Najseksowniejszy bramkarz

Rozdział 1: Max

Wsadzam dyszę do zbiornika z gazem, naciskam rączkę i obracam w dół zatrzask, aby utrzymać ją na miejscu. Pozwalając, by benzyna sama popłynęła, kieruję się przez prawie pusty parking do stacji benzynowej, która jest oświetlona jak jasna latarnia na Possum Track Road. Umieram z głodu i wiem, że moja lodówka w domu jest pusta, więc zamierzam się rozbić i kupić trochę śmieciowego jedzenia na kolację. Tylko nie powiem o tym Vale, bo nie mam ochoty słuchać, jak na mnie narzeka.

Vale Campbell... ładna jak diabli i miła dla oka, ale nie lubię spędzać z nią czasu. To dlatego, że jest jednym z asystentów trenerów sportowych w Cold Fury i, co najważniejsze, pracuje ze mną nad moją siłą i kondycją. Ona z pewnością powiedziałaby, że Snickers, Cheez-Its i Mountain Dew nie są na mojej liście zatwierdzonych, a następnie kazałaby mi robić burpees, mountain climbers i box jumps, dopóki nie zwymiotuję.

Więc nie powiem jej o tym małym oszustwie i chętnie wezmę wszystko, co mi poda podczas obozu treningowego. Zobowiązuję się do rozpoczęcia tego sezonu tak silnego, jak nigdy dotąd, i zamierzam zdobyć upragnioną pozycję startowego bramkarza, która stała się dostępna, gdy Ryker Evans ogłosił przejście na emeryturę tego lata. Cold Fury to mistrzowska drużyna i czuję, że szykuje się kolejny zwycięski sezon. Nie pozwolę, by dwie poważne kontuzje w ciągu tylu lat mnie zdołowały.

Nie, wracam z zemstą i potrzebą udowodnienia się mojej drużynie i fanom.

Uważaj na hokejowy świat... Max Fournier powrócił.

Otwierając drzwi do sklepu, natychmiast widzę dwóch facetów przy chłodni, sprawdzających zapasy piwa. Obaj mają na sobie poplamione smarem bluzy i wyblakłe czapki. Ja sam ściągam swoją czapkę, żeby ukryć twarz i nie dać się rozpoznać. Jest późno, chcę dostać moje śmieciowe jedzenie i odejść. Jutro mamy wczesny poranny trening i chcę już tylko wrócić do domu.

Skręcam w prawo w dół pierwszej alejki, która handluje chipsami i innymi przekąskami, lekko świadoma, że pozostali dwaj klienci zmierzają do lady, aby się wymeldować. Trzymam się od nich z tyłu, żeby być bezpiecznym i przeglądam opcje.

Funyuns.

Chipsy ziemniaczane.

Doritos.

Orzeszki kukurydziane.

Sięgając po torebkę chipsów ziemniaczanych z solą i octem, słyszę, jak jeden z facetów kreśli z typowym dla Karoliny Północnej akcentem rednecka: "Hey sweet thang. Może paczkę Marlboro Reds i może podasz mi to pudełko prezerwatyw. Ekstra duży rozmiar."

Towarzysz rednecka parsknął, a potem prychnął. Odwracam się lekko, aby zobaczyć, jak obaj strzelają do siebie konspiracyjnymi uśmieszkami, a jeden facet szturcha drugiego, aby go zachęcić. Podczas gdy sprzedawczyni odwraca się po prezerwatywy, redneck pochyla się nad ladą i bezczelnie gapi się na jej tyłek. Drugi facet mówi na tyle głośno, że słyszę: "Mmmmm... to jest piękny tyłek".

Obracając się całym ciałem tak, że stoję twarzą do lady, widzę jak plecy kobiety sztywnieją, a ona sama odwraca głowę w lewo, by spojrzeć na zamknięte drzwi obok stojaka z papierosami. Zastanawiam się, czy może jest tam kierownik lub inny pracownik, a ona liczy na jakąś pomoc.

Ale ona nie czeka i odwraca się, by stanąć twarzą w twarz z dwoma dupkami, kucając na ramionach.

I cholera... zapiera dech w piersiach. Patrząc na poliestrową czerwono-złotą kamizelkę, którą nosi z imiennym identyfikatorem - ewidentnie mundur - jej twarz jest bez skazy. Kremowa skóra, która lśni, wysokie kości policzkowe, prosty nos, który lekko przechyla się na końcu, i seksowne jak diabli usta, które założę się, że byłyby pełne i bujne, gdyby jej wargi nie spłaszczyły się w grymasie. Jej włosy nie są blond, ale też nie brązowe. Opisałbym je jako karmelowe z miodowymi pasemkami i są zaczesane do tyłu, w koński ogon, z długą grzywką opadającą z lewej na prawą stronę czoła.

Chociaż stoi przed dwoma mężczyznami stanowczo, mogę zobaczyć wojowniczość w jej oczach, gdy ustawia papierosy i prezerwatywy na ladzie przed nimi. "Czy to będzie wszystko?"

Jej głos ma południowy akcent, ale jest on subtelny. Patrzy tam i z powrotem między dwoma mężczyznami, odmawiając opuszczenia wzroku.

Redneck numer jeden kiwa głową na dwunastopak piwa, który wcześniej tam położył i mówi: "To był ostatni z Coorsów. Masz jakieś w swoim magazynie?"

"Nope, to jest to", mówi stanowczo, a ja mogę powiedzieć, że to kłamstwo.

"Are ya sure?" pyta, opierając swoje łokcie na ladzie i leering na nią. "Może mógłbyś sprawdzić...Mogę ci pomóc, jeśli chcesz, i moglibyśmy zrobić użytek z nich prezerwatywy tam".

I'd roll my eyes over the absurdity of his attempt to woo a girl who is, obviously, way out of his league, but I'm too tense over the prospect that this could be more than some harmless goofing by two drunk rednecks.

"Co ty na to, słodziutka?", mówi głosem, który stara się uchodzić za dostojny, ale wychodzi z tego, że jest jak przyczepa śmieci.

"Mówię, że nie ma więcej piwa tam z tyłu", ona zgrzyta, dając spojrzenie przez ramię do zamkniętych drzwi, a następnie z powrotem do mężczyzn.

I to było zmartwione spojrzenie.

Bardzo zmartwione spojrzenie, więc decyduję, że to nie idzie dalej. Chwytając najbliższą torbę z chipsami, podążam korytarzem w kierunku lady, ściągając kapelusz pustą ręką. Chowam go do tylnej kieszeni, a kiedy jestem już kilka stóp od mężczyzn, oczy kobiety kierują się na mnie, z ulgą widoczną w jej spojrzeniu. Uśmiecham się do niej uspokajająco i spuszczam wzrok na jej identyfikator.

Julianne.

Ładne imię dla naprawdę ładnej dziewczyny.

Odgłos moich kroków w końcu przenika i obaj mężczyźni prostują się do swojej pełnej wysokości, która wciąż jest kilka centymetrów niższa od mojej, i odwracają się w moją stronę. Moje oczy wędrują do pierwszego mężczyzny, a potem powoli do drugiego, wyrównując ich obu lodowatym spojrzeniem. Siłą mojego spojrzenia ośmielam ich obu, by powiedzieli coś jeszcze do piękności za ladą.

Ponieważ podejrzewam, że jedyne sporty, jakie ci faceci oglądają, to turnieje wędkarskie na basenie i NASCAR, nie jestem zaskoczony, że żaden z nich nie rozpoznaje mnie jako bramkarza z Carolina Cold Fury. Najwyraźniej urocza Julianne też nie, ale to też mi nie przeszkadza.

Dźwięk palców stukających o kasę przykuwa uwagę wszystkich, a dwaj mężczyźni odwracają się do niej. "To będzie dziewiętnaście dolarów i osiemdziesiąt sześć centów".

Jeden z facetów wyciąga portfel z tylnej kieszeni swoich obwisłych dżinsów i chwyta dwudziestkę, wręczając ją bez słowa. Teraz, kiedy wiedzą, że jest publiczność, żaden z nich nie wydaje się być skłonny do kontynuowania tej prostackiej gry, w którą się bawili. Przynajmniej wydaje mi się, że to była gra, ale cieszę się, że tu jestem, na wypadek gdyby ich zamiary były bardziej nikczemne.

Julianne wręcza facetowi jego resztę, a oni zbierają swoje zakupy i wychodzą bez słowa.

Gdy tylko drzwi się zamykają, jej ramiona opadają i wypuszcza westchnienie ulgi. Dając mi słaby uśmiech, patrzy na torbę w mojej ręce i mówi: "Czy to wszystko?".

"Uh, nie właściwie", mówię, jak daję jej owczy uśmiech. "Got distracted przez tych dupków. Potrzebuję jeszcze kilku rzeczy."

"Tak," zgadza się w zmęczonym głosie, szczotkując jej długie grzywki z powrotem przed odwróceniem się ode mnie do otwartego kartonu, który ma siedząc na stołku po jej lewej stronie. Sięga do niego, wyciąga karton papierosów, który sprawnie otwiera i zaczyna zaopatrywać stojak z papierosami za ladą. Jestem skutecznie zwolniony i nie ma w moim umyśle wątpliwości, że nie wie, kim jestem.

Kieruję się z powrotem w dół alejki z chipsami, biorę torebkę orzeszków kukurydzianych i kontynuuję prosto z powrotem do napojów gazowanych. I chwycić Mountain Dew, nigdy raz biorąc pod uwagę opcję diety, bo to całkowicie zniszczyć punkt o śmieciowej nocy, a następnie udać się prosto do alei słodyczy. Dwa Snickersy w mojej ręce i jestem ustawiony.

Kiedy docieram do lady, musi usłyszeć moje podejście, bo odwraca się z tym samym zmęczonym uśmiechem. Idąc do kasy, jej oczy spadają na przedmioty, które ustawiam na ladzie, robotycznie wbijając cenę każdego z nich. Patrzę, jak jej delikatne palce pracują nad klawiszami, biorąc pod uwagę jej opadnięte ramiona, gdy dzwoni po ostatni przedmiot i podnosi te oczy z powrotem do mnie.

Są złote... cóż, właściwie jasnobrązowe, ale tak jasne, że wydają się być jak wypalone złoto.

Zza zamkniętych drzwi dobiega przeszywający krzyk, tak ostry i wysoki, że aż bolą mnie zęby. Ja również praktycznie wyskakuję ze skóry, ten hałas był tak niespodziewany.

Kobieta - Julianna, zgodnie z metką - nie robi nic więcej, jak tylko zamyka oczy, opuszcza głowę i wydaje bolesne westchnienie. Jest to tak udręczony ruch, że przez krótką chwilę mam ochotę wyciągnąć rękę i ścisnąć jej ramię we współczuciu, ale nie mam pojęcia, z czym sympatyzuję, ponieważ nie wiem, co to był za niecny dźwięk. Otwieram usta, żeby zapytać, czy nic jej nie jest, kiedy zamknięte drzwi obok stojaka na papierosy otwierają się i wylatuje z nich drobna plama.

Nie więcej niż trzy stopy wysokości, po czym następuje kolejna plama tej samej wielkości.

Potem kolejny przeszywający krzyk z wnętrza tego pokoju, tym razem głośniejszy, bo drzwi są teraz otwarte, i przez straszną chwilę myślę, że ktoś musiał zostać zamordowany. Robię nawet krok w bok, zamierzając okrążyć ladę.

Julianne porusza się błyskawicznie, wyciągając ręce i łapiąc każdą drobną plamę za kołnierz. Kiedy się zatrzymują, widzę, że to dwaj mali chłopcy, obaj o jasnobrązowych włosach i równie jasnobrązowych oczach. Jeden trzyma w rękach lalkę, a drugi coś, co wygląda na ciężarówkę zbudowaną z klocków LEGO.

Patrząc na mnie z przepraszającymi oczami, mówi: "Tak mi przykro. To zajmie tylko chwilę."

Stanowczymi, ale delikatnymi rękami odwraca małych chłopców w stronę pokoju i wpycha ich do środka, znikając za nimi. Natychmiast słyszę straszny huk, kolejny wrzask, a kobieta, o której wiem, że ma na imię Julianne, przeklina głośno: "Sukinsyn".

Jeszcze jeden wrzask czegoś, co, jak sądzę, może być psychotycznym pterodaktylem, i moje stopy poruszają się bez zastanowienia. Okrążam krawędź lady, wchodzę za nią i kieruję się w stronę drzwi. Kiedy przekraczam próg, ogarniam małe pomieszczenie urządzone tak, by było kombi biurem/przerwą w pracy. Wzdłuż jednej ściany stoi małe biurko pokryte papierami, pod drugą ścianą znajduje się lada, zlew i minilodówka, a po jej stronie stół karciany z zardzewiałymi nogami i cztery składane metalowe krzesła.

Nagle stało się jasne, co to za istota, która wydawała odgłosy porównywalne z gwoździami na tablicy.

Mała dziewczynka, mniejsza od chłopców, jest przywiązana do jednego z krzeseł czymś, co wygląda jak taśma maskująca owinięta kilka razy wokół niej i krzesła, przechodząca przez środek jej brzucha. Jej nogi są wolne, a krach był najwyraźniej stosem zabawek, które udało jej się strącić z blatu stołu.

"Rocco...Levy...obiecałeś, że będziesz się zachowywał," mówi Julianne głosem drżącym, gdy klęka obok małej dziewczynki i zaczyna ciągnąć za taśmę. Mali chłopcy stoją tam, głowy zwisają nisko, patrząc jak ich mama próbuje rozpakować ich siostrę.

Nie mogę się powstrzymać. Ton głosu kobiety, jej całkowite zmęczenie i frustracja, a także sam fakt, że te małe diablice przykleiły swoją siostrę do krzesła, sprawiły, że się poruszyłem. Padam na kolana obok kobiety, moje ręce sięgają do taśmy, aby pomóc jej ją ściągnąć.

Jej głowa odbija się w moją stronę i mówi: "Nie rób tego".

Moje oczy przesuwają się z taśmy na nią, i jestem prawie oszołomiony przez połysk grubych łez, lśniących, ale odmawiających upuszczenia.

"Proszę... czy masz coś przeciwko temu, żeby tam po prostu poczekać. Jeśli przyjdą jacyś klienci... po prostu powiedz im, że za chwilę wyjdę", błaga mnie, słaba nuta niezależności i potrzeby poradzenia sobie z tym na własną rękę świecąca przez porażkę.

"Jasne", mówię natychmiast, gdy wstaję, nie zamierzając dalej denerwować tej biednej pani z pięknymi, zalanymi łzami oczami. Ona wyraźnie ma wystarczająco dużo na jej talerzu bez mnie dodając do niego.

Ona odwraca się z powrotem do rozdzierania taśmy maskującej, będąc niezwykle delikatna, zauważam, z kawałkami na ramionach małej dziewczynki. Spoglądam na dwóch małych chłopców i chociaż widzę, że ich głowy są pochylone w czymś, co wygląda na przeprosiny, obaj mają lekkie uśmieszki na twarzy.

Małe diabełki na pewno.

Wycofuję się z pokoju socjalnego i rozważam pozostawienie moich przekąsek na ladzie, ale odrzucam to. Chcę się upewnić, że wszystko jest w porządku, bo o ile się nie mylę, ta piękna pani jest na skraju poważnego załamania.

Nie kazała mi długo czekać, zaledwie kilka minut, zanim wycofuje się z drzwi i zamyka je za sobą. Zwraca się z ostatnią prośbą do dzieci w środku: "Czy możecie zachowywać się przez resztę nocy, a jeśli tak, to w ten weekend pójdziemy na zakupy po nową zabawkę dla każdego z was, dobrze?".

Ładnie. Przekupstwo zwykle działa z dziećmi.

Nie słyszę żadnego rodzaju odpowiedzi ze środka, a z potężnym westchnieniem pociąga za sobą drzwi i odwraca się do mnie. Ona skacze lekko, może tak zagubiony w jej myśli, że zapomniała, że tam byłem, ale potem jej oczy dart w dół do przedmiotów na liczniku.

"Tak mi przykro, że musiałeś być świadkiem tego", mówi, jak ona pędzi do kasy, a następnie dzwoni w górę resztę moich zakupów, które nie dostała się do przed hellions busted luzem.

"Nie ma problemu", mówię z chichotem. "Dobrze sobie z tym poradziłaś."

Wydmuchuje podmuch sfrustrowanego powietrza w górę z ust, a jej grzywka podnosi się lekko przed opadnięciem. "Mogą być czasami próbujące".

W końcu patrzy mi w oczy i mówi: "To będzie siedem dolarów i pięćdziesiąt dziewięć centów".

Bez słowa wyciągam portfel, chwytam dziesiątkę i wręczam jej. Ona równie bezsłownie bierze ją, wydaje resztę, a potem cicho pakuje moje zakupy do plastikowej torby. Daje mi to nieskrępowaną chwilę na dokładniejsze przestudiowanie jej twarzy, która wygląda nie tylko blado z powodu tego, co może być wyczerpaniem, ale ma też niebieski odcień pod oczami, wyraźnie wskazujący na brak snu.

Nie jestem pewien dlaczego, ale to chwyta mnie za serce i otwieram usta, żeby zapytać, czy wszystko z nią w porządku, ale szklane drzwi do sklepu otwierają się i wchodzi dwóch nastolatków, z których jeden śmieje się głośno z czegoś, co powiedział drugi.

Skrzypienie plastiku przykuwa moją uwagę i odwracam się, by znaleźć kobietę za ladą, trzymającą moją torbę z zakupami naprzeciwko mnie.

"Miłej nocy", mówi ze zmęczonym uśmiechem, a kiedy biorę od niej torbę, natychmiast mnie odrzuca, a jej oczy przechodzą przez moje ramię, aby obserwować nastolatków, jak przeglądają napoje gazowane w szklanych chłodniach z tyłu sklepu.

"Tak", mówię powoli. "Ty też."

Ona nigdy nie daje mi nawet drugie spojrzenie, a ja nie jestem egoistą, kiedy mówię, że zwykle dostaję dużo więcej uwagi od perswazji kobiet niż to, co otrzymuję teraz. Głównie dlatego, że jestem w mediach dużo z Zimną Furią, ale także dlatego, że niejednokrotnie mówiono mi, że jestem gorąca.

Nieważne.

Chodzi o to, że ta kobieta nie obdarza mnie drugim spojrzeniem, a ja stwierdzam, że...

Cóż, kurwa... bardzo mi się to podoba.

Myślę, że mogę być trochę dziwny. Podczas gdy wielu samotnych facetów z drużyny rozkoszuje się kawalerstwem i niekończącą się podażą króliczków do gry, które chętnie z niego rezygnują, by mieć szansę na bycie z gwiazdą hokeja, to nie jest mój sposób. Nigdy nie było. Nic mi nie daje płytka kobieta, która się na mnie rzuca, nie dbając o to, kim jestem jako osoba. Widzą gorącego bramkarza, który zarabia miliony, i cóż, to wszystko co widzą.

Ale ta kobieta... nie widzi nic poza zwykłym facetem, którego łatwo odrzucić, i tak... całkowicie to rozumiem.

Odwracam się od lady i wychodzę przez drzwi, robiąc sobie mentalną notatkę, żeby w najbliższej przyszłości wrócić i zobaczyć, czy mogę z nią jeszcze porozmawiać. Odsłonić kilka warstw. Może zaprosić ją na randkę.

Chichoczę.

Max Fournier - zawodowy hokeista i jeden z najbardziej kwalifikujących się kawalerów w drużynie - chcący flirtować z kasjerką ze sklepu, która ma go w dupie.

Całkowicie mi się to podoba.




Rozdział 2: Jules

"Levy, proszę, spróbuj tylko raz tych marchewek", mówię błagalnie, gdy kończę kroić kurczaka Annabelle. "Przysięgam, że cię nie zabiją".

Ignoruje mnie, jego dłoń wspierająca głowę, łokieć na stole, podczas gdy przesuwa marchewki wokół na swoim talerzu. Nie zawracam sobie głowy ponownym pytaniem, bo to nie przyniesie nic dobrego.

"Ok, proszę bardzo, Annabelle", mówię, jak prostuję i zwracam się do Rocco. "Czy chcesz jeszcze mleka?"

On potrząsa głową z uśmiechem, i aby uczynić mnie dumnym, kłuje marchewkę swoim widelcem i zjada ją. Wiązka z powrotem na niego tylko przez ułamek sekundy, zanim odwrócę mój nadgarstek i spojrzę na mój zegarek.

Cholera. Tina spóźnia się piętnaście minut i jeśli nie wyjdę w ciągu najbliższych dwóch minut, to też się spóźnię.

Obracam się w kierunku mojej torebki na ladzie, źle obliczając, jak blisko jestem, i trzaskam kością biodrową w róg.

"F-u-u-", zaczynam mówić, ale zmieniam kierunek w połowie przekleństwa. "Fudge."

Minęły cztery miesiące, odkąd dzieci zamieszkały ze mną, a ja właśnie złamałem mój wzorzec przeklinania przed nimi. Sięgam przez ladę, łowię wewnątrz torebki i wyciągam telefon. Po kilku stuknięciach w ekran, wybieram numer do Tiny.

"Hej", odpowiada przy drugim dzwonku. "Właśnie szykowałam się, żeby do ciebie zadzwonić; nie mogę dziś wieczorem".

Zamykam oczy, gdy moja wolna ręka zwija się w mimowolną pięść, biorę oddech, a gdy otwieram oczy, przychodzą łzy. Ostatnio coraz trudniej mi je powstrzymać. Wydmuchuję powietrze i błagam z całych sił, mój głos cierpi na lekki kwik. "Proszę, nie rób mi tego, Tina. Nie mogę znowu opuścić pracy".

"Przykro mi, Jules," mówi w udawanym stylu. "Ale Marshall ma gorączkę - sto dwa - i myślę, że muszę zabrać go do lekarza".

Kiwam głową... nie z akceptacją, ale raczej z porażką. Mrugam oczami, zmuszam się do cofnięcia łez. "Ok, rozumiem." Byłbym gównem, gdyby nie to, i zrobiłbym to samo w podobnej sytuacji.

Marshalla mającego gorączkę całkowicie rozumiem. Nie rozumiałem, że Tina wymigała się ode mnie dwie noce temu, kiedy nie mogła przypilnować dzieci, bo jej chłopak, Todd, chciał ją zabrać na koncert w Red Hat Amphitheater po tym, jak zdobył bilety w programie radiowym. Nie pozostało mi nic innego, jak zabrać dzieci do sklepu, co było bardzo złym pomysłem. Miałem pięćdziesięcioprocentową szansę na przyłapanie przez kierownika, Chrisa, ponieważ czasami przychodził, żeby mnie sprawdzić. Siedem P.M. do północy zmiana zwykle zajęty przez pierwsze kilka godzin, a następnie petered out po około dziewięć P.M. Byłem zwykle dobre, jeśli mogę zrobić to do tej magicznej liczby, ale dwie noce temu zaskoczył mnie z wizytą około jedenastej. Oczywiście, do tego czasu dzieci były już rozłożone na twardej podłodze w pokoju socjalnym, co wiem, że nie było idealne, ale nie mogłem sobie pozwolić na utratę tej pracy.

Zdecydowanie nie mogłam zostawić ich samych w domu.

Więc dostałem dupę od Chrisa i ostrzeżenie, że dzieci nie mogą tam przebywać, kiedy pracuję. Coś o kwestiach odpowiedzialności, lub to był powód, że touted, choć myślę, że to bardziej, że jest po prostu szef dupek, który nie lubi dzieci.

"Może Glenda może je dziś obejrzeć", sugeruje Tina.

"Nie jest opcją", mówię stanowczo.

Ponieważ ona jest całkowicie nie opcja w nocy. Latem, moja sąsiadka z sąsiedztwa, Glenda, pilnowała dzieci w ciągu dnia, podczas gdy ja pracowałam w mojej podstawowej pracy. Kiedy zaczęła się szkoła - Levy i Rocco byli odpowiednio w pierwszej i drugiej klasie - musiała pilnować Annabelle tylko w ciągu dnia i tylko przez chwilę po tym, jak Levy i Rocco wrócili do domu ze szkoły.

To dobry układ dla mnie. Pilnuje dzieci, więc mogę pracować na zmianie od siódmej rano do czwartej po południu w domu opieki Sweetbrier, a w zamian gotuję i sprzątam dla niej i jej męża, Billa. Oczywiście Bill nie ma pojęcia o tym układzie i zakłada, że Glenda robi mu obiad każdego wieczoru i utrzymuje porządek w ich małym mieszkaniu, ale Glenda nienawidzi gotować - a co gorsza, nienawidzi sprzątać. Jeśli dodamy do tego fakt, że nie mam pieniędzy, żeby jej płacić, a tym bardziej nie stać mnie na opiekę nad dziećmi, to jest to dobra wymiana, dopóki nie uda mi się wszystkiego poukładać.

Ale podczas gdy Glenda jest słodka i kompetentna i dobrze się nimi zajmuje, jej mąż jest certyfikowanym dupkiem, jak również alkoholikiem, i jest w domu wieczorami, więc nie chcę, żeby dzieci były w pobliżu tego.

"Naprawdę mi przykro", mówi ponownie Tina. "Ale ładuję się teraz, aby zabrać Marshalla do ER".

Powstrzymuję westchnienie, ponieważ Tina nie potrzebuje winy ode mnie i wydaje się, że ostatnio dużo wzdycham i muszę to zmienić. "Jest w porządku," mówię jej, ale to naprawdę nie jest.

Mam przejebane.

Przynajmniej mogę nadal cuss w moich myślach, choć to nie daje mi wiele ukojenia w tej chwili.

Annabelle wydaje z siebie okrzyk rozpaczy, a ja odwracam się, żeby znaleźć Levy'ego, który kładzie wszystkie swoje marchewki na jej talerzu. Ona też ich nie lubi, więc jest kompletnie umorusana, że dostała dokładkę.

"Przestań, Levy", mówię mu, ale on mnie ignoruje. Sześć lat, i będąc środkowym dzieckiem, wydaje się, że w jakiś sposób daje mu licencję na lekceważenie moich wskazówek. Nie znalazłem jeszcze sposobu, aby to obejść, więc pozwalam mu odejść, mówiąc: "W porządku, Annabelle. Nie oczekuję, że zjesz je wszystkie."

Annabelle uśmiecha się do mnie, po czym odwraca się i wystawia język na Levy'ego.

Biorę kolejny głęboki oddech, wypuszczam go... modląc się, aby Bóg dał mi cierpliwość i wyrozumiałego szefa.

Następnie wybieram numer mojego menedżera, Chrisa.

"Chris Bellis", odbiera telefon wyniośle, jakby był najważniejszym człowiekiem na świecie. Szef dupek.

"Tu Julianne," mówię z wahaniem, już obawiając się jego odpowiedzi. "Um... moja opiekunka wpadła i nie mogę zrobić tego wieczorem".

On nic nie mówi.

"Chyba, że pozwolisz mi przyprowadzić dzieci," dodaję pospiesznie. "Przysięgam, że nie będą sprawiać kłopotów".

Proszę, Boże, nie pozwól im sprawiać kłopotów.

W końcu się odzywa. "Niedopuszczalne, Jules. Nasza polityka jest surowa w kwestii posiadania tu dzieci".

"Cóż, w takim razie... Przykro mi, ale nie mogę tego zrobić. Będziesz musiał znaleźć kogoś, kto będzie mnie krył", mówię z tym, co mam nadzieję, że jest stanowczym głosem, ale jestem przerażony, że właśnie spieprzyłem sprawę.

"Cóż, to ja też przepraszam, Jules, ale będę musiał pozwolić ci odejść, jeśli nie pokazać dziś wieczorem," mówi równie stanowczo z powrotem do mnie. "To będzie dwa razy w jednym tygodniu, że masz problemy z opieką nad dziećmi i to oczywiście staje się problemem".

"Nie," mówię szybko, a potem próbuję dodać uspokojenie. "To nie jest żaden problem. Po prostu pech. Chris, pracuję dla ciebie już ponad dwa miesiące i to pierwszy raz, kiedy poprosiłem o wolne."

"I przeczuwam, że to nie będzie ostatni" - mówi rześko. "Już wcześniej pracowały u mnie samotne matki i nigdy nie można na nich polegać. Nie mam czasu, aby pokryć kogoś, kto nie wykazuje wystarczającej odpowiedzialności-".

"Proszę, Chris," błagam go, łzy po raz kolejny kłują w oczy. "Naprawdę potrzebuję tej pracy".

On nie jest poruszony. "Jeśli przyjdziesz jutro wieczorem, będę miał gotową twoją ostatnią wypłatę i będziesz mogła zwrócić klucz do sklepu".

Nawet nie rozważam dalszego spierania się z nim. W tej chwili jestem ponad miarę wyczerpany. Całkowicie pokonany. Nie mam w sobie nic, co pozwoliłoby mi na wykarmienie i ubranie trójki głodnych dzieci, których nigdy nie planowałam mieć.

Moja głowa obraca się na poduszce i spoglądam na cyfrowy zegar na szafce nocnej. Prawie jedenasta, a ja nie mogę zasnąć. Annabelle nie ma tego problemu i przyciska się do mnie z jedną ręką owiniętą wokół mojej szyi. To jej zwykła pozycja do spania, odkąd cztery miesiące temu zamieszkała ze mną w tym małym mieszkaniu, ale jestem do niej przyzwyczajony, więc nie to mnie powstrzymuje.

Nie mogę zasnąć, bo doszłam do punktu, w którym jestem przyzwyczajona do przeżywania tylko kilku godzin każdej nocy. Kiedy wracałam do domu po zmianie w sklepie na stacji benzynowej, miałam szczęście, że miałam cztery i pół godziny, zanim musiałam wstać, żeby zacząć dzień pracy od nowa w domu opieki.

To jest historia życia Julianne Bradley.

Praca, sen. Praca, sen. Praca, sen.

Właściwie, to nie do końca tak. To raczej Work. Śpij. Zajmij się dziećmi. Praca. Opiekuj się dziećmi. Gotuj i sprzątaj dla Glendy i dzieci. Pracuj. Spać.

Nigdzie w tej codziennej harówce nie ma czasu dla mnie, chyba że liczyć szybki pięciominutowy prysznic, który biorę każdego ranka. To zadziwiające, jakie małe rzeczy łatwo wyciąć ze swojego życia jako nieistotne, kiedy jesteś na bakier z czasem. Teraz mogę się umyć i ubrać do pracy w około piętnaście minut. To dlatego, że zrezygnowałam z makijażu i zazwyczaj układam moje mokre włosy w kucyk lub kok. To zostawia mi odpowiedni czas, aby dzieci wstały, ubrały się i zjadły śniadanie zanim Glenda przybędzie. Zajmuje się ona zabraniem Levy'ego i Rocco na autobus, a następnie zostaje w moim mieszkaniu z Annabelle. Chłopcy wracają do domu około czwartej, mniej więcej wtedy, gdy ja kończę pracę. Mieszkam tylko kilka mil od Sweetbrier, więc zwykle jestem w domu o 16:15. Potem spędzam około godziny w mieszkaniu Glendy, które jest tuż obok, i mam już dobrą rutynę: Poniedziałki i czwartki, odkurzam i czyszczę łazienkę; wtorki i piątki, odkurzam i mopuję; środy, dostaję się do wszystkiego, co nie może być wstrzymane do następnego zaplanowanego dnia. O jedynej rzeczy, której nie robię, jest ich pranie, i powiedziałam Glendzie, że nie ma mowy, żebym prała bieliznę Billa.

Nie obchodziło jej to. Była po prostu szczęśliwa, że nie robi tych paskudnych rzeczy, jak toalety, a jeszcze szczęśliwsza, że mogę zająć się gotowaniem.

Więc po sprzątaniu u Glendy wracałam do domu, żeby zacząć obiad, robiąc wystarczająco dużo dla jej rodziny i mojej, a w przerwach pomagałam dzieciom, jeśli jeszcze odrabiały lekcje. Jeśli miałam szczęście, obiad był gotowy, zanim musiałam wyjść do pracy na stacji benzynowej, i mogłam wcisnąć sobie trochę jedzenia do gardła. Jeśli nie, Tina - która jest również moją sąsiadką, ale jeden lot w dół - przejęła karmienie dzieci, podczas gdy Glenda odebrała swoją porcję do domu na czas przyjazdu Billa. Myślenie o tym sprawia, że jestem jeszcze bardziej zmęczona i przygnębiona.

Jest jednak jedna korzyść z tego, że nie mam zbyt wiele czasu dla siebie. Oznacza to, że mam bardzo mało czasu na poddanie się moim niepewnościom. Wszystkie wątpliwości, czy jestem wystarczająco dobry, by zająć się dziećmi Melody, czy może ugryzłem więcej niż mogę przeżuć, ale jestem zbyt uparty, by przyznać się do tego komukolwiek.

Wzdychając w ciemności mojego pokoju, staram się nie myśleć o moim życiu przed śmiercią Melody. Często dogryzałam koleżankom lub mojemu chłopakowi, jak ciężko jest czasem być dorosłym i żyć na własną rękę. Chciałam zafarbować włosy, ale nie mogłam, bo kupiłam nową parę butów, które po prostu musiałam mieć. Albo bieżnik na moich oponach był cienki, ale ponieważ wydałem wszystkie moje dodatkowe pieniądze na niepoważne rzeczy, nie mogłem dostać ich wymienić. Albo w ciągu kilku dni przed wypłatą jadłem makaron ramen, ale dzień po tym, jak dostanę mój czek wysadzę go na ładny top z Gap.

Mentalnie przewracam oczami, gdy myślę o moim obecnym życiu i uświadamiam sobie, że... przed śmiercią Melody, żyłem naprawdę łatwo i owocnie. Wcześniej było mi cholernie dobrze i choć nigdy nie oddałabym tych dzieci, nie mogę się powstrzymać od lekkiej tęsknoty za tym, jak dobrze się czułam, nie mając tak wielkiej odpowiedzialności na swoich barkach.

Nie prosiłam, żeby moja starsza siostra zachorowała na raka w wieku dwudziestu ośmiu lat. Nie prosiłam, żeby się nią opiekować. Nie prosiłam, żeby patrzeć na jej śmierć. Nie prosiłem, żeby moja siostrzenica i dwaj siostrzeńcy zamieszkali ze mną. I z pewnością nie prosiłam o cały ten stres i zmęczenie, które wiąże się z wychowywaniem trójki dzieci zdruzgotanych utratą matki, pracujących za minimalną stawkę i nie mających pojęcia o tym, jak nawet współdziałać z siostrzenicą i siostrzeńcami w tej nowej, narzuconej nam dynamice rodziny.

Mimo to, nie zmieniłabym nic w moich okolicznościach.

Cóż, zabiłabym za inną pracę na pół etatu i będę musiała się za to zabrać jutro. Ale nie było innej opcji niż ta, że dzieci zamieszkają ze mną. Mąż Melody porzucił ją na długo przed tym, jak zachorowała, i chociaż okresowo pojawiał się i znikał z życia dzieci, od trzech lat zalega z alimentami. I naprawdę nie było innej opcji, kiedy Melody poprosiła mnie wprost, żebym została ich matką, kiedy umrze.

Nigdy nie mogłam jej odmówić.

Więc za zgodą sądu, opieka została prawnie przekazana mi przed jej śmiercią, ponieważ ich ojciec tego nie kwestionował. Cztery miesiące temu zostałam natychmiast matką trójki dzieci, których nie znałam zbyt dobrze i nie miałam pojęcia, co z nimi zrobić. Wiedziałam tylko, że moim zadaniem jest teraz opiekować się nimi, wychowywać je i kochać w najlepszy możliwy sposób.

Moim obowiązkiem jest teraz upewnić się, że będą dobrze prosperować.

Z kolejnym westchnieniem ostrożnie zdejmuję ramię Annabelle z mojej szyi i zsuwam się z łóżka. Czuję się zbyt winna, po prostu leżąc tutaj, kiedy są rzeczy do zrobienia, które mogłyby dać mi odskocznię na jutro.




Rozdział 3: Max

Hawke wchodzi przez drzwi holu i kiedy podchodzi do mnie, wstaję z pluszowej kanapy, na której czekałem.

Uśmiecham się do niego i mówię: "Spóźniłeś się".

Spogląda na swój zegarek, a potem przewraca oczami. "O jakąś minutę."

Nie odpowiadam, ale robimy nasz bro pozdrowienie-palm smack, tył dłoni smack, a następnie fist bump.

"Jim nie jest tutaj w każdym razie," mówię mu, jak usiąść z powrotem na kanapie. "Właśnie zadzwonił i powiedział, że utknął w korku. Spóźni się jakieś piętnaście minut".

Hawke siedzi na krześle z oparciem w skrzydła przylegającym do kanapy i opiera kostkę nad kolanem. Jest ubrany tak samo jak ja, z wyjątkiem tego, że jego garnitur jest czarny, a mój szaro-szary.

"Czy byłeś dziś rano w szpitalu?" pytam go.

"Tak", odpowiada. "Wygląda dobrze."

On będący Dave Campbell, ojciec jednego sassy trener sportowy - to byłby Vale. Dave miał atak dwa dni temu i jest w szpitalu Duke. Cierpi na rzadki guz mózgu i otrzymał pewien rodzaj eksperymentalnego leczenia w Duke, i zgaduję, że ten atak był komplikacją. Powodem, dla którego nasz czołowy defensor, Hawke Therrien, odwiedza w szpitalu ojca naszego trenera sportowego jest to, że łączy ich historia.

To znaczy... Hawke i Vale mają bardzo długą historię.

I z tego co dowiedziałem się wczoraj po południu, kiedy Hawke i ja wyszliśmy na kilka piw, nie jest to najlepsza historia. Wyczułem, że coś się dzieje między nimi w sali treningowej Cold Fury. Vale napiął się w momencie, gdy Hawke wszedł do sali, a ja czułem dziwne wibracje również od niego. Wyszedłem po moim treningu, tylko po to, aby wrócić kilka minut później i znaleźć ręce Hawke'a na jej ramionach z niezadowolonym wyrazem twarzy. Rzucił ją jak gorący kartofel, gdy wszedłem z powrotem, ale nie próbował niczego przede mną ukrywać.

Stąd te piwa, po których wyłożył mi wszystko.

Najwyraźniej Vale i Hawke byli gorącym tematem lata temu, ale ona zerwała z nim nagle i bez wyjaśnienia. Nie był w stanie tego zrozumieć, ale nie jest pewien czy powinien o to pytać. Aby skomplikować sprawy, najwyraźniej pieprzyli się poprzedniej nocy i teraz wszystko jest super niezręczne.

Nie miałam dla niego żadnej dobrej rady. Mój jedyny związek okazał się żałosną porażką, co było całkowicie moją winą. Mogłam więc co najwyżej wysłuchać jego lamentu na temat Vale i współczuć mu, że to była popieprzona sytuacja.

"To miejsce to coś, co?" Hawke mówi konwersacyjnie, patrząc na ogromne lobby wypełnione wygodnymi meblami, które są dość stylowe i eleganckie. Gruba, luksusowa wykładzina w kolorze jasnego fioletu, szarości i kremu pasuje do tapety z kwiatowym nadrukiem, która jest raczej elegancka niż kobieca. Recepcjonista siedzi przy wiśniowym biurku, które wygląda jak wiktoriańskie, a w rogu stoi fortepian, przy którym siedzi mężczyzna grający delikatną melodię.

To zdecydowanie nie to, co wyobrażam sobie w domu opieki, a jedyną rzeczą, która to zdradza, są różni mieszkańcy, których widzę, jak się tu kręcą. Niektórzy z nich chodzą z chodzikami, a inni poruszają się na wózkach inwalidzkich, które ciągną po podłodze, tasując stopami po dywanie, a nie po tym, jak ich wątłe ramiona próbują pchać koła, aby doprowadzić je do celu.

Jesteśmy w Sweetbrier Nursing Home and Rehab Facility, ponieważ jeden z asystentów kierownika Cold Fury, Jim Perry, zorganizował zbiórkę pieniędzy dla tego miejsca. Jego matka była tu rezydentką i odeszła kilka miesięcy temu. Był pod takim wrażeniem jej opieki, że zorganizował charytatywną aukcję na żywo, aby zebrać fundusze na pomoc w budowie nowego skrzydła, które mieściłoby większą salę gimnastyczną do terapii, a także zwiększyło zaplecze gastronomiczne. Poprosił kilku graczy o udział, a ja chętnie się zgodziłem. Zbiórka pieniędzy odbyła się w zeszłym miesiącu, na długo przed przyjazdem Hawke'a na obóz treningowy, a ja zajmowałem się prowadzeniem i konferansjerką tego czarnego wydarzenia. Hawke jest tu teraz, ponieważ osobiście dokonał późnej darowizny i zgłosił się na ochotnika, aby pójść z nami i wręczyć czek na $57,000, który zebraliśmy administratorowi domu. Byłby duży artykuł w gazecie, oczywiście, a kierownictwo zawsze kochało, kiedy robiliśmy takie rzeczy.

"Mam nadzieję, że nigdy, do kurwy nędzy, nie będę musiał przychodzić do takiego miejsca," kontynuuje Hawke. "Kiedy umrę, chcę iść szybko".

"Amen, bracie", zgadzam się.

Chociaż miejsce jest czyste, pachnie przyzwoicie i jest bardzo ładnie udekorowane, to nadal utrzymuje ten przytłaczający klimat bezsensu, gdy patrzę, jak starsi pacjenci walczą o poruszanie się, ponieważ ich ciała ich zawodzą. To jest cholernie przygnębiające.

Lobby jest przecięte przez środek hallem, który biegnie w lewo i w prawo, przypuszczalnie do dwóch skrzydeł niskiego, rozłożystego budynku z białej płyty z zielonymi okiennicami. Na skrzyżowaniu korytarza powstaje zamieszanie, gdy jeden starszy pan próbuje przeprowadzić swój wózek inwalidzki za róg, ale wpada na wózek innego starszego pana. Poważnie, to wszystko, co mogę zrobić, aby nie śmiać się na głos.

"Cholera, Ernie", krzyczy pierwszy mężczyzna. "Musisz uważać, gdzie idziesz".

"Nie, musisz uważać, gdzie idziesz", krzyczy drugi facet. "Kurwa, jesteś ślepy jak nietoperz".

Parskam, patrząc jak dwaj mężczyźni próbują rozłączyć swoje krzesła, które są teraz przyklejone do siebie w pobliżu podnóżków. Recepcjonistka wygląda na zaniepokojoną, ale jakby nie miała pojęcia, co robić. Myślę, że może wstać i spróbować pomóc, ale wtedy jedna z pielęgniarek - zgaduję po fakcie, że ma na sobie żurawinowy kolor fartucha - podbiega do mężczyzn i z kilkoma szemranymi słowami i jej rękami na ramionach dostaje ich, aby przestali krzyczeć. Następnie przykuca, rozsuwa krzesła i wysyła mężczyzn w przeciwne strony.

Kiedy wstaje i odwraca się w stronę mnie i Hawke'a, mój oddech zamiera w płucach, gdy ją rozpoznaję.

Piękna kobieta ze sklepu spożywczego w zeszłym tygodniu.

Julianne to jej imię.

Nie widzi mnie, ponieważ idzie ze spuszczoną głową, gdy toruje sobie drogę przez hol i drzwi, niosąc ze sobą brązową papierową torbę.

"Jasna cholera", mówię, gdy wstaję z kanapy, moje nogi mimowolnie idą za nią.

Nie jestem w najmniejszym stopniu zawstydzony, że wróciłem do tego małego sklepu jeszcze trzy razy, mając nadzieję złapać ją na służbie ponownie, ale nigdy jej tam nie było. Szczerze mówiąc, poddałem się po tym trzecim razie, myśląc, że może pracowała na innej zmianie lub nawet, że już tam nie pracuje, i szczerze mówiąc, nie mogłem powiedzieć, że ją winiłem. Dla mnie wyglądało to na gównianą robotę.

Nie wiem, dlaczego chciałem z nią znowu rozmawiać. Na pierwszy rzut oka - jej praca za minimalną stawkę i trójka niesfornych dzieci - nie mieliśmy ze sobą wiele wspólnego. Jeśli miałbym zgadywać, to myślę, że był to fakt, że pomimo tego, co było wyraźnym wyczerpaniem i frustracją z jej strony tej nocy, nadal miała solidny kręgosłup, kiedy wszystko zostało powiedziane i zrobione. To mi zaimponowało.

I nie zapominajmy... że jest całkowicie wspaniała.

"Gdzie idziesz?" Hawke pyta, ale nie oszczędzam mu spojrzenia.

"Wrócę za chwilę," mamroczę, gdy przechodzę wokół niskiego stolika do kawy i podążam za kobietą przez drzwi holu.

Jest wysoka jak na dziewczynę, ma może z pięć-dziewięć lat, ale to dla mnie idealne. Jestem potężnym bramkarzem przy wzroście sześć-pięć. Jej włosy znów są spięte w kucyk i kołyszą się wesoło, gdy skręca w prawo, gdy tylko minie drzwi i kieruje się na mały dziedziniec. I kiedy wcześniej peelingi pielęgniarskie wyglądały tak cholernie dobrze na kobiecie? Doskonale formują jej tyłek, a ja nie wstydzę się, że też to zauważam.

Nie ma w pobliżu czerwonokrwistego samca, który by nie patrzył.

Macha do współpracownika siedzącego przy stole piknikowym, ubranego w ten sam kolorowy fartuch, który, jak się domyślam, jest uniformem, ale nie siada z nią, na szczęście. Zamiast tego wybiera betonową ławkę ustawioną pod dużym mirtem z krepiny i korzysta z cienia. Mimo że to pierwszy tydzień października, dziś jest jeszcze dość ciepło.

Nawet się nie waham, tylko od razu podchodzę do niej. Ona jednak mnie nie widzi, bo ma głowę pochyloną nad papierową torbą, podczas gdy wyciąga z niej zawiniętą w folię kanapkę i kubek z owocami. Zerkam na zegarek i widzę, że jest dopiero pięć po jedenastej, więc zgaduję, że to musi być jej godzina lunchu.

"Julianne?" pytam z wahaniem, gdy jestem już kilka stóp od niej.

Jej głowa zatrzaskuje się i patrzy na mnie pustymi oczami, mimo że odpowiada prawie z wahaniem, "Tak?".

Wciskam ręce w kieszenie i staram się wyglądać swobodnie, gdy dochodzę do zatrzymania się przed nią. "Spotkałem cię w sklepie spożywczym w zeszłym tygodniu. Cóż, nie zostaliśmy oficjalnie przedstawieni..."

Nadal wpatruje się we mnie pustym wzrokiem i choć jej złotobrązowe oczy są tak samo piękne, jak pamiętam, to wciąż markują je niebieskie kręgi pod nimi. Jest jasne, że nie ma pojęcia, kim jestem. To powinno zranić moje ego, ale znów następuje coś zupełnie przeciwnego i podoba mi się, że w ogóle mnie nie rozpoznaje. Lubię być choć raz prawdziwą tajemnicą i nie mieć natychmiastowych założeń na mój temat z powodu mojej sławy.

Podaję jej trochę więcej informacji, aby pobudzić jej pamięć. "Dwóch czerwonych dupków sprawia ci kłopoty. A potem dwa zadziorne szczury z dywanu, które nakleiły swoją siostrę?"

To ostatnie stwierdzenie kwituję uśmiechem, a ona w końcu mnie rozpoznaje, bo jej usta układają się w O.

"Pamiętam," mówi miękko z tylko wisp uśmiechu, który zsuwa się tak szybko, jak to uformowane. "To nie była moja najlepsza noc".

"Cóż, myślę, że poradziłaś sobie z tym z wdziękiem," zapewniam ją.

Kolejny lekki uśmiech, który nie do końca dociera do jej oczu, po czym jej spojrzenie spada na kolana. To nieśmiały manewr, jakby nie wiedziała, jak odpowiedzieć, a może po prostu chce zostać sama. Ponieważ nie znam odpowiedzi, naciskam dalej.

Zajmuję miejsce obok niej na ławce, a ona daje mały skok, po czym odwraca się do mnie z szerokimi, ciekawskimi oczami.

"Wróciłem tam, żeby cię zobaczyć", mówię jej konwersacyjnie.

Jej usta opadają. "Dlaczego miałbyś to zrobić?"

Wzruszam ramionami i podaję jej prostą, ale przesadnie naprzód prawdę. "Ładna dziewczyna, nie widziałem obrączki i chciałem z tobą więcej porozmawiać".

Brwi Julianne zwijają się do środka, a ona sama wydaje się dokładnie zdezorientowana.

Więc staram się ją oświecić, i pochylić się i dać jej konspiracyjne mrugnięcie. "To właśnie się dzieje, gdy facet jest zainteresowany dziewczyną. Próbuje nawiązać rozmowę."

Cóż, to nie jest do końca prawda. Wielu facetów po prostu próbuje wejść w spodnie dziewczyny, ale to nie było moim pierwotnym zamiarem. Nie zrozum mnie źle...ta kobieta jest paląco gorąca i nie zamierzam udawać, że atrakcyjność nie jest dużą częścią, ale jestem również równie zaintrygowany nią.

Ona nadal nic nie mówi i nie mogę się dowiedzieć czy jest po prostu okropną rozmówczynią czy niezwykle nieśmiałą, co w obu przypadkach jest naprawdę do bani, bo lubię gdy moje kobiety mają jakąś osobowość.

Więc próbuję jeszcze raz, aby rozruszać piłkę. Wyciągam prawą rękę i mówię: "Nazywam się Max Fournier".

W końcu się rusza, jakby wprowadzenie było czymś, z czym może sobie poradzić, i podaje mi rękę. "Julianne Bradley, ale przyjaciele mówią mi Jules".

Jej dłoń jest miękka, a kości czują się delikatne, mimo to jej uścisk jest zaskakująco silny. Podoba mi się to. Podoba mi się też, że zaliczyła mnie do kategorii przyjaciół, a nie do kategorii dziwolągów.

Nasze dłonie rozpadają się. Nie podoba mi się to.

"No cóż, Jules... kiedy znowu pracujesz w najbliższym czasie? Wpadnę i dotrzymam ci towarzystwa. Może przegonić dla ciebie jeszcze kilku rednecków".

W końcu dostaję od niej prawdziwy uśmiech i dociera on do jej oczu. "Cóż, to słodkie z twojej strony, ale niestety wyleciałem z tej pracy, więc nie będziesz mógł mnie tam prześladować".

"Dlaczego zostałaś zwolniona?" Pytam, trochę zakłopotany, że nie mogę jej tam zobaczyć, ponieważ jest to idealna wymówka dla mnie do...cóż...prześladowania jej, ale także trochę szczęśliwy, ponieważ czułem, że ta praca była pod nią.

"Mój szef dowiedział się, że miałam dzieci tej nocy i to jest wbrew polityce firmy", mówi smutno. "I musiałam opuścić pracę jednego dnia, ponieważ moja opiekunka do dzieci wpadła, znowu".

Przechylam głowę. "Zakładam, że to jest twoja pełnoetatowa praca tutaj. Jesteś pielęgniarką?"

"Tak, to jest moja praca na cały etat. Pracowałam tylko w sklepie spożywczym od poniedziałku do piątku od siódmej do dwunastej wieczorem. I jestem certyfikowanym asystentem pielęgniarki".

"Więc pracowałaś na dwóch etatach i wychowywałaś trójkę dzieci?" pytam, zdumiona.

"Całkiem sporo".

Po prostu...wow.

"Mąż lub chłopak, aby ci pomóc?" Nie mogę pomóc, ale pytam.

Potrząsa głową, czemu towarzyszy kolejny ładny uśmiech, ale tym razem spuszcza oczy w zdecydowanie nieśmiałym geście. Bierze ją za rękę i wplata za ucho zabłąkany kosmyk włosów, który uciekł jej z kucyka. "Tylko ja."

Jezu. Nic dziwnego, że wygląda jakby silny wiatr miał ją przewrócić. I zgaduję, że jakikolwiek kutas zaszedł z nią w ciążę i zostawił ją z trójką dzieci, powinien mieć skopaną dupę.

Choć cieszę się, że nie ma tam żadnego mężczyzny, to wciąż pozostaję z niepokojem nad jej losem. "Nie ma innej rodziny, która pomogłaby młodej matce z dziećmi?"

Jej twarz staje się nieco strzeżona i myślę, że może powiedzieć mi, żebym pilnował swoich spraw, ale jestem oszołomiony, kiedy mówi: "Jestem ich prawnym opiekunem i jestem tylko ja. Dzieci zamieszkały ze mną cztery miesiące temu, kiedy zmarła moja siostra".

Kurwa.

Po prostu...kurwa.

I wszystko nagle staje się jasne i pasuje do siebie. Młoda kobieta pracująca jako asystentka pielęgniarki i prawdopodobnie radząca sobie sama. Siostra umiera, a ona bierze na siebie wychowanie siostrzenicy i siostrzeńców za prawdopodobnie straszną pensję za to, co robi. Nic dziwnego, że pracowała na drugim etacie.

Nic dziwnego, że wygląda jakby miała się załamać.

I biorąc pod uwagę, jak niesforne te małe hellions wydawały się być, założę się, że ona jest w ponad jej głową.

Wiem, że to powinno wywołać wszelkiego rodzaju dzwonki ostrzegawcze w mojej głowie, ale z jakiegoś powodu sprawia, że mam ochotę przyciągnąć ją do siebie, oprzeć jej głowę na moim ramieniu i zapewnić ją, że wszystko naprawię.

Co... to jest cholernie dziwne. Nigdy nie byłem facetem, który czuje, że musi ratować dziewczynę tylko po to, by udowodnić swoją męskość. A poza tym pamiętam, jak próbowałem jej pomóc ściągnąć taśmę z dziewczynki tamtej nocy, a ona dała mi stanowcze "Nie". Pamiętam ten przechył jej podbródka, mimo że wyglądała na skraj płaczu. Już wtedy mogłam powiedzieć, że Julianne ma kręgosłup, a mnie zawsze pociągały niezależne kobiety. Może mieć kłopoty, ale na pewno jest silna.

"Max." Słyszę, jak Hawke woła moje imię i odwracam głowę w kierunku drzwi do holu. Jim stoi razem z nim. "Chodźmy, kolego. Jesteśmy gotowi do przedstawienia czeku".

"Zaraz tam będę," mówię trzymając w górze palec.

Hawke kiwa głową i obaj zawracają do środka.

Patrzę z powrotem na Jules, która nadal nie ma pojęcia kim jestem, a jeśli ma, to nie jest tym zachwycona.

To mi się podoba.

"Więc...wiem, że to jest całkowicie do przodu, ale jakakolwiek szansa, że mógłbym cię kiedyś zabrać?" Pytam z pełnym uśmiechem, który wiem, że jest jedną z moich lepszych cech, ponieważ powiedziano mi, że moje dołeczki są panty-dropperami.

Ona potrząsa głową nie, zanim jeszcze dostanę słowa całą drogę, a to jest zdecydowanie ego-crusher.

"To słodkie," zapewnia mnie z przepraszającymi oczami. "Ale to jest po prostu...Cóż, nie mogę. Nie mam wolnego czasu, a nawet gdybym miała, nie stać mnie na opiekunkę..."

Jej słowa ucichły, a brwi znów zwarły się w zakłopotaniu, jakby dopiero teraz zdała sobie sprawę, że jej życie jest o wiele bardziej skomplikowane niż kiedykolwiek zdawała sobie sprawę.

"Częścią randki będzie pokrycie przeze mnie kosztów opiekunki do dziecka," ponaglam z nadzieją w oczach, i kurwa... dlaczego tak bardzo chcę wyjść z tą kobietą? Wszystko w jej okolicznościach przyprawia mnie o kłopoty, a jednak to raczej przyciąga mnie bliżej niż odpycha.

Ale wtedy ona się do mnie uśmiecha.

I te oczy z whiskey robią się ciepłe.

I mówi: "Naprawdę jesteś bardzo miły, ale moim priorytetem są teraz te dzieci i dopóki nie będę mogła się trochę ustabilizować, nie wyświadczę ci żadnej przysługi, umawiając się z tobą, nie z moją mieszaną torbą kłopotów".

Tak, to jasne. Jest po prostu niesamowicie intrygującą kobietą, która wydaje się być skupiona, napędzana, oddana i troskliwa. Dodajmy do tego fakt, że jest oszałamiająca, jaki pieprzony facet nie byłby tym zainteresowany?

Pomimo faktu, że nie ma czasu i jest płasko spłukana i wygląda na całkiem załamaną.

"Max," słyszę jak Hawke woła, i znów stoi przed drzwiami lobby, tym razem wskazując na swój zegarek z wyrazem twarzy, który mówi "Rusz dupę".

Kiwam na niego głową i wstaję z ławki, odwracając się w stronę Jules. Patrzy na mnie, ten sam słodki uśmiech na jej twarzy, nawet jak zaczyna odwijać swoją kanapkę, która spoczywała na jej kolanach.

"Miło było cię poznać, Jules," mówię jej szczerze. Jeszcze bardziej szczerze mówię: "Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś na siebie wpadniemy".

"Ciebie też miło było poznać, Max," mówi miękko, a czy w jej oczach widać maleńką nutkę żalu?

Hmmmm. Nie można naprawdę powiedzieć, ale to nie ma znaczenia.

Ona będzie widzieć mnie raczej prędzej niż później.




Rozdział 4: Jules

"To będzie siedem dolarów i trzydzieści dwa centy", mówię facetowi po drugiej stronie lady. Oceniam go jako singla, ponieważ nie ma obrączki przede wszystkim, ale także dlatego, że kupuje dwunastopak Pabst Blue Ribbon, a to po prostu krzyczy o samotnej piątkowej nocy do mnie.

Wręcza mi dziesiątkę, a ja robię resztę, podając mu ją z uśmiechem.

Tak, uśmiechem.

"Proszę bardzo, i życzę dobrej nocy", mówię mu z uśmiechem, który jest rzeczywiście prawdziwy i napędzany przez odrobinę energii peppy wydaje się być dziwnie sportowe tylko godzinę przed północą.

Oto jestem, z powrotem w Whalen's sklep i stacja benzynowa na obrzeżach Raleigh, idąc na mojej dwunastej godziny pracy dzisiaj, nie licząc czasu spędzonego na sprzątanie i gotowanie po powrocie do domu z Sweetbrier, a ja rzeczywiście czuję się trochę giddy.

Może nawet euforyczny.

I to po prostu z faktu, że jestem z powrotem w tej gównianej pracy, którą straciłam dwa dni temu. Tak mi ulżyło, że nie muszę się martwić o znalezienie nowej pracy, ani o to, jak sobie poradzę finansowo, dopóki tego nie zrobię, że właściwie jestem cholernie szczęśliwy, że tu wróciłem.

Facet kiwa na mnie głową, wpycha pieniądze do tylnej kieszeni i chowa pudełko z dwunastopakiem pod pachą. Patrzę, jak idzie do podwójnych szklanych drzwi, które automatycznie otwierają się po stronie wyjścia, gdy tylko do nich dociera, i nie mogę powstrzymać drobnego uśmiechu, który pojawia się na moich ustach, gdy widzę Maxa Fourniera po drugiej stronie.

Trzyma drzwi otwarte dla smutnego singla, który przygotowuje się do upicia się dzisiaj na tanim piwie. Pojedynczy facet robi coś w rodzaju podwójnego ujęcia, gdy widzi Maxa, ale Max nie zwraca uwagi. On jest rzeczywiście sauntering w jak gdyby on jest właścicielem miejsca.

"Zastanawiałem się, kiedy będziesz w," mówię z wskazanym spojrzeniem, że staram się poziom jako karcenie, ale całkowicie nie trafia.

"Cóż, nie zastanawiaj się więcej", mówi z uśmiechem, który jest nie do odparcia. "Chciałem poczekać, aż sprawy tutaj przycichną. Cieszę się, że się zadomowiłeś z powrotem."

"Tak, cóż, to było jakby trudne do odrzucenia oferty Chrisa, kiedy zadzwonił do mnie wczoraj wszystko w tizzy, że Max Fournier zatrzymał się w jego sklepie, aby złożyć mu wizytę i grzecznie błagał go, aby dać mi tę pracę z powrotem." Mój ton jest suchy, lekko dezaprobujący, ale on może powiedzieć przez iskrzące się teaz w moich oczach, że jestem overjoyed być z powrotem.

Max wzrusza ramionami, jakby nie zrobił nic szczególnego. "Nie lubię wykorzystywać swojej sławy, ale to wydawało się jednym z tych momentów, w których było to uzasadnione".

Rzeczywiście.

Wczoraj Max Fournier podszedł do mnie na dziedzińcu Sweetbrier, gdy byłem na przerwie na lunch i naprawdę nie wiedziałem, co zrobić. Natychmiast go rozpoznałam i był tak samo szalenie wspaniały... jak ten typ, który zapierał ci dech w piersiach. Jak mogłam zapomnieć tę twarz z zeszłego tygodnia, kiedy był świadkiem mojego prawie-roztopienia po fiasko z redneckiem-maskowaniem-tape-kid? Pomimo tego, jak bardzo byłam zmęczona, pomimo tego, jak bardzo byłam zestresowana i zużyta, nie mogłam zignorować jego surowo przystojnej twarzy, ani jego falujących, stylowo poplątanych brązowych włosów z jaśniejszymi brązowymi pasemkami świadczącymi o tym, że ten mężczyzna lubi przebywać latem na świeżym powietrzu. Te faliste kosmyki opadały mu chłopięco na czoło, podkreślając parę niesamowitych, orzechowych oczu, które były przepełnione dobrocią i współczuciem, gdy patrzył, jak odklejam taśmę z Annabelle.

Tak... pamiętałam go i kiedy wczoraj do mnie podszedł, przez pierwsze kilka chwil gapiłam się na niego jak na diabła, bo byłam tak oszołomiona jego widokiem, że wydawało mi się, że cały mój rozum się rozpłynął. Oczywiście, zanim je odzyskałam, on został odwołany i zaskoczył mnie, zapraszając na randkę. Moje serce chciało powiedzieć tak, ale moja głowa już mówiła mu nie. To było po prostu straszne wyczucie czasu.

Byłam więc smutna, kiedy odszedł, zastanawiając się, jak mogłoby to wyglądać, gdybym nie była odpowiedzialna za dzieci i jaka okazja właśnie mnie ominęła. Starałam się nie myśleć o tym zbyt intensywnie, bo to tylko sprawiłoby, że czułabym się winna.

Zawsze czułam się winna, gdy wyobrażałam sobie, co by było gdyby.

Chociaż rozpoznałem Maxa jako faceta ze stacji benzynowej, nie miałem pojęcia, kim on właściwie jest. Oświecił mnie Chris, który zostawił dla mnie pilną pocztę głosową, gdy pracowałem. Kiedy skończyłem służbę od Sweetbrier i był w moim beat-up stary Maxima kierując się do mieszkania, zadzwoniłem do niego z powrotem.

"Najwyższy czas, żebyś do mnie zadzwonił", powiedział Chris pilnie, kiedy odebrał.

"Postaram się dotrzeć tam dzisiaj, aby odebrać mój czek i dać ci klucz", odpowiedziałem.

"Zapomnij o tym", powiedział niecierpliwie. "Masz już z powrotem swoją pracę. Wiem, że to późne zawiadomienie dla ciebie dzisiaj, więc mam dziś wieczór pokryty, ale możesz zacząć z powrotem jutro wieczorem."

"Huh?" było o tyle inteligentna odpowiedź, jak mogłem muster.

"Dziewczyno, nie miałem pojęcia, że masz przyjaciół na tak wysokich stanowiskach," powiedział z podziwem. "Oto byłam dzisiaj, robiąc inwentaryzację, podczas gdy Jody pracowała w kasie na lunch, a Max Fucking Fournier wchodzi do mojego sklepu".

Max Pieprzony Fournier?

On zasługuje na "kurwa" jako drugie imię?

Nie chciałam wyjść na głupią, więc powiedziałam tylko: "Aha".

"Jestem jego wielkim fanem, oczywiście, i prawie umarłem. Podszedł do mnie... poprosił o rozmowę na osobności. Wiesz... coś jak człowiek z człowiekiem?"

"Uh-huh."

"I cóż, lobbował za tym, żebym przywrócił ci pracę, a ja nie mogłem mu odmówić, wiesz?"

"Aha."

"Więc, możesz wrócić jutro."

"Uh-huh."

Musiałem słuchać Chrisa ramble na i na temat tego, co Bóg Max Fournier jest, i słyszałem słowa jak cele przeciwko średniej i może coś o Pucharze Stanleya, ale byłem tak oszołomiony, że ten człowiek miał zdolność do polecenia Chrisa, że sposób, byłem w przeciążeniu. Dopiero po powrocie do domu, że Googled Max i zdał sobie sprawę, kim w piekle jest.

Max Fournier jest zawodowym hokeistą i bramkarzem naszej własnej Carolina Cold Fury.

Jego biografia jest imponująca.

Ma dwadzieścia siedem lat i urodził się w Montrealu. Jest dwujęzyczny, mówi po angielsku i francusko-kanadyjsku, co wyjaśnia nie do końca akcent, który wyczuwam, ale raczej miękki przepływ jego słów, który sugeruje, że może nie być Amerykaninem. Nie wiedziałem, czym jest, dopóki tego nie przeczytałem.

Opuścił dom w wieku szesnastu lat, aby dołączyć do Ontario Hockey League i grał dla Ottawa Stallions przez dwa lata, zanim został wybrany do NHL w wieku osiemnastu lat do Florida Spartans. Spędził tam trzy lata jako najpierw rezerwowy, a potem podstawowy bramkarz, zanim został sprzedany do Cold Fury, gdzie jest od czterech lat, chociaż w ostatnim sezonie doznał kontuzji, które trzymały go na ławce.

Nie jestem całkowitym ignorantem w kwestii hokeja. W przeszłości umawiałem się z facetami, którzy są całkowicie związani z tym sportem, więc nauczyłem się kilku rzeczy. Byłem nawet kiedyś na meczu. Ale nie wiedziałem wystarczająco dużo, aby rozpoznać, kim jest Max Fournier, a ja na pewno nie mam pojęcia, kim jest którykolwiek z pozostałych graczy.

Ale to wszystko miało dla mnie sens, dlaczego Chris skoczył, aby dać mi moją pracę z powrotem. Cold Fury są broniący Stanley Cup Champions i wiem, że Chris jest wielkim fanem, ponieważ zawsze mówi o nich.

Patrzę, jak Max odwraca się do mnie plecami i idzie w dół korytarza, który wyświetla gumy i cukierki na jednej stronie i chipsy na drugiej, aż dotrze do tylnej chłodnicy i wyciąga Mountain Dew. Kiedy wraca, łapie Snickersa i upuszcza oba na ladę.

Dzwonię po zakupy, mówiąc swobodnie: "Powinieneś pozwolić mi kupić je dla ciebie. Przynajmniej tyle mogę zrobić, żebyś odzyskał moją pracę".

"Nie trzeba", mówi, a moje oczy przesuwają się z zielonego wyświetlacza cyfrowego na rejestrze do niego. Patrzy z powrotem na mnie z wyrazem twarzy, który wyraźnie mówi, że był zadowolony, że mógł pomóc. Wręcza mi pięciodolarowy banknot, nawet nie patrząc na sumę i biorę to na myśli, że to nie jest jego pierwsze combo Snickers i Mountain Dew, które nabył.

Moje serce zaczyna bić nieco szybciej, gdy wydaję resztę dla niego, a potem jeszcze szybciej, gdy podaję mu monety i nasze palce stykają się ze sobą. Przepływa przeze mnie fala ciepła, pozostawiając za sobą lekkie ukłucie podniecenia, a kiedy uśmiecha się do mnie i chowa resztę do przedniej kieszeni, ogarnia mnie uczucie spokoju.

To jest... dziwne i nie do końca nieprzyjemne.

Czekam, aż Max powie mi do widzenia i wyjdzie z powrotem przez te drzwi - z powrotem z mojego życia, prawdopodobnie na dobre - ale oszałamia mnie, kiedy idzie wzdłuż lady, a potem okrąża jej koniec, by stanąć ze mną za kasą. On swobodnie opiera się o tylną ladę, ustawiając tam swój Mountain Dew i otwierając swój baton Snickers.

"Co ty robisz?" Pytam, oszołomiony, z równymi środkami podniecenia, że nie wychodzi i przerażenia, że Chris wejdzie i znajdzie go tutaj. Nie mogę znowu stracić tej pracy.

"Going to hang out with you for the rest of your shift", mówi ze wzruszeniem ramion, a następnie bierze kęs swojego batonika.

Zostaję na chwilę odsunięty na bok przez mocne linie jego szczęki poruszające się podczas żucia, a moje palce swędzą, by dotknąć tam zarostu, który wygląda tak samo długo, jak wtedy, gdy widziałem go wczoraj.

"Nie możesz", wykrztuszam. "Jeśli Chris przyjdzie...nie mogę znowu stracić tej pracy".

"On wie, że tu jestem", mówi spokojnie Max po przełknięciu, a następnie macha batonikiem w moim kierunku. "Chcesz gryza?"

Moje brwi rysują się do wewnątrz i kręcę głową na jego ofertę. "On wie, że tu jesteś?"

"Yup," mówi z uśmiechem. "Powiedział mu, że zamierzam przyjść wieczorem na trochę i powiesić, dopóki nie zamkniesz, a potem upewnić się, że bezpiecznie dotarłeś do swojego samochodu".

"I był z tym w porządku?"

"Był więcej niż w porządku", Max mówi nonszalancko, bierze kolejny kęs i szczerzy się do mnie przez jego żucie.

Zwężam oczy. "Przekupiłeś go, prawda?"

"Yup," to wszystko, co mówi.

"Czym... biletami na mecze?"

"I podpisanym gównem," dodaje dalej.

Kręcę głową, moje oczy spuszczone w rozbawieniu. Trzymam je opuszczone, bojąc się spojrzeć na niego ponownie, ponieważ mógłbym po prostu złapać jego twarz i zasadzić ogromny pocałunek na jego policzku.

Zostaję uratowana przed zawstydzeniem, kiedy drzwi się otwierają i wchodzi młody chłopak. Wysoki, z jasnymi blond włosami, w modnym białym polo i szortach khaki z loafersami. Nie szczędzi nam spojrzenia i kieruje się do chłodni.

Max odkłada na pół zjedzony batonik, odsuwa się od lady, podchodzi do końca i chwyta czapkę z daszkiem ze stojaka, na którym stoi kilka wykonanych w barwach miejscowej uczelni. Wybiera czerwoną Wolfpack, rzuca okiem na metkę z ceną zanim ją ściągnie. Przyglądam się temu wszystkiemu z zainteresowaniem, gdy zakłada czapkę, ściąga ją nisko, a potem sięga do portfela, by wręczyć mi dwudziestkę wraz z metką.

Patrzę w dół na przedmioty w mojej ręce, potem z powrotem na niego, a on mruga. "Nie masz ochoty na rozpoznanie".

Uśmiecham się i odwracam do rejestru, gdzie dzwonię do kapelusza za 14,99 dolarów i wręcza mu swoją resztę.

Max wyciąga swój telefon, pochyla nad nim głowę i opiera się o ladę w momencie, gdy młody facet stawia na niej skrzynkę piwa. Nie zaszczyca Maxa nawet spojrzeniem, a mi zajmuje nie więcej niż kilka minut, by go skartować, zaksięgować jego zakup, przyjąć zapłatę, oddać mu różnicę, a on wraca za drzwi, ani razu nie spojrzawszy na mężczyznę stojącego ze mną za ladą.

Odwracam się w stronę Maxa, zrezygnowany - nie, ok, podekscytowany - że spędzi tu następną godzinę. Ustawiając się na przeciwległej ladzie, z rejestrem za mną, pochylam się i pytam: "To trochę dziwne... profesjonalny sportowiec jedzący batonika i pijący Mountain Dew".

"Wszyscy mamy wady, Jules," oferuje przed polerowania off batonika.

"Założę się, że trenujesz super ciężko, więc co to jest batonik tu i tam, prawda?" Obserwuję.

"To taka moja teoria", mówi, po czym połyka ostatni kawałek i odkręca swój Mountain Dew. Podnosi go do ust, ale przed wypiciem mówi: "Ale umówmy się tu i teraz, że jeśli kiedykolwiek spotkasz Vale Campbell, moją trenerkę siłową, nie powiesz jej o batonikach i napojach gazowanych, dobrze?".

Śmieję się, odchylając głowę do tyłu i zdając sobie sprawę, że minęło sporo czasu, odkąd wypuściłam prawdziwy spontaniczny śmiech. Kiedy opuszczam twarz i spoglądam na niego z gasnącym śmiechem, on wpatruje się we mnie, butelka wciąż zawieszona w powietrzu.

Jego oczy są intensywne... wpatrzone we mnie. Wpatrujemy się w siebie, a kiedy mój śmiech zamiera, prąd elektryczny wydaje się skwierczeć w powietrzu między nami. Jego spojrzenie spada na moje usta, zatrzymuje się tam na chwilę, a potem wraca do moich oczu. Lekki błysk tęsknoty, a potem już go nie ma i obdarza mnie swobodnym uśmiechem. "Zgadzasz się?"

"Jasne", mówię, desperacko sięgając po to, by ponownie chwycić to magnetyczne uczucie, ale już go nie ma. "To nasz sekret".

"Więc co robisz, aby zabawić się tutaj w nocy między klientami?" pyta swobodnie.

Wzdycham wewnętrznie, ponieważ ta pulsująca wibracja przyciągania, która była tu przed chwilą, absolutnie zniknęła, ale jestem wzmocniona nieco przez fakt, że uwaga Maxa na mnie jest nie mniej skupiona.

"Um...zobaczmy. Często czytam magazyn People, żeby być na bieżąco z wiadomościami o celebrytach, albo po prostu surfuję na telefonie, ale muszę uważać, bo mój plan danych nie jest zbyt duży, a nie ma tu WiFi. Aha, i lubię grać w grę, kiedy przychodzą klienci... staram się odgadnąć historię ich życia na podstawie tego, co w nich obserwuję."

"Na przykład," prosi mnie.

"Cóż, ten dzieciak, który tu był... Myślę, że jest z dość zamożnej rodziny, prawdopodobnie chodzi do prywatnej szkoły, sądząc po jego ubraniu i samochodzie. W drodze na imprezę zatrzymał się tutaj po piwo na noc. W rzeczywistości, założę się, że impreza jest w jednym z tych ogromnych osiedli z mega rezydencjami, a on jest w drodze tam, prawdopodobnie mając nadzieję, że zostanie zaliczony przez cheerleaderkę lub coś."

"Ale przecież kupiłby prezerwatywy," zauważa Max. "Właściwie to myślę, że miał dziś randkę i został wystawiony... i jest przygnębiony i przyszedł kupić piwo, żeby się upić i utopić swoje nieszczęścia".

"Jesteś romantykiem," mówię z uśmiechem.

"Mogę być", mówi miękko, a to powoduje, że znów rumienię się ciepło.

Boże, nie mogę nawet pamiętać, co to znaczy, że facet może być romantyczny.

Drzwi do sklepu znów się otwierają. Max ściąga czapkę niżej i patrzymy, jak kobieta około pięćdziesiątki wchodzi ubrana w czarny tank top z wystającymi białymi ramiączkami stanika. Obcisłe dżinsy i tatuaże na obu ramionach. Jej oczy są pomalowane niebieskim cieniem, a usta jaskrawoczerwone. Trochę się kręci, jest wyraźnie pijana.

Zamawia dwie paczki papierosów i bez podziękowania wychodzi z powrotem. Oboje patrzymy, jak wsiada na Harleya prowadzonego przez dużego, krzepkiego faceta z długą siwą brodą.

Odwracam się, żeby spojrzeć na Maxa, a on się śmieje. "To zdecydowanie zbyt proste. Nie ma zabawy w próbach rozgryzienia jej historii".

Przez następne pięćdziesiąt minut jestem dokładnie rozrywany przez Maxa. Wymyślamy historie z życia ludzi, a w przerwach czytam mu fragmenty z magazynu People. Uważam, że jest dowcipny i ma niesamowite poczucie humoru, a ja śmieję się bardziej niż przez długi czas. Nasza rozmowa jest swobodna i niezbyt głęboka, ale jest bardzo łatwa i doceniam to bardziej niż on kiedykolwiek będzie wiedział. Ten elektryczny pop nigdy nie zdarza się ponownie, ale spodziewam się, że to dlatego, że Max jest szanowany przeze mnie, a on pokazuje mi, jaki miły facet jest.

I Boże... jest taki miły.

O północy zamykam drzwi i wyłączam światła na zewnątrz, żeby zaznaczyć, że jesteśmy zamknięci. Max cierpliwie czeka, aż wyzeruję kasę i wypełnię związane z tym papiery, zanim włożę gotówkę do sejfu.

Kiedy wychodzi za mną ze sklepu, czeka, aż zamknę drzwi, a potem odprowadza mnie do samochodu, zaczynam się denerwować.

Otwieram drzwi samochodu i wsuwam się na fotel kierowcy, podczas gdy Max opiera rękę na górnej części drzwi i patrzy na mnie.

"W poniedziałek znowu pracujesz, prawda?" pyta.

Kiwam głową, wkładając kluczyk do stacyjki.

"Przyjdę wtedy do ciebie," mówi.

"Nie musisz-"

Max odcina mnie. "Mam jutro mecz wyjazdowy w Bostonie, ale wrócę w niedzielę. Daj mi swój numer telefonu."

"Co? Nie," Blurter out, zastanawiając się, dlaczego on byłby ewentualnie chcą przyjść wiszące w sklepie z wygodami ze mną lub nawet chcą mój numer. Zaangażowanie się ze mną jest okropnym pomysłem i dlaczego on tego nie widzi, jest poza mną.

"Tak," to wszystko, co mówi, gdy wyciąga swój telefon. "Daj mi swój numer."

I ważyć moje opcje, ale zanim mogę nawet dać odpowiednie rozważania do pierwszego - co jest odmówić mu ponownie - on zwęża oczy na mnie i mówi: "Będę po prostu dostać go od Chrisa. Wiesz, że on mi to da."

Staram się być zły lub zdenerwowany, że jest tak nachalny, ale cholera... jego uśmiech i dołeczki są tak cholernie przekonujące, że daję mu swój numer.

Robię to z przewróceniem oczami, ale daję mu go mimo wszystko.




Rozdział 5: Max

Czekam do czwartej po południu, żeby zadzwonić do Jules. Musiałem się zmusić, żeby nie zadzwonić do niej wczoraj, żeby skupić się na naszym meczu w Bostonie. A normalnie nigdy nie mam problemu z zamknięciem świata i skupieniem się na mojej pracy w siatce, kiedy jest dzień meczu. W rzeczywistości, zwykle jestem tak skupiony na dniu meczu, że prawie z nikim nie rozmawiam.

Ale wczoraj rano, kiedy siedziałem w samolocie drużyny na nasz lot do Bostonu, rzeczywiście wyciągnąłem telefon. Byłem już bardzo bliski wybrania numeru, kiedy Hawke rzucił się na siedzenie obok mnie i nawet bez "Dzień dobry" zaczął opowiadać mi o sadze o nim i Vale. Nie zawierała ona dokładnych szczegółów, ale powiedział mi ponuro, "e Vale w koocu wyjawiła, dlaczego zerwała z nim siedem lat temu i że udało im się to rozwiązad. Następnie powiedział mi z głupim grymasem na twarzy, że seks na makijażu był niesamowity, a potem, z rozbawionym chichotem, o tym, jak jeden z jego hookups pojawił się w jego domu z Vale tam.

Skrzywiłam się, bo nie brzmiało to zabawnie.

Jęczał do mnie tak długo, aż drzwi samolotu się zamknęły i byłem zmuszony przełączyć telefon w tryb samolotowy, a rozmowa z Jules została zażegnana.

Kurwa, chciałem usłyszeć jej głos i przekonać się, czy to połączenie, które nawiązaliśmy poprzedniej nocy, nadal istnieje, ale nie chciałem też podejść do niej zbyt mocno. Kiedy powiedziała mi w Sweetbrier, że to nie jest dobry czas w jej życiu, odebrałem to jako wyraźną wskazówkę, że muszę postępować z nią powoli. Miała tyle na głowie i tyle zmartwień, a ja nie chciałam się do tego dokładać. To dlatego utrzymywałem rzeczy lekkie i przyjazne w nocy, kiedy spotkałem się z nią w sklepie.

Więc zmusiłem się do dania jej trochę przestrzeni i w końcu dostałem głowę w grze w sobotę. To dobrze, bo nadal jesteśmy w okresie przedsezonowym i choć uważam, że jestem faworytem do objęcia miejsca w bramce, to nie jestem jeszcze na nie skazany. W sobotni wieczór dostałem powołanie i zagrałem fantastycznie, udało mi się przejść wszystkie trzy okresy nie myśląc ani razu o Julesie. I tak właśnie powinno być. Kiedy jestem w meczu, powinienem być skupiony na tym.

Ale nie jestem w grze dzisiaj, więc mogę umieścić moją uwagę gdzie indziej.

Jest niedziela i nie zamierzam pozwolić, by kolejny dzień minął bez przynajmniej poinformowania jej, że nadal jestem zainteresowany. I busied się dzisiaj z pracy, coraz mój dom czysty, i zakupy spożywcze dla nadchodzącego tygodnia. Zrobiłem pranie i obejrzałem trochę golfa w telewizji. Potem wstałem, wsiadłem do samochodu i pojechałem do Tony's Pizza.

Nie mam pojęcia, gdzie mieszka Jules i choć jestem przekonany, że jej menadżer bez wahania podałby mi jej adres, to jest to zdecydowanie zbyt stalkerskie. Ale wiem, że Tony's jest blisko jej domu, bo to tylko kilka mil od Sweetbrier, a ona powiedziała mi w piątek wieczorem, że jej dojazd do pracy to tylko pięć minut. Więc wiem, że jestem w ogólnym sąsiedztwie miejsca, gdzie ona mieszka.

Gdy siedzę na parkingu u Tony'ego, wyciągam telefon i wybieram numer Jules, serce wali mi mocno, gdy czekam, aż odbierze, lekko przerażony, że nie odbierze.

Odbiera na drugim dzwonku i odpowiada nieśmiałym szeptem, jej ton głosu zastanawia się, kto do niej dzwoni, ponieważ nie dałem jej mojego numeru i nie rozpoznałaby go. "Halo?"

"Czy zaczęłaś już obiad dla siebie i dzieci?" pytam. Zgaduję, że jest z dziećmi, ponieważ dowiedziałem się w piątek wieczorem, że nie pracuje w weekendy, z wyjątkiem pilnowania dziecka przyjaciółki, która obserwuje swoją załogę w dni powszednie, kiedy pracuje w sklepie spożywczym. Dziś cały dzień padało, więc miałem nadzieję, że wszyscy będą w mieszkaniu Jules.

"Max?" pyta z wahaniem.

"No oczywiście, że to Max," droczę się z nią lekko. "Czy może masz tylu mężczyzn uganiających się za tobą, że nie możesz nas trzymać prosto?".

Śmieje się miękko i to płynie przez moje żyły jak słodka leniwa rzeka. Lubię ten dźwięk tak bardzo, że natychmiast tęsknię, aby usłyszeć go ponownie.

"Po prostu złapałeś mnie z zaskoczenia," mówi w drodze wyjaśnienia.

"Nie sądziłeś, że zadzwonię, prawda?" Domyślam się.

"Nie", przyznaje szczerze. "Nie jestem dokładnie wielkim połowem".

"Błagam, aby się różnić", mówię, ale nie chcę rozwijać ten punkt z nią, ponieważ nie jestem pewien, czy mam wystarczająco dużo oddechu w płucach, aby mój powód przeniknął do jej wątpliwej głowy. Poza tym zamierzam pokazać jej poprzez czyny, że jestem nią dość mocno zainteresowany, pomimo bałaganu w jej życiu w tej chwili. Piątkowy wieczór był jedną z najlepszych godzin, jakie spędziłem od długiego, długiego czasu. Zabawna, pełna humoru rozmowa, która praktycznie nie wymagała wysiłku, no i nie zapominajmy...ona nie jest trudna do wypatrzenia.

Kontynuuję. "Więc, szykuję się do zamówienia pizzy. Nie przeszkadza ci styl nowojorski i tylko pepperoni? To moja ulubiona, ale mógłbym zostać przekonany do zamówienia czegoś innego."

"Huh?"

"Pizza, Jules. Pizza. Dostaję pizzę dla ciebie i dzieci, i zamierzam dostarczyć ją do ciebie. Będziesz miła, zaprosisz mnie do środka, żeby zjeść z tobą, a potem będę w drodze".

"Pizza?" mamrocze.

"Może przyniosę też cannoli", dodaję, żeby ją dalej kusić.

"Jesteś szalony," mruknęła.

"Całkiem możliwe. Więc jaką pizzę lubisz ty i dzieci, i jaki jest twój adres?".

"Moje mieszkanie to bałagan", ostrzega mnie.

"Nie przejmuj się."

"Dzieci są dzisiaj jakby podłączone, ponieważ pada deszcz i utknęły w środku", ostrzega dalej.

"Napchamy je pizzą, a potem wstawimy im film do obejrzenia" - sugeruję. "Będzie dobrze."

Ona wyciąga oddech, milczy przez chwilę, po czym mówi: "Dobrze. Wszyscy kochamy nowojorski styl i wyślę ci smsem mój adres".

"Super", mówię jej, a potem robię podwójną pompkę w pięść wewnątrz mojego samochodu. Nie mogę uwierzyć, że poddała się tak łatwo.

To nie idzie całkiem jak oczekiwałem, ale to jest fajne.

Całkowicie fajne jest to, że trójka małych dzieci powtarzalnie ubija mi tyłek w Candy Land. Wyciągam kartę, zauważam niebieski kwadrat i przesuwam mój piernikowy pionek i kurwa ląduję na lukrecjowej kropli.

Znowu.

W wieku sześciu lat i jako środkowe dziecko, Levy - który szybko zdałem sobie sprawę, że jest prawdziwym rozrabiaką w tej ekipie - wskazuje palcem i śmieje się ze mnie niemal maniakalnie. "Tracisz kolejkę, Max. W twarz."

Mały bachor.

Ale śmieję się z niego i patrzę jak Annabelle - która dumnie oznajmiła mi, że ma cztery i pół roku - wyciąga żółtą kartkę i awansuje do Cukierkowego Zamku po swoje trzecie zwycięstwo. Wypuszcza "yippee", uśmiechając się do Levy'ego, który wygrał tylko jedną grę, podczas gdy ona wygrała trzy. Rocco jest najstarszy w wieku siedmiu lat i można powiedzieć, że jest jakby starą duszą. Podczas gdy on również wygrał tylko jedną grę, chwali Annabelle za jej zwycięstwo.

Yeah...nie tak jak myślałem, że to pójdzie.

Pojawiłem się z gorącą pizzą i moimi nerwami w nadmiarze, ponieważ zdałem sobie sprawę, że przygotowuję się nie tylko do spędzenia czasu z Jules, co spowodowało dobry rodzaj nerwów, ale że będę również wchodził w interakcje z jej siostrzenicą i siostrzeńcami. Nagle uderzyło mnie... Chcę, żeby Jules mnie lubiła, a jeśli tego chcę, to lepiej, żeby te dzieci mnie, kurwa, lubiły.

Miałem nadzieję, że przekupstwo w postaci pizzy, a potem kopia DVD "Iniemamocnych" wystarczy. Miałem nadzieję, że po tym jak zjemy, dzieci obejrzą film, a ja będę mógł być może porozmawiać z Jules, lub nawet trochę się na nią gapić, jeśli to wszystko, co mogę wyłudzić. Ale poinformowała mnie po tym, jak zjedliśmy, że nie posiada odtwarzacza DVD, a nawet jeśli, to jej telewizor nie działa z powodu dwóch aktywnych chłopców, którzy mogli przewrócić telewizor podczas meczu zapaśniczego.

Na szczęście nikt nie ucierpiał, ale telewizor nie przetrwał, coś w środku zostało obluzowane, a Jules po prostu nie mogła sobie pozwolić na jego naprawę.

Więc utknąłem grając z dziećmi w Candy Land, podczas gdy Jules skończyła pranie, przygotowała ubrania na następny dzień i spakowała chłopcom obiady. Pomiędzy drugą a trzecią grą, znalazłem ją w łazience szorującą toaletę. Spojrzała na mnie owczo i mruknęła: "Przepraszam... ale całkowicie korzystam z tego, że zajmujesz ich, więc mogę wyprzedzić kilka rzeczy, które muszą być zrobione".

Chryste... to był pieprzony cios w jelita, gdy zdałem sobie sprawę, że Jules nie mogła nawet usiedzieć dłużej niż piętnaście minut, które zajęło jej zjedzenie dwóch plasterków pizzy, zanim została wciśnięta do odpowiedzi na wezwanie do odpowiedzialności. Chciałem ją odciągnąć, zerwać te paskudne żółte gumowe rękawiczki, które nosiła, i kazać jej iść usiąść na kanapie, żeby odpocząć. Zamiast tego zapytałem: "Chcesz, żebym pomógł coś zrobić?".

Uśmiechnęła się do mnie i powiedziała: "Zaufaj mi... to jest właściwie miła przerwa od konieczności zabawiania trójki rozbrykanych dzieci. Bawiąc się z nimi robisz mi ogromną przysługę".

Przytaknąłem i zacząłem się odwracać, ale ona zawołała: "Max?".

Odwróciłem się.

"Dzięki. Wiem, że to okropny sposób na spędzanie czasu".

Kolejny cios w jelita.

"Jules," powiedziałem jej, gdy moje oczy przyszpiliły ją w miejscu, "patrzenie, jak szorujesz tę toaletę i grasz w kółko w okropnie nudną grę, jest najważniejszym punktem mojego dnia".

I to jest prawda.

Cóż, w większości prawda. Wolałbym oglądać film, ale nieważne. Myślę, że zrozumiała mój punkt widzenia, że brałbym ją jak mógłbym ją zdobyć. A poza tym, wciąż próbuję coś zrozumieć. Próbuję zrozumieć, co chcę z tego wszystkiego wyciągnąć i czy w ogóle widzę jakiś realny sposób, żeby spędzić z nią trochę czasu sam na sam, żeby to zrozumieć.

Ale na razie... to działa.

Nie spieszy mi się.

"Zagrajmy jeszcze raz", mówi Levy agresywnie, gdy ciągnie wszystkie piernikowe ludziki z powrotem na start. "Chcę wygrać ponownie."

Jęczę wewnętrznie, ale staram się umieścić na twarzy przyjemny uśmiech. Na szczęście jestem uratowana, kiedy Jules wchodzi do maleńkiej kuchni, która otwiera się na salon i mówi: "Dobra, dzieci. Czas się położyć do łóżka".

To spotyka się z grymasami dookoła, ale kurwa... są jakby urocze robiąc to. Każdy z nich jest gotowy do łóżka, mimo że jest tylko trochę po ósmej P.M., ponieważ Jules miał je wziąć ich odpowiednie kąpiele bezpośrednio po kolacji. Annabelle ma na sobie różowy komplet piżamowy z jednorożcem z przodu. Wygląda na stary i wyblakły, ale jest całkowicie wygodny. Levy ma na sobie równie wyblakłą piżamę Batmana, a Rocco sportową piżamę Supermana.

Jules poziomy je wszystkie z surowym spojrzeniem i trzyma rękę na zewnątrz, wskazując dla każdego z nich, aby poprzedzić ją w dół korytarza. Więcej grumbling jak Levy i Rocco mruczą dobranoc do mnie, ale Annabelle hops off krzesło i biegnie wokół stołu. "Dziękuję za pizzę i zabawę z nami".

Wygląda tak bardzo jak Jules, nic dziwnego, że początkowo myślałam, że jest ich matką. To oznacza, że Melody i Jules musiały być bardzo podobne. Dzisiejszej nocy byłem pod wrażeniem tego, jak dobrze dzieci wydają się przystosowane do życia, mimo że cztery miesiące temu straciły mamę. A Jules... jest pieprzonym dynamem, z łatwością przechodząc na przemian od kochającej cioci do surowego opiekuna, kiedy trzeba.

"Nie ma za co, Annabelle. Nie mogę się doczekać, żeby znów się z tobą pobawić."

Ona daje mi ogromny grymas i odwraca się, aby uruchomić w dół korytarza. Jules strzela mi delikatny uśmiech przed odwróceniem się, aby podążać za dziećmi. Ten uśmiech... sposób, w jaki podziękowała na milion różnych sposobów tym jednym spojrzeniem sprawił, że podniosłem się z krzesła i podążyłem za nimi korytarzem, zaintrygowany, by zobaczyć, jak usypia dzieci.

Pierwsze drzwi po lewej stronie to miejsce, gdzie znajduję je wszystkie, gdy Rocco i Levy wspinają się do podwójnego łóżka, a Annabelle cierpliwie czeka, aż Jules je utuli. Patrzenie, jak przytrzymuje kołdrę, żeby mogli wcisnąć swoje małe nóżki, a potem podciąga je do brody... sposób, w jaki pochyla się nad łóżkiem i całuje najpierw Rocco w czoło, a potem cofa się, żeby zrobić to samo Levy'emu, głęboko mnie wzrusza. Ona może czuć się ponad jej głowami, i to wiem, ponieważ widziałem spojrzenie frustracji i porażki czasami, ona jest pieprzonym naturalnym w tym. Czy to wychowując siostrzenicę i siostrzeńców, czy swoje własne dzieci, jej przeznaczeniem było zostać kiedyś matką.

Jules gasi światło, podnosi Annabelle i opiera ją na swoim biodrze. Widzi, że stoję w drzwiach, a jej spojrzenie akceptuje mnie, obserwując intymność ich rytuału na dobranoc. Dostaję nawet delikatny uśmiech, kiedy cofam się od drzwi, żeby ją przepuścić, zanim pójdę za nią do pokoju po przeciwnej stronie sali.

Od razu wiem, że to pokój Jules, bo to tylko mieszkanie z dwiema sypialniami i szybko orientuję się, że Annabelle śpi tu razem z nią. Mała lampka nocna jest włączona, rzucając na pokój ciepły blask. Jej kołdra jest w kolorze miętowej zieleni z małymi różyczkami wyhaftowanymi wokół krawędzi. Jest trochę bardziej kobieca, niż wyobrażałam sobie u tak silnej kobiety jak ona, ale chyba działa. Gdy Jules zaczyna układać Annabelle do snu, co najwyraźniej obejmuje czytanie jej ulubionej książki, podchodzę do komody na przeciwległej ścianie małego pokoju i podnoszę ramkę ze zdjęciem dwóch kobiet.

Od razu wiem, że to Jules i jej siostra, Melody. Obie są na zewnątrz i słońce świeci na nie jasno. Mają takie same oczy, które wydają się świecić nie tylko od promieni słonecznych, ale od czegoś w rodzaju wewnętrznej witalności, którą można powiedzieć, że obie posiadają. Ich ramiona są mocno owinięte wokół siebie, a policzki przyciśnięte do siebie, gdy patrzą na aparat i wydają się śmiać z tego, kto robi zdjęcie. To zarówno wspaniałe, jak i smutne, wiedzieć, że jedno z tych świateł zostało całkowicie zgaszone, a drugie stłumione.

Odkładam ramkę, niewyraźnie słucham, jak Jules czyta Annabelle o żyrafie, która nie potrafi tańczyć, i mój wzrok przesuwa się na obraz na ścianie z boku jej komody.

Jest zrobiony na płótnie w galerii i jestem oszołomiona śmiałością kolorów, tylko wzmocnioną przez śmiałość pociągnięć pędzla. Jest to scena nocna, niebo wykonane w różnych odcieniach niebieskiego ciemniejące na horyzoncie i coraz jaśniejsze na pierwszym planie. Samotny rząd jesiennych drzew w kolorach pomarańczy i czerwieni jest oświetlony od dołu przez lampy uliczne, a równolegle biegnie betonowy chodnik. Kobieta idzie ścieżką, plecami do widza. Ma na sobie prochowiec i niesie jaskrawożółty parasol, który chroni ją przed deszczem. Ale nie potrzebuję parasolki, aby dowiedzieć się, że na obrazie pada deszcz. Wiem to, ponieważ liście na drzewach są pokryte rosą, a światła ulicznych latarni odbijają się od betonu, który wygląda na błyszczący i śliski. W obrazie uderza mnie jednak to, że natychmiast rozpoznaję takie szczegóły, ale nie jest to spowodowane drobnymi pociągnięciami pędzla. Raczej jest to zrobione w grubych plamach koloru, które, jeśli przyjrzeć się bliżej, nie miałyby sensu, ale z daleka mogę bez wątpienia stwierdzić, że jest to ciemna deszczowa noc.

Zastanawiam się, dlaczego ma w tym pokoju tak niezwykły obraz i muszę się też zastanawiać, jak ją na niego stać, bo to dzieło wysokiej jakości i chciałabym wiedzieć więcej o artyście. Moja mama ma bzika na punkcie oryginalnych dzieł sztuki, a nasz dom w Montrealu jest wypełniony wszystkimi jej znaleziskami. Na pewno pokochałaby coś takiego.

Odwracam się do łóżka i widzę, że Jules skończyła opowiadanie i naciąga kołdrę wokół Annabelle, więc podchodzę do drzwi sypialni. Schyla się i całuje Annabelle w czoło, tak samo jak zrobiła to dla chłopców, ale Annabelle odpowiada chwytając Jules za szyję i dając jej uścisk, który jest bardzo zacięty jak na tak małą dziewczynkę.

"Dobranoc, mamusiu" - mówi Annabelle słodkim głosem, a mnie nie umyka fakt, że ciało Jules lekko sztywnieje.

Ale trzyma się nieruchomo, dopóki Annabelle jej nie uwolni, a kiedy się wycofuje, daje małej dziewczynce ciepły uśmiech. " 'Noc, dynia. Słodkich snów."

"Dobrze", mówi Annabelle, a następnie obraca się na bok, chowa rękę pod głowę i zamyka oczy.

Jules odwraca się, by spojrzeć na mnie, gdy jej ręka wędruje do lampy, a tuż przed tym, jak ją wyłącza, moje jelita zaciskają się, gdy widzę niepewność falującą w jej oczach.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Najseksowniejszy bramkarz"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści