowsze trendy w arkuszach kalkulacyjnych, kodowaniu programów lub stronach internetowych, a mógłbym wymienić dobre dwa tuziny, a następnie dać wypunktowaną listę plusów i minusów dla każdego nowego trendu, dostarczając to wszystko z moim ostrym i szybkim dowcipem.

Nawet teraz, myśląc o tym, byłem coraz bardziej podekscytowany.

Byłam prawie jasna i słoneczna. Dopóki Fitz nie zatrzymał samochodu.

Nikt nie uznał mnie za gotową, i prawdę mówiąc, nie byłam. Byłam w rozsypce, ale kto by nie był? Świat wiedział, czyją byłam córką, a potem świat wiedział, że to moja macocha próbowała mnie zabić.

Ale były też dobre zmiany: mój mężczyzna i moja rodzina.

I wszystko to sprowadziło mnie z powrotem tutaj, bo wiedziałam, że nie będę uczęszczać do szkoły wyższej jako po prostu Bailey Hayes, freak genius brain, ale cute repertuar. Nie byłabym w stanie zaimponować nikomu moim zapisanym plikiem memów. Zamiast tego, kiedy tam weszłam, wszyscy wiedzieliby, kim jestem. I nie z powodu tego wszystkiego, co właśnie stwierdziłam, ale dlatego, że wiedzieliby, kim jest mój ojciec, a jeszcze dwa miesiące temu śliniłabym się na myśl o tym, że Peter Francis miał nieślubną córkę. Taką, która miała jego mózg.

Tyle że tą dziewczyną byłam ja, więc proszę bardzo. Mój dylemat.

Lubiłem być anonimowy. Nie było mowy, żebym była tam anonimowa.

Boże. Brzmiałam jak jędza.

Koniec z jęczeniem. Sprawdzam.

"Zostałaś zarejestrowana i wszystko jest aktualne. Twoje podręczniki zostały dostarczone, wraz z notatkami z pierwszego tygodnia." Fitz mówił dalej, jakby wiedział, co mnie dręczy.

Będąc nowym, wszystko było pracą. Zazwyczaj musiałbym wędrować przez kampus i upewnić się, że wszystkie moje płatności będą przechodzić, aby zapłacić za moją szkołę. Musiałbym się martwić o zrobienie zdjęcia, zdobycie oficjalnej legitymacji. Podręczniki, bo trzeba było być na bieżąco z tym, co profesor chciał mieć. Potem była mapa, żeby faktycznie znaleźć miejsce, do którego miało się iść, albo nawet po prostu zaparkować.

Kash i mój zespół bezpieczeństwa omówili mój plan bezpieczeństwa. Miałem plan bezpieczeństwa! Wciąż nie mogłem przeboleć, że byłem kimś, kto potrzebował planu bezpieczeństwa. Wiedziałem więc, że drugi strażnik jest już w środku. Erik i Fitz. Obaj wyglądali na mój wiek lub kilka lat starsi. Kash przedstawił nas wczoraj wieczorem. Przyszedł, żeby mnie oficjalnie poznać, a Kash powiedział mi, że Erik będzie w cywilnym ubraniu, czyli będzie próbował wtopić się w tłum. Nie mogłem pojąć, jak ochroniarz o wysokim stopniu bezpieczeństwa może "wtopić się" tak, by był niewidoczny. Ale oni próbowali. Więc ja też spróbuję.

Fitz zaraz miał otworzyć swoje drzwi, a ja wiedziałam, co zrobi po tym.

Nie mogłam. To było zbyt wiele uwagi.

"Czy Erik jest w środku? Chciałabym wyjść na własną rękę."

Jego oczy spotkały się ze mną w lustrze. Wiedział, o co naprawdę pytam, i po drugim spojrzeniu, użył swojego telefonu. Chwilę później zabrzęczał z powrotem, a ja spojrzałam przez swoje okno na budynek. Gdy Fitz mi odebrał, zauważyłam już stojącego w drzwiach Erika.

Rzeczywiście wyglądał jak absolwent. Dżinsy. Bluza. Przez jedno ramię miał przewieszoną torbę, a w ręku telefon. Jego spojrzenie na mnie, pchnął drzwi budynku, przyjmując za nimi swobodną postawę.

Wyglądał tak samo jak czterech innych studentów tuż obok niego, ale wiedziałam, że tak nie jest. Był tam, obserwując mnie, i wiedziałem, że gdy dotrę do budynku, w jakiś sposób znajdzie sposób, by otworzyć mi drzwi. Musiałbym czekać, żeby on mógł wejść pierwszy. Te zasady zostały mi mocno podkreślone poprzedniej nocy. Był protokół i powody wszystkiego, ale głównie Kash powiedział, że to wszystko dla mojego bezpieczeństwa.




Jeden. Bailey (3)

"Jesteś dobry, aby przejść."

Chwyciłem swoją torbę i skinąłem do Fitza. "Dziękuję."

Wysiadłam, a gdy tylko to zrobiłam, mój telefon zaczął dzwonić.

Kash dzwonił.

Obudził mnie dziś rano z ustami powłóczącymi się po moim kręgosłupie, twardą dłonią na moim biodrze, a potem pełną godziną ekstazy. Spodziewałem się quickie na rano. To było coś innego. Nie spieszył się. Nadal był, ale był też cały element, w którym był powolny, czuły i kochający. Całował mnie przez cały czas, kiedy się ze mną kochał.

Całe moje ciało drżało z emocji, a on na koniec otarł łzę kciukiem. Byłam aż tak przytłoczona.

Kochałam go.

Boże, kochałam go, a on w jakiś sposób znał dokładny dotyk, którego potrzebowałam, by rozpocząć ten kolejny rozdział.

Odebrałam, telefon przyłożyłam do ucha. "Właśnie teraz powinnaś iść na swoje pierwsze spotkanie z udziałowcami".

Kash pochodził z potężnej, dobrze skomunikowanej rodziny. Z jego dziadkiem będącym złym lordem, którym był - bogatym, potężnym i niebezpiecznym - i jego matką będącą geniuszem pieniędzy, która pozostawiła niezwykle duży spadek, był głównym graczem na świecie. Oprócz pieniędzy i władzy, Kash miał udziały ojca w Phoenix Tech, ponieważ on i Peter założyli firmę razem.

Kash systematycznie przejmował akcje ojca, które wcześniej mój ojciec głosował w jego zastępstwie, a także przejmował starsze firmy, które w podobnym układzie założyła jego matka. Właściciele czekali, aż syn Evelyn Colello wyjdzie z cienia.

Przywitał mnie niski chichot i obmył mnie, całe moje ciało ogarnęło ciepło i drżenie.

Kołatanie. Wciąż działał na mnie tylko jego głos.

"Udziałowcy mogą poczekać. Fitz powiedział, że kierujesz się do środka. Jak się czujesz?"

Zatrzymałam się na chodniku, dostosowując torbę, i zamknęłam za sobą drzwi. Powietrze było ciepłe, słońce już zapowiadało się na wysokie i ciężkie tego dnia, a studenci w każdym wieku włóczyli się za mną, wokół mnie, przecinając przed pojazdem. Więcej niż kilku wpatrywało się w Fitza, którego widać było przez przednią szybę.

To był imponujący pojazd, czarny SUV, ale nie było to nic więcej. Mogłam być zwykłą studentką, którą ktoś po prostu podrzucił... ale ja siedziałam z tyłu, a Fitz z przodu i czułam, jak ich spojrzenia przenoszą się na mnie, zastanawiając się, kim jestem.

To nie przeszkadzałoby mi trzy miesiące temu. Trzy miesiące temu założyłbym, że to na mnie zwrócono uwagę, ponieważ moja reputacja techniczna mnie wyprzedziła. Odbiłbym się od parkingu, z własną gównianą małą Corollą na parkingu, i stałbym w kolejce po pozwolenie na parkowanie, żeby nie dostać mandatu pierwszego dnia zajęć.

Ale na żadnej z ich twarzy nie było rozpoznania.

Odetchnęłam łatwiej. "Czuję się śmiesznie, szczerze mówiąc".

Kolejny niski i barytonowy chuckle od Kash. "Udało ci się to osiągnąć. I już poznałeś Busich i Goa. Będą na ciebie uważać."

Zacisnąłem mocno wargi.

Już ich poznałem. Nie chciałam jednak poznać ich w ten sposób. Nie w gabinecie mojego ojca, z tatą tam obecnym i wiedzącym, że już dostałam specjalne przywileje, bo przedstawiał mnie jako córkę Petera Francisa. Busich był szefem wszystkich programów dyplomowych, a Goa szefem wydziału mojego programu. Dwie osoby, których normalny absolwent mógłby nigdy nie spotkać, ale nie ja. Kolejna zmiana.

Wszystkie te zmiany.

Zacisnął mi się żołądek. Moje spojrzenie falowało; wszyscy zaczynali krążyć wokół mnie.

Weź się w garść! Mogłam usłyszeć głos Chrissy, która kłapała na mnie, naładowana zniecierpliwieniem i uważająca, że to wszystko jest niedorzeczne. Ja, czepiająca się wszystkich "wyjątkowych" rzeczy, które mi się przydarzyły i wiedziałam, że nadal będą mi się przydarzać. Trzy miesiące temu przewróciłbym oczami, ale...

"A co, jeśli dałeś jej za dużo?"

"Suka..."

"Porwanie i morderstwo..."

Przełknąłem nad węzłem, który był oblany kwasem i wepchnąłem to wszystko do gardła. Tak też się stało.

Ręce mi się trzęsły, ale trzymałem głos twardo. Do cholery, mój głos niczego nie zdradzał.

"Masz rację. Wszystko będzie dobrze."

Wyprostuj się, Bailey.

Wyprostowałam się.

Odwróć ramiona do tyłu, dziewczyno.

Odwróciłam ramiona do tyłu.

Ssij to. Wciągnij to. I zacznij działać. Masz stopień naukowy do zdobycia. Zdobędziesz tytuł magistra w dziedzinie komputerowych systemów informacyjnych.

Wessałem to, wessałem to i byłem dobry, aby przejść. Słysząc głos matki, wygładziłam to wszystko i byłam gotowa. Będzie dobrze.

Zmieniłem taktykę. "Kocham cię".

Przez chwilę był cicho. Nie kupował tego, ale powiedział to z powrotem, a ja wiedziałem, że to przepustka. Poradzi sobie z tym wieczorem, a czym "to" było, sam nie byłem nawet pewien. Ale rozłączyłem się z Kashem.

Wiedziałem, że ma moje plecy.

Wiedziałem, że mnie kocha.

Wiedząc to, czując to, akceptując to, byłam gotowa do wyjścia.




Dwa (1)

==========

DWA

==========

Wkroczyłem do środka, a tam czekała na mnie kolejka powitalna. Bez żartów.

Albo, no cóż, to była przesada, ale pani Busich tam była, szeroki uśmiech, jej ciemne włosy zwinięte w kok. Obok niej stał pan Goa i dwóch innych członków wydziału oraz dwóch studentów. Znałam członków wydziału, ponieważ prowadziłam swoje badania. Jednym z nich była moja doradczyni, pani Wells, a drugim inny profesor na moich studiach, pan Dvantzi. Studentów nie znałem. Nie badałem ich, co mówiło o tym, jak bardzo byłem poza grą. Trzy miesiące temu przeszukałabym wszystko, co mogłam znaleźć i ciężko byłoby mi nie pokusić się o listę nadchodzących studentów pierwszego roku.

"Pani Franci..."

Zatrzymałam Busicha uprzejmym uśmiechem. "To jest Hayes. Nadal jestem po prostu Bailey Hayes."

Zrobiła pauzę, jej brwi spięły się za okularami, po czym jej twarz wygładziła się z powrotem. Jej uśmiech powrócił. "Oczywiście. Panna Hayes. Witam." Gestem wskazała na uczniów. "To jest Hoda Mansour i Liam Smith. Oboje są studentami w twojej kohorcie".

Twarz Hody była wspaniała. Duże, ciemne oczy, gładka opalona cera i usta, które były tak okrągłe, że miały niemal owalny kształt. Jej włosy były solidne. To było jedyne słowo, które przyszło mi do głowy, bo było ich tam bardzo dużo. Były gładkie i zwisały tuż za jej ramionami, ale ich objętość przyprawiała mnie o ślinotok. Jeśli miała tego dnia blowout, chciałem wiedzieć, kto jest jej stylistą, a ja nie byłem tego typu dziewczyną. Chrissy, tak. Moja matka byłaby nad nią, ekscytując się jej pedicure i kremowymi paznokciami oraz kolczykami, które zwisały i lśniły z jej uszu. Ale to było spojrzenie w oczach Hody, które przykuło moją uwagę.

Nie można było z nią zadzierać. Zobaczyłem to od razu. Było w nich ostre i niemal wyrachowane spojrzenie. Wpatrywałem się w nią tym samym spojrzeniem, a jej usta zacisnęły się w płaską linię.

Dobrze więc.

Trzymałabym się z nią na równi.

Liam był niemal całkowitym przeciwieństwem. Niechlujne blond włosy, które sterczały w powietrzu, trwała fala, w której widać było, że przesuwa ręką po włosach, zostawiając je tam, gdzie leżały, a gdy go studiowałem, właśnie to robił. Na jego twarzy pojawił się niemal głupkowaty uśmiech. Linie wokół jego oczu i ust były miękkie, nadając mu senny wygląd. Niebieskie oczy, które były rozmazane ze zmęczenia lub czegoś chemicznego, ale miał typ ciała dżokeja. Szerokie ramiona. Jego koszulka polo odcinała się na bicepsach i były one zbudowane, więc facet spędzał czas na siłowni.

Te dwie rzeczy razem nie były tym, czego się spodziewałem. Z drugiej strony, ja też nie pasowałem do stereotypu informatyka. Spoglądając za nimi na korytarz, zobaczyłem mnóstwo gibkich i niezręcznie stojących facetów, którzy jednak pasowali, a nawet dziewczynę, która przeszła obok wszystkich, pędząc do naszej grupy. Drobna. Ciemniejsza karnacja, małe usta, a jej twarz była bardziej okrągła.

Od razu mi się spodobała.

"Ah. Tak. To jest Melissa Zvanguam."

"Cześć." Wyciągnęła rękę, jej oczy były szerokie i brały mnie w objęcia.

Wiedziałem. Po prostu wiedziałam. To było natychmiastowe, ale gapowate spojrzenie było tam.

Gdybym wcześniej to kwestionował, teraz bym się kopnął. Inni zachowywali się bardziej powściągliwie, albo po prostu mieli to gdzieś, ale tej dziewczynie zależało.

I wiedziałam, jakie słowa padną z jej ust w następnej kolejności, zdyszanym tonem. "Jesteś córką Petera Francisa".

Włożyłem swoją dłoń w jej, a ona chwyciła mnie mocno, tryskając: "Jestem wielkim ogromnym fanem twojego ojca i będziesz w mojej kohorcie". Głęboki oddech.

Pani Busich zmarszczyła brwi. "Proszę się opanować, panno Zvanguam".

"Tak." Melissa przytaknęła automatycznie, oczy zaszklone i przyklejone do mnie, i odsunęła się. Jej ręka nie odłączyła się od mojej, więc była pochylona do przodu. "Nie mogę puścić twojej ręki."

Hoda zakaszlała, robiąc krok do przodu. Jej ręce były zaciśnięte przed nią, a ruch rozerwał nasze dłonie.

Liam był naćpany. Byłam tego całkiem pewna. Jego uśmiech nigdy nie przygasł ani się nie zmienił. W ogóle się nie poruszył.

Tak. Naćpany. Byłam pewna.

"Ach. Panna Mansour. Może pokażesz pannie Hayes lokal, pomożesz jej się rozlokować."

Byłam usytuowana. Ja też to powiedziałam. "Miałam wycieczkę zeszłej wiosny, i przestudiowałam wszystkie mapy i układy. Szczerze mówiąc, po prostu bardzo chcę dostać się do klasy i zacząć."

Hoda odsunęła się bardziej na bok, więc była pół obok mnie, zwrócona twarzą do pani Busich.

"Tak, cóż..." Busich zerknęła na innych wykładowców, co miało sens. Ona była szefową wszystkiego. To było bardziej konkretne pytanie.

Pani Wells odebrała swoją wskazówkę i skinęła głową, kolejny formalny uśmiech na jej twarzy. "Hoda pokaże ci jeszcze bardziej trafne wydziały. Hoda?"

"Tak, pani Wells?"

"Przyprowadź ją do mojego biura po zajęciach. Panno Hayes?"

Panna Hayes była taka formalna. "Bailey. Proszę."

"Bailey." Jej uśmiech wydawał się odrobinę bardziej szczery. "Miło mi cię poznać. Po zajęciach, Hoda zaprowadzi cię do mojego biura. Musimy przejść przez twój program".

Przytaknęłam. Spodziewałam się tego.

Spotkanie z doradcą było normalne. Reszta tego nie była.

"Brzmi świetnie. Dziękuję."

Hoda rozpoczęła wycieczkę z hukiem. Maszerowała przede mną, a ja musiałem się spieszyć, ale ona już szła.

"W naszej kohorcie mamy dwunastu studentów. Trzech jest na pół etatu. Dziewięć jest na cały etat. Wśród nich są trzy samice. Ty, ja i Melissa tworzymy te statystyki. Reszta to faceci, mamy też dwie starsze osoby, a mówiąc starsze, mam na myśli to, że są studentami powrotnymi w średnim wieku." Minęła otwartą klasę, kiwając głową do środka. "Zajęcia w poniedziałek zaczynają się o dziewiątej trzydzieści, a zajęcia w czwartek o dwunastej trzydzieści. Każde z nich trwa trzy godziny. Twój doradca omówi z tobą resztę twojego planu zajęć. Tutaj jest nasze osobiste laboratorium studenckie."

Podeszła do drzwi i uchyliła je. Było to murowane pomieszczenie, bez okien, same komputery. Mnóstwo komputerów. Drukarka była ustawiona w rogu, a obok niej stała osoba obsługująca pomieszczenie.

"Korzystamy ze szkolnej biblioteki do dodatkowej nauki, więc jeśli nie jesteśmy tutaj, to najprawdopodobniej będziemy w bibliotece. Większość z nich to asystenci, ale włóczenie się po dodatkowych biurach jest tutaj zabronione. Dział IT kładzie nacisk na spójną i połączoną kohortę z tym programem, więc tak, to oznacza, że jesteśmy królikami doświadczalnymi. W zeszłym roku było więcej niż średnia liczba samobójstw studentów. Przyjrzeli się najbardziej odizolowanym programom i program IT ocenili wysoko. Więc proszę bardzo. Jesteśmy na siłę karmieni przyjaciółmi, a nie, że będzie was brakowało".




Dwa (2)

Zrobiła pauzę przed ruszeniem dalej w dół korytarza. "Wszyscy wiedzą, kim jesteś. A po spotkaniu z panią Wells, będą do ciebie lecieć. Peter Francis jest dla nas bogiem." Zwęziła oczy, omijając mnie z góry na dół. "Gdybyś sam zasłużył na ten program, jestem pewna, że byś zrozumiał".

Och, pstryk.

Moje plecy wyprostowały się.

Czułem, że ciepło zaczyna się najpierw w moim brzuchu i zwija się w szybkim tempie.

"Zasłużenie? Na własną rękę?" Zwęziłam oczy. "Myślisz, że znalazłam się tu z powodu tego, kim jest mój ojciec?".

Poszła dalej korytarzem, plecami do zamkniętych drzwi klasy, i stanęła naprzeciwko mnie. "Nie myślę. Ja to wiem. Pracuję w biurze absolwentów i byłam tam, kiedy Peter Francis zadzwonił do pani Busich w sprawie ciebie zeszłej wiosny. To ja odebrałam telefon".

To nie było - mój żołądek opadł.

Zaczekaj.

Co to miało znaczyć?

Weszłam w to na własną rękę. To przywoływało obawy z wcześniejszego okresu, martwienie się, czy dostałam te stypendia dzięki mnie, czy dzięki mojemu związkowi z Peterem. Ja wiedziałem, kim jestem. Ta dziewczyna, nie wiedziała. Nie miała pojęcia, kim jestem, co mówiło więcej o niej niż o mnie.

"Jeśli Peter dzwonił w mojej sprawie ostatniej wiosny, to nie po to, by załatwić mi miejsce. Dostałam wczesną akceptację na własną rękę".

"Twoje nazwisko nie było nawet w aktach aż do tego telefonu. Tata cię wprowadził. Mamy wymóg średniej B. Jeśli nie dasz sobie rady w programie, odpadasz."

Kiedy już przestała mnie obrażać, jej oczy powędrowały za moje ramiona, i nie był to pierwszy raz, odkąd zaczęliśmy wycieczkę.

Podeszła bliżej, opuszczając głowę. "Znasz tego faceta?"

Odwróciłem się, widząc Erika pochylonego przy fontannie z wodą.

Jego plecak był założony. Wybrzuszenie wystawało z jego strony, a on obserwował nas kątem oka.

"Śledzi nas przez cały ten czas".

The jig was up.

Ale nie powiedziała nic, ani nie czekała na moją odpowiedź. Jej ręka powędrowała do drzwi i weszła do środka.

Wszedłem za nią i odwróciłem się.

Dwanaście zestawów oczu zwróciło się w moją stronę.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Outsider w świecie bogactwa i dekadencji"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści